x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Film obejrzałem ładnych parę lat po serialu, ale nie wydaję mi się, że wiele przez to straciłem.
Jak w komentarzu niżej, film jest naprawdę niezłym dziełkiem pod względem grafiki i audio. Bajeranckie wybuchy, maszyny, tła, postacie też niezłe. Efekty też odpowiednio brzmią, wiec sfera audio‑wideo robi robotę. Przy okazji jest ona też jedynym powodem, aby sięgnąć po ten film, nie będąc fanem NGNF. No, jeszcze motyw magicznej wojny totalnej i związanej z nią apokalipsy, raczej rzadko spotykany.
Fabuła jakaś tam jest, grunt że nie przeszkadza, Przeszkadzają natomiast dialogi między głównymi bohaterami. Takiego emo dramatu i związanego z nim zażenowania nie widziałem i nie czułem już dawno. Aż skipowałem.
Można się skusić, bez oczekiwania na cokolwiek.
A
Shorexen
23.06.2019 03:00 No Game No Life: Zero - krótka subiektywna opinia, nie recenzja
Jestem świeżutko po filmie i z racji tego, że nie był on według mnie ani wielkim gniotem, ani czymś bardzo dobrym i też nie miałem jakiś oczekiwań względem niego, to nie chce mi się za bardzo rozpisywać na jego temat. Ograniczę się więc tylko do kilku mało konkretnych zdań i emocji po seansie.
Ogólnie to trochę bullshitu było, chociaż może po prostu jestem zbyt głupi i nie zrozumiałem należycie większości historii oraz wydarzeń przedstawionych związanych z postaciami i rodami biorącymi udział w tej wojnie. Jak ktoś mnie oświeci w tej materii to może zmienię zdanie, ale jak na razie film ten fabularnie, a tym bardziej pod względem relacji dwójki głównych postaci (Riku i Shuvi) pozostawił u mnie dużą doże irytacji i zniesmaczenia. Produkcja ma oczywiście zalety do których należą bezbłędna gra aktorska seiyuu, świetne udźwiękowienie i bardzo dobra strona wizualna, ale to za mało abym mógł film ocenić wysoko, albo chociaż przymknąć oko na bezsensowne wątki. W ogóle to tak naprawdę na tą chwilę ciężko mi go jednoznacznie ocenić. Muszę w wolnej chwili przemyśleć parę spraw dotyczących kilku wątków fabularnych no i najważniejsze, muszę jeszcze raz prześledzić całą relacje głównej dwójki, gdyż wydaje mi się na razie zbyt płytka i ich miłość kompletnie z niczego nie wynika. Brakuje tych momentów, które by uwydatniły, że ich relacja się pogłębia i w pewnym momencie zamienia w uczucie, gdyż dla mnie wyglądało to tak, że nastąpiło nagłe spotkanie i parę scen później od razu jakieś śluby i wyznania niczym nie podparte tzw. z dupy. Pomijam nieracjonalne decyzje postaci pobocznych, wątek pyłu, który dokucza ów ludziom, a później go zlewamy, dziwny plan, którego realizacja pod względem sensu woła o pomstę do nieba i wiele innych. W tym miejscu też daję na razie kropkę oraz cytat z monologu głównego bohatera do boga pod koniec filmu, który chyba idealnie odzwierciedla (pomimo iż wyrwany nieco z kontekstu) to jak odebrałem tą produkcję, przynajmniej na ten moment.
Czy w tym wszystkim był jakiś sens?!
Moja odpowiedź brzmi: no chyba nie, ale w pewien sposób broni się to technikaliami.
Tak czy siak, jak kiedyś będę miał ochotę to tutaj wrócę i rozwinę bardziej swoją opinię na temat NGNL Zero, a może też zmienię zdanie, kto wie… ale na tą chwilę uważam to za tylko okej produkcję, która w jakiś tam sposób się pokrywa i łączy z wydarzeniami serialu telewizyjnego. Smuci nielogiczność (chyba, że ktoś to wszystko mi kiedyś wytłumaczy) i irracjonalne decyzje charakterów. Raduje solidne wykonanie techniczne oraz seiyuu, którzy swoją pracą ewidentnie uratowali większą część seansu. Pozdrowionka i do usłyszenia w przyszłości!
