x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Jak komuś podobał się pierwszy sezon (zdecydowanie ja!) to i tak film musi obejrzeć bo to ciąg dalszy fabularny przed drugim sezonem. Jest ciut gorzej, ale i tak jest świetnie.
kliknij: ukryte Feel train nie uderzył z taką mocą co w przypadku Mitty.
Walki fajniutkie! Supermoce/artefakty, planowanie walk, szalone pojedynki, widowiskowe starcia mimo uproszczeń graficznych. Tak sobie graficznie wyszła walka Reg vs Bondrewd po tym jak Reg się uspokoił po doładowaniu elektrycznością.
Pomysł na odporność na klątwy niestety ma sens. Istnieją też błogosławieństwa to ludzkość będzie do nich dążyć. Jak nie Bondrewd to ktoś inny. Czy Bondrewdowi zależało na dzieciach? Według mnie nie wiadomo. Był świadom tego, że emocjonalna więź na wpływ na działanie Otchłani. Mógł budować z wieloma dziećmi (pamiętał wiele imion) taką więź tylko na potrzeby testów/kreowania kartridży. Do tego artefakt do multiplikowania samego siebie tłumił emocje/pogłębiał obsesję. Jako szalony naukowiec mi się podobał.
Czym jest Reg? Coraz ciekawiej!
Przeszłość Nanachi. To nie była tylko ucieczka z katowaną Mitty. To był współudział przy eksperymentach. Ciekaw jestem jaka będzie w kolejnym sezonie.
Akurat stworzenia białego gwizdka się nie spodziewałem. Człowiek zredukowany do kartridża jest w stanie stworzyć absurdalnie potężny artefakt. Otchłań sama w sobie to chore gówno.
Do lepszej noty zabrakło wywalających z kapci motywów muzycznych i „mocniej rozpędzonego” motywu Prushki, który wyszedł mocno rwany. Brakuje też definitywnego wykończenia Bondrewda. Dlaczego artefakt na którym on się opiera i to mimo znanej lokalizacji zostawiono nienaruszony?
Jeden ekstra plusik z oceny jest za utwór The Fourth Layer. To „rozwinięcie” z braku lepszego słowa jednego z najlepszych motywów pierwszego sezonu The First Layer. Tak jak poprzednio muzyka autorstwa Kevina Penkina. W filmie jest tylko wstęp do tego utworu (scena gdzie Nanachi chce się nauczyć gotować), całość na soundtracku. Cudo. Stairway to the Fifth też kapitalne.
Napalony na drugi sezon i to bardzo! Co może czekać niżej? Cieszę się, że się długo wstrzymywałem z oglądaniem. Teraz mam już cały drugi sezon na wyciągnięcie myszki.
Cóż, ekipa była już mocno wyczerpana walką, dlatego kliknij: ukryte odpuścili sobie zniszczenie/unieszkodliwienie artefaktu… drugi sezon był rewelacyjny, moim zdaniem jeszcze bardziej kliknij: ukryte porąbany niż pierwszy :)
Moja pierwsza myśl po ukończeniu filmu, jest taka, że może nie trzeba było oglądać tego do śniadania. Przerażających aspektów nie brakuje. Nawet już pierwsze sceny… Oj.
Film zdecydowanie utrzymuje charakter serialu. Zostajemy przez cały czas na piątym piętrze i poznajemy Bondrewda i jego ekipę, Ha. ha. ha. I Pruszkę.
Z Pruszką mam trochę problem, bo niespecjalnie ją lubię. A może chodzi o coś innego? Może fakt iż od ostatniego seansu 1 sezonu Made in Abyss minęło już trochę czasu? Wydaje mi się, że byłam od początku bardziej zafascynowana samym światem i fabułą niż bohaterami których traktuję obojętnie. Bohaterowie są w porządku tacy, jacy są. Riko ma wiedzę encyklopedyczną i swoją misję, która wyznacza cel podróży. Reg jest siłą, a Nanachi czymś w rodzaju rozsądku i wiedzy praktycznej. Mają swoje funkcje i żadne nie jest bezużyteczne. Nanachi oczywiście jest najbardziej dramatyczną postacią, a jej przeszłość i relacja z Bondrewdem ma tu wielkie znaczenie.
Natomiast Pruszka jest dodatkowym elementem dramatycznym, z tym że… no właśnie sposób przedstawienia tej historii nie oddaje chyba w pełni tego co chciano przekazać. Znaczną rolę odgrywa też charakter Pruszki, który jest trochę nierealistyczny, nieprawdopodobny. Jej Losy poznajemy w sposób poszatkowany i od końca, ale jej osobowość i poczynania wydają mi się zbyt absurdalne by istotnie się nią przejąć. Nikt tak nie działa!
tu dalszy ciąg irytacji na bezsensowność Pruszki:
kliknij: ukryte Dajcie spokój! Przecież to dziewczę dało się radośnie pokroić bo „tak bardzo kocha tatusia”. I ten monolog podczas ostatniej walki Bondrewda z Regiem. „Musicie się pogodzić, kłótnie są niedobre” – farsa. To nie było wzruszające tylko idiotyczne. Kurde, jak ktoś ci robi krzywdę i cię boli to nie okazujesz mu miłości, współczucia i wsparcia. Powinna być przerażona, oszukana i oszalała z bólu. Wkurzało mnie też trochę, że była jak wesoły skrzacik, oddana tatusiowi, zupełnie ślepa na wszystko co sama przecież odkryła. Także względem klątwy otchłani. Był w jej retrospekcji moment nawet, gdzie najwyraźniej pomagała robić operacje i możliwe, że to samo co Nanachi. I co? Nadal pozostaje w przeświadczeniu, że tatuś by nie zrobił nic złego? Głupie.
Notabene, jeśli chodzi o Nanachi to jej relacja z Bondrewdem była przedziwna. kliknij: ukryte W rezultacie rozumiem to tak, że jednocześnie nienawidziłą, ale też traktowała go podobnie jak Pruszka – czyli trochę jak takiego ojca, opiekuna. Z tym, że Nanachi była od początku bardziej świadoma… ?
Pomagała mu w jego eksperymentach i tworzeniu kartridży, jak się okazało nieco pod jego urokiem, pod wpływem komplementów u tej przedziwnej więzi. Niepokojąco, ciekawe ale też trochę niezrozumiałe i nie wiem czy logiczne.
Wreszcie sam Bondrewd. Zgadzam się z pochwalnymi wpisami na jego cześć. Ktoś napisał, że kryje się pod płaszczykiem uprzejmości… A ja sądzę, że on naprawdę taki był. To nie były udawane pochwały czy udawane przywiązanie. To niezwykle szczera postać. Można powiedzieć, że ani razu nie skłamał. Po prostu jego moralność jest skrajnie wypaczona. On nie był szalony. To trochę tak, że on nie odczuwał ani strachu, ani wściekłości, ani niechęci, ani wstydu czy współczucia. Nie miał w sobie żadnych negatywnych uczuć. kliknij: ukryte Może właśnie przez te zmiany, przez hełm i przenosiny swojej świadomości. Był skrajnie zafiksowany na punkcje swoich eksperymentów i w swoich poczynaniach nie widział nic złego. Sądzę, że istotnie darzył Pruszkę i inne dzieci sympatią i przywiązaniem. kliknij: ukryte Zamknięcie ich w skrzyneczkach nie uważał za wykorzystanie tylko dowód miłości i więzi. W końcu te stwory na dnie piątej warstwy, Mitty‑podobne, te wszystkie poprzemieniane dzieci. Bondrewd pamiętał ich imiona. Nawet te w skrzyneczkach. Nie były dla niego tylko przedmiotami. Taak… Sądzę, że taki Bondrewd jest jeszcze bardziej przerażający.
No cóż, teraz już razem z bohaterami mogę się udać na szósty poziom i z ciekawością będę śledzić, co też otchłań ma jeszcze do zaoferowania.
Mam pytanie do czytających mangę, bądź tych co podjęli się już może 2 sezonu, czy dla potrzeby ciągłości ten film jest konieczny aby się zorientować w wydarzeniach? czy Należałoby po pierwszym sezonie obejrzeć „Fukaki Tamashii no Reimei” a dopiero później się zabrać za drugą serię?
Zdecydowanie musisz obejrzeć kinówkę przed rozpoczęciem 2 sezonu.
Kinówka jest kontynuacja po pierwszym sezonie, więc nie rozumiem dlaczego w ogóle planujesz za 2 sezon się zabierać.
