Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,33

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 14
Średnia: 5,36
σ=1,99

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Caligula

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2018
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • カリギュラ
Postaci: Idolki; Pierwowzór: Gra (RPG); Miejsce: Rzeczywistość wirtualna; Czas: Współczesność
zrzutka

Zemsta Vocaloidów, czyli opowieść o niełatwym powrocie z wymarzonego świata do szarej rzeczywistości. Niestety pomysł lepszy niż jego realizacja.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Niejaki Ritsu Shikishima, licealista, powoli zaczyna odkrywać, że z otaczającą go rzeczywistością jest coś bardzo nie tak. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda zwyczajnie: przyzwoita rodzina, przyzwoita szkoła, jacyś kumple, jakaś zaprzyjaźniona dziewczyna – ot, nastoletnie życie bez specjalnych wzlotów czy dołków. W pewnym momencie jednak w tę rzeczywistość zaczynają się wdzierać „zakłócenia” – zarówno w dosłownym znaczeniu psucia się „obrazu”, jak i mniej dosłownym, dziwacznych wydarzeń, na które otoczenie nie reaguje lub reaguje równie dziwacznie. Ktoś oszalał – pytanie tylko: świat czy bohater? Zdecydowany plus należy się za to, że Ritsu obie te ewentualności bierze pod uwagę. Tu można by przestrzec przed czytaniem dalszej części recenzji, jeśli nie chce się poznać spoilerów, ale bądźmy poważni – już materiały promocyjne tej serii, będącej zresztą ekranizacją gry komputerowej, zdradzają odpowiedź na powyższe pytanie.

Ritsu jest jedną z osób, które utknęły w świecie nazywanym Möbius, stworzonym przez sztuczną inteligencję stojącą za programem syntetyzującym głos. Tak, to rodzaj Vocaloida, który głosem uroczej μ wyśpiewuje to, co skomponują i napiszą liczne rzesze internautów. A że w sieci nie brakuje ludzi wylewających swoją frustrację, rozpacz i ogólne czarnowidztwo, μ doszła na podstawie analizy tekstów do wniosku, że świat to straszne miejsce, zaś ludziom należy pomóc. Na przykład przenosząc ich do wirtualnej rzeczywistości, gdzie dostaną wszystko, czego pragną. Użytkownicy „porwani” przez μ do Möbiusa zostają uczniami liceum niezależnie od swojego rzeczywistego wieku i tu może należy się pewne wyjaśnienie. Nie sądzę, żeby chodziło tylko o atrakcyjność licealnych dekoracji, tak popularnych w mandze i anime. Albo inaczej – są one popularne, ponieważ symbolizują czas w życiu, gdy można już kosztować (legalnie lub nie) wszelkich uroków „dorosłego” życia, a jednocześnie nie brać za nic odpowiedzialności i pozostawać „dzieckiem”, które nie musi martwić się o prozaiczne sprawy życia codziennego. Każdy użytkownik jest otoczony rodziną i przyjaciółmi, dopasowanymi idealnie do jego wymagań i oczekiwań. Czego chcieć więcej?

Niczego, toteż większość osób uwięzionych w Möbiusie pozostaje szczęśliwie nieświadoma nieprawdziwości tego świata. Są też Muzycy – elitarna grupa wybrana przez μ – którzy wiedzą, gdzie się znajdują, ale zamierzają ze wszystkich sił chronić utopijną rzeczywistość przed niebezpiecznymi wichrzycielami. Czyli tymi, którzy pomimo wszystko doszli do wniosku, że chcieliby się obudzić z tego snu, takimi jak Ritsu czy też Shougo, pierwszy buntownik, którego poznaje bohater. Z czasem dołączają do nich inni, acz nieliczni, bo decyzja o powrocie do świata rzeczywistego wiąże się z odzyskaniem prawdziwych wspomnień, te zaś nie okazują się szczególnie przyjemne ani budujące. Kolejne pytanie brzmi, jak ma wyglądać ten powrót, skoro μ, zafiksowana na idei niesienia szczęścia, nie zamierza wypuszczać nawet takich zbłąkanych owieczek? W dodatku, powiedzmy to szczerze, Muzycy nie do końca podzielają jej ideały i nie mają specjalnych oporów przed siłowym rozprawieniem się z tymi, którzy zagrażają stabilności ich wymarzonego świata.