A
Dbd2005ManiakAnime
4.06.2019 00:36 No Game No Live Zer0
Niema co za dużo mówić zmoderowano anime polecam a jeśli ktoś ma wątpliwości no to miej w zmoderowano obejrzyj polecam jeszcze raz zmoderowano anime !!!!!!!
PS
Obejrzyjcie 1 sezon No Game No Live tez zmoderowano fajne anime
A
Collision
23.03.2018 23:17 Masterpiece
Jestem świerzo po filmie. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie, zwłaszcza że studio postawiło sobie poprzeczkę NA BARDZO WYSOKIM poziomie po serii! Główni bohaterowie parki hikikomori co prawda nie przebili, ale było naprawdę znośnie! Uwielbiam historie „Bofore the Fall”.
Co do fabuły to podczas oglądania myślałem że bogowie i ich sługusy pozabijają się wzajemnie w wielkim rozpierniczu, a ludzkość będzie się tylko przyglądać i cierpieć‑a Teto skorzysta. Śmierć Schwi i jej requiem było dla mnie tak bolesne że musiałem przerwać na chwilę. Na Jibril jestem tak zły jak wyglądam jak Shin/Burn Godzilla! Teraz mam ją ochotę UDUSIĆ! Niezależnie co powie Tet – mój bóg Yog‑Sothoth trzepnie go macką jak będzie kugiryj podskakiwał!
Nie zmienia to faktu że to jeden z najlepszych filmów jaki widziałem, lepszy nawet od Hellsink the movie!
Daję 9/10 i do perfekcji wystarczyłoby wywalenie kiepskiej sceny z „prawictwem” i ten kiepski romans.
Naprawdę majersztyk w porównaniu do Godzilla: Monster planet, tam Silver Link zwalił jak góra Heleny!
Saarverok
24.03.2018 18:54 Re: Masterpiece
Świeżo. A z pozostałą zawartością się zgadzam w 75% ;)
A
Raikami
10.03.2018 23:00 Boże... Jakie to było cudowne...
Dawno nie widziałem tak wspaniałej kinówki. Co więcej… Równie dawno nie roniłem łez przy jakimkolwiek seansie. No game, No Life: Zero, to cudowna ekranizacja. Przepiękna oprawa audiowizualna, muzyka majstersztyk i cała reszta. Historia bardzo dojrzała jak na to uniwersum. Śmierć jest rzeczą naturalną a sposób przedstawienia relacji między maszyną a człowiekiem…
Cholera. Pękło mi serce po obejrzeniu tego filmu i na pewno obejrzę raz jeszcze żeby znowu pękło. Cudowna, wspaniała, piękna, dojrzała.
Jakiś czas temu przeczytałem szósty tom nowelki, wiedziałem więc czego się spodziewać, a mimo to film wgniótł mnie w fotel, wspaniała animacja i efekty specjalne, aktorzy i aktorki dali z siebie wszystko. kliknij: ukryte Popłakałem się przy scenie śmierci Schwi (Jak nałożyła to pole siłowe na pierścionek zaręczynowy) Spoilery z zakończenia LN/filmu
kliknij: ukryte Ciekawe, czy Sora i Shiro są reinkarnacją Riku i Schwi? Bo według koncept ten nie istnieje w tym świecie, ale rodzeństwo pochodzi z innego świata, to może…?
„Proszę, nie znienawidźcie Jibril, jest teraz zupełnie inną osobą” (Posłowie autora na końcu LN6) Czy ja wiem czy inną? To dalej potężna maniaczka wiedzy, która gardzi słabszymi od niej („Gdyby nie zasady to bym cię…” „Znaj swoje miejsce, nędzniku”
No cóż, seria od początku pokazuje że 'Immanity' są rasą słabą na tle reszty i gdyby nie zasady gry to by ich roznieśli (mówię o serii TV). kliknij: ukryte Jibril jest przedstawicielem rasy Flugel, jak ta rasa jest potężna doskonale widzimy np. w filmie. Trudno więc żeby miała inne nastawienie do istot, które są z jej perspektywy insektami.
Swoja drogą fajny jest motyw przewodni filmu: kliknij: ukryte słaba rasa, która nie miała szans w bezpośredniej walce użyła jedynego czego mogła: sprytu i manipulacji, aby zapewnić sobie szansę przetrwania w beznadziejnej sytuacji.
