x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Miała być armata, wyszła petarda.
Re: Miała być armata, wyszła petarda.
Za ten pierwszy odcinek 10/10.
Reszta 7/10.
Grafika pasująca do klimatu, stonowana kolorystyka i animacja , ktora początkowo bardzo mi się podobały i wzmacniały efekt wydarzeń na ekranie.
ale to było dobre
- postacie: cała główna trójka mi się bardzo podobała. Re‑l to jedna z lepszych postaci żeńskich w anime, jakie znam (a znam takich niewiele, niestety). Pino przesłodka, Vincent – początkowo nie wyglądał na ciekawą osobę, ale potem, gdy się okazało, co się okazało… Postacie drugoplanowe też dają radę, nie będę ich po kolei opisywać.
- klimat: bardzo wyświechtane słowo, wiem, ale nie da się tego tematu poruszyć. Pod tym względem jest kapitalnie, ogląda się na krawędzi fotela (krzesła, łóżka, co kto woli)
- poszczególne odcinki: jest tu wiele odcinków, które niewiele albo nawet nic nie wnoszą do fabuły (a przynajmniej tak na pierwszy rzut oka się wydaje) i mogłoby ich nie być, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Wszystkie były świetnie zrealizowane i jak różnie! Wystarczy sobie porównać odcinek z teleturniejem czy kliknij: ukryte gdy Pino uratowała świat uśmiechu czy jak to się zwało.
- podejście do kliknij: ukryte śmierci dzieci: nie widziałam lepszego w innej produkcji. Twórcy podchodzą do tego lekką ręką, nie robią z tego jakiegoś bolesnego wydarzenia, nie dodają niepotrzebnego patosu – kliknij: ukryte dziecko zginęło i tyle.
- opening i reszta muzyki – po prostu świetne
Polecam gorąco.
Dodatkowym minusem są postaci. Prawie każda to nic innego tylko „proxy” (hue hue) jakiejś ideologii czy sposobu myślenia. Tak naprawdę trudno uznać część z nich za pełnoprawne postaci. Reszcie obsady zdecydowanie brakuje jakiejś ciekawszej osobowości. Ogółem – nic dobrego.
Anime spokojnie mogło się zamknąć w 12‑13 odcinkach w zasadzie bez utraty niczego ważnego, a nawet pozbyłoby się wtedy tej warstwy pretensjonalności.
Hmmm...
Nie rozumiem was
Wszystko ładnie podsumowane i praktycznie (poza kilkoma wyjątkami) nie ma większych niejasności.
Jakby ktoś miał jakieś pytanie to prosze.
Sieczka z mózgu
Od razu jesteśmy rzucani na głęboką wodę i przez około 19 odcinków nie dostajemy zbyt wielu odpowiedzi na dręczące nas pytania. Potem, zamiast dostać jakiekolwiek wyjaśnienia, autorzy stwierdzili, że podadzą nam podwójną dawkę pytań, na które ostatecznie nie otrzymujemy żadnego wytłumaczenia. Nikt nie odpowie mi na pytanie czemu Daedalus stworzył kliknij: ukryte drugą Re‑I, ani na to, dlaczego kliknij: ukryte wirus Cogito w ogóle powstał, a takich pytań jest mnóstwo. Spodziewałem się swego rodzaju wykładu na temat powstania bogów, miast itp. niestety albo na szczęście, sami dostajemy możliwość interpretacji wedle własnego zdania i to chyba jest ten czynnik, który sprawia, że warto poświęcić czas na 23 odcinki, a potem przez kilka dni myśleć dlaczego coś jest tak, a nie inaczej.
Można by pisać całe strony tekstu na temat uniwersum Ergo Proxy i starać się wyjaśnić co i dlaczego, ale po co? Z pewnością to anime nie trafi do każdego odbiorcy, ale w mniejszym lub większym sprawi, że wrócimy pamięcią do przygód Vincenta, Re‑I i Pino. A propos Pino, świetnie sprawdziła się w roli maskotki podnoszącej przyjaciół na duchu.
Re: Sieczka z mózgu
Re: Sieczka z mózgu
strasznie malo akcjii i dlatego tylko 6
Jakież to głębokie...
Re: Jakież to głębokie...
Re: Jakież to głębokie...
Tylko „bodaj” – przeczytaj chociażby Astronautów albo lepiej przeczytaj coś o nich, choćby wypowiedzi samego Lema, bo na książkę raczej szkoda czasu.
Poza tym tam było napisane:
Słowo poczciwe nie oznaczana, że Bajki robotów były jedną z lepszych książek Lema. Sam za nimi szczególnie nie przepadam, a pisana w tej samej konwencji Cyberiada jest o niebo lepsza. Co nie oznacza, że Ergo Proxy jest lepsze od Bajek, jako anime je bardzo lubię, ale do większości książek tylko „niegłupich” jej daleko. Z drugiej strony samo porównanie Ergo i Bajek jest dla mnie zupełnie bez sensu – nie widzę podobieństw, choćby gatunkowych/fabularnych.
Re: Jakież to głębokie...
Nie zapominaj jednak o drugiej części zdania: „to przy tym arcydzieło”. „Bajki robotów” mogłyby zostać uznane za arcydzieło jedynie w zestawieniu z jakąś totalną szmirą, a tu nie rozmawiamy o „Hametsu no Mars”, tylko o „Ergo Proxy” – tytule, który jakieś tam wartości sobą reprezentuje.
Jeśli ktoś by napisał, że „Ciacho” to przy „Kac Wawa” arcydzieło, to przynajmniej byłoby wiadomo, że „Ciacha” wcale nie poleca ;) A tutaj, to wcale nie wiem jak mam rozumieć to porównanie do robotów.
Re: Jakież to głębokie...
Re: Jakież to głębokie...
A jednak...
Na pewno warte obejrzenia, daje do myślenia, kreska jest niezwykle miła dla oka.
Fabuła naprawde bardzo mocna;
wątek fabularny potrafi zaskoczyć, urzec, zdezorientować i pozostawić widza bez konkretnej odpowiedzi co bardzo nadaje lepszego dark‑cyber‑punk`owego klimatu:)
Mnogośc przesłań w tej anime jest bardzo duża (lecz nie przeładowana na przymus) dzięki czemu jest nad czym pomyśleć i zmusza (nie przesadnie) do refleksji.
Dobrym tego przykładem są renesansowe rzeźby filozofów: Derridy, Lucana, Husserla i Berkeley’a których filozoficzne wypowiedzi oddają idee którymi kierowali.
Zamysł postaci Proxy kliknij: ukryte jako opiekunowie miast i pomocnicy w „niedoskonałym” planie stwórcy ,niedoskonałość z strony doskonałego twórcy – mocne założenia godne godzinnych dysput.
Paradox ludzki żyć aby umrzeć
Produkcja ze Studia Manglobe jest bardzo obfita w wiele takich zabiegów dodających fabule „soczystości”.
Bohaterowie to kolejna dobra dawka zróżnicowania charakterów.
