Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

brak

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Healin' Good Precure

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2020
Czas trwania: 45×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ヒーリングっど♥プリキュア
Gatunki: Przygodowe
zrzutka

Tym razem motywem przewodnim serii jest leczenie… Na pewno z bezsenności, ale czy coś poza tym?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Dla Nodoki przeprowadzka w nowe miejsce – w tym przypadku do otoczonego zielenią niedużego miasteczka – to początek nowego życia pod więcej niż jednym względem. Ponieważ dopiero niedawno wróciła do zdrowia po wieloletniej chorobie, dopiero teraz może żyć jak zwyczajna dziewczynka w jej wieku… Albo i nie, bo przypadkowe spotkanie z Rabirin, magicznym królikiem, stawia te plany pod poważnym znakiem zapytania. Tak się bowiem składa, że Ziemię w ogóle, zaś okolice nowego miejsca zamieszkania Nodoki w szczególności zamierzają skazić chorobą wysłannicy Króla Patogena. W zwykłych okolicznościach ich powstrzymaniem zajęłyby się magiczne zwierzęta – lekarze Ziemi, jednakże dochodzą one do siebie po długotrwałej wojnie. W ten sposób los świata spoczywa na barkach trójki uczniów – Rabirin, Nyantory i Pegitana, a także córki królowej magicznych zwierząt, czyli Latte (mającej zresztą postać uroczego szczeniaczka). Ich zadaniem jest odnaleźć wojowniczki Precure, które wspomogą ich w trudnej walce. Nie ma co się rozpisywać: to oczywiste, że pierwszą z nich zostaje Nodoka jako Cure Grace, niebawem zaś dołączają do niej koleżanki z nowej szkoły – Chiyu (Cure Fontaine) oraz Hinata (Cure Sparkle).

Ironią losu – i bez wątpienia przypadkiem, ponieważ z pewnością kolejne tytuły z cyklu Precure planowane są z dużym wyprzedzeniem – jest oczywiście to, że omawiana seria trafiła na znękany inwazją koronawirusa rok 2020, a co gorsza, zaliczyła z tego powodu potężne opóźnienie spowodowane przerwą w emisji. Jest to informacja o tyle istotna, że Healin’ Good Precure zostało skrócone o kilka odcinków w stosunku do zwykłej długości Precure. Trudno więc się czepiać tego, że niektóre wątki i postaci wydają się za szybko wprowadzane i wyprowadzane, a konstrukcja miejscami trochę kuleje. Trudno się też jednak oprzeć wrażeniu, że ta odsłona od początku stawiała na fabułę bardzo mało odkrywczą i bardzo statyczną w swoim charakterze, jeśli pominąć obowiązkowe punkty w rodzaju zyskania przez bohaterki nowych mocy. Oglądamy ciąg dość podobnych odcinków, które w niczym nie popychają fabuły nawet wtedy, kiedy zdecydowanie powinny coś zmienić na dłuższą metę, aż do kulminacji, która jak zwykle polega na konfrontacji z głównym złem, tym razem bardzo mało efektownej i inspirującej.

Na domiar złego seria rozczarowała mnie zdecydowanie na wyższym poziomie. Nie ukrywałam nigdy, że preferuję te odsłony Precure, które potrafią skupić fabułę (i bohaterki) na konkretnym motywie przewodnim, zamiast wykorzystywać tylko jako niezbędną cechę wyróżniającą i element wizualny łączący gadżety. Teoretycznie z taką serią mamy tu do czynienia, ale nie wierzę, żebym była jedyną osobą, która spodziewała się jakiegoś nawiązania do ogólnej dbałości o nasze środowisko. Nie mówię tu o niczym skomplikowanym, rozumiem nawet, że to nie cykl, który poruszałby trudniejsze tematy, ale o takim najprostszym „wyrzucaj starannie śmieci”, „nie marnuj wody” i innych lekcjach łatwo przyswajalnych dla dzieci. Dlatego budziło moją nieustającą irytację to, że działalność Patogenów nie ma żadnego związku z działalnością ludzi (dosłownie raz czy dwa pojawia się odległe nawiązanie do tego, ale trudno to liczyć). Ot, pojawiają się, „infekują”, „choroba” zostaje „wyleczona”, ale to wszystko tylko kolorowe etykietki na zwykłe „pojawiają się mroczne moce, a Precure je przepędzają”. Mówiąc ironicznie, wisienką na torcie był moment, kiedy okazało się, że także choroba Nodoki została wywołana przez złego magicznego Patogena i takoż magicznie się sama wyleczyła. Tu już opadły mi ręce z co najmniej kilku powodów, ale wywód byłby o wiele zbyt poważny jak na recenzję tak płochej serii.

