Komentarze
Given
- Re: Niby dobrze, ale jednak nie do końca. : tamakara : 4.08.2020 12:04:22
- Re: Niby dobrze, ale jednak nie do końca. : vaka : 4.08.2020 04:41:49
- Niby dobrze, ale jednak nie do końca. : vaka : 4.08.2020 04:28:23
- komentarz : Ciku : 15.07.2020 13:56:54
- Re: Fikcja nie fikcja : tamakara : 26.04.2020 16:21:55
- Re: Fikcja nie fikcja : Cthulhoo : 26.04.2020 16:05:57
- Re: Fikcja nie fikcja : Teukros : 26.04.2020 15:56:47
- Fikcja nie fikcja : Anonimowa : 26.04.2020 15:03:49
- Re: 4/10 : tamakara : 26.04.2020 11:54:34
- Re: 4/10 : tamakara : 26.04.2020 11:09:37
Niby dobrze, ale jednak nie do końca.
2. To już jest mniej istotne, ale nie mam pojęcia dlaczego kliknij: ukryte przyjaciel Mafuyu się z nim kłócił i panowała między nimi taka napięta atmosfera. Nie ma na to żadnego wyjaśnienia, przynajmniej w anime. Wiedział, że są razem, ale nigdy im o tym nie powiedział, tyle dowiadujemy się z tej serii – ale czy to ma być powód do kłótni?
3. Autorka serii jak i twórcy anime, mocno odlecieli ukazując scenę koncertu kliknij: ukryte podczas którego bohaterzy z marszu, nie ćwicząc tego wcześniej, występują z piosenką z wokalem. To nierealne. Każda osoba, która miała do czynienia z muzyką, lub chociaż wykazuje jakieś zainteresowanie w tym kierunku, wie, że nie ma takiej możliwości, by wokalista przy pierwszej próbie zgrał się z resztą zespołu. I to w dodatku bez wcześniejszego zbliżenia się do jakiegokolwiek mikrofonu, bez sprawdzenia go i bez przećwiczenia. Już nie wspominając o tym, że muzycy na scenie, zwłaszcza wokaliści mają zazwyczaj słuchawki w uszach i to też wymaga pewnego sprawdzenia i choćby minimalnego przećwiczenia, a tutaj tego zabrakło.
Ogólnie anime mi się podobało, choć miałam do niego dwa podejścia. Za pierwszym razem nie mogłam wprost znieść głosu aktora podkładającego głos pod postać Mafuyu. Jego barwa zraziła mnie do tego stopnia, że anime z pół roku przeleżało na półce „kiedyś obejrzę”. No i niestety ta kliknij: ukryte nielogiczność śmierci bohatera, która jeśli dobrze pamiętam raziła mnie w mandze, razi i tutaj. Reszta wypadła całkiem nieźle, spodobały mi się znajome klimaty muzyczne (choćby nawiązanie do arctic monkeys w jednym z tytułów odcinka. Humor również na poziomie, nie raz parsknęłam śmiechem, zwłaszcza na ostatnim odcinku, gdy bohaterowie kliknij: ukryte wyznają sobie miłość, a w tle możemy dostrzec przelatujące dinozaury i tęczowe napisy :D Z drugiej strony sam wątek miłosny między dwoma bohaterami jest moim zdaniem słabo rozwinięty, a samo zarysowanie charakterów postaci pozostawiło mi pewien niedosyt, jakby większości, poza Mafuyu czegoś brakowało.
Kiedyś pewnie wystawiłabym tej serii 10/10 za sam fakt jako tako poważnego poruszenia wątku lgbt, ale dziś, z perspektyw swoich iluś tam lat na karku, wystawiam mu mocną 7 na 10.
4/10
Za mdłe postacie obydwu głównych bohaterów. I nie znalazłam ani jednej którą bym polubiła.
Za to że nie ma żadnej sensownej żeńskiej postaci. A jedyna niebędąca tłem to mało kobieca kobieta/dziewczyna.
Oraz za to, że ktoś tu naprawdę nie lubi kobiet i kreuje wrażenie jakoby wszędzie były tylko związki męsko męskie.
