x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
10-/10
Za to grillowanie na miejskich terenach zielonych, działkach, przydomowych ogrodach uprawiam od prawie 20 lat. Rok w rok, kilka‑kilkanaście razy w roku. Marynowane wcześniej w domu mięsa, kaszaneczka, grillowane warzywa, sery na grilla. Do tego prawie zawsze mimo kremów spalona na raka morda, miliony ugryzień komarów i lekki udar od nadmiaru słońca. Calutki dzień w plenerze – kiedyś jako wagary, teraz już zaplanowane wolne w pracy.
Ale o czym to jest? Co tu zobaczymy? Słodkie dziewczynki robią słodkie rzeczy w profesjonalny sposób i dodatkowo jedzą dużo pysznego jedzonka. Jest tu wszystko: dojazd gdzieś, rozłożenie obozu, używanie profesjonalnego sprzętu (w porównaniu do tego co ja używam na zieleni miejskiej podczas grilla), wprowadzanie nowego sprzętu na ekran, budowanie relacji bo dziewczyny się nie znają nawet na początku, zwiedzanie regionu. Zero akcji, wszystko nieśpieszne i odprężające.
Minusy:
- Może minimalnie za dużo kliknij: ukryte o jedzeniu. Ale tak dosłownie tyci, tyci. Sporo słodyczy/składników/dań musiałem googlać. Wybijało z klimatu. Ale to osobiste skrzywienie, że lubię od razu sprawdzić takie rzeczy.
Plusy:
+ Kemping w zimie. kliknij: ukryte Takie proste, a takie genialne! Zero tłumów, zero robactwa, cisza i spokój. Do tego tak zrealizowane, że raz dojazd rowerem, potem skuterem, czasem pociągiem, czasem autami. ZERO rutyny.
+ Rin i dziewczyny. kliknij: ukryte Rin to profesjonalistka, lubi osobno obozować, spędzać czas z książką w ciszy. Reszta dziewczyn dopiero uczy się obozowania jesienią/zimą, ale zapału i humoru im nie brakuje. Nadeshiko szczerze zabawna.
+ Równoległe obozowanie. kliknij: ukryte Znowu: takie proste, a takie genialne! Oczywiście potem już wspólne obozy, ale też w różnych składach. I przez to seria nie jest nic a nic wtórna. Dziewczyny ciągle na łączach i na ekranie sporo naturalnego czatowania czy wymiany zdjęć.
+ Piękne widoczki. Dużo pięknych jesienno‑zimowych (niestety zero śniegu) widoczków!
+ Muzyka. Takie minimalistyczne, odprężające brzdąkanie. Dużo akustycznej gitary (i inne szarpane jak banjo), harmonijka, gwizdanie (?), skrzypce, flety. Czuć ogniskiem! Czasem bardziej na wesoło, a czasem minimalistycznie/odprężająco. Co ciekawe najlepsze motywy doczekały się oficjalnie wydanej wersji 8BIT ARRANGE ALBUM.
+ OP „SHINY DAYS” by Asaka
+ Minami Toba kliknij: ukryte czyli opiekunka klubu. Powiało szkolnymi wycieczkami za młodu :)
+ Secret Society BLANKET
Z perspektywy zimnoluba i osoby nienawidzącej robactwa w plenerze seria wręcz przecudowna. Kapitalny pomysł i mega odprężające wykonanie.
Re: 10-/10
Re: 10-/10
Oba tytuły podobne tylko zamieniasz 30‑latka i 24‑latkę na uczennice liceum.Obserwowanie obozującej Rin to najlepszy sposób na relaks po ciężkim dniu pracy
to ja już sobie wrócę do futari solo camp
:) :) :)
Całkiem fajne
Najbardziej spodobała mi się siostra Nadeshiko.
Oglądać!
Odcinek 11
To anime wyjątkowo dobrze i ekscytująco jak na ten gatunek przygotowało finałowe dwa odcinki. kliknij: ukryte Podobnie jak w typowych seriach akcji, emocja przewodnia jest eskalowana wraz z rozwojem historii. W typowych bitewniakach skala wyzwań stawiana przed bohaterem rośnie w górę, a tutaj odpowiednikiem walki jest wypad na biwak. Zaczynając od przypadkowego krótkiego spotkania. Powoli pokazując dłuższe wypady czy paro‑osobowe. Kończąc na jednym wielkim świątecznym wypadzie ze wszystkimi postaciami.