Przemiany zachodzące w każdej postaci są wielowymiarowe(nie ma sztampy np. spotkał mistrza potrenował 2 odcinki i sieje spustoszenie do końca animy:)*przykład odnoszę do Vincent`a
Każda z postaci nawet tak małych jak Pino odgrywa kluczową role w fabule – jednym słowem niema zbytecznych postaci, które męczą widza i wydłużają serię.
Najmniej zachwycającym był opening który był dobry ale mnie nie zwalił na kolana – rzeczowy odnoszący się do produkcji jednakże nie przypadł mi do gustu(ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje) tak więc podejście neutralne nie wpływające na ocenę końcową.
Grafika jak na produkcje 2006 bardzo dobra, dobre efekty i jeszcze lepsza animacja postaci:)
Zachęcam do obejrzenia tej produkcji jednakże uprzedzam amatorów anime że jest ono dla bardziej wyrafinowanej, dojrzałej widowni
PS. jeszcze zapomniałem dodać o faktach występujących na końcu anime – naprawde bomba
Jedno z nielicznych
Po tylu lata, wciąż daję 10/10 ;)
Jak najbardziej zadowolony
nudne i beznadziejne
Re: nudne i beznadziejne
Re: nudne i beznadziejne
Re: nudne i beznadziejne
te chorobliwe belkoty byly w wiekszosci nawiazaniami do jednych z najbardziej znanych nurtow filozoficznych
symbolika postaci, wydarzen, obiektow, nazw… wlasnie stad tak wysokie oceny. byla tu nawet interpretacja wiekszosci mitu o ikarze w wykonaniu autora. polecam porzadna wersje z adnotacjami na koncach odcinkow. kopalnia wiedzy, pomaga zrozumiec i przede wszsytkim docenic ten swietny tytyl.
z drugiej strony nie kazdy ma wystarczajace umiejetnosci by cala ta filozofie ogarnac umyslem, a co za tym idzie docenic. mi brakuje umiejetnosci by wygrzebac cokolwiek z tytulow pokroju k‑on czy bleach ktore sa tak sztampowe i nastawione na publike i rozglos, ze…no wlasnie, to mowi samo za siebie.
gdzieś na początku
Był tego typu motyw, że Ril idzie po opuszczonej przez ludzi dzielnicy… Tuż po tym ląduje samolotem gdzieś na pustyni i od razu celuje w Wincenta.
Niby fajne anime, a kupy się nie trzyma.
Jakaś forma miłości
Nie przepadam za tym gatunkiem, nudzi mnie, ale ta historia naprawdę mnie wciągnęła.
Główna bohaterka jest kobieca, pomimo że się tego nie uwypukla w żaden typowy dla anime sposób, wielki plus za kreację tej bohaterki.
Reszta bohaterów też budzi sympatię, przejęły mnie ich losy. Nie są oni w żadnym razie irytujący, wszystko jest pod tym względem naturalne, są realistyczni.
Wszystko jest wyważone, fabuła jest zajmująca. Wykreowany świat jest pełny, przepełniony tajemnicami. Końcówka enigmatyczna.
Graficznie seria stoi bardzo wysoko, ogólnie design jest nietypowy, choćby makijaż głównej bohaterki. Widać, że seria niemało kosztowała. Udźwiękowienie na medal.
Co tu zarzucić? Nie wiem. Może to, że odcinek z kliknij: ukryte Krainą Uśmiechu był strasznie nudny i niezrozumiały.
Polecam. 8/10.
Genialne !!!!!!
Ocena
8/10 Minusik za nie do powiedzenie kilku rzeczy oraz za to, że tak krótko się oglądało. Może jeszcze kiedyś ponownie obejrzę sobie ten twór :)
dark cyberpunk
Poza tym kocham postapokaliptyczne klimaty i roboty.
10/10
Nie mój klimat
Przedstawiona historia jest ciekawa i wciągająca, a większość wątków (zwłaszcza tych najważniejszych) odpowiednio rozwinięto. Choć spodziewałam się jakiegoś lepszego wytłumaczenia istnienia Proxy, nie jest źle i można powiedzieć, że to mnie satysfakcjonuje. Choć w ostatecznym rozrachunku seria mi się podobała i ciężko mi wymienić jej konkretne wady, miałam ogromną chęć wreszcie ją skończyć, gdy byłam mniej więcej w połowie i nie było to spowodowane chęcią poznania zakończenia. Na pewno nie porwałabym się na ponowny seans.
Wciągające!
Świetne
E??
dla mnie znakomiete
Już po pierwszym epizodzie widać iż nie mamy doczynienia z typową cukierkową grafiką – w sensie, żywe kolorki. kreska i animacja buduje odpowiedni nastrój tragizmu i postapokaliptcznej wizji przyszłości, gdzie nie liczy się dobro jednostki, ale ogółu, gdzie żyją ludzie, którzy sami nie wiedzą czym jest społeczeństwo w którym funkcjonują, bo nie żyją na własną rękę.
Być może natłok niedopowiedzeń odrzuci widza, ale warto
Opening – „the best”, najlepszy jaki widziałem.
Fabuła wciąga widza i ciężko się oderwać.
Polecam all, oglądajcie bo warto.
Piękne..
Gdyby chciano zrobić z tego anime serię dla osób poszukujących łatwej rozrywki, mnóstwa scen walk oprawionych piękną, ponadczasową grafiką – zapewne, tak by się stało.
Jednak, twórcy serii poszli o krok dalej. Nie jest to jedna niekończąca się walka w smutnym, szarym świecie,jest to opowieść głównie psychologiczna… Można powiedzieć przecież, iż kliknij: ukryte Vincent to „jakiś żart” gdyż bał się przemienienia w Proxy, że Real to tylko rozpieszczona, zimna i bezduszna kobieta, która dąży do spełnienia jedynie swojego celu. Osobiście dostrzegam w tym coś więcej… i nie zgadzam się z opinią, że postacie są raczej dosyć płaskie i niedopracowane – każdy z nich jest właśnie taki magiczny, bo nie naszpikowany wszelkimi cechami charakteru tak jak większość, tworząc przesadną aurę smutku czy tragedii. Vincent, Real – oni są po prostu podobni do prawdziwych ludzi – i dlatego, odbiorcom tęczowych oczu i roześmianych buziek ta seria nie będzie się podobała. Cóż więcej powiedzieć..
Ubolewam nad tym, że nikt nie zwrócił uwagi na dopiski na końcach odcinków – na słynne nazwiska, nazwy wirusów (i nie tylko) większości wam nieznane..
Fabuła nie jest banalna i dlatego większości się nie podoba.
Piękna grafika i muzyka, zwłaszcza opening.
Anime oceniam na 9/10. Jest piękne..
Re: Piękne..
Zanim piszesz takie rzeczy to radzę się zapoznać ze wszystkimi ocenami i komentarzami, a nie tylko z 3 poniżej, bo imo większości się podoba:xd Mnie tam też się podobało:d
Re: Piękne..
Re: Piękne..
Re: Piękne..