Jest ona na tyle dobra, że nawet jeśli nie oglądasz kinówek, to powinieneś się nią zainteresować. Ja sam nie oglądam żadnych odcinków „specjalnych” czy kinówek, które nie nawiązują do głównej fabuły. ;p
Dla samego bondrewda wyjątek bym zrobił, bo to jest fenomenalny antagonista.
Film jest świetny i jeśli chodzi o ciągłość fabularną jest obowiązkową pozycją choćby ze względu na postać Prushki.
Nie wiem co za trolle uważają że film jest zapychaczem, skoro historia w nim zawarta jest jedną z „mocniejszych”. No chyba że ktoś po prostu nie jest w stanie strawić faktu że „bajka” też może być okrutna…
Jak do tej pory serial trzymał bardzo wysoki poziom. Bardzo mocną zaletą serialu była oprawa audiowizualna, gdzie śmiało pod tym względem ustawiłbym go gdzieś w top 10 w historii anime. Co do fabuły, uwielbiam motyw podróży, często w nieznane, który w tak niesamowicie klimatyczny sposób był przedstawiony może w paru anime(a może nawet żadnym).
No i właśnie wszystko to co było zaletą serialu, ten film już nie posiada, stąd moją średnia ocena.
Ale ogólnie czekam na serie, mam nadzieje że motyw podróży znowu się pojawi :)
A
Anonnymous
10.10.2021 18:20
Ja wiem że główni bohaterowie to dzieci, ale nie spodziewałem się, że po tym co przeszli w pierwszym sezonie, zamiast zmądrzeć i być bardziej ostrożnym, staną się takimi idiotami. Zawłaszcza Nanachi, która wiedziała jaki naprawdę jest Bondrewd i nie dość, że pozwoliła się zaprosić w pułapkę, to jeszcze zostawiła Rega (szczególnie jego) i Riko samych sobie.
Film ma problem z pacingiem. Mocno traci na tym wątek Prushki. Nie dość, że jest jej mało na ekranie to nie wiedzieć czemu, jej historia zostaje opowiedziana dopiero po fakcie. Do tego jej „więź” przyjaźni z Riko jest mało przekonywująca. Całkowicie siada przez to cały dramatyzm. Riko błyskawicznie zapomina o wszystkim i cieszy się, że może ruszać dalej. WTF?
Postać Bodrewda nie jest jakość szczególnie ciekawa. Nie dowiadujemy się o nim nic ciekawego. Jest po prostu kolejnym szalonym naukowcem‑psychopatą. Do tego zostawiają jego artefakt i puszczają wolno. Rozczarowanie.
Brak uczucia przygody. Przez że cały film dzieje się w jednym miejscu, zabrakło czasu na samą Otchłań.
gość
11.10.2021 13:23
Jak dla mnie jedynym wyjaśnieniem jest to, że Riko jest kliknij: ukryte ożywionym trupem prącym na dno Otchłani. Jej relacje z innymi są puste, gesty, zachowania pozbawione treści i emocji. Reg jest bardziej ludzki niż Riko.
Aoi4525
18.10.2021 01:16 Nie wiem
Mam mieszane uczucia do tego filmu. Abyss tak mnie wciągnął, że od razu zaczęłam mangę a tam… coraz gorzej. Z tym filmem jest trochę jak z Harrym Potterem – pierwsza część ma nieco inną atmosferę niż ostatnia. Liczyłam na to, że w filmie przedstawią troche inną wersje fabyły, niestety lecą po bandzie na równi z mangą.
Plus za wzorowego bardzo złego bohatera, przecież on cały czas był miły, aż trudno uwierzyć, że robił te wszystkie złe i straszne rzeczy :) Czytając mangę aż piszczałam „nie, nie idźcie tam” i „nie, nie rozmawiaj z nim” ale podchodząc do fabuły drugi raz, rozumiem dlaczego dzieci dały się zwodzić. Umieją wykuć na pamięć atlas dziwnych potworków, zastawiać genialne pułłapki ale nadal są dziećmi.
Minus za zmiane kategorii na horror, jak wcześniej mocniejsze sceny dodawały fabule i postaciom głębi tak tym razem były wręcz niesmaczne i za bardzo gore. Przegięli. Schodzenie na kolejny poziom wyaźnie i trwale wpłynęło również na umysły twórców. Słabo tez wypadła historia Prushki, powinni troche zmienić kolejność przedstawiania jej historii żeby widz mógł ją pokochać i mocniej przeżyć jej losy. Zgubili gdzieś muzykę, trochę za bardzo napchali fabułę, serial miałby przewagę, więcej czasu na Prushkę ale też więcej czasu na scen grozy więc nie wiem, czy chciałaby z tego serial… Może niech zostanie film, z bardziej mroczno‑brutalna oprawą niż oczekuje przeciętny poszukiwacz przygód…
A
Shorexen
10.07.2021 17:59 Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei - subiektywna opinia, nie recenzja
Chciałem napisać o wiele więcej. Miałem nawet już przygotowaną praktycznie w pełni ukończoną i pokaźną zarazem analizę całości, ale zrezygnowałem. Doszedłem do wniosku, że w pewnych elementach zabrnąłem za daleko i zrobiła się z tego słabo zjadliwa i pseudo filozoficzna papka, która w ogólnym rozrachunku nic by nowego nie wniosła. Szkoda tylko mojego czasu, który przy niej spędziłem, ale trudno.
Wszystko w spoiler, bo nie chce mi się wyciągać pojedynczych zdań, które mogą popsuć oglądanie.
kliknij: ukryte Seans był trochę dla mnie dziwny, bo naprawdę bardzo udany, lecz momentami lekko rozczarowujący głównie przez stronę wizualną, która fragmentami była co najwyżej przeciętna jeśli chodzi o animację, reżyserię i kadrowanie. Uważam, że poprzeczka jaką zawiesili sobie twórcy perfekcyjnie wykonanym serialem telewizyjnym była nie do przeskoczenia, ale sądziłem, że przynajmniej zbliżą się do tego poziomu. Według mnie się nie udało, ale w pewnym stopniu rekompensuje to: fantastyczna końcówka finałowej walki, która została prze pięknie skomponowana. W tym konkretnym momencie zagrało wszystko, od muzyki, przez seiyuu, po animację oraz idealnie zastosowana muzyka, stworzona znowu przez Kevina Penkina. Na największe uznanie zasługuje perfekcyjna kompozycja z konkretnymi scenami. Chociaż tutaj muszę wspomnieć, że udźwiękowienie niektórych scen było naprawdę śmieszne i zamiast wzbudzić epickość, bo taki był chyba początkowy cel twórców w tych momentach, to wywoływały lekkie zażenowanie swoim wykonaniem.
