x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Nie lubię manipulatorów ani ludzi (w żadnym wieku) którzy bawią się kosztem innych. kliknij: ukryte tak jak główna bohaterka Jest to dla mnie zabawa egoistyczna do granic.
Porzucone po pierwszym odcinku z powodu irytującej mnie bohaterki i nielubianego typu projektów postaci kliknij: ukryte wodogłowie .
W założeniu komedia, a w praktyce/odbiorze – pozostał mi lekki niesmak oraz zmęczenie.
Tylko, że to nie jest o tym :) To jest bardzo lekka komedia romantyczna… a bohaterka bynajmniej nie ma złych zamiarów, chociaż nie wynika to jeszcze z 1 odcinka :) Więcej, ona nigdy nie skrzywdziła głównego bohatera, Nishikata robi to sobie sam :) I dodatkowo ona naprawdę nigdy nie kłamie… Dla mnie to taka urocza satyra, bo gdyby wszyscy faceci mieli takie postanowienie jak Nishikata, to po ulicach chodziliby prawie sami koksiarze :D Na grafikę nic się nie poradzi, ja też za taką nie przepadam, ale tutaj całkiem mi pasuje do tych gimbazowych klimatów :) Nie polecam do oglądania jednym ciągiem, bo może być w efekcie zbyt monotonne, lepiej dozować sobie w zależności od nastroju.
Postaram się odpowiedzieć grzecznie, tak aby nikogo nie urazić, ale nie wiem czy mi się to uda.
Jest takie powiedzenie:
„dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło”
Niestety jest to prawda. Druga wojna światowa jest tego dowodem.
Gdyby natomiast zwierzęta umiały mówić ludzkim językiem, to mnóstwo kotów powiedziałoby właścicielom co myśli na temat „wspólnych " zabaw.
Co więcej rozumiem że z czasem ofiara może polubić oprawcę i z czasem zaakceptować niewłaściwe traktowanie.
Zabawa, czy też podchody w których wykorzystuje się słabość przeciwnika… A potem powstają serie takie jak ta, czy jak Kaguya sama – które przekonują odbiorcę że w manipulowaniu innymi ludźmi nie ma nic złego.
Idąc tym tokiem myślenia sprzedawca telemarketer który przy pomocy technik sprzedażowych wciska niepotrzebną usługę klientowi nie robi nic złego?
Domokrążca który wejdzie do domu staruszki pod pretekstem poprawienia umowy o świadczenie usług też nie robi nic złego nawet jeśli okradnie tę staruszkę, bo przecież „sama go wpusciła”
Ostatnim punktem usprawiedliwienia jest nauka zwana Wiktymologią, która część odpowiedzialności przenosi ze sprawcy na ofiarę.
Nie. Nie jesteśmy zwierzętami. Mamy możliwości panowania nad odruchami, chęciami, działaniem, a nawet nad myśleniem.
Kiedyś prawa były bardzo czarno białe. Ząb za ząb, a oko za oko. kliknij: ukryte ja akurat nie stosuję
A gdyby w tym anime tenże chłopak pacnąłby ją za to dokuczenie, to większość oglądających byłaby oburzona.
Ale niektórzy odebraliby to jako obronę.
Wiem, że nic nie jest czarno białe. Że wszystko ma swój początek, przyczynę i skutek. Tylko niektórym brakuje empatii, albo wyobraźni aby przewidzieć skutki końcowe swoich działań lub zaniedbań.
Ale społeczne przyzwolenie na molestowanie, dokuczanie i podobne formy regulacji stosunków społecznych przeszkadza mi. Nawet gdy to przyzwolenie propagowane jest w anime.
Nawet jeśli w tym konkretnym przypadku anime ten chłopak kliknij: ukryte zakochał się w tej dziewczynie.
Przykro mi, jeżeli uraziłam kogoś tym co piszę. Po prostu – lawina kamieni często spada z pierwszych rzuconych. Podobnie z niewłaściwymi zachowaniami. Nie korygowane mogą się eskalować kliknij: ukryte jak w przypadku Taigi z Toradora – tam po prostu zabrakło rodziców, którzy nauczyliby i wpoili dziecku właściwe zasady, wartości i sposoby na reagowanie
Pozwolę się nie zgodzić. Ludzie lubią być manipulowani, jeśli manipulacja ich nie krzywdzi. Nie mógłbym zliczyć przykładów wyraźnego podziwu dla ładnej manipulacji, której efekty są widoczne po kilku (nastu) minutach rozmowy.