W dodatku nawet trudno powiedzieć, żeby była to rzecz szczególnie nieudana – Healin’ Good Precure przez znakomitą większość czasu było tak mdłe i poprawne, jak to tylko możliwe. Miało za to drobne „drzazgi” tu i ówdzie, mogące psuć przyjemność oglądania albo przeszkadzać w spokojnym podrzemywaniu przed ekranem. Tą, na którą na pewno większość widzów zwróciła uwagę, jest koncept związany z Latte. Otóż wymyślono sobie, że jako księżniczka uzdrawiających zwierzątek jest ona niezwykle wyczulona na Patogeny, co objawia się tym, że jeśli jakiś z nich zainfekuje Ziemię, Latte robi się biedna i chora. W każdym odcinku. Słowo honoru, za kolejnym razem trudno powstrzymać myśl, że tak chorowitego kundla należałoby uśpić humanitarnie, żeby się dłużej nie męczył… Inną drzazgą było coś, co pewnie mało komu będzie przeszkadzać. Od swoich początków cykl Precure wyraźnie ewoluował, a jedną z cech nowszych odsłon stało się to, że inteligentnych i świadomych przeciwników, czyli wyższych rangą podwładnych aktualnego zła, się prawie nigdy nie zabija. O dziwo, ta odsłona nie tylko wraca do tradycji, w której część „generałów” jest likwidowana przez własnego szefa, ale część bezpośrednio przez bohaterki i to, że są to mimo wszystko świadome istoty, kompletnie nikomu nie przeszkadza, po prostu scenariusz nie dostrzega w tym najmniejszego problemu.

Jak zawsze najtrudniej jest napisać cokolwiek o bohaterkach. Zazwyczaj główną rolę powierzano mało doświadczonej seiyuu, tym razem jednak zdecydowano się na niezwykle utalentowaną Aoi Yuuki, dla której rola wojowniczki Precure była podobno od wielu lat marzeniem. Cóż, miło, że udało się je spełnić, ale tym bardziej szkoda, że postać, którą przyszło jej zagrać, jest tak nijaka. Nodoka, podobnie zresztą jak jej przyjaciółki, ma dwa tryby: słodkiego szczebiotania w scenach z gatunku okruchów życia oraz pełnych bojowego ducha (ale też grzecznych) okrzyków w scenach walki. To wszystko. Trudno to niestety uznać za jakiekolwiek aktorskie wyzwanie. Co ciekawe, w pojedynczych odcinkach okazuje się, że zarówno na nią, jak i na Chiyu oraz Hinatę jakiś pomysł by był, ale tak jak pisałam wcześniej, epizodyczne wydarzenia w żaden sposób nie przekładają się na trwalsze zmiany. To jednak nic w porównaniu z czwartą wojowniczką, która dołącza w połowie serii. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć: jej wprowadzenie wyglądało tak, jakby ktoś wdrożył do produkcji najbardziej leniwy pomysł, napisany na kolanie tuż przed przyklepaniem scenariusza. To samo można powiedzieć o jej historii i osobowości. Już bardziej udane od niej są maskotki (z wyjątkiem Latte), energiczne i dość kompetentne, żeby nie przeszkadzać. Zdecydowanie udani natomiast są podwładni Króla Patogena, przynajmniej w pierwszej połowie serii, kiedy sceny z ich udziałem oglądało się po prostu najlepiej. Mają jakieś charaktery, jakieś cechy wyróżniające, jakieś plany – wszystko to, czego brakuje bohaterkom. W drugiej połowie serii ich koncepcje się rozłażą, acz nie wiem, czy nie należy tego po części przynajmniej składać na cięcia związane z redukcją liczby odcinków. Możliwe, że nie, ale pozwólcie mi mieć nadzieję.

Jak wszystko pozostałe, oprawa techniczna jest przeciętna – ani na plus, ani na minus. Wydaje się, że Healin’ Good Precure pod pewnymi względami ma pecha, ponieważ poprzedzało je bardzo kolorowe i pełne przedziwnych kosmicznych istot i światów Star Twinkle Precure, zaś następujące po nim Tropical­‑Rouge! Precure ma zdecydowanie bardziej charakterystyczne projekty postaci. Na ich tle omawiana tutaj seria po prostu gaśnie – może tylko wyższej klasy Patogeny przyciągają wzrok, ale już główne bohaterki w obu formach są po prostu niezapamiętywalne. Nie zobaczymy tu także magicznych światów światła i mroku – domena Patogenów to skały i fioletowe kałuże, zaś ogród uzdrawiających zwierząt to przeciętny lasek. Muzyka, zarówno w czołówce i przy napisach końcowych, jak i wewnątrz odcinków, spełnia swoją rolę, ale umówmy się – ścieżki dźwiękowej tej serii nigdy nie miały być szczególnie inspirujące, więc trudno od nich za wiele wymagać.

Trochę kłuje mnie świadomość, że akurat po tę odsłonę cyklu mogło sięgnąć więcej niż zwykle nowych osób ze względu na rolę bardzo ostatnio popularnej Aoi Yuuki. O ile Healin’ Good Precure nie popełnia żadnych poważniejszych błędów i nadaje się do oglądania, o tyle jest bardzo dalekie od najlepszych części cyklu. Ostatecznie powiedziałabym, że gdyby oceniać tylko samą jakość produkcji, dałabym naciąganą siódemkę, ale obniżam ocenę za przeciętność i nijakość.

Avellana, 13 marca 2021

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Izumi Toudou
Projekt: Naoko Yamaoka
Reżyser: Youko Ikeda
Scenariusz: Junko Koumura
Muzyka: Shiho Terada