Zwłaszcza w muzyce rozrywkowej tak nie jest i wiem to ze źródła.
o muzyka i emocjach
Okazuje się jednak, że nie jest ono tak typowe, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Romans jest potraktowany bardziej kontekstowo – nie ma wyznań aż do kulminacyjnych odcinków, a samo uczucie dojrzewa stopniowo i poddawane jest serii pytań bardziej egzystencjalnych i wartościujących. Główny bohater w pewnym momencie zadaje sobie pytanie, które wydało mi się jednym z najbardziej cennych dociekań w serii: Czy to jest OK, żeby kochać osobę tę samej płci.
Ten wątek wewnętrznej drogi do zrozumienia własnych uczuć jest zresztą kwestią centralną dla całej produkcji. Każdy z bohaterów (bohaterów, ponieważ bohaterki w tej serii pełnią raczej rolę wspierającą) jest na jakimś etapie swojej drogi. Ciekawe jest, że te poszczególne drogi nie są opisane z tą samą dozą szczegółowości, ale jednak każda wydaje się na swój sposób pełna. To jest jedna z mocnych stron serii – choć bohaterowie drugoplanowi są rzeczywiście drugoplanowi, to ich historia wybrzmiewa mocno tam, gdzie powinna.
Należy chyba też powiedzieć, że kwestie sporne terminologiczne – jak to nazwać, czy jest to romans shonen‑ai, czy już yaoi, czy może BL – wydają się uzasadnione, ponieważ seria przeciera szlaki dla takiego sposobu traktowania relacji męsko‑męskich, które nie są jednoznacznie poprowadzone. Jest to, jak mi się wydaje, próba stworzenia takiej produkcji, która przekona do siebie osobę, która nie oglądała jeszcze anime podobnego typu, a którą zainteresuje wątek muzyczny. Jest to zabieg ciekawy, bo pokazujący, że stereotypy można nie tyle od razu łamać, bo przesuwać ich granicę i wygodnie wyginać.
Napisałem, że niezbyt wiele jest w niej muzyki, bo to rzeczywiście prawda. Wydaje mi się jednak, że muzyka nie ma być tematem, ale tylko nośnikiem pewnej idei – muzyka jest sposobem wyrazu, dzięki któremu artysta, szeroko rozumiany, pozwala sobie na wyrażanie emocji, przeżywanie trudnych chwil, godzenie się z przeszłością. Muzyka staje się w produkcji centralna wówczas, kiedy ma przekazać emocje bohaterów, nie służy tutaj uciesze widowni.
Serię oceniam dość wysoko właśnie za to, że nie jest nachalna w sposobie prowadzenia historii, że jest zbilansowana w tym, ile czasu poświęca bohaterom, że nie jest tylko dramatem, ani tylko historią o miłości.
do recenzentki
kwestia czysto techniczna
Kizuato
Co do soundtracku – już dawno nie słyszałam tak pasującego do anime openingu. Treść openingu oddaje idealnie główne wątki w seri – miłość pomiędzy Uenoyamą i Mafuyu, ich poznanie się, a także ogromny ból Mafuyu i próba zrozumienia kliknij: ukryte śmierci Yukiego. Mogę słuchać tej piosenki nieksończenie wiele razy, tak samo jak koncertowej solówki Mafuyu.
Z niecierpliwością czekam na film, gdyż całym sercem kocham Harukiego i Akihito, a także wątek miłości Akihito i Ugetsu. Chaptery w mandze ich dotyczące czytałam za pierwszym razem jednym tchem,a później także wielokrotnie do nich wracałam.
Jednym słowem polecam obejrzenie tego anime jako pryzkłądu jednego z lepszych romansów w historii anime.
Ostatni odcinek
Seria wykraczająca poza granice gatunku
stratą, rozłąką, kliknij: ukryte przechodzeniu żałoby, afirmacji życia, docieraniu się ludzi oraz wreszcie seksualności. Dlatego też można się tylko zastanawiać i mieć nadzieję, że ten bezprecedens stanie się przewrotnie precedensem i będziemy mieli szansę poznać inne wartościowe tytuły z gatunku w postaci zanimowanej.
Odnosząc się natomiast do strony formalnej, warto rzeczywiście zwrócić uwagę na pierwowzór w kwestii szaty graficznej i związanej z nią wrażliwości, z jaką zarysowane zostały projekty postaci, które w anime wydają się po prostu płaskie i bez wyrazu.
W oczy rzucają się również inne aspekty, szczególnie planu muzycznego, w ramach którego wiele nieistotnych elementów- jak zmiana strun- ulegają wyolbrzymieniu, jednak ,, nie rażą one” aż tak jako materiał służący do udramatyzowania wydarzeń i zachowania spójności pomiędzy sferami psychologiczną, emocjonalną oraz rzeczywistą.
Kluczową jawi się mimo wszystko atmosfera, z jaką nie dane było mi się dotąd spotkać w anime- kameralna, intymna, jednocześnie ,,ciężka”, przytłaczająca, można powiedzieć zawiesista. Przy czym realizowana w sposób konsekwentny, odkrywający prawdziwe znaczenie powierzchownie nieistotnych, nawet kliszowych- tak jak ,, głupkowatość” i ,, nierozgarnięcie” Mafuyu, w tym jego przesadne reakcje na błahe wydarzenia, zostaje zdemaskowane jako kliknij: ukryte posttraumatyczna apatia. Podobnie wygląda to w przypadku wspomnianej wcześniej zmiany strun.
Toteż zanimowana adaptacja wydaje mi się jednym z najbardziej przemyślanych tytułów, z jakimi dane mi było się spotkać. Wcześniej nie pomyślałabym, że 9 odcinków to objętość czasowa wystarczająca do zarysowania, przeprowadzenia oraz właściwie zamknięcia, tak skomplikowanego w gruncie rzeczy pod względem psychologicznym i emocjonalnym, wątku.
Mogę z czystym sumieniem polecić ,,Given” każdemu, zainteresowanemu muzyką, dramatami psychologicznymi czy doceniającym tytuły przełamujące stereotypowy osadzone w kontekście seksualności, szczególnie tym, którzy nie są przekonani do podobnych zagadnień.
Uważam, że ,,Given” nie podlega zaklasyfikowania jako yaoi, a nawet shounen‑ai, gdyż nie ma z podobnymi tytułami nic wspólnego. Homoerotyzm pełni w tej serii funkcję podobną do ,,Yuri on ice” czy ,,Banana fish”, przez co zostaje podniesiona do rangi dowodu na to, że obecność wspomnianego wątku nie definiuje charakteru pozycji (czym szczególnie zabawili się twórcy ,,YOI”, realizując zakamuflowany, a jednak czytelny i oczywisty, wątek miłosny poprzez wprowadzenie celowej rozbieżności pomiędzy warstwą słowną a graficzną, np. scena przed kościołem, w serialu sportowym). Stąd wynika kolejny aspekt ,,Given”- przełamywanie stereotypów, nie tylko kultury masowej i anime, ale też dotyczących seksualności człowieka.
Teraz czekam tylko na kolejne odcinki i dalsze losy postaci :)
Dziewiąty odcinek
po sześciu odcinkach
drugi odcinek
Ogólnie dalej bardzo mi się podoba. Jak dla mnie – jak na razie największe pozytywne zaskoczenie sezonu.
pierwszy odcinek
pierwszy odcinek
Mafuyu i Ritsuka kupili mnie od razu, gęba mi się śmiała, kliknij: ukryte gdy pierwszy robił drugiemu miejsce na schodach – niby nic, a cieszy. Na kolejne sceny między nimi też patrzyło się w porządku, nawet ta kliknij: ukryte z odciągnięciem od samochodu wyszła całkiem naturalnie. Pozostałą dwójkę myślę, że również polubię. Teraz czekać, aż wszyscy stworzą zespół i będą grać, i śpiewać.
Właśnie, co do gry – kolejny plus. CGI przy instrumentach oczywiście widoczne, ale ogólnie animacja podczas występu wypadła dobrze, a na pewno nie razi po oczach. Tego się w sumie bałam najbardziej, mogę więc odetchnąć z ulgą, heh. No, jeszcze przydałoby się posłuchać Mafuyu – byłam pewna, że już w pierwszym odcinku usłyszymy jego głos, no ale niestety..
Muzycznie też się chyba nie zawiodę. Opening, choć niepozorny, z każdym kolejnym odsłuchaniem podoba mi się coraz bardziej. Ending to, no cóż, słodki piesio.
Słodzę strasznie, ale naprawdę nie mam do czego się przyczepić. Oby tego nie zepsuli.