Tylko wypada być gotowym na kontratak. I to jest piękne, bo prowadzi do mocno abstrakcyjnych i wymagających umysłowo rozmów. Ludzie są różni i niektórzy zdecydowanie tego nie lubią, ale Nishikata lubi być teasowany. Tak samo ja lubię być teasowany. Chciałbym znać kogoś tak zdolnego jak Takagi, jak Holo, C.C lub Kaiki Deishuu. Ale niestety nie spotkałem nikogo takiego w całym moim życiu. Moi znajomi natomiast spotkali i nie narzekają raczej :)
Jako kontrę dla tego tytułu mogę podać Tonari no Seki‑kun. Mniej znęcania się, a bardziej dwustronna relacja.
Powiem więcej, większość małżeństw bazuje na manipulacji :) Powiem jeszcze więcej… większość małżeństw nie doszłaby do skutku, gdyby nie manipulacja… :)
kliknij: ukryte Większość małżeństw nie tylko manipuluje sobą, ale także zdradza, oszukuje się wzajemnie i prędzej czy później rozwodzi.
Kiedy małżeństwo oparte jest na szczerości i prawdzie jest to początkowo bardziej bolesne, ale przy odpowiedniej dawce taktu jest to po prostu relacja dużo zdrowsza
Ja akurat uważam, że większą szansę mają na przetrwanie i bardziej udane są te małżeństwa, które oparte są na szczerości i otwartości zamiast na manipulacji.
Manipulację można porównać do słodyczy – niby ok i przyjemnie, ale tylko służy drożdżom i bakteriom :)
A generalizowanie, że „ludzie lubią być manipulowani” w takim czy innym zakresie to lekka przesada.
Ją osobiście nie lubię być manipulowana, bo to ograniczałoby moją wolną wolę i świadome dokonywanie wyboru. Nie lubię także manipulować, bo jest to dla mnie rodzaj zakłamywania jakiejś części rzeczywistości.
Czym innym jest świadome dostosowanie do ustalonych, lub narzuconych reguł.
Jeżeli zaś jest to rodzaj gry na którą obie strony świadomie się zgadzają To nie mam nic do tego – tylko czy wówczas dalej można nazywać to manipulacją?
Nie da się nie wpływać na otoczenie, ale wpływ to nie to samo co manipulacja.
A dziewczyna w tym anime ewidentnie chłopakiem manipulowała. kliknij: ukryte przynajmniej w odcinku pierwszym – to najbardziej mnie zniechęciło do kontynuacji oglądania serii
Przypomniał mi się wątek z Harego Pottera jak pewna wiedźma/czarownica zmanipulowała młodzieńca aby z nią był a z tego związku urodził się… „sam wiesz kto”
W sumie to do tego najczęściej manipulacja prowadzi.
Jeżeli trzeba się wzajemnie okłamywać to czy dalej jest to związek?
„Ludzie lubią być manipulowani” jest taką samą generalizacją jak to, że nie lubią.
Zależy też jak rozumiesz manipulację. Ja nigdy nie mam wrogich intencji. Ale rozważmy kilka przypadków z życia wziętych:
1. Przez przypadek dowiedziałem się, że znajoma zaczęła oglądać serię Zetsubou Sensei. Nie chcę jednak rozpoczynać rozmowy na ten temat. Wiem, że w przyszłym tygodniu mamy razem zajęcia. Ustawiam sobie na tapetę kadr z tego anime i czekam. Efekt? Sama zaczyna rozmowę, myśląc (całkiem słusznie), że podejmuje ciekawy temat i fajny zbieg okoliczności nastąpił. Manipulacja? Moim zdaniem tak. Cokolwiek złego z tego wynikło? Raczej nie.
2. 5‑cioletnia znajomość z człowiekiem, który często podawał bzdury jako ciekawostki. To bardzo szkodliwe, bo ja rzucam ciekawostkami na lewo i prawo i mi psuło wiarygodność jak później je powtarzam. Podczas tych lat ani raz nie powiedziałem do znajomego, że powinien weryfikować fakty / sprawdzać źródła (a najlepiej kilka). Co jednak robiłem, to każdą ciekawostkę od niego weryfikowałem i mu mówiłem, że „sprawdziłem, jest prawdziwa / nieprawdziwa”. Efekt? Udało się! Zaczął weryfikować fakty. Manipulacja? Tak. Coś złego? Zdecydowanie nie. To nawrócony człowiek wręcz.