Film obejrzałem niejako z ciekawości, czy z tego uniwersum da się wyciągnąć coś wartego uwagi. Anime, które wyszło już dobre kilka lat temu, jest niewarte uwagi i fabularnie mdłe. Tutaj miałem nadzieje na więcej, oj znacznie więcej. Nadzieja moja została brutalnie zabita już w 12 minucie. kliknij: ukryte Prokreacja, całusy i zrozumienie serca ludzkiego przez główną bohaterkę, Schwi (praktycznie klon kobiecej części duetu Blank z anime), mnie odrzuciło, ale karuzela żałości dopiero zaczynała się rozkręcać. Ogólnie fabuła nie powala, a wręcz powoduje marszczenie się czoła i częste łapanie się głowy z niedowierzania. Posiada ona wiele bubli, aż nadto widocznych. Mówię o m.in. kliknij: ukryte ślubie Kiku z Schwi, braku wytłumaczenia skąd nagłe pojawienie się uczuć w tym robocie; ogólnie część filmu z duchami, co mieli wpływać na całość wydarzeń zaplanowanych przez dwójkę głównych bohaterów --
wszystko dzieje się poza ekranem, przez co nie wiadomo jak i gdzie, i w ogóle co oni tam robią. Kolejną niewiadomą jest pozycja Kiku w społeczności ludzi. Kim jest? Dlaczego dowodzi?
Czemu ludzie poświęcają życie na jego rozkaz? Film posiada jedną dużą zaletę. Mianowicie, chodzi o kliknij: ukryte przeżycia i dramat psychologiczny Kiku z pierwszej połowy filmu. Jego rozterki są bardzo dobrze ukazane i fajnie łączą się z pozycją ludzi w hierarchii ras z uniwersum. Postaci nie jest za dużo, ale nie jest to wada. Właściwie poznajemy tylko 3: Kiku, Schwi i Couronne. Pierwszy z tej trójki jest podobny charakterem do MC z serii anime. Poza tym, że nie umie wygrać żadnej z gier, no może tej ostatniej. Jest uparty i nigdy się nie poddaje. Niestety poza tym niewiele można o nim powiedzieć. Postać nie powala, jest trochę pustawa. Ma motyw, imo całkiem dobry, ale nie jest to jego napędem do walki o ludzkość (pokazuje to w jednej ze scen ze Schwi). Schwi jest robotem. Więc ma być pozbawionym uczuć, chłodno kalkulującym, zimnym tworem, prawda? kliknij: ukryte No niekoniecznie. Z jakiegoś powodu je ma (odłączenie się od roju/ula nie wyjaśnia nagłego przypływu uczuć ludzkich). Jest to postać dynamiczna i fajnie wychodzi na tle statycznego Kiku. Niestety, jej przemiana jest niewiarygodna,
przez co zmuszony uznać tę postać za słabo wykreowaną. Dalej, Couronne jest jak starsza siostra. Nawet każe o sobie tak mówić. Jest troskliwa i opiekuńcza. Iiii… to mniej więcej tyle. Nie, przepraszam, jest jeszcze uczuciowa. No teraz to tyle.
Za to graficznie i muzycznie jest naprawdę dobrze, wręcz bardzo dobrze. Film został zrobiony w takim samym stylu jak anime, co, jeśli cieszyło widza wcześniej, teraz też przypadnie mu do gustu. Jest serio śliczny. Sceny walk są zrobione bardzo fajnie, a animacje robią wrażenie.
Jeszcze warto wspomnieć o fanserwisie. Są tutaj dwa jego rodzaje. Pierwszy, ten znacznie przyjemniejszy, to pojawienie się postaci z pierwowzoru. Takie miłe oczko puszczone przez twórców do widza. Ten drugi jest dla mnie bardzo złą formą fanserwisu. Chodzi mi o ukazywanie postaci kobiecych w różnych sytuacjach/pozycjach o charakterze seksualnym. Niby nic, ale jak postać wygląda na 12 lat, to już mi to przeszkadza ;).