Caligula pomimo obiecującego początku skupia w sobie wszystkie wady wrodzone podobnych adaptacji. Oryginał, gra The Caligula Effect, do której scenariusz napisał Tadashi Satomi (scenarzysta trzech pierwszych gier z cyklu Persona), obejmuje dobre kilkadziesiąt godzin rozgrywki. Seria anime, gdyby zsumować samą treść odcinków, to około czterech godzin. Nawet zakładając, że część wątków pobocznych można byłoby wyciąć bez szkody, skrócenie materiału do tego stopnia wydaje się zadaniem karkołomnym. Tym bardziej że sporą jego część zabierają interakcje pomiędzy postaciami oraz ich historie. Gracz może wybrać do drużyny cztery z dziewięciu dostępnych postaci, anime oczywiście musiało upchnąć je wszystkie, bo trzeba przecież sprostać oczekiwaniom fanów.

Efektem jest dokładnie taka sieczka, jakiej można się było spodziewać. Na początku, kiedy fabuła jeszcze się nie spieszy, jest naprawdę dobrze. Powolne odkrywanie przez bohatera, że w świecie coś się nie zgadza, doskonale odwołuje się do dobrze znanego lęku – co byśmy zrobili, jeśli otaczająca nas rzeczywistość zaczęła się jakoś „psuć”? Jedna z postaci pobocznych, Mifue, dostaje bardzo dobrze poprowadzony wątek – jej problemy ze świata rzeczywistego, przed którymi uciekła, są z jednej strony dostatecznie dramatyczne, by stanowić dobrą pożywkę dla fabuły, ale z drugiej dość realistyczne. Można by przypuszczać, że podobnie jest w przypadku innych członków grupy otaczającej bohatera, ale fabuła zaraz potem zaczyna się sypać, dzieląc czas pomiędzy chaotyczne sceny walki a próby przybliżania postaci w całkowicie przypadkowy i nieukładający się w spójną całość sposób. Szczerze mówiąc, mniej więcej w połowie serii całkowicie pogubiłam się w tym, jakie działania są podejmowane przez obie strony konfliktu i do czego właściwie one zmierzają. Więcej – nie zauważyłam, gdy jedna osoba z grupy Muzyków przeszła na stronę bohaterów. Odnosiłam wrażenie, że oglądam wybrane odcinki ze znacznie dłuższej serii i nie jestem w stanie śledzić fabuły, bo po prostu sporych jej kawałków brakuje. Na plus policzyłabym zamknięcie głównego wątku, gdyby nie to, że ze względu na pośpiech i niekompletność przekazywanych widzowi informacji wydawało się wyjątkowo naciągnięte.

Omawianie postaci po kolei nie ma specjalnego sensu, można jednak poświęcić parę słów głównemu bohaterowi, albo raczej temu, co nie udało się w jego przypadku. O ile o pozostałych z czasem dowiadujemy się czegoś więcej, o tyle Ritsu do prawie samego końca pozostaje enigmą. Mogę powiedzieć tyle, że ma to sens z punktu widzenia scenariusza – ale nie z punktu widzenia dynamiki opowieści. W grze nie ma nic złego w protagoniście, którego przeszłość gracz mozolnie odkrywa, by na końcu przeżyć prawdziwe zaskoczenie. W serialu to sprawia, że Ritsu lepiej by się sprawdził jako jedna z postaci drugoplanowych, ponieważ jako główny bohater jest nijaki lub wręcz irytujący. Nie wspominając o tym, że jego działania trzeba chwilami celowo przed widzem ukrywać, żeby nie zdradzić zbyt wiele – a to już jest parszywy błąd konstrukcyjny. Jeśli zaś chodzi o pozostałych, to skrótowe potraktowanie ich historii także było błędem – ponieważ gdy wyliczamy je jedna po drugiej, natężenie dramatycznych problemów zaczyna dawać niezamierzony efekt komiczny.

