x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Solidna ósemka, mimo przerysowania niektórych scen, w szczególności tej finałowej przed szpitalem.
Podobało mi się krzepiące, budujące przesłanie filmu: nawet kiedy myślisz, że jesteś sam czy sama, może są wokół ciebie ludzie, którym naprawdę na tobie zależy. Nawet ludzie o całkiem różnych charakterach mogą ze sobą rozmawiać. Nawet z nienawiścią do siebie da się żyć. I wreszcie – nawet doznane krzywdy można wybaczyć.
Jasne, że w prawdziwym życiu niekoniecznie tak to wygląda. Oprawcy nie zawsze są w środku puchatymi, dobrymi ludźmi, ich ofiary często jeszcze długo nie umieją otrząsnąć się z traumy, szkolne znajomości i paczki nieodwracalnie się rozpadają, a postawa „przepraszam, że żyję” to wcale nie wzór do naśladowania. (Nawiasem mówiąc, kibicowałam „tej złej” Ueno, która starała się wykrzesać z głównej bohaterki jakąkolwiek złość i byłam szczerze zdziwiona, że jedna ze scen nie skończyła się tym, że Nishimiya w końcu oddaje jej w twarz; szkoda). Ale jednak dobrzy ludzie istnieją, wiele trudności da się przezwyciężyć, szczęście czasami nam sprzyja – i tutaj to wybrzmiało. Na kilku scenach udało mi się wzruszyć do łez.
Rozterki emocjonalne młodzieży zdały mi się wiarygodne: nie tylko motyw niepełnosprawności, ale też odrzucenia przez grupę – jedna z gorszych rzeczy, której może doświadczyć nastolatek (oczywiście nie licząc np. jakichś skrajnych patologii w rodzinie).
Podobało mi się też przedstawienie dorosłych. Z racji wieku najbardziej empatyzowałam w sumie z obiema samotnymi matkami: co robić, kiedy twoje kochane dziecko okazuje się małym potworkiem, a także jak żyć, kiedy nagle tracisz matkę, twoje własne dziecko chce się zabić, a drugie też średnio szczęśliwe. Ale i wychowawca klasy, jadący totalnie po linii najmniejszego oporu, chyba już wypalony zawodowo, nie radzący sobie ani z trudnym uczniami (te znudzenie/obojętność, kiedy karci głównego bohatera), ani z niepełnosprawnym dzieckiem, nawet nie próbujący się starać, był bardzo w punkt, razem z całą resztą niewydolnej placówki (dyrektor i pani od języka migowego). Nie czepiam się tego, że posyłanie głuchego dziecka do szkoły, gdzie nauczyciel gada do tablicy, jednocześnie po niej pisząc, nie ma sensu (choć nie ma), bo film po prostu nakreślił kilka rzeczy w skrótowy sposób, nie gubiąc przy tym ogólnie sensownego przekazu.
Warto było obejrzeć.
Nick Temat Treść
18.05.2023 10:26 Re: Ładne i puchate
Całkiem niedawno w Polsce został wydany pierwszy tom komiksu pt. „Znaki naszych uczuć”, w którym to główna bohaterka również jest głuchoniema. Moją uwagę zwrócił pewien niedługi dialog między MC a jej przyjaciółką, która wspomina, że przygotowuje dla niej notatki na komputerze, bo MC przecież nie słyszy wykładów (obie już studiują). Pamiętając jak to wyglądało w „Koe no Katachi” zastanawiam się czy przypadkiem nie jest to głębszy problem japońskiego społeczeństwa? Może ktoś mądrzejszy będzie w stanie się wypowiedzieć?
Bardzo ciekawy film. Realizm, trudna tematyka tak dla dzieciaków jak dla dorosłych. kliknij: ukryte depresja, próby samobojcze, prześladowanie za inność wszystko pokazane tak jak jest, tyle że tutaj kliknij: ukryte nie kończy się tak jak zazwyczaj w świecie realnym. . Obejrzany dwa razy. Pełne 10
Nie rozumiem tylko opinii recenzenta, który dał postaciom i fabule po ocenie 5/10.
W zalewie wszechogarniającego animowanego szamba i płaskich postaci głowni bohaterowie byli na plus. Ani to klisze, ani przerysowani. Po prostu zwykłe dzieciaki/nastolatkowie, którym zdarzyło się spotkać po drodze. Tak bywa, że ktoś na kogo napatoczymy się niby przypadkiem, odegrać może najważniejszą rolę w życiu.
Jeżeli te postacie otrzymały 5/10 to większość głównych bohaterów powinna dostać zero, albo maksymalnie dwa.
Weiter
21.04.2020 19:49 Re: Postacie na 5?
Ja podzielam zdanie autora recenzji, choć wystawiłbym 6,5 Dla mnie te postacie były zwyczajnie nudne. Jak sam napisałeś były to normalne dzieciaki. Nie mogę o nich powiedzieć źle, ani dobrze, efekt jest taki, że nie pamiętam nawet imion postaci.
Fabuła podziela ten sam problem. Ta zwyczajność dla jednych będzie atutem, dla innych będzie zwykłą nudą.
Można powiedzieć, że w większym stopniu jest to kwestia gustu i tego czego się oczekuje od anime.
Piękny i wzruszający dramat o niepełnosprawności i braku akceptacji, poruszający niecodzienną kwestię, mianowicie: czy wszystko da się wybaczyć? Czy powinno się? Czy jednak pewne zachowania i postawy zasługują tylko i wyłącznie na piętnowanie i brak przebaczenia ( kliknij: ukryte nawet jeśli oprawca był tylko dzieckiem)?
Momentami jest troszkę przerysowany i przedramatyzowany, ale za przesłanie jestem w stanie mu to wybaczyć. Polecam!
A
Lailath
15.04.2019 22:54 Język migowy
Czy ktoś jest w stanie powiedzieć co na samym końcu przy scenie na moście Nishimya pokazuje do Ishidy? Łączy ona oba małe palce u rak. Co to znaczy?
Poznałem ten film mojego „wielkiego powrotu do anime” który nastąpił jesienią 2018 r. za namową mojego przyjaciela. Obejrzałem jedną serię – spodobało mi się na tyle, że jesień i zimę zamknąłem 18 tytułami (w tym kilka kinówek) wybierając te które były w miarę nowe jak i niektóre klasyk. Niektóre serie były świetne niektóre takie sobie ale z tego wszystkiego co obejrzałem najlepszą ocenę dałem Koe No Katachi. Obejrzałem również często konfrontowany z nim Kimi No Na Wa ale ten drugi u mnie przegrał zdecydowanie. Po obejrzeniu filmu – przeczytałem mangę. Po przeczytaniu mangi po angielsku kupiłem pierwszy raz w życiu całą mangę po polsku. I nie żałuję. Co więcej jak mam komuś kto nie zna animacji japońskiej to ten film nasuwa mi się jako jeden z pierwszych wyborów. Zdaję sobie sprawę z pewnych problemów filmu które moim zdaniem wynikły po prostu z ograniczeń czasowych ale to dalej jest świetna pozycja. Przedstawiono piekielnie trudny temat i zrobiono to w sposób uważam odpowiedni. Natomiast czytając niektóre komentarze i wrażenia ludzi uważam, że nie za bardzo to właściwe dla każdej grupy wiekowej.
Pragnę wypowiedzieć się o tym anime jako osoba bądź co bądź niepełnosprawna. Również byłem ofiarą przemocy w szkole podstawowej. Cieszę się, że anime poruszyło tak – nie ukrywajmy – ważny temat i domyślam się, że wiele osób doświadczyło ogromnego ładunku emocjonalnego podczas oglądania tego filmu.
Postać Shouko wydała mi się niestety dość mdła, momentami nawet nierealistyczna, co jednak na szczęście nie przeszkadzało w odbiorze. Z kolei w pełni rozumiałem pobudki i czyny Ishidy, który był według mnie wyjątkowo interesującym pod względem psychologicznym bohaterem i żywym dowodem na to, że świat nie jest czarno‑biały.
A
Naija1
20.03.2018 18:04 Średniak ze średnimi bohaterami
Nie czytałam mangi, ale mocno dało się odczuć, że materiał źródłowy został okrojony. Może gdyby zrobiono z tego dłużą serię, nie miałabym wrażenia, że bohaterowie zachowują się niekiedy nielogicznie i dosyć głupio. Miałam wrażenie, że połowa konfliktów pojawia się znikąd. Ponadto wszyscy bohaterowie charakteryzują się niezwykłą cierpliwością i zdolnością wybaczania innym, niezależnie jak podle by się oni zachowywali. Oglądając takie sceny zastanawiałam się, czy Japonia jest tak odmienna kulturowo, czy to po prostu bohaterowie są słabo napisani. Stawiam na to drugie.
Muzyka i grafika ładne, ale sam montaż i sposób przedstawienia historii trochę mnie irytował. Miałam wrażenie, że twórcy zbyt starają się zrobić coś wyjątkowego i głębokiego. Niektóre filmy ogląda się z zachwytem na twarzy, ten film oglądałam z myślą, że ktoś ten zachwyt próbuje wywołać, ale nieskutecznie. Odrobinę przerost formy nad treścią.
Wiem, że to anime ma wielu fanów, tym bardziej jestem zdziwiona swoimi wrażeniami po seansie. To było dobre, ale zdecydowanie nie brak mu wad. Cóż, zawsze musi znaleźć się osoba, której coś się nie podoba. W tym wypadku trafiło na mnie ;)
Bo protagoniste i kilka innych postaci to bym obuchem potraktował.
Sam film anime, bardzo dobry.
9+/10
A
Saarverok
4.02.2018 16:39
Obejrzałem, poruszyło mnie to, warto obejrzeć. Natomiast abstrahując od wałkowanych już komentarzy na temat zachowania pedagogów czy pewnych niespójności w charakterach postaci, zabrakło mi w sumie konkluzji. Bo teoretycznie film powinien być o czymś konkretnym, mieć początek i koniec. Tu zakończenie zostało otwarte, z zaznaczeniem, że MC jakoś sobie w pewien sposób poradził ze swoją… depresją? O‑kaaaay? Fajnie? A co z Nishimiyą i z resztą postaci, która gdzieś się tam nawinęła po drodze? Czuję w tym kierunku pewien niedosyt.
Tematyka mocna i poważna, za samo to wielki plus. Nie znam społeczeństwa japońskiego, ale patrząc na inne produkcje to widać, że poważnie przyłożono się do tematu, unikając wielu typowych dla gatunku kliszy. Sceny ze szkoły miały naprawdę silny ładunek emocjonalny, dało mi to do myślenia, jakim człowiekiem powinienem być na co dzień.
Natomiast graficznie – serio, KyoAni chyba nie potrafi robić brzydkich animacji. Film jest po prostu piękny, a muzyka – odlot. W tej warstwie stanowi ona największe dopowiedzenie tytułu, ten głos przybiera kształt.
Z mojej strony, technicznie, byłoby 8,5/10. Ale biorąc pod uwagę to, że film naprawdę daje do myślenia nad sobą i swoim zachowaniem wobec innych ludzi, daję 9,5/10. Mały minus za to zbyt otwarte zakończenie i parę wpadek, które już zostały wyłożone przez poprzedników.
Jeśli Ci się tak film spodobał, to powinieneś przeczytać także mangę – tam są lepiej przedstawione niektóre postacie mam tutaj na myśli Mashibe, Kawai, czy też matkę Shouko. Bo w filmie tak do końca ich nie poznajemy.
A co z Nishimiyą i z resztą postaci, która gdzieś się tam nawinęła po drodze? Czuję w tym kierunku pewien niedosyt.
kliknij: ukryte Pisząc tak z pamięci, to Shouko, Ueno i Sahara po skończeniu szkoły wyjeżdżają do Tokio. Shouko chce tam praktykować w jakimś salonie fryzjerskim, Sahara zostaje modelką a Ueno jakoś jej tam pomaga. Mashiba zastanawia się, czy by nie zostać nauczycielem, więc razem z Kawai wybierają się na ten sam uniwersytet. Tomohiro idzie do szkoły filmowej, a siostra Shouko dalej zajmuje się fotografią. Ishida zdaję się też zamierza kontynuować naukę i pomagać dalej w salonie matki. Później spotykają się na jakieś ceremonii wejścia w wiek dorosły(chyba chodzi o to, że kończą 20 lat)trochę tam wspominają. Po zakończeniu ceremonii Ishida trzymając się z Souko za rękę wychodzą razem przez główne drzwi(czy też może gdzieś wchodzą) – co oznacza symbolicznie, że w końcu są parą. Tak się manga kończy.
Saarverok
4.02.2018 20:41
Dzięki, obadam jeszcze bardziej szczegółowo :) no niestety, nie mogli sobie darować i zostawili furtkę, aby widz sięgnął po pierwowzór.
Sama tematyka filmu… Oooo duże zaskoczenie.
Siadałem do oglądania niczego nie oczekując od tego anime.
Miazga. Wgniotło mnie psychicznie.
Dawno nie oglądałem tak dobrego filmu, który by mnie tak mocno zaabsorbował.
Najlepsze anime w tym roku. Bo co niby było lepsze?
Kimi no Nawa to przy tym przereklamowany pikuś
The Beatle
25.11.2017 10:51 Re: Najlepsze, poruszające, wstrząsające.
Najlepsze anime w tym roku. Bo co niby było lepsze?
A, to zależy, o którym konkretnie roku mowa. Bo film wyszedł w 2016, czyli nie do końca w „tym” roku.