3. Znajomi na studiach zawsze żartowali sobie, że jak byłem nieobecny to jakiś kolos zapowiedziany akurat. Zawsze sobie żartowali i nigdy nie było to jakieś przekonujące. Ale jak się okazało, że raz to ich nie było, a kolokwium zostało akurat zapowiedziane? Cóż… spisek na całą ośmioosobową grupę, żeby pisać wiadomości, że kolokwium zapowiedziane na przyszły tydzień. Że materiał sprzed trzech tygodni i obowiązkowa obecność etc. Oczywiście nie uwierzyli :) Manipulacja? Tak. Coś złego wynikło? No nie. To j. angielski był. A my w tym języku studiujemy, więc żal byłoby tego nie zdać.
Można mnożyć w nieskończoność. Któryś z tych by Cię uraził? Pewnie tak, bo to są dużo cięższe przypadki niż z anime. Ale dla mnie bardzo zabawne i dla ludzi, którym później się przyznałem do manipulacji też. No i czasami godne podziwu. Ale jestem ciekaw Twojego podejścia do tych przykładów. Podałbym więcej, ale czas goni.
Ha, nie zgadłaś, nie tak rozwija się ta znajomość :) Ja tu nie widzę nic zdrożnego, tak zwykle wyglądają pierwsze kontakty damsko‑męskie we wczesnym okresie gimbazjalnym :) Stąd się wzięło przysłowie „kto się czubi ten się lubi” ;)
W tym anime w odcinku pierwszym dziewczę zabawiało się tym chłopakiem.
Moim zdaniem lepiej nie drażnić się z nikim, bo takie zabawy różnie się kończą. A podmiot drażniony może obudzić w sobie agresję – zamiast chęć rywalizacji, czy udziału w grze.
I niewinne niby droczenie może pójść w inną niż spodziewana stronę
Niby tak, ale to nie „visual novel” :) Bez obaw, tu wszystko idzie w całkiem przyjemną stronę :) Rozczarują się jedynie osoby szukające w tym anime romansu… Ładnie podsumował(a) to poniżej „tomio”, zacytuję jeszcze raz, bo bardzo mi się spodobało: „Całość to raczej zbiór okruchów, które pod płaszczykiem zmagań Nishikaty z Takagi przemycają drobne stany emocjonalne i uczucia jakie ma się w tym wieku. Jednak nie każdy takie miał i/lub o nich zapomniał aby teraz do nich wrócić”. Idealne podsumowanie dwóch serii w dwóch zdaniach :D
A
Zomomo
24.03.2020 22:10 Lekarstwo na chandrę
Śmieszne, relaksujące historyjki, idealny lek na psychiczny dołek.
Dziewczynki to zło… i ta seria jest na to dowodem: mała psychopatka, która już na początku szkoły znalazła swoją ofiarę i szykuje/programuje pod przyszłe życie, najgorsze że biedny Nishikata nie jest w stanie pojąć tego bezkresu manipulacji… Dalej nie będzie lepiej, szkoła średnia, studia, ślub i życie zrujnowane – ani razu nie wygra z przebiegłością i czystym złem w postaci Takagi, która swoja drogą nigdy go nie okłamała, co jest kolejnym dowodem na pokrewieństwo z samym szatanem.
A anime? Ciepłe, spokojne, czasami śmieszne, od czasu do czasu nudne – taki bardzo pozytwny średnak.
A
tomio
3.08.2018 18:49
Bardzo fajne anime, które nie każdemu podejdzie. Problem polega na tym, że jest to wierna adaptacja mangi, na którą składają się luźno ze sobą powiązane, krótkie historyjki. Anime pokrywa jakieś 30 chapter'ów i nie trzyma kolejności mangi. Nie ma więc tu mowy o głębokiej historii, budowaniu postaci / rozbudowanym wątku miłosnym. Całość to raczej zbiór okruchów, które pod płaszczykiem zmagań Nishikaty z Takagi przemycają drobne stany emocjonalne i uczucia jakie ma się w tym wieku. Jednak nie każdy takie miał i/lub o nich zapomniał aby teraz do nich wrócić. :) Seyuu jak dla mnie kradną show! OP/ED są przyzwoite, a kreskę da się lubić, zwłaszcza po jakimś czasie. Biorąc pod uwagę powyższe, oglądanie ciągiem tej serii nie ma sensu. Lepiej powoli, z przerwami, co znacząco łagodzi jej schematyczność. Co do oceny, to… liczę na drugi sezon!
Ostatnie dwa odcinki dały mi tak naprawdę więcej radochy, niż cała reszta serii. Po pierwszym odcinku byłem nastawiony pozytywnie i liczyłem na lekką komedyjkę, dobre okruchy i trochę mocniej zakreślony romans ale z komedii to tak naprawdę ratowały tę serię tylko Mina, Yukari i Sanae, jako okruchy sprawiało się słabo i romansu było tyle, co kot napłakał(stąd też wspomniałem o ostatnich dwóch odcinkach, gdzie trochę więcej się tego skumulowało).