Kończąc, film jest niesmacznym cukierkiem zawiniętym w bardzo ładny papierek. Fabuła jest miałka, postaci słabo wyeksponowane i generalnie nieciekawe. Odradzam seans, chyba że ktoś polubił pierwowzór. Reszcie radzę z całego serca omijać szerokim łukiem. 1/10.
Nie wziąłeś pod uwagę podczas pisania opinii, że film miał tylko 100 minut, i wątki mające niewielkie znaczenie dla idei zostały skrócone do minimum, a to nie miało negatywnego wpływu na fabułę w stopniu takim jak to przedstawiłeś. Przy ocenie filmów należy się skupić na motywie :)
nie wydaje mi się, żeby motyw (cokolwiek dokładnie masz na myśli) był ważniejszy od tego, jak fabuła została przedstawiona ani też jaki poziom ona trzyma :)
Wydaje mi się, że ocena 1/10 jest totalnie z czapy, bo sam przyznałeś, że jest kilka pozytywnych elementów. Jak dla mnie film był świetny. Może to kwestia mojego nastawienia, bo po kinowej wersji Accel World, które było żenujące i ostatniej kinówce SAO, totalnie nie powalającej – film z uniwersum NGNL zdaje się perełką na tle całej reszty. Bardzo podobał mi się motyw przewodni jak i fabuła w filmie. Wytłumaczyli genezę powstania obecnego świata, ukazanego w serii TV. Nie wiem też czy jest sens dociekać takich rzeczy „jak to możliwe, że robot potrafi czuć”. Alternatywne uniwersum rządzi się swoimi prawami. Nie trzeba pojmować czegoś, czego się pojąć nie da w szczegółach. Można za to przyjąć, iż technologia rasy robotów była na tyle rozwinięta aby pozwolić nauczyć się prawdziwych uczuć. Gdybym miał się dopierdzielać do takich niezrozumiałych wydarzeń, to musiałbym zapytać skąd pojawił się Graal, jak to jest, że ma taką moc, czemu istnieją jakieś istoty ze skrzydłami. Jak to jest, że Jibril zrobiła się młoda itp. Nie ma to sensu. Historia zawarta w filmie została w taki a nie inny sposób i przekazała to co chciała przekazać. Uważam, że zrobiła to bardzo dobrze, bo mamy fajny pogląd na wydarzenia z serii telewizyjnej. To czy seria tv jest dobra – kwestia dyskusji. (Moim zdaniem 4 liter nie urywa)
Ale jak zwykle na pierwszy plan wchodzą gusta i guściki. Każdy ma inne poglądy, doświadczenie, refleksje i upodobania. Także szanuję, po prostu uważam, że 1/10 to przesadzona ocena, skoro wymieniło się kilka pozytywów. :)
ale 1 pozytyw nie równa się 1 negatywowi, są one różnej wagi ;). SAO jest na tym samym poziomie (tak samo oceniłem). Czytając Twoje uwagi, rozważyłem je i mogę powiedzieć, że tak – możesz mieć rację. Ale ja te aspekty filmu odbieram inaczej i inaczej też patrzę na to, co jest ważne dla mnie w anime :). I na koniec dodam, że to nie była recenzja, to taki krótki rant xD. Mógłbym pewnie powiedzieć więcej o tym, co mi nie pasowało (a było tego więcej).
To czego mi tu brakowało, to żeby pokazali trochę więcej z wojny, która była jakby tłem dla historii przedstawionej w filmie. Chodzi mi o to, że widzieliśmy jej efekty (czyt. zniszczenie świata) i jakieś pojedyncze wymiany ognia, a historia skupiła się właściwie na niedoli ludzkości. Znaczy tak, mieliśmy konkluzję samej wojny, więc to chyba najważniejsze, ale mogli pokazać trochę więcej zajawek z samego konfliktu. Wybór twórców nie jest wadą w tym sensie, iż jest to i logiczny wybór fabularny i po prostu fajna historia, ale brakowało mi pokazania czegoś więcej, przede wszystkim mogli pokazać pozostałe rasy, które po raz kolejny są tylko wspominanie np. giganci (no chyba, że z z zamysłu są one systematycznie wprowadzane w LN/serii TV, sądząc nawet po zajawkach w napisach końcowych) itd.
