x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Największym problemem tego anime jest to, że jest przeraźliwie nudne. Zaczyna się nudno, w środku jest nudno i kończy się też nudno.
Openingi i endingi (bez szału swoją drogą) próbują nam sprzedać to, że osią anime będzie relacja między naszymi dwoma głównymi bohaterami – Kobayashim i Hanasakim. Niestety, relacja jak dla mnie właściwie nie istnieje. Kobayashi jest absolutnie taki sam na przestrzeni całego anime, mimo iż początkowe odcinki próbowały pokazać, że w jakiś sposób przywiązuje się do grupy. Później jednak obchodzą go tylko dwie rzeczy – jeść i umrzeć. Nic poza tym. Myślałam, że może chociaż z jego mocą będzie związany jakiś ciekawy plot twist. Niestety, nic takiego nie ma miejsca. Co prawda dowiadujemy się pewnych rzeczy kliknij: ukryte mianowicie, że moc tym bardziej chroni go do śmierci im bardziej bohater chce umrzeć, ale nie wynikają z tego żadne konsekwencje, kliknij: ukryte podobnie jak z przypomnienia sobie przeszłości bohatera. Hanasaki natomiast jest prawdopodobnie najbardziej irytującą postacią z anime ever. Jego story arc nie ma sensu, podejmowane przez niego decyzje są bardzo biednie uzasadnione, wydaje się bezużyteczny, snuje się bez celu po ekranie.
W ogóle relacje między bohaterami są bardzo biedne. Bohaterowie też są nijacy, najbardziej przywiązałam się do sowy. Wątek relacji między chłopakiem na wózku a chłopakiem od tenisa wydawał mi się mieć potencjał, ale szybko pozbyłam się złudzeń – po poświęconym im odcinku ci dwaj bohaterowie stali się tak samo nudni i płascy jak reszta.
Jedynym szczątkowo interesującym wątkiem jest ten dotyczący relacji Dwudziestolicego i Akechiego, ale jest tak strasznie zagmatwany, pozbawiony logiki i przerysowany, że to aż wywołuje śmiech.
Grafika to żart. Sceny akcji są pozbawione napięcia, projekty postaci, zwłaszcza męskich, nie wybijają się ponad przeciętność, bardzo często postaci stojące na drugim planie mają zdeformowane twarze. No widać, że studio się zwyczajnie nie przyłożyło albo ktoś poskąpił yenów.
(Policja ma celność na poziomie Szturmowców z Gwiezdnych Wojen.)
O muzyce nic nie powiem, bo rzadko zwracałam na nią uwagę, a openingi i endingi przewijałam po jednokrotnym obejrzeniu. Co najwyżej drugi opening wykonywany przez GACKT, który udziela też głosu Dwudziestolicemu, zasługuje na więcej uwagi.
No właśnie, voiceacting nazwałabym najjaśniejszym punktem tego anime. Daisuke Ono jako Akechi i GACKT jako Dwudziestolicy wyginają się jak mogą, żeby wykrzesać coś ze swoich bohaterów, ale nudny scenariusz ciężko uratować. Lubię głos Daikiego Yamashity, ale niestety, jak już pisałam, Kobayashi jest postacią cały czas taką samą i nie ma czego posłuchać.
Podsumowując – wymęczyło mnie to anime strasznie. Myślałam, że będę w stanie je ocenić wyżej przez zapowiadający się nieźle wątek Dwudziestolicego i Akechiego, ale anime to zaprzepaściło. Nie polecam go oglądać, nie marnujcie na to anime czasu.
Nie wiem co wy chcecie od tego anime. Mi się ono bardzo podoba. No dobra pierwsze 7 odcinków to nuda, to okey. ale Od ósmego odcinka jest całkiem fajny. widziałam gorsze. Daje mu aż 8 gwiazdek. Wszytko fajnie. Muzyka, postacie, fabuła, grafika, po prostu anime jest świetne.