Podsumowując, anime daję 6/10 pkt. Plusy- piękna grafika, pasująca ścieżka dźwiękowa i seiyuu, ciekawy temat. Minusy‑zła realizacja, za dużo niewiadomych i ubiór Vincenta‑nosze‑majtki‑na‑spodniach‑jak‑Superman Law'a. Z drugiej strony rzeczy, które podałam jako minusy mogą się wielu ludziom nie podobać i vice versa. Polecam osobom lubiącym samodzielnie wyrabiać sobie zdania na różne tematy :)
No to mogę Cię pocieszyć, że z tego akurat powodu nigdy nie poczujesz się jak głupek XD
nuuuda
Cóż.. 5/10 to najwyżej co mogę dać temu anime.
Bardzo ciekawa fabuła no i fajnie, że kliknij: ukryte Vincent był tym Proxy. Zawsze podobają mi się anime, w których jest motyw wędrówki. No i ciekawe były postacie. kliknij: ukryte Wirus Cogito dający Autoreivom duszę – to był świetny pomysł.
A najlepszy ostatni epek.
Gorąco polecam, ode mnie 9/10.
Zamaskowano spoilery.
Morg
Świetny klimat , postacie , grafika i muzyka na wysokim poziomie. Polecam wszystkim dla których treść jest ważniejsza niż forma.
Grafika była nierówna czasami postacie stawały się niewyraźne i troche kanciaste , choć szarawe barwy doskonale podkreślały melancholijność serii.
I smutny dowód na to, jak czemuś bez ładu i składu po odpowiednim marketingu można przypiąć łatkę „kino ambitne”. Cóż, sztuka fekalna do galerii „sztuki” też trafiła i krytyków tejże zachyca po dziś dzień ponadczasowością treści i siłą anty‑estetycznego doznania powstajacego przy obcowaniu z nią…
Znakomite
Bardzo Ciekawa Fabuła, No I Zarąbisty Klimacik POLECAM
Fabuła jest po prostu genialna. Dynamiczne tempo na początku, potem spokojniejsze kino drogi(najlepsza część całego anime), a na końcu znów przyspieszenie. Zakończenie uważam za najlepsze, jakie dotąd widziałam. kliknij: ukryte Takie otwarte, lecz nie dające wrażenia niedosytu.
Ulubioną postacią jest dla mnie rzecz jasna Pino – uroczo dziecięca, ale nie przesłodzona i mdła. Ma w sobie jakieś ciepło, które ujęło mnie już w początkowych odcinkach. I, rzecz jasna, świetny kombinezon – króliczek ;)
Jedyną wadą, jaką widzę w EP jest niekiedy niestaranny rysunek postaci, zwłaszcza twarzy. Widać to zwłaszcza w odc. 16 – moim ulubionym, lecz rażąco skiepszczonym graficznie. Za to muzyka jest bardzo udana – stanowi doskonałe tło wydarzeń, świetnie buduje nastrój. A opening to już majstersztyk – animacji lepiej dopasowanej do skądinąd bardzo ładnego utworu jeszcze nie widziałam.
Rozczarowanie i to tragiczne
Pod sumując nie podobało mi sie zanudziłam sie cholernie i uważam, ze anime jest bardzo przereklamowane.
Pozdrawam jokeros ;)
"Pseudofilozoficzny"?
To dzieło, jak żadne inne, uzmysławia i przedstawia treść jaką niosą ze sobą dzieła wielu filozofów, jest wybuchową mieszanką wysokiej kultury, niezwykłej estetyki wykonania, urzekającego klimatu i całej masy genialnych pomysłów upakowanych razem i, co najważniejsze, perfekcyjnie pasujących. Nie mówiąc już o drobnych, acz wyraźnie celowych, smaczkach zrozumiałych tylko dla niektórych. Ta seria ma „to coś” i nie da się temu zaprzeczyć. Kropka.
żal recenzja
Bez zachwytu.
Seria na początku trzyma klimat, lecz szybko go traci na rzecz pseudofilozoficznego bełkotu. Anime staje się z czasem niemiłosiernie nudne. Można opowiadać historie z grubsza pozbawione akcji w ciekawszy sposób.
Od strony graficznej anime prezentuje się dobrze, chociaż momentami projekty postaci raziły brakiem proporcji albo brzydkimi twarzami. Muzyka trzyma wysoki poziom.
Seria moim zdaniem jest mocno przereklamowana. 6/10
Boskie....
Ergo Proxy wg mnie tylko w śladowych procentach jest podobny do innych anime o mrocznym klimacie.To jest anime nie banalnie ciekawe.
Re: Boskie i tajemnicze....po obejrzeniu.
Miłości raczej nie widzi się i dowiadujemy od Vincenta,że coś czuje do Re‑l,ale w ostatnim odcinku wydać wyraźnie od niej(choć nie okazuje tego).
Zagadka czym są Proxy nie została do końca rozszyfrowana.Widź dowiaduje się o mglistej przeszłości i historii ludzi oraz Proxy.
Nie mówię o barkach czy wadach lecz tym co spostrzegłem oglądając te anime.
Polecam.
Kino drogi...
Jak dla mnie to Ergo jest podobne do Darker than Black i podobnie je oceniam, czyli fajne, ale nie przesadzajmy z fenomenalnościa;)
SWEET !!!
Dobre
Największy plus za zakończenie kliknij: ukryte uwielbiam, gdy koniec serii stanowi zarazem zapowiedź dalszej walki i wyzwań dla bohaterów. Zakończenia typu „koniec i żyli długo i szczęśliwie (lub nie)" nierealne i pozbawione sensu. Polecam wszystkim, których nie zrazi zagmatwana fabuła i mnogość odpowiedzi na każde postawione pytanie.
Każdy odcinek to Meditatio, czyli rozmyślanie, niczym seria rozmyślań Kartezjusza o różnych ideach filozoficznych.
To nie bajka, to opowieść o naszych problemach i o sposobach (niestety najczęściej ułomnych) poszukiwania szczęścia idealnego.
Krytykowany i niezrozumiany odcinek z Miastem Śmiechu jest karykaturą idei radości ponad wszystko… Tam nikt nie śmieje się szczerze.
A przesłaniem całej serii jest bycie otwartym na nowe idee, na poszukiwanie prawdy, bo jak to powiedziała i powiedziano Re‑l na końcu:
nikt z nas nie ma wyboru kim się rodzi,
ale…
każdy z nas jest kowalem własnego losu.
Piękna seria i z bardzo pozytywnym przesłaniem, ale trzeba ją chcieć zrozumieć.
Grafika jest ładna – bardzo lubię taką realistyczną kreskę, przytłumione kolory. Tła futurystycznego miasta i zdewastowanych pustkowi są klimatyczne, postaci oddane bardzo dobrze i pod tym względem nie bardzo jest się czego przyczepić. Na początku przynajmniej, bo już projekt graficzny Proxy w ogóle mi nie podszedł: ciemnolice istoty w długich płaszczach z włosami falującymi na wietrze, nawet przy nieobecności wiatru. Chociaż to też nie tak, bo niektóre, jak Monad, wyglądały nieźle, ale jednak większość to ten uber‑cool matriksopodobny schemat.