Trzeba przynajmniej powiedzieć, że Caligula to anime stylowe. Jego oprawa graficzna ma jakiś charakter, co w obecnych czasach stanowi samo w sobie zaletę. Mimo że akcja rozgrywa się w utopijnym świecie, barwy są przyszarzone – chociaż jednocześnie jasne. To daje efekt pewnego wyobcowania i odrealnienia, który podkreśla także pustka w tle większości lokalizacji. Tak, być może to efekt oszczędzania pracy, ale dobry efekt. Z tą szarością kontrastują żywe kolory detali – kwietnych motywów ze szkolnych mundurków bohaterów, przemieniających się w prawdziwe kwiaty, które otaczają przywoływaną przez nich broń. Jest w tym wszystkim wizualny porządek i konsekwencja, co bardzo cenię. Ale kolorystyka to jedno, a animacja i rysunek to zupełnie coś innego. Sceny wymagające szybszych poruszeń są chaotyczne i często brzydkie (acz oczywiście jak zwykle – trafiają się i takie, na które miło popatrzeć). Jeśli zaś chodzi o projekty postaci, to ubocznym skutkiem przyjętej konwencji było to, że miewałam problemy z rozpoznaniem bohaterów drugoplanowych, o postaciach epizodycznych nawet nie wspominając.

Jeśli coś się w Caliguli udało, to oprawa dźwiękowa. Wprawdzie μ ma troszeczkę irytujący głos, kiedy mówi – Reina Ueda wyciąga to zdecydowanie za wysoko – ale o piosenkach nie powiem złego słowa. Owszem, jest to j­‑pop, ale przyzwoicie zaśpiewany, melodyjny, a co najważniejsze, idealnie pasujący do tego, co dzieje się na ekranie – albo też idealnie z tym kontrastujący, zależnie od potrzeby. Reszta oprawy muzycznej również jest na dobrym poziomie, zróżnicowana i bogata. Do seiyuu nie mam zastrzeżeń, ale w większości mieli dość niewdzięczne zadanie odgrywania gwałtownych emocji, które nie zawsze logicznie wynikały ze scenariusza. Może to właśnie sprawia, że żadna z ról nie zapadła mi w pamięć?

Podobno – jeśli wierzyć internetowym źródłom – fabuła The Caligula Effect poruszała mocno kontrowersyjne wątki. Jeśli tak rzeczywiście było, to adaptacja została z nich okrojona lub też zostały pokazane w tak szczątkowej i złagodzonej formie, że nie próbują nawet szokować. Z całą pewnością nie będzie to propozycja dla osób szukających anime grzebiącego w najgłębszych brudach ludzkiej duszy w stylu Mahou Shoujo Site czy innego Happy Sugar Life (żeby sięgnąć tylko do przykładów w miarę bliskich czasowo). Caligula zaczyna się obiecująco i być może gdyby było dwa razy dłuższe, coś by z tego wyszło. Za dużo fabuły, której poskracanie zdecydowanie nie służy, za dużo postaci, za mało odcinków. Wątpliwe, by ta seria zapisała się w annałach japońskiej animacji czy choćby pozostała na dłużej w świadomości fanów.

Avellana, 9 sierpnia 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Satelight
Autor: FuRyu, Tadashi Satomi
Projekt: Kenji Tanabe, Oguchi
Reżyser: Jun'ichi Wada
Scenariusz: Touko Machida
Muzyka: Funta7, Kenji Iwata, Rega Sound, Tsukasa Masuko, Yasuharu Takanashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Caligula - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl