x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Świat przedstawiony to chyba najlepszy element tego anime. Historie i postacie poboczne lepsze niż główni bohaterowie i fabuła. No i oczywiście ścieżka dźwiękowa, którą bez problemu puszczam w domówkach – zazwyczaj znajomi patrzą się krzywo gdy odpalam moją muzę z anime :P, ale w tym przypadku nie protestują… lub po prostu pozostają w niewiedzy XD.
A
timon
26.07.2020 22:50
Ogladajac w 2020 nabiera to duzo silniejszego emocjonalnego ze tak powiem kaboom. Niestety wizja przyszlosci wydaje sie naiwnie optymistyczna, i obym sie mylil bo wizja ala „hardware” nie jest przyjemna.
Co do pokazanej muzyki i braku „si tworzy schematyczne gnioty vs ludzka tworczosc zawsze wygrywa” to akurat bardzo dobry przekaz w mojej opini. To sa poprostu narzedzia, tak samo jak kiedys elektronika zmienila muzyke, potem software, i niedlugo moze wlasnie si. Ironicznie dopiero kolega grafik 2d/3d mi to uswiadomil jak kiedys dyskutowalismy o waifu generator.
To co tworzy gnioty to przedewszystkim systematyzacja produkcji, wypracowana przez dekady w celu zarabiania wiecej kasy.
A
Lina
9.03.2020 02:34
Jestem po kilku odcinkach i nie wiem czy nie porzucić, bo wszystko wydaje mi się jakieś takie… bezpłciowe i głupie, a na dodatek jakby było robione tylko po to, by się przypodobać obecnemu amerykańskiemu fandomowi. Muzyka jak dotąd też jednokopytna i mdła.
Podobno pojawiają się później wątki polityczne. Czy są one sensownie zrobione? Czy może istnieją tylko po to by amerykańcy to łatwiej łyknęli? Czy są później jakieś niemdłe, niesmęcące piosenki? Nie oczekuję tutaj wielkich utworów, bo to raczej nie ten rodzaj muzyki, ale czegoś dorównującego poziomem piosenkom z Nany skoro zatrudnili angielskojęzycznych profesjonalistów.
Swoją drogą to trochę dziwne, że muzyka została oceniona na 10/10 biorąc pod uwagę uzasadnienie, które zdaje się wskazywać na coś innego.
W sumie drugą połowę można określić słowami Mermaid Sisters Song tu moderacja z przykrością wielką wycina linka, nie z powodu legalności, lecz wyjątkowo bogatego słownicta, ale wierzy, iż użytkownicy sami sobie poszukają rzeczonego utworu ;)
Naczytałam się dużo komentarzy negatywnych na temat tej serii i o mały włos bym porzuciła plany jej obejrzenia. Jednak zbyt mnie ciekawiła i zabierając się do niej nie oczekiwałam niczego konkretnego i dobrze na tym wyszłam, bo w ostateczności całkiem dobrze się bawiłam. Sama seria miała zadatki na o wiele lepszą – jeśli rozbudowali by świat, pokazali więcej planety Mars, skupili się na wykorzystaniu SI, to może by było lepiej. Oglądając pierwsze epizody faktycznie można było się napalić na ładną serię o muzyce, ale absolutnie nie przeszkadzały mi inne dodatkowe wątki. Muzyka wpadała w ucho, oczywiście na nią właśnie się wykosztowali co niejednokrotnie odbijało się na animacji – jakieś krzywe twarze, statyczne tła były na porządku dziennym. Sama relacja między dziewczynami była bardzo ładnie nakreślona, a postacie drugoplanowe dające się lubić. Jest to seria przyjemna i prosta, szkoda tylko, że na raz.
Ach i moje serduszko podbiły Galactic Mermaid, piosenka z ćwierćfinału w ich wykonaniu już została ustawiona jako dzwonek w telefonie dla konkretnej irytującej osóbki :D
Po zakończeniu senasu miałem wrażenie, że zrobili chara design, zakreślili ogólne ramy tematyczne, po czym uznali, że reszta się sama napisze. Nie napisała się.
To mógł być serial o karierze muzycznej, tak się nawet zapowiadało, ale początkowe próby przedstawienia, jak działa przemysł popkulturowy w świecie przedstawionym szybko uwiędły. To mógł być serial o sile muzyki i jej wpływie na ludzkie serca, ale ostatecznie przykłady owego wpływu okazały się tak mizerne, że nie sposób było tego kupić. Zwykle seriale krystalizują się z czasem, a ten stawał się coraz bardziej amorficzny. Zamiast rozwijania początkowych wątków i postaci wprowadzał coraz więcej nowych, w zasadzie żadnego nie zamykając porządnie. Wyszedł z tego kalejdoskop, momentami zajmujący uwagę, ale ogółem pozbawiony treści.
To ironiczne, że emocjonalny rdzeń tej serii pozuje na bycie opartym na autentyczności i prawdzie ukrytej w muzyki, a jednocześnie swoją strukturą anime aktywnie podważa znaczenie przedstawionych w niej piosenek (skądinąd w większości świetnych). Utwory starały się poruszać tematy poruszane w poszczególnych wątkach, ale wypadały pusto, kiedy z tego komentarza nic ostatecznie nie wynikało. Nieczęsto się trafia, aby seria okazała się obciążeniem dla muzyki w niej zawartej, ale to właśnie taki przypadek.
A
orzanimeseie
29.10.2019 18:37
ocena w tej recenzji to skandal. proszę o usunięcie tej recenzji.
Finał był ładny. Piosenka nie wybitna, ale przyjemna dla ucha. Po raz kolejny wokal Angeli wydał mi się być najciekawszy, tak jak cała jej postać. O oczko podniosę ocenę ze względu na odcinek, który faktycznie domyka i podsumowuje to, czym seria miała ambicję się stać. Jednak żal za zmarnowany potencjał pozostaje.
Jak dla mnie brakowało dosłownie kilku scen i kilku wymiany dialogów między postaciami, żeby to było faktycznie dobre. Wszystko działo się za szybko, za łatwo, tematy podejmowane nie były wystarczająco dobrze rozwinięte, przez co wydawały się płytkie i nijakie. Może jakby odcinki były dłuższe, tak po 35‑40 min, to wtedy by wyciśnięto dużo więcej z tej serii. Bo ogólnie oglądało się dobrze, ale wciąż mi czegoś brakowało. Dużo wybaczałam, bo to Watanabe, i ładna grafika, i fajna muzyka… Ale faktyczne mięso, czyli scenariusz, jak dla mnie mocno niedopracowany. Albo po prostu okrojony przez samego twórcę, ze względu na ograniczenia emisyjne. Szkoda, bo zapowiadało się na coś naprawdę oryginalnego i pomysłowego.
kliknij: ukryte Więc Tao przybył się pożegnać z Angelą. Podczas rozmowy wyjawił jej swój sekret z którego wynika, że na swój sposób on i ona są dla siebie bratem i siostrą. Wyjaśnił tez jej podwód dlaczego musi teraz odejść. Angela co było do przewidzenia nie przyjęła tego dobrze. Plącząc zaczęła błagać go by on ją ze sobą zabrał, ale on z uwagi na to, że od teraz będzie się musiał przed odwetem Schwartza ukrywać nie zgodził się. Zamiast tego powiedział jej, że od teraz ma ona samodzielnie stanąć na nogi i zacząć śpiewać swoje własne piosenki. Na końcu obiecał jej, że zawsze będzie ją obserwował i pożegnał się z nią w stylu „Do zobaczenia po pewnym czasie” i wyszedł. W tym momencie jakby Angela byłaby kimś takim jak Faye Valentine, to pewnie oddałaby parę strzałów ostrzegawczych. Później jest też ciekawa scena na moście między dziennikarzem, a Spencerem. Po której uważam, że Spencer miałby znaczne większe szanse na wyrwanie tego dziennikarza niż jego siostra.
Zaczyna się wielki koncert na którym zjawili się prawie wszyscy znani nam muzycy z poprzednich odcinków. Do kompletu brakuje mi tam tylko jeszcze Cybelle i Syrenich sióstr – no, ale tak po prawdzie to Cybelle chyba swoim zachowaniem na to raczej nie zasłużyła, a siostry Syrenki są zbyt dobre, by śpiewać razem z tymi amatorami. Zjawiła się też Angela, która najwyraźniej po rozmowie z Tao doszła już do siebie i jest zdeterminowana teraz by zaśpiewać wspólnie wraz z Carole i Tuesday. Piosenka którą artyści zaśpiewają nazywa się „Mother”. Lecz zanim to całe wielkie show nastąpi to…
To przed samym koncertem dowiadujemy się, że powiódł się cyber atak którego dopuścił się Tao. W wyniku czego zostaje aresztowany Schwartz główny sponsor kampanii wyborczej Valerie i osoba odpowiedzialna także za niektóre złe rzeczy – czyli jedno zagrożenie znika. Potem matka Tuesday po przejrzeniu dowodów jakie zgromadził Spencer wycofuje się z walki o urząd Prezydencki – znika także i drugie zagrożenie. Tak więc wydaje się, że ten koncert to już właściwie nie sensu? No chyba, że jest on teraz skierowany w obecnego Prezydenta Hamiltona, która chyba nie ma wpływu na to co się teraz dzieje. Może teraz jakiś Marsjański minister spraw wewnętrznych podczas słuchania koncertu i na wieść o wycofaniu się Valerie przyjedzie właśnie do Hamilotna i powie mu „Panie Prezydencie no głupia sprawa z tym pałowaniem i aresztowaniem muzyków… Watanabe to naprawdę tym razem przesadził, ale wie Pan co? Tak się akurat składa, że mam właśnie przy sobie kluczyki od celi, więc zaraz jadę wypuścić z więzienia tego zdolnego muzyka Skipa. A co do Ezekiela, to on może już wracać na Marsa, bo naprawdę niepotrzebnie z niego wyjeżdżał”.
Zaczyna się ostatnia piosenka czyli cudowne siedem minut. Na początku poszczególni muzycy śpiewają solo jej partie, a na końcu już wszyscy razem śpiewają tą piosenkę na scenie. Jak przyszła kolej na Florę, to Guss zrobił taką minę jakby mu się naglę coś przypomniało. Wszyscy co słuchają tej piosenki są zadowoleni, część z nich nawet płacze ze szczęscia. Pokazany nam jest jeszcze jakis tajemniczy osobnik w kapelusza, który ogląda ten koncert na tablecie. Ogólnie piosenka nie powala, ale zakończenie tej serii w taki właśnie sposób jest urocze. Mnie najbardziej podoba się moment na samym końcu jak Angela ustawia się na scenie między Carole i Tuesday i śpiewa razem z nimi. A potem ze szczerym uśmiechem przyciąga je do siebie mocno obejmując – naprawdę ładny obrazek. No i ciesze się widząc ją na końcu wraz z Carole i Tuesday wreszcie szczęśliwą. Takim to właśnie ładnym obrazkiem się serial zakończył.
Jego twórcy jeszcze na końcu pokazują nam napis, że seria będzie kontynuowana w naszej wyobraźni. Znaczy co? Tao będzie teraz chodził po domach i ludzi do maszyn ze specjalnym programem podłączał? W wolnym czasie sprawę zbadam.
Podsumowanie
Jeśli komuś muzyka i piosenki zawarte w tej serii po trzech odcinkach się nie spodobają, to zdecydowanie nie jest to seria dla niego. Bo pozostałe wątki(poza jednym) jeśli się je nie potraktuje z przymrużeniem oka raczej do gustu nie przypadną. A o czym jest Carole & Tuesday? Głównie o muzyce ;p, a poważniej to…. Mija pięćdziesiąt lat, odkąd ludzkość rozpoczęła migrację na Marsa. Watanabe też tam przybył i po naciśnięciu przycisku „AI dla każdego” postanowił jeszcze zajrzeć w dusze artystów. Szybko doszedł do wniosku, że są oni wyszczy na tym Marsie samotni, sami i odizolowani. A jedynie co im sprawia przyjemność, to ich własna muzyka – no i w dużym skrócie to właśnie o tych ludziach jest ta seria, która mnie się osobiście cholernie spodobała, a czemu? Bo oprócz muzyki, to pierwsza cześć serii kupiła mnie jeszcze tym Marsjańskim show Mam Talent. Zawsze byłem fanem tego typu programów, a zwłaszcza rywalizacji miedzy muzykami jaka siłą rzeczy musi nastąpić w takim show. No i właśnie tutaj ta rywalizacja między tytułowymi głównymi bohaterkami, a pewną „marionetką” jest prawdziwą ozdobą tej serii.
No i właśnie w tej rywalizacji to mieliśmy z jednej strony sympatyczny duet głównych bohaterek czyli Carole i Tuesday, a z drugiej…. no właśnie z drugiej to mieliśmy dwie najlepsze(oczywiście według mnie) postacie tej serii, czyli Angelę i Tao.
Angela jest osobą niezwykle emocjonalną. Jest niepewna i czasami kocha aż za bardzo, co w końcu ją zraniło, gdy zdała sobie sprawę, że jej miłość nie była odwzajemniona, niezależnie od tego, czy była to Dahlia, czy jej rodzinka – która postawiła ją jako trofeum w swoim domu i zmusiła do emocjonalnej dorosłości, kiedy ona jeszcze nie była na to gotowa.
Z drugiej strony Tao nie ma żadnych emocji i jest czysto racjonalny i logiczny. Nie rozumie obaw Angeli ani nie może jej pocieszyć. Wszystko, co może zrobić, to nauczyć się z programowania AI o jej emocjach i uczuciach. Ale jasne jest, że Tao jest kimś samotnym i odizolowanym podobnie jak Angela.
Właśnie dlatego są tak idealnie dopasowani do siebie. Ponieważ uzupełniają się nawzajem. Oboje są samotnymi ludźmi, którzy gdzieś zgubili swoje drogi, a kiedy ich ścieżka się przecięła, to myślę, że zdali sobie sprawę, że przez cały czas tęsknili, albo i nie;p. Ja na pewno z wielkim zainteresowaniem śledziłem ich relacje.
Wracając do głównych bohaterek, to szczerze przyznam, że na początku serii przyjemnie mi się oglądało jak te dwie dziewczyny pochodzące z rożnych światów wspólnie spędzają czas i razem tworzą muzykę dobrze się przy tym bawiąc – to jest naprawdę fajnie pokazane w tej serii. Carole to dziewczyna z charakterem, która nie boi się powiedzieć jak jej się coś nie podoba – choć przez to też musi często zmieniać pracę. Tuesday sympatyczna, ale nieśmiała dziewczyna. Przez matkę zamknięta w złotej klatce z której ostatecznie zwiała bez żadnych problemów. Obie dziewczyny kochają muzykę, dlatego też bez problemu potrafiły się ze sobą dogadać. Zaczynają współpracować tworząc duet, a owocem ich pracy jest najładniejsza piosenka tej serii czyli „The Loneliest Girl”. Natomiast w drugiej części serii autorzy mam wrażenie, że za bardzo zaczęli kreować Carole i Tuesday na jakieś ideały, których muzyka jest lekiem na całe zło. Przez to też zaczęły mnie one swoimi osobami trochę już pod koniec serii męczyć.
W drugiej części obserwujemy także dalsze losy Angeli, która po wygraniu show tak jak chciała stała się znaną na cały Mars gwiazdą muzyki, no i w związku z czym zaczynają ją spotykać plusy i minusy związane z bycia sławnym. Plusy liczne bankiety, wywiady, rzesze fanów. A minusy stalker oraz wielka presja i strach, że na końcu człowiek zostanie z tym wszystkim wyłącznie sam. Co też ostatecznie doprowadziło ją do załamania nerwowego.
Natomiast Carole i Tuesday po zajęciu w show drugiego miejsca decydują się na… właściwie, to ich menadżer Guss podejmuje decyzje o nie podpisaniu kontraktu z wytwórnią. Zamiast tego zabiera je gdzieś na południe, gdzie dziewczyny koncertują dla garstki ludzi, a wisienką na trocie jest załatwiony przez niego facet z siekierą, który ma im pomóc w nagraniu singla. Więc, gdy wątek kariery Angeli w tej serii jest dobrze i w ciekawy sposób dla widza poprowadzony, to u Carole i Tuesday pod tym względem dzieję się jakaś fantastyka. Dlatego ciesze się też, że to właśnie Angela dostała nagrodę Grammy, bo jakby po tym co Guss odstawiał w drugiej części serialu Carole i Tuesday miały by ją wygrać, to wtedy byłby to dla mnie chyba jakiś kosmos.
Jeszcze w drugiej części pojawia się też wątek polityczny, czyli wybory na Prezydenta Marsa, ale mam wrażenie, że został on napisany przez gospodynie domową dla gospodyń domowych. Ogólnie pierwsza cześć serii była dla mnie rewelacyjna, natomiast druga cześć jest jednak słabsza, a jedynie co w niej „błyszczy” to samotna gwiazda o nazwie Angela.
Bardziej mi się też podobały piosenki Angeli od tych Carole i Tuesday. Bo choć dziewczyny miały je naprawdę ładne, to jednak większość ich utworów była podobnych do siebie. Angela natomiast pod tym względem miała o wiele bardziej urozmaicony repertuar.
Tak więc kończąc już i oceniając, Carole i Tuesday dla mnie, to najlepsza anime jakie obejrzałem w tym roku. Więc po raz ostatni Angelo moja nota jest specjalnie dla Ciebie!
Hm… Wreszcie w przedostatnim odcinku spotykają się dwa główne wątki. Jasno zostaje postawione, czym ma być cud z początku każdego odcinka. Zobaczymy jak wyjdzie wielki finał.
Mam takie przykre odczucia, że to mogło być naprawdę dobre anime. Gdyby je skrócić o 10 odcinków, wyciąć postacie tygodnia bądź nadać im głębsze znaczenie dla rozwoju głównych bohaterek. Gdyby im nadać bardziej wyrazisty charakter. Jak Angeli. Ona póki co wydaje mi się być najlepiej zbudowaną postacią w całej serii, a dało się to budować często za pomocą nawet jednej sceny na odcinek. Więc dało się, twórcy potrafili. Dziewczyna żyje i reaguje no to, co ją spotyka. Widzimy w niej zmiany. A u C&T nic. Nie widzę w nich prawie żadnej zmiany poza tym, że mają siebie, więc troszkę więcej mogą. C&T spotykają różnych bohaterów, każde takie spotkanie powinno pozostawiać w nich ślad. C&T z następnego odcinka powinny się nieco różnić od tych C&T z odcinka poprzedniego. Na przykład po spotkaniu Desmonda, byłam przekonana, że dziewczyny dojrzeją, pojawi im się nowe spojrzenie na życie. A tu rzeczy się dzieją, a one są prawie niezmienne… Angela na ich tle w ogóle wydaje się być postacią z innej bajki. Każda z dziewczyn dostała obuchem życiowym, ale tylko po Angeli widzę zmiany i reakcję na rzeczywistość. C&T mają tylko tworzyć genialne piosenki od czynienia świata lepszym. Nudne to i płytkie. A dałoby się z tego wycisnąć o wiele więcej. Jak zawsze boli zmarnowany potencjał. Już nawet nie wspomninam o braku rozplanowania napięcia i poprowadzenia niektórych wątków.
Ale mogło być dobrze. Po niektórych odcinkach widać prześwit czegoś dobrego. I o to mam żal do twórców. Poczekam z oceną ostateczną na ostatni odcinek, ale żal mi na pewno już nie minie.
kliknij: ukryte Dobra wielkie ufff, bo Angela przeżyła i leży sobie teraz w szpitalu. Nadal jest nieprzytomna, a opiekę nad nią przejęła teraz jej była menadżerka Katie – jest to ta sama osoba, która pomagała Angeli podczas jej występów w Marsjańskim Mam Talent). Menadżerka zorganizowała także pogrzeb jej matki na którym zjawiły się Tuesday wraz z Carole. Dziewczyny od razu miały prośbę do Katie o możliwość odwiedziny Angeli bo się o nią martwią, ale Katie łagodnie wszystko tłumacząc im odmówiła.
Potem akcja idzie do przodu, widzimy jak policja zaczyna na ulicach „pałować” znanych muzyków. Ich ofiarą został niejaki Skip, muzyk rockowy i jakiś tam stary znajomy Crystal. Policja go i jego kompanów zgarnęła jak jakiś pospolitych rzezimieszków. Oczywiście nie uszło to też uwadze mediów, które od razu to zdarzenie nagłośniły.
Spencer za to odwiedza Tuesday w domu Carole(właściwie to już jest wspólnie mieszkanie tych dziewczyn). Rozmawiają sobie razem, głównie o ich własnej matce. Spencer ogólnie nie zgadza się z pomysłem matki by oczyścić Mars z imigrantów, dodatkowo ujawnia siostrze, że za ostatnim atakiem terrorystycznym stoi sam Jerry, czyli główny szef sztabu wyborczego Valeri. Spencer chce to wszystko ujawnić w mediach zanim ich Matka zostanie prezydentem, ale nie wie też sam do końca czy powinien tak postąpić, bo to się przecież i tak wszystko odbije na ich matce. Dlatego prosi więc Tuesday o radę w tej sprawie. Ona natomiast uważa, że na pewno ich matka nie chciałaby wygrać i rządzić w taki sposób. Uważa też, że on najpierw o tym sprawach powinien porozmawiać z matką, a nie wbijać jej od razu nóż w plecy poprzez media. Ech Spencer pytać o radę młodszą siostrę? Coś czuje, ze ty kariery w polityce raczej nigdy nie zrobisz.
Teraz akcja przenosi się do szpitala. Angela została wybudzona ze śpiączki, ale o kontakt z nią jest trudno. Katie próbuje się z nią jakoś rozmawiać, no ale nie za bardzo jej to wychodzi. Potem znowu wracamy do mieszkania głównych bohaterek w którym aktualnie trwa teraz jakaś wielka narada. No i w ogóle zrobiło się tam tłoczno, bo dołączył tam Ertegun, dziennikarz, facet od siekiery, Guss i Roody. Wszyscy dowiedzieli się o aresztowaniu Skipa i chcą temu przeciwdziałać. Nie podoba im się to, że są wyciszani muzycy tylko i wyłącznie za krytykowanie władzy. Obwiniają o to wszystko Valeri, a zwłaszcza jej antyimigracyjną kampanią. W sumie to ciekawe, więc po co Valeri ta prezydentura skoro już ma takie wielkie wpływy? Chyba to raczej obecna władza napuszcza policję na muzyków i ich cenzuruje, no ale główny winowajca to jednak Valeri.
W każdym bądź razie Carole wraz z Tuesday mówią głośno „dosyć temu złu!” I wpadają na pomysł zorganizowania na Marsie wspólnego, wielkiego koncertu wszystkich artystów i muzyków. Bo podczas takiego koncertu władza usłyszy co to znaczy wolność! – W sumie to czemu nie? Znam przypadek jak jedna władza padła po tym jak się jeden facet w kiblu zatrzasnął;p. A taki koncert to potęga.
Wszyscy się więc zgadzają na ten pomysł i biorą się od razu do pracy. Jedni zajmują się częścią logistyczną, a drudzy wyruszają by przyłączyć jak najwięcej muzyków do tego koncertu. Szybko tez ustalają, gdzie on się odbędzie. To miejsce nazywa się Mars Immigration Memorial Hall – jest to tez miejsce w którym Carole i Tuesday po raz pierwszy „zadebiutowały”. Warto też odnotować, że facet od siekiery prawie w ogóle nie włączał się do dyskusji, a jedynie nad czym się skupił było to skuteczne obalanie flaszki.
W tym samym czasie w tajnej siedzibie sztabu wyborczego Valeri. Jerry wyświetla Valeri grafikę na której widać jej syna Spencera w towarzystwie znanego już łamacza niewieścich serc. Jerry mówi do niej coś w stylu „zobacz ty głupia babo, gdy my wszyscy tutaj jak woły harujemy na twój dobry wynik, to Spencer zadaje się z tym cynglem wynajętym przez Hamiltona, który chce brudy na nas znaleźć* Valeri słucha go, ale interesuje ją co innego, a mianowicie ma ona podejrzenia co do Jerrego jeśli chodzi o ostatni atak bombowy. No, ale Jerry stary wyga oświadcza jej coś w stylu, że on i ona jadą na tym samym wózku.
Carole i Tuesday odwiedzają w szpitalu Angelę i próbują ją nakłonić do udziału we wspólnym koncercie. Wydaje mi się jednak, że mogły rozmowę z nią zacząć od złożenia jej kondolencji, może wtedy Angela bym im odpowiedziała, a nie odwróciłaby się do nich tyłkiem. Potem widzimy Spencera, który nadal ma wątpliwości co do tego co powinien zrobić z matką i przez to między nim i dziennikarzem dochodzi do kłótni. Carole i Tuesday pracują nad nową piosenką i idzie im to słabo. Potem znowu mamy Angele, która pod koniec odcinka postanowiła w końcu, że „przemówi”. W bardzo smutny sposób żali się ona do Katie, że nikt już jej nie potrzebuje, że nikogo ona już nie obchodzi. Mówi także, że ona nie da rady już więcej zaśpiewać. Katie stara się ją pocieszyć przypominając jej, że przecież ma ona mnóstwo fanów, którzy się o nią martwią. No, ale Angela uważa, że jakby teraz umarła to byliby smutni może tylko minute – no ciężki przypadek depresji. Na końcu odcinka widzimy jeszcze Tao, który po zgromadzeniu pewnych danych opuszcza swoją bazę.
Mamy teraz ending znowu z piosenką Angeli.
Tao jedzie taksówką i jest fajna scena jak po raz pierwszy w tej serii zdejmuje swoje okulary i uważnie spogląda na swój telefon, a zwłaszcza w treść pewnego SMS‑a. Zastanawia się nad czymś na moment, a potem podejmuje decyzje i mówi coś do taksówkarza. W endingu są też pokazane jeszcze inne postacie, ale nie są one dla mnie teraz w tym momencie istotne, bo istotna dla mnie jest tylko Angela ;p. Znowu ją widzimy jak lezy w pozycji pól siedzącej i smutno gdzieś spogląda. Potem powoli podnosi głowę, a na jej bladej twarzy zaczynają pojawiać się rumieńce bo dostrzegła Tao na środku swojego pokoju. Angela nie wierzy, że go widzi, wypowiada jego imię, no i w tym momencie pada magiczne „to be continued”....
Podsumowując, a więc władca przyjechał w końcu do swojej zepsutej marionetki. Pytanie czy przyjechał by ją naprawić? Czy tez może by się z nią pożegnać? Bo niestety ganiają za nim jacyś uzbrojeni najemnicy. Z zapowiedzi 24 odcinka( czyli finalnego) wynika, że Tao ma zdradzić Angeli jakiś swój sekret. Ciekawe więc co on jej powie? Wydaje mi się, że nagłe wyznanie jej swojej miłości byłoby bardzo niezgodne z jego własnym charakterem ;p. Mam tylko nadzieje, że go autorzy w finale nie zabiją.
Warto jeszcze tak na marginesie wspomnieć, ze w tym odcinku pojawił się Desmond, którego ja wcześniej uśmierciłem. No cóż…
Odcinek 22 Angela last stand! kliknij: ukryte Przywalili mi dzisiaj tym odcinkiem, a kurde zaczął się tak „niewinnie”.
Crystal by dowalić Angeli na gali połączyła siły z Carole i Tuesday. Tak dziewczyny mają plan wspólnie razem zaśpiewać na scenie. Pewnie Crystal jest przekonana o tym, że Angela umrze jak usłyszy ich wspaniały występ. Tak więc dziewczyny(poza Crystal)„zamykają” się w swoim pokoju i zaczynają tworzyć coś na ten występ. Tak na marginesie Carole w tym odcinku nic nie mówiła o Ezekielu, może chłopa już deportowali?
A co tam u Angeli? Najpierw w odcinku widzimy pewną osobę, tą która pragnęła stworzyć idealnego sztucznego człowieka śpiewającego idealną piosenkę, widzimy jak ta osoba olała prośbę swojego własnego „narzędzia”. Potem widzimy Angelę zaraz po tym jak odleciała po tych swoich narkotykach. Przytomność odzyskała tylko po to by resztkami sił doczołgać się do szpitala aby być świadkiem jak jej TatkoMatka zwija się z Marsjańskiego świata.
Tak zmarło się tej postaci. Ja jej fanem raczej nie byłem, no bo z tego co mówił o niej Tao, oraz to jak wspomniała ją Angela wynika, że znęcała się w przeszłości nad córką. Poza tym jak już się wszystko zaczęło chrzanić po aresztowaniu Tao, to dalej pchała Angelę w tą „zabawę” bycia najlepszym, kompletnie nie zwracając uwagę na jej uczucia, oraz na jej stan psychiczny. Dobrze, że przed śmiercią udało się jej chociaż swoją adoptowaną córkę przeprosić.
Zaczyna się gala rozdania Grammy. Mnóstwo na niej znanych ludzi ze świata polityki, muzyki oraz sportu! – Dobra nie będę ściemniał nikogo tam nie rozpoznałem, mogli tam chociaż gdzieś na widowni Florę upchać przynajmniej byłoby mi z nią raźniej. Po jakimś czasie jak już wszyscy usiedli sobie wygodnie na scenie pojawił się ładnie ubrany pan, który zapowiedział występ Carole i Tuesday. Dziewczyny nie kazały długo na siebie czekać, szybko wyskoczyły ładnie ubrane na scenę.
Zaczęły śpiewać, gdzieś w połowie piosenki na scenę dołączyła do nich Crystal. Dziewczyny połączyły swoje głosy no i w sumie nawet ładnie im to wyszło. Bardziej mi się ta piosenka podobała od tej którą śpiewały w poprzednim odcinka. Swoją drogą, to z tej Crystal jest kawał baby. Stojące obok niej na scenie Carole i Tuesday wydawały się być takie małe ;p.
Tymczasem Angela na zapleczu ściemnia swoim agentom o tym, że czuje się dobrze i jego gotowa na występ.
Jej mocno podkrążone oczy od prochów raczej świadczą co innego, ale Angela jest mocno zdeterminowana by uhonorować swoim występem śmierć „rodzica” – bo tylko to jej pozostało. Wracając do samej gali, to właśnie na scenę wychodzi Ertegun w ręce trzyma kopertę, tak to on własne zaraz ogłosi tego kto otrzyma nagrodę Grammy. Chwila niepewności nagrodę dostaje… Ertegun w swoim stylu głośno i z entuzjazmem wykrzykuje imię Angela – swoja drogą, to mógł mu ktoś na zapleczu powiedzieć o śmierci jej TatkoMatki.
No i na końcu odcinka mamy występ samej Angeli. Dziewczyna śpiewa, ale jej występ to przykry widok. Angela jest półprzytomna, by się nie przewrócić trzyma się mocno statywu od mikrofonu. Widać, że walczy i stara się zaśpiewać swoją piosenkę do końca – jeśli jest to przejaw profesjonalizmu to na pewno tego niezdrowego. Co niektórzy na widowni zauważają, że coś jest z Angelą nie tak. Angela kończy piosenkę i zaraz po niej mdleje czym szokuje widownie…. No i mamy ending, który powstał chyba tylko po to bym oglądając go sobie żyły otworzył. Widzimy jak nieprzytomna Angela trafia do szpitala, ktoś ją tam chyba reanimuje. Dziewczyna cierpi, a na końcu jest pokazana jak lezy podłączona do respiratora… Dodatkowo całej tej akcji ratunkowej towarzyszy smutna piosenka(trochę w stylu Bjork).
Podsumowując co prawda chciałem więcej scen z Angelą w tej serii, ale zdecydowanie nie o takie mi wrażenia chodziło… Co do samej nagrody Grammy, to po tym jak narrator zaczyna każdy odcinek byłem raczej przekonany, że Carole i Tuesday ją dostaną. No, ale że ostatecznie dostała ją Angela jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie bez powodu jej piosenki znajdują się na pierwszych miejscach wszystkich listów przebojów. No, ale jeśli w następnych dwóch odcinkach autorzy dalej się będą nad nią znęcać, to ja wtedy tą serie porzucę.
Ocena zdążyła u mnie spaść z 9/10(po kilku pierwszych odcinkach) do 5/10 na ten moment. Wątek głównej pary bohaterek robi się coraz to bardziej mdły z odcinka na odcinek i tak gdzieś od kliku jego finał przestał mnie interesować. Ostatnie dwa odcinki tylko czekałem aż przejdą do Angeli(która to wypada w porównaniu o niebo lepiej), nie mogąc już zdzierżyć tego co dzieje się u dziewczyn.
Trzech chłoptasi zostało wsadzonych po nic, nawet jako tło wypadają słabo, a kliknij: ukryte w ostatniej piosence ich jedynym zadaniem było klaskanie jak u Rubika. Bohaterowie tygodnia, których mogłoby nie być, a zamiast tego dało się poświęcić ten czas na rozbudowanie reszty na ten przykład. kliknij: ukryte Kilka postaci z Mars Brightest miało ciekawy design i jako taki potencjał, no ale niestety poszły w odstawkę po zakończeniu konkursu. Więcej nie znaczy wcale lepiej…
Odcinek 21
kliknij: ukryte Z wiadomości politycznych.
Spencer wrócił do matki pewnie tylko po to by kablować na nią pewnemu dziennikarzowi, albo może mu się kasa skończyła? Jeszcze są najnowsze wyniki sondaże w których to Valeri prowadzi z urzędującym Prezydentem Hamiltonem.
TaktoMatko leży w szpitalu, jej stan jest krytyczny, ale stabilny. Siedząca obok jej łózka Angela przeżywa to co jej TatkoMatka powiedziała zanim dostała zawału. Ze słów TatkoMatki wynikało by, że ona jest dzieckiem adoptowanym. Angela przez to wszystko dostaje jakiegoś ataku pańki. Później ktoś z pensjonariuszy szpitala próbuje ją odprowadzić do taksówki, ale ma z tym problem bo na zewnątrz jest mnóstwo dziennikarzy, którzy zasypują Angele pytaniami o Tao.
Tymczasem Carole wybiera się do aresztu, pewnie chce odwiedzić Ezekiela zanim go deportują, Tuesday natomiast idzie wraz z Rodym na zakupy po prezenty. Brawo Rody masz randkę z Tuesday, po tylu odcinkach w końcu jesteś w świetle reflektorów. Później w areszcie dokładniej w sali odwiedzin Carole rozmawia ze swoim starym kolegą, wspominają stare dobre czasy i o tym jaką to oni sobie obietnice złożyli, gdy byli dziećmi. Widać, że miedzy nimi zmierza to wszystko do wielkiej miłości… No i jest to kurde niesprawiedliwe! Angela jeśli chodzi o Tao to już z 21 odcinków bije głową w ścianę, a Ezekiel jest w tej serii zaledwie ze trzy odcinki i już ma Carole? Skandal!
Gdy Tuesday z Rodym szaleją na zakupach, Angela wraca do swojego starego mieszkania. Dziewczynę cały czas męczy pytanie „czy jest adoptowana?” Wodzi wzrokiem po starych zdjęciach rodzinnych szukając jakich śladów, ale chyba tylko przez to co coraz bardziej zaczyna wariować. Później dostaje wiadomość, że Tao wyszedł z aresztu za kaucją.
Angela jest zła z powodu, że jej o tym nie powiadomił. Wybiera się więc do jego wieży. Tam na miejscu go nie zastaje, ale za to zastaje swój hologram – program który napisał Tao(nazwę go Angela2.0). Angela2.0 oznajmia Angeli, że Tao tutaj nie ma, a ona sama już nie musi tutaj przychodzić. Angela2.0 kontynuuje dalej mówiąc, że ona teraz zastąpi Angelę i za nią wykona piosenkę na gali rozdania Grammy. W tym momencie Angela dostaje szału i wyłącza hologram.
W areszcie Ezekiel wykonuje swoją nową piosenka, a jego kamraci transmitują ją na żywo. Carole i Tuesday oczywiście słuchają ją u siebie i są nią oczyścicie zachwycone.
Może ktoś z władz też ją wysłucha i się zlituje? No bo po co deportować takiego fajnego rapera Ezekiela?
Później Carole i Tuesday wykonują swoją piosenkę, która jest ok, ale ma się wrażenie jej słuchając, że one już coś podobnego śpiewały. Na koniec odwiedza ich gwiazda muzyki pop Crystal czym dziewczyną sprawia wielką niespodziankę.
Wracamy do opuszczonej przez wszystkich Angeli.
Zaczęła się ona teraz faszerować jakimiś tabletkami, chyba są to leki na uspokojenie. Ona serio chyba uwierzyła w to, że Tao chce ją zastąpić teraz jakimś programem. Mocno to przezywa, dodatkowo po tych lekach zaczyna mieć jakieś omamy. No z tym jej stanem psychicznym to nie jest za dobrze. Powoli po tych lekach zaczyna odpływać, ale zanim to jeszcze nastąpi, udaje się jej jeszcze wysłać wiadomość do Tao o treści „pomóż mi”.
Tao mamy na samym końcu. Siedzi on w jakieś swojej tajnej bazie i niczym bohater z powieści Aleksandra Dumasa knuje na gościa który go do aresztu za kraty wysłał. Tak ten gościu chyba sobie teraz grób wykopał, bo Tao mu raczej nie odpuści. Odcinek kończy się przeczytaniem przez Tao wiadomości od Angeli.
Podsumowując… U jednych fajnie u drugich smutno, mam tylko nadzieje, że w następnym odcinku nastąpi w końcu to na co tyle czekam.
Kamen
12.09.2019 21:50
Po co te streszczenia wszystkich odcinków?
Wygląda, jakby bot to pisał.
Zaczyna się ciekawie, Gus oświadcza Carole i Tuesday, że one wraz z Angelą zostały nominowane do Marsjańskiej nagrody muzycznej Grammy. Dodatkowo jeszcze dostąpią zaszczytu zaśpiewania podczas gali na scenie – co prawda Gus sugeruje, że ich piosenka będzie tam na rozgrzewkę przed występem Angeli, ale co tam. Carole przy okazji dowiaduje się jeszcze, że jej dawny kolega, a obecnie znany rapper Ezekiel też został nominowany do tej nagrody.
Tymczasem u Tao…
Został on wezwany na dywanik do pewnego biznesmena, który jest głównym sponsorem jego badań – jest to też ten sam facet u którego Tao wcześniej pożyczył pieniądze na sponsorowanie Angeli.
Biznesmen jest zły na Tao za to, że odmówił on przyłączenia się( było to w poprzednim odcinku) do sztabu wyborczego Valeri. Chce by ona wygrała wybory, bo jej zwycięstwo z racji tego, że Valeri jest jego pionkiem da mu ogromne korzyści. Dlatego też nakazuje on teraz by Tao dołączył do nich i pomógł w kampanii. Niestety dla niego Tao oświadcza mu coś w stylu „Panie mnie polityka w ogóle nie interesuje” i wychodzi – biznesmen nie jest szczęśliwy z tego powodu.
Nieco później Angela wraz z TatkoMatką „wpadają” do pomieszczenia w wieży Tao lecz jego samego tam nie zastają. Angela jest zaniepokojona z tego powodu no i w sumie ja się jej nie dziwie. Facet 24h na dobę siedzi w tym pomieszczeniu praktycznie nigdzie się z niej nie ruszając, no i dziś nagle gdzieś znika? Pobiegać sobie poszedł? Rozmyślanie Angeli przerywa sam Tao, znaczy jego twarz na monitorze, który się nagle włączył. Tao podczas tej krótkiej transmisji oświadcza Angeli, że ma mało czasu oraz to, że udało mu się ukończyć jej replikę – czyli specjalny napisany program udający Angelę. Tao chce by ona skorzystała z pomocy tego programu i dzięki niemu przygotowała się z nową piosenką do występu na gali podczas wręczenia nagrody Grammy, bo on sam nie będzie mógł jej teraz pomóc. Angela nic z tego nie rozumie i żąda wyjaśnień, lecz Tao się rozłączył, ale nie dlatego, że nie chce już dłużej słuchać narzekań Angeli, tylko dlatego, że właśnie go zwija Marsjańskie CBA…
Teraz akcja przenosi się do duetu, którego w tym momencie reprezentuje Carole. Dziewczyna idzie sobie z deską na rampę i tam spotyka Ezekiela. Długo rozmawiają wspominają stare czasy, Ezekiel trochę mówi o przyszłości co by zrobił i czego by chciał. Pewnie ich rozmowa jest istotna z punktu widzenia fabuły, ale mnie i tak cholernie w tym momencie bardziej interesuje to co się dzieje u Tao i Angeli.
Na szczęście nie kazali mi długo czekać, bo akcja z powrotem wróciła do wieży. Angela jest zestresowana, TatkoMatko chcąc ją jakoś uspokoić puszcza jej wiadomości. No i tym to on jej raczej nie uspokoił, bo atrakcją głównego wydania wiadomości była informacja o zatrzymaniu znanego muzycznego producenta Tao – nawet filmik pokazali jak idzie skuty kajdankami.
Został zatrzymany przez „CBA” na podstawie donosu, jakoby to on siedem lat temu miał się dopuścić nielegalnych praktyk na człowieku. TatkoMatka i Angela nie mogą w to wszystko uwierzyć, a jakby jeszcze tego było mało, to przed oczyma Angeli wyświetlił się nagle hologram przedstawiający dokładnie jej osobę.
Carole i Tuesday za to w tym czasie tworzą razem nową piosenkę, a my mamy okazje jej posłuchać. Później podczas przerwy Carole słucha sobie rapu Ezekiela.
Wątek dziewczyn kończy się na oglądaniu wiadomości z których to Carole i Tuseday dowiadują się, że Ezekiel wraz z kolegami z zespołu został zatrzymany, bo skończyła im się wiza. Pewnie przez te liczne koncerty zapomnieli o tym by je podbić.
Spencer brat Tuseday spotyka się z dziennikarzem, który jak na razie w tej serii wsławił się jedynie tym, że udało mu się nieintencjonalnie złamać serce Tuesday. Wcześniej dziennikarz podpuszczał Tuesday na jej matkę, to teraz postanowił zrobić to samo z jej bratem. Zdradził Spencerowi ciekawą informacje, że jest podejrzenie o tym, że za ostatnim atakiem terrorystycznym stoi główny szef sztabu wyborczego Valeri. Spencer pyta się go czy jego matka o tym wiedziała? Dziennikarz mu na to nie odpowiada lecz prosi go o pomoc w tej sprawie.
Na końcu wracamy do Angeli TatkoMatka chce by Angela skopiowała styl w jakim hologram wykonuje dla niej stworzoną, nową piosenkę. Angela natomiast tego nie chce, bo jej wcale nie interesuje naśladowanie jakichś fałszywek i wyłącza hologram. Dziewczyna ma już wszystkiego dość i daje temu wyraz. Miedzy nią i TatkoMatka dochodzi do kłótni. On oświadcza jej, że jest niekompletna, a sztuczna inteligencja je perfekcyjna i należy z jej pomocy skorzystać by wygrać tą nagrodę Grammy – zwłaszcza, że Tao teraz nie ma. Angela się wkurza oskarżając TatkoMatkę, że myśli tylko o sobie, a nie o jej uczuciach i o tym co ona by naprawdę chciała. TatkoMatka w tym momencie przechodzi do ofensywy, wybucha opieprzając Angele, że bez niego byłaby nikim i rusza do niej z pięściami. Prawdopodobnie on by ją uderzył teraz, gdyby nie fakt, że się nagle źle poczuł, no i po chwili leżał już na ziemi przed wyraźnie zszokowaną Angelą.
No i tak się zakończył odcinek. Co do TatkoMatki, to na moje oka miał chyba zawał, a może wylew? Istnieje tez możliwość, że sprawdzał ostatnio zawartość portfela co mogło też doprowadzić do osłabienia organizmu.
Podsumowując dużo się działo w odcinku, na pewno spać nie będę mógł teraz w nocy. No, ale przynajmniej się dowiedziałem co podmiot liryczny miał na myśli tworząc ending.
I tak już moje oczekiwania względem tego anime poszły na dno, ale ten odcinek był nawet, nawet. Zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi odcinkami. Również w moich oczach zyskała Angela, no i Tao zaczyna coś robić. Może przerzucenie ciężaru na tę dwójkę uratuje choć trochę całą serię.
To był chyba wypadek przy pracy, bo dwudziesty odcinek to kolejny problem tygodnia, ponownie wprowadzony z subtelnością walca drogowego. Swoją szosą, po seansie tego odcinka doszłam do wniosku, że znacznie bardziej fascynujące byłoby oglądanie śledztwa w sprawie podejrzanej kampanii matki Tuesday w wykonaniu tego dziennikarza niż całą resztę tego burdelu. Ale scenariusz musiałby napisać kto inny, bo to co zrobili z wątkiem politycznym tutaj to są jakieś kpiny. Nie żeby pozostałe miały się jakkolwiek lepiej… Kto w ogóle na Marsie sprawuje władzę?
W sumie jak na to, co było wcześniej, to ciągłość niektórych wątków akurat została zachowana :) Ale co do subtelności walca drogowego zgodzę się w 100%. Ja nawet jestem w stanie przyznać, że widzę małe zarysy tego, co reżyser chciał uczynić. Wielka intryga polityczna, przeplatana wątkami emigracyjnymi, z muzyką jako cudownym medium rozwiązującym wszystkie problemy. To mogłoby być nawet fajne, ale, jak mówisz, na pewno nie przy takiej reżyserii…
Widzę, że chyba już większość dropnęła tę serię i wcale się nie dziwię. Fabuła zupełnie zniknęła, wątek muzyczny sprowadzony został do piosenki odcinka, która jest tak samo mdła jak wszystkie poprzednie. Aż zaczęłam kibicować Angeli, bo jej utwory są zdecydowanie lepsze, a kliknij: ukryte ta akcja ze stalkerem jakby ocieplił jej wizerunek, bo faktycznie można jej współczuć. Myślę, że to anime można już nazwać zawodem sezonu (a nawet dwóch).
Zaczęło się od dramatu, znaczy Tao zauważył, że Angela jest dzisiaj bardzo zestresowana na próbie. Ona na jego pytanie o jej niedyspozycje w końcu zdecydowała mu się wszystko wyjawić – w skrócie poskarżyła mu się na Stalkera. Tao dowiedział się w końcu, że ktoś Angele prześladuje i podsłuchuje. Dodatkowo ostatnie Stalkera wiadomości do niej świadczą o tym, że on chciałby bardzo teraz by Angela zaczęła uprawiać w najbliższym czasie martyrologię.
Tao uznał więc tego Stalkera za realne zagrożenie i zdecydował się jej pomóc.
Tao pomoc zaczął od pozbycia się pluskwy, znaczy zdemaskował robota‑królika zabawki Angeli. Tak to dzięki tej zabawce Stalker zawsze wiedział co Angela mówi, albo gdzie przebywa – królik to wszystko wyśpiewał, znaczy jego bebechy. Dodatkowo Tao przyznał, ze Stalker jest zdolnym hakerem, bo dość zręcznie udaje mu się ukrywać i unikać namierzenia przez policje. No, ale Tao stwierdził po analizie sytuacji, że on dla niego nie jest problem i gościa złapie. Z TatkoMatką doszedł do wniosku, że jeśli Stalker ma zaatakować to najprawdopodobniej zrobi to na Marsjańskim festiwalu muzycznym, gdzie Angela ma być jedną z gwiazd. Warto też wspomnieć, że tytułowy duet też ma wystąpić na tym festiwalu.
W końcu zaczyna się dzień festiwalu, Angela jest na niego gotowa, Carole i Tuesday pewnie także. Zakładam, że Stalker przygotowywał się do niego czytając książki Toma Clancy'ego, a Tao wraz z ochroną oglądając film Bodyguard.
Angela jeszcze przed festiwalem wpadła na Carole i Tuesday. Dziewczyny byłe stremowane przed swoim występem, więc Angela dodała im słowa „otuchy” oświadczając że je zmasakruje swoim występem. Warto jeszcze dodać, że autorzy tym razem dla odmiany stworzyli jakiegoś chłopa dla Carole – dziewczyna na festiwalu rozpoznała jakiegoś starego znajomego i co prawda chłopak „uciekał” przez Carole, ale być może coś z tego będzie.
Później na festiwalu w tajnym pomieszczeniu Tao wraz z ochroną specjalnie przygotowanym systemem zaczyna namierzać Stalkera. Angela jest dalej przestraszona, ale TatkoMatka stara się ją pocieszać.
Koncert zaczyna się od występu Eretguna, podczas jego „piosenki” system stworzony przez Tao zaczyna namierzać kogoś na mapie. Ochrona(poza jednym gościem) wraz z Tao postanawia się więc czym prędzej udać w to miejsce.
Tam dopadają jakiegoś nieszczęśnika, który im płaczliwie oświadcza, że nie jest żadnym Black Knightem(pseudonim stalkera). Tao w tym momencie dość szybko 2+2, po czym odwraca się i gdzieś biegnie.
W tym samym czasie na zapleczu Angela koncertuje się przed swoim występne, a stojący gdzieś 20 metrów za nią mężczyzna powoli zaczyna sięgać po broń – tak Stalkerem okazał się być ochroniarz, a faceta którego ekipa Tao zwinęła był na wabia. Black Knight wycelował pistolet w nieświadomą zagrożenia Angele i zaczął bredzić coś pod nosem w stylu "Angela jeśli jesteś aniołem lecącym gdzieś w niebiosach, to ja będę myśliwym, który odstrzeli ci skrzydła” – no facet normalny nie jest. Prawdopodobnie Angela skończyłaby jak John Lennon, gdy nie Tao.
„A kto umarł ten nie żyje” – To chciał zapewne powiedzieć Tao wycelowawszy „pistolet” w głowę wyraźnie zaskoczonego Black Knighta. Tao od razu nakazał mu się poddać, ale stalker go nie posłuchał, nie chciał zrezygnować z próby zabicia Angeli.
Zastanawiałem się teraz jak on będzie chciał zaskoczyć Tao? Czy przerzuci sobie być może pistolet do drugiej ręki podobnie jak kiedyś Jurko Bohun szablę w jednym ze swoich pojedynków? Ale nie, Black Knight obrócił się nagle z bronią chcąc zastrzelić Tao, ale usłyszał tylko ciche „za Aarona” po czym padł na ziemie rażony falami dźwiękowymi po tym jak Tao nacisnął przycisk. Angela słysząc hałas za swoimi plecami odwróciła się szybko. Jej oczom ukazał się jej ukochany Tao, oraz leżący u jego stóp kołami do góry jakiś mężczyzna.
Angela szybo się domyśliła, że ten leżący mężczyzna to jest ten jej urwis co ją ostatnio prześladował.
Tao dał jej do zrozumienia, że jest już bezpiecznie, Angela podziękowała mu uśmiechem i wybiegła na scenę.
Może w końcu jest to miłość ze strony Tao? Bo ochronił on swoją ukochaną kobietę. Albo być może jest to dalej tylko biznes z jego strony? Bo Tao ochronił po prostu swój Marsjanki kapitał, co prawda w tej fryzurze bardzo uroczy kapitał, ale jednak kapitał ;p.
Wracając do koncertu, Angela zaśpiewała utwór stworzony przez Erteguna. No i trzeba jej to oddać, że magnetyczna Angela obojętnie jaką ze słabym tekstem piosenkę by nie zaśpiewała, to i tak będzie się bardzo dobrze prezentować na scenie ją śpiewając. Po niej jak zawsze w swoim stylu zaśpiewały Carole & Tuesday i na tym się odcinek zakończył.
Odcinek 18
kliknij: ukryte Ten tego Aaraon mnie w odcinku nawet zaskoczył – tym, że przeżył zderzenie z samochodem. Zastanawiam się teraz czy on jest jakiś terminator czy cuś?
Odwiedzającej go w szpitalu Angeli i jej TatkoMatki oświadczył, że już mu się odechciało Angelowania i chce by się oni od teraz trzymali od niego z daleka. Podsumowując słaby zawodnik. W między czasie Tao zamiast się zainteresować kłopotami Angeli woli toczyć debatę z Eretgunem na temat nowej piosenki.
Tuesday natomiast w tym odcinku zauroczyła się w dziennikarzu, który to podczas „randki” z nią w restauracji odstawiał jakiegoś korespondenta wojennego – no i jak się okazało to wystarczyło by naiwną Tuesday zdobyć.
„Randka” została przerwana przez jakiś atak terrorystyczny – został wysadzony w powietrze jeden z gmachów. Oczywiście matka Tuesday w swojej kampanii od razu to wykorzystała atakując w TV urzędującego prezydenta. Jej polityczny kamrat zasugerował jej coś, że powinni skorzystać(albo oni już z pomocy tej osoby korzystają) z usług jeszcze jednej osoby – tu chodziło o Tao. Oczami wyobraźni widzę go teraz maszerującego na czele pochodu ze zdjęciem Valeri.
Jak już się sytuacja po zamachu trochę uspokoiła Tuesday postanowiła się odwdzięczyć dziennikarzowi za okazaną jej pomoc. Sprawiła dla niego prezent i udała się już do znanej jej restauracji. No i niestety dla siebie tam na miejscu Tuesday odkryła, że jej obiekt westchnień ma już własne życie prywatne…
Dziewczynie serce pękło, ale na szczęście pojawiła się zaniepokojona całą sytuacją Carole, która smutną koleżankę na końcu odcinka starała się pocieszyć.
W odcinku gdzieś w tajemniczy sposób zniknęła Flora, ale za to powróciła kampania wyborcza Valeri – przynajmniej w rozwijaniu tego wątku autorzy są konsekwentni.
Valeria wraz ze swoim politycznym kamratem oświadczyła, że wszyscy jej zwolennicy będą teraz musieli jeszcze bardziej zaostrzyć jej kampanie anty‑ziemską. Spencer na to odpowiada matce „a po co ta liczba mnoga?” Po czym ją opuszcza. Czyli wypisuje się z tego wszystkiego, to ciekawe co on teraz będzie robił? Bo za normalną robotę to on się przecież brać raczej nie będzie.
W tym samym czasie duet Carole & Tuesday kończy w studiu nagrywać swoją piosenkę. Później dziewczyny mają rozmowę z dziennikarzem, którego wcześniej spotkała Tuesday. Rozmowa dość szybko schodzi na tematy polityczne w których to dziennikarz stara się napuścić Tuesday na jej własną matkę.
Dziewczyna się tym wszystkim przejmuje, ale nie chce się wtrącać w sprawy matki – przynajmniej na razie.
Później akcja przenosi się do mieszkania dziewczyn, gdzie duet postanowił odwiedzić Roddy z niespodziewanym gościem.
Gościem okazał się być nie kto inny a sam Ertegun, najbardziej kasowy muzyk na Marsie. Roddy im oświadcza, że dzisiaj właśnie Ertegun został okradziony – ktoś się włamał i oczyścił mu konto, przez co chłop został wywalony ze swojego apartamentu. Roddy przygarnął starego kolegę, ale potem mając dość jego towarzystwa postanowił go podrzucić do mieszkania Carole i Tuesday. Dziewczyny nie są tym faktem zadowolone lecz Ertegun się tym nie przejmuje.
W ogóle zachowywuje się on dziwnie i sprawia wrażenie człowieka, który obarcza się swoim cierpieniem i dźwiga własne boleści… – czyli w skrócie Ertegun doznał wizji tworzenia nowej piosenki.
A tymczasem u Angelii...
W mediach społecznościowych pojawił się gorący temat jakoby to Angela randkowała razem z Aaronem. TatkoMatka Angeli nie jest szczęśliwy z tego powodu i opierza Aarona by on znał swoje miejsce w szeregu. Angela za to postanawia ten temat wykorzystać w swoich sercowych sprawach. Dopada ona później Tao gdzieś w ośrodku i zaczyna mu „wymachiwać” przed oczyma swoim telefonem z informacją o jej „randce” z Aaronem. No chce ona sprawdzić, czy on będzie z tego powodu zazdrosny. Więc spróbuje teraz fachowo ocenić reakcje Tao na tą rewelacje…
Na pewno na + dla Angeli jest to co Tao jej oświadcza co myśli o Aaronie, że to trzeciorzędny programista, który dodatkowo beznadziejnie parzy kawę. Ogólnie może to być coś na kształt zazdrości, choć znając Tao to niekoniecznie…
Niestety na – jest to, że on bardziej był zainteresowany informacją poniżej jaką zauważył w jej telefonie o bankructwie Erteguna niż jej „randką” Tak więc Angela długa droga jeszcze przed tobą.
Wracając do Aarona, to sądząc po tym ja nie udało mu się przejść na druga stronę ulicy, bo potrącił go samochodem tajemniczy mężczyzna, to muszę stwierdzić, że pomyliłem się bardzo sugerując, że to on był właśnie tym stalkerem.
Tak więc Aaron sorry! Swoja drogą to w serii zaczynają się pojawiać klimaty rodem z Perfect Blue.
Na końcu odcinka dochodzi jeszcze do spotkana Erteguna z Tao i Angelą. Ertegun prosi Tao by on oddał mu Angelę, bo chce dla niej stworzyć przebój. Tao oczywiście się nie zgadza, ale prosi Ergeguna o „próbkę” tego przeboju. No i Ertegun coś tam sobą demonstruje, chyba pokazuje zarys tej piosenki? Nie znam się, ale po tym pokazie Tao mimo usilnych protestów Angeli godzi się ją wypożyczyć Ertegunowi – albo Tao coś w nim dostrzegł, albo to wypożyczenie wydawało mu się na ten ten moment być najlepszych pomysłem.
Odcinek 16
kliknij: ukryte Kampania Valeri jest robiona z takim rozmachem, że autorzy serii już nie wiedzieli jak ją całą upchają w następnym odcinku. Dlatego postanowili, że ją w tym odcinku na razie odpuszczą, a skupią się na… właśnie nad czym?
Zaczęło się ciekawie, Gus oświadczył dziewczyną, że ich najnowszy singiel zajął zaszczytne miejsce w czwartej dziesiątce. A na ich pytanie na którym miejscu jest Angela? Gus oświadczył, że na pierwszym, ale niech się tym nie przejmują bo zorganizuje im trasę koncertową na południu i na niej się odbiją – to co on im opowiada można by między bajki włożyć.
Później Gus z dziewczynami spotykają na ulicy Florę.
Flora to bardzo znana na Marsie piosenkarka i była podopieczna Gusa, której on jak był jej menadżerem pomógł rozwinąć skrzydła w świecie muzyki. Flora po tym rozwinięciu skrzydeł podziękowała Gusowi za współprace kopiąc go w cztery litery i wiążąc się kontraktem z innymi bardziej wpływowymi ludźmi w tej branży.
No i teraz trochę lat minęło Flora co prawda była sławna, ale jak się okazało czas nie był dla niej łaskawy. Jej gwiazda dawno zgasła, dodatkowo dziewczyna brzydko się zestarzała i ma teraz ogromne problemy psychiczne. Prezentuje sobą dość marny widok. No, ale Gus wie dobrze, że duet Carole & Tuesday jest lekiem na całe zło. Tak więc na końcu odcinka Flora jest uratowana.
Jeśli poprzedni odcinek z nieuleczalnie chorym Desmondem który wspominał zmarłego rysującego kolegę mógł być nawiązaniem do pewnej tragedii.
To teraz historią Flory autorzy chcieli nawiązać do Whitney Houston? Jeśli tak, to teraz niech coś zrobią o Milli Vanilli!
Na plus tego odcinka dla mnie jest minuta z Angelą - się kurde autorzy wysilili, ale lepsze to niż nic.
Więc co tam słychać u Angeli? No nie jest dobrze, dziewczyna ma Stalkera – no i na pewno pewno nie jest nim ten jej nowy obleśny menadżer, który ją właśnie odwiózł do domu.
Stalker męczy ją wysyłając jej wiadomości o dziwnych treściach, dodatkowo jeszcze rozszarpał jej kostium w którym ona występowała podczas przeróżnych reklam.
Angela jest tym wszystkim przerażona i nie ma się co jej dziwić. Wątpliwe jest też to, że w razie niebezpieczeństwa Tao nagle wpadnie przez okno na pomoc z nożem w zębach.
Tjaa… Mam wrażenie, że twórcy napisali scenariusz jedynie do pierwszej połowy serii, a dopiero później się ogarnęli, że mają jeszcze drugą i na szybko coś wymyślili. Przy wątkach z ostatnich odcinków ten z konkursem wydaje się czymś genialnym – tam przynajmniej dostaliśmy jakąś ciągłość fabularną. Najbardziej śmieszy fakt, że już na początku kliknij: ukryte Gus mógł zgłosić się do szalonego producenta, by pomógł dziewczynom, zgaduję jednak, iż ta postać, jak i wiele innych, powstała dużo później, gdy nie wiadomo było, jak dalej poprowadzić akcję (nie czytam żadnych wywiadów, artykułów itp.).
Pewnie wrócę do anime po emisji wszystkich odcinków – na razie czuję się nim zmęczona i bardzo rozczarowana. Próbuję sobie przypomnieć, czy inny tytuł podobnie mnie zawiódł… nie, raczej nie.
Bardzo dobrze to podsumowałaś. Pierwszymi trzema odcinkami byłam zachwycona i myślałam, że serial będzie obfitował w więcej taki scen jak ta z pralnią. A potem było już tylko gorzej:/ Razi brak spójności, jak napisałaś, ciągłości fabularnej. Wciąż mam nadzieję, że nagle anime wróci jednak na właściwe tory, chociaż szansa na to coraz bardziej spada. Bo dziewczyny chociaż sympatyczne, dostały po jednym wątku na krzyż, a zamiast rozbudowania ich postaci mamy „postać tygodnia”. Również odczuwam głębokie rozczarowanie:/
W całej tej przypadkowości kolejnych wątków najgorsze jest chyba to, że całość zrobiła się nieznośnie pretensjonalna, bo twórcy starają się zahaczać (o poruszaniu raczej mowy być nie może) o rzeczy ważne i aktualnie istotne, ale robią to bez jakiegokolwiek pomyślunku, chyba tylko po to, żeby mogli pochwalić się, że są tacy „postępowi” i „na bieżąco”. Pewnie, że fajnie kiedy w tak hermetycznym medium jak anime pojawiają się istotne współcześnie zagadnienia nieopakowane w absurdalne schematy, ale ich obecność powinna mieć chyba jakikolwiek cel, łączyć się jakoś z innymi wątkami, a tutaj mam wrażenie, że odbyło się wielkie losowanie. A już sposób ich wprowadzenia to zwyczajnie woła o pomstę do nieba. Robienie z epizodycznych postaci uosobień jakiegoś tematu ani nie przybliży go widzowi, ani nie sprawi, że dana postać będzie miała jakąkolwiek „głębię”. Jedyny raz kiedy to się udało, to przedstawienie byłej Gusa i pokazanie jej w związku z kobietą jako czegoś normalnego – bez zbędnego komentarza i wielkiej sensacji. Ten wątek wyszedł, bo jedna scena w zupełności wystarczyła, ale cała reszta poruszanych „problemów” pasuje tu jak pięść do nosa. Serio, po co w ogóle wspominać o czymś, jeśli nie ma się na ten temat zupełnie nic do powiedzenia lub chodzi jedynie o wzruszenie widza jak najbardziej łopatologicznymi metodami lub stworzenie wygodnego fabularnie konfliktu (problem z Ziemianami na Marsie, destrukcyjny wpływ sławy na zdrowie, nieuleczana choroba, interseksualność i tym podobne)? Ta seria się tak potwornie pogubiła, że aż mi jej szkoda, bo początek był naprawdę obiecujący. Że tak powiem fabularny samograj.
A żeby było jeszcze zabawniej cały wątek muzyczny pozostaje mi zupełnie obojętny. Chociaż w sumie jeśli ekipa z głównego motywu nie jest w stanie wykrzesać niczego, to może nic dziwnego, że próbując zamaskować własną nieudolność wszędzie wciska rzeczy „ważne i aktualne”.
A pomyśleć, że epizodyczny Bebop to klasyka… Coś tym razem panu Wanatabe bardzo, ale to bardzo NIE wyszło.
Stosunkowo niedawno ponownie sięgnęłam po Bebopa, ot tak, żeby pokazać znajomemu i sobie odświeżyć. Przypomniałam sobie, jak epizodyczność i główny ciąg fabularny mogą się przeplatać i tworzyć mistrzowskie, jedyne w swoim rodzaju arcydzieło. Twoje przytoczenie Bebopa dodatkowo wgniata C&T w dno. Faktycznie powstaje pytanie, gdzie się podziało tamto wyczucie… ten zmysł. Bo tutaj widać tylko jakieś popłuczyny.
Odcinek 17 wydaje się mi się być nieco lepszy od poprzednich, co, nie jest w sumie dużym osiągnięciem. Jak napisałaś, seria potwornie się pogubiła i to wrażenie chyba już nie zniknie, chociaż już dociągnę seans do końca.
Odcinek 15
kliknij: ukryte Dwa tygodnie czekałem na niego tylko po to by się dowiedzieć, że nie będzie w nim Angeli...
Carole i Tuesday nie za bardzo wiedziały co mają robić w tym odcinku więc postanowiły, że sobie pobiegają. Po drodze dziewczyny spotkały Gusa, który się pochwalił, że załatwił im spotkanie z jakimś znanym artystą, muzykiem Desmondem.
No więc postanowiły, że się z nim spotkają. Desmond okazał się być człowiekiem mocno schorowanym który podobnie do Tao jest zamknięty w swojej wieży gdzie tworzy muzykę. Tylko gdy Tao tworzy wszystko na bazie najnowszej technologii, to Desmond tworzy poprzez wnikliwe obserwowanie przyrody. Opowiedział on dziewczyną swoją historię, a następnie zaśpiewał im piosenkę – na moje ucho piosenka w stylu Davida Bowie przed jego karierą aktorską. Dla dziewczyn spotkanie z Desmondem było bardzo inspirujące dla niego pewnie też by takie było gdyby je przeżył.
W tym samym czasie na pokładzie samolotu.
Ja w sumie to sobie wcześniej żartowałem pisząc o tym, że
kampania Valeri doprowadzi do wojny z Ziemią, a tu faktycznie jen Syn Spencer krytykuje ją właśnie za to.
Prosi ją by przestała antagonizować Marsa z Ziemią, bo to się dobrze nie skończy. Argumentuje w skrócie, że równie dobrze mogą teraz samolotem walnąć o ziemie, bo wyjdzie na to samo.
Spencerowi się nie dziwię, szybko doszedł do wniosku, że jak jego matka wygra najbliższe wybory, to Ziemianie przyślą na Marsa swoich „Sardaukarów”. No, ale matka syna nie posłuchała. Czekam teraz tylko na to aż on ją gdzieś zepchnie ze schodów.
Podsumowując odcinek bez Angeli to odcinek „stracony”. Powinno się wrócić do tego co było w tej serii dobre, czyli do rywalizacji Angeli z Carole i Tuesday.
A zaczynało się tak dobrze… Z każdym odcinkiem coraz bardziej zanika poczucie jakiegokolwiek rozplanowania akcji. Bardziej mi się to kojarzy z cotygodniową burzą mózgów, gdzie co tydzień zmienia się koncepcja serii. Będę oglądać do końca, bo mam ogromną słabość do anime traktujących o muzyce, ale raczej nie ocenię wysoko.
Ech, w końcu pojawiła się jakaś intrygująca postać (że jej wątek to kolejny zapychacz, byle coś było, to inna sprawa), a co robią twórcy? kliknij: ukryte Uśmiercają ją. Chociaż jeszcze nim było jasne, co się stanie, domyślałam się, że nie zostanie on stałym bohaterem serii. Głosowo rewelacja, dawno mnie tak nie urzekł czyjś głos, znaczy w mowie, bo śpiewu nie będę komentować.
Reszta odcinka… Czy twórcy w ogóle mają jakiś pomysł, jak prowadzić fabułę? Za tydzień pewnie znów dostaniemy coś zupełnie innego, pojawią się kolejne postacie „na raz”. Z tych wszystkich, jakie dotychczas poznaliśmy, można by wymyślić masę fajnych wątków czy rozbudować te, które widzieliśmy, no ale lepiej im od razu podziękować i zaprosić kolejne do paru scenek.
W ogóle tak mało mnie już obchodzi ta seria, że nie zauważyłam, że tydzień temu nie było odcinka.
Od dwunastego epizodu wreszcie ogląda mi się to tak, jak sobie tego życzyłem od samego początku. Ładny łańcuszek wydarzeń, do tego interakcje między bohaterkami wreszcie jakoś wyglądają. Czekam na więcej.
Odcinek 14
kliknij: ukryte Jaki kontrast.
Angela ma specjalną, super sesje zdjęciową, za to Carole ma robotę w pralni, a Tuesday sprzedaje kanapki na ulicy.
Angeli załatwiają jakiegoś super menadżera, czy tam producenta o imieniu Aaron. A Gus załatwia Carole i Tuesday faceta z siekierą.
Rozsądna Carole chyba szybko dojdzie do wniosku, ze coś jest nie tak. Wracając do Angeli, to martwi mnie ten cały Aaron. Coś czuje, że ten facet zacznie mój ship atakować.
No i w końcu Tao pokazali trochę dłużej w tym odcinku niż w ostatnim. Stęskniona Angela na basenie jak się tylko dowiedziała, że Tao jest gdzieś w pobliżu, to od razu do niego pognała. No i o zgrozo nakryła go na zdradzie… Tak Tao zdradzał ją z jakąś symulacją Angeli. Widać, że dziewczynę mocno to ruszyło. Jego tłumaczenie, że to tylko jest „symulacja” chyba ją nie przekonają.
Potem jakiś dziennikarz przyczepia się do Tuesday. Facet dość szybko dochodzi do wniosku, że skoro córki Valeri nie było na jej ostatnim wiecu, to coś musi być nie tak.
Pod okiem faceta z siekierą Carole i Tuesday wykonują swoją nową piosenkę. Gość na końcu podsumowuje to wykonanie nazywając je jednym wielkim g…, ale coś tam docenia. Ogólnie brawo Gus za załatwienie tego gościa – z mojej strony jeden wielki respekt.
Na końcu Carole Ojca to odnalazła, znaczy on ją odnalazł i kuniec.
A
Weiter
17.07.2019 15:21 2 - op
Ło panie dawno tak biednego openingu nie słyszałem. Nie dość, że sam wokal byle jaki, to instrumenty z tą piosenką w ogóle nie współgrają. W stosunku do poprzedniego, dramat.
To się coraz gorsze robi, a przyjemność z oglądania wynosi prawie zero. Jedynym plusikiem odcinka było usłyszenie J. Suwabe.
Nie lubię porzucać serii w połowie sezonu, no bo skoro wytrzymałam tyle odcinków, głupio, żeby się mój czas zmarnował, z drugiej strony mogę zmarnować go jeszcze więcej, pozostając przy anime, które co chwila wali w widza różnymi głupotkami wymyślonymi na potrzeby kiepskiego scenariusza.
Muzycznie wciąż nijako i na jedno kopyto, no ale to już nie powinno mnie dziwić – dziewczyny wykonują taką i taką muzykę i tyle; mnie ona po prostu nie podchodzi. Nowe piosenki przewodnie też nie wzbudziły mojego zachwytu.
Odcinek 13
kliknij: ukryte Biedne dziewczyny… nie dość, że seria od początku ustawiła je na zderzenie z Angelą, to dodatkowo jeszcze one dzisiaj musiały się zderzyć z rzeczywistością – czyli tym jak naprawdę wygląda podpisywanie kontaktu z tą całą wytwórnią gwiazd(złodzieje). Choć Gus może to ogarnie(pffffff).
No a jeśli chodzi o incydent Tuesday z Cybelle, to jednak faktycznie nie był on dziełem przypadku. Tuesday rzeczywiście posiada zdolność przyciągana do siebie rożnych psychofanów.
U Angeli też nie lepiej. Co prawda ma ona swój debiut, wyda singla, ale z powodu nieobecności przy jej boku pewnej osoby szczęśliwa nigdy nie będzie – co też zrozumiale dlaczego Angela tak opieprza Carole i Tuesday by się wzięły w końcu do roboty. Bo jak one później wyskoczą z jakimś hitem, to Tao będzie zmuszony do stworzenia dla Angeli czegoś dobrego.
Valerie mama Tuesday na swoim wiecu wyborczym pięknie przemawia, mówiąc o rożnych wartościach no i ma do tego prawo. Choć odnoszę wrażenie, że jak ona wygra te wybory to w niedalekiej przyszłości Mars na Ziemie napadnie.
Spencer też przemawiał, on to taki fajny synuś mamusi. Zakładam, że jak on już dostanie trochę większej władzy, to pierwsze co zrobi będzie to wbicie noża w plecy mamusi – oczywiście z szacunku dla niej nie będzie to nóż zardzewiały
Odcinek kończy się koncertem głównego duetu w jakiś slumsach. Piosenka nawet ok. Mam tylko nadzieje teraz, że seria nie wepchnie dziewczyny w te wybory czyli w walkę o przywództwo na Marsie. Że nie ustawi je i Angelę po rożnych stronach barykady.
Wow, no to wracamy do punktu wyjścia? Tak jakby dziewczyny nie mogły zacząć od tego wrzucania filmików do internetu, w końcu już dzięki jednemu stały się popularne. I na co był ten cały przeciągnięty konkurs?
Nowy opening mi się nie podoba, ale za to piosenki w odcinku były niezłe.
Dość szybko doszło do kolejnego starcia miedzy dziewczynami.
Carole i Tuesday(Opening 2) Vs Angela(Ending 2).
W nowym openingu dziewczyny idą sobie razem radośnie śpiewając i podziwiają otoczenie. Angela natomiast w endingu nie zwraca na nic uwagi tylko dość pewnie idzie prosto przed siebie.
Wreszcie odcinek, który mi się zdecydowanie spodobał. Iście kinowy pacing, doskonała reżyseria i wianuszek wydarzeń, które nie oglądają się za siebie tylko gnają ku satysfakcjonującemu finałowi. kliknij: ukryte Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się piosenka Angeli i też przyznałbym jej zwycięstwo. Wreszcie podoba mi się rozwój postaci, nie tylko Carole i Tuesday, ale i rzeczonej Angeli właśnie. Na ogromny minus kolejny raz powtarzające się statyczne plansze podczas wykonów, niestety o ile anime podoba mi się stylistycznie i animacyjnie, to widać tną koszta gdzie tylko się da.
A
Shorexen
4.07.2019 01:13 Carole & Tuesday po 12 odcinku
kliknij: ukryte Pierwsza połowa odcinka okropna i mogłoby jej w ogóle nie być. Natomiast druga o wiele lepsza za sprawą piosenki Angeli, która akurat mi spasowała, ale w głównej mierze za sprawą znowu utworu Loneliest Girl, lecz tym razem w pełnej wersji, co wypadło oczywiście świetnie i który totalnie zniszczył występ Angeli. Zakończenie odcinka, a zarazem konkursu lekko dziwne, bo wyciągnęli jak królik z kapelusza motyw dyskwalifikacji za spóźnienie, którego tak naprawdę nie było, a równie dobrze mogli je wywalić już w poprzednim jak przeciągali w nieskończoność występ bo zaginęła, a finalnie się uszkodziła jedna protagonistka. Zresztą mniejsza, bo ostatecznie wygrały obie i tyle.
Połowa seansu za mną i jeśli miałbym jakoś wstępie podsumowywać to jestem mimo wszystko zawiedziony, a już na pewno seria jak na razie nie spełniła pokładanych w nich nadziei, jakie miałem tuż po pierwszym epizodzie. Tak naprawdę pierwsze 12 odcinków ratuje wspominany przeze mnie już wielokrotnie utwór Loneliest Girl i nie wiem czy to też na dłuższą metę nie będzie wadą produkcji. Twórcy przywalili genialnym ostem już na początku i teraz nie potrafią tego pobić. Tak czy siak, miejmy tylko nadzieję, że w drugiej połowie to zrekompensują i będzie lepiej.
kliknij: ukryte A, i co to w ogóle za pierdl, w którym telewizor tak z dupy przed kratami stoi?!
Jednak udało mi się nadgonić to anime! No to dodam coś od siebie o tym nieszczęsnym konkursie, bo tak jak sam pomysł mi nie przeszkadza, to jakość wykonania była co najmniej… średnia.
Zacznijmy od tego, że jedynym rywalem dziewczyn była Angela i to było wiadome od początku. Inni uczestnicy albo nic sobą nie wnosili (GGK), albo byli irytujący (Pyotr, Cybelle). A przecież mogłoby być tak fajnie, jakby nadać im trochę głębi i pozwolić widzom ich polubić, by nie wiadomo było, komu w końcu kibicować.
Za to jurorzy byli w porządku, takie stereotypy sędziów, których możemy zobaczyć we wszystkich tego typu programach.
Śmieszyło mnie też, że to miały być niby największe talenty, a tak naprawdę chyba tylko Angela miała tam porządny głos – reszta była może i przyjemna, ale bez szału. I to z naszymi głównymi bohaterkami na czele. Tylko dzięki temu, że w kliknij: ukryte finale zaśpiewały The Loneliest Girl mogły na równi konkurować z Angelą, bo ich piosenka z półfinału była tak nijaka, że nawet one same wydawały się być nią znudzone…
kliknij: ukryte A akcja z porwaniem była taką słabą dramą, że nawet nie mam co o niej powiedzieć. No bardzo subtelnie to zrobili, samochód przyjechał akurat kiedy Tuesday powiedziała, że nikt jej nie szuka.
Ciekawa jestem, co zobaczymy w drugiej części serii, bo według mnie ten dwunasty odcinek naprawdę pasowałby już na zakończenie. A może jeszcze uda się wrócić do poziomu początkowych odcinków.
Uff, koniec głupiego konkursu. Rozegrali to po najmniejszej linii oporu. I jeszcze ten zbieg okoliczności kliknij: ukryte z przejeżdżającym obok domu Tuesday panem. W przeciwieństwie do chyba wszystkich nie zachwycam się „Loneliest Girl”, choć zgadzam się, że to ich jak na razie najlepszy utwór.
Co do występu Angeli… po pięciu minutach już go nie pamiętałam.
Dobra, koniec złośliwości. Z plusów to coraz bardziej podoba mi się Angela, fajno, że nie zrobili z niej typową „muszę wygrać za wszelką cenę”, że potrafi uczciwie rywalizować itp.
Pierwszą połowę oceniam na 5/10. Pierwsze cztery‑pięć odcinków było bardzo porządne, mimo już na tym etapie występującej schematyczności, niestety, wejście konkursu rozwleczonego bodajże na pięć epizodów znacznie zmniejszyło moją przyjemność z oglądania. Więcej pisałam w poprzednich komentarzach, trafny jest też bardzo post Tassadara, zwłaszcza o bohaterach. Nawet czuję coś w rodzaju ulgi, że nareszcie rozpoczniemy nowy etap – oby lepszy i ciekawszy. Jeśli tak się stanie, nie wątpię, że moja końcowa ocena podskoczy o 1‑2 (może 3?) oczka.
Kurczę, dosłownie sekundę po wysłaniu wiadomości zorientowałam się, że użyłam błędnej formy frazeologizmu: „Rozegrali to po linii najmniejszego oporu” powinno być.
A
Kamen
27.06.2019 22:48
„Loneliest Girl” mimo wszystko zmiotło występ Angeli.
Chociaż przez to C&T wydają się „zespołem jednej piosenki”.
kliknij: ukryte Wielki Finał
Całe szczęście dla Tuesday, że jej brat nie okazał się być takim samym potworem jak ich własna mamusia. Po tym jak on zobaczył, że matka zamyka własną córkę w pokoju, to od razu doszedł do wniosku, ze matce coś niedobrego zaczyna się robić pod kopułą. No i na przeciw wszystkim ujom brat za siostrą się ujął i ją uwolnił.
Wielki finał, Angela wystąpiła jako pierwsza, choć w planach miała być jako druga, no ale Carole i Tuesday z nieznanych(pffff)przyczyn nie mogły wystąpić o czasie.
Angela zaśpiewała wzbudzając zachwyt u wszystkich, a szczególnie u tej jedynej osoby na której uwadze jej najbardziej zależało. Oczywiście jej piosenka nie jest w moim guście.
W zasadzie mój gust w tym konkursie reprezentowali para dziadków typu Rock'n'Roll Will Never Die! – choć mało brakowało i by tego sztandarowego hasła nie dowieźli do końca.
Wracając do Angeli, to wszystkie trzy piosenki które ona na tym konkursie zaśpiewała były zróżnicowane i każda w innym typie w przeciwieństwie do Carole i Tuesday, bo ich twórczość to było w sumie wszystko na jedno kopyto.
Po Angeli na scenę w końcu weszły bardzo spóźnione Carole wraz z Tuesday(hurra dotarły). Jurorzy oczywiście chcieli je za to spóźnienie zdyskwalifikować, no ale dziewczyny stwierdziły, że może coś by jednak zaśpiewały, no to jurorzy odrzekli, „no to zaśpiewajcie”. Dziewczyny siekły swój hicior „The Loneliest Girl” uśmiercając nim znaczną cześć widowni.
No i potem nastąpił werdykt – zanim on został ogłoszony, to do tego momentu seria była bardzo przewidywalna. Ale jak się tak zastanowić, to jeśli chodzi o sam przemysł muzyczny, który opierał się na SI, a zabijał kreatywność, to nim na Marsie i w ogóle całą tą branżą muzyczną‑rozrywkową rządzi jedna wielka banda i to ona zawsze i wszystko ustalała. Konkurs „Mars' Brightest” był oczywiście z góry ustawiony. Jedynie czym się ten konkurs różnił od takiego typowego Idola, czy Mam Talent to tym, że w nim zrezygnowano z iluzji jakie było myślenie, że o każdym wyniku to widzowie decydują i oni o wszystkim przesądzają. W „Mars' Brightest” czegoś takiego nie ma, bo tam o wszystkim decydowali jurorzy. Sam konkurs był ustawiony, od razu było wiadoma w nim kto przejdzie dalej. Ci co w swojej parzę występowali jako drudzy zawsze byli premiowani awansem. Wyjątkiem jedynie były Syreny, które jakby nie sabotowały swojego występu piosenką, to by pewnie zostały by przez jurorów przepchnięte dalej – pewnie ku ucieszy „Marsjańskiej” Lewicy ;p.
Konkurs „Mars' Brightest” decyzją jurorów wygrała Angela, a Carole i Tuesday które co prawda zostały zdyskwalifikowane, to jednak zostały docenione i wraz z Angelą też dostaną szanse na wielki debit. Innego werdyktu nie mogło być, Carole i Tuesday nigdy nie miały tak naprawdę szansy na wygranie tego całego kokursuu, bo nie korzystały z SI – A to byłoby wbrew interesom tych wszystkich co rządzą tym biznesem i wkładają w niego grube miliony.
Natomiast szefostwo konkursu dla swoich potrzeb propagandowo wykorzystywało historie Carole „ziemski odpad, który dopiero na marsie zaczął naprawdę błyszczeć” najpierw dawali jej przejść pierwsze rundy, a na końcu łaskawie podkreślając jacy to oni są wspaniałomyślni dali jej i Tuesday szanse na debiut. Taka jest cała prawda o „Mars' Brightest”, którą sobie wymyśliłem w ciągu 5 minut.
Ogólnie jestem zadowolony z wyniku finału, trochę mnie zaskoczył, bo raczej spodziewałem się zwycięstwa Carole i Tuesday, albo jakiegoś dziwnego remisu. Kibicowałem Angeli i Tao, bo tak naprawdę dla mnie, to oni byli najciekawszymi postaciami tej serii. Bawiła mnie bardzo rywalizacja Angeli ze sztuczną inteligencją o względy Tao. Ona by chciała coś więcej, a dla niego to tylko biznes.
Jeśli chodzi o kawałki z tego całego konkursu, co prawda to nie jest moja bajka, ale piosenki są na tyle zróżnicowane, że być może każdy znajdzie coś dla siebie.
Nie, Tao zdecydowanie nie chodzi o kasę. To psychopata dążący do stworzenia piosenki idealnej. Podobny do protagonisty Pachnidła chcącego stworzyć doskonałą perfumę.
Otak
28.06.2019 00:22
I Angela też jakoś mega zróżnicowanego soundtracku nie ma :P
A
Otak
26.06.2019 17:15
Jedna rzecz w sumie nie dziwi. Niby czemu Mars Brightest jest jedyną opcją? Przeca jest jeszcze internet gdzie nawet jutuber od gameplayów minecrafta może zostać gwiazdą hip hopu. Dziewczyny na bank znalazłyby fejm w necie i nadąsane jury nie miałoby nic do gadania. Aż dziw że w tym uniwersum tv jeszcze nie kona w męczarniach błagając internet o ostrze miłosierdzia.
A
młoda
23.06.2019 12:02
11 odcinek kliknij: ukryte czy tylko mi się wydaje że za wszystkim stoi Tao
Otak
26.06.2019 17:11
kliknij: ukryte Mi się wydaje że wręcz przeciwnie. Tao pomoże Carole i Tue bo widzi w nich idealny materiał do badań który musi się rozwijać. Możliwe że Korpo dla którego pracuje Tao każe mamuśce wypuścić Tue bo inaczej odetnie jej finansowanie/zażąda natychmiastowej spłaty długów/zagrozi ujawnieniem materiałów dzięki którym nie przyjmą jej nawet na babcię klozetową. Albo pomoże im Angela żądna udowodnienia na scenie że jest najlepsza.
A
Otak
23.06.2019 11:17
Aż dziw że jeszcze nikt nie napisał że to anime finansował Soros z unią i homo‑żydo‑lobby i wogle powstało by zniszczyć bogobojne tradycyjne rodziny, kościół, dzieci, dom, kuchnię i schabowego XD
Shorexen
23.06.2019 20:06 Odpowiedź na komentarz użytkownika Otak
Yyyyy…? 🤔
Otak
28.06.2019 00:15
>Wyjątkiem jedynie były Syreny, które jakby nie sabotowały swojego występu piosenką, to by pewnie zostały by przez jurorów przepchnięte dalej – pewnie ku ucieszy „Marsjańskiej” Lewicy ;p.
Mówiąc szczerze, coraz bardziej mnie ta seria rozczarowuje. Pal licho średnią muzykę, gorzej, że bohaterowie wypadają nijako, ich relacje są słabo pokazane, przez co nie wzbudzają żadnych emocji, co najwyżej uczucie zirytowania, kliknij: ukryte gdy np. biedna Carol roni łzę po nieudanej próbie powstrzymania porywaczy Tuesday. Jeśli ma mnie takie coś poruszyć, wypadałoby wcześniej pokazać coraz lepszą więź między głównymi bohaterkami – w pierwszych odcinkach się to udawało, potem, a zwłaszcza od momentu wejścia show, było dużo gorzej.
W ogóle pomysł na talent show… Nie wiem, co jeszcze planują dla nas twórcy, ale coś czuję, że ta część okaże się najgorsza z całego anime (a przynajmniej mam nadzieję, że nie dostaniemy nic gorszego). kliknij: ukryte Nijakość muzyczna, wpakowanie do turnieju wielu ekscentrycznych postaci, które swoim wyglądem i zachowaniem miały chyba odwrócić uwagę od przeciętnych utworów, przewidywalność, drama z zazdrosną fanką – tak w skrócie można to podsumować. Został jeszcze finał, nie liczę jednak na zaskakujące rozwiązanie. Ale może w końcu coś ładnego zaśpiewają.
Inna sprawa – co jakiś czas się podkreśla, że muzykę teraz tworzy w większości sztuczna inteligencja, a dziewczyny to taki miły wyjątek. Niby ten wątek jest, mamy w końcu postacie Tao i Angeli, ale jakby w ogóle go nie czuć, nie zostaje on, jak na razie, dobrze wykorzystany. Na początku oglądania dziwiłam się, że zwykła historia o śpiewających dziewczynach nie rozgrywa się po prostu w realnym świecie, po co te Marsy i w ogóle, potem sobie doczytałam o SI i pomyślałam, że może twórcy przy okazji przedstawiania drogi bohaterek do sławy poruszą kilka ważnych tematów dotyczących kultury. Niestety, twórcy zadowalają się paroma ciekawostkami technologicznymi czy roboto‑psiakiem w jury konkursu, a świat przedstawiony ogólnie wypada słabo, tak że znów, po 11 odcinkach, zaczynam sobie zadawać pytanie, dlaczego to nie zostało zrobione w formie zwykłych muzycznych okruchów, bez elementów sc‑fi. Oczywiście jesteśmy na połowie anime i być może moje zastrzeżenia są przedwczesne, obecnie jednak czuję wielkie rozczarowanie z niewykorzystania potencjału założeń fabularnych. Może po zakończeniu show seria pójdzie w ambitniejszym kierunku i przy okazji przypomni sobie o bohaterach.
Tassadar
23.06.2019 14:36 Re: po jedenastu odcinkach
Wątpię, żeby seria poszła w jakimkolwiek ambitniejszym kierunku. Na razie jedzie na schematach -bohaterki z dwóch rożnych światów, tragiczna przeszłość jednej z nich, zła rywalka, która nie jest zła, tylko samotna i tym podobne. Wszystko jest wyrachowane i sztuczne, więc żeby się wyróżniać, wrzuca się do odcinków z talent show rożnych cudaków, którzy pewnie są jakąś tam parodią konkursów w stylu Eurowizji, ale niespecjalnie zabawną (obawiam się, że rzeczywistość prześcignęła fikcję pod tym względem). Owszem, w anime muzycznych czegoś takiego jeszcze nie próbowano, zwłaszcza pod względem procesu produkcyjnego, ale nic z tego nie wynika. Równie dobrze można obejrzeć zwyczajny program muzyczny. Oczywiście rzemieślniczo jest bez zarzutu, a poszczególne sceny pokazują zdolności twórców, ale to wciąż za mało.
Może problem tkwi w bohaterach i bohaterkach? Z całej obsady tylko Tao ma w sobie charyzmę i intrygującą osobowość, może też nieco Angela. Z Gusa zrobiono element komiczny, więc równie dobrze mogło by go nie być, Tuesday jest nieznośnie irytującą amebą (ja wiem, izolowana i niezrozumiała, ale istnieją granice), a Carole jak dotąd wydaje się stać z boku, może jej rola jeszcze się rozwinie.
Co do marsjańskiej estetyki – Watanabe miał zawsze słabość do s‑f i wydaje mi się, ze to jedyny powód. Można by zastąpić SI wielkimi korporacjami i komercjalizacją muzyczną obecnych czasów, i wyszłoby na to samo.
Dziękuję za komentarz.
Właśnie – bohaterowie. Gdyby byli przynajmniej choć trochę ciekawi, nie marudziłabym nad światem przedstawionym i fabułą, tylko cieszyła się ich historią, relacjami itp. Jak np. mam kibicować dziewczynom, skoro mnie zbytnio nie obchodzą? Czekam, aż skończy się ten głupi konkurs i anime wejdzie w nowy etap, w którym ważne postacie zostaną lepiej przedstawione, bo w tym cała nadzieja dla serii. Muzycznie się raczej nie zmieni.
Na marginesie, właśnie skończyłam oglądać „Sakamichi no Apollon” (dopiero po twoim komentarzu zauważyłam, że to anime od tego samego reżysera; genialna produkcja) i jak teraz mi szkoda, że w C&T Watanabe też nie poszedł po prostu w zwyczajną okruchowo‑muzyczną historię, tym razem z utworami popowymi. No cóż, miał inny pomysł na nowe anime.
A
Shorexen
21.06.2019 12:40 Carole & Tuesday po 11 odcinku
Oooo… porwanie. Jak w ogóle można to tak nazwać. No przynajmniej teraz coś zacznie się dziać, bo sam show to niezbyt fajny, a już na pewno nieracjonalny, ponieważ często lepsze piosenki (oczywiście subiektywnie) odpadały tylko dlatego, że tego wymagała dalsza historia i przewidywalny finał C&T vs Angela stał się faktem. Sam sprawca zdarzenia z poprzedniego odcinka przewidywalny, ale złapali ją tak trochę bez sensu, a także bez jakichkolwiek dowodów, ponieważ zamazane nagranie nic nie wnosi. Trochę szkoda całego zajścia, bo mieli zamiar zaśpiewać jak na razie najlepszy utwór tej produkcji, czyli Loneliest Girl. Ale to daje nie tyle co nadzieję, co pewnik, że uprowadzenie ostatecznie skończy się pozytywnie, ręka wydobrzeje i zaśpiewają ją w wielkim finale, no i rzecz jasna oczywiście wygrają, bo jakże by inaczej. Z czegoś te „cudowne 7 minut” wziąć się musiało. Mimo wszystko oglądam dalej, właśnie ze względu na ten cud, który ma nadejść.
A
Otak
20.06.2019 18:57 ep11
kliknij: ukryte Carol z chłopakami sami raczej nie dadzą rady z uratowaniem Tue. Pomoże im ktoś wpływowy, może Angela bo i uja, musi je pokonać i pokazać że jest lepsza lub Tao bo patrzy na protagonistki jak Jean Baptiste Grenouille z Pachnidła swoją ostatnią ofiarę. Jean chciał stworzyć dzięki niej pachnidło idealne, Tao chce wykreować idealną piosenkę.
Odcinek 11
kliknij: ukryte Co było oczywiste Carole wraz z Tuesday awansowały dalej do wielkiego finału, który odbędzie się za tydzień.
Gdy Tuesday w półfinale wyszła na scenę z zabandażowaną ręką to wiedziałem, że wynik głosowania może być tylko jeden. No, ale uczciwie mówiąc ich piosenka choć trochę smętna zdecydowanie była lepsza od tej Pyotra, przynajmniej dla mnie.
Angela oprócz doprowadzenia swoich fanów do łez pokazała, że potrafi taki sam efekt uzyskać u swoich menadżerów.
Sprawcą zamachu na Tuesday okazała się być Cybelle. Ochrona ją zgarnęła zaraz przy wyjściu, ale ja wiem dobrze, że zatrzymali nie tego człowieka co trzeba. No, ale jeśli oni dalej myślą i upierają się przy tym, że to ona jest tą złą. To ciekawe co będą myśleć jak poznają jej prawników?
Na koniec jakaś dwójka oprychów zapakowała Tuesday do samochodu i pojechała pomimo usilnych protestów Carole. Ech po cholerę ten dramat?
Otak
20.06.2019 18:52
kliknij: ukryte W sumie nie było bezdyskusyjnego dowodu w postaci nagrania jak zostawia pojemnik z kwasem. Albo ona albo Pyotr albo ktoś pro wyrachowany umiejący w hakowanie kamer.
Odcinek 10
kliknij: ukryte Półfinały w pierwszym GGK Vs Angela.
No i tu ja mam mały problem, bo te obie piosenki, które te dziewczyny wykonały, to kompletnie nie moja bajka. Jakbym miał decydować kogo przepuścić dalej, to chyba bym musiał rzucić monetą. Na pewno piosenka GGK na jakąś dyskotekę by się nadawała. Ostatecznie zwyciężyła Angela, ale tylko dlatego, że jej „love interest” podczas występu GGK kapnął się, że to co przygotował dla Angeli na półfinał będzie niewystarczające i zmienił szybko jej piosenkę.
W Drugim Pyotr Vs Duet Carole Tuesday
Piosenki Angeli i GGK były dla mnie co prawda niezrozumiałe, natomiast Pyotr sieknął taką, że jakbym ja ją gdzieś w tv usłyszał, to pewnie od razu bym szybko zmienił kanał.
Do występu duetu głównych bohaterek nie doszło, bo ktoś dokonał zamachu na dłonie Tuesday. Podejrzani to:
Tao
Cybelle
Pyotr
Tao – raczej nie on. Co prawda wpakował on pożyczone grube miliony w Angele. No, ale on jest typem, który stara się udowodnić, że jego SI jest najlepsze. Więc tym zamachem nie udowodnił, że jest właśnie najlepsze tylko raczej to, że jest on s….
Cybelle – Całkiem możliwe. Poczuła się odrzucona i zrobiła to w afekcie na zasadzie „skoro nie zagrasz ze mną w duecie, to nie zagrasz już z nikim”. Tylko ona wydaje mi się aż nazbyt oczywistym na to kandydatem.
Pyotr – Jakbym miał stawiać nieswoje pieniądze to bym postawił na niego. Gość od początku robi na mnie wrażenie osoby fałszywej, osoby która raczej nie zawahała by się wyeliminować(naciągam to trochę) lub osłabić rywala – zwłaszcza takiego z którym toczy „bój” o finał.
W kwestii kliknij: ukryte zranienia Tuesday, kierując się napisem na pudełku, który otworzyła, stawiam na Cybelle – odcinek wcześniej rozmawiała z Tuesday o jej urodzinach. Do tajemniczego Tao taki napis mi nie pasuje. Jeśli zaś chodzi o Pyotra, nie mam podobnych wrażeń jak ty, ale zupełnie go nie odrzucam. Ot, na razie wydaje mi się niegroźną postacią. A może to ktoś spoza wymienionej trójki?
kliknij: ukryte Nie ma żadnego ewidentnego dowodu na to, że to była Cybelle! Nawet jej piosenka o samobójstwie nie musi od razu źle o niej świadczyć ;p. To był Pyotr! To zawsze był on!
Ktosiek
18.06.2019 16:03
A ja myślę, że kliknij: ukryte to ta menadżerka (czy kim ta jej wielbicielka jest, pomocą?) Angeli ma z tym coś wspólnego, tak się uśmiechnęła i nagle spoważniała na twarzy patrząc na odwróconą Angelę). Wytypowanie Cybylle byłoby zbyt hmm oczywiste? Eh, chyba naiwnie mam nadzieje, że seria nie pójdzie tak prostą drogą, chociaż do tej pory wszystkie bitwy muzyczne i ich wynik były do przewidzenia :/. Pyotr? Wydaje mi się za głupi, narcystyczny,zbyt zapatrzony i pewny siebie żeby nawet dostrzegać innych, a tym samym robić jakieś podchody typu zamachy na kogoś! Prędzej mam teorie, że na jego filmie przypadkiem będzie nagrany sprawca. Ewentualnie na siłe ten film to jego alibi. Dobra, jednak już chyba wymyślam :__:
kliknij: ukryte Właśnie nie pamiętam kto te menadżerkę załatwił Angeli? To była jej TatkoMatka? Czy tez może ktoś od tych ludzi co pieniądze w nią włożyli? Ona w tamtej scenie, to bardziej wpatrywała się w telefon Angeli niż w nią samą. Może to jakaś jej psychofanka? A może to coś osobistego?;p
Nie wiem już. W tej serii jest dużo pytań, a mało jest na nich odpowiedzi. Ale jakbym miał strzelać, to za tą menadżerką stoi… Pyotr! Nie kto inny a on sam. Przewidział przed turniejem, że pojawi się w tym konkursie silny przeciwnik, więc roztropnie postanowił swojego agenta w ekipie Angeli zamontować. W odpowiednim momencie ten ów agent dokona sabotażu. Można teraz już śmiało przewidzieć kto wygra w finale…
Otak
20.06.2019 19:21
kliknij: ukryte Nie ma na razie niezbitego bezdyskusyjnego dowodu na żadne z ani na Cybelle ani Pyotra. Uważaj żebyś nie wygłupił się jak Gus który z miejsca orzekł o winie Dhalii bo stwierdził że jej nie lubi.
Poniekąd muszę przyznać, że te anime jest niesamowicie prawdziwe i świetnie oddaje, to co dzieje się u nas. Spójrzmy choćby na eurowizje. Z każdym kolejnym rokiem, to nie piosenki wygrywają, a różne odpały typu chłop w spódnicy.
Tak samo w innych wątkach jak mam talent czy inne bzdury, gdzie zamiast samego talentu, wygrywa ckliwa historia, czy jakaś ekstrawagancja.
Jak kiedyś takiego syfu nie było, tak z każdym nowym rokiem pojawiają się jakieś nowe dziwactwa. Umiejscowienie czasowe fajnie poniekąd oddaje, to co u nas się zaczyna, a w anime już jest na końcowym etapie.
I choć nam osobiście nie podobają się piosenki, to samo anime poniekąd wyjaśnia dlaczego są one takie słabe. Po prostu talent i poświęcenie zostały zastąpione chęcią wyróżnienia się nie śpiewem, a wyglądem i zachowaniem, stąd też wyjaśnienie dlaczego aktualnie wszystko jest tworzone przez samo SI.
Taniej i lepiej, bo przeciwnik po drugiej stronie jest po prostu słaby, więc łatwiej było opanować rynek po przez SI niż inwestować w ludzi.
Saarverok
11.06.2019 23:19 Re: Prawdziwość anime.
Hihi, aż mi się słowa Rafała Paczesia przypomniały. „Bo w Mam Talent! nie chodzi o talent… tylko o tą wzruszającą historię w tle.” True story. To temat‑rzeka na osobną dyskusję, ale jest coś na rzeczy, że liczy się obecnie wizerunek wykreowany, a rzeczywistość jest już zupełnie inna.
Otak
20.06.2019 19:25 Re: Prawdziwość anime.
Prawdziwość mamy też w momencie gdy nikt nie reaguje gdy kelnerkę molestuje zwyrol ale gdy dwie dziołchy grają na gitarze i keyboardzie w miejscu publicznym to policjant wyskoczy z pod ziemi choćby umierał na raka odbytu.
Ciekawe czy dojdzie do zamieszek na necie i w realu spowodowanych przez oburzonych na wyniki Mars Brightest Star i sugerujących że ustawiło je homo‑żydo‑masono‑komuno lobby oraz ukryta opcja ziemska i piąta kolumna.
Otak
20.06.2019 19:34 Re: Prawdziwość anime.
Oraz to że w pierwszej kolejności podejrzewa się „sodomitę” a nie piękne młode urocze dziewczyny niezdolne przecież do czynienia zła w przeciwieństwie do przebrzydłych tęczowych degeneratów niszczących całe rodziny :p
Nudny odcinek, piosenki strasznie słabe. Miałam też wrażenie, że czasami było za dużo animacji/ruchu podczas występów, co przeszkadzało w oglądaniu i bynajmniej nie wyglądało naturalnie. No i pytanie zasadnicze - kliknij: ukryte serio, czy prawie tylko różnego rodzaju cudaki, dziwnie wyglądające osoby lub takie, których wygląd kłóci się z preferowanym rodzajem muzyki, przez co wywołują u jury i publiczności ogromne oszołomienie, potrafią śpiewać na Marsie? Nie mają normalnych śpiewaków, zwyczajnie wyglądających, oprócz dziewczyn? Przy pierwszych występach z poprzedniego odcinka można było się jeszcze, na siłę, uśmiechnąć, ale co za dużo, to nie zdrowo. Na plus postać Cybelle, przedstawia się intrygująco, mam nadzieję, że się jeszcze pojawi (chciałabym też zobaczyć więcej Erteguna).
Ogólnie – najsłabszy, a przynajmniej najmniej ciekawy z dotychczasowych odcinków, ale nadal to porządny serial, razem z „Shingeki no Kyojin” i „Sarazanmai” tworzący moje top3 obecnego sezonu. Reszta to średniaki.
PS Co do poziomu piosenek ze wszystkich odcinków, to niestety muszę się zgodzić, że większość utworów nie powala. Mnie osobiście urzekł tylko ending. Szkoda, że nie postawili na większą różnorodność – znaczy, pokazali ją, bo był i rock, i śpiew operowy, ale szybko one przepadły i wyszło, że najlepiej jest śpiewać ładne, popowe piosenki. Ech…
Kamen
9.06.2019 00:21 Re: odcinek 9
A na Eurowizji to ktoś śpiewa? Głównie takie cudaki.
Po 9 odcinku.
kliknij: ukryte Kolejne ćwierćfinały za nami. W pierwszym choć zdania jurorów były „podzielone”, to przeszła dalej GGK – mam małe wrażenie, że tekst do swojej piosenki napisała na 5 minut przed występem i to w swojej garderobie. Co do pokonanych, to jestem przekonany, że te syreny to raczej nikogo do siebie nie zwabią.
W drugim Angela przeczołgała się dalej, choć bardziej mi się jej piosenka podobała w wersji acapella. Cybelle poległa, ale tak to już jest jak się swoją piosenkę śpiewa w języku, który nikt nie rozumie ;p.
Na pewno ten cały Buldog może być teraz zły, bo jakby trafił wcześniej na kogoś z pary Syreny, GGK to by pewnie przeszedł dalej.
A
Otak
7.06.2019 08:38 ep 9
Bardzo dobrze to anime pokazuje jak ludzie oceniają powierzchownie. GGK może być człowiekiem o sercu anioła ale dla nich będzie cudakiem. Cybelle zaś to dla nich boginka i anieliczka śliczniutka kawaii i nie przyjęliby do wiadomości że w środku czai się stalkerski toksyczny creepy demon.
To też plus tego anime iż pokazuje że stalkerzy są creepy a nie cool.
A
Shorexen
31.05.2019 16:11 Carole & Tuesday po 8 odcinku
Pomijając mega zabawny poprzedni odcinek…
Może to tylko mój osobliwy i subiektywny gust, ale według mnie praktycznie żaden utwór zaprezentowany do tej pory w tym tytule, nie okazał się tak dobry i nie stał na tak wysokim poziomie pod względem tekstu oraz melodii jak ta premierowa muzyka naszych protagonistek z drugiego odcinka pt. „The Loneliest Girl” ([link]. Po prostu pozostałe, z epizodów 3‑8 wydają się być takie jakby mdłe, bez emocji, wyrazu i tworzone lekko na siłę, aby zapełnić czas antenowy, ale to tylko moje prywatne zdanie, gdyż takie właśnie mam odczucia do tej pory. Oby się to zmieniło w dalszej części historii, bo jak początek mnie mega nakręcił i pozytywnie zaskoczył to z odcinka na odcinek jest dla mnie coraz gorzej pod tym względem. Wierzę i trzymam kciuki za poprawę, aby wstrzeliło się z powrotem w mój gust. ;)
Enevi
31.05.2019 16:49 Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Co do samych odcinków odczucia mam mieszane, niemniej jednak przyjemnie mi się to anime ogląda. To jedyna seria, którą oglądam, bo chały pokroju Shoumetsu Toshi i Fairy Gone zanudziły mnie na śmierć, a reszta sezonu jakoś tak niespecjalnie mi podeszła. Jeśli zaś o muzykę chodzi… Tak, ta pierwsza piosenka była śliczna i szczerze pisząc, liczyłam na podobny poziom reszty z nich. No cóż, powiedzmy że żadna z pozostałych za serducho nie chwyta i jest mocno średnio z tendencją w stronę kompletnej przeciętności. I jak też mam nadzieję na poprawę, to staram się nie liczyć na to zbyt mocno.
ukloim
3.06.2019 17:43 Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Ej, ale „Someday I'll Find My Way Home” z piątego odcinka to akurat świetny utwór, pełny emocji i z przekazem. Jak na razie mój faworyt, nie licząc piosenek z openingu i endingu oczywiście.
Alt_TruIsta
3.06.2019 17:56 Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Podejrzewam, że ją zaśpiewają w półfinale.
Shorexen
3.06.2019 22:58 Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
No okej, akurat wymieniłeś utwór, który faktycznie się broni. Ale subiektywnie nadal uważam to samo co powyżej. Mimo wszystko jest to w głównej mierze kwestia gustu.
Wnioski po 8 odcinku.
Główna tytułowa para kliknij: ukryte przeszła dalej, bo inaczej organizatorzy za dużo cudaków by mieli w półfinałach.
Nie wiem jeszcze jak, ale ten cały Pyotr na pewno oszukuje. Za dobrze to wszystko u niego wygląda.
Zabawne, że Angeli bardziej zależy na tym by jeden specjalny gość obejrzał jej występ niż na przejściu do następnego etapu.
No i występ tych „ZZ Top” – odnoszę wrażenie, że oni raczej chcieli chyba po prostu przetrwać do końca swój występ niż awansować gdzieś dalej w tym turnieju.
Otak
7.06.2019 08:41
Bez przesady kliknij: ukryte Co prawda nie kryją się z tym że mają ich za cudaków i każdego oceniają powierzchownie (bo to niemozliwe by taka piękna Cybelle była psycholką, kimś takim na bank jest GGK) ale o wygranej decyduje ich talent piosenkarski, w końcu uznali tryumf GGK i Pyotra mimo że dla nich to dziwadła.
Otak
7.06.2019 08:48
I Pyotr raczej nie oszukuje, w tym programie mają na bank skanery wykrywające wszelkie modyfikacje i wspomagacze, a jego raczej nie stać na sprzęt mogacy obejść takie zabezpieczenia.
A
Shorexen
12.05.2019 19:18 Carole & Tuesday po 5 odcinku
Kolejne anime mady by Watanabe, które nie może u mnie „zaskoczyć” i spowodować, żebym się w nie wkręcił jak należy. Po czwartym odcinku wreszcie dostaliśmy trochę więcej jego charakterystycznego podejścia do bardziej epizodycznych motywów (mocno zapachniało mi Bebopem i Space Dandy), ale to jeszcze nie to. Mam wrażenie, że Watanabe chce nieco nieco za bardzo być „na czasie” bawiąc się w Instagaramy, castingi, i różne zbędne drobne urozmaicenia, zamiast skupić się na porządnej historii, która gdzieś w tym wszystkim tonie na drugim planie.
Kamen
12.05.2019 19:12
Ja bym powiedział, że większym problemem jest powtarzalność.
Nudzi mnie już to ciągłe robienie kretyna z ich menadżera.
3 odcinki kopiuj‑wklej to jednak już trochę dużo.
A
Kamen
6.05.2019 01:39 lol
O bosze, ten teledysk z 4 epa to jakieś cudo.
Łatwe 11/10.
Boli trochę ten brak progressu w fabule, to fakt, ale w tych epkach 3‑4 uśmiałem się za wszystkie czasy!
Mnie w ogóle brak posunięć w fabule nie razi. Odcinek 3 i 4 tłumaczę sobie tak, że twórcy chcieli pokazać, iż dziewczyny napotkają różne przeszkody i nie będzie im ot tak łatwo zaistnieć na scenie. Może i pomysły na to nie były zbyt wyszukane, ale zawsze coś, no i można było się solidnie pośmiać. A cała seria ma mieć 24 odcinki, tym bardziej więc nie widzę powodów, by lecieć z fabułą na łeb, na szyję.
Pierwszy odcinek był dobry, drugi świetny, ale trzeci i czwarty… Co to w ogóle było? Po co? Fabuła zaraz wytupta pod sobą dziurę, tak długo nie rusza się z miejsca. Nie można nawet powiedzieć, że chodzi o pokazanie interakcji między postaciami, bo od trzeciego odcinka w żaden sposób nie zmienia się status quo, a nieliczne nowe informacje, jakie zyskujemy, niczego nie zmieniają. W trzecim odcinku wręcz pokazali całkiem zbędną scenę, powtarzającą nam to, co już wiedzieliśmy (Tao ponownie eksperymentujący na Angeli). Czuję się jakbym oglądała serię, w której każdy odcinek to inny „potwór”, po pokonaniu którego wszystko wraca do stanu sprzed „walki” (Ertegun, AI). Właśnie, jeszcze ta zapita sztuczna inteligencja, nie wspominając o całym wątku z nią związanym, który był do bólu przewidywalny… Myślałam, że to będzie, hmm… nieco ambitniejsze, że będzie miało jakąś spójną fabułę. Co prawda jeszcze jest jakaś nadzieja, w końcu anime nadal wychodzi, ale chyba muszę znacząco obniżyć moje oczekiwania wobec tej serii >.>
Heroes1980
19.05.2019 21:54 xD
> Myślałam, że to będzie, hmm… nieco ambitniejsze,
Ta bajka jest już najambitniejszą rzeczą pod względem tematyki, wizualiów czy reżyserii od czasów 2 sezonu Moba
Fabuła nie ma tu nic do rzeczy
Poza tym to Watanabe, przecież prawie żadna jego bajka(Dandys, Bebop, Champloo) nie kładła głównego nacisku na fabułę xD
Czwarty odcinek jak na razie najlepszy. Teledysk, kliknij: ukryte mimo że był dziełem oszusta, wyszedł obłędny. :D
Fajne są też smaczki w postaci nawiązywania do popkultury.
No i jest yuri – ci, co na to liczyli, powinni być zadowoleni. Co prawda kliknij: ukryte nie z udziałem głównych bohaterek (przynajmniej jeszcze nie), ale zawsze coś.
Na MAL‑u czy innych stronach seria jest sklasyfikowana też jako „romans”. Ja w sumie najbardziej liczyłabym na trójkąt dziewczyny‑Roddy. Zobaczymy.
Tfu, powinnam napisać shoujo‑ai, jeszcze ktoś pomyśli, że jakieś mocne sceny się działy.
Shorexen
4.05.2019 18:11 Odpowiedź na komentarz do anime Carole & Tuesday
Na ten moment najpewniejszym połączeniem dla mnie wydaje się być Tuesday – Roddy. Bez jakiś konkretnych argumentów rzecz jasna, tak po prostu czuję. Ale to Bones, więc tutaj może wystąpić każda mieszanka – bez zmiłuj się.
Patka
4.05.2019 18:26 Re: Odpowiedź na komentarz do anime Carole & Tuesday
Zobaczymy. :) Ogólnie liczę, że w wątek romansowy będzie wmieszany Roddy, nieważne już, czy ma być trójkąt, czy coś innego. Najmniej mnie interesuje romans między samymi dziewczynami – wystarczy, by „romansowały sobie” na poziomie muzycznym, tzn. żeby tutaj między nimi była chemia.
Z drugiej strony, jesteśmy po zaledwie 4 odcinkach, ciężko więc oceniać, jak to wyjdzie.
A
Shorexen
3.05.2019 23:35 Carole & Tuesday po 4 odcinku
Padam z zażenowania. xD Ten odcinek mnie osobiście kompletnie nie kupił. Tyle zachodu, a na koniec dostajemy „to”. Moje reakcja na cały epizod identyczna jak Erteguna na samochodzik. :D
Piękna seria. Postaci faktycznie nie są specjalnie misternie zbudowane, ale nie o to tu chodzi. Audiowizualnie rewelacja, a fabuła jest lekka i wciągająca. Anime w sam raz do obejrzenia po ciężkim dniu.
No przeciez w takiej serii chodzi przede wszystkim o misternie zbudowane postaci. To one popychaja fabule do przodu i to one stanowia podstawe sukcesu dla serii okruszkowych.
Jak usłyszałam Roddy'ego, w pierwszej chwili pomyślałam: „Co tu robi Książę?” Miły moment. :) Widzę też, że i to anime wspomniało o przysmakach marsjańskich. :D
A ogólnie seria wygląda na jedną z tych porządniejszych w sezonie. Będę oglądać.
Drobne rzeczy, które mnie irytują:
- lokowanie produktów w dosyć prymitywny sposób,
- jak Tuesday gra na gitarze, to wyraźnie widać, że ona i gitara są animowane osobno,
- charakteryzacja postaci na razie jest dosyć prosta i niespecjalnie nowatorska, szczególnie w przypadku Carole,
Nie są to pod żadnym względem kosmiczne problemy, raczej na odwrót, ale irytują głównie dlatego, że cała reszta jest naprawdę bardzo dobra. Fajnie, że mamy w sezonie serię, które widocznie jest tworzona z sercem i rozmachem.
Kamen
21.04.2019 00:15
Chyba wszystkie serie Bones są tak porządnie robione.
Małe studio, lecz solidne.
oshiete kudasai
21.04.2019 08:28
Dla mnie małe studio to raczej Trigger, Ufotable, które robią 1‑2 anime na rok, a nie Bones, które w prawie każdy sezonie ma jakąś nowość (w tym roku cztery anime)
Bones jest podzielone na sześć mniejszych oddziałów, każdy prowadzony przez innego producenta. Studio A zajmuje się produkcją oryginalnych serii (chociażby Carole & Tuesday, ostatnio Hisone to Masotan); Studio B, w którym powstał m.in. Mob Psycho czy Kekkai Sensen; Studio C, dedykowane tylko i wyłącznie produkcji Boku no Hero Academia; Studio D funkcjonuje podobnie jak C, z tym że skupia się na Bungou Stray Dogs i Studio E, które zostało założone na potrzeby filmowej trylogii Eureka Seven.
A
Shorexen
19.04.2019 22:12 Carole & Tuesday po 2 odcinku
Obejrzane na jednym wdechu – nie czuję się za dobrze. :D No i muzyczka znowu skradła całe show. Fantastyczna melodia i jeszcze lepszy tekst. Mógłbym tego słuchać cały czas.
It's a little cold in paradise tonight
love faded
I'm finding new forms
I write it out
It's fine for now
Then you come along
and I cry
liberated
I'm seeing clearly now
there's no turning back
and I'm overwhelmed
Do you really want to set the night on fire
you're my only way out
Do you really want to turn your life around again
You know you're my last chance
Can you feel my
Can you feel my
Can you feel my tears they won't dry
Can you feel my
Can you feel my teardrops of the loneliest girl
The loneliest girl
Shorexen
19.04.2019 22:16 Re: Carole & Tuesday po 2 odcinku
btw. Jestem ciekaw co z tego wyniknie w dalszej perspektywie > [link]. Może wyjść z tego naprawdę ciekawe doświadczenie.
A
Kamen
18.04.2019 22:03 2 ep
Zmieniam zdanie – seria jest bardzo przyjemna.
Przy drugim odcinku nawet nie mrugnąłem. Tak się dobrze oglądało.
No i teksty piosenek też bardzo ładne, np.:
[link]
A
Kamen
12.04.2019 12:30
Pierwszy odcinek bez szału, ale miał lepsze momenty.
Swoją drogą, myślałem, że śpiewanie w engriszu to będzie katastrofa, ale nie było aż tak źle.
Ogólnie jestem na tak. Przynajmniej seria ma dobrego fansuba, bo Netflix to jak zawsze n/c.
Shorexen
12.04.2019 12:09 Carole & Tuesday po 1 odcinku
Jeśli muzyka będzie faktycznie tak dobra jak w pierwszym odcinku to na rozwoju fabuły już mi tak bardzo nie zależy. Bones znowu się spisał i stworzył ładnie wyglądający świat, a brzmi to jeszcze lepiej niż wygląda, co dziwi bo otrzymaliśmy dopiero jedną wersję melodii. Oby się to tylko utrzymało do końca emisji. Natomiast postacie o które bałem się najbardziej o dziwo mnie nie irytują, a wręcz są bardzo sympatyczne i z miłą chęcią będę śledził ich dalsze losy. Nic tylko czekać i kciuki trzymać.
Zaczyna się beztrosko, co mi się podoba – dziewczyny się poznały już w pierwszej połowie odcinka i od razu między nimi zaiskrzyło… muzycznie ( kliknij: ukryte na razie xD) :D Fajny świat, taki trochę nasz, ale nie do końca, muzyka świetna, animacja również – zobaczymy, co dalej :D
Świat i muzyka
Co do pokazanej muzyki i braku „si tworzy schematyczne gnioty vs ludzka tworczosc zawsze wygrywa” to akurat bardzo dobry przekaz w mojej opini. To sa poprostu narzedzia, tak samo jak kiedys elektronika zmienila muzyke, potem software, i niedlugo moze wlasnie si. Ironicznie dopiero kolega grafik 2d/3d mi to uswiadomil jak kiedys dyskutowalismy o waifu generator.
To co tworzy gnioty to przedewszystkim systematyzacja produkcji, wypracowana przez dekady w celu zarabiania wiecej kasy.
Podobno pojawiają się później wątki polityczne. Czy są one sensownie zrobione? Czy może istnieją tylko po to by amerykańcy to łatwiej łyknęli? Czy są później jakieś niemdłe, niesmęcące piosenki? Nie oczekuję tutaj wielkich utworów, bo to raczej nie ten rodzaj muzyki, ale czegoś dorównującego poziomem piosenkom z Nany skoro zatrudnili angielskojęzycznych profesjonalistów.
Swoją drogą to trochę dziwne, że muzyka została oceniona na 10/10 biorąc pod uwagę uzasadnienie, które zdaje się wskazywać na coś innego.
What the hell~
Ach i moje serduszko podbiły Galactic Mermaid, piosenka z ćwierćfinału w ich wykonaniu już została ustawiona jako dzwonek w telefonie dla konkretnej irytującej osóbki :D
O czym to mogło być
To mógł być serial o karierze muzycznej, tak się nawet zapowiadało, ale początkowe próby przedstawienia, jak działa przemysł popkulturowy w świecie przedstawionym szybko uwiędły. To mógł być serial o sile muzyki i jej wpływie na ludzkie serca, ale ostatecznie przykłady owego wpływu okazały się tak mizerne, że nie sposób było tego kupić. Zwykle seriale krystalizują się z czasem, a ten stawał się coraz bardziej amorficzny. Zamiast rozwijania początkowych wątków i postaci wprowadzał coraz więcej nowych, w zasadzie żadnego nie zamykając porządnie. Wyszedł z tego kalejdoskop, momentami zajmujący uwagę, ale ogółem pozbawiony treści.
To ironiczne, że emocjonalny rdzeń tej serii pozuje na bycie opartym na autentyczności i prawdzie ukrytej w muzyki, a jednocześnie swoją strukturą anime aktywnie podważa znaczenie przedstawionych w niej piosenek (skądinąd w większości świetnych). Utwory starały się poruszać tematy poruszane w poszczególnych wątkach, ale wypadały pusto, kiedy z tego komentarza nic ostatecznie nie wynikało. Nieczęsto się trafia, aby seria okazała się obciążeniem dla muzyki w niej zawartej, ale to właśnie taki przypadek.
Finał
kliknij: ukryte Więc Tao przybył się pożegnać z Angelą. Podczas rozmowy wyjawił jej swój sekret z którego wynika, że na swój sposób on i ona są dla siebie bratem i siostrą. Wyjaśnił tez jej podwód dlaczego musi teraz odejść. Angela co było do przewidzenia nie przyjęła tego dobrze. Plącząc zaczęła błagać go by on ją ze sobą zabrał, ale on z uwagi na to, że od teraz będzie się musiał przed odwetem Schwartza ukrywać nie zgodził się. Zamiast tego powiedział jej, że od teraz ma ona samodzielnie stanąć na nogi i zacząć śpiewać swoje własne piosenki. Na końcu obiecał jej, że zawsze będzie ją obserwował i pożegnał się z nią w stylu „Do zobaczenia po pewnym czasie” i wyszedł. W tym momencie jakby Angela byłaby kimś takim jak Faye Valentine, to pewnie oddałaby parę strzałów ostrzegawczych. Później jest też ciekawa scena na moście między dziennikarzem, a Spencerem. Po której uważam, że Spencer miałby znaczne większe szanse na wyrwanie tego dziennikarza niż jego siostra.
Zaczyna się wielki koncert na którym zjawili się prawie wszyscy znani nam muzycy z poprzednich odcinków. Do kompletu brakuje mi tam tylko jeszcze Cybelle i Syrenich sióstr – no, ale tak po prawdzie to Cybelle chyba swoim zachowaniem na to raczej nie zasłużyła, a siostry Syrenki są zbyt dobre, by śpiewać razem z tymi amatorami. Zjawiła się też Angela, która najwyraźniej po rozmowie z Tao doszła już do siebie i jest zdeterminowana teraz by zaśpiewać wspólnie wraz z Carole i Tuesday. Piosenka którą artyści zaśpiewają nazywa się „Mother”. Lecz zanim to całe wielkie show nastąpi to…
To przed samym koncertem dowiadujemy się, że powiódł się cyber atak którego dopuścił się Tao. W wyniku czego zostaje aresztowany Schwartz główny sponsor kampanii wyborczej Valerie i osoba odpowiedzialna także za niektóre złe rzeczy – czyli jedno zagrożenie znika. Potem matka Tuesday po przejrzeniu dowodów jakie zgromadził Spencer wycofuje się z walki o urząd Prezydencki – znika także i drugie zagrożenie. Tak więc wydaje się, że ten koncert to już właściwie nie sensu? No chyba, że jest on teraz skierowany w obecnego Prezydenta Hamiltona, która chyba nie ma wpływu na to co się teraz dzieje. Może teraz jakiś Marsjański minister spraw wewnętrznych podczas słuchania koncertu i na wieść o wycofaniu się Valerie przyjedzie właśnie do Hamilotna i powie mu „Panie Prezydencie no głupia sprawa z tym pałowaniem i aresztowaniem muzyków… Watanabe to naprawdę tym razem przesadził, ale wie Pan co? Tak się akurat składa, że mam właśnie przy sobie kluczyki od celi, więc zaraz jadę wypuścić z więzienia tego zdolnego muzyka Skipa. A co do Ezekiela, to on może już wracać na Marsa, bo naprawdę niepotrzebnie z niego wyjeżdżał”.
Zaczyna się ostatnia piosenka czyli cudowne siedem minut. Na początku poszczególni muzycy śpiewają solo jej partie, a na końcu już wszyscy razem śpiewają tą piosenkę na scenie. Jak przyszła kolej na Florę, to Guss zrobił taką minę jakby mu się naglę coś przypomniało. Wszyscy co słuchają tej piosenki są zadowoleni, część z nich nawet płacze ze szczęscia. Pokazany nam jest jeszcze jakis tajemniczy osobnik w kapelusza, który ogląda ten koncert na tablecie. Ogólnie piosenka nie powala, ale zakończenie tej serii w taki właśnie sposób jest urocze. Mnie najbardziej podoba się moment na samym końcu jak Angela ustawia się na scenie między Carole i Tuesday i śpiewa razem z nimi. A potem ze szczerym uśmiechem przyciąga je do siebie mocno obejmując – naprawdę ładny obrazek. No i ciesze się widząc ją na końcu wraz z Carole i Tuesday wreszcie szczęśliwą. Takim to właśnie ładnym obrazkiem się serial zakończył.
Jego twórcy jeszcze na końcu pokazują nam napis, że seria będzie kontynuowana w naszej wyobraźni. Znaczy co? Tao będzie teraz chodził po domach i ludzi do maszyn ze specjalnym programem podłączał? W wolnym czasie sprawę zbadam.
Podsumowanie
Jeśli komuś muzyka i piosenki zawarte w tej serii po trzech odcinkach się nie spodobają, to zdecydowanie nie jest to seria dla niego. Bo pozostałe wątki(poza jednym) jeśli się je nie potraktuje z przymrużeniem oka raczej do gustu nie przypadną. A o czym jest Carole & Tuesday? Głównie o muzyce ;p, a poważniej to…. Mija pięćdziesiąt lat, odkąd ludzkość rozpoczęła migrację na Marsa. Watanabe też tam przybył i po naciśnięciu przycisku „AI dla każdego” postanowił jeszcze zajrzeć w dusze artystów. Szybko doszedł do wniosku, że są oni wyszczy na tym Marsie samotni, sami i odizolowani. A jedynie co im sprawia przyjemność, to ich własna muzyka – no i w dużym skrócie to właśnie o tych ludziach jest ta seria, która mnie się osobiście cholernie spodobała, a czemu? Bo oprócz muzyki, to pierwsza cześć serii kupiła mnie jeszcze tym Marsjańskim show Mam Talent. Zawsze byłem fanem tego typu programów, a zwłaszcza rywalizacji miedzy muzykami jaka siłą rzeczy musi nastąpić w takim show. No i właśnie tutaj ta rywalizacja między tytułowymi głównymi bohaterkami, a pewną „marionetką” jest prawdziwą ozdobą tej serii.
No i właśnie w tej rywalizacji to mieliśmy z jednej strony sympatyczny duet głównych bohaterek czyli Carole i Tuesday, a z drugiej…. no właśnie z drugiej to mieliśmy dwie najlepsze(oczywiście według mnie) postacie tej serii, czyli Angelę i Tao.
Angela jest osobą niezwykle emocjonalną. Jest niepewna i czasami kocha aż za bardzo, co w końcu ją zraniło, gdy zdała sobie sprawę, że jej miłość nie była odwzajemniona, niezależnie od tego, czy była to Dahlia, czy jej rodzinka – która postawiła ją jako trofeum w swoim domu i zmusiła do emocjonalnej dorosłości, kiedy ona jeszcze nie była na to gotowa.
Z drugiej strony Tao nie ma żadnych emocji i jest czysto racjonalny i logiczny. Nie rozumie obaw Angeli ani nie może jej pocieszyć. Wszystko, co może zrobić, to nauczyć się z programowania AI o jej emocjach i uczuciach. Ale jasne jest, że Tao jest kimś samotnym i odizolowanym podobnie jak Angela.
Właśnie dlatego są tak idealnie dopasowani do siebie. Ponieważ uzupełniają się nawzajem. Oboje są samotnymi ludźmi, którzy gdzieś zgubili swoje drogi, a kiedy ich ścieżka się przecięła, to myślę, że zdali sobie sprawę, że przez cały czas tęsknili, albo i nie;p. Ja na pewno z wielkim zainteresowaniem śledziłem ich relacje.
Wracając do głównych bohaterek, to szczerze przyznam, że na początku serii przyjemnie mi się oglądało jak te dwie dziewczyny pochodzące z rożnych światów wspólnie spędzają czas i razem tworzą muzykę dobrze się przy tym bawiąc – to jest naprawdę fajnie pokazane w tej serii. Carole to dziewczyna z charakterem, która nie boi się powiedzieć jak jej się coś nie podoba – choć przez to też musi często zmieniać pracę. Tuesday sympatyczna, ale nieśmiała dziewczyna. Przez matkę zamknięta w złotej klatce z której ostatecznie zwiała bez żadnych problemów. Obie dziewczyny kochają muzykę, dlatego też bez problemu potrafiły się ze sobą dogadać. Zaczynają współpracować tworząc duet, a owocem ich pracy jest najładniejsza piosenka tej serii czyli „The Loneliest Girl”. Natomiast w drugiej części serii autorzy mam wrażenie, że za bardzo zaczęli kreować Carole i Tuesday na jakieś ideały, których muzyka jest lekiem na całe zło. Przez to też zaczęły mnie one swoimi osobami trochę już pod koniec serii męczyć.
W drugiej części obserwujemy także dalsze losy Angeli, która po wygraniu show tak jak chciała stała się znaną na cały Mars gwiazdą muzyki, no i w związku z czym zaczynają ją spotykać plusy i minusy związane z bycia sławnym. Plusy liczne bankiety, wywiady, rzesze fanów. A minusy stalker oraz wielka presja i strach, że na końcu człowiek zostanie z tym wszystkim wyłącznie sam. Co też ostatecznie doprowadziło ją do załamania nerwowego.
Natomiast Carole i Tuesday po zajęciu w show drugiego miejsca decydują się na… właściwie, to ich menadżer Guss podejmuje decyzje o nie podpisaniu kontraktu z wytwórnią. Zamiast tego zabiera je gdzieś na południe, gdzie dziewczyny koncertują dla garstki ludzi, a wisienką na trocie jest załatwiony przez niego facet z siekierą, który ma im pomóc w nagraniu singla. Więc, gdy wątek kariery Angeli w tej serii jest dobrze i w ciekawy sposób dla widza poprowadzony, to u Carole i Tuesday pod tym względem dzieję się jakaś fantastyka. Dlatego ciesze się też, że to właśnie Angela dostała nagrodę Grammy, bo jakby po tym co Guss odstawiał w drugiej części serialu Carole i Tuesday miały by ją wygrać, to wtedy byłby to dla mnie chyba jakiś kosmos.
Jeszcze w drugiej części pojawia się też wątek polityczny, czyli wybory na Prezydenta Marsa, ale mam wrażenie, że został on napisany przez gospodynie domową dla gospodyń domowych. Ogólnie pierwsza cześć serii była dla mnie rewelacyjna, natomiast druga cześć jest jednak słabsza, a jedynie co w niej „błyszczy” to samotna gwiazda o nazwie Angela.
Bardziej mi się też podobały piosenki Angeli od tych Carole i Tuesday. Bo choć dziewczyny miały je naprawdę ładne, to jednak większość ich utworów była podobnych do siebie. Angela natomiast pod tym względem miała o wiele bardziej urozmaicony repertuar.
Tak więc kończąc już i oceniając, Carole i Tuesday dla mnie, to najlepsza anime jakie obejrzałem w tym roku. Więc po raz ostatni Angelo moja nota jest specjalnie dla Ciebie!
Odcinek 23
Mam takie przykre odczucia, że to mogło być naprawdę dobre anime. Gdyby je skrócić o 10 odcinków, wyciąć postacie tygodnia bądź nadać im głębsze znaczenie dla rozwoju głównych bohaterek. Gdyby im nadać bardziej wyrazisty charakter. Jak Angeli. Ona póki co wydaje mi się być najlepiej zbudowaną postacią w całej serii, a dało się to budować często za pomocą nawet jednej sceny na odcinek. Więc dało się, twórcy potrafili. Dziewczyna żyje i reaguje no to, co ją spotyka. Widzimy w niej zmiany. A u C&T nic. Nie widzę w nich prawie żadnej zmiany poza tym, że mają siebie, więc troszkę więcej mogą. C&T spotykają różnych bohaterów, każde takie spotkanie powinno pozostawiać w nich ślad. C&T z następnego odcinka powinny się nieco różnić od tych C&T z odcinka poprzedniego. Na przykład po spotkaniu Desmonda, byłam przekonana, że dziewczyny dojrzeją, pojawi im się nowe spojrzenie na życie. A tu rzeczy się dzieją, a one są prawie niezmienne… Angela na ich tle w ogóle wydaje się być postacią z innej bajki. Każda z dziewczyn dostała obuchem życiowym, ale tylko po Angeli widzę zmiany i reakcję na rzeczywistość. C&T mają tylko tworzyć genialne piosenki od czynienia świata lepszym. Nudne to i płytkie. A dałoby się z tego wycisnąć o wiele więcej. Jak zawsze boli zmarnowany potencjał. Już nawet nie wspomninam o braku rozplanowania napięcia i poprowadzenia niektórych wątków.
Ale mogło być dobrze. Po niektórych odcinkach widać prześwit czegoś dobrego. I o to mam żal do twórców. Poczekam z oceną ostateczną na ostatni odcinek, ale żal mi na pewno już nie minie.
kliknij: ukryte Dobra wielkie ufff, bo Angela przeżyła i leży sobie teraz w szpitalu. Nadal jest nieprzytomna, a opiekę nad nią przejęła teraz jej była menadżerka Katie – jest to ta sama osoba, która pomagała Angeli podczas jej występów w Marsjańskim Mam Talent). Menadżerka zorganizowała także pogrzeb jej matki na którym zjawiły się Tuesday wraz z Carole. Dziewczyny od razu miały prośbę do Katie o możliwość odwiedziny Angeli bo się o nią martwią, ale Katie łagodnie wszystko tłumacząc im odmówiła.
Potem akcja idzie do przodu, widzimy jak policja zaczyna na ulicach „pałować” znanych muzyków. Ich ofiarą został niejaki Skip, muzyk rockowy i jakiś tam stary znajomy Crystal. Policja go i jego kompanów zgarnęła jak jakiś pospolitych rzezimieszków. Oczywiście nie uszło to też uwadze mediów, które od razu to zdarzenie nagłośniły.
Spencer za to odwiedza Tuesday w domu Carole(właściwie to już jest wspólnie mieszkanie tych dziewczyn). Rozmawiają sobie razem, głównie o ich własnej matce. Spencer ogólnie nie zgadza się z pomysłem matki by oczyścić Mars z imigrantów, dodatkowo ujawnia siostrze, że za ostatnim atakiem terrorystycznym stoi sam Jerry, czyli główny szef sztabu wyborczego Valeri. Spencer chce to wszystko ujawnić w mediach zanim ich Matka zostanie prezydentem, ale nie wie też sam do końca czy powinien tak postąpić, bo to się przecież i tak wszystko odbije na ich matce. Dlatego prosi więc Tuesday o radę w tej sprawie. Ona natomiast uważa, że na pewno ich matka nie chciałaby wygrać i rządzić w taki sposób. Uważa też, że on najpierw o tym sprawach powinien porozmawiać z matką, a nie wbijać jej od razu nóż w plecy poprzez media. Ech Spencer pytać o radę młodszą siostrę? Coś czuje, ze ty kariery w polityce raczej nigdy nie zrobisz.
Teraz akcja przenosi się do szpitala. Angela została wybudzona ze śpiączki, ale o kontakt z nią jest trudno. Katie próbuje się z nią jakoś rozmawiać, no ale nie za bardzo jej to wychodzi. Potem znowu wracamy do mieszkania głównych bohaterek w którym aktualnie trwa teraz jakaś wielka narada. No i w ogóle zrobiło się tam tłoczno, bo dołączył tam Ertegun, dziennikarz, facet od siekiery, Guss i Roody. Wszyscy dowiedzieli się o aresztowaniu Skipa i chcą temu przeciwdziałać. Nie podoba im się to, że są wyciszani muzycy tylko i wyłącznie za krytykowanie władzy. Obwiniają o to wszystko Valeri, a zwłaszcza jej antyimigracyjną kampanią. W sumie to ciekawe, więc po co Valeri ta prezydentura skoro już ma takie wielkie wpływy? Chyba to raczej obecna władza napuszcza policję na muzyków i ich cenzuruje, no ale główny winowajca to jednak Valeri.
W każdym bądź razie Carole wraz z Tuesday mówią głośno „dosyć temu złu!” I wpadają na pomysł zorganizowania na Marsie wspólnego, wielkiego koncertu wszystkich artystów i muzyków. Bo podczas takiego koncertu władza usłyszy co to znaczy wolność! – W sumie to czemu nie? Znam przypadek jak jedna władza padła po tym jak się jeden facet w kiblu zatrzasnął;p. A taki koncert to potęga.
Wszyscy się więc zgadzają na ten pomysł i biorą się od razu do pracy. Jedni zajmują się częścią logistyczną, a drudzy wyruszają by przyłączyć jak najwięcej muzyków do tego koncertu. Szybko tez ustalają, gdzie on się odbędzie. To miejsce nazywa się Mars Immigration Memorial Hall – jest to tez miejsce w którym Carole i Tuesday po raz pierwszy „zadebiutowały”. Warto też odnotować, że facet od siekiery prawie w ogóle nie włączał się do dyskusji, a jedynie nad czym się skupił było to skuteczne obalanie flaszki.
W tym samym czasie w tajnej siedzibie sztabu wyborczego Valeri. Jerry wyświetla Valeri grafikę na której widać jej syna Spencera w towarzystwie znanego już łamacza niewieścich serc. Jerry mówi do niej coś w stylu „zobacz ty głupia babo, gdy my wszyscy tutaj jak woły harujemy na twój dobry wynik, to Spencer zadaje się z tym cynglem wynajętym przez Hamiltona, który chce brudy na nas znaleźć* Valeri słucha go, ale interesuje ją co innego, a mianowicie ma ona podejrzenia co do Jerrego jeśli chodzi o ostatni atak bombowy. No, ale Jerry stary wyga oświadcza jej coś w stylu, że on i ona jadą na tym samym wózku.
Carole i Tuesday odwiedzają w szpitalu Angelę i próbują ją nakłonić do udziału we wspólnym koncercie. Wydaje mi się jednak, że mogły rozmowę z nią zacząć od złożenia jej kondolencji, może wtedy Angela bym im odpowiedziała, a nie odwróciłaby się do nich tyłkiem. Potem widzimy Spencera, który nadal ma wątpliwości co do tego co powinien zrobić z matką i przez to między nim i dziennikarzem dochodzi do kłótni. Carole i Tuesday pracują nad nową piosenką i idzie im to słabo. Potem znowu mamy Angele, która pod koniec odcinka postanowiła w końcu, że „przemówi”. W bardzo smutny sposób żali się ona do Katie, że nikt już jej nie potrzebuje, że nikogo ona już nie obchodzi. Mówi także, że ona nie da rady już więcej zaśpiewać. Katie stara się ją pocieszyć przypominając jej, że przecież ma ona mnóstwo fanów, którzy się o nią martwią. No, ale Angela uważa, że jakby teraz umarła to byliby smutni może tylko minute – no ciężki przypadek depresji. Na końcu odcinka widzimy jeszcze Tao, który po zgromadzeniu pewnych danych opuszcza swoją bazę.
Mamy teraz ending znowu z piosenką Angeli.
Tao jedzie taksówką i jest fajna scena jak po raz pierwszy w tej serii zdejmuje swoje okulary i uważnie spogląda na swój telefon, a zwłaszcza w treść pewnego SMS‑a. Zastanawia się nad czymś na moment, a potem podejmuje decyzje i mówi coś do taksówkarza. W endingu są też pokazane jeszcze inne postacie, ale nie są one dla mnie teraz w tym momencie istotne, bo istotna dla mnie jest tylko Angela ;p. Znowu ją widzimy jak lezy w pozycji pól siedzącej i smutno gdzieś spogląda. Potem powoli podnosi głowę, a na jej bladej twarzy zaczynają pojawiać się rumieńce bo dostrzegła Tao na środku swojego pokoju. Angela nie wierzy, że go widzi, wypowiada jego imię, no i w tym momencie pada magiczne „to be continued”....
Podsumowując, a więc władca przyjechał w końcu do swojej zepsutej marionetki. Pytanie czy przyjechał by ją naprawić? Czy tez może by się z nią pożegnać? Bo niestety ganiają za nim jacyś uzbrojeni najemnicy. Z zapowiedzi 24 odcinka( czyli finalnego) wynika, że Tao ma zdradzić Angeli jakiś swój sekret. Ciekawe więc co on jej powie? Wydaje mi się, że nagłe wyznanie jej swojej miłości byłoby bardzo niezgodne z jego własnym charakterem ;p. Mam tylko nadzieje, że go autorzy w finale nie zabiją.
Warto jeszcze tak na marginesie wspomnieć, ze w tym odcinku pojawił się Desmond, którego ja wcześniej uśmierciłem. No cóż…
kliknij: ukryte
Przywalili mi dzisiaj tym odcinkiem, a kurde zaczął się tak „niewinnie”.
Crystal by dowalić Angeli na gali połączyła siły z Carole i Tuesday. Tak dziewczyny mają plan wspólnie razem zaśpiewać na scenie. Pewnie Crystal jest przekonana o tym, że Angela umrze jak usłyszy ich wspaniały występ. Tak więc dziewczyny(poza Crystal)„zamykają” się w swoim pokoju i zaczynają tworzyć coś na ten występ. Tak na marginesie Carole w tym odcinku nic nie mówiła o Ezekielu, może chłopa już deportowali?
A co tam u Angeli? Najpierw w odcinku widzimy pewną osobę, tą która pragnęła stworzyć idealnego sztucznego człowieka śpiewającego idealną piosenkę, widzimy jak ta osoba olała prośbę swojego własnego „narzędzia”. Potem widzimy Angelę zaraz po tym jak odleciała po tych swoich narkotykach. Przytomność odzyskała tylko po to by resztkami sił doczołgać się do szpitala aby być świadkiem jak jej TatkoMatka zwija się z Marsjańskiego świata.
Tak zmarło się tej postaci. Ja jej fanem raczej nie byłem, no bo z tego co mówił o niej Tao, oraz to jak wspomniała ją Angela wynika, że znęcała się w przeszłości nad córką. Poza tym jak już się wszystko zaczęło chrzanić po aresztowaniu Tao, to dalej pchała Angelę w tą „zabawę” bycia najlepszym, kompletnie nie zwracając uwagę na jej uczucia, oraz na jej stan psychiczny. Dobrze, że przed śmiercią udało się jej chociaż swoją adoptowaną córkę przeprosić.
Zaczyna się gala rozdania Grammy. Mnóstwo na niej znanych ludzi ze świata polityki, muzyki oraz sportu! – Dobra nie będę ściemniał nikogo tam nie rozpoznałem, mogli tam chociaż gdzieś na widowni Florę upchać przynajmniej byłoby mi z nią raźniej. Po jakimś czasie jak już wszyscy usiedli sobie wygodnie na scenie pojawił się ładnie ubrany pan, który zapowiedział występ Carole i Tuesday. Dziewczyny nie kazały długo na siebie czekać, szybko wyskoczyły ładnie ubrane na scenę.
Zaczęły śpiewać, gdzieś w połowie piosenki na scenę dołączyła do nich Crystal. Dziewczyny połączyły swoje głosy no i w sumie nawet ładnie im to wyszło. Bardziej mi się ta piosenka podobała od tej którą śpiewały w poprzednim odcinka. Swoją drogą, to z tej Crystal jest kawał baby. Stojące obok niej na scenie Carole i Tuesday wydawały się być takie małe ;p.
Tymczasem Angela na zapleczu ściemnia swoim agentom o tym, że czuje się dobrze i jego gotowa na występ.
Jej mocno podkrążone oczy od prochów raczej świadczą co innego, ale Angela jest mocno zdeterminowana by uhonorować swoim występem śmierć „rodzica” – bo tylko to jej pozostało. Wracając do samej gali, to właśnie na scenę wychodzi Ertegun w ręce trzyma kopertę, tak to on własne zaraz ogłosi tego kto otrzyma nagrodę Grammy. Chwila niepewności nagrodę dostaje… Ertegun w swoim stylu głośno i z entuzjazmem wykrzykuje imię Angela – swoja drogą, to mógł mu ktoś na zapleczu powiedzieć o śmierci jej TatkoMatki.
No i na końcu odcinka mamy występ samej Angeli. Dziewczyna śpiewa, ale jej występ to przykry widok. Angela jest półprzytomna, by się nie przewrócić trzyma się mocno statywu od mikrofonu. Widać, że walczy i stara się zaśpiewać swoją piosenkę do końca – jeśli jest to przejaw profesjonalizmu to na pewno tego niezdrowego. Co niektórzy na widowni zauważają, że coś jest z Angelą nie tak. Angela kończy piosenkę i zaraz po niej mdleje czym szokuje widownie…. No i mamy ending, który powstał chyba tylko po to bym oglądając go sobie żyły otworzył. Widzimy jak nieprzytomna Angela trafia do szpitala, ktoś ją tam chyba reanimuje. Dziewczyna cierpi, a na końcu jest pokazana jak lezy podłączona do respiratora… Dodatkowo całej tej akcji ratunkowej towarzyszy smutna piosenka(trochę w stylu Bjork).
Podsumowując co prawda chciałem więcej scen z Angelą w tej serii, ale zdecydowanie nie o takie mi wrażenia chodziło… Co do samej nagrody Grammy, to po tym jak narrator zaczyna każdy odcinek byłem raczej przekonany, że Carole i Tuesday ją dostaną. No, ale że ostatecznie dostała ją Angela jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie bez powodu jej piosenki znajdują się na pierwszych miejscach wszystkich listów przebojów. No, ale jeśli w następnych dwóch odcinkach autorzy dalej się będą nad nią znęcać, to ja wtedy tą serie porzucę.
Carolu & Tsusday
Ocena zdążyła u mnie spaść z 9/10(po kilku pierwszych odcinkach) do 5/10 na ten moment. Wątek głównej pary bohaterek robi się coraz to bardziej mdły z odcinka na odcinek i tak gdzieś od kliku jego finał przestał mnie interesować. Ostatnie dwa odcinki tylko czekałem aż przejdą do Angeli(która to wypada w porównaniu o niebo lepiej), nie mogąc już zdzierżyć tego co dzieje się u dziewczyn.
Trzech chłoptasi zostało wsadzonych po nic, nawet jako tło wypadają słabo, a kliknij: ukryte w ostatniej piosence ich jedynym zadaniem było klaskanie jak u Rubika. Bohaterowie tygodnia, których mogłoby nie być, a zamiast tego dało się poświęcić ten czas na rozbudowanie reszty na ten przykład. kliknij: ukryte Kilka postaci z Mars Brightest miało ciekawy design i jako taki potencjał, no ale niestety poszły w odstawkę po zakończeniu konkursu. Więcej nie znaczy wcale lepiej…
kliknij: ukryte
Z wiadomości politycznych.
Spencer wrócił do matki pewnie tylko po to by kablować na nią pewnemu dziennikarzowi, albo może mu się kasa skończyła? Jeszcze są najnowsze wyniki sondaże w których to Valeri prowadzi z urzędującym Prezydentem Hamiltonem.
TaktoMatko leży w szpitalu, jej stan jest krytyczny, ale stabilny. Siedząca obok jej łózka Angela przeżywa to co jej TatkoMatka powiedziała zanim dostała zawału. Ze słów TatkoMatki wynikało by, że ona jest dzieckiem adoptowanym. Angela przez to wszystko dostaje jakiegoś ataku pańki. Później ktoś z pensjonariuszy szpitala próbuje ją odprowadzić do taksówki, ale ma z tym problem bo na zewnątrz jest mnóstwo dziennikarzy, którzy zasypują Angele pytaniami o Tao.
Tymczasem Carole wybiera się do aresztu, pewnie chce odwiedzić Ezekiela zanim go deportują, Tuesday natomiast idzie wraz z Rodym na zakupy po prezenty. Brawo Rody masz randkę z Tuesday, po tylu odcinkach w końcu jesteś w świetle reflektorów. Później w areszcie dokładniej w sali odwiedzin Carole rozmawia ze swoim starym kolegą, wspominają stare dobre czasy i o tym jaką to oni sobie obietnice złożyli, gdy byli dziećmi. Widać, że miedzy nimi zmierza to wszystko do wielkiej miłości… No i jest to kurde niesprawiedliwe! Angela jeśli chodzi o Tao to już z 21 odcinków bije głową w ścianę, a Ezekiel jest w tej serii zaledwie ze trzy odcinki i już ma Carole? Skandal!
Gdy Tuesday z Rodym szaleją na zakupach, Angela wraca do swojego starego mieszkania. Dziewczynę cały czas męczy pytanie „czy jest adoptowana?” Wodzi wzrokiem po starych zdjęciach rodzinnych szukając jakich śladów, ale chyba tylko przez to co coraz bardziej zaczyna wariować. Później dostaje wiadomość, że Tao wyszedł z aresztu za kaucją.
Angela jest zła z powodu, że jej o tym nie powiadomił. Wybiera się więc do jego wieży. Tam na miejscu go nie zastaje, ale za to zastaje swój hologram – program który napisał Tao(nazwę go Angela2.0). Angela2.0 oznajmia Angeli, że Tao tutaj nie ma, a ona sama już nie musi tutaj przychodzić. Angela2.0 kontynuuje dalej mówiąc, że ona teraz zastąpi Angelę i za nią wykona piosenkę na gali rozdania Grammy. W tym momencie Angela dostaje szału i wyłącza hologram.
W areszcie Ezekiel wykonuje swoją nową piosenka, a jego kamraci transmitują ją na żywo. Carole i Tuesday oczywiście słuchają ją u siebie i są nią oczyścicie zachwycone.
Może ktoś z władz też ją wysłucha i się zlituje? No bo po co deportować takiego fajnego rapera Ezekiela?
Później Carole i Tuesday wykonują swoją piosenkę, która jest ok, ale ma się wrażenie jej słuchając, że one już coś podobnego śpiewały. Na koniec odwiedza ich gwiazda muzyki pop Crystal czym dziewczyną sprawia wielką niespodziankę.
Wracamy do opuszczonej przez wszystkich Angeli.
Zaczęła się ona teraz faszerować jakimiś tabletkami, chyba są to leki na uspokojenie. Ona serio chyba uwierzyła w to, że Tao chce ją zastąpić teraz jakimś programem. Mocno to przezywa, dodatkowo po tych lekach zaczyna mieć jakieś omamy. No z tym jej stanem psychicznym to nie jest za dobrze. Powoli po tych lekach zaczyna odpływać, ale zanim to jeszcze nastąpi, udaje się jej jeszcze wysłać wiadomość do Tao o treści „pomóż mi”.
Tao mamy na samym końcu. Siedzi on w jakieś swojej tajnej bazie i niczym bohater z powieści Aleksandra Dumasa knuje na gościa który go do aresztu za kraty wysłał. Tak ten gościu chyba sobie teraz grób wykopał, bo Tao mu raczej nie odpuści. Odcinek kończy się przeczytaniem przez Tao wiadomości od Angeli.
Podsumowując… U jednych fajnie u drugich smutno, mam tylko nadzieje, że w następnym odcinku nastąpi w końcu to na co tyle czekam.
Wygląda, jakby bot to pisał.
kliknij: ukryte
Zaczyna się ciekawie, Gus oświadcza Carole i Tuesday, że one wraz z Angelą zostały nominowane do Marsjańskiej nagrody muzycznej Grammy. Dodatkowo jeszcze dostąpią zaszczytu zaśpiewania podczas gali na scenie – co prawda Gus sugeruje, że ich piosenka będzie tam na rozgrzewkę przed występem Angeli, ale co tam. Carole przy okazji dowiaduje się jeszcze, że jej dawny kolega, a obecnie znany rapper Ezekiel też został nominowany do tej nagrody.
Tymczasem u Tao…
Został on wezwany na dywanik do pewnego biznesmena, który jest głównym sponsorem jego badań – jest to też ten sam facet u którego Tao wcześniej pożyczył pieniądze na sponsorowanie Angeli.
Biznesmen jest zły na Tao za to, że odmówił on przyłączenia się( było to w poprzednim odcinku) do sztabu wyborczego Valeri. Chce by ona wygrała wybory, bo jej zwycięstwo z racji tego, że Valeri jest jego pionkiem da mu ogromne korzyści. Dlatego też nakazuje on teraz by Tao dołączył do nich i pomógł w kampanii. Niestety dla niego Tao oświadcza mu coś w stylu „Panie mnie polityka w ogóle nie interesuje” i wychodzi – biznesmen nie jest szczęśliwy z tego powodu.
Nieco później Angela wraz z TatkoMatką „wpadają” do pomieszczenia w wieży Tao lecz jego samego tam nie zastają. Angela jest zaniepokojona z tego powodu no i w sumie ja się jej nie dziwie. Facet 24h na dobę siedzi w tym pomieszczeniu praktycznie nigdzie się z niej nie ruszając, no i dziś nagle gdzieś znika? Pobiegać sobie poszedł? Rozmyślanie Angeli przerywa sam Tao, znaczy jego twarz na monitorze, który się nagle włączył. Tao podczas tej krótkiej transmisji oświadcza Angeli, że ma mało czasu oraz to, że udało mu się ukończyć jej replikę – czyli specjalny napisany program udający Angelę. Tao chce by ona skorzystała z pomocy tego programu i dzięki niemu przygotowała się z nową piosenką do występu na gali podczas wręczenia nagrody Grammy, bo on sam nie będzie mógł jej teraz pomóc. Angela nic z tego nie rozumie i żąda wyjaśnień, lecz Tao się rozłączył, ale nie dlatego, że nie chce już dłużej słuchać narzekań Angeli, tylko dlatego, że właśnie go zwija Marsjańskie CBA…
Teraz akcja przenosi się do duetu, którego w tym momencie reprezentuje Carole. Dziewczyna idzie sobie z deską na rampę i tam spotyka Ezekiela. Długo rozmawiają wspominają stare czasy, Ezekiel trochę mówi o przyszłości co by zrobił i czego by chciał. Pewnie ich rozmowa jest istotna z punktu widzenia fabuły, ale mnie i tak cholernie w tym momencie bardziej interesuje to co się dzieje u Tao i Angeli.
Na szczęście nie kazali mi długo czekać, bo akcja z powrotem wróciła do wieży. Angela jest zestresowana, TatkoMatko chcąc ją jakoś uspokoić puszcza jej wiadomości. No i tym to on jej raczej nie uspokoił, bo atrakcją głównego wydania wiadomości była informacja o zatrzymaniu znanego muzycznego producenta Tao – nawet filmik pokazali jak idzie skuty kajdankami.
Został zatrzymany przez „CBA” na podstawie donosu, jakoby to on siedem lat temu miał się dopuścić nielegalnych praktyk na człowieku. TatkoMatka i Angela nie mogą w to wszystko uwierzyć, a jakby jeszcze tego było mało, to przed oczyma Angeli wyświetlił się nagle hologram przedstawiający dokładnie jej osobę.
Carole i Tuesday za to w tym czasie tworzą razem nową piosenkę, a my mamy okazje jej posłuchać. Później podczas przerwy Carole słucha sobie rapu Ezekiela.
Wątek dziewczyn kończy się na oglądaniu wiadomości z których to Carole i Tuseday dowiadują się, że Ezekiel wraz z kolegami z zespołu został zatrzymany, bo skończyła im się wiza. Pewnie przez te liczne koncerty zapomnieli o tym by je podbić.
Spencer brat Tuseday spotyka się z dziennikarzem, który jak na razie w tej serii wsławił się jedynie tym, że udało mu się nieintencjonalnie złamać serce Tuesday. Wcześniej dziennikarz podpuszczał Tuesday na jej matkę, to teraz postanowił zrobić to samo z jej bratem. Zdradził Spencerowi ciekawą informacje, że jest podejrzenie o tym, że za ostatnim atakiem terrorystycznym stoi główny szef sztabu wyborczego Valeri. Spencer pyta się go czy jego matka o tym wiedziała? Dziennikarz mu na to nie odpowiada lecz prosi go o pomoc w tej sprawie.
Na końcu wracamy do Angeli
TatkoMatka chce by Angela skopiowała styl w jakim hologram wykonuje dla niej stworzoną, nową piosenkę. Angela natomiast tego nie chce, bo jej wcale nie interesuje naśladowanie jakichś fałszywek i wyłącza hologram. Dziewczyna ma już wszystkiego dość i daje temu wyraz. Miedzy nią i TatkoMatka dochodzi do kłótni. On oświadcza jej, że jest niekompletna, a sztuczna inteligencja je perfekcyjna i należy z jej pomocy skorzystać by wygrać tą nagrodę Grammy – zwłaszcza, że Tao teraz nie ma. Angela się wkurza oskarżając TatkoMatkę, że myśli tylko o sobie, a nie o jej uczuciach i o tym co ona by naprawdę chciała. TatkoMatka w tym momencie przechodzi do ofensywy, wybucha opieprzając Angele, że bez niego byłaby nikim i rusza do niej z pięściami. Prawdopodobnie on by ją uderzył teraz, gdyby nie fakt, że się nagle źle poczuł, no i po chwili leżał już na ziemi przed wyraźnie zszokowaną Angelą.
No i tak się zakończył odcinek. Co do TatkoMatki, to na moje oka miał chyba zawał, a może wylew? Istnieje tez możliwość, że sprawdzał ostatnio zawartość portfela co mogło też doprowadzić do osłabienia organizmu.
Podsumowując dużo się działo w odcinku, na pewno spać nie będę mógł teraz w nocy. No, ale przynajmniej się dowiedziałem co podmiot liryczny miał na myśli tworząc ending.
Odcinek 19
Re: Odcinek 19
Re: Odcinek 19
19 odcinek
kliknij: ukryte
Zaczęło się od dramatu, znaczy Tao zauważył, że Angela jest dzisiaj bardzo zestresowana na próbie. Ona na jego pytanie o jej niedyspozycje w końcu zdecydowała mu się wszystko wyjawić – w skrócie poskarżyła mu się na Stalkera. Tao dowiedział się w końcu, że ktoś Angele prześladuje i podsłuchuje. Dodatkowo ostatnie Stalkera wiadomości do niej świadczą o tym, że on chciałby bardzo teraz by Angela zaczęła uprawiać w najbliższym czasie martyrologię.
Tao uznał więc tego Stalkera za realne zagrożenie i zdecydował się jej pomóc.
Tao pomoc zaczął od pozbycia się pluskwy, znaczy zdemaskował robota‑królika zabawki Angeli. Tak to dzięki tej zabawce Stalker zawsze wiedział co Angela mówi, albo gdzie przebywa – królik to wszystko wyśpiewał, znaczy jego bebechy. Dodatkowo Tao przyznał, ze Stalker jest zdolnym hakerem, bo dość zręcznie udaje mu się ukrywać i unikać namierzenia przez policje. No, ale Tao stwierdził po analizie sytuacji, że on dla niego nie jest problem i gościa złapie. Z TatkoMatką doszedł do wniosku, że jeśli Stalker ma zaatakować to najprawdopodobniej zrobi to na Marsjańskim festiwalu muzycznym, gdzie Angela ma być jedną z gwiazd. Warto też wspomnieć, że tytułowy duet też ma wystąpić na tym festiwalu.
W końcu zaczyna się dzień festiwalu, Angela jest na niego gotowa, Carole i Tuesday pewnie także. Zakładam, że Stalker przygotowywał się do niego czytając książki Toma Clancy'ego, a Tao wraz z ochroną oglądając film Bodyguard.
Angela jeszcze przed festiwalem wpadła na Carole i Tuesday. Dziewczyny byłe stremowane przed swoim występem, więc Angela dodała im słowa „otuchy” oświadczając że je zmasakruje swoim występem. Warto jeszcze dodać, że autorzy tym razem dla odmiany stworzyli jakiegoś chłopa dla Carole – dziewczyna na festiwalu rozpoznała jakiegoś starego znajomego i co prawda chłopak „uciekał” przez Carole, ale być może coś z tego będzie.
Później na festiwalu w tajnym pomieszczeniu Tao wraz z ochroną specjalnie przygotowanym systemem zaczyna namierzać Stalkera. Angela jest dalej przestraszona, ale TatkoMatka stara się ją pocieszać.
Koncert zaczyna się od występu Eretguna, podczas jego „piosenki” system stworzony przez Tao zaczyna namierzać kogoś na mapie. Ochrona(poza jednym gościem) wraz z Tao postanawia się więc czym prędzej udać w to miejsce.
Tam dopadają jakiegoś nieszczęśnika, który im płaczliwie oświadcza, że nie jest żadnym Black Knightem(pseudonim stalkera). Tao w tym momencie dość szybko 2+2, po czym odwraca się i gdzieś biegnie.
W tym samym czasie na zapleczu Angela koncertuje się przed swoim występne, a stojący gdzieś 20 metrów za nią mężczyzna powoli zaczyna sięgać po broń – tak Stalkerem okazał się być ochroniarz, a faceta którego ekipa Tao zwinęła był na wabia. Black Knight wycelował pistolet w nieświadomą zagrożenia Angele i zaczął bredzić coś pod nosem w stylu "Angela jeśli jesteś aniołem lecącym gdzieś w niebiosach, to ja będę myśliwym, który odstrzeli ci skrzydła” – no facet normalny nie jest. Prawdopodobnie Angela skończyłaby jak John Lennon, gdy nie Tao.
„A kto umarł ten nie żyje” – To chciał zapewne powiedzieć Tao wycelowawszy „pistolet” w głowę wyraźnie zaskoczonego Black Knighta. Tao od razu nakazał mu się poddać, ale stalker go nie posłuchał, nie chciał zrezygnować z próby zabicia Angeli.
Zastanawiałem się teraz jak on będzie chciał zaskoczyć Tao? Czy przerzuci sobie być może pistolet do drugiej ręki podobnie jak kiedyś Jurko Bohun szablę w jednym ze swoich pojedynków? Ale nie, Black Knight obrócił się nagle z bronią chcąc zastrzelić Tao, ale usłyszał tylko ciche „za Aarona” po czym padł na ziemie rażony falami dźwiękowymi po tym jak Tao nacisnął przycisk. Angela słysząc hałas za swoimi plecami odwróciła się szybko. Jej oczom ukazał się jej ukochany Tao, oraz leżący u jego stóp kołami do góry jakiś mężczyzna.
Angela szybo się domyśliła, że ten leżący mężczyzna to jest ten jej urwis co ją ostatnio prześladował.
Tao dał jej do zrozumienia, że jest już bezpiecznie, Angela podziękowała mu uśmiechem i wybiegła na scenę.
Może w końcu jest to miłość ze strony Tao? Bo ochronił on swoją ukochaną kobietę. Albo być może jest to dalej tylko biznes z jego strony? Bo Tao ochronił po prostu swój Marsjanki kapitał, co prawda w tej fryzurze bardzo uroczy kapitał, ale jednak kapitał ;p.
Wracając do koncertu, Angela zaśpiewała utwór stworzony przez Erteguna. No i trzeba jej to oddać, że magnetyczna Angela obojętnie jaką ze słabym tekstem piosenkę by nie zaśpiewała, to i tak będzie się bardzo dobrze prezentować na scenie ją śpiewając. Po niej jak zawsze w swoim stylu zaśpiewały Carole & Tuesday i na tym się odcinek zakończył.
Podsumowując TaoXAngela no w końcu…
kliknij: ukryte Ten tego Aaraon mnie w odcinku nawet zaskoczył – tym, że przeżył zderzenie z samochodem. Zastanawiam się teraz czy on jest jakiś terminator czy cuś?
Odwiedzającej go w szpitalu Angeli i jej TatkoMatki oświadczył, że już mu się odechciało Angelowania i chce by się oni od teraz trzymali od niego z daleka. Podsumowując słaby zawodnik. W między czasie Tao zamiast się zainteresować kłopotami Angeli woli toczyć debatę z Eretgunem na temat nowej piosenki.
Tuesday natomiast w tym odcinku zauroczyła się w dziennikarzu, który to podczas „randki” z nią w restauracji odstawiał jakiegoś korespondenta wojennego – no i jak się okazało to wystarczyło by naiwną Tuesday zdobyć.
„Randka” została przerwana przez jakiś atak terrorystyczny – został wysadzony w powietrze jeden z gmachów. Oczywiście matka Tuesday w swojej kampanii od razu to wykorzystała atakując w TV urzędującego prezydenta. Jej polityczny kamrat zasugerował jej coś, że powinni skorzystać(albo oni już z pomocy tej osoby korzystają) z usług jeszcze jednej osoby – tu chodziło o Tao. Oczami wyobraźni widzę go teraz maszerującego na czele pochodu ze zdjęciem Valeri.
Jak już się sytuacja po zamachu trochę uspokoiła Tuesday postanowiła się odwdzięczyć dziennikarzowi za okazaną jej pomoc. Sprawiła dla niego prezent i udała się już do znanej jej restauracji. No i niestety dla siebie tam na miejscu Tuesday odkryła, że jej obiekt westchnień ma już własne życie prywatne…
Dziewczynie serce pękło, ale na szczęście pojawiła się zaniepokojona całą sytuacją Carole, która smutną koleżankę na końcu odcinka starała się pocieszyć.
kliknij: ukryte
W odcinku gdzieś w tajemniczy sposób zniknęła Flora, ale za to powróciła kampania wyborcza Valeri – przynajmniej w rozwijaniu tego wątku autorzy są konsekwentni.
Valeria wraz ze swoim politycznym kamratem oświadczyła, że wszyscy jej zwolennicy będą teraz musieli jeszcze bardziej zaostrzyć jej kampanie anty‑ziemską. Spencer na to odpowiada matce „a po co ta liczba mnoga?” Po czym ją opuszcza. Czyli wypisuje się z tego wszystkiego, to ciekawe co on teraz będzie robił? Bo za normalną robotę to on się przecież brać raczej nie będzie.
W tym samym czasie duet Carole & Tuesday kończy w studiu nagrywać swoją piosenkę. Później dziewczyny mają rozmowę z dziennikarzem, którego wcześniej spotkała Tuesday. Rozmowa dość szybko schodzi na tematy polityczne w których to dziennikarz stara się napuścić Tuesday na jej własną matkę.
Dziewczyna się tym wszystkim przejmuje, ale nie chce się wtrącać w sprawy matki – przynajmniej na razie.
Później akcja przenosi się do mieszkania dziewczyn, gdzie duet postanowił odwiedzić Roddy z niespodziewanym gościem.
Gościem okazał się być nie kto inny a sam Ertegun, najbardziej kasowy muzyk na Marsie. Roddy im oświadcza, że dzisiaj właśnie Ertegun został okradziony – ktoś się włamał i oczyścił mu konto, przez co chłop został wywalony ze swojego apartamentu. Roddy przygarnął starego kolegę, ale potem mając dość jego towarzystwa postanowił go podrzucić do mieszkania Carole i Tuesday. Dziewczyny nie są tym faktem zadowolone lecz Ertegun się tym nie przejmuje.
W ogóle zachowywuje się on dziwnie i sprawia wrażenie człowieka, który obarcza się swoim cierpieniem i dźwiga własne boleści… – czyli w skrócie Ertegun doznał wizji tworzenia nowej piosenki.
A tymczasem u Angelii...
W mediach społecznościowych pojawił się gorący temat jakoby to Angela randkowała razem z Aaronem. TatkoMatka Angeli nie jest szczęśliwy z tego powodu i opierza Aarona by on znał swoje miejsce w szeregu. Angela za to postanawia ten temat wykorzystać w swoich sercowych sprawach. Dopada ona później Tao gdzieś w ośrodku i zaczyna mu „wymachiwać” przed oczyma swoim telefonem z informacją o jej „randce” z Aaronem. No chce ona sprawdzić, czy on będzie z tego powodu zazdrosny. Więc spróbuje teraz fachowo ocenić reakcje Tao na tą rewelacje…
Na pewno na + dla Angeli jest to co Tao jej oświadcza co myśli o Aaronie, że to trzeciorzędny programista, który dodatkowo beznadziejnie parzy kawę. Ogólnie może to być coś na kształt zazdrości, choć znając Tao to niekoniecznie…
Niestety na – jest to, że on bardziej był zainteresowany informacją poniżej jaką zauważył w jej telefonie o bankructwie Erteguna niż jej „randką” Tak więc Angela długa droga jeszcze przed tobą.
Wracając do Aarona, to sądząc po tym ja nie udało mu się przejść na druga stronę ulicy, bo potrącił go samochodem tajemniczy mężczyzna, to muszę stwierdzić, że pomyliłem się bardzo sugerując, że to on był właśnie tym stalkerem.
Tak więc Aaron sorry! Swoja drogą to w serii zaczynają się pojawiać klimaty rodem z Perfect Blue.
Na końcu odcinka dochodzi jeszcze do spotkana Erteguna z Tao i Angelą. Ertegun prosi Tao by on oddał mu Angelę, bo chce dla niej stworzyć przebój. Tao oczywiście się nie zgadza, ale prosi Ergeguna o „próbkę” tego przeboju. No i Ertegun coś tam sobą demonstruje, chyba pokazuje zarys tej piosenki? Nie znam się, ale po tym pokazie Tao mimo usilnych protestów Angeli godzi się ją wypożyczyć Ertegunowi – albo Tao coś w nim dostrzegł, albo to wypożyczenie wydawało mu się na ten ten moment być najlepszych pomysłem.
kliknij: ukryte Kampania Valeri jest robiona z takim rozmachem, że autorzy serii już nie wiedzieli jak ją całą upchają w następnym odcinku. Dlatego postanowili, że ją w tym odcinku na razie odpuszczą, a skupią się na… właśnie nad czym?
Zaczęło się ciekawie, Gus oświadczył dziewczyną, że ich najnowszy singiel zajął zaszczytne miejsce w czwartej dziesiątce. A na ich pytanie na którym miejscu jest Angela? Gus oświadczył, że na pierwszym, ale niech się tym nie przejmują bo zorganizuje im trasę koncertową na południu i na niej się odbiją – to co on im opowiada można by między bajki włożyć.
Później Gus z dziewczynami spotykają na ulicy Florę.
Flora to bardzo znana na Marsie piosenkarka i była podopieczna Gusa, której on jak był jej menadżerem pomógł rozwinąć skrzydła w świecie muzyki. Flora po tym rozwinięciu skrzydeł podziękowała Gusowi za współprace kopiąc go w cztery litery i wiążąc się kontraktem z innymi bardziej wpływowymi ludźmi w tej branży.
No i teraz trochę lat minęło Flora co prawda była sławna, ale jak się okazało czas nie był dla niej łaskawy. Jej gwiazda dawno zgasła, dodatkowo dziewczyna brzydko się zestarzała i ma teraz ogromne problemy psychiczne. Prezentuje sobą dość marny widok. No, ale Gus wie dobrze, że duet Carole & Tuesday jest lekiem na całe zło. Tak więc na końcu odcinka Flora jest uratowana.
Jeśli poprzedni odcinek z nieuleczalnie chorym Desmondem który wspominał zmarłego rysującego kolegę mógł być nawiązaniem do pewnej tragedii.
To teraz historią Flory autorzy chcieli nawiązać do Whitney Houston? Jeśli tak, to teraz niech coś zrobią o Milli Vanilli!
Na plus tego odcinka dla mnie jest minuta z Angelą - się kurde autorzy wysilili, ale lepsze to niż nic.
Więc co tam słychać u Angeli? No nie jest dobrze, dziewczyna ma Stalkera – no i na pewno pewno nie jest nim ten jej nowy obleśny menadżer, który ją właśnie odwiózł do domu.
Stalker męczy ją wysyłając jej wiadomości o dziwnych treściach, dodatkowo jeszcze rozszarpał jej kostium w którym ona występowała podczas przeróżnych reklam.
Angela jest tym wszystkim przerażona i nie ma się co jej dziwić. Wątpliwe jest też to, że w razie niebezpieczeństwa Tao nagle wpadnie przez okno na pomoc z nożem w zębach.
Pewnie wrócę do anime po emisji wszystkich odcinków – na razie czuję się nim zmęczona i bardzo rozczarowana. Próbuję sobie przypomnieć, czy inny tytuł podobnie mnie zawiódł… nie, raczej nie.
Po co?
A żeby było jeszcze zabawniej cały wątek muzyczny pozostaje mi zupełnie obojętny. Chociaż w sumie jeśli ekipa z głównego motywu nie jest w stanie wykrzesać niczego, to może nic dziwnego, że próbując zamaskować własną nieudolność wszędzie wciska rzeczy „ważne i aktualne”.
A pomyśleć, że epizodyczny Bebop to klasyka… Coś tym razem panu Wanatabe bardzo, ale to bardzo NIE wyszło.
Re: Po co?
Odcinek 17 wydaje się mi się być nieco lepszy od poprzednich, co, nie jest w sumie dużym osiągnięciem. Jak napisałaś, seria potwornie się pogubiła i to wrażenie chyba już nie zniknie, chociaż już dociągnę seans do końca.
kliknij: ukryte Dwa tygodnie czekałem na niego tylko po to by się dowiedzieć, że nie będzie w nim Angeli...
Carole i Tuesday nie za bardzo wiedziały co mają robić w tym odcinku więc postanowiły, że sobie pobiegają. Po drodze dziewczyny spotkały Gusa, który się pochwalił, że załatwił im spotkanie z jakimś znanym artystą, muzykiem Desmondem.
No więc postanowiły, że się z nim spotkają. Desmond okazał się być człowiekiem mocno schorowanym który podobnie do Tao jest zamknięty w swojej wieży gdzie tworzy muzykę. Tylko gdy Tao tworzy wszystko na bazie najnowszej technologii, to Desmond tworzy poprzez wnikliwe obserwowanie przyrody. Opowiedział on dziewczyną swoją historię, a następnie zaśpiewał im piosenkę – na moje ucho piosenka w stylu Davida Bowie przed jego karierą aktorską. Dla dziewczyn spotkanie z Desmondem było bardzo inspirujące dla niego pewnie też by takie było gdyby je przeżył.
W tym samym czasie na pokładzie samolotu.
Ja w sumie to sobie wcześniej żartowałem pisząc o tym, że
kampania Valeri doprowadzi do wojny z Ziemią, a tu faktycznie jen Syn Spencer krytykuje ją właśnie za to.
Prosi ją by przestała antagonizować Marsa z Ziemią, bo to się dobrze nie skończy. Argumentuje w skrócie, że równie dobrze mogą teraz samolotem walnąć o ziemie, bo wyjdzie na to samo.
Spencerowi się nie dziwię, szybko doszedł do wniosku, że jak jego matka wygra najbliższe wybory, to Ziemianie przyślą na Marsa swoich „Sardaukarów”. No, ale matka syna nie posłuchała. Czekam teraz tylko na to aż on ją gdzieś zepchnie ze schodów.
Podsumowując odcinek bez Angeli to odcinek „stracony”. Powinno się wrócić do tego co było w tej serii dobre, czyli do rywalizacji Angeli z Carole i Tuesday.
Ech...
odcinek 15
Reszta odcinka… Czy twórcy w ogóle mają jakiś pomysł, jak prowadzić fabułę? Za tydzień pewnie znów dostaniemy coś zupełnie innego, pojawią się kolejne postacie „na raz”. Z tych wszystkich, jakie dotychczas poznaliśmy, można by wymyślić masę fajnych wątków czy rozbudować te, które widzieliśmy, no ale lepiej im od razu podziękować i zaprosić kolejne do paru scenek.
W ogóle tak mało mnie już obchodzi ta seria, że nie zauważyłam, że tydzień temu nie było odcinka.
Od dwunastego epizodu wreszcie ogląda mi się to tak, jak sobie tego życzyłem od samego początku. Ładny łańcuszek wydarzeń, do tego interakcje między bohaterkami wreszcie jakoś wyglądają. Czekam na więcej.
kliknij: ukryte Jaki kontrast.
Angela ma specjalną, super sesje zdjęciową, za to Carole ma robotę w pralni, a Tuesday sprzedaje kanapki na ulicy.
Angeli załatwiają jakiegoś super menadżera, czy tam producenta o imieniu Aaron. A Gus załatwia Carole i Tuesday faceta z siekierą.
Rozsądna Carole chyba szybko dojdzie do wniosku, ze coś jest nie tak. Wracając do Angeli, to martwi mnie ten cały Aaron. Coś czuje, że ten facet zacznie mój ship atakować.
No i w końcu Tao pokazali trochę dłużej w tym odcinku niż w ostatnim. Stęskniona Angela na basenie jak się tylko dowiedziała, że Tao jest gdzieś w pobliżu, to od razu do niego pognała. No i o zgrozo nakryła go na zdradzie… Tak Tao zdradzał ją z jakąś symulacją Angeli. Widać, że dziewczynę mocno to ruszyło. Jego tłumaczenie, że to tylko jest „symulacja” chyba ją nie przekonają.
Potem jakiś dziennikarz przyczepia się do Tuesday. Facet dość szybko dochodzi do wniosku, że skoro córki Valeri nie było na jej ostatnim wiecu, to coś musi być nie tak.
Pod okiem faceta z siekierą Carole i Tuesday wykonują swoją nową piosenkę. Gość na końcu podsumowuje to wykonanie nazywając je jednym wielkim g…, ale coś tam docenia. Ogólnie brawo Gus za załatwienie tego gościa – z mojej strony jeden wielki respekt.
Na końcu Carole Ojca to odnalazła, znaczy on ją odnalazł i kuniec.
2 - op
odcinek 13
Nie lubię porzucać serii w połowie sezonu, no bo skoro wytrzymałam tyle odcinków, głupio, żeby się mój czas zmarnował, z drugiej strony mogę zmarnować go jeszcze więcej, pozostając przy anime, które co chwila wali w widza różnymi głupotkami wymyślonymi na potrzeby kiepskiego scenariusza.
Muzycznie wciąż nijako i na jedno kopyto, no ale to już nie powinno mnie dziwić – dziewczyny wykonują taką i taką muzykę i tyle; mnie ona po prostu nie podchodzi. Nowe piosenki przewodnie też nie wzbudziły mojego zachwytu.
kliknij: ukryte Biedne dziewczyny… nie dość, że seria od początku ustawiła je na zderzenie z Angelą, to dodatkowo jeszcze one dzisiaj musiały się zderzyć z rzeczywistością – czyli tym jak naprawdę wygląda podpisywanie kontaktu z tą całą wytwórnią gwiazd(złodzieje). Choć Gus może to ogarnie(pffffff).
No a jeśli chodzi o incydent Tuesday z Cybelle, to jednak faktycznie nie był on dziełem przypadku. Tuesday rzeczywiście posiada zdolność przyciągana do siebie rożnych psychofanów.
U Angeli też nie lepiej. Co prawda ma ona swój debiut, wyda singla, ale z powodu nieobecności przy jej boku pewnej osoby szczęśliwa nigdy nie będzie – co też zrozumiale dlaczego Angela tak opieprza Carole i Tuesday by się wzięły w końcu do roboty. Bo jak one później wyskoczą z jakimś hitem, to Tao będzie zmuszony do stworzenia dla Angeli czegoś dobrego.
Valerie mama Tuesday na swoim wiecu wyborczym pięknie przemawia, mówiąc o rożnych wartościach no i ma do tego prawo. Choć odnoszę wrażenie, że jak ona wygra te wybory to w niedalekiej przyszłości Mars na Ziemie napadnie.
Spencer też przemawiał, on to taki fajny synuś mamusi. Zakładam, że jak on już dostanie trochę większej władzy, to pierwsze co zrobi będzie to wbicie noża w plecy mamusi – oczywiście z szacunku dla niej nie będzie to nóż zardzewiały
Odcinek kończy się koncertem głównego duetu w jakiś slumsach. Piosenka nawet ok. Mam tylko nadzieje teraz, że seria nie wepchnie dziewczyny w te wybory czyli w walkę o przywództwo na Marsie. Że nie ustawi je i Angelę po rożnych stronach barykady.
odcinek 13
Nowy opening mi się nie podoba, ale za to piosenki w odcinku były niezłe.
Carole i Tuesday(Opening 2) Vs Angela(Ending 2).
W nowym openingu dziewczyny idą sobie razem radośnie śpiewając i podziwiają otoczenie. Angela natomiast w endingu nie zwraca na nic uwagi tylko dość pewnie idzie prosto przed siebie.
Ogólnie wygrała Angela ;p.
Wreszcie odcinek, który mi się zdecydowanie spodobał. Iście kinowy pacing, doskonała reżyseria i wianuszek wydarzeń, które nie oglądają się za siebie tylko gnają ku satysfakcjonującemu finałowi. kliknij: ukryte Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się piosenka Angeli i też przyznałbym jej zwycięstwo. Wreszcie podoba mi się rozwój postaci, nie tylko Carole i Tuesday, ale i rzeczonej Angeli właśnie. Na ogromny minus kolejny raz powtarzające się statyczne plansze podczas wykonów, niestety o ile anime podoba mi się stylistycznie i animacyjnie, to widać tną koszta gdzie tylko się da.
Carole & Tuesday po 12 odcinku
Połowa seansu za mną i jeśli miałbym jakoś wstępie podsumowywać to jestem mimo wszystko zawiedziony, a już na pewno seria jak na razie nie spełniła pokładanych w nich nadziei, jakie miałem tuż po pierwszym epizodzie. Tak naprawdę pierwsze 12 odcinków ratuje wspominany przeze mnie już wielokrotnie utwór Loneliest Girl i nie wiem czy to też na dłuższą metę nie będzie wadą produkcji. Twórcy przywalili genialnym ostem już na początku i teraz nie potrafią tego pobić. Tak czy siak, miejmy tylko nadzieję, że w drugiej połowie to zrekompensują i będzie lepiej.
kliknij: ukryte A, i co to w ogóle za pierdl, w którym telewizor tak z dupy przed kratami stoi?!
12 odcinków
Zacznijmy od tego, że jedynym rywalem dziewczyn była Angela i to było wiadome od początku. Inni uczestnicy albo nic sobą nie wnosili (GGK), albo byli irytujący (Pyotr, Cybelle). A przecież mogłoby być tak fajnie, jakby nadać im trochę głębi i pozwolić widzom ich polubić, by nie wiadomo było, komu w końcu kibicować.
Za to jurorzy byli w porządku, takie stereotypy sędziów, których możemy zobaczyć we wszystkich tego typu programach.
Śmieszyło mnie też, że to miały być niby największe talenty, a tak naprawdę chyba tylko Angela miała tam porządny głos – reszta była może i przyjemna, ale bez szału. I to z naszymi głównymi bohaterkami na czele. Tylko dzięki temu, że w kliknij: ukryte finale zaśpiewały The Loneliest Girl mogły na równi konkurować z Angelą, bo ich piosenka z półfinału była tak nijaka, że nawet one same wydawały się być nią znudzone…
kliknij: ukryte A akcja z porwaniem była taką słabą dramą, że nawet nie mam co o niej powiedzieć. No bardzo subtelnie to zrobili, samochód przyjechał akurat kiedy Tuesday powiedziała, że nikt jej nie szuka.
Ciekawa jestem, co zobaczymy w drugiej części serii, bo według mnie ten dwunasty odcinek naprawdę pasowałby już na zakończenie. A może jeszcze uda się wrócić do poziomu początkowych odcinków.
W przeciwieństwie do chyba wszystkich nie zachwycam się „Loneliest Girl”, choć zgadzam się, że to ich jak na razie najlepszy utwór.
Co do występu Angeli… po pięciu minutach już go nie pamiętałam.
Dobra, koniec złośliwości. Z plusów to coraz bardziej podoba mi się Angela, fajno, że nie zrobili z niej typową „muszę wygrać za wszelką cenę”, że potrafi uczciwie rywalizować itp.
Pierwszą połowę oceniam na 5/10. Pierwsze cztery‑pięć odcinków było bardzo porządne, mimo już na tym etapie występującej schematyczności, niestety, wejście konkursu rozwleczonego bodajże na pięć epizodów znacznie zmniejszyło moją przyjemność z oglądania. Więcej pisałam w poprzednich komentarzach, trafny jest też bardzo post Tassadara, zwłaszcza o bohaterach. Nawet czuję coś w rodzaju ulgi, że nareszcie rozpoczniemy nowy etap – oby lepszy i ciekawszy. Jeśli tak się stanie, nie wątpię, że moja końcowa ocena podskoczy o 1‑2 (może 3?) oczka.
Chociaż przez to C&T wydają się „zespołem jednej piosenki”.
Całe szczęście dla Tuesday, że jej brat nie okazał się być takim samym potworem jak ich własna mamusia. Po tym jak on zobaczył, że matka zamyka własną córkę w pokoju, to od razu doszedł do wniosku, ze matce coś niedobrego zaczyna się robić pod kopułą. No i na przeciw wszystkim ujom brat za siostrą się ujął i ją uwolnił.
Wielki finał, Angela wystąpiła jako pierwsza, choć w planach miała być jako druga, no ale Carole i Tuesday z nieznanych(pffff)przyczyn nie mogły wystąpić o czasie.
Angela zaśpiewała wzbudzając zachwyt u wszystkich, a szczególnie u tej jedynej osoby na której uwadze jej najbardziej zależało. Oczywiście jej piosenka nie jest w moim guście.
W zasadzie mój gust w tym konkursie reprezentowali para dziadków typu Rock'n'Roll Will Never Die! – choć mało brakowało i by tego sztandarowego hasła nie dowieźli do końca.
Wracając do Angeli, to wszystkie trzy piosenki które ona na tym konkursie zaśpiewała były zróżnicowane i każda w innym typie w przeciwieństwie do Carole i Tuesday, bo ich twórczość to było w sumie wszystko na jedno kopyto.
Po Angeli na scenę w końcu weszły bardzo spóźnione Carole wraz z Tuesday(hurra dotarły). Jurorzy oczywiście chcieli je za to spóźnienie zdyskwalifikować, no ale dziewczyny stwierdziły, że może coś by jednak zaśpiewały, no to jurorzy odrzekli, „no to zaśpiewajcie”. Dziewczyny siekły swój hicior „The Loneliest Girl” uśmiercając nim znaczną cześć widowni.
No i potem nastąpił werdykt – zanim on został ogłoszony, to do tego momentu seria była bardzo przewidywalna. Ale jak się tak zastanowić, to jeśli chodzi o sam przemysł muzyczny, który opierał się na SI, a zabijał kreatywność, to nim na Marsie i w ogóle całą tą branżą muzyczną‑rozrywkową rządzi jedna wielka banda i to ona zawsze i wszystko ustalała. Konkurs „Mars' Brightest” był oczywiście z góry ustawiony. Jedynie czym się ten konkurs różnił od takiego typowego Idola, czy Mam Talent to tym, że w nim zrezygnowano z iluzji jakie było myślenie, że o każdym wyniku to widzowie decydują i oni o wszystkim przesądzają. W „Mars' Brightest” czegoś takiego nie ma, bo tam o wszystkim decydowali jurorzy. Sam konkurs był ustawiony, od razu było wiadoma w nim kto przejdzie dalej. Ci co w swojej parzę występowali jako drudzy zawsze byli premiowani awansem. Wyjątkiem jedynie były Syreny, które jakby nie sabotowały swojego występu piosenką, to by pewnie zostały by przez jurorów przepchnięte dalej – pewnie ku ucieszy „Marsjańskiej” Lewicy ;p.
Konkurs „Mars' Brightest” decyzją jurorów wygrała Angela, a Carole i Tuesday które co prawda zostały zdyskwalifikowane, to jednak zostały docenione i wraz z Angelą też dostaną szanse na wielki debit. Innego werdyktu nie mogło być, Carole i Tuesday nigdy nie miały tak naprawdę szansy na wygranie tego całego kokursuu, bo nie korzystały z SI – A to byłoby wbrew interesom tych wszystkich co rządzą tym biznesem i wkładają w niego grube miliony.
Natomiast szefostwo konkursu dla swoich potrzeb propagandowo wykorzystywało historie Carole „ziemski odpad, który dopiero na marsie zaczął naprawdę błyszczeć” najpierw dawali jej przejść pierwsze rundy, a na końcu łaskawie podkreślając jacy to oni są wspaniałomyślni dali jej i Tuesday szanse na debiut. Taka jest cała prawda o „Mars' Brightest”, którą sobie wymyśliłem w ciągu 5 minut.
Ogólnie jestem zadowolony z wyniku finału, trochę mnie zaskoczył, bo raczej spodziewałem się zwycięstwa Carole i Tuesday, albo jakiegoś dziwnego remisu. Kibicowałem Angeli i Tao, bo tak naprawdę dla mnie, to oni byli najciekawszymi postaciami tej serii. Bawiła mnie bardzo rywalizacja Angeli ze sztuczną inteligencją o względy Tao. Ona by chciała coś więcej, a dla niego to tylko biznes.
Jeśli chodzi o kawałki z tego całego konkursu, co prawda to nie jest moja bajka, ale piosenki są na tyle zróżnicowane, że być może każdy znajdzie coś dla siebie.
Odpowiedź na komentarz użytkownika Otak
Zaczyna się XD
po jedenastu odcinkach
W ogóle pomysł na talent show… Nie wiem, co jeszcze planują dla nas twórcy, ale coś czuję, że ta część okaże się najgorsza z całego anime (a przynajmniej mam nadzieję, że nie dostaniemy nic gorszego). kliknij: ukryte Nijakość muzyczna, wpakowanie do turnieju wielu ekscentrycznych postaci, które swoim wyglądem i zachowaniem miały chyba odwrócić uwagę od przeciętnych utworów, przewidywalność, drama z zazdrosną fanką – tak w skrócie można to podsumować. Został jeszcze finał, nie liczę jednak na zaskakujące rozwiązanie. Ale może w końcu coś ładnego zaśpiewają.
Inna sprawa – co jakiś czas się podkreśla, że muzykę teraz tworzy w większości sztuczna inteligencja, a dziewczyny to taki miły wyjątek. Niby ten wątek jest, mamy w końcu postacie Tao i Angeli, ale jakby w ogóle go nie czuć, nie zostaje on, jak na razie, dobrze wykorzystany. Na początku oglądania dziwiłam się, że zwykła historia o śpiewających dziewczynach nie rozgrywa się po prostu w realnym świecie, po co te Marsy i w ogóle, potem sobie doczytałam o SI i pomyślałam, że może twórcy przy okazji przedstawiania drogi bohaterek do sławy poruszą kilka ważnych tematów dotyczących kultury. Niestety, twórcy zadowalają się paroma ciekawostkami technologicznymi czy roboto‑psiakiem w jury konkursu, a świat przedstawiony ogólnie wypada słabo, tak że znów, po 11 odcinkach, zaczynam sobie zadawać pytanie, dlaczego to nie zostało zrobione w formie zwykłych muzycznych okruchów, bez elementów sc‑fi. Oczywiście jesteśmy na połowie anime i być może moje zastrzeżenia są przedwczesne, obecnie jednak czuję wielkie rozczarowanie z niewykorzystania potencjału założeń fabularnych. Może po zakończeniu show seria pójdzie w ambitniejszym kierunku i przy okazji przypomni sobie o bohaterach.
Re: po jedenastu odcinkach
Może problem tkwi w bohaterach i bohaterkach? Z całej obsady tylko Tao ma w sobie charyzmę i intrygującą osobowość, może też nieco Angela. Z Gusa zrobiono element komiczny, więc równie dobrze mogło by go nie być, Tuesday jest nieznośnie irytującą amebą (ja wiem, izolowana i niezrozumiała, ale istnieją granice), a Carole jak dotąd wydaje się stać z boku, może jej rola jeszcze się rozwinie.
Co do marsjańskiej estetyki – Watanabe miał zawsze słabość do s‑f i wydaje mi się, ze to jedyny powód. Można by zastąpić SI wielkimi korporacjami i komercjalizacją muzyczną obecnych czasów, i wyszłoby na to samo.
Re: po jedenastu odcinkach
Właśnie – bohaterowie. Gdyby byli przynajmniej choć trochę ciekawi, nie marudziłabym nad światem przedstawionym i fabułą, tylko cieszyła się ich historią, relacjami itp. Jak np. mam kibicować dziewczynom, skoro mnie zbytnio nie obchodzą? Czekam, aż skończy się ten głupi konkurs i anime wejdzie w nowy etap, w którym ważne postacie zostaną lepiej przedstawione, bo w tym cała nadzieja dla serii. Muzycznie się raczej nie zmieni.
Na marginesie, właśnie skończyłam oglądać „Sakamichi no Apollon” (dopiero po twoim komentarzu zauważyłam, że to anime od tego samego reżysera; genialna produkcja) i jak teraz mi szkoda, że w C&T Watanabe też nie poszedł po prostu w zwyczajną okruchowo‑muzyczną historię, tym razem z utworami popowymi. No cóż, miał inny pomysł na nowe anime.
Carole & Tuesday po 11 odcinku
ep11
kliknij: ukryte Co było oczywiste Carole wraz z Tuesday awansowały dalej do wielkiego finału, który odbędzie się za tydzień.
Gdy Tuesday w półfinale wyszła na scenę z zabandażowaną ręką to wiedziałem, że wynik głosowania może być tylko jeden. No, ale uczciwie mówiąc ich piosenka choć trochę smętna zdecydowanie była lepsza od tej Pyotra, przynajmniej dla mnie.
Angela oprócz doprowadzenia swoich fanów do łez pokazała, że potrafi taki sam efekt uzyskać u swoich menadżerów.
Sprawcą zamachu na Tuesday okazała się być Cybelle. Ochrona ją zgarnęła zaraz przy wyjściu, ale ja wiem dobrze, że zatrzymali nie tego człowieka co trzeba. No, ale jeśli oni dalej myślą i upierają się przy tym, że to ona jest tą złą. To ciekawe co będą myśleć jak poznają jej prawników?
Na koniec jakaś dwójka oprychów zapakowała Tuesday do samochodu i pojechała pomimo usilnych protestów Carole. Ech po cholerę ten dramat?
kliknij: ukryte Półfinały w pierwszym GGK Vs Angela.
No i tu ja mam mały problem, bo te obie piosenki, które te dziewczyny wykonały, to kompletnie nie moja bajka. Jakbym miał decydować kogo przepuścić dalej, to chyba bym musiał rzucić monetą. Na pewno piosenka GGK na jakąś dyskotekę by się nadawała. Ostatecznie zwyciężyła Angela, ale tylko dlatego, że jej „love interest” podczas występu GGK kapnął się, że to co przygotował dla Angeli na półfinał będzie niewystarczające i zmienił szybko jej piosenkę.
W Drugim Pyotr Vs Duet Carole Tuesday
Piosenki Angeli i GGK były dla mnie co prawda niezrozumiałe, natomiast Pyotr sieknął taką, że jakbym ja ją gdzieś w tv usłyszał, to pewnie od razu bym szybko zmienił kanał.
Do występu duetu głównych bohaterek nie doszło, bo ktoś dokonał zamachu na dłonie Tuesday. Podejrzani to:
Tao
Cybelle
Pyotr
Tao – raczej nie on. Co prawda wpakował on pożyczone grube miliony w Angele. No, ale on jest typem, który stara się udowodnić, że jego SI jest najlepsze. Więc tym zamachem nie udowodnił, że jest właśnie najlepsze tylko raczej to, że jest on s….
Cybelle – Całkiem możliwe. Poczuła się odrzucona i zrobiła to w afekcie na zasadzie „skoro nie zagrasz ze mną w duecie, to nie zagrasz już z nikim”. Tylko ona wydaje mi się aż nazbyt oczywistym na to kandydatem.
Pyotr – Jakbym miał stawiać nieswoje pieniądze to bym postawił na niego. Gość od początku robi na mnie wrażenie osoby fałszywej, osoby która raczej nie zawahała by się wyeliminować(naciągam to trochę) lub osłabić rywala – zwłaszcza takiego z którym toczy „bój” o finał.
Nie wiem już. W tej serii jest dużo pytań, a mało jest na nich odpowiedzi. Ale jakbym miał strzelać, to za tą menadżerką stoi… Pyotr! Nie kto inny a on sam. Przewidział przed turniejem, że pojawi się w tym konkursie silny przeciwnik, więc roztropnie postanowił swojego agenta w ekipie Angeli zamontować. W odpowiednim momencie ten ów agent dokona sabotażu. Można teraz już śmiało przewidzieć kto wygra w finale…
Prawdziwość anime.
Tak samo w innych wątkach jak mam talent czy inne bzdury, gdzie zamiast samego talentu, wygrywa ckliwa historia, czy jakaś ekstrawagancja.
Jak kiedyś takiego syfu nie było, tak z każdym nowym rokiem pojawiają się jakieś nowe dziwactwa. Umiejscowienie czasowe fajnie poniekąd oddaje, to co u nas się zaczyna, a w anime już jest na końcowym etapie.
I choć nam osobiście nie podobają się piosenki, to samo anime poniekąd wyjaśnia dlaczego są one takie słabe. Po prostu talent i poświęcenie zostały zastąpione chęcią wyróżnienia się nie śpiewem, a wyglądem i zachowaniem, stąd też wyjaśnienie dlaczego aktualnie wszystko jest tworzone przez samo SI.
Taniej i lepiej, bo przeciwnik po drugiej stronie jest po prostu słaby, więc łatwiej było opanować rynek po przez SI niż inwestować w ludzi.
Re: Prawdziwość anime.
Re: Prawdziwość anime.
Ciekawe czy dojdzie do zamieszek na necie i w realu spowodowanych przez oburzonych na wyniki Mars Brightest Star i sugerujących że ustawiło je homo‑żydo‑masono‑komuno lobby oraz ukryta opcja ziemska i piąta kolumna.
Re: Prawdziwość anime.
odcinek 9
Na plus postać Cybelle, przedstawia się intrygująco, mam nadzieję, że się jeszcze pojawi (chciałabym też zobaczyć więcej Erteguna).
Ogólnie – najsłabszy, a przynajmniej najmniej ciekawy z dotychczasowych odcinków, ale nadal to porządny serial, razem z „Shingeki no Kyojin” i „Sarazanmai” tworzący moje top3 obecnego sezonu. Reszta to średniaki.
PS Co do poziomu piosenek ze wszystkich odcinków, to niestety muszę się zgodzić, że większość utworów nie powala. Mnie osobiście urzekł tylko ending. Szkoda, że nie postawili na większą różnorodność – znaczy, pokazali ją, bo był i rock, i śpiew operowy, ale szybko one przepadły i wyszło, że najlepiej jest śpiewać ładne, popowe piosenki. Ech…
Re: odcinek 9
Re: odcinek 9
Re: odcinek 9
kliknij: ukryte Kolejne ćwierćfinały za nami. W pierwszym choć zdania jurorów były „podzielone”, to przeszła dalej GGK – mam małe wrażenie, że tekst do swojej piosenki napisała na 5 minut przed występem i to w swojej garderobie. Co do pokonanych, to jestem przekonany, że te syreny to raczej nikogo do siebie nie zwabią.
W drugim Angela przeczołgała się dalej, choć bardziej mi się jej piosenka podobała w wersji acapella. Cybelle poległa, ale tak to już jest jak się swoją piosenkę śpiewa w języku, który nikt nie rozumie ;p.
Na pewno ten cały Buldog może być teraz zły, bo jakby trafił wcześniej na kogoś z pary Syreny, GGK to by pewnie przeszedł dalej.
ep 9
To też plus tego anime iż pokazuje że stalkerzy są creepy a nie cool.
Carole & Tuesday po 8 odcinku
Może to tylko mój osobliwy i subiektywny gust, ale według mnie praktycznie żaden utwór zaprezentowany do tej pory w tym tytule, nie okazał się tak dobry i nie stał na tak wysokim poziomie pod względem tekstu oraz melodii jak ta premierowa muzyka naszych protagonistek z drugiego odcinka pt. „The Loneliest Girl” ([link]. Po prostu pozostałe, z epizodów 3‑8 wydają się być takie jakby mdłe, bez emocji, wyrazu i tworzone lekko na siłę, aby zapełnić czas antenowy, ale to tylko moje prywatne zdanie, gdyż takie właśnie mam odczucia do tej pory. Oby się to zmieniło w dalszej części historii, bo jak początek mnie mega nakręcił i pozytywnie zaskoczył to z odcinka na odcinek jest dla mnie coraz gorzej pod tym względem. Wierzę i trzymam kciuki za poprawę, aby wstrzeliło się z powrotem w mój gust. ;)
Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Re: Carole & Tuesday po 8 odcinku
Główna tytułowa para kliknij: ukryte przeszła dalej, bo inaczej organizatorzy za dużo cudaków by mieli w półfinałach.
Nie wiem jeszcze jak, ale ten cały Pyotr na pewno oszukuje. Za dobrze to wszystko u niego wygląda.
Zabawne, że Angeli bardziej zależy na tym by jeden specjalny gość obejrzał jej występ niż na przejściu do następnego etapu.
No i występ tych „ZZ Top” – odnoszę wrażenie, że oni raczej chcieli chyba po prostu przetrwać do końca swój występ niż awansować gdzieś dalej w tym turnieju.
Carole & Tuesday po 5 odcinku
Nudzi mnie już to ciągłe robienie kretyna z ich menadżera.
3 odcinki kopiuj‑wklej to jednak już trochę dużo.
lol
Łatwe 11/10.
Boli trochę ten brak progressu w fabule, to fakt, ale w tych epkach 3‑4 uśmiałem się za wszystkie czasy!
Re: lol
xD
Ta bajka jest już najambitniejszą rzeczą pod względem tematyki, wizualiów czy reżyserii od czasów 2 sezonu Moba
Fabuła nie ma tu nic do rzeczy
Poza tym to Watanabe, przecież prawie żadna jego bajka(Dandys, Bebop, Champloo) nie kładła głównego nacisku na fabułę xD
Fajne są też smaczki w postaci nawiązywania do popkultury.
No i jest yuri – ci, co na to liczyli, powinni być zadowoleni. Co prawda kliknij: ukryte nie z udziałem głównych bohaterek (przynajmniej jeszcze nie), ale zawsze coś.
Na MAL‑u czy innych stronach seria jest sklasyfikowana też jako „romans”. Ja w sumie najbardziej liczyłabym na trójkąt dziewczyny‑Roddy. Zobaczymy.
Odpowiedź na komentarz do anime Carole & Tuesday
Re: Odpowiedź na komentarz do anime Carole & Tuesday
Z drugiej strony, jesteśmy po zaledwie 4 odcinkach, ciężko więc oceniać, jak to wyjdzie.
Carole & Tuesday po 4 odcinku
A ogólnie seria wygląda na jedną z tych porządniejszych w sezonie. Będę oglądać.
- lokowanie produktów w dosyć prymitywny sposób,
- jak Tuesday gra na gitarze, to wyraźnie widać, że ona i gitara są animowane osobno,
- charakteryzacja postaci na razie jest dosyć prosta i niespecjalnie nowatorska, szczególnie w przypadku Carole,
Nie są to pod żadnym względem kosmiczne problemy, raczej na odwrót, ale irytują głównie dlatego, że cała reszta jest naprawdę bardzo dobra. Fajnie, że mamy w sezonie serię, które widocznie jest tworzona z sercem i rozmachem.
Małe studio, lecz solidne.
Bones jest podzielone na sześć mniejszych oddziałów, każdy prowadzony przez innego producenta. Studio A zajmuje się produkcją oryginalnych serii (chociażby Carole & Tuesday, ostatnio Hisone to Masotan); Studio B, w którym powstał m.in. Mob Psycho czy Kekkai Sensen; Studio C, dedykowane tylko i wyłącznie produkcji Boku no Hero Academia; Studio D funkcjonuje podobnie jak C, z tym że skupia się na Bungou Stray Dogs i Studio E, które zostało założone na potrzeby filmowej trylogii Eureka Seven.
Carole & Tuesday po 2 odcinku
It's a little cold in paradise tonight
love faded
I'm finding new forms
I write it out
It's fine for now
Then you come along
and I cry
liberated
I'm seeing clearly now
there's no turning back
and I'm overwhelmed
Do you really want to set the night on fire
you're my only way out
Do you really want to turn your life around again
You know you're my last chance
Can you feel my
Can you feel my
Can you feel my tears they won't dry
Can you feel my
Can you feel my teardrops of the loneliest girl
The loneliest girl
Re: Carole & Tuesday po 2 odcinku
2 ep
Przy drugim odcinku nawet nie mrugnąłem. Tak się dobrze oglądało.
No i teksty piosenek też bardzo ładne, np.:
[link]
Swoją drogą, myślałem, że śpiewanie w engriszu to będzie katastrofa, ale nie było aż tak źle.
Ogólnie jestem na tak. Przynajmniej seria ma dobrego fansuba, bo Netflix to jak zawsze n/c.
Carole & Tuesday po 1 odcinku
1ep