Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,33

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 54
Średnia: 5,39
σ=2,44

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kyoshiro to Towa no Sora

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2007
Czas trwania: 12×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Kyoshiro and the Eternal Sky
  • Shattered Angels
  • 京四郎と永遠の空
Tytuły powiązane:
Gatunki: Przygodowe
zrzutka

Ludzie zmieniający się w anioły, anioły zmieniające się w mechy i tym podobne wątpliwe atrakcje. Całkowicie nieudane anime, udające kontynuację Kapłanek przeklętych dni.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Podejrzewam, że każdemu zdarzyła się co najmniej raz sytuacja, kiedy po obejrzeniu jakiejś serii anime pierwszą myślą było lestatowe „Mooooore!!!”. Nic w tym dziwnego, taki już urok dobrych tytułów, nawet jeśli ich zakończenia dość czytelnie zamykają całość. Kiedy więc obejrzałem ostatnią scenę Kapłanek przeklętych dni, jednego z najlepszych tytułów yuri ostatnich lat (w moim prywatnym rankingu ex aequo z Uteną), pomyślałem sobie – „Fajnie by było, gdyby ktoś jeszcze kiedyś rozwinął ten wątek”. Niestety, po raz kolejny potwierdziło się, że spełniające się życzenia bywają przekleństwem. Niespełna dwa lata minęły i ktoś zdecydował się na rozwinięcie wątku fabularnego Kapłanek.

Czemu piszę „niestety”? Ano dlatego, że Kyoshiro to Towa no Sora okazało się jednym z najgorszych anime, jakie miałem okazję oglądać, jego dwanaście odcinków było męczarnią, zaś ostatnie przewijałem nerwowo, by jak najszybciej zakończyć ten koszmar. Aż trudno uwierzyć, że twórcom Kapłanek przeklętych dni udało się tak koncertowo zniszczyć to, co było najlepsze w tamtej serii. Mieli do dyspozycji wszystko, mogli stworzyć kolejny znakomity tytuł. Powstało zaś coś, co w najlepszym razie przypomina nieudaną kalkę tamtego anime. Ale dość osobistych uwag (przynajmniej na razie), przejdźmy do meritum.

Kuu Shiratori jest zwyczajną do bólu uczennicą, z gatunku tych, których ilość falbanek na mundurkach jest odwrotnie proporcjonalna do własnej samooceny. Ma jednak marzenie, sięgające czasów dzieciństwa – wierzy, że pewnego dnia przybędzie do niej książę, z którym szczęśliwie pójdzie przez dalsze życie. Prowadzi też dziennik w formie listów pisanych do tego „jednego wymarzonego”, który w anime spełnia rolę narracyjną (tzw. opowieść epistolarna). Pewnego dnia do szkoły (zwanej szumnie Akademią) przebywa nowy uczeń. Podejrzewam, że większość z was już odgadła, iż Kuu dostrzega w nim właśnie księcia z bajki. Podczas pierwszego spotkania książę (o imieniu Kyoshiro) zachowuje się jednak mało dżentelmeńsko, gdyż rozdziera dziewczynce mundurek, wyraźnie czegoś szukając na jej klatce piersiowej.

Przerażona tym, że jej książę z bajki okazał się zboczeńcem, Kuu chowa się gdzieś w kącie, łkając nad swym losem. A w szkole zaczyna się cyrk i to bynajmniej nie z powodu nieszczęśliwszych przeżyć naszej bohaterki, która zupełnie przypadkiem trafia na pole walki, toczonej przez dwie dziewczyny, używające materializujących się i znikających na przemian mechów. Od niechybnej śmierci ratuje ją właśnie Kyoshiro, który momentalnie odzyskuje w oczach Kuu całą swą książęcość. A fabuła anime dopiero się rozkręca. Dowiadujemy się o absolute angels, genezie powstania owych istot, przy okazji spotykając kilkoro znajomych z planu Kannaduki no Miko. Bo choć niektóre imiona uległy zmianie, bez problemu rozpoznamy Chikane (tym razem w roli Ame no Murakamo), Himeko, Nekoko, Girochiego i jego siostrę – Miyako. Nawet zmarły brat głównego bohatera kojarzy się wizualnie z Tsubasą. Owszem, niekiedy role uległy znacznemu odwróceniu, ale dokładne zapoznanie się z fabułą pomoże rozwiać wątpliwości.

Niemal od początku problemem tej serii jest całkowicie skopana fabuła. Zrobiona bez pomysłu i na siłę udziwniona, odrzuca widza miast wciągnąć. Poszczególne elementy są całkowicie przewidywalne (łącznie z zakończeniem), ani razu chyba nie zdarzyło mi się, aby jakiś wątek mnie zaskoczył. Pomysły twórców (jak strzelające skrzypce) co najwyżej śmieszą. Chyba jedynym plusem całego Kyoshiro to Towa no Sora są mechy. O ile w Kapłankach przeklętych dni były one zwyczajne, o tyle tu są najmocniejszym elementem anime. Irytuje zaś wszystko inne – pseudochrześcijański slang, zupełnie nieudany wątek miłosny (sprawę ratują nieco Chikane i Himeko, ale one są tu postaciami drugiego planu), psychologia postaci, odgrzewanie klasycznych schematów – wszystko, co mogło zachwycać w Kapłankach przeklętych dni, tu zostało zamordowane.

W kwestii technicznej niewiele się zmieniło, może tylko to, że podczas materializacji mechów straszą nas wstawki 3D. Projekty niektórych postaci udziwniono (np. podskakujący biust Miki, czy blizny na twarzy Soujirou), niektóre zaś przeniesiono bez zmian – jak Chikane. Całkiem dobrze prezentuje się muzyka, skrzypce podczas walki to może nie superoryginalny pomysł, ale skoro brzmią nieźle, to nie ma się czego czepiać. Zwłaszcza, jeśli to jeden z niewielu jasnych punktów tego anime.

Podsumowując, jeśli jesteście naprawdę ciekawi, obejrzyjcie Kyoshiro to Towa no Sora, ale żeby nie było, że nie ostrzegałem. Traktując serię jako kontynuację można w niej znaleźć kilka ciekawostek, niestety nie więcej niż kilka – jednak jeśli już oglądać, to właśnie po Kapłankach przeklętych dni. Jako osobny tytuł ta seria ma jeszcze mniej do zaoferowania – czyli niemal nic.

Grisznak, 7 kwietnia 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: TNK
Autor: Kaishaku
Reżyser: Tetsuya Yanagisawa
Scenariusz: Sumio Uetake
Muzyka: Mina Kubota