Postaci fantastyczne. Nie chcę wrzucać lekko irytującej Riko, która słabo się sprawdza jako protagonistka serii (wygląda jakby była tam na doczepkę) do jednego wora z pozostałą dwójką z serii tv, ale ogólnie uważam, że sprawdzają się równie dobrze co wcześniej, bo to co w nich złe i dobre wiedziałem już pod koniec serialu. Nadal sympatyczne charaktery, które dalej dążą do swojego celu i przez cały seans nie mam do nich większych zastrzeżeń. No może poza dziwnymi i drastycznymi zmianami stanu emocjonalnego, ale do tego Abyss już nieco przyzwyczaił. Jednak na pierwszy plan wysuwa się tutaj według mnie dwójka nowych postaci, czyli Bondrewd i Prushka. Ten pierwszy genialnie wykreowany na prawdziwego obrzydliwego wariata i psychopatę, który momentami nawet udolnie ukrywa swoje prawdziwe oblicze poprzez uprzejme gadki. Tak naprawdę od początku, do samego końca mydli wszystkim oczy swoim współczuciem, niewinnością i powierzchowną dobrocią. Bez krztyny skrupułów i z odpowiednią kalkulacją dosłownie hoduje i pielęgnuje zarazem swoją niby miłość do dzieci tylko dlatego, że jest mu ona niezbędna aby zdobyć w ostateczności kompletny byt, który poprzez okrutne tortury oraz cierpienie, poświęcenie i przerobienie na papkę po wycięciu narządów zmysłu i wnętrzności, a na koniec spakowanie do pojemnika, stanie się kolejnym dla niego błogosławieństwem dającym mu możliwość przeciwstawienia się klątwie otchłani i zejścia w niższe jej rejony. Tego typa trzeba nawet nienawidzić, gdyż jego poziom okrucieństwa i nieustępliwości nie zna granic, a świadczy też o tym fakt poświęcenia własnego ciała aby stworzyć biały gwizdek i przenoszenia swojej duszy do kolejnych ciał. Ale też mam jednocześnie szacunek dla twórcy za stworzenie takiego, interesującego na swój sposób, niejednoznacznego na pierwszy rzut oka, tajemniczego i irracjonalnego w zachowaniu oraz okazywaniu emocji charakteru. Ta druga natomiast, czyli Prushka może nieco gorsza, ale nadal bardzo dobra. Nie tylko dlatego, że jest urocza, a jej koniec wzbudza smutek i wzruszenie u niejednego widza, tylko dlatego, że od początku do końca była po prostu prawdziwa w zachowaniu oraz szczera w słowach. Najbardziej uderza tutaj jej relacja z przybranym ojcem Bondrewdem. Bez zawahania robił z nią to co z innymi dziećmi, czyli w skrócie hodował na rzeź, a ona odwdzięczyła się płaczem za niego i wsparciem jego osoby. Jest wręcz takim symbolem wszystkich straconych dzieci. Wielu uzna, że to bezsensu, ale dla mnie tak nie jest. Na pewno było to w pewnym stopniu jej podziękowanie za to, że był przykładnym rodzicem (bezbłędnie udawanym dodajmy), którego ma się tylko jednego i nieraz słyszy się przypadki, że taki właśnie rodzic krzywdzi swoje dziecko, a gdy przychodzi co do czego, a dokładniej przychodzi opieka społeczna zabrać takiego malucha dla jego własnego dobra, to ono kurczowo trzyma się rodzica nawet jeśli wyrządza mu ogromną krzywdę. Nie inaczej jest w przypadku relacji Prushki i Bondrewda, co uderza z podwójną siłą. Dodam na koniec tego aspektu, że seiyuu spisali się wzorowo, brak zastrzeżeń.
Historia niezwykle ciekawa i zajmująca. Nie dość, że emocjonalna i dramatyczna, to znowu pokazująca jaką siłę ma prosta w zamyśle przygoda, pożądanie i chęć podróżowania ku nieznanemu. Film nie daje odpocząć ani przez chwilę, bo nawet jeśli mamy chwilowy przestój od ciężkich scen (na pierwszym planie Riko krzycząca, że Prushka się wylewa pozostanie w mojej głowie chyba na zawsze), to od razu serwuje nam od groma interesujących i bardzo ważnych informacji, które mają duże znaczenie później – można się momentami pogubić, więc trzeba uważnie oglądać i słuchać. Chociażby wątki poskramiacza dusz, prawdziwego pochodzenia białych gwizdków, przeszłe czasy i przeznaczenie idofrontu, czy też przeszłość, motywacje oraz makabryczna idea eksperymentów antagonisty. Ciekawy jest też motyw nowej mocy Rega, która daje kompletnie nowe światło na jego potencjał i przeznaczenie, a sam wykon daje sygnały, że kryje się za tym coś więcej niż można było przypuszczać po serii tv, chociaż na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły powerup z nie powiem czego, to wcale nie musi nim być. Do samej fabuły mam jednak zastrzeżenia za ostateczne rozwiązanie sporu. Oczywiście z tego co wywnioskowałem to całe laboratorium i wszystko co z nim związane zostało zniszczone przez wybuch Rega, co w pewnym sensie powstrzymuje głównego złego – nie widzę problemu w odbudowie. Rozumiem, że nastąpiło jakieś niby poddanie się, zezwolenie pójścia dalej i porozumienie o nieznanej dla nas treści, ale za wszystkie koszmarne czyny jakich się dopuścił Bondrewd, wypadałoby raczej skończyć to bardziej konsekwentnie i ubić drania, a tutaj tego nie uświadczyliśmy. Czyżby jakiś symbol pogodzenia się na prośbę Prushki? Być może. Jednak ja tego troszkę nie kupuję i to jest jedyny mały zgrzyt jaki mam do tego wątku. Z drugiej też strony jestem świadom, że Made in Abyss to specyficzne uniwersum. Nie chodzi tutaj tylko o to aby ubić każdego i karać wszelkie zło, gdyż jest tutaj wiele niewiadomych. Autor celowo wypośrodkował moralność, aby podróżnicy decydujący się na zejście w tajemniczą czeluść mogli sami zdecydować, co jest dobre, a co złe. Przecież tutaj głównie chodzi o przygodę, pogoń za nieznanym i samoczynne oszacowanie wartości życia dzięki tej podróży.
Film trudny w ocenie poszczególnych aspektów. Wszystko nadal na bardzo wysokim poziomie, ale też wszystko posiada pewne, większe bądź mniejsze braki w realizacji. Na pewno seans mnie usatysfakcjonował, ale niekoniecznie w tych kwestiach, które chciałem. Tak czy siak, nie mogę się już doczekać kontynuacji, ponieważ z tego co ludzie piszą, to jest ostatni moment w którym było w miarę spokojnie, a dalej jest już jazda bez trzymanki. Ciekawość co do kolejnych makabrycznych pomysłów twórcy, który zdrowy chyba nie jest, pozostaje tak wielka, że chyba ostatecznie przed premierą kolejnego sezonu pochwycę po kolejne tomy mangi, ponieważ mam je przygotowane na taką właśnie ewentualność. Polecam.
Shorexen
10.07.2021 18:45 Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei - subiektywna opinia, nie recenzja
W celu sprostowania i utwierdzenia w konkretnym przekonaniu. Chciałbym jeszcze zaznaczyć jedną rzecz, bo mój powyższy wywód może wydawać się nieco zwodniczy. Dla mnie jest to naprawdę świetny film. Ma wady i z tego powodu zasłużył na moją krytykę w tych kwestiach oraz rozczarował mnie akurat w tych elementach w których pokładałem największe nadzieje, gdyż oczekiwałem w nich perfekcji. Ale też niesamowicie mnie zaskoczył pozytywnie, a tego niestety nie zawarłem tymi słowami powyżej. Zaskoczył nowymi postaciami, szczególnie świetnie napisanym antagonistą i naprawdę bardzo dobrą i według mnie lepszą historią niż w przypadku serialu, bo wzbogaconą o niezwykle dużą ilość znaczących informacji na temat świata przedstawionego. Dodajmy do tego dramaturgię i emocje w kluczowych momentach, a otrzymuję pomimo kilku wad satysfakcjonujący seans na zawyżoną 9.
Dla mnie 9/10.
Jedyne minusy: wyraźne spadki jakości animacji, szczególnie walka w drugiej połowie filmu – jest dużo „szumu”, nie wiadomo co się dzieje, oraz słabsze udźwiękowienie. Muzyka i voice acting na najwyższym poziomie, ale efekty dźwiękowe jakieś takie płytkie, bez głębi – szczególnie jak pierwszy raz spotykamy Bonderwerdewerda, który idzie w slow motion korytarzem i jego kroki zamiast, jak by się można było spodziewać, „dudnić”, „huczeć”, generalnie brzmieć silnie, żeby podkreślić potęgę i powagę sytuacji, to tutaj… brzmią jakby ktoś młotkiem klepał delikatnie w jakieś rurki. No. Kłuje w uszy.
Uwaga:
Biorąc pod uwagę materiał źródłowy, to jest ostatnia w miarę „normalna” część tej historii. Dalej jest tylko gorzej, więc polecam rozstać się z serią właśnie na tym filmie. Autor za długo chyba patrzał w otchłań i ona również poptrzała w niego (szczerze mówiąc kolejne rozdziały mangi przypominają senne koszmary szaleńca i nie wiem czy dalej będzie to chciało jakieś studio wyprodukować).
Przecież powstaje kolejny sezon, więc chętni są. Również nie trafia do mnie argumentacja, że autor odjechał i zrobiło się zbyt brutalnie. Przewinęło się trochę osób na tanuki, dla których lekkie gore, to już ponad ich możliwości w czasie gdy dla mnie i zapewne innych to nic nadzwyczajnego. Niektórzy mają zaskakująco niską (przynajmniej dla mnie) tolerancje na tego typu rzeczy. Nie wiem czy to efekt wychowania pod kloszem, ale przesadzacie.
Sama świadomość tego, że jest to zwyczajna animacja‑fikcja całkowicie neguje u mnie wszelkie negatywne odczucia.
