x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
No nie bardzo. Zwykły komentarz pisze się szybko, nawet jeśli bardzo rozbudowany, natomiast recenzja musi spełniać wymogi formalne serwisu, do tego być całkowicie poprawna merytorycznie, gramatycznie, stylistycznie, unikać powtórzeń i wielu pułapek. I używać ściśle określonych narzędzi do jej napisania. A to wymaga o wiele więcej zachodu, inaczej piszących recenzję byłoby prawie tyłu co piszących komentarze. Nie wspominając, że autor recenzji musi się mierzyć z ocenianiem jego produktu, a często ocenianiem jego samego i niewybrednymi komentarzami pod własnym adresem.
poważnie, ktoś to czyta przed publikacją?
C zaczyna się iście hitchcockowskim trzęsieniem ziemi, w trakcie którego jedna z głównych bohaterek, Y, chcąca zaliczyć efektowny pierwszy dzień w nowej, elitarnej szkole dla dziewcząt, zalicza tylko macanko ze strony M, przewodniczącej samorządu tej szkoły. Rzeczone macanko po tylnych wypukłościach Y ma na celu zarekwirowanie blond niepokornej przemyconej na teren szkoły komórki. A potem napięcie tylko wzrasta, gdy Y przyłapuje przewodniczącą M na migdaleniu się z jednym z nauczycieli. W dodatku z czasem okazuje się, że rzeczona M zostaje przybraną, w dodatku młodszą, siostrą Y, gdyż jej mama właśnie wyszła za wiecznie nieobecnego ojca M. Ale punktem zwrotnym staje się pocałunek, który nieoczekiwanie składa na ustach Y M. Tak oto biedna Y ze zwykłej heteroseksualnej dziewczyny rozkwita w barwach białej liliji w wykapaną bohaterkę shoujo‑ai. No, może nie taką znowu wykapaną, ale rozdartą między rolą „starszej siostry” a potencjalnej ukochanej dla M. A w ogóle to dlaczego M ją pocałowała? I dlaczego zachowuje się jak cyniczna, lodowata sucz z kołkiem głęboko w odbytnicy? Jednocześnie wykazując niepokojącą tendencję do dobierania się do starszej siostry? I co z tą wiceprzewodniczącą z lokami? Oraz jak przemycić komórkę w biuście, jak się biustu bujnego nie ma? Ach, tyle pytań, tyle mrocznych obszarów serc niewieścich, że aż mózg wibrujeee…
Raczej jak fanfic pisany przez czternastolatkę…
Akapit
Kto powiedział, że recenzja musi być napisana poważnym tonem rozprawy naukowej?
Ten sposób ujęcia tematu w recenzji pokazuje, że nie trzeba używać tony słów, aby przedstawić swój (czyli recenzenta) stosunek do postaci.
Akapit po dwukrotnym przeczytaniu bawi jeszcze bardziej xd
Re: Akapit
I przyznam, że po przypomnieniu sobie powyższego po 2 latach też się rozbawiłem:). A że wycięte z kontekstu całości brzmi tak jak brzmi… Taki urok wycinania z kontekstu.
Recenzja
[link]
Może to dlatego, że miałem jakieś oczekiwania z powodu małej ilości bajek z tego gatunku. Niestety zawiodłem się na całej linii.
Głupota Yuzu i (no, tutaj bym pewnie z banem wyleciał) Mei jest przerażająca.
No ale jedno im się udało, od lat nie spotkałem się z tak wkurzającą(x10) bohaterką jaką jest Mei. Znienawidziłem ją bardziej niż „Tadek Zbycha za tego suma” ;)
Tak irytującej postaci ze świecą szukać, a jak się znajdzie to najlepiej spalić i zapomnieć.
2/10 i oby jak najszybciej zapomnieć.
Kiedy pomyślę o najgorszej postaci jaka pojawiła się w chińskich bajkach, zawsze będę miał przed oczami Mei z Citrus.
Kiedy pomyślę sobie o najgłupszej postaci z chińskich bajek, zawsze będę miał przed oczami Yuzu z Citrus.
Kiedy pomyślę sobie o najgorszym yuri anime, będę miał przed oczami Citrus.
Kiedy pomyślę sobie o najgorszym romansie, zgadliście! Będzie to Citrus.
Kiedy pomyślę o najgorszych okruchach życia, znów będzie to Citrus.
