x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Za 170mln $ nie dostałbyś Avatara :P Raczej coś typu Kapitan Marvel/Księgi dżungli.
A Alitka o ile się zwróciła, to zrobiła to z ledwością, więc dwójki nie będzie. Chyba że Cameronowi odwali i sypnie hajsem.
A
Tytanowe Pomelo
14.05.2019 09:37 Nie dla znawców oryginału
Po obejrzeniu trailera było już mi wiadomo, że produkcja nie ma z mangą, lub przynajmniej z powstałym na jej podstawie OAV nic wspólnego ponad zapożyczone zeń postacie. Te zaś zostały umieszczone w jakimś miasteczku z dyskoteką, do której przychodzą dziewczynki z dobrych domów, gdy chcą się postawić rodzicom.
Ta wizja ma się kompletnie nijak do bezwzględnego i brutalnego świata Gunnm Yukito Kishiro, w stalowo‑betonowej dziczy miasta‑molocha, którego brudne ulice spływają krwią słabych, a silni mają flaki wypruwane przez jeszcze silniejszych, gdzie bieda, smród i głód są tak oczywiste, jak toksyczność wdychanego powietrza, a chęć dożycia końca dnia jest największym marzeniem wśród wszechobecnej nędzy i rozpaczy.
Dane mi było przeczytać mangę. Dla tych, którzy jej nie czytali, lub wręcz temat mangi, anime i ogólnie japońskiej kultury jest im obcy, film Rodrigueza może być przyjemnym seansem kina rodzinnego w niedzielne popołudnie. Natomiast dla zaznajomionych z oryginałem będzie abominacją, prześmiewczym potworkiem parodiującym samego siebie oraz kolejnym policzkiem w twarz po odmóżdżonym Ghost in the Hollywood.
A
Saarverok
13.05.2019 20:56
Fajna ocena. Nie wystawiona za grafikę, bo by nie daj Boże podwyższyło, a grafika i efekty pewnie na 11/10. Nie oglądałem, ale to pozostawia niesmak na sam rzut oka. Ja bym oddał sprawiedliwość, że nie da się przedstawić kultowej japońskiej produkcji w hollywoodzkim wydaniu, ale jednak ocenienie tego na jakieś 4,5/10 to lekka przesada. A stare Gwiezdne Wojny z sentymentu oceńmy na 10/10, chociaż fabuła była kiczowata, a efekty specjalne w porównaniu do dzisiejszych wyglądają jak pierdnięcia małej myszki w wielkiej katedrze kosmosu.
Ja się wytłumaczę – recenzent tę ocenę wystawił, ale ja ją wyrzuciłam. W filmie, jakby nie było, aktorskim, warstwa wizualna jest kompletnie czym innym niż w przypadku animacji, więc zwyczajowo w przypadku live action nie dajemy tej oceny.
Jednocześnie jej obecność lub też nieobecność nie ma najmniejszego wpływu na ocenę główną. Ocena główna jest wystawiana oddzielnie i nie ma obowiązku być średnią z ocen cząstkowych. Gdyby Filmowit był zdania, że warstwa wizualna znacząco podnosi ocenę, uwzględniłby to w swojej ocenie głównej.
Saarverok
13.05.2019 22:29
Ojej, nie chciałem, abyście się z tego tłumaczyli :) Ale rozumiem punkt widzenia, przyjmuję do wiadomości. I teraz takie ciekawe pytanie – skoro recenzujemy Alitę, to czy będzie też recka z Avengersów? Akurat tutaj jestem ciekaw perspektywy.
To nie jest oparte na mandze (mam nadzieję… słabo znam uniwersum), więc gdyby recenzja powstała, trafiłaby na Czytelnię. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy ktoś z redakcji i okolic podjąłby się jej napisania.
Filmowi Avengers powstali na bazie swoich pierwowzorów, czyli amerykańskich komiksów, więc w żaden sposób nie są oparci na mandze. Zresztą, nigdy nie było mang z Avengers.
Wyszło kilka mang od Marvela tworzonych przez Japończyków i na rynku japońskim, ale je można policzyć na palcach jednej ręki (dwie ze Spider‑Manem oraz po jednej z Hulkiem i X‑Menami).
Był jeszcze taki potworek jak imprint Marvela zwany Mangaverse, ale komiksy powstające w jego ramach tworzono w USA przez Amerykanów. Z mangą miały jedynie tyle wspólnego, co „polskie mangi”, czyli styl rysunków mający imitować ten znany z japońskich komiksów.
Film znośny, na pewno lepszy niż nieszczęsny Ghost in the Shell. W tym tempie za jakieś 10 filmów powstanie jakaś faktycznie dobra aktorska adaptacja anime.
Osobiście miałem bardzo niskie oczekiwania do oprawy wizualnej, dlatego moja opinia tu nie pokrywa się z autorem recenzji. Zarówno tła, scenografia, jak i kostiumy wypadły dobrze. CG było słabe? Moim zdaniem było znośne. Problemem jest ograniczenie wiekowe, które kastruje postaci z osobowości. W mandze żadna postać nie była biała, widzieliśmy tylko różne odcienie szarości. No i niektóre założenia fabularne były idiotyczne. Zrobiono z Gunm film rodzinny, co jest dla mnie profanacją. 3/10
Takie tam o liczbach
A Alitka o ile się zwróciła, to zrobiła to z ledwością, więc dwójki nie będzie. Chyba że Cameronowi odwali i sypnie hajsem.
Nie dla znawców oryginału
Ta wizja ma się kompletnie nijak do bezwzględnego i brutalnego świata Gunnm Yukito Kishiro, w stalowo‑betonowej dziczy miasta‑molocha, którego brudne ulice spływają krwią słabych, a silni mają flaki wypruwane przez jeszcze silniejszych, gdzie bieda, smród i głód są tak oczywiste, jak toksyczność wdychanego powietrza, a chęć dożycia końca dnia jest największym marzeniem wśród wszechobecnej nędzy i rozpaczy.
Dane mi było przeczytać mangę. Dla tych, którzy jej nie czytali, lub wręcz temat mangi, anime i ogólnie japońskiej kultury jest im obcy, film Rodrigueza może być przyjemnym seansem kina rodzinnego w niedzielne popołudnie. Natomiast dla zaznajomionych z oryginałem będzie abominacją, prześmiewczym potworkiem parodiującym samego siebie oraz kolejnym policzkiem w twarz po odmóżdżonym Ghost in the Hollywood.
Jednocześnie jej obecność lub też nieobecność nie ma najmniejszego wpływu na ocenę główną. Ocena główna jest wystawiana oddzielnie i nie ma obowiązku być średnią z ocen cząstkowych. Gdyby Filmowit był zdania, że warstwa wizualna znacząco podnosi ocenę, uwzględniłby to w swojej ocenie głównej.
Wyszło kilka mang od Marvela tworzonych przez Japończyków i na rynku japońskim, ale je można policzyć na palcach jednej ręki (dwie ze Spider‑Manem oraz po jednej z Hulkiem i X‑Menami).
Był jeszcze taki potworek jak imprint Marvela zwany Mangaverse, ale komiksy powstające w jego ramach tworzono w USA przez Amerykanów. Z mangą miały jedynie tyle wspólnego, co „polskie mangi”, czyli styl rysunków mający imitować ten znany z japońskich komiksów.
8/10
Dla mnie mega
Whitewashing xD