Tak na marginesie podoba mi się motyw wojny totalnej i wyścigu zbrojeń w krainie fantasy, gdzie np. krasnoludy przodują w technologiach militarnych typu atomówki i wielkie niszczyciele powietrzne. Nawet jeśli zahacza to grubo o sci‑fi cenię takie epickie podejście do tematu, zamiast np. samego wymachiwania toporkami i łukami jak to zwykle bywa.
Grafika, muzyka, animacja, ekspresje postaci a nawet sam wątek kliknij: ukryte miłości głównych bohaterów były dograne (nawet się trochę wzruszyłem). Fajnie że w końcówce kliknij: ukryte pokazali też nasza wesołą ferajnę z dziwnie podobnym do „protoplastów” rodzeństwem. Ach, ostrze sobie apetyt na drugi sezon!
Dałbym pewnie z 10, ale właśnie to niewykorzystanie szansy na pokazanie troszkę więcej świata (plus parę drobnostek tu i tam) trochę ocenę obniża. Ale polecam, warto było czekać!
Wizualnie perełka i technicznie nie ma się do czego przyczepić. Matsuoka Yoshitsugu też wyciskał z siebie siódme poty, żeby wyjść jak najlepiej w roli Riku i trzeba mu przyznać, że naprawdę dał radę.
Fabularnie nie jest jakoś zachwycające, czy oryginalne ale potrafi utrzymać widza przy ekranie i nie przeciąga niepotrzebnie wątków. Było to 100 minut czystej, dobrej zabawy.
Nawet fanserwis pojawiał się tylko miejscami i faktycznie dopełniał rozrywkę, a nie psuł jej w żaden sposób.
Szczerze powiedziawszy to nawet lepiej się bawiłem, niż przy pierwszym sezonie anime. Imo jak najbardziej warte obejrzenia.
No nie mów, Jibril wyszła na moodkillera. Aż nie mogłem uwierzyć, że taka niemiła była.
Koogie
25.02.2018 21:06
Jibril nie zrobiła nic złego. kliknij: ukryte Pamiętajmy, że Schwi w dużej mierze była maszyną i tak do niej podchodził Flugen. Jibril ma fetysz wiedzy i informacji, a jednostka obserwacyjna maszyn to niezłe i cenne źródło. Tak jak cenny laptop czy tablet, to była rzecz do wzięcia.
Na sam koniec uznała ona istnienie Schwi i jej osobę, tym samym jednak oznaczało to uznanie robota za zagrożenie dla jej rasy. Zniszczenie jej używając pełni swojej mocy i zapamiętanie swojego przeciwnika to jedyne co mogła sensownie zrobić. Mówimy tu o postaci, która dochodziła wspominając dawne dzieje kiedy walczyła z tytanami i smokami.
Mówimy tu o postaci, która dochodziła wspominając dawne dzieje kiedy walczyła z tytanami i smokami.
Czy „dochodziła” w tym kontekście, o którym myślę? Bo nie wiem, czy jestem już tak spaczony, czy może coś mnie ominęło ;f
Koogie
26.02.2018 08:00
Podkoloryzowałem, lecz wspominając pierwszy sezon pamiętam dwie sceny. Pierwsza jak Jibril opowiadała o walce ze smokiem i jak bardzo jej się podobała wojna. Druga jak zbombardowała elfie miasto, bo ustawili runy przeciwlotnicze. Jibril czerpie przyjemność z walki, to jest pewne.
Saarverok
26.02.2018 22:06
Damn man, że takie rzeczy pamiętasz :D mi coś świta o tym, że się jarała tym, jak jedną włócznią rozniosła całe miasto czy jakoś tak, a tak to nic już kompletnie.
Koogie
26.02.2018 22:56
Jibril była najlepszą postacią w pierwszym sezonie i nie miała super dużo czasu na ekranie. Łatwiej zapamiętać, szczególnie że jej żądza krwi była chyba parokrotnie podkreślana.
Nadal jestem zły, że nie pokazali jak Jibril liże buty elfce.
Jak w komentarzu niżej, film jest naprawdę niezłym dziełkiem pod względem grafiki i audio. Bajeranckie wybuchy, maszyny, tła, postacie też niezłe. Efekty też odpowiednio brzmią, wiec sfera audio‑wideo robi robotę. Przy okazji jest ona też jedynym powodem, aby sięgnąć po ten film, nie będąc fanem NGNF. No, jeszcze motyw magicznej wojny totalnej i związanej z nią apokalipsy, raczej rzadko spotykany.