Co do zawartości to tutaj już nie jestem tak jednoznacznie pozytywnie nastawiony. Zniszczony świat, ludzie zamknięci w hermetycznych miastach, z których najwięcej wiadomo widzowi o Romeau, monitorowani, wszędzie w towarzystwie autoreivów, robotów wszelkiego przeznaczenia. Obcy, który pojawia się w takim zamkniętym mieście i zdaje się być powiązany z dziwnymi zdarzeniami, które mają tu miejsce.
Brzmi nieźle, do pewnego momentu rozwija się również przyjemnie, ale zaczynają się już momenty, w których nie było tak różowo: po jasną cholerę te Proxy ze sobą walczą? Dlaczego Re‑l, skoro jej celem jest pochwycenie Proxy, tak koniecznie *musi* wypróbować kule, które mogą je zabić? Etc. Zdarzają się takie dziwne, niezrozumiałe, bo nie mające żadnego sensownego uzasadnienia, momenty.
Był też odcinek, który w ogóle nie wiem, jak się tam znalazł, bo jest bez sensu. Gdzieś w środku podróży przez pustkowie bohaterowie trafiają do teleturnieju (!) na śmierć i życie (!!), a w nim pojawiają się pytania i informacje dotyczące najbardziej tajemniczych (i w tajemnicy trzymanych) elementów świata (!!!).
Poza tym irytuje wsadzony na siłę happy end (tak, to *jest* happy end, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak to wszystko *mogło* się skończyć).
W przypadku samego miasta, Romdeau, trudno uniknąć porównania do podobnie zamkniętego, izolowanego i w podobny sposób kończącego Lux z Texhnolyze. I jednak przedstawienie tego miejsca (i jego zagłady) w Texhnolyze wyszło zdecydowanie lepiej.
Jednak żeby nie było, że tylko narzekam, bo to byłoby dla serii zdecydowanie krzywdzące: tym, co trzyma przy ekranie jest znakomicie wyczarowany klimat, pewne bardzo dobrze zrealizowane psychodeliczne momenty, całkiem niezła, pomimo wspomnianych wyżej wad fabuła i jeszcze raz klimat. Ten ostatni rzeczywiście jest gęsty i ciężki, co się chwali.
Generalnie rzecz biorąc, da się obejrzeć bez nudów i chociaż nie powala, jest przyjemne. Można zobaczyć, byle bez bardzo wygórowanych wymagań i oczekiwań.
Nie muszą… Przecież niektóre się kochają. To Ergo jest katalizatorem, jest agentem śmierci. Pamiętasz?
Bo jest tylko człowiekiem i w gruncie rzeczy boi się. Boi się, że gdyby doszło do najgorszego może nie mieć pewności, że ma się czym bronić, to takie dziwne?
Odyseja kosmiczna Kubricka? Zauważyłeś takie niuanse? A inne odwołania? Komu zależało na pokazaniu tego nie tyle nam co miastu? Wg mnie to odcinek który ma najwięcej sensu, a że forma taka a nie inna… Zabawne, jak ludzie w dzisiejszych czasach uważają, że wiedzę można podać w pigułce, nieprawdaż? A może chodzi o to, że za dużo wiedzy na raz jest jednak „śmiertelnie” niebezpieczne? ;)
Kubrick wspolpracowal przy filmie, powiesc napisal Arthur C. Clarke, ku gwoli scislosci.
Troszke mnie zbulwersowalo przypisanie kubrickowi powstanie odysei.
Zatem obecność Ergo sama w sobie implikuje konieczność przelewu krwi? Kłóci się to nieco z paroma epizodami z Ergo w roli głównej
O tyle, że ma przed sobą cele, które przecież chce spełnić, więc jej niezdecydowanie jest wsadzone lekko w cały świat.
Samo pojawienie się bohaterów nagle w takim miejscu i nagłe zabranie się stamtąd jest dziwne, nie wspominając o bardzo dużym dysonansie z przyjętą w serii konwencją.
Nie pojmuję...
Rozczarowanie
swietne
Jednak koniec to jak najbardziej kliknij: ukryte happy end. Gdzies w komentarzach wyczytalem ze nie ma happy endu bo ludzkosc wraca na ziemie a Ergo szykuje im powitanie jakie im sie raczej nie spodoba – jednak wychodzac z koncepcji calej serii – chodzi w koncu o poszukiwanie wlasnego ja, zrozumienie celu wlasnej egzystencji przez Vincenta/Ergo – to jest osiagniecie celu w 100%, Ergo Proxy jest wyslannikiem smierci, taka role narzucil mu los – a on sie z tym pogodzil i postanowil od tego nie uciekac, widac w ostatniej scenie ze poczul sens i mozliwosc samospelnienia w zwiazku ze swoim przeznaczeniem (ktore troszke podciagnal pod swoja i calej pozostawionej na ziemi ludzkosci zemste wobec powracajacych na „gotowe” ludzi, ktorzy odpowiadali za stan ziemi a jego gatunkowi przeznaczyli smierc w bratobojczych walkach) – poza tym ten dziwny watek romantyczny mimo wszystko tez konczy sie pozytywnie (tak to wyglada)
Jedna z nejlepszych serii ever
Wspaniałe
Piękną rzeczą tego anime są wszystkie metafory, motywy egzystencjonalne, przemiany, czy poszukiwanie odpowiedzi na filozofię i sens ludzkiego istnienia, systemu czy „Boga”. Ergo Proxy wzbudza w nas chęć do głębszych przemyśleń i refleksji, co tak rzadko teraz zdarza się w anime (i w innych rzeczach też).
Jednak to co w Ergo Proxy wyjątkowe to bohaterowie. To naprawdę dla mnie jedyna seria z tak realistycznymi bohaterami. Realistycznymi psychologicznie. Są złamani, mają wątpliwości, szukają pytań, boją się odpowiedzi, poszukują prawdę, znajdują kłamstwo, które staje się prawdą dla nich. Zmieniają się, najpierw są czegoś pewni, potem nie, planują coś, a robią zgoła innego. Nienawidzą, kochają i boją się. Ich charaktery ewoluują wraz z nowymi doświadczeniami, rozmowami, przemyśleniami i poznawaniem nowych ludzi i samych siebie. Wszyscy, od znakomitego, złamanego i później pogodzonego z prawdą Vincenta Law'a, przez z początku krótkowzroczną, a później wrażliwą i mądrą Real Mayer, po słodką, wiecznie uśmiechniętą Pino, z początku maszynę, a na końcu dziecko bardziej ludzkie niż niejeden obywatel. Autoreiv z duszą i sercem. Niezwykli bohaterowie.
Grafika czy muzyka to oczywiście najwyższy poziom. Genialne wręcz projekty w serii. Miasta, autoreivy, wnętrza, postacie, ubrania, niebo, woda, statki, pojazdy, proxy. Wszystko jest szczegółowe, oryginalne i ma niezapomniany klimat, a wszystko jest spójne i niezwykle dobrze skomponowane. Opening to nie tylko znakomity kawałek, to także jeden z tych openingów, które odzwierciedla sedno całej serii. Efekty 3D są tu wyśmienicie wkomponowane, nie gryzą się z oprawą wizualną i są niezwykle efektowne, podobnie jak animacja.
Z recenzją, w większości się zgadzam, choć jest jedno co mnie absolutnie w tej recenzji zadziwiło negatywnie. Mianowicie recenzent napisał takie zdanie: Raz pada „Kocham cię”, jednak w kontekście wywołującym u widza raczej odrazę i zakłopotanie niż egzaltację. Nie wiem o co recenzentowi tutaj chodziło, absolutnie. Bo albo ja pomyliłem sceny, albo recenzent musiał być w wyjątkowo anty‑miłosnym humorze. Zgadują, chyba słusznie, że chodziło o scenę, gdzie kliknij: ukryte Vincent na „Króliku” przewrócił Real na łóżko i powiedział jej po prostu, że ją kocha. NIe wime co tu mogło wzbudzić u recenzenta odrazę albo zakłopotanie!!, bo przecież od samego początku wiadomo i widać (chyba trzeba być ślepym i głuchym by nie zauważyć), że kliknij: ukryte Vincent kocha Real, od samego początku żywił wobec niej głębsze uczucia, już od chwili gdy jako imigrant przybył do miasta i pierwszy raz ją spotkał. Od tamtego czasu skrywał swoje uczucia, zarówno z normalnego zakłopotaniu, strachu i niskiego statusu społecznego. Więc kiedy tyle się wydarzyło, kiedy był z nią wreszcie sam,a ona zdecydowała się odnaleźć go i mu towarzyszyć, to nie mógł już więcej tego w sobie ukrywać i powiedział jej co czuje. Po prostu, powiedział jej, że ją kocha. Nie wiem co w tym dziwnego, według mnie było to dość romantyczne. Zresztą słusznie bo jak się okazało na końcu, ona też go kocha, a on kocha ją, oboje kochają Pino, a Pino kocha ich, więc wszystko skończyło się wspaniale!. To tyle
Zakończenia jest fajowo, bałem się kliknij: ukryte Bad endy, ze względu na mroczny klimat, ale według mnie jest to jak najbardziej happy end. Bo co z tego, że świat zniszczony i mroczny. Ludzkość odnajduje nadzieję, fałszywy porządek zostaje zburzony, Vince staje się sobą, wraz z Real odnajdują odpowiedzi na dręczące ich pytanie. Zły Ergo zostaje pokonany, Raul rozumie jak kochał swoją córkę, Pino zdobywa emocje, duszę i sercę, zaś Vincent i Real kochają się, chcą być razem i są razem, ruszając w świat, który wciąż ma jeszcze szansę na odrodzenie. Nawet Iggy odnalazł swój sens i swój cel. Także nigdy nie zrozumiem jak ktoś pisze, że to anime nie ma happy endu i jest przygnębiające i ponure. Ja tam się wzruszyłem na końcu. W końcu to, że jest ciemno, nie znaczy, że nie nastanie dzień.
Podsumowując, Ergo Proxy to dzieło, nad którym widać, że ktoś pracował długo i ciężko, dopieszczając swoje dzieło, mając pomysł na całość, oryginalność i innowacyjność. Prawdziwy klejnot wśród anime. Jedna z serii które zasługują na miane wiecznych i kultowych, godnych polecenia każdemu. To anime, które się nie zestarzeje, i nie jest anime „sezonowym”. Ponadczasowa perła japońskiej animacji, przypominająca nam, za co kochamy anime. 10/10 + podziękowania dla twórców. :)
Re: Wspaniałe
Real 2, i Dedalus… powtorzony mit Ikara. Mily smaczek.
swietne anime, ale te pierwsze pare odcinkow gdy vincent zachowuje sie jak ciota, szlag mnie trafial.
Ach, i doskonale zachowanie i pokazanie Lil (real) – zyjac w spoleczenstwie ktore zakazywalo odczuwac uczuc… nie stalo sie tak, ze nagle jej to minelo. do samego konca jest mocno 'oduczuciowiona'. prawidlowo, w koncu takie rzeczy sie za szybko nie zmienia.
reszta bohaterow jest rownei ciekawa. To, ze raul teskni za pino widac jakos w polowie odcinka, i to wlasnie jej brak, oraz fakt, ze ona uciekla z vincem byl glownym motorem jego nienawisci do Ergo…
Oczywiscie moze sie myle… ale niemniej cudowne anime, nieco kojarzace sie z technolyza, boska muzyka, swietne postacie, grafika w sam raz. ma KLIMAT. i calkiem sporo duszy.
Re: Wspaniałe
mam do niego ogromny sentyment, gdyż było moim pierwszym zakupionym heheh i pamiętam jakim przeżyciem była wyprawa do sklepu…a potem czekanie na wieczór, aż zapadnie zmrok i oczywiście będę sama w domu…i ah.!! ^^ Kiri..opening Ergo Proxy jest najlepszym jaki widziałam, a samo anime nieziemskie. Sama nie wiem co pisać, bo Ergo Proxy znaczy dla mnie na prawdę wiele i zawsze łezka mi się w oku zakręci gdy słyszę piosenkę Monoral'u. Na ścianach mam plakaty z R i V. :) kocham, ubóstwiam,
podsumowując jestem totalnie oczarowana, i pomimo kilku drobnych wad EP uważam, że jest to najbardziej wciągające i intrygujące anime jakie oglądałam, czegóż więcej trzeba?! :D
genialne
ciężka seria
trudne do okreslenia
Po pierwsze ilość informacji, jakie dostarcza nam anime (a zwłaszcza notki informacyjne na końcu każdego odcinka) nadaje sens i skłania do głębszej analizy tego, co właśnie zobaczyliśmy. Fabuła jest przez to bardziej przejrzysta, choć mimo to miałem wielokrotnie problem ze zrozumieniem, czy akcja toczy się naprawdę, czy są to może sny, przemyślenia, halucynacje… i jeśli tak, to czyje?
Na grafikę specjalnie uwagi nie zwracam, chyba, że jest w niej pierwiastek skrajności. Większą uwagę zwracam na to, czy postaci/tła nie rażą swoją brzydotą (jak policjantka w Hellsing lub wszystkie w Basilisk) i w tym aspekcie EP wypada nieźle (trochę dziwne wdzianko głównego bohatera, ale w sumie jest ok).
Muzyka – po prostu pozytywnie.
Postaci mi się podobały, nawet bardzo. Każdą ważniejszą zapamiętałem w pewien sposób, miały swoje nawyki, charaktery – było bardzo dobrze.
Fabuła i przebieg akcji… tu pojawia się problem. Nie wiem, czy była to opowieść pełna głębi przeplatana płytkimi wstawkami bardziej lub mniej dynamicznymi, czy może zwykła historia o życiu pokazana w sposób wręcz psychodeliczny.
Na uwagę zasługują niewątpliwie bardzo oryginalne motywy – pojazd bohaterów, absurdalna gra o życie (sen?), uczucia maszyn szczersze od ludzkich, problem władzy i tego, jak ludzie sobie z nią radzą… pod tym względem Ergo Proxy jest nasycone maksymalnie, a same Proxy są dla mnie ciekawsze niż rycerze w Karas.
Dlaczego więc wystawiłem tylko 6/10? Nuda? Niezrozumienie? Nie jestem pewien tej oceny tak samo, jak tego, czy faktycznie obejrzałem Ergo Proxy… Polecam każdemu, kto lubi szukać głębi, bo EP to dobra pracownia… jakie będą odczucia? Sami się przekonacie… a może Wam się przyśnią?
Grafika
Chciałabym się ponownie wypowiedzieć na temat grafiki, której ocena nieco spadła po ponownym obejrzeniu. Te ułomne postaci w tle NAPRAWDĘ rażą.
Spadło… 8/10. Tak samo jak ocena ogólna ;]
na prawde warto
Dobrze, a nawet bardzo :D
Niechronologicznie zacznę, mianowicie od końca.
Podobał mi się bardzo, szczególnie dlatego, że (przynajmniej dla mnie) był to kliknij: ukryte happy end, a ja, jako mimo wszystko, kobieta o takich a nie innych upodobaniach bardzo je lubię :) Na początku miałam wrażenie, że Vince po prostu pofrunie z real2 (której swoją drogą nienawidzę), ale bardzo przyjemnie się rozczarowałam :)
Teraz postaci.
Real – polubiłam ją, aczkolwiek, lubię ją najmniej ze wszystkich postaci xP Troszkę denerwowała mnie na początku, bo była taka 'twarda', ale później (dzięki Merlinowi!) nie zrobili z niej Mary Sue (dla nieuświadomionych – bohaterka idealna).
Vince – baaaaaardzo przyjemna postać. Jego rozterki, samotność, próba poznania samego siebie, to po prostu cud, miód i orzeszki :)A poza tym, uwielbiam, naprawdę ubóstwiam jego seiyuu :D Modliłam się w ostatnim odcinku, żeby chociaż na chwilę odezwał się 'swoim' głosem.
No i doczekałam się.
Raul – postać dla mnie dość kłopotliwa. Polubiłam go bardzo. Naprawdę podobało mi się, jak go wykreowali, chociaż miałam małe problemy ze zrozumieniem go (do tej pory nie wiem, czy mi się to udało xP), ale głównie dlatego uznałam za postać ciekawą. Chociaż naprawdę nie podobało mi się jak skończył. Jego śmierć wydaje mi się tak przeraźliwie banalna, że aż mnie to boli.
Daedalus – kojarzy mi się z Raulem, więc o nim piszę. A kojarzy mi się z nim dlatego, ponieważ naprawdę miałam kilka razy wrażenie, że się pocałują. No była takie creepy. I wciąż jest.
Ogólnie był wariatem. Naprawdę był porządnie rąbnięty. Lubię go na równi z Real, ponieważ mimo wszystko trochę mnie raził. A właściwie jego obsesja na punkcie Real. Jakoś mi to nie leży.
Ale. Wariat w ciele dziecka zrobił na mnie piorunujące wrażenie ;)
Iggy – myślę, że jest wart tego, żeby go wymienić. Jest pierwszą postacią jaką polubiłam. Ale później, gdy zaczął tak fanatycznie odnosić się do Real znowu wszystko się popsuło.
Pino – no i doczekałam się :D Zostawiłam ją sobie na koniec, ponieważ jest to moja zdecydowanie ulubiona postać. Niesamowicie przyjemna, wnosząca moim skromnym zdaniem wiele do fabuły i po prostu wspaniała! Wiem, że może to brzmieć jak ośli zachwyt, ale taka jest prawda. W każdym odcinku czekałam aż ona się w końcu pojawi i odezwie :) Jej saiyuu też pokochałam. Nie wiem, kto pod nią podkłądał głos, ale był tak przyjemny i ciepły, że autentycznie mogłabym słuchać cały czas :)
Fabuła – podobała mi się. Była ciekawa i interesująca, aczkolwiek muszę przyznać, że mi się czasami dłużyło.
Muzyka – no ta mnie nie powaliła na kolana. I chociaż uważam, że ending i opening są doskonałe (czy np. też muzyka lecąca pod koniec ostatniego odcinka), to reszta utworów jakoś nie zapadła mi w pamięć.
Grafika – bardzo dobra. Zdecydowanie w moim stylu. Ale miejscami naprawdę niedopracowana, za co mam ochotę zabić twórców. Postacie widziane z daleka wyglądały ułomnie po prostu. Ale to tylko mały mankament. Ogólnie jestem zachwycona.
Ogólne wrażenie – tak, tak i jeszcze raz tak. Lubię bardzo, łatwo nie zapomnę. Zapadło w pamięć głównie przez bohaterów, ale nie tylko. Polecam głównie fanom gatunku, bo inni mogliby nie zdzierżyć. Uważam anime za naprawdę świetne i absolutnie nie żałuje czasu, który na nie poświęciłam.
I taki mały skrót:
Postaci – 9/10
Fabuła – 8/10
Muzyka – 7/10
Grafika – 9/10
Ogólnie – 8,25/10 – no to ładnie, a nawet bardzo :D
Re: Dobrze, a nawet bardzo :D
Re: Dobrze, a nawet bardzo :D
Re: Dobrze, a nawet bardzo :D
W każdym razie – dzięki. ;)
odcinki
;/
Stanowczo oglądać
Ergo Proxy
Co mnie zabolało, gdzieś w połowie serii pojawiły się odcinki które prawie że na siłę trzeba było oglądać, były one całkiem zbędne, także niektóre felietony przemyśleniowe które chyba w ogóle nie miały logicznego sensu…
Ogólnie jednak polecam tą serię ze względu wielu nowatorskich rozwiązań i pomysłów które tworzą bardzo ciekawą całość :)
.
.
Obejrzałem jednym tchem
Pierwsze odcinki najbardziej mi sie podobały – można je porównać do Texhnolyze – i szczerze mówiąc, właśnie takiego anime się spodziewałem.
C-punk ??
Natomiast końcówka jest niezła, nie przegięta i w sumie sensowna. Natomiast z evarngelionem ma to mało wspólnego, nie jest az tak bardzo „przegięte” i „odjechane”. Summa‑summarum polecam.
Notka
Uwaga SPOILER: (chyba :p) Dla osób, które nie wiedzą o co chodzi z dwoma odcinkami.
kliknij: ukryte Moim zdanie te dwa odcinki to ingerencja Proxy w umysł bohaterów. Już były przypadki, kiedy Proxy ingerowało w sny, była to z resztą ich jedna z umiejętności, ingerowanie a także przejmowanie świadomości ludzi.
Na początku sam tego nie rozumiałem, ale doszedłem do wniosku, dlaczego nie? Przecież niby taki teleturniej, a wygrana czy przegrana kończyła się odpowiednio życiem albo śmiercią.
Można zauważyć, że gdy Pino budzi się ze snu, chce aby Vincent ominą miasto do którego się zbliżają. Proxy powiedział jej we śnie, że jeśli tam się znajdą, będzie musiał walczyć z Vincentem. Z resztą, wcześniej, podczas jej snu, gdy znalazła się u „Projektanta” tego świata, ów chciał, aby Pino zdradziła słaby punkt Vincenta.
To ma sens, prawda? :p
Jeśli chodzi o teleturniej…
...Była tam mowa w jednym z pytań (dokładnie nie pamiętam), że odpowiedzią był Proxy no.1
Jednocześnie po obejrzeniu serii wyszło na jaw, że Proxy no.1 to nasz bohater!
A że miał rozdwojoną jaźń (czy coś w tym stylu), ta druga jego połowa hmm, brała udział? w teleturnieju, który zakończył się śmiercią prowadzącego, Proxy.
Sądzę, że to był sposób walki Proxy, aby uniknąć bezpośredniego starcia. Wyeliminowanie przeciwnika w jego snach, umyśle.
Trochę pokręcone, ale myślę, że to ma sens.
;)
Re: Notka
anime jest świetne; co do postaci PINO to właśnie ten drałujący królik z recki :D
a opening?? za każdym razem oglądałem podajcie anime w którym opening aź zmusza by wysilać oczy do wysiłku i szukania innych niezauważonych elementów elementów a utwór KIRI MONOral'u?? świetnie nakręca każdy odcinek
dla mnie ergo proxy wyznaczyło standardy i wraz z death note stoją na początku stawki
Re: Notka
death note (dla mnie) od 23 odcinka systematycznie traciło charakter, dopiero ostatni był powrotem do dobrych momentów serii. przez to całość bardzo straciła. szczerze mówiąc, zmusiłam się do dokończenia tylko z sympatii dla początku. za to ergo trzyma ten sam poziom przez całą (krótszą jednak- rozciąganie nie wychodzi na dobre) serię.
chcę namówić kolegę‑filozofa, żeby popatrzył na ergo trochę wnikliwiej, jestem ciekawa, ile można jeszcze z serii wycisnąć.
całość stoi na bardzo wysokim poziomie. atmosferą, grafiką, rysem charakterów i fabułą. jednym słowem: „wypas”.
Kac moralny. ;)
Na początek dodam jeszcze, że ostatnio mam cholernego farta. I do anime, i do kobiet w anime. W dwóch ostatnio obejrzanych przeze mnie seriach(Black Lagoon, Ergo Proxy) widziałem dwie najseksowniejsze Panie ze wszystkich anime(Real, Revy). ^^ A i serie były bardzo dobre. ;)
Real. <3
Do Ergo, jak do wszystkiego podszedłem z bardzo dużymi wymaganiami. Trochę zgubne to moje myślenie(do każdej serii podchodzić oczekując niewiadomo czego :P), ale za to uczucie po obejrzeniu serii – która w końcu mnie zadowala – jest niewyobrażalne. I właśnie teraz jest niewyobrażalnie. :P Zaczęło się od tego, że pewna osoba mówi mi: „Ej, mam fajny opening, zobacz”. Był to opening z Ergo Proxy. Serii, którą miałem, ale była jakoś daleko w kolejce do obejrzenia. Obejrzałem opening. „Średni” mówię. Wyłączam stronę, robię coś tam na kompie, i nagle sobie myślę: „Hm…fajny moment tam był”. Więc włączyłem znów. I słuchałem przez dwie godziny. ^^ Zdecydowanie najlepszy opening jaki widziałem. I wizualnie i audio. Za wszelką cenę musiałem je jak najszybciej obejrzeć. Natychmiast! Po pewnych perypetiach w końcu zasiadłem do pierwszego odcinka. I…
Real. <3
Pierwsze na co zwróciłem uwagę to grafika. Jak kiedyś wspominałem, specem nie jestem, rzadko się wypowiadam na jej temat. Chyba, że jest skrajnie piękna lub skrajnie obrzydliwa. Tutaj miała miejsce jedna z tych opcji. Grafika jest PRZECUDOWNA! Genialna, wspaniała, świetna i wszystkie synonimy. Olśniła mnie. Wszystko cudownie dopracowane, roboty, tła, postacie(Real, loFFkam Cię), wszystko! Pięknie pokazany kontrast pomiędzy światem w kopule i poza nią. Co miało olśniewać – olśniewało. Co miało przerażać – przerażało. Co miało wykonać jakiekolwiek inne zadanie – wykonało. Miodzio. Żadne anime nie zrobiło na mnie takiego wrażenia wizualnego jak Ergo. Przebiło nawet Texhnolyze(aach, cyuberpunk jednak fajny jest :P).
Real. <3
Cóż, postacie…Oczywiście wspaniała, tajemnicza, mroczna, gotycka(:D) Real. Nie wiem, co mnie w niej urzekło, ale urzekło mocno. Seiyuu, wygląd(sexy), zachowanie…Wszystko było w niej cudowne. Oprócz boskiej Real na pierwszym planie stoi Vincent(w sumie nie wiem, czy to nie jest główny bohater :P), ale ciężko cokolwiek o nim napisać, żeby nie zaspoilerować. Więc napiszę tylko, że go nie lubię. :D
Real. <3
Klimat w anime jest typowo cyberpunkowy. Postapokaliptyczny świat, dołujące i opuszczone miasta., niezbadane, ogromne i opuszczone pustkowia. Wszystko to naprawdę oddaje klimat i może przybić do krzesła oraz wprowadzić w stan depresyjny. :P Może rozważania na temat swojego ja, sensu istnienia etc. w Ergo nie wywarły na mnie tak wielkiego wrażenia jak w Texhnolyze, to i tak nie były pierdzeniem o byle czym. A nawet jeżeli były, i tak uderzało to we mnie. :D Nie powiem, czuję się teraz dziwnie nieswojo. Jest nad czym się zastanowić. Jest w czym szukać odpowiedzi…A właśnie, a propos odpowiedzi…
Real. <3
Ergo to zarazem najbardziej pokręcone anime jakie było dane mi oglądać. Nawet po skończeniu serii za cholerę nie mam pojęcia, o co chodziło w niektórych motywach. Odcinek piętnasty i dziewiętnasty to już w ogóle paranoja. Nie łapię, skąd nagle wziął się tam Walt Disney?! No, nie był to Walt Disney, ale na pewno postać, która była do niego łudząco podobna. Albo tylko ja dziwnie kojarzę? Ta anima(dżołk z odmianą!) zdecydowanie nie jest prosta, nie do wszystkiego daje gotowe odpowiedzi. Chyba, że to ja jestem taki głupi. Lecz tutaj i teraz przyznaję się uczciwie, że w Ergo jest baardzo wiele niewiadomych dla mnie. Tak dużo, jak w żadnym innym anime. Zapewne obejrzę je jeszcze kilka razy, może wtedy zrozumiem.
Real. <3
Komu polecam? Polecam osobom szukającym czegoś ambitniejszego, trudniejszego, dołującego, przybijającego, pozostawiającego w prezencie kaca moralnego i tego typu spraw. Te osoby powinny być bardzo zadowolone. Oczywiście miłośnikom cyberpunku i science‑fiction też. No i miłośnikom kobiet, bo…Real, Real, Real! My love. :D Za to zdecydowanie nie polecam ludziom szukającym łatwej rozrywki, nie wymagającej myślenia i zastanowienia się nad oglądanym tytułem. Dla takich osób mamy Elfen Lied. xO Słowem podsumowania – szukasz czegoś wesołego i prostego – NIE. Szukasz czegoś mrocznego i ciężkiego – TAK.