1. „Koe no Katachi” jest jak zauważył The Beatle z 2016
2. „Kimi no Na wa” i „Koe no Katachi” to nie jedyne anime, które wyszły w 2016 roku, to nawet nie jedyne anime filmy, które wyszły w 2016 roku
3. Polecam zapoznać się np. z „Kono Sekai no Katasumi ni”
Znowuż anime na motywie potrzeby zmian bez kroku być coś zmienić bez czekania co ci los przyśnienie.
Nishimiya Shouko
kliknij: ukryte Zdecydowanie najsłabsza postać, choć to zrozumiałe przez jej charakter tłumiący emocje. Jednak i jedyna udana, gdyż najlepiej ją można zrozumieć. Mianowicie ma świadomość jakie obciążenie wywiera na rodzinie (siostra, babcia, matka) toteż stara się przynależeć do społeczeństwa choć go nie rozumie kosztem tego, że jest gnębiona. W końcu lepiej być dostrzeganym i dręczonym, gdyż to mniejszy ból niż samotność, nieprawdaż? I nic dziwnego, że w swoim oprawcy się zakochała. Jej sposób bycia wyciąga to co w nas najgorsze jest siłą niszczycielską, ale i z poczucia winny przyciągającą do niej. Gdy sobie uświadomiła jacy są ludzie naprawdę, i jej inność jest dla społeczeństwa jest problemem, to zrozumiałe czemu chciała popełnić samobójstwo. Choć to błędne myślenie, to nikt po próbie samobójczej jej tego nie uświadomił. Innym było wszystko jedno czy znowu nie spróbuje? Tylko Nishimiya wiedziała, że ma cel dla którego musi jeszcze żyć. Zrealizowała go, ale co po napisach końcowych? Nikt nie ma przyjemności się z nią przyjaźnić, a historia powinna zatoczyć koło… Nishimiya nic się nie zmieniła, a właściwie cofnęła przez zaprzestanie szukania przyjaźni.
Ishida Shouya
kliknij: ukryte O ile przekonująco jest pokazany powód gnębienia przez niego koleżanki oraz tego jak sam tego doświadczył, może i jego chęci samobójstwa, ale poważna wątpliwość. Czy poczucie winny i chęć odkupienia może być tak silne by tak długo był z Shouko? Toć ich czas razem obrazuje się jako wymuszony przez boga… autora pierwowzoru. Owszem, relację ludzkie są trudne do ukazania np. dlaczego dwoje ludzi się lubi, ale to mogą sobie odpuścić głupie szkolne komedie romantyczne, a nie tytuł dający jasny sygnał, że chcę być czymś więcej by nie płynął z głównym nurtem nudnej prostoty. Za czasów podstawówki przedstawiono jak słabe są więzi Ishidy z przyjaciółmi, a niczego nie zmieniając w liceum okazują się silne. Jedno można się domyślać, że to co przedwcześnie(?)
Nishimiya zniszczyła, to potem połączyła w coś znacznie silniejszego. Ten domysł polega na tym, że jak ona właściwie to zrobiła nie robiąc w sumie nic?
No właśnie, nie ma co się zastanawiać głębiej nad tym anime i postaciami, albowiem anime pogrąża się w coraz to bardziej. Twórcy ekranizacji wybrali bezpieczną drogę by winną za niedoskonałość obarczyć pierwowzór, choć mogliby ingerować w powstały świat. Natomiast skupili się melodramatyzmie i podkreślanie chwil doprowadzając do przejaskrawień często występujących w tym gatunku, co w ostatecznym rozrachunku psuje dobór, choćby dlatego, że pojawia się przewidywalność, a pozwolić do się domyśleć widzowi tego co będzie i jednocześnie mimo wszystko iść w kierunku zaskoczenia jest irracjonalne. A może i nie? Toć to ewidentnie produkcja która za nic ma to, że widz myśli i wszystkie chwyty z opery mydlanej dozwolone. Jednak robi to na tyle dobrze, że choć zabrzmi to jakbym sam sobie zaprzeczył, to mi Koe no Katachi bardzo się podoba ze względu, że dałem się ponieść doznaniom, choć wiedziałem, że mam na nie krytyczne spojrzenie :)
Nie będę rozpisywał tutaj analizy filmu, swoich mądrości i bla bla bla. Zostawiam to dla siebie. I tak rzadko coś napiszę. Ale nie spotkałem się jeszcze w anime z taką historią. Może za mało obejrzałem w swoim życiu.
1000/10
Liczyłam na coś nieziemsko wzruszającego i nietuzinkowego, a tutaj jednak zwykła historia nieśmiałej loli loszki i bedboja (który swoją drogą jako jedyny miał interesujący charakter, co rzadko się zdarza w animku, więc szanuję). Strasznie nie lubię oglądać takich ekranizacji o wielkich ofiarach, którymi zawsze są słodkie małe dziewczynki. Nudy niestety, fajerwerków nie ma, tyłka nie urywa. Jako tako można obejrzeć, ale nie dostrzegłam tutaj dojrzałego wzbudzania poruszenia serc, ot co zwykła litość, bo słodka dziewcyznka. 7/10
Mówisz, że film totalnie bez szału, a dajesz 7/10?
chou
19.07.2017 01:47 Re: Egh, rozczarowanie.
panie Maxronem nie wiem czemu sie pan dziwisz ocena tej pani – mysle ze 7/10 to akademicki naciagany dobry gdyz to 3.5/5 – zmoderowano wiec ten stopien jak 5 nie urwal
co do wypowiedzi pani miyumisaki to ja bym chlopaczka bed bojem nie nazwal bo kliknij: ukryte pozniej stal on sie ofiara losu i pomijajac nawet ze ten obraz byl dosc irytujacy to przede wszystkim malo realny psychologicznie (totalna zmiana charakteru)
tak czy siak na studiach na cztery czy tam 3.5 mowi sie dobry czy tez prawie dobry – a urwanie zmoderowano to ja uwazam sie tyczy arcydziel i najwiekszych klasykow, ktorym sie daje 10/10 (to byla puenta wypowiedzi), bo to okreslenie jest samo w sobie naladowane emocjami
pani/panie moslaten, po prostu z awanturnika zrobil sie koles, co sie bal wlasnego cienia i jak dla mnie to byla przesada, nawet jesli byl on podlamany i mial depresje
Jedna rzecz mnie nurtuje i mam przez nią w związku z tym problem w ogóle we wczucie się w problematykę filmu. Czy ktoś mógłby mi powiedzieć, czy faktycznie w japońskim systemie edukacji osoby głuchonieme są ot tak wrzucane do klas z normalnymi dziećmi? Bo ta sytuacja wyjściowa w filmie wydaje mi się absurdalna. Sama uczęszczałam przez 2 lata do podstawówki z oddziałami integracyjnymi. Owszem, było u nas dwóch niepełnosprawnych chłopców, reszta klasy nie miała takich problemów, ale przy tej dwójce zawsze czuwała dodatkowa wychowawczyni, która pomagała im nadążać za wszystkim tym co się dzieje.
Dlatego mam problem z uwierzeniem, że w Japonii wygląda to aż tak hardcorowo, a już przegięciem były sceny typu kliknij: ukryte wymagania śpiewu na lekcji muzyki czy czytania na głos literatury na zajęciach. Naprawdę, nie chce mi się wierzyć, że to tak funkcjonuje i dla mnie to jest naciągane już tak bardzo, że przez to niestrawne. Osoby niewidome też są tak traktowane?
Dlatego moje pytanie – czy ktoś wie, jaki jest system japoński pod tym względem? I nie chodzi mi o odpowiedzi w stylu „wydaje mi się, że to jest możliwe”, tylko chodzi mi o jakieś konkrety, nie gdybanie.
.
2.07.2017 23:35 Re: Pytanie
Nie pamiętam jak w filmie, ale w mandze kliknij: ukryte to była decyzja jej matki, by uczęszczała do normalnej klasy/szkoły. No ale, że w filmie niewiele czasu było jej poświęcone to wygląda to tak, niestety :/
Dziękuję za odpowiedź, to już co nieco rozjaśnia. Ale z kolei pojawia mi się w głowie inne pytanie – kliknij: ukryte co za szkoła przyjmuje niepełnosprawne dziecko ot tak, bo rodzic tego chce? ^^"
sprostowanie
15.07.2017 04:08 Re: Pytanie
w polszy jak masz uposledzone dziecko to tez jak sie uprzesz to bedzie chodzilo do normal klasy tylko ze rzadko kto wpada na takie pomysly a dyrektor wg prawa kraju o edukacji i wg statutu szkolnego nie moze sie sprzeciwic wiec nie wien co w tym dziwnego (znam takie przypadki naocznie) – zdajesz sie zyc w alternatywnej rzeczywistosci
Sam/a najpierw piszesz, że są to rzadkie przypadki, a potem twierdzisz, że skoro się z tym nie spotykam, to żyję w alternatywnej rzeczywistości. xD Ale przyznam, nie wiedziałam o tym, bo sądziłam, że dla dobra takich dzieci nie ma takiej opcji. Czyli dalej nie mam co współczuć bohaterce, której matka zgotowała ten los, a film wyraźnie próbuje przedstawiać, że system i szkoła są okrutne.
To co w takiej sytuacji dla takiego dziecka jest dobre czy niedobre to dużo bardziej skomplikowana sprawa i w ogromnej mierze zależy od samego dziecka. Czasem sam fakt przebywania z rówieśnikami jest niesamowicie ważny.
chou
20.07.2017 10:58 Re: Pytanie
bo to jest zalezne jak tu pan maxromem insynuuje od samego dziecka – nie kazde bedzie chcialo isc do szkoly specjalnej czy nawet klasy zintegrowanej – wiec co ten rodzic ma zrobic, na sile je tam wpychac? pani fontaine, mysle, ze w takim wypadku sama by pani te wole uszanowala.
Nie wiem, czy ta sugestia coś da, ale warto zajrzeć na blog albo fanpage „W Krainie Tajfunów” i tam zadać to pytanie. Prowadzi go młoda dziewczyna, reportażystka, dziennikarka, mieszkająca w Japonii i aktualnie pisząca o niej książkę. Często na profilu strony na fb porusza tematy współczesnych (ale nie tylko) japońskich problemów i niekiedy aż się włos jeży na głowie. Jeśli do niej napiszesz, podejrzewam, że Ci odpowie, bo prawdopodobnie ma wiedzę na ten temat.
Ja sama jeszcze tego filmu nie widziałam, więc się wstrzymuje od poszukiwań, aczkolwiek pytanie bardzo ciekawe. :)
kliknij: ukryte Ishida nie ciągnij tak za ten cewnik bo nie będziesz czym miał spłodzić różowowłosych bachorów! Zresztą ludzie nie mają włosów w takim kolorze. Poza tym wyjąca aparatura powinna zaalarmować jakąś pigułę czy lekarza. I jak zawsze musi być samobójstwo/próba samobójcza – wizytówka Japonii. Oprócz tego film spoko, wycięcie wątku kręcenia filmu wyszło fabule na dobre, wygląda to jakoś zgrabniej niż w mandze.
Oglądam ten film 15 minut i nie wierze, że nauczyciele w Japonii są tak głupi, tak tępi i tak na bakier z teorią i praktyką pracy z młodzieżą. O prostu to nie może być prawda, ani jeden z tych belfrów nigdy nie powinien prowadzić klasy w szkole podstawowej. Nigdy. To nie jest kwestia tego, czy umie uczyć, czy nie, tylko czy w ogóle ma kwalifikacje na pedagoga.
Dlatego prosty wniosek jest taki, że to raczej autor nie miał pojęcia, jak wygląda nauczanie. Ja wiem, ja rozumiem, że w Japonii system edukacji to jest parodia nawet w porównaniu do tego, co jest u nas, ale nigdy w życiu na swojej drodze nie spotkałem tak debilnych pedagogów (nadal odmawiam określania nauczycieli z tego anime tym mianem), którzy w ogóle nie rozumieją, jak pracuje się nie z młodzieżą, ale z dziećmi. Dyro wychodzi i pyta calą klasę zbiorowo, czy wszystko jest ok? To jakiś żart? To ma być to arcydzieło kinematografii? To się kupy nie trzyma.
Ja naprawdę nie chcę zaakceptować możliwości, że w Japonii wszyscy nauczyciele od A do Z to banda wyzutych z uczuć i zdrowego rozsądku absolwenciaków, co to ze średnią 3,2 po studiach poszli nauczać do szkoły. To już te wszystkie samotne wychowawczynie pijące po pracy wino z gwinta w ramach walki z wypaleniem zawodowym są bardziej wiarygodne.
To nie może być prawda.
Prawda?
Proszę przyznajcie mi rację bo ja tracę wiarę.
A jeśli nie, to co ten film miał pokazać?
A to dopiero 15minut, mam obejrzeć cały? Chyba zwariuję.
Ja nie wiem, czy ty gazet nie czytasz, albo wiadomości nie oglądasz, ale patologia jest wszędzie – również wśród nauczycieli, NAWET w Japonii. Szkoła w Koe no Katachi prawdopodobnie nigdy wcześniej nie miała w ten sposób niepełnosprawnego ucznia i po prostu nie była przygotowana na to, co to przyniesie. A przecież nie odrzuciliby ją tylko dlatego, że jest głucha (jeszcze matka by nagłośniła sprawę i by było po ptakach dla nich)...
Możliwe, że ta szkoła nigdy nie miała dobrych opinii, kto wie? W ogóle po co się rozczulać nad czymś takim? Szkoła była beznadziejna i nie ogarnęła dobrze sytuacji, koniec kropka.
