Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 62
Średnia: 8,35
σ=0,99

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Tassadar)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

JoJo no Kimyou na Bouken: Ougon no Kaze

zrzutka

Złoty Wiatr powiewa w słonecznej Italii.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Analizując Diamond wa Kudakenai, zwróciłem swego czasu uwagę, jak dynamicznie zmienia się JoJo no Kimyou na Bouken, by dopasowywać się do potrzeb nowego pokolenia odbiorców. Skupiłem się wtedy na gustach widzów i czytelników, jednakże Hirohiko Araki unika monotonii nie tylko pod względem tematycznym, ale i geograficznym. Po wizycie w Kraju Kwitnącej Wiśni akcja JoJo przenosi się ponownie w inny rejon świata, gdy śledztwo w sprawie potencjalnych potomków niesławnego Dio prowadzi Kouichiego do urokliwego Neapolu. Fabuła łączy wiele wątków z poprzednich serii, okazjonalnie wykorzystując znanych bohaterów lub inne nostalgiczne elementy. Mimo nawiązań jest to w dalszym ciągu zamknięta historia, więc szybko odsuwa dawne motywy na dalszy plan, koncentrując się na zupełnie nowych bohaterach.

Odgrywający znaczną rolę w poprzednim sezonie Kouichi służy jedynie za początkowego pośrednika między starym a nowym. Głównym bohaterem i nowym JoJo jest Giorno Giovanna – drobny oszust i cwaniak utrzymujący się z przekrętów, przede wszystkim kosztem naiwnych turystów. Wiedzie pozornie beztroską egzystencję, marząc o zostaniu pewnego dnia gangsterem z prawdziwego zdarzenia. Mimo kryminalnych tendencji ma dobre serce, a pomysł wstąpienia w szeregi mafii ma związek przede wszystkim z poczuciem odpowiedzialności za mieszkańców i chęcią walki z zepsutym do szpiku kości, nieznającym honoru elementem przestępczym. Uratowany swego czasu przez przedstawiciela „starej szkoły” włoskiego półświatka, chce nawiązać do najlepszych tradycji organizacji, która co prawda wyjęta jest spod prawa, ale dla wielu obywateli stanowi jedyne oparcie w trudnych chwilach.

Romantyczne, godne Robin Hooda postrzeganie włoskiej mafii nie jest ograniczone tylko do postaci protagonisty. Okazuje się, że mimo postępującej degeneracji syndykatu są w nim jeszcze młodzi idealiści postrzegający świat podobnie jak Giorno. Ich losy splatają się wyniku zbiegu okoliczności, przez co chłopak wreszcie ma możliwość realizacji ambicji. Zdobywa nowych kompanów i rusza na niebezpieczną przygodę, która kryje wiele tajemnic i szybko wymyka się spod kontroli. Przeciwnicy o dziwacznych mocach, nieprawdopodobne zwroty akcji i przerysowane osobowości – to wszystko nie zmieniło się od początków cyklu i wciąż doskonale funkcjonuje, w lekko tylko odświeżonej formie. Ponieważ w poprzednich częściach odbiorcy zdążyli już przyzwyczaić się do mocy Standów, Hirohiko Araki wychodzi z siebie, by zaprezentować nowe pomysły, czasami podające w wątpliwość jego stan mentalny i notorycznie przesuwające powszechnie akceptowane granice. Jak bowiem inaczej nazwać morderczy płód, z którym użytkownik porozumiewa się za pomocą laptopa, jeśli nie produktem umysłu zwichrowanego niczym umysł Stephena Kinga.

Główny wątek okazuje się stosunkowo prosty, ale niepozbawiony niespodziewanych momentów. W serialu pojawiają się dwa zasadnicze zwroty akcji, oba jedynie subtelnie sygnalizowane widzowi i wyjątkowo emocjonujące. Wydawałoby się, że trzydzieści dziewięć odcinków to zbyt mało czasu na szczegółowe zaprezentowanie realizacji planów Giorno, ale cele bohaterów ewoluują dynamicznie wraz z rozwojem akcji. Po raz kolejny w JoJo zastrzeżenia mam przede wszystkim do finału, któremu do w pełni satysfakcjonującej kulminacji zabrakło szerszego wyjaśnienia. To jednak poniekąd konieczne, albowiem ostatnie odcinki sugerują konieczność wyrzucenia do kosza całej dotychczasowej skali mocy Standów, zapowiadając nowe, jeszcze bardziej wymagające zmagania dla kolejnych protagonistów. W tym kontekście pewne niedopowiedzenia naturalnie podgrzewają emocje przed oczekiwaniem na kolejne odsłony, przez co łatwiej jest je wybaczyć.

Gorzej wypada kilka innych fabularnych drobiazgów. W sposób klasyczny dla cyklu bohaterowie zapominają o możliwych zastosowaniach swoich umiejętności już po jednym odcinku, gdyby miało to w zbyt prosty sposób rozwiązywać następne przeciwności losu. Wpadają w zasadzki z uporem godnym lepszej sprawy i notorycznie dziwią się potencjałowi przeciwników, mimo że ich własne Standy są nie mniej wyjątkowe. To najpewniej wina długiego kontaktu z serią, przy którym dawne schematy systematycznie stają się coraz bardziej zauważalne. Na szczęście nie przeszkadzają zbytnio w oglądaniu, gdyż nie ma czasu, by się nad nimi zastanawiać. Każdy odcinek po brzegi napakowany jest akcją, suspensem i wyjątkowym sposobem prowadzenia narracji. Jedynym momentem, w którym autentycznie zwątpiłem we własne rozumienie fabuły i logikę wydarzeń, było nagłe odsunięcie na dalszy plan jednego z bohaterów. Zostało to sprawnie nakreślone i było wystarczająco wiarygodne, ale w kontekście prawideł anime zupełnie niezrozumiałe. Cały czas liczyłem na nagłe objawienie i sprowadzające szczękę na podłogę wyjaśnienie, które nigdy nie nastąpiło. Dopiero lektura internetowych źródeł ujawniła, że autor oryginału w pewnym momencie zmienił plany i z konieczności musiał dokonać cięć w obsadzie, by nie narażać na szwank koncepcji pozostałych wydarzeń.

Pomijając fabularne braki, obsada anime prezentuje się nadzwyczaj udanie. Giorono wraz z towarzyszami tworzą charyzmatyczną kompanię kłótliwych, ale honorowych i dzielnych bandytów. Wszyscy są bardzo ludzcy, mają interesujące historie z przeszłości i sporo miejsca na rozwój na przestrzeni poszczególnych odcinków. Autor nie boi się ciężko ich doświadczyć, przez co widz odczuwa ciągłą niepewność o los swoich ulubieńców. Fakt, iż do celu nie brną samodzielnie, ale wspierają się w trudnych chwilach i każdy dokłada istotną cegiełkę do ostatecznego rezultatu, tylko pogłębia siłę ich więzi, czyniąc wzruszające momenty jeszcze bardziej emocjonalnymi, a chwile sukcesu tym bardziej zapracowanymi i należnymi. Powraca znany ze Stardust Crusaders motyw podróży, przez co bohaterowie przebywają ze sobą cały czas, a ich wzajemne relacje ewoluują szybciej. Podaję jedynie w wątpliwość ich gust modowy, albowiem wyglądają jak żywcem wyjęci z paryskich wybiegów na pokazach projektantów eksperymentalnych. Jak już jednak wspomniałem, Hirohiko Araki notorycznie przesuwa granice tak absurdu, jak i powszechnie akceptowanego smaku, co w połączeniu z pstrokatą kolorystyką sprawia, że bohaterowie są jeszcze bardziej ekstremalni, niż wynikałoby wyłącznie z ich charakterów. Jeden rzut oka na stroje i fryzury wystarcza, by z miejsca zdiagnozować osobowość postaci, co jest sztuką wymagającą nie lada talentu i doświadczenia.