Rzeczywiście niektóre odcinki są ciężkie i nudne ale polecam obejrzeć odcinek 16, gdyż w końcu kliknij: ukryte pojawiają się wspomnienia Kobayashiego i w końcu robi się ciekawie. Raczej do końca anime ten wątek będzie kontynuowany, więc powinno być dobrze ;) Więc jeżeli ktoś lubi Kobayashiego to polecam przetrwać ze względu na niego ;) Szkoda, że reszta wcześniejszych odcinków wypada tak słabo.
Dopiero po 12 odcinkach porzucam, bo chciałam to obejrzeć dla zasady. Okazało się jednak, że to dopiero połowa i teraz jestem zła na siebie, że tak długo się z tym męczyłam, bo nie sprawdziłam ile ma mieć epów. Do głowy by mi nie przyszło, że coś tak kiepskiego może tyle trwać, kiedy wiele lepszych serii ma po 12‑13 odcinków:/...
Brakło niestety przede wszystkim ciekawych postaci. Ciężko je polubić, ciężko im kibicować czy współczuć. Ciężko też uznać je w jakikolwiek sposób za sensowne lub realistyczne. Nie było tu nikogo kto choćby w najmniejszym stopniu miał możliwość zapadnięcia w pamięć, a dwójka głównych bohaterów znajduje się na szarym końcu jeżeli chodzi o postaci w tym anime. No i nudne to niestety. Niby coś się dzieje prawie cały czas, ale ostatecznie nie ma to sensu żadnego, takie lanie wody. Czuję, że zmarnowałam te kilka godzin z życia…
Nie jest to niby jakieś szczególnie złe, choć w 3 odcinku trochę polecieli po bandzie. kliknij: ukryte W sensie ta dwójka tak sobie bezkarnie latała po pilnie strzeżonym laboratorium i nikt sobie nic z tego nie robił. Niby się najpierw ukrywali, ale od momentu wywożenia spotkanego wcześniej gościa przez fartuchowców, właściwie śmigali tam jak po własnym domu. Ot, bez niczego weszli do pomieszczenia, w którym przeprowadzano straszne eksperymenty na ludziach i nikt nie zwracał na nich uwagi. Dopiero jak Kensuke krzyknął i rzucił się stronę jednej z kabin, to zbiegli się ochroniarze. Następnie zły doktorek wyjawił im co tu się dzieje, ale pozwolił odejść, pod warunkiem, że nikomu nic nie powiedzą. No faktycznie, ma to sens. Dalej dostaliśmy więcej akcji, bezsensownej bieganiny strażników za zbiegłymi „obiektami”, którzy zostali szybko powaleni i już nie wstali z podłogi (jeden dostał kopniakiem w nogi, a przed drugim zrykoszetowała wystrzelona przez niego kula (trafienia w niego nie dostrzegłam) – obaj leżeli jak zabici, albo przynajmniej nieprzytomni xd) oraz właściwie mnóstwo innego rodzaju głupoty. Gdybyśmy tak dostali kryminał chociażby na poziomie zagadki z 2 epka, to może bym się jeszcze zastanawiała (poziom nie był zbyt wysoki, ale jakiś sens to miało). A tak to nie mam nad czym, bo to raczej rzecz nie dla mnie. Boleję jedynie, że stracę możliwość słuchania Gackta w roli Człowieka o Dwudziestu Twarzach. Wystarczyło mi jedno jego zdanie na koniec 3 epka, by się zachwycić. Taka okazja się pewnie długo nie powtórzy, ale oglądanie tego tylko dla Gackta w jednej z ról jednak mija się z celem. xd
W pierwszym odcinku obserwujemy chłopaka próbującego popełnić samobójstwo na 10 różnych sposobów. Uwielbiam to. ╯✧∇✧╯
W tle nie do końca normalna agancja detyktywistyczna, Człowiek o 20 Twarzach, mordowanie piesków, Siła Przyjaźni™ kliknij: ukryte (ale to Edogawa Ranpo – to musi być miłość! od pierwszego wejrzenia!), zaczątki melodramy z naciskiem na melo, egzystencjonalizm w połonącej fabryce oraz z d00py wyjęte cyberhakowanie, polegające na waleniu w cyberklawiaturę. Czyli mniej więcej to samo, co w Ranpo Kitan, tylko bez takiej groteskowo‑festyniarskiej atmosfery. Wszelkie akcje pt. 'Jestem hardkorem!' w wykonaniu pomarańczowego dresa (oglądanie Naruto szkodzi) jak najbardziej na plus.
Kolejne anime (a nie wątpię, że będą następne) będące wariacją na temat twórczości Edogawy Ranpo proponuję stworzyć w konwencji musicalu. ♬ Ja noszem dres, dres spoko jest~♪ ♫
P.S. Boy Detectives' Club – czy to nie brzmi podejrzenie? kliknij: ukryte Jeżeli wiecie, o co mi chodzi… (≧∇≦)
P.S. II Oświadczyny już w pierwszym epizodzie. Fiu, fiu. Ta jutrzejsza młodzież nie traci czasu na podchody. \(ᐛ)/
Hm… o tym to nie bardzo wiem, co sądzić. Pierwszy ep to rzut oka na bohaterów, pościgi, wybuchy i taka tam akcja. Bez żadnych wyjaśnień, tylko robimy swoje. Niby jest to logiczne, no bo po co nagle bohaterowie mieliby nam tłumaczyć coś, czym się zajmują najprawdopodobniej od dłuższego czasu? Ale jednak… czułam się tym delikatnie przytłoczona, bo to wyglądało trochę jak „dużo się dzieje, ale mało ma to sensu”. Na pewno wszakże wyszło to lepiej, niż w Ranpo Kitan, więc zawsze to jakiś plus (nawet jeśli niewielki, bo tamta seria była fatalna xd). Najbardziej z tego wszystkiego to szkoda mi psa – takich scen nie lubię…
No tak, w pewnym sensie tak. Ale w tej kategorii „wiekopomnych dzieł” mamy dużo krótkich tytułów typu Mars czy Pupa, więc jednak nie warto się zaznajamiać z czymś dłuższym gwoli zaspokojenia masochistycznych zapędów (chyba, że owe zapędy są mocno rozwinięte). xd
Nudy
Openingi i endingi (bez szału swoją drogą) próbują nam sprzedać to, że osią anime będzie relacja między naszymi dwoma głównymi bohaterami – Kobayashim i Hanasakim. Niestety, relacja jak dla mnie właściwie nie istnieje. Kobayashi jest absolutnie taki sam na przestrzeni całego anime, mimo iż początkowe odcinki próbowały pokazać, że w jakiś sposób przywiązuje się do grupy. Później jednak obchodzą go tylko dwie rzeczy – jeść i umrzeć. Nic poza tym. Myślałam, że może chociaż z jego mocą będzie związany jakiś ciekawy plot twist. Niestety, nic takiego nie ma miejsca. Co prawda dowiadujemy się pewnych rzeczy kliknij: ukryte mianowicie, że moc tym bardziej chroni go do śmierci im bardziej bohater chce umrzeć, ale nie wynikają z tego żadne konsekwencje, kliknij: ukryte podobnie jak z przypomnienia sobie przeszłości bohatera.
Hanasaki natomiast jest prawdopodobnie najbardziej irytującą postacią z anime ever. Jego story arc nie ma sensu, podejmowane przez niego decyzje są bardzo biednie uzasadnione, wydaje się bezużyteczny, snuje się bez celu po ekranie.
W ogóle relacje między bohaterami są bardzo biedne. Bohaterowie też są nijacy, najbardziej przywiązałam się do sowy. Wątek relacji między chłopakiem na wózku a chłopakiem od tenisa wydawał mi się mieć potencjał, ale szybko pozbyłam się złudzeń – po poświęconym im odcinku ci dwaj bohaterowie stali się tak samo nudni i płascy jak reszta.
Jedynym szczątkowo interesującym wątkiem jest ten dotyczący relacji Dwudziestolicego i Akechiego, ale jest tak strasznie zagmatwany, pozbawiony logiki i przerysowany, że to aż wywołuje śmiech.