Rozumiem zbulwersowanie, ale nie rozumiem przekierowania go na ten film. To jest jedna z przyczyn całego konfliktu przedstawionego w anime – gdyby nauczyciele byli tam rozsądni, do wielu późniejszych zdarzeń by nie doszło – i nie można się jej czepiać bezpośrednio. Napomknę, że w innych seriach zabijają dla zabawy i gwałcą, ale dopóki stanowi to zarzewie konfliktu, nie pojawia się znienacka i spotyka z konsekwencjami, nikt specjalnie nie narzeka, mimo że są to działania zdecydowanie bardziej wątpliwe moralnie niż zaniedbania pedagogiczne. Fakt faktem, że ostatecznie kliknij: ukryte nie jest to tutaj nijak skomentowane i nauczyciele nie ponoszą konsekwencji takich działań – pod taki kątem faktycznie można coś zarzucić i o podobnych sprawach pisałem niżej w komentarzu. No chyba, że Twój zarzut dotyczył braku realizmu – jednakże w takim razie tak gładko przechodzisz od „tak być nie powinno” do „tak być nie mogło”, że kompletnie mnie to nie przekonuje.
Tak jest przeciez nie tylko w Japonii, z moich doswiadczen to w wiekszosci szkol tak jest, nauczyciele ignoruja problemy, zeby sobie nie robic problemow, zeby szkole nie robic problemow, chociazby pobicie nastolatki w Gdansku jest dobrym przykladem, gdzie dyrektor i nauczyciele ignorowali niemile rzeczy jakie sie dzieje z ucznami (i hej, takich zachowan w roznych szkolach pewnie jest pelno, po prostu sie je ignoruje i nie naglasnia) :x
Imo dobry nauczyciel, ktory przejmuje sie losem uczniow to rzadkosc, a to co pokazali w tym filmie nie jest niczym dziwnym.
[link] Jak ktoś zna angielski warto przeczytać artykuł pod linkiem (mam nadziej że link zadziała), można sobie wyrobić ogólną opinię jaki jest stan edukacji w Japonii. Nie jest to zbyt szczegółowe ale pogląd jakiś daje. 2015 rok publikacji więc całkiem świeży jak na śmietnik w internecie.
Generalnie artykuł dotyczy wysokiego odsetka uczniów unikających chodzenia do szkoły i z czego to wynika, wnioski są generalne dla całej edukacji do poziomu „gimnazjalnego”.
Nie jest różowo ale też to nie katastrofa, wszystko zależy od tego do jakiej szkoły się uczęszcza. Zatem taka szkoła jak w „Koe no Katachi” może funkcjonować.
Pozwól, że wyjaśnię. Co prawda trochę po czasie ale może być tak, że nadal zadajesz sobie to pytanie.
W miastach, czy nawet większych wsiach szkoły, do których uczęszcza sporo dzieci mają też większą kadrę, przez co nałożona jest większa odgórna kontrola – nauczyciele muszą utrzymywać pewien nienaruszalny poziom moralności nawet, jeśli „nie mają na to ochoty”(u takich ludzi często zauważysz wieczny grymas niezadowolenia, ciągłe zmęczenie i poirytowanie – nie są to ludzie, którzy powinni uczyć ale niestety są na stanowiskach jakich są i tego już nikt nie kontroluje lub po prostu nie ma ochoty kontrolować – bo wiedzę i umiejętności ma ale niestety chęci do nauczania u takich osób nikt sprawdzać nie będzie). Oczywiście i takim ludziom czasami puszczają nerwy lub okazjonalnie wykazują się ignorancją ale coś takiego jak widać na filmie przeciętną osobę wychowaną na „normalnej”(w pojęciu społecznym) edukacji sceny mogą zaszokować.
W małych miejscowościach nauczyciele często pochodzą z tego samego miejsca, rzadko są dojeżdżający i „wszyscy się znają” – dyrektorowie szkół również są z tej samej śmietanki, więc dają spory luz swoim podwładnym. Prowadzi to często do sytuacji skrajnych, które dla zarówno dla uczniów jak i nauczycieli są „na porządku dziennym” – tak po prostu było zawsze i nikt nie miał ochoty tego zmieniać, bo tak jest wszystkim wygodnie(czyt. najczęściej nauczycielom i rodzicom, dzieci mają tylko odklepać swoje i sprawiać możliwie najmniej problemów). Pedagodzy często są tylko umownie(bo tak każe prawo) i najlepiej, jeśli siedzą cicho – uczniowie boją się do nich zwracać z pomocą, bo „ktoś się dowie” i faktycznie tak często bywało, bo nauczyciele się z tym nie ukrywali, a dzieci kompletnie traciły zaufanie do dorosłych. Z czasem każdy faktycznie próbuje po swojemu odklepać te 10 lat, a potem iść do wybranej szkoły.
Nauczyciele w takich małych miejscowościach nie są przygotowani na współpracę z dziećmi niepełnosprawnymi, dysleksje są sprowadzane do poziomu „głupoty” i rzadko kiedy rodzice faktycznie wnikają dlaczego dziecko ma ciągle z tym samym problem, wolą po prostu myśleć, że „nieuk” i tyle.
Od czasu do czasu do takich małych szkół przybywają nauczyciele z dużych miast, którzy to są świeżo po studiach i pałają chęcią nauki dzieci ale bardzo szybko się wypalają przez wsiąknięcie w nieprzyjemne realia.
Takie sytuacje pojawiają się we wszystkich krajach i Polska, czy Japonia nie są wyjątkami(mówię o krajach pierwszego świata). Prawda jest taka, że spora część tych nauczycieli na dzień dzisiejszy nie miała by uprawnień lub nawet siedziałoby w więzieniu ale o sytuacjach skrajnych, czy nieprzyjemnych nikt nie chce wspominać – bo ponownie, w tych realiach jest to swojego rodzaju „norma”. Świat jest troszeczkę bardziej bezwzględny i brutalny, niż mogłoby się wydawać – a już w ogóle dla osób dotkniętych niepełnosprawnością.
Więc tak to mniej więcej wygląda. Jest to faktycznie w pewien sposób bulwersujące ale nie oznacza, że coś takiego nie ma miejsca. Zdarza się to o wiele częściej, niż mogłoby się wydawać i uwierz – twórca pokazując to w ten sposób prawdopodobnie dowiedział się z pierwszej ręki lub doświadczył osobiście(niekoniecznie bezpośrednio) i jest to jak najbardziej „realistyczne” – jest to realizm, którego wielu nie chce przyjąć do wiadomości ale cóż… walnę tutaj oklepanym tekstem – „takie jest życie”.
Początek może być dla wielu ciężki do przebrnięcia ale naprawdę warto zobaczyć całość – jest to naprawdę piękny film o akceptacji i tego w jaki sposób oddziałują na swoje otoczenie osoby niepełnosprawne. Również koniec filmu jest bardzo emocjonalny i satysfakcjonujący, zwłaszcza dla osób, którym łatwiej było wczuć się w sytuację Ishidy.
Wumulec
19.07.2017 19:01
Filmu jeszcze nie widziałam, ale a propos niewydolności pedagogów nawet nie w dalekiej Japonii, a tu u nas: w mojej podstawówce to ja byłam kozłem ofiarnym. Na godzinie wychowawczej nauczycielki zorganizowały nade mną sąd. Zadały całej klasie pytanie: czemu nie lubicie Wumulca?Dowiedziałam się wtedy m.in. że jestem denerwująca bo ciągle płaczę, mam głupią fryzurę, za dużo czytam tych głupich książek i powinnam zniknąć. Po takim doświadczeniu żadna szkolna poruta przedstawiona w filmie nie wydaje mi się zbyt niewiarygodna.
Przypominam sobie kilka podobnych sytuacji w naszej szkole. Nie mam pojęcia co siedziało w zakutych łbach nauczycieli, srsly – to jest chyba najbardziej debilne(za przeproszeniem) z rozwiązań; bardziej wyalienować dziecka się chyba nie da. Na szczęście na dzień dzisiejszy podniósł się poziom moralny w mojej starej szkole i stara kadra zaczyna wyparowywać.
Współczuję. Wiem, że „współczucia obcej osoby” na niewiele się zdadzą ale mam nadzieję, że udało ci się wyjść z tej nieprzyjemnej sytuacji.
mysle, ze nauczyciele podchodza do tego, jakby to ich nie dotyczylo, panie nikodem i generalnie nie wiem, czy ten atak na nich jest sensowny – no bo co maja zrobic, policja grozic? machac palcem? dzieciaki zawsze robia „bulling” i to nie tylko w japonii, ale we wszystkich krajach tego swiata. po prostu musza znalezc ofiare i sie nad nia pastwic, ile sie da.
chou
19.07.2017 22:24 wniosek
panie nikodem, zamiast szukac winy w nauczycielach, niech pan poszuka jej w uczniach i potraktuje szkole jako swoista dzungle przetrwania – widzialem pewien filmik z ukrytej kamery, gdzie bullied japonczyk postanawia sie przeciwstawic rowiesnikom i wymierza jednemu z nich kopa na lekcji za to, ze oponent pacnal go z calej sily po glowie – reasumujac, najlepsza obrona jest atak i uzywanie odwagi uczy charakteru, nie tylko powoduje rany, itp.
Napisałem, że nie widzisz szerszej perspektywy problemu. Nie pisałem tego bez powodu, bo po obu Twoich wcześniejszych komentarzach jestem po prostu tego pewien. Nie rozumiesz albo kontekstu albo problemu ogółem.
1. Czy miałeś kiedykolwiek styczność ze środowiskiem osób niepełnosprawnych?
2. Czy miałeś styczność z sytuacjami, o których było pisane w poprzednich komentarzach?
3. Czy oglądałeś w ogóle film?
Tutaj wystarczy, że odpowiedź na pierwsze pytanie jest twierdząca i jeśli faktycznie potrafisz wyciągać wnioski to zrozumiesz, że dziecko, zwłaszcza niepełnosprawne nie jest w stanie sobie poradzić z prześmiewaniem wśród rówieśników, czy głupotą i brakiem pomyślunku dorosłych.
Przepraszam ale jeśli nauczyciel wyciąga na sąd dziecko przed klasą to nie potrafię nazwać tego inaczej, niż głupotą. Naprawdę doszczętną, surową postacią głupoty. To nie jest przemyślane działanie tylko pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy człowiekowi, który próbuje rozwiązać niebłahy problem na własną rękę – co więcej takie działanie to ewidentny dowód na to, że problem go/ją przerasta.
Co nauczyciel ma zrobić w podobnych sytuacjach? Przede wszystkim przedyskutować sytuację najpierw z dyrektorem, a potem z radą pedagogiczną, potem przemyśleć w jaki sposób stworzyć bardziej przyjazne warunki dla dziecka. Jeśli konieczna będzie nawet zmiana klasy, w rzadkich przypadkach szkoły – to niech tak będzie. Dziecko musi chodzić do szkoły ale nigdzie w prawie nie ma zapisu, że musi znosić nieprzyjemności związane ze swoim „niestandardowym” charakterem lub niepełnosprawnością. Oczywiście to nie jest takie proste ale jest to część solucji, na której bym się oparł wnioskując od czego powinni zacząć ludzie, którzy faktycznie BYLI przygotowani do pracy z większą ilością osób.
PS. Nie musisz mi mówić na Pan zwłaszcza, że to tylko mój nick, a nie prawdziwe imię.
chou
20.07.2017 15:12 Re: wniosek
panie nikodem, sprawa sie komplikuje z niepelnosprawnymi, ale pan nie podaje zadnych rozwiazan problemu, tylko narzeka jak statystyczny polak. czy wg. pana wejscie dyrektora do sali i ofukniecie dokuczajacych cos zmieni? czy rozwiazaniem jest przeniesienie dziecka? owszem, jest, ale to i tak jest przegrana ze strony nauczyciela w pana oczach. powinien pan nie tyle hejtowac tych biednych nauczycieli z polszy, tylko wysylanie niepelnosprawnych dzieci do zwyklych klas z dziecmi zdrowymi, poniewaz nauczyciel moze w praktyce jedynie przygladac sie temu przykremu widokowi.
ale pan nie podaje zadnych rozwiazan problemu, tylko narzeka jak statystyczny polak
Napisałem przecież w poprzednim komentarzu jedną z możliwych solucji – czyli przedyskutowanie sytuacji z dyrektorem szkoły i radą pedagogiczną i znalezienie odpowiedniego rozwiązania; każdy przypadek jest inny i nie ma złotego środka.
czy wg. pana wejscie dyrektora do sali i ofukniecie dokuczajacych cos zmieni?
Napisałem również wcześniej wyraźnie, że rozwiązania tego typu są najgłupsze z możliwych.
Dyrektor nie musi się angażować bezpośrednio w przypadek – on musi być świadomy sytuacji i przeanalizować możliwe rozwiązania. Jeśli automatycznie pójdzie i po prostu zjedzie dzieciaki, które dokuczały to nie jestem w stanie uznać takiej osoby za kompetentną. To są dzieci i dobrze wie, że nie przestaną tylko dlatego, że ktoś o to prosi.
powinien pan nie tyle hejtowac tych biednych nauczycieli z polszy
„Hejtuje” tylko tych niekompetentnych i mało inteligentnych – mało tego – nienawidzę. Ludzie tego typu naprawdę potrafią spartaczyć dzieciństwo uczniom. Znam sporo nauczycieli, do których do dzisiaj, już dobre kilka lat po skończeniu szkoły nadal czuję respekt i szanuję – są również przypadki, do których można podejść „klasycznie”, że się tak wyrażę ale to też musi być zrobione z głową i przez osobę która wie, co robi.
tylko wysylanie niepelnosprawnych dzieci do zwyklych klas z dziecmi zdrowymi, poniewaz nauczyciel moze w praktyce jedynie przygladac sie temu przykremu widokowi.