Mix
5.11.2020 12:35
Na poziomie świadomość da się oblecieć. Ale co gdy umysł przetrawił emocji brakuje a żołądek fiksuje? Gdy chce zwrócić i skręca się przez pół godziny czy godzinę. To co ma do tego jego klosz i tolerancja? Nic. Nie? Od kiedy wychowanie wpływa na ohydność? Odraza nie równa się obrzydzenie. Jak żul od miesięcy niemyty stanie obok Cb to będziesz go wdychać? Antag był ohydny. Karaluch co tylko chciał przetrwać. Bebechy też nie każdemu smakują. A może żarcie zwłok Ci wzbudziło apetetyt? Mało ludzi nie ma odruchów wymiotnych przy sprzątaniu pawia. A część tej kinówki to paw i nic więcej. Ale wielu chleje, puszcza pawia i chleje dalej. Taka rozrywka. Pomysł że autor nawąchał się czegoś ma sens. Kto normalny tworzy takie szity.
Shorexen
20.02.2021 15:15 Odpowiedź na komentarz użytkownika Mix
Nikt Ci nie karze oglądać, a że ty akurat masz odruch wymiotny, to nie możesz za to serii krytykować. To tak jakby mieć pretensje do gówna, które się zjadło i po nim porzygało. No raczej nie wina gówna, co nie?
Shorexen
20.02.2021 15:17 Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Mix
Dodajmy, że gówno ma tutaj znaczenie nie samego gówna, ale po prostu rzeczy, której nie lubisz. Żebyś mi tutaj nie wypominał zaraz, że po gównie to każdy się zrzyga. Że ty akurat puszczasz pawia dajmy na to, po pomidorkach, to nie znaczy, że są złem wcielonym stworzonym przez diabła i od razu wszystkie wyplewić.
Przesada?
7.11.2020 18:05
Troszkę prywaty, bo ukuł mnie ten tekst:
Niektórzy mają zaskakująco niską (przynajmniej dla mnie) tolerancje na tego typu rzeczy. Nie wiem czy to efekt wychowania pod kloszem, ale przesadzacie.
Klosz i tolerancja? FYI, jeszcze przed osiemnastką dobrowolnie wzięłam udział w pokazowej sekcji zwłok, stałam na wyciągnięcie ręki od ciała, bez maseczki (bo zabrakło) i przez bite dwie godziny zobaczyłam tam dosłownie wszystko, co było do zobaczenia. Mogłabym opisać szczegółowo, jak wygląda wnętrze jelit lub wyjmowanie mózgu oglądane i wąchane na żywca, ale to nie miejsce na tego rodzaju zwierzenia. Mimo to kompletnie nie lubię gore, odrzuca mnie, brzydzi, powoduje empatyczne ukłucia bólu, a w najlepszym razie niesmak, jeśli jest kiepsko zrobione.
I przesadą ani kloszem bym tego nie nazwała. Każdy człowiek ma inaczej, także jeśli chodzi o progi wrażliwości, i niekoniecznie Ty jesteś wyznacznikiem jedynie słusznej normy.
Sama świadomość tego, że jest to zwyczajna animacja‑fikcja całkowicie neguje u mnie wszelkie negatywne odczucia.
Ostatnie zdanie się kłania. Mówimy tutaj o naszym świecie anime.
W realu wygląda to inaczej i nie jest już tak kolorowo ;) Jak macie ból zadka i jedno z drugim odróżnić nie potraficie to trudno.
To jest kwestia moralnej wrażliwości i nie ma nic wspólnego z wychowywaniem „pod kloszem”, dzielenie na fikcję i rzeczywistość również niczego tu nie zmieni. Moralnie wrażliwi byli również wojownicy, adepci sztuk walki, a nawet bliżsi naszym czasom żołnierze. Nie rozstrzygniemy tu tego typu różnic światopoglądowych, to jest po prostu niewykonalne. Po to też są recenzje, tagi informacyjne, różne systemy klasyfikacji treści, a w naszym przypadku również komentarze, aby osoby, które takich treści nie tolerują nie były danym filmem rozczarowane. Byłoby idealnie, gdyby na Tanuki był również w ogryzkach tag „gore”, bo sam tag „przemoc” to jednak trochę za mało. Poza tym „gore” nie dotyczy tylko tortur itp., ale również innych scen wywołujących ekstremalne obrzydzenie, więc ma bardziej uniwersalne zastosowanie. Wtedy od razu widać co jest grane i nie ma potem zbędnych dyskusji. Wystarczy też sam informujący o takich treściach komentarz. Świata nie zmienimy, właśnie sprawdziłem, że film „Piła” doczekał się 8 części… Jeżeli jednak jest takie ostrzeżenie, to po prostu kto nie lubi niech nie ogląda, a kto lubi niech nie krytykuje tych, co po prostu ostrzegają o takich treściach, bo recenzji brak, a z ogryzka i opisu też nic nie wynika :)
...
8.11.2020 15:31
Może to być nie tylko kwestia moralnej wrażliwości. Może brakuje empatii. Albo wyobraźni. Znam ludzi, którzy muchy by nie skrzywdzili a zaczytują się w tematyce 2WWŚ. Szczególnie w opisach obozów zagłady, odczłowieczenia, eksperymentów na żywych ludziach. Znam też takich, którzy żywego człowieka mogliby wybebeszyć bez skrupułów, a będą się rozczulać nad szczeniaczkiem i protestować przed zjadaniem psów i kotów. Jeden nie skrzywdzi pająka, a dręczył ludzi. Inny jest łagodny dla bliskich, a zajmuje się deratyzacją. Ktoś biega na cmentarze a zapomina o żywych. Inny przeciwnie, dba z troską codziennie a w nosie święta zmarłych. A trzeci będzie miał na wszystkich wokół wywalone, a na swoim punkcie będzie nadwrażliwy. Często im więcej ogólnie pojętej empatii tym więcej wrażliwości na istoty żywe. Tak czy siak tag gore przydał by się.
szczerze mówiąc kolejne rozdziały mangi przypominają senne koszmary szaleńca
Dla wielu osób może to być duży argument, żeby właśnie dalej czytać/oglądać :D Nie wiem czy wiesz, ale ludzie mają różne gusta i wielu kręci gore/mroczne klimaty, gdzie w Made in Abyss jest dużo. Ja mając 8‑9 lat nie lubiłam South Park i The Simpsons, ponieważ postacie były dla mnie „bardzo niemiłe” (serio xD), ale to nie znaczy, że seriale były złe – wręcz przeciwnie. Przede wszystkim nie byłam docelowym odbiorcą – tak samo jest z Made in Abyss i Tobą. Nie przepadasz za brutalnością i gore, więc Ci się nie podoba, ale to nie znaczy, że ogólnie cały tytuł jest do d*py i nikt nie chce tego oglądać. Że zacytuję komentarz nade mną:
Dzięki za ostrzeżenie, ja skorzystam. Nie widzę nic niestosownego w tym, że ktoś, kto jednak ocenił serial bardzo wysoko, ostrzega o pewnych nietypowych aspektach, które mogą się innym nie podobać. Ja nie mam problemów z „normalną” przemocą w filmach, lubię też niektóre horrory, a nawet krwawe kino samurajskie, ale nienawidzę przemocy typu „gore” (nawet jak jest to „lekkie” gore), a też mi się wydaje, że ta seria zmierza właśnie w tę stronę. „Obiektywnie” też oceniłbym wysoko i polecał innym, z tym jednym „ale”, bo niestety na Tanuki jest tylko tag „przemoc”, czasem to trochę za mało…
Zdawało mi się po prostu że jest za mało materiału źródłowego żeby JUŻ zrobić z tego kontynuację.
Nie mówię wcale, że „autor odjechał i zrobiło się brutalnie”. Zawsze było, to naturalistyczne podejście było dobre i wyjątkowe (chociaż dziecięce cycki i penisy bym sobie odpuścił).
Problem w tym, że ciężko się po prostu teraz połapać o co chodzi. Dotychczas wszystkie postacie i miejsca dało się jako‑tako zracjonalizować, ogarnąć umysłem, włożyć w opowieść. Znaczy, nie wiem jak działa wirujące miasto z filmu, ale jestem w stanie w nie uwierzyć.
Ale (spoiler:) kliknij: ukryte miasto i wydarzenia z następnego Arc? Jakieś wyrównywanie wartości na przez wszechmocny byt na podstawie subiektywnej wyceny, księżniczki pragnące je zniszczyć, znowu Mitty, ale teraz w śnie na jawie, jacyś giganci atakujący miasto, jacyś obrońcy, Reg walczy raz z nimi raz z Faputą i generalnie nawet nie rozumiem dlaczego, wszyscy dookoła to gluty bloby, wszystko wygląda jakby było pisane i rysowane po ostrym kwasie.
Ja rozumiem że na dnie otchłani miały dziać się rzeczy niestworzone… Ale mam wrażenie że w otchłań szaleństwa wpadliśmy trochę za wcześnie.
Nie planowałam wracać do świata Made in Abyss, ale Bondrewd przyciągnął mnie na tyle, że sięgnęłam po tę kinówkę. I po raz kolejny mam problem z wystawieniem oceny w formie liczbowej.
Przy zastosowaniu bardzo istotnego dla mnie kryterium „brak nudy podczas oglądania” – 8/10. „Czy to obiektywnie dobry film?” – 6/10. „Na ile miło się to ogląda?” – 3/10, bo gore, loli, znowu sikanie po nogach i inne rzeczy, które jakoś mało mnie kręcą.
Z jednej strony… Film bardzo dobrze spełnił swoją rolę ciekawego zapychacza czasu. Jak już zaczęłam oglądać, musiałam zarwać nockę, tak mnie wciągnęło. Wizualnie i dźwiękowo materiał jest na wysokim poziomie. Walki mają w sobie sporą dozę efektu „wow”, nawet jeśli z góry zna się ich wynik. Taki moment, w którym Bondrewd, walcząc z mocno przepakowanym Regiem, spokojnie odpala swój atak specjalny, dotykając hełmu – no ładne to jest, po prostu.
Sam Bondrewd jako antagonista wypada fantastycznie. Jedna z ciekawszych, najbardziej wyrazistych postaci z tej kategorii, jakie widziałam ostatnio. Wielowymiarowy, działający na wyobraźnię, prawdziwie groźny. Fantastyczna jest też jego relacja z Nanachi, i to z obu punktów widzenia. Nanachi jest zresztą kolejnym jasnym punktem filmu i w ogóle całej serii. Każda scena z jej udziałem wypada dobrze, jest mniej lub bardziej naładowana prawdziwym napięciem, w tym szczególnie moment, kiedy idzie porozmawiać z Bondrewdem sam na sam, i później, kiedy opowiada o kartridżach, o tym, co własnoręcznie robiła z dziećmi, które dopiero co zachwycały się jej futerkiem.
To są dla mnie niewątpliwe plusy kinówki. Z drugiej strony…
Historia Pruszki nie poruszyła mnie nawet w dziesiątej części równie mocno co historia Mitty, przy której spłakałam się równo. Film niby kreuje Pruszkę na czysto tragiczną postać, niby próbuje wykrzesać współczucie widza, ale robi to niezbyt skutecznie. Po pierwsze, mamy już efekt deja vu po Mitty, brak świeżości i zaskoczenia, że oto Bondrewd robi coś potwornego dzieciakowi, który mu ufa. Po drugie – Pruszka ma zwyczajnie za mało czasu antenowego. Jej przeszłość zostaje pokazana zbyt późno, po fakcie – człowiek nie zdąży się przywiązać i wczuć. A jej rzekomo głęboka relacja z Mary Sue… przepraszam, z Riko, też nijak nie umywa się do relacji Nanachi z Mitty. Ile te dziewczynki się znają, dzień, dwa?
To wszystko prowadzi mnie do kolejnego zasadniczego punktu na minus: głównej bohaterki. W serialu Riko wkurzała mnie mocno, a film tylko umocnił mnie w poczuciu, że nie zasługuje na swój status i na biały gwizdek. Jest „wyjątkowa”, bo urodziła się wyjątkowa, plus momentami coś tam tym swoim uporem i rozumem ogarnie, ale jej działania wcale nie są tak wspaniałe, by przekładać się na status „legendy”. Gdyby nie wierni i ogarnięci przyjaciele, plus uśmiechy losu w postaci Pruszki, Riko już dawno by nie żyła. A pośmiertnie byłaby murowaną kandydatką do Nagrody Darwina.
Na ten moment Made in Abyss jest już w zasadzie kolejną historią, która trzyma się głównie dzięki idealizmowi głównej postaci, magicznej mocy przyjaźni i wygodnym power‑upom w kluczowych momentach – co brzmi jak pierwszy lepszy z brzegu shounen.
...Pomijając oczywiście aspekty gore i loli, które rzeczywiście budzą u mnie jakieś emocje, głównie odrazę. Największy moment „WTF” w całym filmie miałam na „bolcu tatki” zestawionym radośnie z penisem Rega. Brak słów. Ale jeśli celem autora jest szokowanie odbiorcy, to faktycznie ten cel osiąga.
Koniec końców, nawet po napisaniu tego komentarza, mam mętlik w głowie co do tego, czy mi się podobało czy nie, i jak toto ocenić.
Muszę się z tobą zgodzić w większości kwestii. Film realizuje mocne strony serii, ale jednocześnie uwydatnia też jej słabe strony czyli Riko i pewne powtarzalne schematy. Nie wiem jakimi „Białymi gwizdkami” w jej wieku byli inni o tym tytule, ale ona w tej roli mnie nie przekonuje. Faktycznie ma się wrażenie że jest to postać po prostu źle napisana do tego typu serii. Bo nawet jeśli ma być ona takim elementem „człowieczeństwa”, to jest to tym mniej wiarygodne w zderzeniu z tym co ją spotyka (naprawdę popieprz*one rzeczy). No i pomijając kwestie, że zaszła tak daleko tylko dzięki pomocy innych (łącznie z notatkami które ma od matki). Samo „jest bystra” nie wystarczy w tak pogiętym miejscu…
Film jest bardzo dobry, ale spodziewałem się czegoś co wstrząśnie mną tak mocno jak ostatnie odcinki serii TV, biorąc po uwagę jak porąbany jest Bonedrewd. Oczywiście seria nie zawodzi w kwestiach łamania etyki i makabry, ale jakimś cudem nie robi to na mnie aż takiego wrażenia.
Warstwa audio‑wideo jest świetna, natomiast momentami można się pogubić w tych wszystkich opisach rzeczy dziejących się na ekranie (i poza nim) . Oczywiście jak ktoś nie zna poprzednich wydarzeń to nie ma nawet co szukać w tym filmie…
Niemniej filmu nie mogę ocenić niżej niż takie 8+/10, bo mimo że parę rzeczy mi nie pasowało, to oglądało się go bardzo dobrze.
PS: możliwe że jednym podtestów serii jest „jak wiele poświęcisz żeby osiągnąć swoje cele”, natomiast mnie utwierdza w przekonaniu że autor nie jest normalny :D
Który film jest kontynuacją (a nie streszczeniem) serii TV? Z tego, co widzę, na MALu są trzy filmy Abyss. Dwa pierwsze streszczają serię TV, a Fukaki Tamashii no Reimei jest kontynuacją historii? Będę wdzięczna za info.
Ja bym powiedział, że film idzie znacznie dalej niż seria TV.
A
Zomomo
5.10.2020 13:29 Ostrzeżenie dla wrażliwych na gore
Potwierdzam poniższe opinie, technicznie świetne, podobnie jak kreacja świata i bohaterów, ale należy jednak ostrzec widzów, że sceny są tu dość drastyczne, szczególnie, że spoiler kliknij: ukryte ofiarami są dzieci. Rating na MAL‑u to: R – 17+ (violence & profanity), mówi samo za siebie, a początkowo myślałem, że Made in Abyss będzie produkcją w stylu Ghibli… błąd…
A
Weiter
4.10.2020 00:03 CUDO!
Omijam kinówki, ale w tym przypadku nie mogłem tego zrobić, bo 2 sezon będzie po wydarzeniach z kinówki, na dodatek jest to coś, co omijać nie chciałem. Kompletnie nie byłem na to gotowy, to było coś rewelacyjnego.
Dwie nowe postacie, niezwykle wyraziste z wyszczególnieniem Bondrewd'a dały niesamowite widowisko. Pomyśleć, że w 2 godziny przedstawią tak niesamowitego i jednocześnie autentycznego antagonistę. Czapki z głów za tą postać, jeden z najlepszych antagonistów, jakich widziałem w anime i wystarczyła na to tylko kinówka.
Niebywałe ilości emocji, wraz z niespotykaną atmosferą do tego świetne relacje postaci, dramy i okrucieństwo z jakimi się spotkasz, pozostaną w pamięci na długo. Do tego towarzysząca muzyka Kevin'a wraz z świetnym wizualnym wykonaniem wybijają wszystko na szczyt.