Bardzo powtarzalne w swojej formie i jak inni zauważyli – to co mogło być zaletą tej serii szybko stało się jej wadą. Takagi w zamyśle to naprawdę fajna postać ale źle wykorzystana.
Podsumowując, to przez większość czasu po prostu się męczyłem i ciągnąłem to po prostu do końca.
Na plus zdecydowanie praca seiyu, „klasyczny” styl projektów postaci(jeśli to tak można nazwać) i generalnie udźwiękowienie, które fajnie dopełniało to, co się działo na ekranie.
Całość oceniam na 6/10 ale radziłbym się zastanowić dwa razy przed podejściem do ów adaptacji. Nie jest zła ale jej monotonność może bardzo łatwo do siebie zniechęcić.
a poza tym wydaje mi się, że w tej serii pojawia się tendencja wzrastająca – każdy kolejny odcinek jest fajniejszy i bardziej zacieśnia więź między Takagi a Nishikatą.
... 12 też :) bardzo fajna końcówka. Robi się szkatułka. Dobry motyw na zakończenie serii.
Jeśli seria Ci się spodobała, to polecam Ci sięgnąć także po mangę.
A
San-san
25.02.2018 21:55 relaksująca trójca sezonu
Wraz Yuru Camp <3 i Hakumei to Mikochi ta seria stała się moją trójką relaksacji. We wszystkich tych seriach nie ma oszałamiającej akcji tylko spora doza sielanki i nic mi więcej nie potrzeba. Nie mam poczucia dłużyzn ani nudy.
Jeśli chodzi o bohaterów, to Takagi jest trochę przekoksana – jest naprawdę bardzo inteligentna, bo bez pudła ocenia jak postąpi Nishikata. On sam kombinuje w zasadzie nie najgorzej. Mam poczucie, że jego punkt widzenia jest zbieżny z tym, co może sobie pomyśleć widz. Np. scena na basenie w szkole Takagi wyzywa Nishikatę aby zgadł czemu nie ćwiczy. Spodziewamy się oczywiście rezultatu, ale czy można winić chłopaka, że przyszło mu do głowy, że dziewczynka kliknij: ukryte ma miesiączkę? Mnie to też przyszło do głowy. Więc wcale nie uważam, aby Nishikata był głupi, że daje się nabierać. Uważam raczej, że Takagi jest aż za dobra. Nigdy się nie myli. To byłoby wkurzające, ale tak naprawdę mi nie przeszkadza, bo wiem, że jej motywy są trochę inne. Ona nie tyle chce się z niego ponabijać, co po prostu lubi z nim spędzać czas. Przez to staje się urocza.
Z kolei Nishikata mimo iż wkurza się na nią (i rozumiem jego frustrację skoro zawsze przegrywa) to nadal pozostaje miły. A nawet troskliwy.
Kreska jest ładna i bardzo mi się podoba zróżnicowanie ubrań. Takagi ma trochę za dużą głowę, ale niech tam.
Bardzo przyjemny jest też opening :)
Lekka, nieskomplikowana, przyjemna seria. Moim zdaniem na tak :)
Jak na razie po 7ep 7/10 czyli najwyższa ocena jaką mogę dać serii tego typu… (no… Yuru Camp dostanie 8/10).
A
-Puzzle
9.02.2018 13:03
Oglądam to tylko dla dziewczynki z brwiami i jej koleżanek – one wygrywają ten serial. Resztę przewijam na szybko – i tak wiadomo jak się kończą te historyjki.
A
Ulrich
6.02.2018 13:11
Strasznie to nudne. Byłoby to zjadliwe jakby odcinki miały 5 minut.
Takagi jest jednak zbyt irytująca, zaś taka jednostronna rywalizacja – po prostu nudna. O wiele lepiej relacje między postaciami przedstawiono w Tonari no Seki‑kun. Tutaj zawsze wiadomo jak to się skończy, a kończy się w naciągany sposób, bo Nishikata zawsze okazuje się tym, który się zawstydzi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kliknij: ukryte to całe podpuszczanie Nishikaty ma niby mieć sens, skoro ostatecznie kończą razem (jest nawet manga, w której są małżeństwem). Wiem, że to niby tylko gimnazjum, więc na dojrzały związek nie ma co liczyć (chociaż chwila… jakoś w Tsuki ga Kirei się jednak dało…), ale w każdym razie mnie to denerwuje. Poczytam sobie Ashita wa Doyoubi, bo sceny z bohaterkami tej mangi były tu najlepsze. A ta seria ląduje w porzuconych – na szczęście ten sezon obfituje w okruszki, więc jest z czego wybierać.