Kiedy pomyślę o anime, w którym jest tona niepotrzebnego, słabego, wręcz okropnego dramatu, będzie to oczywiście Citrus.
Kiedy pomyślę o anime, które nie ma żadnych zalet, będzie to Citrus.
10 odcinków zleciało dosyć szybko, ilość chłamu, tandety, głupoty, żenady, miałkości, dna i ogólnie wad, które zostało umieszczone w tym anime bije wszelkie rekordy.
Serio, jeśli ktoś widzi w tym zalety, to chyba tylko dlatego że jest to yuri.
Nie polecam, ja to dokończę bo od czasu do czasu trzeba zresetować mózg takim chłamem, bo wtedy anime które na ogół są słabe, wydają się o wiele lepsze i łatwiej jest je przetrawić, mając w głowie to, że skoro wytrzymało się oglądając Citrusa, to da się zobaczyć już wszystko.
Dodam jeszcze, że Citrus jest pierwszym anime, w którym kibicowałem z całego serca tej złej postaci kliknij: ukryte Matsuri Liczyłem, że ona narobi niezłego bałaganu, niestety i to spierniczyli. No ale czego ja się też spodziewałem.
Był nawet moment w 9 odcinku, że zapaliła się taka malutka, maluteńka iskierka nadziei, że może jednak coś z tego wyjdzie, ale oczywiście NIE. Kiedy myślisz, że w sumie gorzej już być nie może, wtedy na scenę wchodzą twórcy tego anime z tekstem „potrzymaj mi piwo” no i mamy 2 nowe postaci, jednej jeszcze w sumie nie poznaliśmy do końca, chociaż wiadomo o co chodzi. To druga oczywiście za obiekt westchnień wybrała sobie najlepiej jak mogła. Oczywiście najlepiej w sensie tym najbardziej negatywnym.
Jeśli nie macie skłonności masochistycznych to nie oglądajcie tego pod żadnym pozorem. Nie dajcie się zwieść tagom „yuri, romans, szkolne życie, komedia” co sugeruje coś fajnego. Tutaj nie ma NIC fajnego.
No chyba że chcecie tak jak ja mieć punkt odniesienia na przyszłość, żeby móc porównywać najgorsze anime z czymś jeszcze gorszym, to Citrus idealnie się do tego nadaje.
Aha, czyli zaletą tego anime jest (między innymi) to, że nie ma żadnych zalet? Pała z logiki panie :P
dobra pozycja
Nie, w moim poście nie było nawet krzty ironii.
Te anime nie ma w sobie nic ciekawego, dosłownie nic. Jest puste jak piłeczka ping‑pongowa.
Postacie do niczego, Yuzu to tępa idiotka, Mai/Mei to najgorszy sort postaci w anime, pod żadnym względem nie da się jej polubić, do tego jeszcze lata między nimi ta niepotrzebna postać z loczkami.
kliknij: ukryte Teraz pojawił się tatusiek, a na 95% okaże się że mei/mai jest taka bo ją…. #metoo, a jeśli tak to te anime z oceny 2 spadnie na 1.
W ogóle o ile dotrwam do końca tego chłamu, ale ja chyba też mam jakieś skłonności masochistyczne bo zazwyczaj oglądam do końca takie chłamy, ale sam nie wiem po co.
Jednocześnie zadziwia mnie popularność tej serii.
Ja wiem, że są gusta itp, ale tutaj to jest przesada. „Prawdziwe życie” „prawdziwy romans” „realizm jakich mało” „anime sezonu” to jedne z tych określeń, które przewijają się w odniesieniu do tego anime. Masakra.
Jak dalej będą to ciągnąć w tym samym kierunku, to nie ma sensu tego oglądać.
W sumie jak na razie to tylko główna blond bohaterka jest jakąś małą zaletą, bo mimo wszystko da się ją lubić. Reszta jednak to dno.
Problemem jest fabuła. Matka znajduje faceta, dla niego się przeprowadza by potem typa nie było w domu w ogóle? I w sensie dopiero teraz poznaje jego dziecko? Co za socjopata by się w ogóle na to zgodził? Czemu ona jest szczęśliwa?! Na cholerę one w ogóle są w tym mieście?!! ukhm… Szkoła też przedstawia zamordyzm całkiem nieźle pociągnięty do ekstremum i jak to jeszcze jest ok, to cała patologia która to otacza już mniej. Siostra głównej bohaterki oczywiście jest zmuszana i oczywiście jest biedna i w ogóle… super, co nie zmienia faktu, że każdą jej interakcje z główną bohaterką można podciągnąć pod paragraf. Jeszcze to obmacywanie w szkole to rozumiem, ale to co się działo w domu… ja rozumiem, że to taka konwencja show, ale to nadal jest napaść seksualna. To że jej się podobało to trochę słaba obrona.
Krótko mówiąc za bardzo polubiłem główną bohaterkę, by te wszystkie patologie „bo taki gatunek” dobrze ze mną leżały. Szczerze to po stokroć pewnie bym wolał by seria była po prostu o Gyaru, która przenosi się do prywatnej szkoły i próbuje się tam odnaleźć. To całe dowalanie sypiania z nauczycielem, „jestem tak skrzywdzona przez los, że obmacuje dziewczynki” i całe to przygotowywanie do nadchodzącej DRAMY!!, po prostu źle ze mną leży. Niech gyaru się całuje z siostrą, ale może bez robienia w okół całej serii „dlaczego ja”.
A tak na poważnie – chyba moje pierwsze tego typu anime, więc będę oglądał mimo wszystko. Ale cała tak konwencja wymuszonego trójkąta między kliknij: ukryte heroiną, jej siostrą a nauczycielem mnie nie przekonuje. Zwłaszcza, że główna bohaterka pokazała charyzmę, która potem pewnie będzie stłamszona do ekstremum przez sytuację, która miała miejsce. No nic, czekam na więcej i nie ukrywam, że oglądam bo konwencja głównych postaci mnie się podoba :)
Serio, jedną z rzeczy, których najbardziej nie lubię w yuri (a w zasadzie w jakichkolwiek romansach) jest rozpoczynanie takiego wątku od wymuszonych kontaktów fizycznych, czy to popularnego w romcomach wpadania nosem w majtki, cycki itd, czy też wprost wbijania komuś homoseksualizmu metodą doustną/odtylcową (niepotrzebne skreślić). Niestety tu zaczyna się podobnie – najpierw Mei na oczach całej szkoły funduje Yuzu klasyczne macanie (nie dziwi mnie, że nie wolno nosić tam komórek – jakby ktoś to nagrał i wrzucił do sieci, to szkoła miałaby przerąbane), a potem wymusza na niej pocałunek (ja wiem, chodzi o to, aby pokazać, jak jej źle, że jej chłopak ją do tego zmusza itd, ale na litość…).
I tylko żal łapie, że zamiast tych co lepszych tytułów z gatunku ekranizuje się takie paździerze, pokazujące, że Japończycy zwyczajnie są emocjonalnymi analfabetami i nie potrafią ze sobą rozmawiać.
A w temacie patologii – czy tylko mi się wydaje, że mamusia Yuzu po prostu złapała swojego sugar daddy, którzy rzuca jej kasę, zafundował córeczce utrzymanki naukę w elitarnej szkole, w zamian za to ma opiekunkę dla swojej córki?
Myślę, że powinieneś spróbować przeczytać „Iono The Fantatics” („wybranki jej wysokości” od Kotori). Tam masz bezpośredniość, niekiedy może też ciutkę natarczywą, ale bez takich odjazdów jak tu czy w Netzusou Trap.
licz na siebie” ma to tak wpojone, że musi ze wszystkim radzić sobie sama. Natomist kontakt z Yuzu, która otoczy ją zwyczajną troską, nie koniecznie z seksualnym podtekstem, uświadomi jej, że nie tędy droga, że można inaczej.
rozczarowanie
Niestety, ciężko mi się nie zgodzić. Smutne to zwyczajnie, zwłaszcza, że przecież już sama ilość adaptacji mang i novel Shoujo‑ai/yuri nie rozpieszcza, to jeszcze z pośród nich trzeba się porządnie nakopać coby coś fabularnie rozwiniętego wyszukać :(
Szkoda całkiem sympatycznej kreski i budżetu na tego typu niesmaczne histerie. Jak wyżej już wspomniano, pierwsze odcinki powinny widza zachęcić do dalszego śledzenia tytułu, a nie od niego skutecznie odstręczyć.
No i stare japońskie powiedzenie o wbijaniu wystających gwoździ pasuje tu jak ulał.
Warto wierzyć, iż marzenia się spełniają!