Żałuje, że obejrzałem teraz, bo po czymś takim, chęć na kolejny sezon wywindował po za skale..
Wbiło mnie w fotel, jestem wstrząśnięta, poruszona i wzruszona. Reżyser ma tak niesamowite wyczucie… Made in Abyss jest rzadkim tytułem, który pokazuje, jak ważną bohaterem opowieści jest świat. Tutaj ten kontrast pomiędzy pięknem i okrucieństwem Otchłani jest czymś niezapomnianym. Zagadki świata męczą mózg, emocje towarzyszą każdej scenie, drama porusza widza jak rzadko co. Piękny i okrutny obraz, niczym sama Otchłań.
Olaf
6.10.2020 12:02 Re: 10/10
Nie uważasz, że twoje dziesiątki są takie, hmm, nic nie warte? Bo tak tanio je rozdajesz.
Ochów i achów też nie rozumiem, bo film, choć raczej dobry (8/10), to wypadł słabo na tle serii TV.
Wciśnięcie całego arcu do jednego filmu to raczej nie był taki dobry pomysł. Typowy problem z pacingiem – za szybko to wszystko poszło.
No i niektóre sceny powinny być bardziej brutalne (tutaj też brakuje do serii TV).
A nie uważasz, że moje dziesiątki… hmm… nie powinny Cię cokolwiek obchodzić? 10‑ki zostawiam dla serii nieidealnych, ale takich, które w jakiś sposób ze mną rezonują, z czymś, co przeżyłam, z moimi osobistymi odczuciami. I jak patrzę na moją listę na Tanuku, jestem tu od kilkunastu lat, więc traktuję ten portal jako swojego rodzaju pamiętnik obejrzanych serii. Patrzę wstecz i widzę, co mnie dotknęło w tym i w tym momencie i każda moja 10‑ka jest dla mnie bardzo dużo warta, bo łączy się z toną moich pozytywnych odczuć. Ta 10‑ka jest dla mnie, nie dla innych. Na serie, które mi się nie podobają, szkoda mi czasu, wolę chwalić niż krytykować. Jeśli Cię to drażni, możesz nie czytać i ignorować moje komentarze. Zresztą ostanio dałam 10 trzem seriom: filmowi w tym wątku, Fruit Basket i RE:Zero, nie wydaje mi się, aby było tego aż tak wiele. Ogólnie nie widzę sensu takich komentarzy, jak w pierwszym zdaniu.
Co do reszty, już całkowicie rzeczowej, wydaje mi się, że rożnica między nami wynika z tego, m in., że nie czytałam mangi. Nie mam więc porównania. Z drugiej strony, ostatnio mam mało czasu wolnego i zaczęły do mnie przemawiać pewne skróty myślowe tak długo, jak trzymają się w ramach. Po trzecie, film mi się po prostu zaje****** podobał, i tyle.
trochę za dużo i za szybko, ale i tak stare dobre made in abyss, dramy nie brakuje, historia posuwa się dalej, chociaż decyzji z końca filmu nie rozumiem i nie popieram; poprzednie dwa filmy to recap, ten to kontynuacja, trzeba obejrzeć
Długo czekałam, ale było warto. Film nie gorszy od pierwszego sezonu. Bawiłam się świetnie, nie nudziłam się ani przez sekundę, a parę scen wbiło mnie w fotel. 10 punktów.
8++/10
kliknij: ukryte
Feel train nie uderzył z taką mocą co w przypadku Mitty.
Walki fajniutkie! Supermoce/artefakty, planowanie walk, szalone pojedynki, widowiskowe starcia mimo uproszczeń graficznych. Tak sobie graficznie wyszła walka Reg vs Bondrewd po tym jak Reg się uspokoił po doładowaniu elektrycznością.
Pomysł na odporność na klątwy niestety ma sens. Istnieją też błogosławieństwa to ludzkość będzie do nich dążyć. Jak nie Bondrewd to ktoś inny. Czy Bondrewdowi zależało na dzieciach? Według mnie nie wiadomo. Był świadom tego, że emocjonalna więź na wpływ na działanie Otchłani. Mógł budować z wieloma dziećmi (pamiętał wiele imion) taką więź tylko na potrzeby testów/kreowania kartridży. Do tego artefakt do multiplikowania samego siebie tłumił emocje/pogłębiał obsesję. Jako szalony naukowiec mi się podobał.
Czym jest Reg? Coraz ciekawiej!
Przeszłość Nanachi. To nie była tylko ucieczka z katowaną Mitty. To był współudział przy eksperymentach. Ciekaw jestem jaka będzie w kolejnym sezonie.
Akurat stworzenia białego gwizdka się nie spodziewałem. Człowiek zredukowany do kartridża jest w stanie stworzyć absurdalnie potężny artefakt. Otchłań sama w sobie to chore gówno.
Do lepszej noty zabrakło wywalających z kapci motywów muzycznych i „mocniej rozpędzonego” motywu Prushki, który wyszedł mocno rwany. Brakuje też definitywnego wykończenia Bondrewda. Dlaczego artefakt na którym on się opiera i to mimo znanej lokalizacji zostawiono nienaruszony?
Jeden ekstra plusik z oceny jest za utwór The Fourth Layer. To „rozwinięcie” z braku lepszego słowa jednego z najlepszych motywów pierwszego sezonu The First Layer. Tak jak poprzednio muzyka autorstwa Kevina Penkina. W filmie jest tylko wstęp do tego utworu (scena gdzie Nanachi chce się nauczyć gotować), całość na soundtracku. Cudo. Stairway to the Fifth też kapitalne.
Napalony na drugi sezon i to bardzo! Co może czekać niżej? Cieszę się, że się długo wstrzymywałem z oglądaniem. Teraz mam już cały drugi sezon na wyciągnięcie myszki.
Re: 8++/10
Zamaskowano pierwszy spoiler. Moderacja
Coś tu się wylewa...
Film zdecydowanie utrzymuje charakter serialu. Zostajemy przez cały czas na piątym piętrze i poznajemy Bondrewda i jego ekipę, Ha. ha. ha. I Pruszkę.
Z Pruszką mam trochę problem, bo niespecjalnie ją lubię. A może chodzi o coś innego? Może fakt iż od ostatniego seansu 1 sezonu Made in Abyss minęło już trochę czasu? Wydaje mi się, że byłam od początku bardziej zafascynowana samym światem i fabułą niż bohaterami których traktuję obojętnie. Bohaterowie są w porządku tacy, jacy są. Riko ma wiedzę encyklopedyczną i swoją misję, która wyznacza cel podróży. Reg jest siłą, a Nanachi czymś w rodzaju rozsądku i wiedzy praktycznej. Mają swoje funkcje i żadne nie jest bezużyteczne. Nanachi oczywiście jest najbardziej dramatyczną postacią, a jej przeszłość i relacja z Bondrewdem ma tu wielkie znaczenie.
Natomiast Pruszka jest dodatkowym elementem dramatycznym, z tym że… no właśnie sposób przedstawienia tej historii nie oddaje chyba w pełni tego co chciano przekazać. Znaczną rolę odgrywa też charakter Pruszki, który jest trochę nierealistyczny, nieprawdopodobny. Jej Losy poznajemy w sposób poszatkowany i od końca, ale jej osobowość i poczynania wydają mi się zbyt absurdalne by istotnie się nią przejąć. Nikt tak nie działa!
tu dalszy ciąg irytacji na bezsensowność Pruszki:
kliknij: ukryte Dajcie spokój! Przecież to dziewczę dało się radośnie pokroić bo „tak bardzo kocha tatusia”. I ten monolog podczas ostatniej walki Bondrewda z Regiem. „Musicie się pogodzić, kłótnie są niedobre” – farsa. To nie było wzruszające tylko idiotyczne. Kurde, jak ktoś ci robi krzywdę i cię boli to nie okazujesz mu miłości, współczucia i wsparcia. Powinna być przerażona, oszukana i oszalała z bólu. Wkurzało mnie też trochę, że była jak wesoły skrzacik, oddana tatusiowi, zupełnie ślepa na wszystko co sama przecież odkryła. Także względem klątwy otchłani. Był w jej retrospekcji moment nawet, gdzie najwyraźniej pomagała robić operacje i możliwe, że to samo co Nanachi. I co? Nadal pozostaje w przeświadczeniu, że tatuś by nie zrobił nic złego? Głupie.