Nie ma nic gorszego, niż bierność wśród nauczycieli. To oni właśnie powinni zapewnić spokojną naukę.
_____________________
Podsumowując tak jak mówiłem – ta dyskusja nie ma większego sensu.
chou
20.07.2017 19:54 Re: wniosek
dlaczego oni wg. pana powinni cokolwiek zapewniac, skoro nie maja obowiazku prawnego miec przeszkolenia pedagogicznego? poza tym caly czas pan mowisz o analizowaniu przez dyrektora i dla mnie to dalej woda na mlyn, ale drazyl juz nie bede. dla mnie zawsze sie liczylo to, jak nauczyciel uczy, a nie przekreslanie go przez podejscie do dzieci. pedagogika to tylko mala czesc tego, co zawiera w sobie szkola i nie mozna szkoly traktowac jako swiete obserwatorium wychowania zyciowego, to jest rola rodzicow – oni powinni nakreslic dzieciakom, by nie dreczyc slabszych, a nauczyciele powinni rodzicom uswiadamiac, co ci od bullingu wyprawiaja. pana rozwiazania ograniczaja sie do zmiany szkoly i tym podobnych kuriozalnych pomyslow, ale niech pan lepiej pomysli o zrodle problemu. o wychowaniu, ktore pan usiluje laczyc ze szkola, a to WYCHOWANIE i SZKOLA stoja od siebie daleko – nauczyciele, ktorych pan nienawidzi, twierdza tak samo i dlatego sie tak zachowywali – prosze ich zrozumiec.
„Pedagogika to tylko mała część, co zawiera w sobie szkoła…” ty tak serio? Podejście nauczyciela do dzieci jest ogromnie ważne i w momencie, kiedy jego podejście ma negatywny wpływ na dzieci, nie ważne jak bardzo byłby dobry merytorycznie, nie byłby ktoś taki dobrym nauczycielem.
Dyrektor jest odpowiedzialny za wszystkie dzieci w swojej placówce i jak najbardziej musi zajmować się kwestiami znęcania się, a rozwiązuje się to na różne sposoby. Jeżeli wychowawcy nie uda się rozwiązać takiego problemu, do akcji wchodzi dyrektor i psycholog szkolny. W wyjątkowo poważnych sytuacjach zwołuje się radę, która zadecyduje co zrobić z uczniami gnębiącymi innych.
Niestety, w Polsce jest małe pole do popisu. Obniżanie oceny z zachowania jest jakąś formą kary, ale coś takiego rodzic może zgłosić do kuratorium, które stanie po stronie ucznia i zacznie się ogrom papierkowej roboty. Wydalić ucznia ze szkoły jest niesamowicie trudne, a z publicznej już w ogóle.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie na wzór amerykański tzw. detention (kozy) czyli taki uczeń musiałby zostać w szkole po lekcjach. Później liczba godzin, jką taki uczeń „nazbierał” byłaby podawana na świadectwie i liczyła się do oceny z zachowania.
chou
20.07.2017 21:39 Re: wniosek
no i tu juz padl jakis konkret – detention
zauwazylem, ze podajesz, iz sporo zachodu jest z uwalaniem ucznia, ktory gnebi – no ale cos trzeba z tym robic i ktos musi, a nie, ze taki pan nikodem ponarzeka, a jak jego dziecko bedzie gnebione, to machnie reka i nic wiecej
panie maxronem, chcialbym jeszcze zwrocic uwage, ze dzieci niechetnie mowia wychowawcy o takich zdarzeniach – badzmy szczerzy – stad bierze sie duzy odsetek ucieczek z lekcji, gdyz uczniowie tlumia w sobie lek. mysle, ze przy skondensowanym zjawisku bullingu potrzeba ogolnokrajowej reakcji, ruchu, aprobaty, zeby o tym po prostu mowic. zauwazylem, ze obarczacie nauczycieli, ale powiedzmy sobie otwarcie – spoleczenstwo jest takie, ze czesto ma gdzies wychowanie dziecka i dla mnie, jesli chcesz byc rodzicem i myslisz „nauczyciel mu wszystko wytlumaczy, nakieruje”, to co to ma byc? panie maxronem, jesli pana dziecko bedzie gnebic inne dzieci, to czy bedzie pan dalej obrzucal blotem nauczyciela czy raczej mial pretensje do siebie? prosze sobie w glebi duszy zadac takie pytanie
Proponuję cokolwiek wiedzieć w temacie, zanim zacznie się w nim dyskusję. Praktycznie wszystkie postawione przez Ciebie tezy są o 180 stopni przeciwne do tego, co należy robić.
O ile nie są to (całkiem skuteczne jak widać) próby trollowania, co do czego osobiście mam nadzieję.
chou
20.07.2017 23:49 Re: wniosek
pokaz mi te argumenty, bo jak na razie dostrzeglem tylko wzmianke o przeszkoleniu pedagogicznym.
moja teza jest taka, ze to rodzice sa od wychowania, nie szkola. zwalanie winy na nauczycieli nie ma w tym przypadku wiec sensu, bo to tak, jakby nauczycieli winic za cala patologie w polszy.
No więc właśnie posty jak te pokazują, że nie masz pojęcia jak to działa…
chou
20.07.2017 20:01 Re: wniosek
wie pan, ja widze np. rozwiazania takie, ze jesli gadka na zebraniu do rodzicow dzieci uprawiajacych bulling nic nie da, to mozna np. powstawiac oceny za zachowanie negatywne czy tam punkty (w zaleznosci od systemu szkoly), ale generalnie chodzi mi to, ze pan chce przerzucac cala odpowiedzialnosc wychowania dziecka na nauczyciela i tu jest pies pogrzebany
chou
21.07.2017 00:17 Podsumowanie calej dysputy
ok, mysle, ze czas zrobic podsumowanie i zakonczyc dywagacje.
najtrafniejsze rozwiazanie podal pan maxronem. rozwiazanie polega na zastosowaniu „kozy” dla uczniow. taki system stosuje sie w stanach. pan nikodem usilowal powiedziec, ze poza „koza” istnieja inne rozwiazania, ale sie mylil albo proponowal kuriozalne wyjscie w postaci zmiany szkoly poszkodowanego. ja niewiele wnioslem do dyskusji i nie znalazlem solucji twierdzac, ze nauczyciele i tak nic nie moga zrobic. wszystko mysle zostalo wyjasnione, doszlismy do konkluzji. jesli ktos uwaza, ze przedstawiona hipoteza jest teza, ze ma wady, zapraszam do wyrazenia swoich obiekcji. niewazne, ze w polszy czy japonii taki system karania nie funkcjonuje; wazne, ze jest on lekarstwem.
dziekuje za dyskusje, panowie.
Po pierwsze, nauczyciele mogą zrobić wiele, wymaga to jednak umiejętności, wiedzy i odpowiedniego, szybkiego reagowania.
Po drugie, twierdzenie że nauczyciele nie mają wpływu na wychowanie ucznia jest jednym z największych absurdów, jakie słyszałem od dawna. Szczerze proponuję doedukować się w tej sprawie, dostępnej literatury jest multum.
Po trzecie, sugerowanie że tak zwany „detention” jest systemem działającym i skutecznym do zwalczania prześladowań w szkole, bo „używają go Stany” jest zaskakująco interesujące w momencie gdy Stany mają niezwykle silny problem prześladowań, sięgający do co trzeciego ucznia. Ogólna skuteczność „detention” jako kary jest też od dawna dyskutowana.
Niestety, koza w Stanach jest inna w każdej szkole i w zdecydowanej większości polega po prostu na siedzeniu w jednej sali z kilkoma innymi dzieciakami i niczym więcej. Oczywiście żeby wprowadzić to w Polsce potrzeba by potężnego planu działania, w którym zawierałoby się kto ma siedzieć z delikwentami, co te dzieci miałyby przez tą godzinę robić, etc., etc.
Myślałem o tym, żeby takie dzieci np. pomagały w sprzątaniu szkoły. Oczywiście większość z nich by się buntowało… No I nie rozwiązałoby to problemu w Japonii, bo tam, jak wiemy z tysiąca szkolnych anime, dyżur uczniowski działa prężnie.
Jak wiadomo – teoria jedno, praktyka drugie. Uważam, że jest to do zrobienia, ale wymagałoby wielkiego nakładu pracy i współpracy między dyrektorem, nauczycielami i rodzicami, co znając realia pewnie by się nie udało.
W sumie, bardzo dużym problemem w przypadkach karania dzieci za złe zachowanie są właśnie ich rodzice. Często w ogóle bezkrytycznie patrzą na zachowanie swoich dzieci i „walczą” z wychowawcami i dyrektorami, którzy jakąkolwiek karę próbują zastosować. Do tego dochodzi jeszcze to, że można bardzo łatwo w całość wplątać kuratorium i momentalnie szkoła staje po przegranej stronie. Ot, uroki szkolnictwa. Jakby udało się osiągnąć pełną współpracę między szkołą, rodzicami i pedagogiem, w większości przypadków pewnie kilka spotkań i rozmów z dzieciakiem by wystarczyło. Jakby…
Przede wszystkim jest to ugryzienie cholernie trudnej tematyki i bądź, nie bądź dość realnego podejścia.
Zaczyna się od podstawówki – czyli miejscu, gdzie dzieci są najbardziej bezwzględne jeśli chodzi o każde „odejście od normy” – oglądając można by pomyśleć, że ktoś zdecydowanie przesadza w sensie wyobrazowania względem zachowań dzieci ale prawda jest taka, że najmłodsi tej granicy nie znają i przygnębiające robi się bardzo szybko przykre.
Integracja jest problematyczna, nauczyciele nie zawsze chcą sobie z nią radzić, a i często nawet nie wiedzą jak. Propozycje integracyjne opierają się na pomysłach nie do przyjęcia dla dzieci(w tym przypadku była to kliknij: ukryte propozycja nauki języka migowego, która opierała się wyłącznie na luźnym pomyśle i zapewne jak widać intencje były dobre, to jednak nikt z nauczycieli nie pomyślał w czym naprawdę jest problem). Same dzieci dotknięte chorobą mają poważne problemy w zdobywaniu znajomości i pomimo starań są odrzucane, nadal nie wiedząc dlaczego. Rodzice mają również nadzwyczaj trudno i zwyczajnie sobie nie radzą, widać to po schorowanej twarzy matki, u której uśmiech nie zagościł na twarzy prawdopodobnie od kilku lat. Prawda jest taka, że „choroba” zawsze dotyka całej rodziny, a nie tylko jednej osoby.
Następnie mamy tutaj postać Sho – na początku trochę się obawiałem, że autorzy będą tutaj koloryzowali ze skutkami tego, czego winien był względem dziewczynki ale i tutaj się nie zawiodłem. Chłopak utwierdzony w przekonaniu, że kliknij: ukryte odbywa swoją karę za grzechy i nie zasługuje, aby żyć – dokładnie tak to wygląda w okresie dojrzewania i dziecko z czasem również będzie się na siłę doszukiwać wszystkiego, czego było winne budując w sobie powoli depresję i tracąc chęć do życia. Zaczyna chodzić ze spuszczoną głową, żeby nie tworzyć w sobie myśli osądu otoczenia, a i nawet to nie zawsze pomaga. Oczywiście dalsza część to już powolna metamorfoza bohatera, której nie da się opisać bez zdradzania szczegółów fabuły, nie mniej naprawdę podobało mi się przedstawienie bohatera pierwszoplanowego.
Shouko zawsze trzymająca się z boku i nie wchodząca nikomu w drogę, z uśmiechem na twarzy i próbująca przejść przez życie nikomu nie sprawiając problemu nie ma łatwo i tym bardziej nikt jej nie ułatwiał. Z czasem również kliknij: ukryte wpada w stan depresyjny i zastanawia się, czy to ona nie jest problemem od samego początku – oglądając film człowieka łapią emocje i łzy się same cisną po policzkach ale w realnym życiu często jest faktycznie tak, że nikogo to nie obchodzi, tym bardziej osobę bezstronną.
Od maksymalnej oceny powstrzymuje mnie kilka kwestii, również wspomnianych wcześniej – takich jak brak konkluzji wątków pobocznych, czy tego w jaki sposób są tutaj postrzegane niektóre postaci drugoplanowe.
Jest to na pewno materiał warty obejrzenia dla osób, które nigdy nie miały styczności z podobnymi sytuacjami – im ciężko będzie się utożsamić być może z jakimkolwiek z bohaterów(może to i dobrze) ale te dwie godziny spróbują im wyjaśnić dlaczego nad niektórymi rzeczami powinni się czasami bardziej zastanowić. Film nie wyjaśni w jaki sposób powinni się obchodzić z osobami dotkniętymi niepełnosprawnością ale na pewno wytłumaczy jakie są konsekwencje(tak naprawdę dla wszystkich) nieprzemyślanego zachowania.
Ode mnie mocne 9/10 i zdecydowanie jest to(moja) czołówka w japońskiej animacji oraz osobisty faworyt, o którym na pewno nie zapomnę. Również zachęcam wszystkich do obejrzenia, bo oprócz ciekawej historii, względnie realnego podejścia do tematu i graficznej uczty jest to po prostu naprawdę dobry film.