Fabuła jakaś tam jest, grunt że nie przeszkadza, Przeszkadzają natomiast dialogi między głównymi bohaterami. Takiego emo dramatu i związanego z nim zażenowania nie widziałem i nie czułem już dawno. Aż skipowałem.
Można się skusić, bez oczekiwania na cokolwiek.
No Game No Life: Zero - krótka subiektywna opinia, nie recenzja
Ogólnie to trochę bullshitu było, chociaż może po prostu jestem zbyt głupi i nie zrozumiałem należycie większości historii oraz wydarzeń przedstawionych związanych z postaciami i rodami biorącymi udział w tej wojnie. Jak ktoś mnie oświeci w tej materii to może zmienię zdanie, ale jak na razie film ten fabularnie, a tym bardziej pod względem relacji dwójki głównych postaci (Riku i Shuvi) pozostawił u mnie dużą doże irytacji i zniesmaczenia. Produkcja ma oczywiście zalety do których należą bezbłędna gra aktorska seiyuu, świetne udźwiękowienie i bardzo dobra strona wizualna, ale to za mało abym mógł film ocenić wysoko, albo chociaż przymknąć oko na bezsensowne wątki. W ogóle to tak naprawdę na tą chwilę ciężko mi go jednoznacznie ocenić. Muszę w wolnej chwili przemyśleć parę spraw dotyczących kilku wątków fabularnych no i najważniejsze, muszę jeszcze raz prześledzić całą relacje głównej dwójki, gdyż wydaje mi się na razie zbyt płytka i ich miłość kompletnie z niczego nie wynika. Brakuje tych momentów, które by uwydatniły, że ich relacja się pogłębia i w pewnym momencie zamienia w uczucie, gdyż dla mnie wyglądało to tak, że nastąpiło nagłe spotkanie i parę scen później od razu jakieś śluby i wyznania niczym nie podparte tzw. z dupy. Pomijam nieracjonalne decyzje postaci pobocznych, wątek pyłu, który dokucza ów ludziom, a później go zlewamy, dziwny plan, którego realizacja pod względem sensu woła o pomstę do nieba i wiele innych. W tym miejscu też daję na razie kropkę oraz cytat z monologu głównego bohatera do boga pod koniec filmu, który chyba idealnie odzwierciedla (pomimo iż wyrwany nieco z kontekstu) to jak odebrałem tą produkcję, przynajmniej na ten moment.
Moja odpowiedź brzmi: no chyba nie, ale w pewien sposób broni się to technikaliami.
Tak czy siak, jak kiedyś będę miał ochotę to tutaj wrócę i rozwinę bardziej swoją opinię na temat NGNL Zero, a może też zmienię zdanie, kto wie… ale na tą chwilę uważam to za tylko okej produkcję, która w jakiś tam sposób się pokrywa i łączy z wydarzeniami serialu telewizyjnego. Smuci nielogiczność (chyba, że ktoś to wszystko mi kiedyś wytłumaczy) i irracjonalne decyzje charakterów. Raduje solidne wykonanie techniczne oraz seiyuu, którzy swoją pracą ewidentnie uratowali większą część seansu. Pozdrowionka i do usłyszenia w przyszłości!
No Game No Live Zer0
PS
Obejrzyjcie 1 sezon No Game No Live tez zmoderowano fajne anime
Masterpiece
Co do fabuły to podczas oglądania myślałem że bogowie i ich sługusy pozabijają się wzajemnie w wielkim rozpierniczu, a ludzkość będzie się tylko przyglądać i cierpieć‑a Teto skorzysta. Śmierć Schwi i jej requiem było dla mnie tak bolesne że musiałem przerwać na chwilę. Na Jibril jestem tak zły jak wyglądam jak Shin/Burn Godzilla! Teraz mam ją ochotę UDUSIĆ! Niezależnie co powie Tet – mój bóg Yog‑Sothoth trzepnie go macką jak będzie kugiryj podskakiwał!
Nie zmienia to faktu że to jeden z najlepszych filmów jaki widziałem, lepszy nawet od Hellsink the movie!
