Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

10/10
postaci: 10/10 grafika: 9/10
fabuła: 10/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

9/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 140
Średnia: 7,86
σ=1,53

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Beastars

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2019
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ビースターズ
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Postaci: Anthro, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Pełna uniwersalnych metafor, inteligentna opowieść o rozumieniu siebie i trudach codziennego życia na przekór słabościom.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Na świecie znane są historie o tym, jak to autorzy dzieł literackich pomagający dzieciom swoim bądź swych znajomych w napisaniu wypracowania na temat własnego utworu otrzymywali fatalne noty od pedagogów. Ironiczne stwierdzenie, że słaba ocena wynikała z błędnego odgadnięcia zamysłu twórcy, może być odbierane dwojako. Z jednej strony udowadnia, jak niełatwa potrafi być interpretacja artystycznej twórczości i jak mylne potrafią być wnioski wyciągane przez ekspertów, nawet poparte trafną argumentacją. Optymista uznałby to z kolei za najlepszy dowód, iż obok suchych faktów i obiektywnych prawd każdy człowiek ma za sobą bogate doświadczenia czyniące jego postrzeganie świata wyjątkowym. Doświadczając sztuki, można więc całkowicie rozminąć się z intencjami twórcy, któremu pozostaje pogodzić się z tym faktem, mając nadzieję, że przystępnie przekazał swoje przemyślenia. Może on także powstrzymać się przed jednoznacznym zajęciem danego stanowiska, zachęcając odbiorcę do dialogu i przemyśleń, czyniąc swe dzieło jedynie katalizatorem dla rozmaitych refleksji. Nie ukrywam, że preferuję to mniej oczywiste rozwiązanie, choćbym w ostatecznym rozrachunku miał nie dojść do żadnych trafnych, czy nawet logicznych wniosków. Wspominam o tym, albowiem zakończywszy seans dwunastu odcinków anime Beastars czułem, jak każda moja szara komórka wręcz rwała się do przetwarzania właśnie przyswojonych danych i rozmyślania dla samej przyjemności płynącej z tego procesu.

Nawet jeśli nie będziemy zagłębiać się w niuanse fabuły, konstrukcja świata stanowi ciekawy, pełen interpretacyjnych możliwości twór, potrafiący zaskakiwać nawet wtedy, gdy wydaje się, że nie ma nowych tajemnic. Mieszkańcy tego uniwersum, antropomorficzne zwierzęta rozmaitych gatunków, egzystują w stanie niełatwego rozejmu między roślinożercami i drapieżnikami, wspólnie pracując i ucząc się, dystansując się od pierwotnych instynktów i animozji. To wyjątkowo krucha równowaga, w której nawet najprostsze niepożądane zachowania mogą doprowadzić do odnowienia uśpionych konfliktów. Mięsożercy, przeżuwający na co dzień sojowe kotlety, stosują rozmaite metody radzenia sobie z drzemiącymi w nich demonami, od duszenia instynktów w zarodku, po dystansowanie się od słabszych zwierząt i niezauważanie ich. Z kolei płochliwi pochłaniacze zieleniny lęki nadrabiają miną bądź też unikają swych silniejszych sąsiadów. Mimo napięć świat powoli idzie do przodu, zdając się małymi kroczkami pokonywać kolejne trudności na drodze ku pełnej koegzystencji.

Akcja rozgrywa się w typowej szkole z internatem, do której koedukacyjnie uczęszczają przedstawiciele obu frakcji. Codzienność upływa powoli i z mniejszymi napięciami niż w dorosłym świecie, dopóki na terenie placówki nie dochodzi do brutalnej zbrodni. Mimo to życie toczy się dalej, a młodzież wciąż realizuje swe ambicje i przeżywa pierwsze miłosne doświadczenia, tym intensywniejsze, im silniej przypomina o sobie brutalny, realny świat. Do nastoletniej idylli wkrada się podejrzliwość, napięcie i tłumione dotąd uprzedzenia. Wraz z rozwojem emocjonalnym młodzi upodabniają się jednak do dorosłych i coraz wyraźniej odczuwają podobne emocje. Niewinna beztroska dawnych lat powoli odchodzi w zapomnienie, ustępując zmaganiu z wyzwaniami nieustannie kreowanymi przez nieubłaganą rzeczywistość, a główny bohater, jeden z członków kółka teatralnego, będzie miał przed sobą wyjątkowo trudne tygodnie…

Tytuł łączy nie tylko rozmaite światy i pokolenia, ale też gatunki. Oprócz elementów dramatycznych wyraźnie rozbudowany jest wątek romansowy – początkowo śladowy i niejednoznaczny, ale z czasem przybierający na intensywności i coraz bardziej zagmatwany. Klasyczny trójkąt miłosny, w którym wielbiciele prezentują dwie odmienne postawy życiowe i inaczej okazują swoje uczucia, wypada dobrze, choć nie powinien nikogo zaskoczyć konstrukcją. Opiera się na sprawdzonych konfliktach i z czasem urasta do czteroosobowego galimatiasu. Co ciekawe, ważną rolę w tym wątku odgrywa zmysłowość i cielesność, co jest dość nietypowe dla anime i bardziej powszechne w zachodnich tytułach. Zostało to inteligentnie wplecione w akcję, ale wymaga przyzwyczajenia się nie tylko dlatego, że nie jest to powszechna praktyka, ale też ponieważ w zestawieniu z modelami antropomorficznych zwierząt może się wydać dziwne. Na szczęście tytuł zachowuje dość taktu i umiaru, by nie zagłębiać się w kwestię erotyki więcej, niż to niezbędne, i nie daje się wciągnąć w tanią kontrowersję. Nieprzekroczenie granicy dobrego smaku było z pewnością trudnym zadaniem, ale na szczęście dla anime udało się utrzymać kreatywność w ryzach.

Podobnie ma się kwestia narastającej z każdym odcinkiem, ukrytej w społeczeństwie przemocy i brutalności. Już na wstępie widz postawiony jest przed wspomnianym faktem „morderstwa przez pożarcie”, dokonanego w szkole, i nieznanego sprawcy, przez którego uczniowie oraz pedagodzy żyją w ciągłej niepewności. Sceny są stonowane, nie ukazują nic szczegółowego, dopiero z czasem tu i ówdzie pojawiają się krew i rany. Co ciekawe, drapieżne instynkty rozszarpujących roślinożerców bestii przeplatają się ze wspomnianą już sferą seksualną, sugerując interesujące metaforyczne podobieństwa, które dla psychologa zapewne nie będą niczym nowym, ale dla statystycznego widza mogą okazać się ciekawym konceptem do przeanalizowania. Takich alegorii jest więcej, a wszystkie są na tyle ciekawe, by zachęcić do rozważań, ale też wystarczająco oczywiste, by nie dało się ich przegapić.

Powyższe podziały i skrajności są wprost genialne, albowiem w prosty sposób pozwalają odnaleźć się w sytuacji niezależnie od osobistych uwarunkowań widza. Operując uniwersalnymi, rozpoznawalnymi motywami, anime jest zrozumiałe bez względu na pochodzenie, wykształcenie, płeć, czy też wiek, trafiając w sedno życiowych doświadczeń. Ponieważ Beastars jedynie pokazuje ów skomplikowany świat, nie opowiadając się po żadnej ze stron, niełatwo mu także przypiąć ideologiczną łatkę i zaszufladkować do jakiegokolwiek z aktualnie popularnych konfliktów pomiędzy dwoma przekonanymi o swej nieomylności stronami. Było to moją największą obawą, gdyż mogło zmarnować w moich oczach całą ciężką pracę włożoną w ten tytuł. Unikając jednoznacznych deklaracji, anime zachęca do poszukiwania własnych odpowiedzi i ukazuje niejednoznacznych, wielowymiarowych bohaterów skrywających trudne historie, również starających się odnaleźć w otaczającym ich świecie.