Notabene, jeśli chodzi o Nanachi to jej relacja z Bondrewdem była przedziwna. kliknij: ukryte W rezultacie rozumiem to tak, że jednocześnie nienawidziłą, ale też traktowała go podobnie jak Pruszka – czyli trochę jak takiego ojca, opiekuna. Z tym, że Nanachi była od początku bardziej świadoma… ?
Pomagała mu w jego eksperymentach i tworzeniu kartridży, jak się okazało nieco pod jego urokiem, pod wpływem komplementów u tej przedziwnej więzi. Niepokojąco, ciekawe ale też trochę niezrozumiałe i nie wiem czy logiczne.
Wreszcie sam Bondrewd. Zgadzam się z pochwalnymi wpisami na jego cześć. Ktoś napisał, że kryje się pod płaszczykiem uprzejmości… A ja sądzę, że on naprawdę taki był. To nie były udawane pochwały czy udawane przywiązanie. To niezwykle szczera postać. Można powiedzieć, że ani razu nie skłamał. Po prostu jego moralność jest skrajnie wypaczona. On nie był szalony. To trochę tak, że on nie odczuwał ani strachu, ani wściekłości, ani niechęci, ani wstydu czy współczucia. Nie miał w sobie żadnych negatywnych uczuć. kliknij: ukryte Może właśnie przez te zmiany, przez hełm i przenosiny swojej świadomości. Był skrajnie zafiksowany na punkcje swoich eksperymentów i w swoich poczynaniach nie widział nic złego. Sądzę, że istotnie darzył Pruszkę i inne dzieci sympatią i przywiązaniem. kliknij: ukryte Zamknięcie ich w skrzyneczkach nie uważał za wykorzystanie tylko dowód miłości i więzi. W końcu te stwory na dnie piątej warstwy, Mitty‑podobne, te wszystkie poprzemieniane dzieci. Bondrewd pamiętał ich imiona. Nawet te w skrzyneczkach. Nie były dla niego tylko przedmiotami. Taak… Sądzę, że taki Bondrewd jest jeszcze bardziej przerażający.
No cóż, teraz już razem z bohaterami mogę się udać na szósty poziom i z ciekawością będę śledzić, co też otchłań ma jeszcze do zaoferowania.
pytanie
Re: pytanie
Kinówka jest kontynuacja po pierwszym sezonie, więc nie rozumiem dlaczego w ogóle planujesz za 2 sezon się zabierać.
Jest ona na tyle dobra, że nawet jeśli nie oglądasz kinówek, to powinieneś się nią zainteresować. Ja sam nie oglądam żadnych odcinków „specjalnych” czy kinówek, które nie nawiązują do głównej fabuły. ;p
Dla samego bondrewda wyjątek bym zrobił, bo to jest fenomenalny antagonista.
Re: pytanie
Abyss' #1 subarashii dad.
Re: pytanie
Pytam, bo opinie co do jakości filmu są bardzo ambiwalentne i nie byłam pewna czy to nie jest zapychacz.
Re: pytanie
Nie wiem co za trolle uważają że film jest zapychaczem, skoro historia w nim zawarta jest jedną z „mocniejszych”. No chyba że ktoś po prostu nie jest w stanie strawić faktu że „bajka” też może być okrutna…
Jak do tej pory serial trzymał bardzo wysoki poziom. Bardzo mocną zaletą serialu była oprawa audiowizualna, gdzie śmiało pod tym względem ustawiłbym go gdzieś w top 10 w historii anime. Co do fabuły, uwielbiam motyw podróży, często w nieznane, który w tak niesamowicie klimatyczny sposób był przedstawiony może w paru anime(a może nawet żadnym).
No i właśnie wszystko to co było zaletą serialu, ten film już nie posiada, stąd moją średnia ocena.
Ale ogólnie czekam na serie, mam nadzieje że motyw podróży znowu się pojawi :)
Film ma problem z pacingiem. Mocno traci na tym wątek Prushki. Nie dość, że jest jej mało na ekranie to nie wiedzieć czemu, jej historia zostaje opowiedziana dopiero po fakcie. Do tego jej „więź” przyjaźni z Riko jest mało przekonywująca. Całkowicie siada przez to cały dramatyzm. Riko błyskawicznie zapomina o wszystkim i cieszy się, że może ruszać dalej. WTF?
Postać Bodrewda nie jest jakość szczególnie ciekawa. Nie dowiadujemy się o nim nic ciekawego. Jest po prostu kolejnym szalonym naukowcem‑psychopatą. Do tego zostawiają jego artefakt i puszczają wolno. Rozczarowanie.
Brak uczucia przygody. Przez że cały film dzieje się w jednym miejscu, zabrakło czasu na samą Otchłań.
Nie wiem
Plus za wzorowego bardzo złego bohatera, przecież on cały czas był miły, aż trudno uwierzyć, że robił te wszystkie złe i straszne rzeczy :) Czytając mangę aż piszczałam „nie, nie idźcie tam” i „nie, nie rozmawiaj z nim” ale podchodząc do fabuły drugi raz, rozumiem dlaczego dzieci dały się zwodzić. Umieją wykuć na pamięć atlas dziwnych potworków, zastawiać genialne pułłapki ale nadal są dziećmi.
Minus za zmiane kategorii na horror, jak wcześniej mocniejsze sceny dodawały fabule i postaciom głębi tak tym razem były wręcz niesmaczne i za bardzo gore. Przegięli. Schodzenie na kolejny poziom wyaźnie i trwale wpłynęło również na umysły twórców. Słabo tez wypadła historia Prushki, powinni troche zmienić kolejność przedstawiania jej historii żeby widz mógł ją pokochać i mocniej przeżyć jej losy. Zgubili gdzieś muzykę, trochę za bardzo napchali fabułę, serial miałby przewagę, więcej czasu na Prushkę ale też więcej czasu na scen grozy więc nie wiem, czy chciałaby z tego serial… Może niech zostanie film, z bardziej mroczno‑brutalna oprawą niż oczekuje przeciętny poszukiwacz przygód…
Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei - subiektywna opinia, nie recenzja
Wszystko w spoiler, bo nie chce mi się wyciągać pojedynczych zdań, które mogą popsuć oglądanie.
kliknij: ukryte Seans był trochę dla mnie dziwny, bo naprawdę bardzo udany, lecz momentami lekko rozczarowujący głównie przez stronę wizualną, która fragmentami była co najwyżej przeciętna jeśli chodzi o animację, reżyserię i kadrowanie. Uważam, że poprzeczka jaką zawiesili sobie twórcy perfekcyjnie wykonanym serialem telewizyjnym była nie do przeskoczenia, ale sądziłem, że przynajmniej zbliżą się do tego poziomu. Według mnie się nie udało, ale w pewnym stopniu rekompensuje to: fantastyczna końcówka finałowej walki, która została prze pięknie skomponowana. W tym konkretnym momencie zagrało wszystko, od muzyki, przez seiyuu, po animację oraz idealnie zastosowana muzyka, stworzona znowu przez Kevina Penkina. Na największe uznanie zasługuje perfekcyjna kompozycja z konkretnymi scenami. Chociaż tutaj muszę wspomnieć, że udźwiękowienie niektórych scen było naprawdę śmieszne i zamiast wzbudzić epickość, bo taki był chyba początkowy cel twórców w tych momentach, to wywoływały lekkie zażenowanie swoim wykonaniem.
