
Komentarze
Mugen no Juunin: Immortal
- komentarz : vries : 12.04.2020 20:55:09
- komentarz : Tassadar : 12.04.2020 10:31:27
- komentarz : kircia : 11.04.2020 22:06:15
- komentarz : blob : 19.01.2020 22:49:26
- komentarz : vries : 19.01.2020 21:49:04
- komentarz : blob : 19.01.2020 19:40:09
- komentarz : blob : 10.10.2019 19:29:26
- komentarz : dsjn : 10.10.2019 01:39:39
- komentarz : Kamen : 10.10.2019 00:42:36
- komentarz : vries : 10.10.2019 00:03:53
Shigurui to to nie jest. Shigurui było idealne. Nie wiem jak to ocenić. Jak ktoś lubi gatunek, to mu się spodoba. 7/10. Nie wiem czy uczciwe 7/10, ale jakoś nie umiem dać mniej.
Mimo wszystko. Mimo tych paru głupot, pewnych nielogiczności, mimo faktycznie dość słabych odcinków z Burando, ucinaniem wątków żeby tylko się wyrobić w 24 odcinkach. I mimo słabej animacji walk, a przynajmniej na początku. Mam wrażenie, że pod koniec trochę się to poprawiło i te kilka ostatnich odcinków było w miarę płynnie animowane.
A zadowolona jestem, bo trochę nie mam wyboru. Takie anime robią teraz raz na 10 lat. Skandal, wstyd i hańba. Anime bez podskakujących piszczących dziewczynek w szkolnych mundurkach, a w dodatku z samurajami, odwołaniem do historii i jeszcze umiejscowione w okresie który mnie interesuje. Ciekawe postacie, naturalizm w odpowiednich ilościach, fabuła prosta ale z pazurem.
Wiedziałam już dawno że będą robić remake, ale przypomniało mi się dosłownie niecały miesiąc temu, kiedy już prawie wszystkie odcinki wyszły. Jak zobaczyłam trailer, usłyszałam Nozomu Sasaki z tym swoim pięknym głosem, i jeszcze doczytałam, że Immortal ma tego samego reżysera co Shigurui, to dostałam (na szczęście tylko) duchowej gorączki i nie mogłam spać po nocach.
Kojarzycie te filmiki ASMR na YT, z dźwiękami, których słuchanie powoduje przyjemność i niweluje stres? Dla mnie całe Mugen no Juunin: Immortal było takim jednym wielkim ASMR. Bardzo mało muzyki, a jeśli była, to nastrojowa, o tradycyjnym brzmieniu. Granie ciszą, dźwiękami przyrody, szczękiem żelaza – poproszę jeszcze. Rozmowy najczęściej prowadzone spokojnymi, głębokimi głosami – o samych głosach mogłabym zaś dużo napisać. Dużo dobrego.
Seiyuu zupełnie nowi, acz ku mojej wielkiej radości ostał się Tomokazu Seki – w innej, mniejszej roli, ale za to jak udanej.
Sam Manji był wykreowany inaczej niż poprzednio, wydawał się starszy, jakby dzikszy, bardziej sterany tym swoim życiem, więc Kenjiro Tsuda pasował tu jak ulał. Jego chrypliwy śmiech jest w stu procentach zaraźliwy i nie miałam żadnych wątpliwości, że grana postać jest naprawdę rozbawiona.
A o panu Sasakim już wspominałam… Jego głos leczy migreny.
Więc z tym moim zadowoleniem jest tak, że jest niemałe, ale mogłoby być większe. Mangi nie czytałam, ale i bez tego miałam poczucie, że wiele wątków zostało pominiętych, niektóre sceny traciły przez to na wyrazie, gubiło się znaczenie czy rozmywała główna oś fabuły. Tak, owszem, tak było. Absolutnie nie twierdzę, że to anime jest jakieś szczególnie dobre. Ja je po prostu biorę takie, jakim jest, z pełną świadomością, że momentami jest nieudolnie połatane, a te łaty są słabej jakości. Zabiegi reżysera czasem to ratują, a czasem nie.
Mówi się trudno.
Czekałam długo na taki tytuł i mimo wszystkich tych minusów i drobnych rozczarowań nadal twierdzę, że było warto.
Obym na kolejny nie musiała czekać aż tyle czasu.
Pamiętam kiedy dawno temu przeczytałem kilka pierwszych tomów Mugena, byłem zachwycony. Ale im dłużej oglądam anime to coraz bardziej cieszę się, że jednak nie kontynuowałem zbierania tej serii dalej…
Kicha