Beastars tylko raz wyłamuje się z interpretacyjnej głębokiej naturalności. Autorka pokusiła się bowiem o wątek wieńczący pierwszą serię anime, w którym życie boleśnie udowadnia, iż jakiekolwiek zmiany trzeba zacząć od siebie. Dźwiganie samotnie na barkach wielkiej odpowiedzialności i ambicji prędzej czy później zemści się na zaślepionym nieszczęśniku zaniedbującym własne życie. Pozostaje to w zgodzie z wcześniejszą narracją poszukiwania, albowiem żeby w myśl tej zasady zacząć pracować nad sobą, trzeba być wpierw świadomym problemu, nie zaś spychać go na dalszy plan. Ciekaw jestem, jak rozwinie się ów motyw i czy tytuł w pewnym momencie nie wkroczy na ścieżkę moralizowania i stawiania wniosków za widza. Oby tak się nie stało, gdyż niezależnie od tego, czy zgadzałbym się z puentą, czy też nie, czułbym niedosyt, nie mogąc wyciągnąć wniosków wyłącznie na podstawie własnej interpretacji.

Ważnym elementem kreującym atmosferę serialu jest wyjątkowo udana grafika komputerowa, zacierająca fatalne wrażenie, jakie pozostawiły rozliczne wcześniejsze anime również usiłujące operować technikami cyfrowymi. Co roku możliwości animatorów rosną, wobec czego poprawa jakości jest nieunikniona, ale Beastars wyróżnia się na tle innych pozycji przede wszystkim sposobem, w jaki na pierwszy rzut oka nienaturalne ruchy pasują do dwunożnych zwierząt o wiele lepiej niż do postaci ludzkich. Nie tylko łatwiej wybaczyć mniej dokładne odwzorowanie gestów i chwilami „pijane” zachowanie postaci, jeśli ma się do czynienia z wilkami i królikami, ale przydaje to obrazowi tajemniczości. Ekipa doskonale zdawała sobie sprawę z możliwości, tworząc fascynujący świat, w którym harmonijna egzystencja za dnia kontrastuje z mrokami nocy, podczas której budzą się morderczy drapieżcy. Najmocniej uwypukla to kukiełkowy opening, w którym radosny taniec przeplata się z dramatycznym pościgiem, ale na tej zależności zbudowano większość treści. Sceny płynnie przechodzą z sielankowych i romantycznych w niepokojące zarówno pod względem lokacji skrywających upiorne tajemnice, jak i samych postaci – z pozoru pociesznych, a jednak zdolnych do bogatej ekspresji. W połączeniu z wyjątkowo klimatyczną ścieżką dźwiękową powoduje to, że serial jest nie tylko angażujący intelektualnie, ale też zachwycający pod względem estetycznym.

Kolejnym ważnym aspektem technicznym jest staranna reżyseria, za którą odpowiada absolutny debiutant, Shinichi Matsumi. Potrafił on tchnąć w opowieść pasję i rozumiał wszystkie środki, które miał do dyspozycji, umiejętnie nimi manipulując. Poszczególne komponenty serialu łączą się ze sobą w przemyślany sposób. Kamera w każdym ujęciu dostosowana jest do jego nastroju, wykorzystując zarówno statyczne kadry, jak i dynamiczne, długie fragmenty zużywające duże ilości mocy obliczeniowej komputerów. Zbliżenia na twarze (pyski?) są płynne i pełne napięcia. Wszystko wieńczy bogata kolorystyka, gdy trzeba, ustępująca ciemności, ale nigdy nie zanikająca w całkowitym mroku i szarzyźnie. Tytuł czerpie pod tym względem bardziej z technik kina aktorskiego, niż anime, co wychodzi mu na dobre.