Daję 9/10 i do perfekcji wystarczyłoby wywalenie kiepskiej sceny z „prawictwem” i ten kiepski romans.
Naprawdę majersztyk w porównaniu do Godzilla: Monster planet, tam Silver Link zwalił jak góra Heleny!
Re: Masterpiece
Boże... Jakie to było cudowne...
Cholera. Pękło mi serce po obejrzeniu tego filmu i na pewno obejrzę raz jeszcze żeby znowu pękło. Cudowna, wspaniała, piękna, dojrzała.
10/10 z Ogromnym Serduchem.
10/10
Spoilery z zakończenia LN/filmu
kliknij: ukryte Ciekawe, czy Sora i Shiro są reinkarnacją Riku i Schwi? Bo według koncept ten nie istnieje w tym świecie, ale rodzeństwo pochodzi z innego świata, to może…?
„Proszę, nie znienawidźcie Jibril, jest teraz zupełnie inną osobą” (Posłowie autora na końcu LN6) Czy ja wiem czy inną? To dalej potężna maniaczka wiedzy, która gardzi słabszymi od niej („Gdyby nie zasady to bym cię…” „Znaj swoje miejsce, nędzniku”
Re: 10/10
Swoja drogą fajny jest motyw przewodni filmu: kliknij: ukryte słaba rasa, która nie miała szans w bezpośredniej walce użyła jedynego czego mogła: sprytu i manipulacji, aby zapewnić sobie szansę przetrwania w beznadziejnej sytuacji.
Fabularne dno
wszystko dzieje się poza ekranem, przez co nie wiadomo jak i gdzie, i w ogóle co oni tam robią. Kolejną niewiadomą jest pozycja Kiku w społeczności ludzi. Kim jest? Dlaczego dowodzi?
Czemu ludzie poświęcają życie na jego rozkaz? Film posiada jedną dużą zaletę. Mianowicie, chodzi o kliknij: ukryte przeżycia i dramat psychologiczny Kiku z pierwszej połowy filmu. Jego rozterki są bardzo dobrze ukazane i fajnie łączą się z pozycją ludzi w hierarchii ras z uniwersum.
Postaci nie jest za dużo, ale nie jest to wada. Właściwie poznajemy tylko 3: Kiku, Schwi i Couronne. Pierwszy z tej trójki jest podobny charakterem do MC z serii anime. Poza tym, że nie umie wygrać żadnej z gier, no może tej ostatniej. Jest uparty i nigdy się nie poddaje. Niestety poza tym niewiele można o nim powiedzieć. Postać nie powala, jest trochę pustawa. Ma motyw, imo całkiem dobry, ale nie jest to jego napędem do walki o ludzkość (pokazuje to w jednej ze scen ze Schwi). Schwi jest robotem. Więc ma być pozbawionym uczuć, chłodno kalkulującym, zimnym tworem, prawda? kliknij: ukryte No niekoniecznie. Z jakiegoś powodu je ma (odłączenie się od roju/ula nie wyjaśnia nagłego przypływu uczuć ludzkich). Jest to postać dynamiczna i fajnie wychodzi na tle statycznego Kiku. Niestety, jej przemiana jest niewiarygodna,
przez co zmuszony uznać tę postać za słabo wykreowaną. Dalej, Couronne jest jak starsza siostra. Nawet każe o sobie tak mówić. Jest troskliwa i opiekuńcza. Iiii… to mniej więcej tyle. Nie, przepraszam, jest jeszcze uczuciowa. No teraz to tyle.
Za to graficznie i muzycznie jest naprawdę dobrze, wręcz bardzo dobrze. Film został zrobiony w takim samym stylu jak anime, co, jeśli cieszyło widza wcześniej, teraz też przypadnie mu do gustu. Jest serio śliczny. Sceny walk są zrobione bardzo fajnie, a animacje robią wrażenie.
Jeszcze warto wspomnieć o fanserwisie. Są tutaj dwa jego rodzaje. Pierwszy, ten znacznie przyjemniejszy, to pojawienie się postaci z pierwowzoru. Takie miłe oczko puszczone przez twórców do widza. Ten drugi jest dla mnie bardzo złą formą fanserwisu. Chodzi mi o ukazywanie postaci kobiecych w różnych sytuacjach/pozycjach o charakterze seksualnym. Niby nic, ale jak postać wygląda na 12 lat, to już mi to przeszkadza ;).
