Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,50

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 78
Średnia: 6,62
σ=1,8

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ren'ai Boukun

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Love Tyrant
  • 恋愛暴君
Gatunki: Komedia, Romans
Postaci: Anioły/demony, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Harem
zrzutka

Anielica zstępuje z nieba, by nieść miłość ludziom – problem polega na tym, że sama nie ma o niej pojęcia.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Aż mnie ciarki przechodzą, kiedy czytam, jak w pierwszej zajawce tego tytułu napisałem, że jest to mój czarny koń sezonu. Nie twierdzę, że to seria zła, ale niestety nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Spory w tym udział pomieszania z poplątaniem, jakie zafundowali nam autorzy, ale także braku zdecydowania i przyjęcia określonej konwencji, o czym nieco dalej.

Mówią, że od przybytku głowa nie boli, ale to z całą pewnością nie dotyczy protagonisty, Seijiego Aino. Pewnego zwyczajnego dnia zwala mu się na głowę Guri, anielica bez piątej klepki, i wymachując mu przed nosem notesikiem oznajmia, że oto wpisała do niego jego imię. Pociąga to za sobą niewesołe konsekwencje, mianowicie jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin chłopak nie pocałuje kogoś, to sama anielica umrze, a on zostanie do końca życia samotnym prawiczkiem. Jako że to perspektywa nieciekawa dla obojga, rozpoczyna się poszukiwanie idealnej kandydatki na partnerkę dla chłopaka. Sprawa jest o tyle prosta, że podkochuje się w nim piękna koleżanka z klasy, Akane, i wszyscy żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie małe problemy. Przede wszystkim nowa dziewczyna Seijiego wynosi określenie yandere na wyższy poziom, co oznacza dla chłopaka bolesne konsekwencje. Sytuację dodatkowo komplikuje Guri, która entuzjastycznie przyłącza do nowo tworzonego haremu siebie oraz przyrodnią siostrę Akane – Yuzu, cierpiącą na kompleks siostrzyczki. Przy okazji, tworząc ten poligamiczny związek za pomocą swojego notatnika, Guri sprawia, że cała czwórka staje się nieśmiertelna oraz jest zmuszona pomagać jej w obowiązkach kupidyna. Od tej pory wesoła gromadka będzie w imię miłości, przyjaźni i czego tam jeszcze sobie nie wymyślą swatać kolejne pary oraz wspólnie odkrywać potęgę miłości.

O tym, czy komuś to anime przypadnie do gustu, czy też nie, zdecydują w zasadzie trzy elementy składowe: postaci, humor i fabuła. Bohaterowie nie są przesadnie rozbudowani, ale w zasadzie wszystkie postaci, poza może nieco irytującą Guri, przypadły mi mniej lub bardziej do gustu. Seiji to taki trochę bardziej rozgarnięty główny bohater dowolnej komedii haremowej. Ma dobre serce, jest za to totalnie ślepy na to, co dzieje się wokół niego, a już w szczególności na jakiekolwiek przejawy uczuć swoich haremetek, których totalnie nie rozumie. Chce pomóc każdej napotkanej osobie, jak tylko potrafi, pragnie, aby wszyscy się lubili i aby jego sielanka z dziewczynami trwała po wsze czasy. Gdy trzeba, jest zdecydowany, jednak oczywiście nie na tyle, by z jego ust padły jakieś wiążące deklaracje. Innymi słowy, z dawien dawna znany standard w nieco przerysowanej jak wszystko tutaj formie. Guri to z kolei typowa przewodniczka haremu, czyli naiwna, prostolinijna, nieskalana głębszą myślą istota, która w tym przypadku nie za bardzo wie, o co w ogóle chodzi w miłości oraz ogólnie w życiu. To dobra wróżka z mocą swatania kogo popadnie (dosłownie), i szczęście w nieszczęściu jest takie, że jej kreatywne podejście do swatania nie zaowocowało połączeniem w parę człowieka z płytą chodnikową. Z założenia miała być motorem napędowym scen komediowych, ale niestety szybko się w tej roli wypala, ponieważ wpada w sidła powtarzalności i koniec końców staje się nieco irytująca. Najlepiej z głównej obsady wypada Akane, czyli zakochana po uszy w głównym bohaterze czerwonowłosa piękność o wyjątkowo wybuchowym charakterze i z nadmierną tendencją do rozwiązywania wszelkich problemów za pomocą maczety (czemu nie można odmówić skuteczności). To ona dostała najlepsze sceny, zarówno jeśli chodzi o wątki romantyczne, jak i komediowe. Nigdy nie przepadałem za yandere jako typem postaci, ale tutaj ze względu na polanie wszystkiego dużą ilością absurdu i przerysowania kupiła mnie od razu i w dużej mierze dla niej oglądałem tę serię. Główną obsadę zamyka Yuzu, czyli przyrodnia siostra czerwonowłosej maszynki do mielenia mięsa. Jest ona postacią sympatyczną i w zasadzie nic poza tym. Nie irytuje, ale też nie wzbudza przez większość czasu sympatii, gdyż nie może się zdecydować, co tak właściwie do kogo czuje (poza uczuciem do siostry, oczywiście).