Na staranności wykonania bezpośrednio zyskują postacie. Wspomniane bogactwo emocji, które są w stanie wyrażać nie gorzej niż bardziej standardowi bohaterowie, nie pozostawia cienia interpretacyjnej wątpliwości. Nienachalne wykorzystanie krótkich wewnętrznym monologów w połączeniu z cieszącą wzrok warstwą wizualną w prosty sposób zachęca do skupienia uwagi na scenach, które w mniej przyjaznej formie mogłyby wydawać się zbędne lub przydługie. Dzięki temu widz ma czas spokojnie poznać każdego ważnego „zwierza” i zrozumieć, co nimi kieruje. Obsada jest bogata, aczkolwiek z miejsca okazuje się, że najważniejszy jest wilk Legoshi, który pewnego dnia odkrywa w sobie niezdrową fascynację pewną przedstawicielką króliczego rodu. W wycofanym i spokojnym młodzieńcu budzą się nieznane wcześniej emocje, które równie dobrze mogą być przejawami instynktu drapieżcy, co natury romantycznej. Uszata Haru nie ma pojęcia, skąd nagłe zainteresowanie jej osobą i jak na nie reagować. Oboje pochodzą ze skrajnie odległych sfer egzystencji, co prowadzi do nieporozumień, podejrzanych spojrzeń i trudnych momentów, ale też sprawia, że rozwijają się z czasem, odkrywając nieznane wcześniej pokłady śmiałości, czy wręcz brawury. Aż miło patrzeć na czynione postępy, i choć czasami akcja wypada naiwnie lub mało realistycznie, nie przeszkadzało mi to zupełnie. Działo się to za sprawą istotnej kwestii mającej wpływ na ogólny odbiór anime i charakterystyczny dla niego styl. Otóż tytułowy „Beastar” ma być wzorem dla pozostałych zwierząt wyznaczającym moralne standardy, kimś, na kogo młode pokolenia mogą patrzeć z nadzieją. W szkole, do której uczęszczają bohaterowie, faworyt do tytułu, jeleń Louis, jest członkiem grupy teatralnej, podobnie jak kilka pozostałych istotnych postaci. W początkowych odcinkach wystawiana przez nich sztuka, mająca motywować i jednoczyć, nadaje ton codziennym staraniom. Trudno oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie grają także poza sceną, a delikatna równowaga świata, w którym żyją, jest tylko iluzją dla zafascynowanej, szarej publiczności nieświadomej dramatów dziejących się za kurtyną. Włącznie z nowymi faktami ujawniającymi ciemną stronę codziennego życia w tej krainie, sprawiało to, że nawet gdy wszystko zdawało się układać jak najlepiej, nigdy nie byłem pewien, czy ułuda nie rozsypie się niczym domek z kart. Nawet jeśli to tylko wrażenie i autorka do końca będzie umiarkowanie dozować spadające na wszystkich nieszczęścia, jestem jej wdzięczny za tak wciągającą wizję.

Pisząc te słowa, stwierdzam, że niewiele brakowało, bym Beastars całkowicie pominął. To kino tak skromnie reklamujące się i inne od tego, do czego przez lata przyzwyczaiło anime, że łatwo je zignorować, traktując jak specyficzną ciekawostkę. Nie pomagały wieści o komputerowej grafice, którą, mimo sukcesu w tym przypadku, wciąż traktuję z dużą rezerwą, ale jak i inne obawy, te też okazały się bezpodstawne. To jedna z najmądrzejszych, najspójniejszych serii ostatnich lat, zachwycająca bogactwem interpretacyjnym i pieczołowitością wykonania, a jednocześnie ciesząca prostotą i uniwersalnością przekazu. Po raz pierwszy od dawna z radością wystawiam najwyższą możliwą ocenę i z niecierpliwością wyczekuję dalszego ciągu, wierząc, że będzie on konsekwentnym rozwinięciem dotychczasowej wizji. Ostatecznie wybaczę nawet stojącą w sprzeczności z tym podejściem puentę, gdyż droga do niej jak dotąd była fascynującym doświadczeniem.

Tassadar, 11 lutego 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Orange
Autor: Paru Itagaki
Projekt: Nao Ootsu
Reżyser: Shin'ichi Matsumi
Scenariusz: Nanami Higuchi
Muzyka: Satoru Kousaki