
Komentarze
Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu ~Sukeroku Futatabi Hen~
- komentarz : Lilisy : 6.03.2020 10:05:44
- komentarz : Lilisy : 6.03.2020 08:57:18
- rozczarowanie, ale okraszone rakugo ;) : ulajoanna : 28.04.2017 23:05:28
- komentarz : bobik : 24.04.2017 16:01:15
- komentarz : Warmupek : 4.04.2017 21:34:18
- Re: Cała prawda o Matsudzie : Schultz : 2.04.2017 10:57:34
- komentarz : Tenessy : 2.04.2017 04:50:21
- komentarz : Xsin : 2.04.2017 01:36:27
- komentarz : Maxromem : 1.04.2017 23:02:52
- komentarz : Xsin : 1.04.2017 15:25:33
Więc tak, Yakumo nie pieprzył Konatsu. Ponieważ on jest gejem.
rozczarowanie, ale okraszone rakugo ;)
Niestety, to że pierwszy sezon był tak dobry i to jakie ogromne oczekiwania miałem wobec drugiego sprawia, że też jestem zawiedziony. Wciąż było dobrze i z wytchnieniem czekałem każdego następnego odcinak, ale ta końcówka strasznie mnie zirytowała. Dokładnie to – zgniła ryba w japę! Z jednej strony szkoda, a z drugiej chyba nie ma co aż tak narzekać.
Po obejrzeniu pierwszej serii miałam wrażenie, że końcówka retrospekcji jest straszliwie, wręcz teatralnie przedramatyzowana. Tymczasem w drugim sezonie dowiedzieliśmy się, że kliknij: ukryte finał opowieści został sfałszowany przez Yakumo, a prawdziwe wydarzenia, choć równie dramatyczne, wyglądały inaczej.
Dlatego dość ostrożnie podchodzę do rewelacji z końcówki drugiego sezonu. kliknij: ukryte Bo skoro dowiedzieliśmy się, że „opowiadacze historii” kłamią, opowiadając swoje dzieje, to jak możemy ufać słowom Konatsu, która w ostatnim odcinku też jest już świadomie działającą artystką? W dodatku kobieta ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza teorii, że ojcem jej dziecka jest Yakumo. Czemu? Bo taka legenda (w którą w tym momencie uwierzył człowiek o wielkich wpływach w środowisku rakugo) bardzo pomoże jej synowi w karierze. Mało tego, jak ktoś słusznie zauważył w komentarzach poniżej, Konatsu zachowuje się w tej scenie nietypowo, przypomina Miyokichi, do której wcześniej wcale nie była podobna. Skąd to nagłe podobieństwo? Bo Konatsu odgrywa w tym momencie rolę kokieteryjnej uwodzicielki, naśladując matkę. Brak jakiejkolwiek wcześniejszej sugestii, że Konatsu i Yakumo łączyły romantyczne relacje, bynajmniej nie ojcowski stosunek Yakumo do Shina – to wszystko wskazuje na to, że ujawniona nagle kontrowersyjna informacja o ojcostwie wydaje się próbą zbudowania legendy dla Shina, która ma podkreślić, że chłopak jest spadkobiercą dwóch geniuszy.
Oczywiście moja teoria może być tylko myśleniem życzeniowym i kliknij: ukryte Yakumo naprawdę jest ojcem Shina, a Konatsu to psychopatka. Ale ta końcówka aż zachęca do gdybania :)
Tak też się niestety stało. Comic relief w postaci Youtaro nie może udźwignąć fabuły na swoich barkach, jako główny bohater. Za mało w nim głębi, za mało wewnętrznego konfliktu. Na tle Kikuhiko, Sukeroku, czy nawet Miyokichi wydaje się on przeraźliwie płaską i przerysowaną postacią.
Drugi sezon mogła uratować wyłącznie dynamiczna i toksyczna relacja łącząca Konatsu z Yakumo. Czyli samo wyjawienie „tej okrutnej prawdy” na koniec nie musiało być samo w sobie złe, ale wyłącznie pod warunkiem, że cała historia zostałaby podporządkowana właśnie temu wątkowi.
Oczyma wyobraźni widziałbym to w ten sposób: kliknij: ukryte Konatsu okazuje nienawiść Yakumo, ale w chwilach słabości ogarnia ją miłość i namiętność do niego. Yakumo próbuje trzymać ją na dystans (bo wychowywał ją jak własną córkę), ale jego również fascynuje jej osobowość i talent (stanowiące substytut Sukeroku i Miyokichi w jednym). No i tak by się zbliżali i oddalali od siebie, by w końcu przyznać przed sobą, że jednak zawsze bardzo się kochali. Wtedy związek Konatsu z Yotaro mógłby być potraktowany jako odegranie się za odtrącenie albo próbę wywołania zazdrości. Itp., itd…
Problem w tym, że żadne z podobnych motywacji i emocji nie zostały nam zaprezentowane na ekranie, więc rozwiązanie zagadki wyglądało na wzięte z… głowy, czyli z niczego ;P
PS Może to nie jest klasyczny komentarz do recenzji, ale to właśnie jej treść sprowokowała mnie do powyższego wywodu ;)
Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu 2
Tytuł idealny, choć 12 odcinek pozostawił mnie w stanie konsternacji i szczerze powiedziawszy trochę mnie zasmucił, obrzydzając mi wszystkie te poprzednie wydarzenia. Powiedzmy, że troszkę żałuję, że nie skończyli tego na 11 odcinku i nie pozwolono tej serii odejść we wzruszającej, trochę patetycznej otoczce. Ale o tym trochę później.
Już od pierwszego odcinka wiedziałam, że to będzie coś do czego będę często wracać wspomnieniami. Cała ta atmosfera japońskiego teatru, takiej trochę „starości” sprawiała, że oglądało się to z wielką przyjemnością.
Też uważam, że sam pomysł na fabułę jest bardzo oryginalny, ale może niekoniecznie pociągający? Może dlatego to anime nie jest tak popularne (choć nie zaprzeczam, że ma wysokie noty, chodzi tu bardziej o liczebność widowni) i to jest bardzo dołujące, bo wielu ludzi nawet nie wie co traci.
Postaci są bardzo głębokie, jakkolwiek by to nie brzmiało, może dlatego, tak bardzo się do nich przywiązałam.
Zaczynając od Bona, który pomimo, że przypominał mi trochę takiego typowego moherowego dziadygę, dał się polubić i w pewnym sensie zrozumieć. Podziwiam jego poświęcenie w stosunku do Konatsu, choć po tym nieszczęsnym 12 odcinku mam trochę negatywne nastawienie do ich relacji. Naprawdę wolałabym go nie pamiętać.
Ale już pomijając te drzazgę fabularną, uważam, że jest naprawdę świetnie stworzoną postacią. Niby narzeka, niby jest uparty jak osioł, ale trudno go nie lubić, znając jego przeszłość.
Cieszę się też, że nareszcie dowiedzieliśmy się co naprawdę stało się z kliknij: ukryte Sukeroku i jego lekko popapraną żonką. Trochę mi to otworzyło oczy co do zachowania Bona, choć poprzednia wersja też była mocno prawdopodobna.
Yotarou mnie trochę irytował, bo przyznaję, że nie przepadam za takimi głośnymi postaciami. No i czasami był zawstydzający, aczkolwiek doceniam, że był naprawdę pozytywnym i miłym w gruncie rzeczy człowiekiem. Taki głupek, ale do czegoś dążący i rozwijający się pomimo całej tej swojej głupkowatej osobowości.
Konatsu była trochę dziwna z tą całą mieszanką uczyć co do Bona, ale tak trudno mi ją oceniać.
Shinnosuke w podstawówce był taki słodki i milutki, to było mega słodkie, jak potrafił wykorzystać swój urok osobisty by zyskać to co chce. Przebiegła bestia! Jak już dorósł, to się trochę zdziwiłam jego zmianą. Widać, że mocno inspirował się swoim kliknij: ukryte „dziadkiem”, czy też „tatusiem” jak kto woli.
kliknij: ukryte Ech co do tego „tatusia”. Boziu, ja nie wiem co podkusiło autorkę (bo zakładam, że takie samo zakończenie było w mandze, która została skompletowana) by zasiać w ludziach takie wątpliwości? I to jeszcze jakie?! Przecież to jest takie dziwne, szokujące i trochę obrzydliwe, przynajmniej w mojej ocenie.
To co, Shin jest dzieckiem Bona i Konatsu? Dla mnie to się kupy nie trzyma. No bo jak mu powiedziała, że jest w ciąży, to nie widziałam w nim jakiś wielkich emocji, pokazujących, że się tym przejmuje, a zakładam, że jakby chociaż domyślał się, że to jego dziecko, to jednak wykazał by jakąś większą dozę zainteresowania, czy też odpowiedzialności. Nie wydaję mi się by takie zachowanie pasowało do Bona, który na początku podchodził trochę z rezerwą do Shina.
Poza tym on miał z 60 lat jak się to dziecko urodziło… Dla mnie to jest po prostu cringe. Jak zaczęto ten temat, to ja miałam jedno wielkie WTF na twarzy. Bardzo żałuje tego odcinka, chce go wszelkimi sposobami wyprzeć z pamięci.
Ech. Mimo wszystko prawie cały drugi sezon przepłakałam od nadmiaru emocji, wiec daję z czystym sumieniem 9/10 (12 odcinka nie pamiętam!).
Polecam każdemu, kto się jeszcze waha, czy poświęcić czas tej serii czy nie. To łącznie tylko 25 odcinków, a wywiera duże wrażenie.
PS. Pan Matsuda to jest chyba nieśmiertelny ;)
W tym miejscu można zwracać mi honor ^^
I wyszło na moje!
Yotaro
Odc. 7
Drugi sezon jest bardzo dobry jako obyczajówka, ale magia przyklejająca mnie do okranu ożywa tylko wtedy, gdy powracamy do czasów młodości Kikuhiko i Sukeroku. Jednak im coś dla współczesnych odleglejsze w czasie i bardziej nieznane, tym ciekawsze.