Postaci drugoplanowych jest niewiele, a wśród nich na szczególną uwagę zasługuje pojawiająca się mniej więcej w połowie serii Shikimi. Ma ona obsesję na punkcie zadawania bólu i cierpienia, a szczególnie cieszy ją, kiedy pozbawia ludzi czegoś cennego – chodzi jej przede wszystkim o cierpienie wywołane stratą, a nie o przedmiot sam w sobie. Wspominam o niej dlatego, że w zasadzie jako jedyna przechodzi jakąś przemianę, a poza tym wniosła trochę życia do serii w momencie, kiedy było tego trzeba. Poza nią nieco więcej czasu antenowego otrzymuje także siostra głównego bohatera ze skrywanym kompleksem braciszka (a jakże) i fobią na punkcie pewnego pingwina (to najgłupszy wątek tej serii) oraz opiekun Guri – Coraly, występujący najczęściej pod absurdalną postacią kota z ludzką twarzą. Niestety poza Shikimi drugoplanowa obsada nie wnosi zbyt wiele do opowiadanej historii, a w przypadku Akuy i Kamisamy wręcz irytuje.

Humor jest do bólu absurdalny i z tym trzeba się pogodzić, jeśli chce się czerpać przyjemność z seansu. Jeżeli o mnie chodzi, początkowy entuzjazm szybko opadł i po kilku odcinkach złapałem się na tym, że bardziej angażują mnie momenty poważniejsze, które pchają opowiadaną historię powoli do przodu, niż epizody poświęcone tylko parodiowaniu schematów albo swataniu kolejnych par. Pomyliłem się jednak, prognozując w zajawkach, że seria skupi się na „pracy” bohaterów, polegającej na łączeniu w pary kolejnych poznanych ludzi, którzy w końcu sami zaczęli się do nich zgłaszać, słysząc o ich sukcesach na tym polu. Tak naprawdę tylko około jednej trzeciej serii zostaje poświęcona tej tematyce, pozostały czas antenowy podzielono mniej więcej po równo na bezsensowne wypełniacze oraz na poważniejsze wątki, koncentrujące się przede wszystkim na Shikimi i Akane, a w samej końcówce także na Guri. Niestety wypełniacze, które miały w założeniu być zabawne, okazywały się najczęściej nudne, a absurdalny humor z prześladującym siostrę głównego bohatera pingwinem był po prostu denny. Nawet marna próba sparodiowania lubianych przeze mnie Pogromców duchów nie poprawiła oceny całości.

Miłym zaskoczeniem był jednak co jakiś czas powracający motyw miłości Akane do głównego bohatera, bo było to zwyczajnie urocze mimo demonicznego charakteru dziewczyny. Pod tym względem słabo albo bardzo słabo wypadły pozostałe haremetki, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to kluczowy element tej serii, nawet jeśli jest ona zakwalifikowana jako romans. Niestety nietrudno się domyślić, że w tego typu tytułach wątek romantyczny opiera się w większości na banale i nie inaczej jest tutaj, choć jak już pisałem, relacja Akane i Sejiiego miała szansę wyłamać się z tego schematu.

Słabo wypada strona audiowizualna, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co możemy oglądać na ekranie. Ubogie, puste tła, częste zastępujące je kolorowe plansze, bohaterowie w wersjach super­‑deformed są tu na porządku dziennym. Z jednej strony pasuje to do przyjętej konwencji, z drugiej widać, że budżet tego anime był bardzo ograniczony. Niestety nie lepiej jest z postaciami w ich naturalnych formach, które często deformują się także na pierwszym planie. Jeśli w tle pojawiali się jacyś statyści, to wyglądali raczej jak wycinanki z papieru niż pełnoprawne osoby. Okazjonalne efekty specjalne towarzyszące nadnaturalnym mocom bohaterów również nie rzucają na kolana. Nieco lepiej wypada ścieżka dźwiękowa, choć i tutaj nie można mówić o jakichś spektakularnych dokonaniach. Praca seiyuu jest poprawna, a głosy zostały fajnie dobrane do konwencji i nie irytują. Żaden z zasłyszanych utworów nie wpadł mi w ucho, więc o oprawie dźwiękowej nie mogę wypowiedzieć się w superlatywach, ale nie ma na tym polu tragedii.

Trudno mi jednoznacznie podsumować tę serię, bowiem wywoływała we mnie bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony jestem rozczarowany, bo po pierwszym rewelacyjnym odcinku liczyłem na znacznie więcej, z drugiej z zainteresowaniem śledziłem te bardziej poważne przygody bohaterów. Szkoda tylko, że lepsze momenty były poprzedzielane słabszymi, podczas których zdecydowanie się męczyłem, a humor szybko stał się powtarzalny i w większości przestał mnie bawić, bo ileż można śmiać się z tego samego. Czy mogę polecić komuś tę serię? Na pewno znajdą się osoby, którym prezentowana tu historia się spodoba i będą zadowolone ze spędzonego z nią czasu. Z pewnością widz zasiadający do seansu musi lubić mocno absurdalny humor i nie nastawiać się na wyjątkowo wysublimowane doznania. To propozycja z cyklu: zobaczyć, zaśmiać się i zapomnieć, a otwarte zakończenie, brak kropki nad i oraz otwarta furtka do kontynuacji sprawiają, że anime pozostawia widza w zasadzie w tym samym stanie, w jakim go zastało, nie zapisuje się w pamięci i pozostaje dość przeciętną reklamówką mangowego pierwowzoru.

KamilW, 26 sierpnia 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: EMT Squared
Autor: Megane Mihoshi
Projekt: Mariko Itou
Reżyser: Atsushi Nigorikawa
Scenariusz: Natsuko Takahashi
Muzyka: Monaca

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Ren'ai Boukun - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl