
Komentarze
Centaur no Nayami
- komentarz : Rhapsody : 24.05.2018 21:08:07
- komentarz : Playboy : 4.12.2017 21:31:10
- komentarz : Grisznak : 14.11.2017 20:22:49
- LOL : Collision : 14.11.2017 19:27:34
- Bez rewelacji : Lenneth : 29.10.2017 02:33:35
- 7/10 : Ephant : 2.10.2017 04:51:11
- Re: Ni pies, ni wydra : Akawashi : 1.10.2017 00:09:02
- Ni pies, ni wydra : usuniety3 : 26.09.2017 19:01:53
- komentarz : Otak : 25.09.2017 23:27:30
- komentarz : Otak : 9.09.2017 12:44:21
Z jednej strony interesującą antyutopię, z odniesieniami do problemów dzisiejszego świata, rozważaniami nad istotą tolerancji, jej zaletami oraz zagrożeniami, które za sobą niesie. Te fragmenty ogląda się najciekawiej, zwłaszcza, gdy lepiej pozna się już świat i zrozumie, co z czego tu wynikło. Fajnie, że nie bawiono się tu w uproszenia i pokazano różne spektrum reakcji ras na taki model świata – od akceptacji ze strony większości poprzez ostrożność ze strony niektórych, po niechęć i odrzucenie innych. Problemem jest pewna chaotyczność i niekonsekwencja w podejściu do tematu, rozrzucanie go kawałkami po serii. Ale to chyba wina reżysera.
Zasadnicza tematyka, czyli monstergirlsowe okruchy życia wypada nierówno. Od odcinków faktycznie udanych i budzących sympatię po fragmenty nudne czy wręcz przegadane. Czasami trudno się oprzeć wrażeniu, ze autor zwyczajnie rozciąga niektóre fragmenty ponad miarę. Humor też nie zawsze daje radę, w paru miejscach wpędził mnie zwyczajnie w konfuzję (vide określenie Hime loliconem przez ciotkę).
Relacje między postaciami to słabsza strona serii – tu w zasadzie przez całą serię nie ma żadnych zmian, wszystko kończy się na tym etapie, na jakim się zaczęło, nie ma mowy o dynamice czy zmianach w układach międzyludzkich. Acz sama obsada wypada całkiem nieźle, większość postaci naprawdę daje się lubić.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że reżyser nie podołał zadaniu, że dostał niezły materiał wyjściowy, ale nie potrafił zrobić z niego atrakcyjnej serii. Dlatego anime jest jakie jest. A szkoda.
A niezależnie od wszystkiego, ending jest przepiękny.
LOL
Oglądając anime i mangę nie czułem czegoś takiego. Ale wracając do anime: brakowało mi ostatniego epa, takiego „PRAWDZIWEGO” gdzie Hime dostała się do…średniowiecza czy cuś.
Puff!
Komentarz został wycięty, ponieważ nie miał nic wspólnego z serią, ani recenzją.
moshi_moshi
Bez rewelacji
Gdzie ta „głębia, wielowymiarowość, epickość”? Chciałam dostać historię o banalnie codziennych troskach obywateli, skontrastowanych z mroczną stroną reżimu, w którym przyszło im żyć, a dostałam tylko to pierwsze, czyli standardowo przesłodzone okruchy życia z moe blobem w roli głównej, masą piszczących dziewczynek (z czego połowa w wieku przedszkolnym), tonami fanserwisu i praktycznie niczym ponadto.