Podobny eskalujący charakter miały relacje między postaciami. W pierwszym odcinki bardzo łatwo zauważyć, że mamy do czynienia z dwoma parami przyjaciółek i jedną naszą główną bohaterką, która pojawia się jako nowa uczennica. Rin i Ena są zdystansowane, lecz wyraźnie mają wypracowaną silną relacje, a ich wymiany sms‑ami to chyba najlepsza rzecz w całym show. Szkolny klub biwakowy to także dwie mocno zżyte przyjaciółki. Do nich jest dodana główna bohaterka, która na przestrzeni serii zbija wszystkich razem. Ciekawe w relacjach i spajaniu tutaj jest to że główna bohaterka głównie zaprzyjaźniła się z Rin i Klubem. Ena jako przyjaciółka Rin w dużej mierze nie ma wiele wspólnego z taką Aoi na przykład. Ta grupka przyjaciół jest ciekawa, ponieważ nie jest jednolita. Także pod koniec zobaczenie tych wszystkich postaci razem jest pewnym osiągnięciem i daje to uczucie konkluzji.
Jak zebranie wszystkich razem było stanowczo motywem przewodnim głównej bohaterki, tak Rin miała bardziej personalną podróż. Historia przystosowanego społecznie introwertyka, który odnajduje przyjemność i wartość w spędzaniu czasu z innymi ludźmi jest prosta i efektywna. I idealne w tym jest to, że nie staje się ona inną postacią. Nadal potrzebuje ona przestrzeni dla siebie i bycie z innymi wyraźnie ją trochę męczy. Jednak zrozumiała coś na przestrzeni tych 11 odcinków i wyraźnie jest bogatszą postacią niż była w odcinku pierwszym.
Co chcę powiedzieć, to to że 11 odcinek był naprawdę dobrą kulminacją wielu motywów które przewijały się przez tą serie. Ta seria w przeciwieństwie do wielu innych serii o słodkich dziewczynkach pozostawia mnie usatysfakcjonowanym. I te przeplatające się motywy są głównym tego powodem.
Świetny reprezentant gatunku, bez dwóch zdań.
Odcinek 7
Re: Odcinek 7
Stylowy dziadek był bardzo fajny za to.
5 odcinek
Re: 5 odcinek
Re: 5 odcinek
Re: 5 odcinek
Re: 5 odcinek
Mnie ten barszcz z shitakami zafascynował.
Re: 5 odcinek
Na skuter zapracowała sobie sama w księgarni. Niezłe osiągnięcie jak na nastolatkę.
- na dworze były 2 stopnie in plus.
- Rin przejechała co najmniej 80 kilometrów (wspomina, że przebyła „kolejne 40 kilometrów”, co znaczy, że musiała już ten dystans przekroczyć przynajmniej raz).
W takich warunkach skuter to nie jest żadna przyjemność.
ja swoją pierwszą podróż samochodem po zdaniu prawka (dwa dni po odebraniu plakietki) zrobiłam ca. 300 km, jak jechałam z mamą przez całą Polskę :D – 650 km i przeszło połowę prowadziłam ja.
Poza tym jak się wspinałam na Fuji to miałam podobną sytuacją jak w ep. 5 wlazłam, wszędzie mgła, ani żywej duszy, deszcz, pizga zimnicą niczym w kieleckiem ani nie widać widoku, ani krateru, ani żadnego schroniska… Ale potem odnalazałam drogę po grani do schronisk i tam zjadłam cieplutkie miso, kupiłam rękawiczki, niebo się rozpogodziło i schodziłam widząc przed sobą Gotembę i cały pejzaż ;D
Ale jakie tam były piękne salamandry.
Po trzech odcinkach
- Co czwartek przed snem obejrzeć najnowszy odcinek Yuru Camp
Człowiek zawalony obowiązkami, przepracowany, zdaje się z debilami bo tak trzeba… Toż taka dobra doza relaksu wymaga usystematyzowania. Szczególnie jak jest tak dobra.