Takagi jest jednak zbyt irytująca, zaś taka jednostronna rywalizacja – po prostu nudna. O wiele lepiej relacje między postaciami przedstawiono w Tonari no Seki‑kun. Tutaj zawsze wiadomo jak to się skończy, a kończy się w naciągany sposób, bo Nishikata zawsze okazuje się tym, który się zawstydzi.
Owszem jest jednostronna kliknij: ukryte w mandze ta jednostronność przez cały czas występuje. Dziewczyna przyjęła dla siebie najlepszą taktykę(jest oczywiste o co jej chodzi) i powoli bez większego pośpiechu ją realizuje. Chłopak dla odmiany w dużym stopniu jest przekonany, że jest to tylko jakiś rodzaj rywalizacji pomiędzy nimi i kliknij: ukryte niestety zanim się spostrzeże o czym w tym wszystkim naprawdę chodzi będzie już dla niego za późno. Stanie z nią przed ołtarzem – do czego Ty sama nawiązałaś wspominając o drugiej mandze. Może ta jednostronność jest nudna, ale fajnie pokazane jest to jak chłopacy w tym wieku są czasami przed niektórymi dla siebie nowymi rzeczami całkowicie bezbronni. Nie wiem czy śledzisz uważniej także mangę, ale dla mnie w niej najlepsze momenty były wtedy kliknij: ukryte jak zwycięstwa Takagi nie do końca dawały jej zamierzony efekt. Gdy Nishikata mówi wtedy przykre rzeczy sprawiając, że na moment pewien radosny uśmiech znikał szybko z twarzy. No, ale faktycznie jeśli Cię seria męczy to może dobrze robisz, że porzucasz ;p
W zasadzie świetnie podsumowałaś i moje odczucia.
Podchodziłam do tej serii z nadzieją na jakieś sympatyczne okruchy życia, sądząc po przedziale wiekowym bohaterów, kresce i miejscu akcji, takie trochę 'w starym stylu', bez nachalnego fanserwisu i inszych udziwnionych fajerwerków.
W sumie połowicznie to dostałam, niestety formuła kompletnie się dla mnie nie sprawdziła i okazała zwyczajnie zbyt nużąca. Dodatkowo to o czym wspomniałaś, Takagi mająca być w zamyśle główną, uroczą zaletą programu, szybko wyrosła na jego największą, irytującą wadę. A, że ostatnio jest w czym wybierać jeśli chodzi o Okruchy Życia, te porzucam bez żalu.
Dla mnie niestety było za nudno. I mówi to osoba, która ubóstwia okruchy życia :P Ten koncept byłby idealny na kilkuminutowe odcinki, z szybką puentą. Innym może się spodoba, mnie nie specjalnie.
Nishikata jest tak słodko naiwny, że faktycznie jego reakcje są bezcenne :D
Tak poza tym to całkiem przyjemna komedyjka, romansu o wiele mniej ale zapewne będzie mocniej zarysowany w późniejszych odcinkach. Oczywiście na pierwszy rzut oka rzucają się w oczy nieproporcjonalne głowy i wysokie czoła i do tego można by się przyczepić ale to jak rozumiem, ze względu na materiał źródłowy. Na swój dziwny sposób jest to urocze.
Manga przyjęła się całkiem ciepło i anime zapowiada się również nieźle, tylko ponownie jest problem z tym, że jest to adaptacja dzieła nieskończonego. Oby tylko na reklamówce się nie skończyło.
Ano Nishikita nie ma szans z dziewczyną, która czyta w nim jak w otwartej książce. kliknij: ukryte Zresztą autor Karakai Jouzu no Takagi‑san dość szybko pokazał w mandze, że taktyka dziewczyny da efekt.
To akurat też wywnioskowałem po pierwszym odcinku i podejrzewam, że jeśli dziewczyna da mu się kiedyś skompromitować w jakikolwiek sposób, to tylko dlatego, że mu na to pozwoliła :)
Nie mniej nie jest to ani irytujące, ani jakieś nietaktowne wodzenie za nos – wszystko trzyma się w pewnych granicach dobrego smaku i ogląda się to naprawdę fajnie. Przypominają mi parę Yuki i Jun z Tsurezure Children.
Porzucone po pierwszym odcinku z powodu irytującej mnie bohaterki i nielubianego typu projektów postaci kliknij: ukryte wodogłowie .
W założeniu komedia, a w praktyce/odbiorze – pozostał mi lekki niesmak oraz zmęczenie.
Jest takie powiedzenie:
„dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło”
Niestety jest to prawda. Druga wojna światowa jest tego dowodem.