Wątek reżimu nie doczekał się w zasadzie żadnego rozwinięcia. Ot, wiemy, że obowiązuje przymusowa tolerancja, co wynika bezpośrednio z długiej historii wojen, niewolnictwa i ludobójstwa. Tyle. Nic więcej tam nie ma. Żaden ciekawszy dla mnie motyw nie został rozwinięty (np. społeczeństwo i cele ludzi‑węży, zatargi ludzi‑żab z resztą świata, nauczyciel aresztowany za coś tak absurdalnie błahego jak niewiara w kolor włosów Himeno, o czym sama Himeno wspomina jak o pogodzie). A połówka odcinka z obozem koncentracyjnym pasowała do całości jak pięść do nosa. Tu majteczki, sfochane przedszkolaki, dziewczynki piszczące cały dzień o kwiatkach, gotowanie obiadu, wzajemne oglądanie cipek (sic), szkolne przedstawienia, poranny jogging i NAGLE dziesięć minut historii z obozu. Żeby po jeszcze była jakaś ładnie napisana, prawdziwie wstrząsająca, poruszająca historia, a nie walenie przez łeb morałem „obozy to złooo!”, ale o czym ja marzę.
Innymi słowy, wątek totalitarnego reżimu został zepchnięty na tak daleki plan, że nie sprawia wrażenia czegoś celowego, przewrotnego, zmuszającego do głębokich przemyśleń, a jedynie pustej dekoracji, żeby było nieco kontrowersyjnie i ciekawiej. To trochę tak, jakby zrobić anime o dziewczynkach z Korei Północnej, powiedzmy, uprzywilejowanych córkach dygnitarzy, ale dziewczynki te byłyby przesłodkie, wyprane z głębszych przemyśleń, rumieniły się co dwa zdania, i sto procent czasu antenowego wypełniałby im wizyty w łazience, ploteczki z koleżankami, dyskusje o wielkości piersi, tulenie młodszych siostrzyczek etc., no i może z rzadka przewinąłby się przez ekran jakiś posąg Kima, któremu trzeba oddać cześć.
To nie jest przewrotne ani subtelne, to jest zmarnowany potencjał. To nawet nie jest ani rzecz o tolerancji, ani o tym, jak przeciętni członkowie społeczeństwa, z którymi widz mógłby się utożsamiać, żyją sobie w banieczce komfortu, nie wyściubiając nosa poza swoje codzienne, przyziemne troski, nie zaprzątając sobie głowy szerszą perspektywą. Miałam swoje teorie na temat „przesłania” całości, ale porzuciłam je przed końcem seansu – bo to jest, niestety, po prostu n‑te anime o macaniu piersi i/lub słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy, tylko lekko udziwnione i nic ponadto.
Może manga ma jakieś drugie dno i wyraźniej wykreowany świat przedstawiony, ale co z tego. Wersja animowana powinna bronić się jako samodzielne dzieło.
Pewnie da się toto oglądać z przyjemnością jako zwyczajne okruchy życia, nikomu nie bronię. Ale to zwyczajnie nie moje klimaty. Seria sprawdziła się najwyżej w roli odmóżdżacza, gdzie nie trzeba nawet śledzić fabuły, bo przecież jej nie ma. Z bohaterek lubiłam tylko tę cwaną, przedsiębiorczą, ale słabą ze sportów blondynkę. Muzyka absolutnie bezbarwna, grafika od biedy ujdzie. Całość zdecydowanie bez rewelacji.
7/10
Ni pies, ni wydra
Z jednej strony przez większość odcinków sprawia to wrażenie przesłodzonych okruchów życia, a potem zarzucają przykładowo odcinek kliknij: ukryte o ichniejszym Holocauście. Niby wątki reżimu są poukrywane tu i ówdzie, ale cały kontrast jest dla mnie nieudolny.
Polityki jako takiej było mało, za to hintów lesbijskich aż nadto, wątki szkolno‑koleżeńskie to nic nadzwyczajnego, a z kolei te rodzinne to mnie naprawdę wymordowały. Chyba najprzyjemniej śledziło mi się informacje dotyczące ras.
Nie wiem, jak tam się ma manga i pomimo względnych opinii, chyba nie czuję się zainteresowana.
Na pewno miało to ciekawy pomysł wyjściowy, ale mnie ten miszmasz nie przekonuje. Niestrawne to.
Potwierdziło się więc to, o czym mówiono wcześniej, mianowicie przydarzył się temu światu nazizm w jego klasycznej postaci z obozami koncentracyjnymi i rasizmem oraz ludobójstwem. To po części wyjaśnia ten reżim tolerancjonizmu, tak jak zresztą spodziewałem się. Ciekawe, że linie podziału nie szły tu wzdłuż gatunków, bo np. dostajemy centaury – ss manów i centaury – Żydów.