Grafika to żart. Sceny akcji są pozbawione napięcia, projekty postaci, zwłaszcza męskich, nie wybijają się ponad przeciętność, bardzo często postaci stojące na drugim planie mają zdeformowane twarze. No widać, że studio się zwyczajnie nie przyłożyło albo ktoś poskąpił yenów.
(Policja ma celność na poziomie Szturmowców z Gwiezdnych Wojen.)
O muzyce nic nie powiem, bo rzadko zwracałam na nią uwagę, a openingi i endingi przewijałam po jednokrotnym obejrzeniu. Co najwyżej drugi opening wykonywany przez GACKT, który udziela też głosu Dwudziestolicemu, zasługuje na więcej uwagi.
No właśnie, voiceacting nazwałabym najjaśniejszym punktem tego anime. Daisuke Ono jako Akechi i GACKT jako Dwudziestolicy wyginają się jak mogą, żeby wykrzesać coś ze swoich bohaterów, ale nudny scenariusz ciężko uratować. Lubię głos Daikiego Yamashity, ale niestety, jak już pisałam, Kobayashi jest postacią cały czas taką samą i nie ma czego posłuchać.
Podsumowując – wymęczyło mnie to anime strasznie. Myślałam, że będę w stanie je ocenić wyżej przez zapowiadający się nieźle wątek Dwudziestolicego i Akechiego, ale anime to zaprzepaściło. Nie polecam go oglądać, nie marnujcie na to anime czasu.
opinia
ok
Brakło niestety przede wszystkim ciekawych postaci. Ciężko je polubić, ciężko im kibicować czy współczuć. Ciężko też uznać je w jakikolwiek sposób za sensowne lub realistyczne. Nie było tu nikogo kto choćby w najmniejszym stopniu miał możliwość zapadnięcia w pamięć, a dwójka głównych bohaterów znajduje się na szarym końcu jeżeli chodzi o postaci w tym anime. No i nudne to niestety. Niby coś się dzieje prawie cały czas, ale ostatecznie nie ma to sensu żadnego, takie lanie wody. Czuję, że zmarnowałam te kilka godzin z życia…
Po 3 epkach (drop)
Gdybyśmy tak dostali kryminał chociażby na poziomie zagadki z 2 epka, to może bym się jeszcze zastanawiała (poziom nie był zbyt wysoki, ale jakiś sens to miało). A tak to nie mam nad czym, bo to raczej rzecz nie dla mnie. Boleję jedynie, że stracę możliwość słuchania Gackta w roli Człowieka o Dwudziestu Twarzach. Wystarczyło mi jedno jego zdanie na koniec 3 epka, by się zachwycić. Taka okazja się pewnie długo nie powtórzy, ale oglądanie tego tylko dla Gackta w jednej z ról jednak mija się z celem. xd
That's What I Call Edgy
W tle nie do końca normalna agancja detyktywistyczna, Człowiek o 20 Twarzach, mordowanie piesków, Siła Przyjaźni™ kliknij: ukryte (ale to Edogawa Ranpo – to musi być miłość! od pierwszego wejrzenia!), zaczątki melodramy z naciskiem na melo, egzystencjonalizm w połonącej fabryce oraz z d00py wyjęte cyberhakowanie, polegające na waleniu w cyberklawiaturę. Czyli mniej więcej to samo, co w Ranpo Kitan, tylko bez takiej groteskowo‑festyniarskiej atmosfery. Wszelkie akcje pt. 'Jestem hardkorem!' w wykonaniu pomarańczowego dresa (oglądanie Naruto szkodzi) jak najbardziej na plus.
Kolejne anime (a nie wątpię, że będą następne) będące wariacją na temat twórczości Edogawy Ranpo proponuję stworzyć w konwencji musicalu. ♬ Ja noszem dres, dres spoko jest~♪ ♫
P.S. Boy Detectives' Club – czy to nie brzmi podejrzenie? kliknij: ukryte Jeżeli wiecie, o co mi chodzi… (≧∇≦)
P.S. II Oświadczyny już w pierwszym epizodzie. Fiu, fiu. Ta jutrzejsza młodzież nie traci czasu na podchody. \(ᐛ)/
po 1 epku
Re: po 1 epku
Re: po 1 epku