Re: Po trzech odcinkach
Re: Po trzech odcinkach
Początek sezonu
I co mogę powiedzieć? Anime spełniło swoją rolę wybitnie. Spędziłem 20 mminut oglądając jak dwie miłe dziewuszki spędzają razem późny wieczór na górze Fuji. Anime uraczyło opowiedzieć mi parę prostych rzeczy o biwakowaniu, a także wiedziało, że ja chcę zobaczyć jak np. ktoś zbiera chrust czy jak po prostu siedzi przed ogniskiem i rozkoszuje się książką. Animacja jest ok, ładne ekspresje czasem, postaci są typowe jak na gatunek, ale funkcjonalne.
I jak uważam, że anime wykonuje swoją funkcję pierwsza klasa, tak muszę o czymś wspomnieć. Ja oczekiwałem od tego anime czegoś przy czym mogę wyłożyć nogi na kanapie, wyciągnąć się jak kot i przy herbatce po prostu chłonąć pozytywną energię i ładne widoczki. Jest parę lekkich żartów, zero seksualizacji, a główna bohaterka jest różowowłosą dziewczyną, którą po prostu roznosi energia. Tego jest się fanem albo nie. Ja jestem.
Re: Początek sezonu
Po pierwsze muzyka naprawdę dobrze pasuje do całości. Po drugie to trochę za dużo rzeczy podobało mi się w pierwszym odcinku jak mówimy o ten gatunek. Nie lubię się napędzać na jakąś serię za mocno na stracie, bo bóg wie co może się z nią wydarzyć. Będę ostrożny, potrzeba jeszcze paru odcinków by mówić coś konkretnie o tym show. Na razie powiem, że zapowiadają się comfy czwartki.
Re: Początek sezonu
A tak w ogóle to zgadzam się, naprawdę chillowa seria i potencjalnie mój odprężacz sezonu, a to w sumie nieźle bo w ogóle nie miałem zamiaru jej oglądać :D
Re: Początek sezonu
jeśli rozpalisz przy mnie zapałką żywicę taką prosto z drzewa to Ci chyba zapłacę.
Żywica sama w sobie pali się słabo, zwłaszcza świeża. Palne jest suche, przeżywiczenie drewno a o takie wbrew pozorom trudno – albo trzeba znaleźć jakąś wywróconą z korzeniami starą sosnę, albo mieć siekierę i sosnę ze starą raną, z której się coś wydłubie. A to wszystko tylko, jeśli drewno będzie w miarę suche.
Zdecydowanie najlepszą naturalną rozpałką w lesie jest kora z brzozy, a właściwie jej wierzchnia warstwa, bo pali się nawet wilgotna. Do tego trzeba nałamać cienkich gałązek świerkowych z drzewa, nie z ziemi, ale już martwych, suchych, bez igieł, z dolnej części pnia. Akurat rozumiem akcję z anime, bo to były jakieś zarośla na terenach, z których ustąpiło jezioro i dookoła było tylko stare łozowisko, a gdzieś obok jakiś zagajnik z sosnami na piachu jako jedyne suche miejsce w okolicy. Jako, że to były już pewnie góry, to też brzozy nie było aż tak wiele dookoła.
Niby co mu się miało stać? Dobre ognisko pali się kilka godzin, a dopóki jest żar to rozpali się na nowo.
Re: Początek sezonu
Re: Początek sezonu
A tak w ogóle to nie raz odpalałem żywicę prosto z drzewa. Nie wiem, jakoś nigdy nie był to jakiś wielki problem. Lepsza jest taka wysuszona w białej grudzie niż taka świeża, ale taką też się da. Z kolei odpalenie szyszki tak żeby nie zgasła to dopiero problem. Co do kory brzozowej jak najbardziej się zgadzam, wierzchnia warstwa, najlepiej długie cienkie paski, pali się jak marzenie do tego tak jak mówisz cienkie suche gałązki świerkowe, takie co „pykają” z trzaskiem prosto z pnia jak się tylko lekko dociśnie.
Re: Początek sezonu