Za to wątek z żaboludami był z zupełnie innej bajki, choć zgrabnie połączono go z historią świata. Dobrze wiedzieć, że jednak nie panuje tam taka idealna idylla, choć ewidentnie widać, że żaboludzie to rasa na straconej pozycji, coś jak Indianie w USA.
A co do ochów i achów jaki to straszny reżim lewacki tam panuje… kto powiedział że w tych obozach korekcyjnych nerki wybijają ? Pewnie to forma przymusowej edukacji. Takie mniejsze zło mające zapobiec konfliktom na tle rasowym i religijnym o które w uniwersum tego anime bardzo łatwo co pokazuje manga.
No i Hime dostała wreszcie pairing :)
Można faktycznie odnieść takie wrażenie, acz wydaje mi się, że chodzi o coś innego – twórca pokazuje, że każda idea, nawet słuszna (a trudno inaczej określić tolerancję) może doprowadzić do wynaturzeń. Tym, co mi się w Centaurze natomiast podoba, jest fakt, że anime to pokazuje codzienność w reżimie totalitarnym, gdzie zwykli jego mieszkańcy nie odczuwają z tego powodu niedogodności. Tak jak zwykła Helga nie miała podstaw, by narzekać na Hitlera, a zwykły Antonio żył sobie spokojnie w Hiszpanii Franco, tak bohaterki żyją sobie spokojnie w swoim świecie. Co więcej, ich sytuacja jest, jak sugeruje historia świata, nawet lepsza niż kiedyś, bo fabuła daje do zrozumienia, że mieliśmy tam, całkiem niedawno, epokę prześladowań i terroru. Urodziły się już w takim świecie i jest im w nim dobrze, nie mają powodów, aby się bać czy buntować. Nawet, gdy pojawia się sytuacja, w której ubecja wkracza do akcji, to traktują to jako coś normalnego – Hime opowiada o przypadku swojego nauczyciela aresztowanego przez lokalną bezpiekę jako o czymś zwyczajnym, identycznie jak my mówilibyśmy o aresztowaniu kogoś za jazdę po pijaku.
To jedno z nielicznych anime, które pokazują reżim totalitarny od środka. W znakomitej większości anime mamy bowiem stereotypowe imperia zła i terroru, rządzone przez szalonych oprychów lub złych cwaniaków, a fabułę obserwujemy z punktu widzenia randomowych rebeliantów nie godzących się na status quo. Tu zaś ten porządek widzimy od środka, co więcej, nawet jeśli został on narzucony siłą, to trudno się oprzeć wrażeniu, że dla mieszkańców jest on już w tej chwili czymś w rodzaju umowy społecznej, akceptowanej przez gors społeczności.
Mam nadzieję, że kolejne odcinki dorzucą coś jeszcze do wizji świata, bo jest ona jedną z ciekawszych, jakie widziałem ostatnimi czasy w japońskich kreskówkach. Niestety, siódmy odcinek nie pomógł tu szczególnie.
Najbardziej mam problem z nastawieniem do serii – bo niby to faktycznie taki slice of life ale naprawdę bardzo mało ciekawy(srsly, Hime przejęła się, kliknij: ukryte że może mieć kuciapkę jak krowa :D), z drugiej strony po tej całej napiętej atmosferze czekam na wyjaśnienie dlaczego tak właśnie działa uniwersum. Jak się nie doczekam, to na pewno ocena poleci w dół.
Podejrzewam, że problem jest tutaj przy poprowadzeniu serii, bo reżyser prawdopodobnie nie zrozumiał idei twórcy i próbuje przedstawić to po swojemu… albo się mylę i wszystko jest na swoim miejscu, co imho świadczyłoby jeszcze gorzej o serii.
PS. Wiem w końcu jak centaury noszą gacie! :D
No i problemy Nozomi z najwredniejszym przedmiotem w szkole pod każdą szerokością geograficzną – jak ja ją dobrze rozumiem.
Poza tym odcinek spokojny, bez jakichkolwiek zaburzeń, acz kilka informacji na temat świata się wymknęło.
No i wężyca jest dziewczyną – to dopiero niespodzianka.
Tutaj po trochu tak jest. Gdzieś tam mimochodem wychodzi, że bohaterowie żyją w świecie, gdzie musisz kochać demokrację i równość albo trafiasz do obozu, bajki dla dzieci i anime są wyładowane propagandą (o czym dowiadujemy się w trzecim odcinku), ale wszystko to w niczym nie przeszkadza wieść obsadzie normalnego, szczęśliwego życia – zwłaszcza, że nikt tu się przecież (jak na razie) nie angażuje w nic nadzwyczajnego. Ba, wydaje się, że stworzona przez reżim sytuacja jest dla wszystkich idealna, więc po co mieliby się buntować?
Z drugiej strony, widać, że to jednak nie są do końca tacy ludzie jak my – ich otwartość w kwestiach seksualności jest miejscami wręcz ciut bulwersująca, ale znowu – bardziej dla widza, niż dla nich (bodaj Himeno jest ciut bardziej pruderyjna). Miejscami można nawet odnieść wrażenie, że tak jak w Monster Musume, część tych ras jeszcze jakiś czas temu żyła „dziko” i dopiero od niedawna gorset cywilizacji je ogranicza pod względem pewnych zachowań, które parę pokoleń temu nikogo nie bulwersowały. Acz słowa cioci do Himeno pod koniec pierwszej połowy to już lekka przesada.
Za to druga połowa była super – w sensie tak bardzo życiowa, jak tylko może być życie z młodszym rodzeństwem pod dachem (znam to z autopsji). I bardzo mi się podobało, kiedy Manami stwierdziła, że nie ma czasu na dyskusje, bo ma w domu trójkę maluchów, którymi się musi zajmować, a to jest ważniejsze, niż jakieś tam szkolne pierdoły. Sytuacja wręcz nie do powtórzenia w znakomitej większości anime, gdzie wiadomo – samorząd czy szkolny klub to sens życia.
Trzeba przyznać, że seria jest bardzo specyficzna. Wydaje mi się dobrą obyczajówką (slicie of life w pełnym tego zwrotu znaczeniu), ale wszystkie te socjologiczno‑politologiczne treści wydają się zaburzać jej 'normalność'. Kurcze, niby to wszystko dodaje serii realizmu, ale na mój gust jest to jakoś zbyt realistyczne, nie wiem jak to ubrać w słowa.
PS: Czy wy też czujecie się dziwnie oglądając te serię? Oglądanie centaurów w kąpieli, czy otwarte niejednoznacze rozmówki o sferze uczuciowej pomiędzy ludzko‑zwierzęcymi hybrydam wydaje się gorszące :P I nie mówię tego jako jakiś purysta, bo od lat oglądam/czytam mangi i widziałem już jak to mówią różne dziwactwa, niemniej czegoś takiego jak Centaur no Nayami chyba nie widziałem…
ep2
Nie wiem czy jestem fanem politycznej natury tej serii, jest to trochę dziwne w serii w której centaur nosi spodnie a syrenki majtki.
Zapowiada się nader pyszna seria – bo wyczuwam, że autor pod płaszczykiem konwencji „cute monstergirls doing cute things” postanowił przekazać sporo więcej. Kto wie, może nawet będzie z tego największa niespodzianka sezonu?
Z jednej strony wydaje się być lekkimi okruchami życia(tutaj niestety na przedbiegach przegrywa z Demi‑chan), z drugiej mocno trzymane są pewne zasady(również, tak jak zauważył kolega poniżej). Takich „strzałów pomiędzy” jest kilka i w zasadzie trzeba się zastanowić z czym tak naprawdę będziemy mieli do czynienia.
Mam mieszane uczucia. No i dalej nie wiem jak centaury noszą majtki.