Kończąc, film jest niesmacznym cukierkiem zawiniętym w bardzo ładny papierek. Fabuła jest miałka, postaci słabo wyeksponowane i generalnie nieciekawe. Odradzam seans, chyba że ktoś polubił pierwowzór. Reszcie radzę z całego serca omijać szerokim łukiem. 1/10.
Re: Fabularne dno
Re: Fabularne dno
Re: Fabularne dno
Ale jak zwykle na pierwszy plan wchodzą gusta i guściki. Każdy ma inne poglądy, doświadczenie, refleksje i upodobania. Także szanuję, po prostu uważam, że 1/10 to przesadzona ocena, skoro wymieniło się kilka pozytywów. :)
Pozdrawiam
Re: Fabularne dno
Również pozdrawiam :)
Re: Fabularne dno
Re: Fabularne dno
To czego mi tu brakowało, to żeby pokazali trochę więcej z wojny, która była jakby tłem dla historii przedstawionej w filmie. Chodzi mi o to, że widzieliśmy jej efekty (czyt. zniszczenie świata) i jakieś pojedyncze wymiany ognia, a historia skupiła się właściwie na niedoli ludzkości. Znaczy tak, mieliśmy konkluzję samej wojny, więc to chyba najważniejsze, ale mogli pokazać trochę więcej zajawek z samego konfliktu. Wybór twórców nie jest wadą w tym sensie, iż jest to i logiczny wybór fabularny i po prostu fajna historia, ale brakowało mi pokazania czegoś więcej, przede wszystkim mogli pokazać pozostałe rasy, które po raz kolejny są tylko wspominanie np. giganci (no chyba, że z z zamysłu są one systematycznie wprowadzane w LN/serii TV, sądząc nawet po zajawkach w napisach końcowych) itd.
Tak na marginesie podoba mi się motyw wojny totalnej i wyścigu zbrojeń w krainie fantasy, gdzie np. krasnoludy przodują w technologiach militarnych typu atomówki i wielkie niszczyciele powietrzne. Nawet jeśli zahacza to grubo o sci‑fi cenię takie epickie podejście do tematu, zamiast np. samego wymachiwania toporkami i łukami jak to zwykle bywa.
Grafika, muzyka, animacja, ekspresje postaci a nawet sam wątek kliknij: ukryte miłości głównych bohaterów były dograne (nawet się trochę wzruszyłem). Fajnie że w końcówce kliknij: ukryte pokazali też nasza wesołą ferajnę z dziwnie podobnym do „protoplastów” rodzeństwem. Ach, ostrze sobie apetyt na drugi sezon!
Dałbym pewnie z 10, ale właśnie to niewykorzystanie szansy na pokazanie troszkę więcej świata (plus parę drobnostek tu i tam) trochę ocenę obniża. Ale polecam, warto było czekać!
Fabularnie nie jest jakoś zachwycające, czy oryginalne ale potrafi utrzymać widza przy ekranie i nie przeciąga niepotrzebnie wątków. Było to 100 minut czystej, dobrej zabawy.
Nawet fanserwis pojawiał się tylko miejscami i faktycznie dopełniał rozrywkę, a nie psuł jej w żaden sposób.
Szczerze powiedziawszy to nawet lepiej się bawiłem, niż przy pierwszym sezonie anime. Imo jak najbardziej warte obejrzenia.
Zasłużone 8/10. Madhouse odwalił kawał dobrej roboty.
Na sam koniec uznała ona istnienie Schwi i jej osobę, tym samym jednak oznaczało to uznanie robota za zagrożenie dla jej rasy. Zniszczenie jej używając pełni swojej mocy i zapamiętanie swojego przeciwnika to jedyne co mogła sensownie zrobić. Mówimy tu o postaci, która dochodziła wspominając dawne dzieje kiedy walczyła z tytanami i smokami.
No i Loli Jibril jest skarbem.
Czy „dochodziła” w tym kontekście, o którym myślę? Bo nie wiem, czy jestem już tak spaczony, czy może coś mnie ominęło ;f
Nadal jestem zły, że nie pokazali jak Jibril liże buty elfce.