Aż szkoda, że antagoniści nie prezentują się równie ciekawie. Najbardziej fascynowały i bawiły mnie ich imiona, nawiązujące do dań kuchni lokalnej. Nie sposób się nie uśmiechnąć, gdy bohaterów w kozi ruch zapędza straszliwy Prosciutto lub obłąkany Cioccolata. Prawidła te dotyczą w pewnym stopniu również głównych bohaterów, ale w przypadku ich przeciwników są jeszcze bardziej zakręcone. W połączeniu z nazwami Standów, jak zawsze nawiązującymi do zespołów muzycznych, stanowi to mieszankę wybuchową o sporym potencjalne komediowym. Niestety, czarne charaktery niewiele mają do zaoferowania ponad to. Są głównie niewiele wnoszącymi przeszkodami na drodze do celu i nawet finalny przeciwnik nie dysponuje wartymi uwagi cechami. To zwyczajnie kolejny szaleniec i socjopata o wielkiej mocy, jakich nie brakuje w wielu innych tytułach. Po prawdziwej osobowości, jaką był w Diamond wa Kudakenai Yoshikage Kira, spodziewałem się kogoś równie interesującego i zawiodłem się srogo.

O ile przeciwnicy nie fascynują przesadnie, tak już walki z nimi zasługują na słowa zdecydowanej pochwały. Starcia są dynamiczne i wielowątkowe, a po początkowych odcinkach, w których każdy bohater musi mieć okazję się wykazać i zatriumfować, nieprzewidywalne aż do końca. Ani przez moment nie czułem, że przeciwnicy zostali dobrani specjalnie pod kątem umiejętności, by stanowić jak największe wyzwanie dla bohaterów pozytywnych. Potyczki sprawiają wrażenie naturalnie wynikających z rozwoju akcji spotkań i zasadzek, a wyłączenie z udziału większości postaci w myśl rozwiązania problemu jeden na jednego także wypada przekonująco. Jak na anime w klimatach mafijnych brakowało mi jedynie przeplatania ich ciekawym śledztwem, bardziej rozbudowaną dedukcją, czy też urozmaiconymi zadaniami. Większość wydarzeń ogranicza się do przejścia z punktu A do punktu B na mapie Italii i pokonywania po drodze wyskakujących zza rogu zabójców.

JoJo no Kimyou na Bouken po raz kolejny broni się bez najmniejszych problemów i gwarantuje udany seans. Nie starzeje się nie tylko treść, ale i oprawa, która może pod względem technicznym nie zawsze jest najwyższych lotów, ale dzięki swej wyjątkowości będzie się wyróżniać nawet w następnym stuleciu. Cieszy też muzycznie, choć drugi opening jest jak na standardy cyklu nieco rozczarowujący. Wreszcie także i seiyuu sprawdzają się w swych rolach, a ponieważ opowieść dotyczy potomka Dio, nie mogło się obejść bez słynnego Muda! Muda! Muda! podczas ścierania na miazgę kolejnych niemilców. Wszystko to, a nawet więcej, udało się zachować w najnowszym anime, co powinno zadowolić nawet najbardziej wybrednych fanów.

Ostatecznie Ougon no Kaze nie zachwycił mnie równie mocno, co dwie poprzednie odsłony serii, ale dało się wyraźnie odczuć, że jest to tytuł przejściowy, budujący fabularny i koncepcyjny grunt pod kolejne części. Końcówka faktycznie zapowiada podniesienie stawki wydarzeń i niebezpieczeństwa czyhającego na niczego niepodejrzewających ludzi, dlatego z zainteresowaniem będę wyczekiwał dalszego rozwoju wypadków. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, twórcy zabiorą nas na Florydę, gdzie poznamy pierwszą w historii kobietę w roli JoJo. Nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie czekać, będąc spokojnym o ostateczny rezultat. Mimo niewielkich wahań formy nie miałem do tej pory do czynienia z odsłoną, która by mnie zawiodła.

Tassadar, 8 października 2019

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: David Production
Autor: Hirohiko Araki
Projekt: Takahiro Kishida, Yukitoshi Houtani
Reżyser: Hideya Takahashi, Naokatsu Tsuda, Yasuhiro Kimura
Scenariusz: Yasuko Kobayashi
Muzyka: Yuugo Kanno