Gdyby natomiast zwierzęta umiały mówić ludzkim językiem, to mnóstwo kotów powiedziałoby właścicielom co myśli na temat „wspólnych " zabaw.
Co więcej rozumiem że z czasem ofiara może polubić oprawcę i z czasem zaakceptować niewłaściwe traktowanie.
Zabawa, czy też podchody w których wykorzystuje się słabość przeciwnika… A potem powstają serie takie jak ta, czy jak Kaguya sama – które przekonują odbiorcę że w manipulowaniu innymi ludźmi nie ma nic złego.
Idąc tym tokiem myślenia sprzedawca telemarketer który przy pomocy technik sprzedażowych wciska niepotrzebną usługę klientowi nie robi nic złego?
Domokrążca który wejdzie do domu staruszki pod pretekstem poprawienia umowy o świadczenie usług też nie robi nic złego nawet jeśli okradnie tę staruszkę, bo przecież „sama go wpusciła”
Ostatnim punktem usprawiedliwienia jest nauka zwana Wiktymologią, która część odpowiedzialności przenosi ze sprawcy na ofiarę.
Nie. Nie jesteśmy zwierzętami. Mamy możliwości panowania nad odruchami, chęciami, działaniem, a nawet nad myśleniem.
Kiedyś prawa były bardzo czarno białe. Ząb za ząb, a oko za oko. kliknij: ukryte ja akurat nie stosuję
A gdyby w tym anime tenże chłopak pacnąłby ją za to dokuczenie, to większość oglądających byłaby oburzona.
Ale niektórzy odebraliby to jako obronę.
Wiem, że nic nie jest czarno białe. Że wszystko ma swój początek, przyczynę i skutek. Tylko niektórym brakuje empatii, albo wyobraźni aby przewidzieć skutki końcowe swoich działań lub zaniedbań.
Ale społeczne przyzwolenie na molestowanie, dokuczanie i podobne formy regulacji stosunków społecznych przeszkadza mi. Nawet gdy to przyzwolenie propagowane jest w anime.
Nawet jeśli w tym konkretnym przypadku anime ten chłopak kliknij: ukryte zakochał się w tej dziewczynie.
Przykro mi, jeżeli uraziłam kogoś tym co piszę. Po prostu – lawina kamieni często spada z pierwszych rzuconych. Podobnie z niewłaściwymi zachowaniami. Nie korygowane mogą się eskalować kliknij: ukryte jak w przypadku Taigi z Toradora – tam po prostu zabrakło rodziców, którzy nauczyliby i wpoili dziecku właściwe zasady, wartości i sposoby na reagowanie
Tylko wypada być gotowym na kontratak. I to jest piękne, bo prowadzi do mocno abstrakcyjnych i wymagających umysłowo rozmów. Ludzie są różni i niektórzy zdecydowanie tego nie lubią, ale Nishikata lubi być teasowany. Tak samo ja lubię być teasowany. Chciałbym znać kogoś tak zdolnego jak Takagi, jak Holo, C.C lub Kaiki Deishuu. Ale niestety nie spotkałem nikogo takiego w całym moim życiu. Moi znajomi natomiast spotkali i nie narzekają raczej :)
Jako kontrę dla tego tytułu mogę podać Tonari no Seki‑kun. Mniej znęcania się, a bardziej dwustronna relacja.
Kiedy małżeństwo oparte jest na szczerości i prawdzie jest to początkowo bardziej bolesne, ale przy odpowiedniej dawce taktu jest to po prostu relacja dużo zdrowsza
Manipulację można porównać do słodyczy – niby ok i przyjemnie, ale tylko służy drożdżom i bakteriom :)
A generalizowanie, że „ludzie lubią być manipulowani” w takim czy innym zakresie to lekka przesada.
Ją osobiście nie lubię być manipulowana, bo to ograniczałoby moją wolną wolę i świadome dokonywanie wyboru. Nie lubię także manipulować, bo jest to dla mnie rodzaj zakłamywania jakiejś części rzeczywistości.
Czym innym jest świadome dostosowanie do ustalonych, lub narzuconych reguł.
Jeżeli zaś jest to rodzaj gry na którą obie strony świadomie się zgadzają To nie mam nic do tego – tylko czy wówczas dalej można nazywać to manipulacją?
Nie da się nie wpływać na otoczenie, ale wpływ to nie to samo co manipulacja.
A dziewczyna w tym anime ewidentnie chłopakiem manipulowała. kliknij: ukryte przynajmniej w odcinku pierwszym – to najbardziej mnie zniechęciło do kontynuacji oglądania serii
Przypomniał mi się wątek z Harego Pottera jak pewna wiedźma/czarownica zmanipulowała młodzieńca aby z nią był a z tego związku urodził się… „sam wiesz kto”
W sumie to do tego najczęściej manipulacja prowadzi.
Jeżeli trzeba się wzajemnie okłamywać to czy dalej jest to związek?
Zależy też jak rozumiesz manipulację. Ja nigdy nie mam wrogich intencji. Ale rozważmy kilka przypadków z życia wziętych:
1. Przez przypadek dowiedziałem się, że znajoma zaczęła oglądać serię Zetsubou Sensei. Nie chcę jednak rozpoczynać rozmowy na ten temat. Wiem, że w przyszłym tygodniu mamy razem zajęcia. Ustawiam sobie na tapetę kadr z tego anime i czekam. Efekt? Sama zaczyna rozmowę, myśląc (całkiem słusznie), że podejmuje ciekawy temat i fajny zbieg okoliczności nastąpił. Manipulacja? Moim zdaniem tak. Cokolwiek złego z tego wynikło? Raczej nie.
2. 5‑cioletnia znajomość z człowiekiem, który często podawał bzdury jako ciekawostki. To bardzo szkodliwe, bo ja rzucam ciekawostkami na lewo i prawo i mi psuło wiarygodność jak później je powtarzam. Podczas tych lat ani raz nie powiedziałem do znajomego, że powinien weryfikować fakty / sprawdzać źródła (a najlepiej kilka). Co jednak robiłem, to każdą ciekawostkę od niego weryfikowałem i mu mówiłem, że „sprawdziłem, jest prawdziwa / nieprawdziwa”. Efekt? Udało się! Zaczął weryfikować fakty. Manipulacja? Tak. Coś złego? Zdecydowanie nie. To nawrócony człowiek wręcz.
3. Znajomi na studiach zawsze żartowali sobie, że jak byłem nieobecny to jakiś kolos zapowiedziany akurat. Zawsze sobie żartowali i nigdy nie było to jakieś przekonujące. Ale jak się okazało, że raz to ich nie było, a kolokwium zostało akurat zapowiedziane? Cóż… spisek na całą ośmioosobową grupę, żeby pisać wiadomości, że kolokwium zapowiedziane na przyszły tydzień. Że materiał sprzed trzech tygodni i obowiązkowa obecność etc. Oczywiście nie uwierzyli :) Manipulacja? Tak. Coś złego wynikło? No nie. To j. angielski był. A my w tym języku studiujemy, więc żal byłoby tego nie zdać.
Można mnożyć w nieskończoność. Któryś z tych by Cię uraził? Pewnie tak, bo to są dużo cięższe przypadki niż z anime. Ale dla mnie bardzo zabawne i dla ludzi, którym później się przyznałem do manipulacji też. No i czasami godne podziwu. Ale jestem ciekaw Twojego podejścia do tych przykładów. Podałbym więcej, ale czas goni.
Kontakty gimbazjalne
Moim zdaniem lepiej nie drażnić się z nikim, bo takie zabawy różnie się kończą. A podmiot drażniony może obudzić w sobie agresję – zamiast chęć rywalizacji, czy udziału w grze.
I niewinne niby droczenie może pójść w inną niż spodziewana stronę
Re: Kontakty gimbazjalne
Lekarstwo na chandrę
A anime? Ciepłe, spokojne, czasami śmieszne, od czasu do czasu nudne – taki bardzo pozytwny średnak.
Bardzo powtarzalne w swojej formie i jak inni zauważyli – to co mogło być zaletą tej serii szybko stało się jej wadą. Takagi w zamyśle to naprawdę fajna postać ale źle wykorzystana.
Podsumowując, to przez większość czasu po prostu się męczyłem i ciągnąłem to po prostu do końca.
Na plus zdecydowanie praca seiyu, „klasyczny” styl projektów postaci(jeśli to tak można nazwać) i generalnie udźwiękowienie, które fajnie dopełniało to, co się działo na ekranie.
Całość oceniam na 6/10 ale radziłbym się zastanowić dwa razy przed podejściem do ów adaptacji. Nie jest zła ale jej monotonność może bardzo łatwo do siebie zniechęcić.
a poza tym wydaje mi się, że w tej serii pojawia się tendencja wzrastająca – każdy kolejny odcinek jest fajniejszy i bardziej zacieśnia więź między Takagi a Nishikatą.