GLASS
23.05.2017 20:03 Z perspektywy czytelnika mangi
Jako osoba, która czytała mangę, wiedziałam, że robiąc film będą musieli co nieco pozmieniać. I tak też się stało – Kyoani totalnie zrezygnowało m.in. z wątku kliknij: ukryte kręcenia filmu, co mi nie przeszkadzało, bo tak naprawdę jest on tylko pretekstem, by bohaterowie mieli coś ze sobą wspólnego. Twórcy skupili się przede wszystkim na wątku Shouyi i Shouko – ich podróży emocjonalnej i zmaganiu się z, było nie było, depresją. Szczególnie Shouya był świetnie wykreowany, naprawdę mi się podobał (chyba bardziej, niż w mandze). Nie wiem, może inni fani mangi będą nieco zawiedzeni, ale ja ogólnie jestem zachwycona filmem – przepiękny i poruszający, tak samo, jak oryginał (tylko po prostu inaczej opowiedziany).
Jedyne, nad czym ubolewam, to niemalże kompletne usunięcie roli matki Shouko – w mandze jest o wiele bardziej wyeksponowana, a retrospekcja z jej udziałem pięknie wyjaśnia, dlaczego jest, jaka jest. W ogóle żałuję, że wszystkie wątki, kiedy kliknij: ukryte Shouya leży w śpiączce zostały pominięte, ponieważ w tym czasie lepiej poznajemy wszystkich bohaterów (zwłaszcza Kawai i Ueno). Przez to praktycznie rola (i głębia) każdej postaci drugoplanowej jest sprowadzona do parteru.
Film mi się podobał – płakałam przy nim równie intensywnie, jak wtedy, kiedy czytałam mangę. Bardzo polecam, mangę również, jeśli po seansie czuje się niedosyt (wyszedł w Polsce pierwszy tom, więc można nawet na legalu :))!
To bardzo dobry film. Na poczet jego głównych zalet zaliczyłbym przede wszystkim fakt, że skupia się na tematyce niepełnosprawności w społeczeństwie nie od strony upośledzonego, ale jednej z osób, które się nad nim znęcają. W innym razie prawdopodobnie mielibyśmy do czynienia z przykrym chwytem, w którym nicią sympatii pomiędzy widzem a postacią niepełnosprawną jest wyłącznie to, że okazuje się ona uroczą dziewczynką. Taki problem wciąż jest tu obecny, bo postać Shouko na powyższym sformułowaniu praktycznie zaczyna się i kończy, ale ze względu na położenie nacisku gdzie indziej nie odbija się to na sensowności anime. Właśnie to nietypowe ujęcie, razem z wyjątkową odwagą i dosadnością, sprawia, że obraz daje się dobrze zapamiętać. Wbrew wszelkim pozorom to nie jest film o niepełnosprawności jako takiej.
Chociaż wspomniane wyżej kwestie dają filmowi wielką siłę, dzięki której mógłby trafić do ścisłej czołówki anime kinowych, kilka uchybień podcina mu skrzydła. Największe z nich to próba uczynienia filmu „zwyczajnym”. Objawia się to w pewnych uproszczeniach, które przybierają formę zarówno skrótów fabularnych w stylu tego w szpitalu, o którym pisała Easnadh, jak i sprowadzenia całości de facto do kolejnego „anime o przyjaźni”. Taka formuła mogłaby się sprawdzić, wszak da się zrobić filmy proste i świetne, ale przy takim podejściu pojawia się dysonans z drugiej strony – anime jest zbyt obrazowe, podczas gdy powinno być fabularne. Chodzi o to, że brakuje konkluzji wątków – choćby i romantycznego – ale również o to, że kilka postaci przedstawionych jako złe nie ponosi konsekwencji swoich działań (przede wszystkim Kawai). Można by argumentować „tak to jest w życiu”, ale wówczas wymagałbym braku uproszczeń, o których pisałem wcześniej. Z której strony by nie spojrzeć, dość daleko do ideału. A niezależnie od tego pojawia się kwestia niedopowiedzeń i braku motywacji dla pewnych elementów filmu – najbardziej rzucającym się w oczy jest chyba umieszczenie w nim postaci Satoshiego, który znikąd się wziął i jego obecność niczemu nie służy. Jak się dowiedziałem, jest to kwestia nieumiejętnego skompresowania materiału mangowego.
Jeśli chodzi jeszcze o plusy, wskazałbym wiarygodnie i w sposób pełny wykreowanego głównego bohatera. Nie czuję do niego specjalnej sympatii, ale przedstawiono go w sposób wystarczający, żebym zrozumiał jego postępowanie. Jak to z KyoAni bywa, wizualnie anime jest bardzo ładne. Chciałbym napisać coś więcej, ale zostałem już przyzwyczajony do tego, że na produkcje tego studia patrzy mi się wyśmienicie, więc odczucia generalnie giną mi w rutynie. Na całe szczęście wyjątkowo przyjemnej. Samotny zarzut kieruję w stronę openingu, który nie sprostał wymogom niesionym przez użycie My Generation jako utworu. Wierzyłem, że dadzą radę, ale w takim wydaniu to za wysokie progi. Resztę udźwiękowienia wspominam raczej dobrze, no i również chcę pochwalić to, o czym wspominano niżej, czyli grę seiyuu Shouko. Brzmiała bardzo przekonująco jako osoba głuchoniema.
Uważam, że warto zapoznać się z filmem, zaliczam go do ulubionych, ale nie jestem w stosunku do niego bezkrytyczny.
Świetny film. Właściwie najbardziej za serce chwyciła mnie pierwsza cześć filmu kiedy tak biedna sierotka Shoko tak bardzo pragnęłą się zintegrować. Dzieci są straszne dlatego ich nie cierpię :P Tak czy siak film porusza wiele mocnych tematów, począwszy od wykluczenia, braku akceptacji siebie a na wpływie cierpień takiej osoby na jej najbliższych.
Trochę nie rozumiem postawy głównego bohatera kiedy już był starszy, może dlatego że jestem inną osobą. Fakt, dla mnie akurat liceum było 'ciężkim etapem' i wiem co to znaczy należeć do 'gorszej grupy' z racji braku 'przebojowości', ale z perspektywy czasu wszystko to wydaje się takie durne. Ech żeby tak człowiek wiedzę z dorosłego życia miał za młodu. A z ludźmi trzeba po prostu 'żyć' obojętnie czy mówimy o wielkich przyjaźniach czy zwykłej 'socjalizacji'.
Ciekawostka, manga która jest pierwowzorem miała trochę inny motyw wokół którego działa się akcja, zaciekawionych odysłam to streszczeń fabuły.
Bardzo dobra historia sama w sobie. I prześlicznie zrealizowana, sasuga KyoAni. Oglądało mi się bardzo dobrze, film zdecydowanie wart obejrzenia. Zwłaszcza podobał mi się sposób przedstawienia, jak działa klasa – dzieciaki potrafią być tak niesamowicie okrutne, często nie zdając sobie sprawy, jak bardzo może to wpłynąć na drugą osobę. Do części z nich świadomość tego dociera z wiekiem, do części nie, a do części dociera, tylko nie potrafią lub nie chcą tego zmienić (co też zostało pokazane). Do 3/4 długości filmu nie miałam właściwie prawie żadnych „ale”. Tylko potem…
Jak dla mnie pod koniec wrzucono trochę za dużo dramy. Zwłaszcza ten moment, kiedy kliknij: ukryte Ishida w szpitalu zrywa z siebie całe to ustrojstwo, po czym niezauważony przez nikogo drałuje ile sił w płucach nad rzekę. Serio, u żadnej z pielęgniarek nie odezwał się alarm? Drzwi wyjściowe też nie miały żadnego czujnika i były zamknięte tylko na zasuwkę? I w ogóle nikt chłopaka nie zauważył? No i doprawdy nie wiem, czy po czymś takim Ishida miałby w ogóle siłę dojść gdziekolwiek dalej niż kibelek na korytarzu.
Świetnie sprawdziła się seiyuu głównej bohaterki, rola osoby niesłyszącej, która próbuje mówić, musiała wymagać sporo przygotowania. Przy fragmencie z „księżycem” wybuchnęłam śmiechem, chociaż może nie powinnam, ale to było takie… <facepalm>
Przez cały seans gnębiła mnie straszliwie postać nauczyciela. Jego rola była bardzo epizodyczna, ale zastanawiam się, ile osób dłużej zastanowiło się nad tym, jakim był on dupkiem, słabym mięczakiem bez kręgosłupa i jak wielką część winy on ponosił. To była w zasadzie jedyna postać w całym filmie, na którą byłam zwyczajnie sła, której postępowanie naprawdę mnie odrzucało i dla której nie potrafiłam znaleźć usprawiedliwienia.
Strawberry
23.05.2017 21:58 Polecam
Piękny film. Przynaję rację co do kliknij: ukryte ucieczki ze szpitala. Film mógłby być o 30 minut dluższy. Postać nauczyciela może i była dupkiem, ale za to ukazana w taki sposób jak wiele nauczycielow w Japonii.
Ale mi nie chodziło o to, że nauczyciel jest przedstawiony nierealistycznie, tylko własnie o to, że taka jest prawda. I nikt z tym nic nie robi. Ciche przyzwolenie.
Stawberry
24.05.2017 19:13 Re: Polecam
Zrobiło mi się smutno już na początku kiedy Nishimiya wyciągała notatnik z torby. Z każdą minutą film coraz bardziej mi się podobał aż do momentu kliknij: ukryte ze szpitalem Zakończenie też nie do końca mnie usatysfakcjonowało Postacią, którą najmniej polubiłam była Ueno. kliknij: ukryte Rozumiem, że może być zakochana w Ishidzie, ale to jej zachowanie było straszne
A
Ehez
21.05.2017 01:12 Polecam
Genialne anime, które bije o głowę Kimi no Na wa i inne przereklamowane filmy. Gorąco polecam.
Właśnie wyszedłem z kina i od razu mówię, że warto obejrzeć, ALE…
No właśnie… film zabiera się za dosyć poważną tematykę i próbuje ją przedstawić w dosyć poważny sposób. I w większości mu się udaje, co samo w sobie nie jest łatwe. Ale tworzy to pewien problem, mianowicie niektóre postaci są robione mocno pod schemat, tak żeby wypełnić daną rolę i niestety nigdy z tego schematu nie wychodzą. Jak któraś z nich pojawiała się na ekranie to od razu wiedziałem co takiego powie albo zrobi. Drugim problemem jest to, że przejścia miedzy poszczególnymi scenami są strasznie chaotyczne. Brakuje tego swoistego flow. Tu flashback, tam sekwencja we śnie, tu powrót do teraźniejszości, a tu znowu teraźniejszość, ale przeskok w czasie, itepede. Strasznie utrudniało to skupienie się na filmie. Według mojego ziomka zrobili to specjalnie, żeby niejako wczuć się w sytuację osoby głuchoniemej, ale myślę, że to nie to.
No właśnie, a sama głuchoniema bohaterka? W mojej podstawówce były klasy dla dzieci głuchoniemych i do takich konfliktów jak ten przedstawiony w filmie dochodziło non‑stop. Chyba nie było dnia bez jakiejś bójki, kłótni czy przepychanki, a wszystko to spowodowane właśnie brakiem komunikacji. Wstyd się przyznawać, ale nie jeden raz zdarzało mi się nabijać z głuchoniemych tylko dlatego, że byli inni. Teraz wydaje się to takie oczywiste, ale wtedy byliśmy „my” i byli „oni” i wieczna wojna, a jak to się mówi: mądrość przychodzi dopiero z wiekiem… Dlatego ten główny motyw filmu zachwycił mnie swoim realizmem. Jeżeli ktokolwiek był w podobnej sytuacji za młodu na pewno będzie miał podobne odczucia.
Niestety, film też cierpi na lekką dozę przedramatyzowania, ale to już każdy oceni po swojemu. Ode mnie mocne siedem.
W Edynburgu, niestety. Akurat mieli przez jeden dzień w kinie niedaleko mojego mieszkania, więc skorzystałem. Ogólnie w kinie mega się ogląda, ale to taki trochę truizm :D
Byłem tez na „Kimi no na wa” i w obu przypadkach sala nie była zapełniona, więc nie wiem czy dużo filmów jeszcze sprowadzą :/
Na seans w Polsce raczej bym nie liczył, wątpię czy jakaś sieć albo kino podjęłoby się ryzyka.
Farciarz! Tak czułem, że gdzieś na Zachodzie. Po przeczytaniu Twojego komentarza od razu zacząłem szukać, ale zapał opad po chwili, przecież takich filmów komercyjne sieci nie puszczają, co najwyżej ambasada Japonii mogłaby zorganizować seans…
Ładne i puchate
Podobało mi się krzepiące, budujące przesłanie filmu: nawet kiedy myślisz, że jesteś sam czy sama, może są wokół ciebie ludzie, którym naprawdę na tobie zależy. Nawet ludzie o całkiem różnych charakterach mogą ze sobą rozmawiać. Nawet z nienawiścią do siebie da się żyć. I wreszcie – nawet doznane krzywdy można wybaczyć.
Jasne, że w prawdziwym życiu niekoniecznie tak to wygląda. Oprawcy nie zawsze są w środku puchatymi, dobrymi ludźmi, ich ofiary często jeszcze długo nie umieją otrząsnąć się z traumy, szkolne znajomości i paczki nieodwracalnie się rozpadają, a postawa „przepraszam, że żyję” to wcale nie wzór do naśladowania. (Nawiasem mówiąc, kibicowałam „tej złej” Ueno, która starała się wykrzesać z głównej bohaterki jakąkolwiek złość i byłam szczerze zdziwiona, że jedna ze scen nie skończyła się tym, że Nishimiya w końcu oddaje jej w twarz; szkoda). Ale jednak dobrzy ludzie istnieją, wiele trudności da się przezwyciężyć, szczęście czasami nam sprzyja – i tutaj to wybrzmiało. Na kilku scenach udało mi się wzruszyć do łez.
Rozterki emocjonalne młodzieży zdały mi się wiarygodne: nie tylko motyw niepełnosprawności, ale też odrzucenia przez grupę – jedna z gorszych rzeczy, której może doświadczyć nastolatek (oczywiście nie licząc np. jakichś skrajnych patologii w rodzinie).
Podobało mi się też przedstawienie dorosłych. Z racji wieku najbardziej empatyzowałam w sumie z obiema samotnymi matkami: co robić, kiedy twoje kochane dziecko okazuje się małym potworkiem, a także jak żyć, kiedy nagle tracisz matkę, twoje własne dziecko chce się zabić, a drugie też średnio szczęśliwe. Ale i wychowawca klasy, jadący totalnie po linii najmniejszego oporu, chyba już wypalony zawodowo, nie radzący sobie ani z trudnym uczniami (te znudzenie/obojętność, kiedy karci głównego bohatera), ani z niepełnosprawnym dzieckiem, nawet nie próbujący się starać, był bardzo w punkt, razem z całą resztą niewydolnej placówki (dyrektor i pani od języka migowego). Nie czepiam się tego, że posyłanie głuchego dziecka do szkoły, gdzie nauczyciel gada do tablicy, jednocześnie po niej pisząc, nie ma sensu (choć nie ma), bo film po prostu nakreślił kilka rzeczy w skrótowy sposób, nie gubiąc przy tym ogólnie sensownego przekazu.
Warto było obejrzeć.
Re: Ładne i puchate
Postacie na 5?
W zalewie wszechogarniającego animowanego szamba i płaskich postaci głowni bohaterowie byli na plus. Ani to klisze, ani przerysowani. Po prostu zwykłe dzieciaki/nastolatkowie, którym zdarzyło się spotkać po drodze. Tak bywa, że ktoś na kogo napatoczymy się niby przypadkiem, odegrać może najważniejszą rolę w życiu.
Jeżeli te postacie otrzymały 5/10 to większość głównych bohaterów powinna dostać zero, albo maksymalnie dwa.
Re: Postacie na 5?
Fabuła podziela ten sam problem. Ta zwyczajność dla jednych będzie atutem, dla innych będzie zwykłą nudą.
Można powiedzieć, że w większym stopniu jest to kwestia gustu i tego czego się oczekuje od anime.
Momentami jest troszkę przerysowany i przedramatyzowany, ale za przesłanie jestem w stanie mu to wybaczyć. Polecam!
Język migowy
Re: Język migowy
Re: Język migowy
Re: Język migowy
9/10
Postać Shouko wydała mi się niestety dość mdła, momentami nawet nierealistyczna, co jednak na szczęście nie przeszkadzało w odbiorze. Z kolei w pełni rozumiałem pobudki i czyny Ishidy, który był według mnie wyjątkowo interesującym pod względem psychologicznym bohaterem i żywym dowodem na to, że świat nie jest czarno‑biały.
Średniak ze średnimi bohaterami
Muzyka i grafika ładne, ale sam montaż i sposób przedstawienia historii trochę mnie irytował. Miałam wrażenie, że twórcy zbyt starają się zrobić coś wyjątkowego i głębokiego. Niektóre filmy ogląda się z zachwytem na twarzy, ten film oglądałam z myślą, że ktoś ten zachwyt próbuje wywołać, ale nieskutecznie. Odrobinę przerost formy nad treścią.
Wiem, że to anime ma wielu fanów, tym bardziej jestem zdziwiona swoimi wrażeniami po seansie. To było dobre, ale zdecydowanie nie brak mu wad. Cóż, zawsze musi znaleźć się osoba, której coś się nie podoba. W tym wypadku trafiło na mnie ;)
Ma ktoś siekierę?
Sam film anime, bardzo dobry.
9+/10
Tematyka mocna i poważna, za samo to wielki plus. Nie znam społeczeństwa japońskiego, ale patrząc na inne produkcje to widać, że poważnie przyłożono się do tematu, unikając wielu typowych dla gatunku kliszy. Sceny ze szkoły miały naprawdę silny ładunek emocjonalny, dało mi to do myślenia, jakim człowiekiem powinienem być na co dzień.
Natomiast graficznie – serio, KyoAni chyba nie potrafi robić brzydkich animacji. Film jest po prostu piękny, a muzyka – odlot. W tej warstwie stanowi ona największe dopowiedzenie tytułu, ten głos przybiera kształt.
Z mojej strony, technicznie, byłoby 8,5/10. Ale biorąc pod uwagę to, że film naprawdę daje do myślenia nad sobą i swoim zachowaniem wobec innych ludzi, daję 9,5/10. Mały minus za to zbyt otwarte zakończenie i parę wpadek, które już zostały wyłożone przez poprzedników.
kliknij: ukryte Pisząc tak z pamięci, to Shouko, Ueno i Sahara po skończeniu szkoły wyjeżdżają do Tokio. Shouko chce tam praktykować w jakimś salonie fryzjerskim, Sahara zostaje modelką a Ueno jakoś jej tam pomaga. Mashiba zastanawia się, czy by nie zostać nauczycielem, więc razem z Kawai wybierają się na ten sam uniwersytet. Tomohiro idzie do szkoły filmowej, a siostra Shouko dalej zajmuje się fotografią. Ishida zdaję się też zamierza kontynuować naukę i pomagać dalej w salonie matki. Później spotykają się na jakieś ceremonii wejścia w wiek dorosły(chyba chodzi o to, że kończą 20 lat)trochę tam wspominają. Po zakończeniu ceremonii Ishida trzymając się z Souko za rękę wychodzą razem przez główne drzwi(czy też może gdzieś wchodzą) – co oznacza symbolicznie, że w końcu są parą. Tak się manga kończy.
Najlepsze, poruszające, wstrząsające.
Siadałem do oglądania niczego nie oczekując od tego anime.
Miazga. Wgniotło mnie psychicznie.
Dawno nie oglądałem tak dobrego filmu, który by mnie tak mocno zaabsorbował.
Najlepsze anime w tym roku. Bo co niby było lepsze?
Kimi no Nawa to przy tym przereklamowany pikuś
Re: Najlepsze, poruszające, wstrząsające.
Re: Najlepsze, poruszające, wstrząsające.
2. „Kimi no Na wa” i „Koe no Katachi” to nie jedyne anime, które wyszły w 2016 roku, to nawet nie jedyne anime filmy, które wyszły w 2016 roku
3. Polecam zapoznać się np. z „Kono Sekai no Katasumi ni”
Bez akcji, nie ma reakcji.
Nishimiya Shouko
kliknij: ukryte Zdecydowanie najsłabsza postać, choć to zrozumiałe przez jej charakter tłumiący emocje. Jednak i jedyna udana, gdyż najlepiej ją można zrozumieć. Mianowicie ma świadomość jakie obciążenie wywiera na rodzinie (siostra, babcia, matka) toteż stara się przynależeć do społeczeństwa choć go nie rozumie kosztem tego, że jest gnębiona. W końcu lepiej być dostrzeganym i dręczonym, gdyż to mniejszy ból niż samotność, nieprawdaż? I nic dziwnego, że w swoim oprawcy się zakochała. Jej sposób bycia wyciąga to co w nas najgorsze jest siłą niszczycielską, ale i z poczucia winny przyciągającą do niej. Gdy sobie uświadomiła jacy są ludzie naprawdę, i jej inność jest dla społeczeństwa jest problemem, to zrozumiałe czemu chciała popełnić samobójstwo. Choć to błędne myślenie, to nikt po próbie samobójczej jej tego nie uświadomił. Innym było wszystko jedno czy znowu nie spróbuje? Tylko Nishimiya wiedziała, że ma cel dla którego musi jeszcze żyć. Zrealizowała go, ale co po napisach końcowych? Nikt nie ma przyjemności się z nią przyjaźnić, a historia powinna zatoczyć koło… Nishimiya nic się nie zmieniła, a właściwie cofnęła przez zaprzestanie szukania przyjaźni.
Ishida Shouya
kliknij: ukryte O ile przekonująco jest pokazany powód gnębienia przez niego koleżanki oraz tego jak sam tego doświadczył, może i jego chęci samobójstwa, ale poważna wątpliwość. Czy poczucie winny i chęć odkupienia może być tak silne by tak długo był z Shouko? Toć ich czas razem obrazuje się jako wymuszony przez boga… autora pierwowzoru. Owszem, relację ludzkie są trudne do ukazania np. dlaczego dwoje ludzi się lubi, ale to mogą sobie odpuścić głupie szkolne komedie romantyczne, a nie tytuł dający jasny sygnał, że chcę być czymś więcej by nie płynął z głównym nurtem nudnej prostoty. Za czasów podstawówki przedstawiono jak słabe są więzi Ishidy z przyjaciółmi, a niczego nie zmieniając w liceum okazują się silne. Jedno można się domyślać, że to co przedwcześnie(?)
Nishimiya zniszczyła, to potem połączyła w coś znacznie silniejszego. Ten domysł polega na tym, że jak ona właściwie to zrobiła nie robiąc w sumie nic?
No właśnie, nie ma co się zastanawiać głębiej nad tym anime i postaciami, albowiem anime pogrąża się w coraz to bardziej. Twórcy ekranizacji wybrali bezpieczną drogę by winną za niedoskonałość obarczyć pierwowzór, choć mogliby ingerować w powstały świat. Natomiast skupili się melodramatyzmie i podkreślanie chwil doprowadzając do przejaskrawień często występujących w tym gatunku, co w ostatecznym rozrachunku psuje dobór, choćby dlatego, że pojawia się przewidywalność, a pozwolić do się domyśleć widzowi tego co będzie i jednocześnie mimo wszystko iść w kierunku zaskoczenia jest irracjonalne. A może i nie? Toć to ewidentnie produkcja która za nic ma to, że widz myśli i wszystkie chwyty z opery mydlanej dozwolone. Jednak robi to na tyle dobrze, że choć zabrzmi to jakbym sam sobie zaprzeczył, to mi Koe no Katachi bardzo się podoba ze względu, że dałem się ponieść doznaniom, choć wiedziałem, że mam na nie krytyczne spojrzenie :)
Szok!
1000/10
Egh, rozczarowanie.
Re: Egh, rozczarowanie.
Re: Egh, rozczarowanie.
co do wypowiedzi pani miyumisaki to ja bym chlopaczka bed bojem nie nazwal bo kliknij: ukryte pozniej stal on sie ofiara losu i pomijajac nawet ze ten obraz byl dosc irytujacy to przede wszystkim malo realny psychologicznie (totalna zmiana charakteru)
Re: Egh, rozczarowanie.
Ludzie sie zmieniaja i to jest normalne…
Re: Egh, rozczarowanie.
pani/panie moslaten, po prostu z awanturnika zrobil sie koles, co sie bal wlasnego cienia i jak dla mnie to byla przesada, nawet jesli byl on podlamany i mial depresje
Re: Egh, rozczarowanie.
Moderacja
Pytanie
Dlatego mam problem z uwierzeniem, że w Japonii wygląda to aż tak hardcorowo, a już przegięciem były sceny typu kliknij: ukryte wymagania śpiewu na lekcji muzyki czy czytania na głos literatury na zajęciach. Naprawdę, nie chce mi się wierzyć, że to tak funkcjonuje i dla mnie to jest naciągane już tak bardzo, że przez to niestrawne. Osoby niewidome też są tak traktowane?
Dlatego moje pytanie – czy ktoś wie, jaki jest system japoński pod tym względem? I nie chodzi mi o odpowiedzi w stylu „wydaje mi się, że to jest możliwe”, tylko chodzi mi o jakieś konkrety, nie gdybanie.
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Ja sama jeszcze tego filmu nie widziałam, więc się wstrzymuje od poszukiwań, aczkolwiek pytanie bardzo ciekawe. :)
Re: Pytanie
Takie 8/10
Dlatego prosty wniosek jest taki, że to raczej autor nie miał pojęcia, jak wygląda nauczanie. Ja wiem, ja rozumiem, że w Japonii system edukacji to jest parodia nawet w porównaniu do tego, co jest u nas, ale nigdy w życiu na swojej drodze nie spotkałem tak debilnych pedagogów (nadal odmawiam określania nauczycieli z tego anime tym mianem), którzy w ogóle nie rozumieją, jak pracuje się nie z młodzieżą, ale z dziećmi. Dyro wychodzi i pyta calą klasę zbiorowo, czy wszystko jest ok? To jakiś żart? To ma być to arcydzieło kinematografii? To się kupy nie trzyma.
Ja naprawdę nie chcę zaakceptować możliwości, że w Japonii wszyscy nauczyciele od A do Z to banda wyzutych z uczuć i zdrowego rozsądku absolwenciaków, co to ze średnią 3,2 po studiach poszli nauczać do szkoły. To już te wszystkie samotne wychowawczynie pijące po pracy wino z gwinta w ramach walki z wypaleniem zawodowym są bardziej wiarygodne.
To nie może być prawda.
Prawda?
Proszę przyznajcie mi rację bo ja tracę wiarę.
A jeśli nie, to co ten film miał pokazać?
A to dopiero 15minut, mam obejrzeć cały? Chyba zwariuję.
Możliwe, że ta szkoła nigdy nie miała dobrych opinii, kto wie? W ogóle po co się rozczulać nad czymś takim? Szkoła była beznadziejna i nie ogarnęła dobrze sytuacji, koniec kropka.
Imo dobry nauczyciel, ktory przejmuje sie losem uczniow to rzadkosc, a to co pokazali w tym filmie nie jest niczym dziwnym.
Jak ktoś zna angielski warto przeczytać artykuł pod linkiem (mam nadziej że link zadziała), można sobie wyrobić ogólną opinię jaki jest stan edukacji w Japonii. Nie jest to zbyt szczegółowe ale pogląd jakiś daje. 2015 rok publikacji więc całkiem świeży jak na śmietnik w internecie.
Generalnie artykuł dotyczy wysokiego odsetka uczniów unikających chodzenia do szkoły i z czego to wynika, wnioski są generalne dla całej edukacji do poziomu „gimnazjalnego”.
Nie jest różowo ale też to nie katastrofa, wszystko zależy od tego do jakiej szkoły się uczęszcza. Zatem taka szkoła jak w „Koe no Katachi” może funkcjonować.
W miastach, czy nawet większych wsiach szkoły, do których uczęszcza sporo dzieci mają też większą kadrę, przez co nałożona jest większa odgórna kontrola – nauczyciele muszą utrzymywać pewien nienaruszalny poziom moralności nawet, jeśli „nie mają na to ochoty”(u takich ludzi często zauważysz wieczny grymas niezadowolenia, ciągłe zmęczenie i poirytowanie – nie są to ludzie, którzy powinni uczyć ale niestety są na stanowiskach jakich są i tego już nikt nie kontroluje lub po prostu nie ma ochoty kontrolować – bo wiedzę i umiejętności ma ale niestety chęci do nauczania u takich osób nikt sprawdzać nie będzie). Oczywiście i takim ludziom czasami puszczają nerwy lub okazjonalnie wykazują się ignorancją ale coś takiego jak widać na filmie przeciętną osobę wychowaną na „normalnej”(w pojęciu społecznym) edukacji sceny mogą zaszokować.
W małych miejscowościach nauczyciele często pochodzą z tego samego miejsca, rzadko są dojeżdżający i „wszyscy się znają” – dyrektorowie szkół również są z tej samej śmietanki, więc dają spory luz swoim podwładnym. Prowadzi to często do sytuacji skrajnych, które dla zarówno dla uczniów jak i nauczycieli są „na porządku dziennym” – tak po prostu było zawsze i nikt nie miał ochoty tego zmieniać, bo tak jest wszystkim wygodnie(czyt. najczęściej nauczycielom i rodzicom, dzieci mają tylko odklepać swoje i sprawiać możliwie najmniej problemów). Pedagodzy często są tylko umownie(bo tak każe prawo) i najlepiej, jeśli siedzą cicho – uczniowie boją się do nich zwracać z pomocą, bo „ktoś się dowie” i faktycznie tak często bywało, bo nauczyciele się z tym nie ukrywali, a dzieci kompletnie traciły zaufanie do dorosłych. Z czasem każdy faktycznie próbuje po swojemu odklepać te 10 lat, a potem iść do wybranej szkoły.
Nauczyciele w takich małych miejscowościach nie są przygotowani na współpracę z dziećmi niepełnosprawnymi, dysleksje są sprowadzane do poziomu „głupoty” i rzadko kiedy rodzice faktycznie wnikają dlaczego dziecko ma ciągle z tym samym problem, wolą po prostu myśleć, że „nieuk” i tyle.
Od czasu do czasu do takich małych szkół przybywają nauczyciele z dużych miast, którzy to są świeżo po studiach i pałają chęcią nauki dzieci ale bardzo szybko się wypalają przez wsiąknięcie w nieprzyjemne realia.
Takie sytuacje pojawiają się we wszystkich krajach i Polska, czy Japonia nie są wyjątkami(mówię o krajach pierwszego świata). Prawda jest taka, że spora część tych nauczycieli na dzień dzisiejszy nie miała by uprawnień lub nawet siedziałoby w więzieniu ale o sytuacjach skrajnych, czy nieprzyjemnych nikt nie chce wspominać – bo ponownie, w tych realiach jest to swojego rodzaju „norma”. Świat jest troszeczkę bardziej bezwzględny i brutalny, niż mogłoby się wydawać – a już w ogóle dla osób dotkniętych niepełnosprawnością.
Więc tak to mniej więcej wygląda. Jest to faktycznie w pewien sposób bulwersujące ale nie oznacza, że coś takiego nie ma miejsca. Zdarza się to o wiele częściej, niż mogłoby się wydawać i uwierz – twórca pokazując to w ten sposób prawdopodobnie dowiedział się z pierwszej ręki lub doświadczył osobiście(niekoniecznie bezpośrednio) i jest to jak najbardziej „realistyczne” – jest to realizm, którego wielu nie chce przyjąć do wiadomości ale cóż… walnę tutaj oklepanym tekstem – „takie jest życie”.
Początek może być dla wielu ciężki do przebrnięcia ale naprawdę warto zobaczyć całość – jest to naprawdę piękny film o akceptacji i tego w jaki sposób oddziałują na swoje otoczenie osoby niepełnosprawne. Również koniec filmu jest bardzo emocjonalny i satysfakcjonujący, zwłaszcza dla osób, którym łatwiej było wczuć się w sytuację Ishidy.
Współczuję. Wiem, że „współczucia obcej osoby” na niewiele się zdadzą ale mam nadzieję, że udało ci się wyjść z tej nieprzyjemnej sytuacji.
skondensowana obrona nauczycielskiej polszy
wniosek
Re: wniosek
Możemy się argumentować ale ewidentnie czuję, że to nie ma sensu.
Re: wniosek
Re: wniosek
1. Czy miałeś kiedykolwiek styczność ze środowiskiem osób niepełnosprawnych?
2. Czy miałeś styczność z sytuacjami, o których było pisane w poprzednich komentarzach?
3. Czy oglądałeś w ogóle film?
Tutaj wystarczy, że odpowiedź na pierwsze pytanie jest twierdząca i jeśli faktycznie potrafisz wyciągać wnioski to zrozumiesz, że dziecko, zwłaszcza niepełnosprawne nie jest w stanie sobie poradzić z prześmiewaniem wśród rówieśników, czy głupotą i brakiem pomyślunku dorosłych.
Przepraszam ale jeśli nauczyciel wyciąga na sąd dziecko przed klasą to nie potrafię nazwać tego inaczej, niż głupotą. Naprawdę doszczętną, surową postacią głupoty. To nie jest przemyślane działanie tylko pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy człowiekowi, który próbuje rozwiązać niebłahy problem na własną rękę – co więcej takie działanie to ewidentny dowód na to, że problem go/ją przerasta.
Co nauczyciel ma zrobić w podobnych sytuacjach? Przede wszystkim przedyskutować sytuację najpierw z dyrektorem, a potem z radą pedagogiczną, potem przemyśleć w jaki sposób stworzyć bardziej przyjazne warunki dla dziecka. Jeśli konieczna będzie nawet zmiana klasy, w rzadkich przypadkach szkoły – to niech tak będzie. Dziecko musi chodzić do szkoły ale nigdzie w prawie nie ma zapisu, że musi znosić nieprzyjemności związane ze swoim „niestandardowym” charakterem lub niepełnosprawnością. Oczywiście to nie jest takie proste ale jest to część solucji, na której bym się oparł wnioskując od czego powinni zacząć ludzie, którzy faktycznie BYLI przygotowani do pracy z większą ilością osób.
PS. Nie musisz mi mówić na Pan zwłaszcza, że to tylko mój nick, a nie prawdziwe imię.
Re: wniosek
Re: wniosek
Napisałem przecież w poprzednim komentarzu jedną z możliwych solucji – czyli przedyskutowanie sytuacji z dyrektorem szkoły i radą pedagogiczną i znalezienie odpowiedniego rozwiązania; każdy przypadek jest inny i nie ma złotego środka.
Napisałem również wcześniej wyraźnie, że rozwiązania tego typu są najgłupsze z możliwych.
Dyrektor nie musi się angażować bezpośrednio w przypadek – on musi być świadomy sytuacji i przeanalizować możliwe rozwiązania. Jeśli automatycznie pójdzie i po prostu zjedzie dzieciaki, które dokuczały to nie jestem w stanie uznać takiej osoby za kompetentną. To są dzieci i dobrze wie, że nie przestaną tylko dlatego, że ktoś o to prosi.
„Hejtuje” tylko tych niekompetentnych i mało inteligentnych – mało tego – nienawidzę. Ludzie tego typu naprawdę potrafią spartaczyć dzieciństwo uczniom. Znam sporo nauczycieli, do których do dzisiaj, już dobre kilka lat po skończeniu szkoły nadal czuję respekt i szanuję – są również przypadki, do których można podejść „klasycznie”, że się tak wyrażę ale to też musi być zrobione z głową i przez osobę która wie, co robi.
Nie ma nic gorszego, niż bierność wśród nauczycieli. To oni właśnie powinni zapewnić spokojną naukę.
_____________________
Podsumowując tak jak mówiłem – ta dyskusja nie ma większego sensu.
Re: wniosek
Re: wniosek
Dyrektor jest odpowiedzialny za wszystkie dzieci w swojej placówce i jak najbardziej musi zajmować się kwestiami znęcania się, a rozwiązuje się to na różne sposoby. Jeżeli wychowawcy nie uda się rozwiązać takiego problemu, do akcji wchodzi dyrektor i psycholog szkolny. W wyjątkowo poważnych sytuacjach zwołuje się radę, która zadecyduje co zrobić z uczniami gnębiącymi innych.
Niestety, w Polsce jest małe pole do popisu. Obniżanie oceny z zachowania jest jakąś formą kary, ale coś takiego rodzic może zgłosić do kuratorium, które stanie po stronie ucznia i zacznie się ogrom papierkowej roboty. Wydalić ucznia ze szkoły jest niesamowicie trudne, a z publicznej już w ogóle.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie na wzór amerykański tzw. detention (kozy) czyli taki uczeń musiałby zostać w szkole po lekcjach. Później liczba godzin, jką taki uczeń „nazbierał” byłaby podawana na świadectwie i liczyła się do oceny z zachowania.
Re: wniosek
zauwazylem, ze podajesz, iz sporo zachodu jest z uwalaniem ucznia, ktory gnebi – no ale cos trzeba z tym robic i ktos musi, a nie, ze taki pan nikodem ponarzeka, a jak jego dziecko bedzie gnebione, to machnie reka i nic wiecej
panie maxronem, chcialbym jeszcze zwrocic uwage, ze dzieci niechetnie mowia wychowawcy o takich zdarzeniach – badzmy szczerzy – stad bierze sie duzy odsetek ucieczek z lekcji, gdyz uczniowie tlumia w sobie lek. mysle, ze przy skondensowanym zjawisku bullingu potrzeba ogolnokrajowej reakcji, ruchu, aprobaty, zeby o tym po prostu mowic. zauwazylem, ze obarczacie nauczycieli, ale powiedzmy sobie otwarcie – spoleczenstwo jest takie, ze czesto ma gdzies wychowanie dziecka i dla mnie, jesli chcesz byc rodzicem i myslisz „nauczyciel mu wszystko wytlumaczy, nakieruje”, to co to ma byc? panie maxronem, jesli pana dziecko bedzie gnebic inne dzieci, to czy bedzie pan dalej obrzucal blotem nauczyciela czy raczej mial pretensje do siebie? prosze sobie w glebi duszy zadac takie pytanie
Re: wniosek
Mają: [link] – jeśli wikipedia nie odpowiada, to wpisz w google "przeszkolenie pedagogiczne nauczyciela".
Prostuję ostatni raz i dziękuję za dyskusję.
Re: wniosek
Re: wniosek
O ile nie są to (całkiem skuteczne jak widać) próby trollowania, co do czego osobiście mam nadzieję.
Re: wniosek
moja teza jest taka, ze to rodzice sa od wychowania, nie szkola. zwalanie winy na nauczycieli nie ma w tym przypadku wiec sensu, bo to tak, jakby nauczycieli winic za cala patologie w polszy.
Re: wniosek
Re: wniosek
Podsumowanie calej dysputy
najtrafniejsze rozwiazanie podal pan maxronem. rozwiazanie polega na zastosowaniu „kozy” dla uczniow. taki system stosuje sie w stanach. pan nikodem usilowal powiedziec, ze poza „koza” istnieja inne rozwiazania, ale sie mylil albo proponowal kuriozalne wyjscie w postaci zmiany szkoly poszkodowanego. ja niewiele wnioslem do dyskusji i nie znalazlem solucji twierdzac, ze nauczyciele i tak nic nie moga zrobic. wszystko mysle zostalo wyjasnione, doszlismy do konkluzji. jesli ktos uwaza, ze przedstawiona hipoteza jest teza, ze ma wady, zapraszam do wyrazenia swoich obiekcji. niewazne, ze w polszy czy japonii taki system karania nie funkcjonuje; wazne, ze jest on lekarstwem.
dziekuje za dyskusje, panowie.
Re: Podsumowanie calej dysputy
Po drugie, twierdzenie że nauczyciele nie mają wpływu na wychowanie ucznia jest jednym z największych absurdów, jakie słyszałem od dawna. Szczerze proponuję doedukować się w tej sprawie, dostępnej literatury jest multum.
Po trzecie, sugerowanie że tak zwany „detention” jest systemem działającym i skutecznym do zwalczania prześladowań w szkole, bo „używają go Stany” jest zaskakująco interesujące w momencie gdy Stany mają niezwykle silny problem prześladowań, sięgający do co trzeciego ucznia. Ogólna skuteczność „detention” jako kary jest też od dawna dyskutowana.
Re: Podsumowanie calej dysputy
Myślałem o tym, żeby takie dzieci np. pomagały w sprzątaniu szkoły. Oczywiście większość z nich by się buntowało… No I nie rozwiązałoby to problemu w Japonii, bo tam, jak wiemy z tysiąca szkolnych anime, dyżur uczniowski działa prężnie.
Jak wiadomo – teoria jedno, praktyka drugie. Uważam, że jest to do zrobienia, ale wymagałoby wielkiego nakładu pracy i współpracy między dyrektorem, nauczycielami i rodzicami, co znając realia pewnie by się nie udało.
W sumie, bardzo dużym problemem w przypadkach karania dzieci za złe zachowanie są właśnie ich rodzice. Często w ogóle bezkrytycznie patrzą na zachowanie swoich dzieci i „walczą” z wychowawcami i dyrektorami, którzy jakąkolwiek karę próbują zastosować. Do tego dochodzi jeszcze to, że można bardzo łatwo w całość wplątać kuratorium i momentalnie szkoła staje po przegranej stronie. Ot, uroki szkolnictwa. Jakby udało się osiągnąć pełną współpracę między szkołą, rodzicami i pedagogiem, w większości przypadków pewnie kilka spotkań i rozmów z dzieciakiem by wystarczyło. Jakby…
Przede wszystkim jest to ugryzienie cholernie trudnej tematyki i bądź, nie bądź dość realnego podejścia.
Zaczyna się od podstawówki – czyli miejscu, gdzie dzieci są najbardziej bezwzględne jeśli chodzi o każde „odejście od normy” – oglądając można by pomyśleć, że ktoś zdecydowanie przesadza w sensie wyobrazowania względem zachowań dzieci ale prawda jest taka, że najmłodsi tej granicy nie znają i przygnębiające robi się bardzo szybko przykre.
Integracja jest problematyczna, nauczyciele nie zawsze chcą sobie z nią radzić, a i często nawet nie wiedzą jak. Propozycje integracyjne opierają się na pomysłach nie do przyjęcia dla dzieci(w tym przypadku była to kliknij: ukryte propozycja nauki języka migowego, która opierała się wyłącznie na luźnym pomyśle i zapewne jak widać intencje były dobre, to jednak nikt z nauczycieli nie pomyślał w czym naprawdę jest problem). Same dzieci dotknięte chorobą mają poważne problemy w zdobywaniu znajomości i pomimo starań są odrzucane, nadal nie wiedząc dlaczego. Rodzice mają również nadzwyczaj trudno i zwyczajnie sobie nie radzą, widać to po schorowanej twarzy matki, u której uśmiech nie zagościł na twarzy prawdopodobnie od kilku lat. Prawda jest taka, że „choroba” zawsze dotyka całej rodziny, a nie tylko jednej osoby.
Następnie mamy tutaj postać Sho – na początku trochę się obawiałem, że autorzy będą tutaj koloryzowali ze skutkami tego, czego winien był względem dziewczynki ale i tutaj się nie zawiodłem. Chłopak utwierdzony w przekonaniu, że kliknij: ukryte odbywa swoją karę za grzechy i nie zasługuje, aby żyć – dokładnie tak to wygląda w okresie dojrzewania i dziecko z czasem również będzie się na siłę doszukiwać wszystkiego, czego było winne budując w sobie powoli depresję i tracąc chęć do życia. Zaczyna chodzić ze spuszczoną głową, żeby nie tworzyć w sobie myśli osądu otoczenia, a i nawet to nie zawsze pomaga. Oczywiście dalsza część to już powolna metamorfoza bohatera, której nie da się opisać bez zdradzania szczegółów fabuły, nie mniej naprawdę podobało mi się przedstawienie bohatera pierwszoplanowego.
Shouko zawsze trzymająca się z boku i nie wchodząca nikomu w drogę, z uśmiechem na twarzy i próbująca przejść przez życie nikomu nie sprawiając problemu nie ma łatwo i tym bardziej nikt jej nie ułatwiał. Z czasem również kliknij: ukryte wpada w stan depresyjny i zastanawia się, czy to ona nie jest problemem od samego początku – oglądając film człowieka łapią emocje i łzy się same cisną po policzkach ale w realnym życiu często jest faktycznie tak, że nikogo to nie obchodzi, tym bardziej osobę bezstronną.
Od maksymalnej oceny powstrzymuje mnie kilka kwestii, również wspomnianych wcześniej – takich jak brak konkluzji wątków pobocznych, czy tego w jaki sposób są tutaj postrzegane niektóre postaci drugoplanowe.
Jest to na pewno materiał warty obejrzenia dla osób, które nigdy nie miały styczności z podobnymi sytuacjami – im ciężko będzie się utożsamić być może z jakimkolwiek z bohaterów(może to i dobrze) ale te dwie godziny spróbują im wyjaśnić dlaczego nad niektórymi rzeczami powinni się czasami bardziej zastanowić. Film nie wyjaśni w jaki sposób powinni się obchodzić z osobami dotkniętymi niepełnosprawnością ale na pewno wytłumaczy jakie są konsekwencje(tak naprawdę dla wszystkich) nieprzemyślanego zachowania.
Ode mnie mocne 9/10 i zdecydowanie jest to(moja) czołówka w japońskiej animacji oraz osobisty faworyt, o którym na pewno nie zapomnę. Również zachęcam wszystkich do obejrzenia, bo oprócz ciekawej historii, względnie realnego podejścia do tematu i graficznej uczty jest to po prostu naprawdę dobry film.
Z perspektywy czytelnika mangi
Jedyne, nad czym ubolewam, to niemalże kompletne usunięcie roli matki Shouko – w mandze jest o wiele bardziej wyeksponowana, a retrospekcja z jej udziałem pięknie wyjaśnia, dlaczego jest, jaka jest. W ogóle żałuję, że wszystkie wątki, kiedy kliknij: ukryte Shouya leży w śpiączce zostały pominięte, ponieważ w tym czasie lepiej poznajemy wszystkich bohaterów (zwłaszcza Kawai i Ueno). Przez to praktycznie rola (i głębia) każdej postaci drugoplanowej jest sprowadzona do parteru.
Film mi się podobał – płakałam przy nim równie intensywnie, jak wtedy, kiedy czytałam mangę. Bardzo polecam, mangę również, jeśli po seansie czuje się niedosyt (wyszedł w Polsce pierwszy tom, więc można nawet na legalu :))!
8/10
Chociaż wspomniane wyżej kwestie dają filmowi wielką siłę, dzięki której mógłby trafić do ścisłej czołówki anime kinowych, kilka uchybień podcina mu skrzydła. Największe z nich to próba uczynienia filmu „zwyczajnym”. Objawia się to w pewnych uproszczeniach, które przybierają formę zarówno skrótów fabularnych w stylu tego w szpitalu, o którym pisała Easnadh, jak i sprowadzenia całości de facto do kolejnego „anime o przyjaźni”. Taka formuła mogłaby się sprawdzić, wszak da się zrobić filmy proste i świetne, ale przy takim podejściu pojawia się dysonans z drugiej strony – anime jest zbyt obrazowe, podczas gdy powinno być fabularne. Chodzi o to, że brakuje konkluzji wątków – choćby i romantycznego – ale również o to, że kilka postaci przedstawionych jako złe nie ponosi konsekwencji swoich działań (przede wszystkim Kawai). Można by argumentować „tak to jest w życiu”, ale wówczas wymagałbym braku uproszczeń, o których pisałem wcześniej. Z której strony by nie spojrzeć, dość daleko do ideału. A niezależnie od tego pojawia się kwestia niedopowiedzeń i braku motywacji dla pewnych elementów filmu – najbardziej rzucającym się w oczy jest chyba umieszczenie w nim postaci Satoshiego, który znikąd się wziął i jego obecność niczemu nie służy. Jak się dowiedziałem, jest to kwestia nieumiejętnego skompresowania materiału mangowego.
Jeśli chodzi jeszcze o plusy, wskazałbym wiarygodnie i w sposób pełny wykreowanego głównego bohatera. Nie czuję do niego specjalnej sympatii, ale przedstawiono go w sposób wystarczający, żebym zrozumiał jego postępowanie. Jak to z KyoAni bywa, wizualnie anime jest bardzo ładne. Chciałbym napisać coś więcej, ale zostałem już przyzwyczajony do tego, że na produkcje tego studia patrzy mi się wyśmienicie, więc odczucia generalnie giną mi w rutynie. Na całe szczęście wyjątkowo przyjemnej. Samotny zarzut kieruję w stronę openingu, który nie sprostał wymogom niesionym przez użycie My Generation jako utworu. Wierzyłem, że dadzą radę, ale w takim wydaniu to za wysokie progi. Resztę udźwiękowienia wspominam raczej dobrze, no i również chcę pochwalić to, o czym wspominano niżej, czyli grę seiyuu Shouko. Brzmiała bardzo przekonująco jako osoba głuchoniema.
Uważam, że warto zapoznać się z filmem, zaliczam go do ulubionych, ale nie jestem w stosunku do niego bezkrytyczny.
Trochę nie rozumiem postawy głównego bohatera kiedy już był starszy, może dlatego że jestem inną osobą. Fakt, dla mnie akurat liceum było 'ciężkim etapem' i wiem co to znaczy należeć do 'gorszej grupy' z racji braku 'przebojowości', ale z perspektywy czasu wszystko to wydaje się takie durne. Ech żeby tak człowiek wiedzę z dorosłego życia miał za młodu. A z ludźmi trzeba po prostu 'żyć' obojętnie czy mówimy o wielkich przyjaźniach czy zwykłej 'socjalizacji'.
Ciekawostka, manga która jest pierwowzorem miała trochę inny motyw wokół którego działa się akcja, zaciekawionych odysłam to streszczeń fabuły.
Jak dla mnie pod koniec wrzucono trochę za dużo dramy. Zwłaszcza ten moment, kiedy kliknij: ukryte Ishida w szpitalu zrywa z siebie całe to ustrojstwo, po czym niezauważony przez nikogo drałuje ile sił w płucach nad rzekę. Serio, u żadnej z pielęgniarek nie odezwał się alarm? Drzwi wyjściowe też nie miały żadnego czujnika i były zamknięte tylko na zasuwkę? I w ogóle nikt chłopaka nie zauważył? No i doprawdy nie wiem, czy po czymś takim Ishida miałby w ogóle siłę dojść gdziekolwiek dalej niż kibelek na korytarzu.
Świetnie sprawdziła się seiyuu głównej bohaterki, rola osoby niesłyszącej, która próbuje mówić, musiała wymagać sporo przygotowania. Przy fragmencie z „księżycem” wybuchnęłam śmiechem, chociaż może nie powinnam, ale to było takie… <facepalm>
Przez cały seans gnębiła mnie straszliwie postać nauczyciela. Jego rola była bardzo epizodyczna, ale zastanawiam się, ile osób dłużej zastanowiło się nad tym, jakim był on dupkiem, słabym mięczakiem bez kręgosłupa i jak wielką część winy on ponosił. To była w zasadzie jedyna postać w całym filmie, na którą byłam zwyczajnie sła, której postępowanie naprawdę mnie odrzucało i dla której nie potrafiłam znaleźć usprawiedliwienia.
Polecam
Re: Polecam
Re: Polecam
Polecam
No właśnie… film zabiera się za dosyć poważną tematykę i próbuje ją przedstawić w dosyć poważny sposób. I w większości mu się udaje, co samo w sobie nie jest łatwe. Ale tworzy to pewien problem, mianowicie niektóre postaci są robione mocno pod schemat, tak żeby wypełnić daną rolę i niestety nigdy z tego schematu nie wychodzą. Jak któraś z nich pojawiała się na ekranie to od razu wiedziałem co takiego powie albo zrobi. Drugim problemem jest to, że przejścia miedzy poszczególnymi scenami są strasznie chaotyczne. Brakuje tego swoistego flow. Tu flashback, tam sekwencja we śnie, tu powrót do teraźniejszości, a tu znowu teraźniejszość, ale przeskok w czasie, itepede. Strasznie utrudniało to skupienie się na filmie. Według mojego ziomka zrobili to specjalnie, żeby niejako wczuć się w sytuację osoby głuchoniemej, ale myślę, że to nie to.
No właśnie, a sama głuchoniema bohaterka? W mojej podstawówce były klasy dla dzieci głuchoniemych i do takich konfliktów jak ten przedstawiony w filmie dochodziło non‑stop. Chyba nie było dnia bez jakiejś bójki, kłótni czy przepychanki, a wszystko to spowodowane właśnie brakiem komunikacji. Wstyd się przyznawać, ale nie jeden raz zdarzało mi się nabijać z głuchoniemych tylko dlatego, że byli inni. Teraz wydaje się to takie oczywiste, ale wtedy byliśmy „my” i byli „oni” i wieczna wojna, a jak to się mówi: mądrość przychodzi dopiero z wiekiem… Dlatego ten główny motyw filmu zachwycił mnie swoim realizmem. Jeżeli ktokolwiek był w podobnej sytuacji za młodu na pewno będzie miał podobne odczucia.
Niestety, film też cierpi na lekką dozę przedramatyzowania, ale to już każdy oceni po swojemu. Ode mnie mocne siedem.
Byłem tez na „Kimi no na wa” i w obu przypadkach sala nie była zapełniona, więc nie wiem czy dużo filmów jeszcze sprowadzą :/
Na seans w Polsce raczej bym nie liczył, wątpię czy jakaś sieć albo kino podjęłoby się ryzyka.
Blue ray...
Re: Blue ray...
Re: Blue ray...