Tanuki-Anime

Dla bliskiej wyginięcia ludzkości jedynym ratunkiem staje się inżynieria genetyczna – zmodyfikowani w ten sposób ludzie zastępują dotychczasową niedoskonałą populację. Wtedy jednak przychodzi im zmierzyć się z wrogiem z odległych części wszechświata…

Tradycyjnie swoją recenzję zacznę od strony technicznej tego anime. O animacji złego słowa powiedzieć nie można. Może nie powala, ale wykorzystuje wszystkie możliwości nowoczesnej technologii (w tym wstawki komputerowe) i w żaden sposób nie może razić. Następną sprawą jest muzyka – to jeden z dwóch najmocniejszych punktów Geneshaft. „Ostrzejsze” wstawki to miła odmiana w stosunku do niezwykle popularnego w anime j­‑popu.

Tyle w kwestiach technicznych. Pora wspomnieć o drugim mocnym punkcie Geneshaft, czyli o fabule (którą zresztą uważam za najważniejszą część każdego anime/filmu/itp.). A fabuła jest tu naprawdę ciekawa. Obfituje w nieoczekiwane zwroty akcji, pojedynki w przestrzeni kosmicznej i inne atrybuty dobrego science­‑fiction. Ale tym, co najbardziej mnie zainteresowało, była nietypowa filozofia. Wydawałoby się, że w science­‑fiction nie ma na nią miejsca. A jednak… Wystarczyło tylko oprzeć ją o… genetykę! Niby takie proste, a daje niezwykły efekt.

Można by pomyśleć, że Geneshaft nie ma wad, ale to niestety nie jest prawda. Najpoważniejszą z nich jest niezwykła wręcz krwawość. Niemal w każdym odcinku są straty w ludziach – w pewnym momencie zacząłem wręcz liczyć trupy. Drugą „rysą na szkle” jest długość tego anime. Po obejrzeniu ostatniego, trzynastego odcinka czułem pewien niedosyt. Jakby historię przerwano, kiedy dopiero zaczęła się rozkręcać.