... 12 też :) bardzo fajna końcówka. Robi się szkatułka. Dobry motyw na zakończenie serii.
relaksująca trójca sezonu
Jeśli chodzi o bohaterów, to Takagi jest trochę przekoksana – jest naprawdę bardzo inteligentna, bo bez pudła ocenia jak postąpi Nishikata. On sam kombinuje w zasadzie nie najgorzej. Mam poczucie, że jego punkt widzenia jest zbieżny z tym, co może sobie pomyśleć widz. Np. scena na basenie w szkole Takagi wyzywa Nishikatę aby zgadł czemu nie ćwiczy. Spodziewamy się oczywiście rezultatu, ale czy można winić chłopaka, że przyszło mu do głowy, że dziewczynka kliknij: ukryte ma miesiączkę? Mnie to też przyszło do głowy. Więc wcale nie uważam, aby Nishikata był głupi, że daje się nabierać. Uważam raczej, że Takagi jest aż za dobra. Nigdy się nie myli. To byłoby wkurzające, ale tak naprawdę mi nie przeszkadza, bo wiem, że jej motywy są trochę inne. Ona nie tyle chce się z niego ponabijać, co po prostu lubi z nim spędzać czas. Przez to staje się urocza.
Z kolei Nishikata mimo iż wkurza się na nią (i rozumiem jego frustrację skoro zawsze przegrywa) to nadal pozostaje miły. A nawet troskliwy.
Kreska jest ładna i bardzo mi się podoba zróżnicowanie ubrań. Takagi ma trochę za dużą głowę, ale niech tam.
Bardzo przyjemny jest też opening :)
Lekka, nieskomplikowana, przyjemna seria. Moim zdaniem na tak :)
Jak na razie po 7ep 7/10 czyli najwyższa ocena jaką mogę dać serii tego typu… (no… Yuru Camp dostanie 8/10).
Po 3 epkach
Re: Po 3 epkach
Owszem jest jednostronna kliknij: ukryte w mandze ta jednostronność przez cały czas występuje. Dziewczyna przyjęła dla siebie najlepszą taktykę(jest oczywiste o co jej chodzi) i powoli bez większego pośpiechu ją realizuje. Chłopak dla odmiany w dużym stopniu jest przekonany, że jest to tylko jakiś rodzaj rywalizacji pomiędzy nimi i kliknij: ukryte niestety zanim się spostrzeże o czym w tym wszystkim naprawdę chodzi będzie już dla niego za późno. Stanie z nią przed ołtarzem – do czego Ty sama nawiązałaś wspominając o drugiej mandze. Może ta jednostronność jest nudna, ale fajnie pokazane jest to jak chłopacy w tym wieku są czasami przed niektórymi dla siebie nowymi rzeczami całkowicie bezbronni. Nie wiem czy śledzisz uważniej także mangę, ale dla mnie w niej najlepsze momenty były wtedy kliknij: ukryte jak zwycięstwa Takagi nie do końca dawały jej zamierzony efekt. Gdy Nishikata mówi wtedy przykre rzeczy sprawiając, że na moment pewien radosny uśmiech znikał szybko z twarzy. No, ale faktycznie jeśli Cię seria męczy to może dobrze robisz, że porzucasz ;p
Re: Po 3 epkach
Podchodziłam do tej serii z nadzieją na jakieś sympatyczne okruchy życia, sądząc po przedziale wiekowym bohaterów, kresce i miejscu akcji, takie trochę 'w starym stylu', bez nachalnego fanserwisu i inszych udziwnionych fajerwerków.
W sumie połowicznie to dostałam, niestety formuła kompletnie się dla mnie nie sprawdziła i okazała zwyczajnie zbyt nużąca. Dodatkowo to o czym wspomniałaś, Takagi mająca być w zamyśle główną, uroczą zaletą programu, szybko wyrosła na jego największą, irytującą wadę. A, że ostatnio jest w czym wybierać jeśli chodzi o Okruchy Życia, te porzucam bez żalu.
Tak poza tym to całkiem przyjemna komedyjka, romansu o wiele mniej ale zapewne będzie mocniej zarysowany w późniejszych odcinkach. Oczywiście na pierwszy rzut oka rzucają się w oczy nieproporcjonalne głowy i wysokie czoła i do tego można by się przyczepić ale to jak rozumiem, ze względu na materiał źródłowy. Na swój dziwny sposób jest to urocze.
Manga przyjęła się całkiem ciepło i anime zapowiada się również nieźle, tylko ponownie jest problem z tym, że jest to adaptacja dzieła nieskończonego. Oby tylko na reklamówce się nie skończyło.
Nie mniej nie jest to ani irytujące, ani jakieś nietaktowne wodzenie za nos – wszystko trzyma się w pewnych granicach dobrego smaku i ogląda się to naprawdę fajnie. Przypominają mi parę Yuki i Jun z Tsurezure Children.