9/10
Re: Kac moralny. ;)
Re: Kac moralny. ;)
A Real moja love. Zdecydowanie. :D
Re: Kac moralny. ;)
A mimo że lubię anime takie jak wymieniłeś pod koniec (Texhnolyze – weee! Niech będzie pochwalony który to obejrzał ^^ ), to jednak Elfen Lied obejrzałem z przyjemnością i nadal uważam że jest fajne ;] Ale w odróżnieniu od innych – nie mam zamiaru bawić się w krucjaty jak ktoś powie, że jest kiepskie itp. :P
Re: Kac moralny. ;)
Odnośnie recenzji
Re: Odnośnie recenzji
Re: Odnośnie recenzji
jednak za ciężkie.
O ile tajemnicze proxy nie zafascynują bez reszty, to raczej nikt nie znajdzie przyjemności w oglądaniu tego anime. Jedynym światełkiem rozjaśniającym ogólny mrhok jest Pino, wspomniany króliczek, niesamowita i cudowna postać, w tym otoczeniu błyszcząca dodatkowo.
PS. I żeby nie zostać błędnie zrozumianą muszę chyba zaznaczyć, że moim ideałem anime NIE jest Excel Saga. Ani nawet Love Hina ;-D
8/10
Przy jakimkolwiek omawianu Ergo Proxy trzeba też po prostu dodać, że ma genialny opening. I nikt chyba temu nie zaprzeczy.
Ergo Proxy
Pozycja raczej dla widzów lubiących mroczne klimaty, bez gnającej do przodu fabuły, ze sporą ilością dialogów, monologów wewnętrzych, i ogólnie lekkiego filozofowania.
Tyle tu zwierzeń, z któych...
Otóż mnie właśnie pierwszy odcinek skutecznie i na amen zraził swoją totalną wtórnością w każdym właściwie aspekcie. Ktoś tam sobie chyba pomyślał, że wszystko co dobre już powstało i teraz wystarczy tylko wycinać i wklejać. A guzik, bo nie wystarczy. Ultymatywne xero. Nie czepiam się kserowania jako takiego. Czepiam się beznadziejnej nieświeżości, bezwstydnego niedodania przez twórców „czegoś od siebie”. Krzty oryginalności w tym nie ma.
Młodocianym entuzjastom pierwszych odcinków Ergo Proxy rozczarowanym ostatecznie badziewnością tego serialu polecam „Łowcę niedoidów”, czyli stary ale jary, hollywoodzki film Blade Runner, który w ogóle nie stracił świeżości przez lat z okładem 20 (a sam czerpał pełnymi garściami choćby z klasyki film noir – kserowanie to naprawdę stary wynalazek).
Re: Tyle tu zwierzeń, z któych...
ja sam jestem po 19. odcinku i cóż, uczucia zasadniczo mieszane. o ile jako swego rodzaju oniryczne kino drogi seria się sprawdza (tutaj można wysunąć porównanie do jednego z moich ulubionych filmu – „Dead Mana” jarmuscha, a te psychodeliczne „przerywniki” – doskonałe!),to fabuła… eeee, fabuła… no sam nie wiem. w każdym razie jest w tym coś, co intryguje i… denerwuje… ale w bardzo pozytywny sposób. no nic, zabieram się do końcówki…
ergo proxy
oby tylko tak do końca
Wiele hałasu o nic
Re: Wiele hałasu o nic
eeee tam
- wleczenie się akcji.
- bezsensowne i wydumane problemy mentalne bohaterów
- typowa dla anime ale tutaj wyjątkowo dokuczliwa postaw głównego bohatera: „kim jestem, co mam do zrobienia, męczę się że żyję”
Dajcie spokój.
Cała seria powinna być 3 ep. oavką
Re: eeee tam
I jeszcze mnogość pojawiających się znikąd wątków, val‑gaav napisał że finał był w 2 ostatnich odcinkach i było mnóstwo niedopowiedzeń, jeśli tak to ta seria jest niczym innym jak zmarnowanym potencjałem.
kiepska recka
Przestraszyły mnie te „halucynacje”, przygnębiająca, mroczna, smutna stmosfera… i w ogóle. Poza tym prawie ani słowa o Pino nie ma, gdzie imo bez „króliczka” całkiem inaczej oglądało by się tą historię.
No i największy grzech recenzenta: jak nie można było napisać „Muzyka pojawia się rzadko i praktycznie się jej nie zauważa. Nie wydaje się jednak niezbędna.”? OST z EP jest jednym z lepszych, jakie słyszałam. Imo muzyka wcale nie pojawia się rzadko, słychać ją w tle, choć może faktycznie nie rzuca się w uszy jak np. ta z .hack//SIGN, ale to dobrze, ponieważ w EP to fabuła gra ważniejszą rolę.
Inna sprawa, to to, że Ergo Proxy ma najbardziej zajeżysty opening, jaki widziałam w anime, o czym recenzent też nie wspomniał. Nie dość, że piosenka Monoral jest cudna, to jeszcze ta cała kompozycja wizualna. Z reguły przewijam op. nawet jak mi się podobają. Ten oglądałam za każdym razem, ponieważ zawsze dostrzegałam jakiś szczegół, który umknął mi poprzednim.
Z niecierpliwością czekam na lepszą recenzję, która, mam nadzieję, będzie wyswietlana w pierwszej kolejnosci :P
Re: kiepska recka
Co prawda to prawda.Recenzentowi chyba słoń nadepnął na ucho.Tak na marginesie to ending (Paranoid Android) jest równie dobry jak opening a jego wykonawcą jest Radiohead a to mówi samo za siebie.
Re: kiepska recka
ergo
Ale mimo wszystko seria jest warta zobaczenia, gdyż jest to jedno z lepszych anime które ostatnio widziałem ...
Trochę czułem niesmak po skończeniu serii, że odcinki powyżej 14 mozna było lepiej zrobić .... przez nic nie wnoszące epizody , zmarnowano czas i samo zakończenie jest zawarte tylko w 2 ostatnich odcinkach ... IMHO to trochę mało i było pełno niedopowiedzeń ...
10/10
Co do filmu- tylko tyle mogę powiedzieć- nieschematyczny, piękny, wspaniały, tajemniczy, ciekawy, intrygujący, trochę jakby psychologiczny, miejscami straszny, chwilami nawet śmieszny….długo można by mówić.
Jest to anime inne, ale mnie się strasznie podobało i obejrzałam go jednej wielkiej całości, bez przerw. Wyszło SUPER.
kliknij: ukryte nie wiem jak wam, ale dla mnie strasznie smutne była ta scena , w której Pino szukała swego ojca, a on jej. Sam umarł…
Postacie ścicznie narysowane szczególnie Ril Mayer. Pino- brak słów.:)
Myślę, że jest to anime dla osób lubiących niebanalne rzeczy, chociaż z czystym sumieniem polecam je każdemu.
moja ocena 10/10
Kino drogi z drugim dnem.