Postaci fantastyczne. Nie chcę wrzucać lekko irytującej Riko, która słabo się sprawdza jako protagonistka serii (wygląda jakby była tam na doczepkę) do jednego wora z pozostałą dwójką z serii tv, ale ogólnie uważam, że sprawdzają się równie dobrze co wcześniej, bo to co w nich złe i dobre wiedziałem już pod koniec serialu. Nadal sympatyczne charaktery, które dalej dążą do swojego celu i przez cały seans nie mam do nich większych zastrzeżeń. No może poza dziwnymi i drastycznymi zmianami stanu emocjonalnego, ale do tego Abyss już nieco przyzwyczaił. Jednak na pierwszy plan wysuwa się tutaj według mnie dwójka nowych postaci, czyli Bondrewd i Prushka. Ten pierwszy genialnie wykreowany na prawdziwego obrzydliwego wariata i psychopatę, który momentami nawet udolnie ukrywa swoje prawdziwe oblicze poprzez uprzejme gadki. Tak naprawdę od początku, do samego końca mydli wszystkim oczy swoim współczuciem, niewinnością i powierzchowną dobrocią. Bez krztyny skrupułów i z odpowiednią kalkulacją dosłownie hoduje i pielęgnuje zarazem swoją niby miłość do dzieci tylko dlatego, że jest mu ona niezbędna aby zdobyć w ostateczności kompletny byt, który poprzez okrutne tortury oraz cierpienie, poświęcenie i przerobienie na papkę po wycięciu narządów zmysłu i wnętrzności, a na koniec spakowanie do pojemnika, stanie się kolejnym dla niego błogosławieństwem dającym mu możliwość przeciwstawienia się klątwie otchłani i zejścia w niższe jej rejony. Tego typa trzeba nawet nienawidzić, gdyż jego poziom okrucieństwa i nieustępliwości nie zna granic, a świadczy też o tym fakt poświęcenia własnego ciała aby stworzyć biały gwizdek i przenoszenia swojej duszy do kolejnych ciał. Ale też mam jednocześnie szacunek dla twórcy za stworzenie takiego, interesującego na swój sposób, niejednoznacznego na pierwszy rzut oka, tajemniczego i irracjonalnego w zachowaniu oraz okazywaniu emocji charakteru. Ta druga natomiast, czyli Prushka może nieco gorsza, ale nadal bardzo dobra. Nie tylko dlatego, że jest urocza, a jej koniec wzbudza smutek i wzruszenie u niejednego widza, tylko dlatego, że od początku do końca była po prostu prawdziwa w zachowaniu oraz szczera w słowach. Najbardziej uderza tutaj jej relacja z przybranym ojcem Bondrewdem. Bez zawahania robił z nią to co z innymi dziećmi, czyli w skrócie hodował na rzeź, a ona odwdzięczyła się płaczem za niego i wsparciem jego osoby. Jest wręcz takim symbolem wszystkich straconych dzieci. Wielu uzna, że to bezsensu, ale dla mnie tak nie jest. Na pewno było to w pewnym stopniu jej podziękowanie za to, że był przykładnym rodzicem (bezbłędnie udawanym dodajmy), którego ma się tylko jednego i nieraz słyszy się przypadki, że taki właśnie rodzic krzywdzi swoje dziecko, a gdy przychodzi co do czego, a dokładniej przychodzi opieka społeczna zabrać takiego malucha dla jego własnego dobra, to ono kurczowo trzyma się rodzica nawet jeśli wyrządza mu ogromną krzywdę. Nie inaczej jest w przypadku relacji Prushki i Bondrewda, co uderza z podwójną siłą. Dodam na koniec tego aspektu, że seiyuu spisali się wzorowo, brak zastrzeżeń.
Historia niezwykle ciekawa i zajmująca. Nie dość, że emocjonalna i dramatyczna, to znowu pokazująca jaką siłę ma prosta w zamyśle przygoda, pożądanie i chęć podróżowania ku nieznanemu. Film nie daje odpocząć ani przez chwilę, bo nawet jeśli mamy chwilowy przestój od ciężkich scen (na pierwszym planie Riko krzycząca, że Prushka się wylewa pozostanie w mojej głowie chyba na zawsze), to od razu serwuje nam od groma interesujących i bardzo ważnych informacji, które mają duże znaczenie później – można się momentami pogubić, więc trzeba uważnie oglądać i słuchać. Chociażby wątki poskramiacza dusz, prawdziwego pochodzenia białych gwizdków, przeszłe czasy i przeznaczenie idofrontu, czy też przeszłość, motywacje oraz makabryczna idea eksperymentów antagonisty. Ciekawy jest też motyw nowej mocy Rega, która daje kompletnie nowe światło na jego potencjał i przeznaczenie, a sam wykon daje sygnały, że kryje się za tym coś więcej niż można było przypuszczać po serii tv, chociaż na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły powerup z nie powiem czego, to wcale nie musi nim być. Do samej fabuły mam jednak zastrzeżenia za ostateczne rozwiązanie sporu. Oczywiście z tego co wywnioskowałem to całe laboratorium i wszystko co z nim związane zostało zniszczone przez wybuch Rega, co w pewnym sensie powstrzymuje głównego złego – nie widzę problemu w odbudowie. Rozumiem, że nastąpiło jakieś niby poddanie się, zezwolenie pójścia dalej i porozumienie o nieznanej dla nas treści, ale za wszystkie koszmarne czyny jakich się dopuścił Bondrewd, wypadałoby raczej skończyć to bardziej konsekwentnie i ubić drania, a tutaj tego nie uświadczyliśmy. Czyżby jakiś symbol pogodzenia się na prośbę Prushki? Być może. Jednak ja tego troszkę nie kupuję i to jest jedyny mały zgrzyt jaki mam do tego wątku. Z drugiej też strony jestem świadom, że Made in Abyss to specyficzne uniwersum. Nie chodzi tutaj tylko o to aby ubić każdego i karać wszelkie zło, gdyż jest tutaj wiele niewiadomych. Autor celowo wypośrodkował moralność, aby podróżnicy decydujący się na zejście w tajemniczą czeluść mogli sami zdecydować, co jest dobre, a co złe. Przecież tutaj głównie chodzi o przygodę, pogoń za nieznanym i samoczynne oszacowanie wartości życia dzięki tej podróży.
Film trudny w ocenie poszczególnych aspektów. Wszystko nadal na bardzo wysokim poziomie, ale też wszystko posiada pewne, większe bądź mniejsze braki w realizacji. Na pewno seans mnie usatysfakcjonował, ale niekoniecznie w tych kwestiach, które chciałem. Tak czy siak, nie mogę się już doczekać kontynuacji, ponieważ z tego co ludzie piszą, to jest ostatni moment w którym było w miarę spokojnie, a dalej jest już jazda bez trzymanki. Ciekawość co do kolejnych makabrycznych pomysłów twórcy, który zdrowy chyba nie jest, pozostaje tak wielka, że chyba ostatecznie przed premierą kolejnego sezonu pochwycę po kolejne tomy mangi, ponieważ mam je przygotowane na taką właśnie ewentualność. Polecam.
Made in Abyss: Fukaki Tamashii no Reimei - subiektywna opinia, nie recenzja
Jedyne minusy: wyraźne spadki jakości animacji, szczególnie walka w drugiej połowie filmu – jest dużo „szumu”, nie wiadomo co się dzieje, oraz słabsze udźwiękowienie. Muzyka i voice acting na najwyższym poziomie, ale efekty dźwiękowe jakieś takie płytkie, bez głębi – szczególnie jak pierwszy raz spotykamy Bonderwerdewerda, który idzie w slow motion korytarzem i jego kroki zamiast, jak by się można było spodziewać, „dudnić”, „huczeć”, generalnie brzmieć silnie, żeby podkreślić potęgę i powagę sytuacji, to tutaj… brzmią jakby ktoś młotkiem klepał delikatnie w jakieś rurki. No. Kłuje w uszy.
Uwaga:
Biorąc pod uwagę materiał źródłowy, to jest ostatnia w miarę „normalna” część tej historii. Dalej jest tylko gorzej, więc polecam rozstać się z serią właśnie na tym filmie. Autor za długo chyba patrzał w otchłań i ona również poptrzała w niego (szczerze mówiąc kolejne rozdziały mangi przypominają senne koszmary szaleńca i nie wiem czy dalej będzie to chciało jakieś studio wyprodukować).
Sama świadomość tego, że jest to zwyczajna animacja‑fikcja całkowicie neguje u mnie wszelkie negatywne odczucia.
Odpowiedź na komentarz użytkownika Mix
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Mix
Klosz i tolerancja? FYI, jeszcze przed osiemnastką dobrowolnie wzięłam udział w pokazowej sekcji zwłok, stałam na wyciągnięcie ręki od ciała, bez maseczki (bo zabrakło) i przez bite dwie godziny zobaczyłam tam dosłownie wszystko, co było do zobaczenia. Mogłabym opisać szczegółowo, jak wygląda wnętrze jelit lub wyjmowanie mózgu oglądane i wąchane na żywca, ale to nie miejsce na tego rodzaju zwierzenia. Mimo to kompletnie nie lubię gore, odrzuca mnie, brzydzi, powoduje empatyczne ukłucia bólu, a w najlepszym razie niesmak, jeśli jest kiepsko zrobione.
I przesadą ani kloszem bym tego nie nazwała. Każdy człowiek ma inaczej, także jeśli chodzi o progi wrażliwości, i niekoniecznie Ty jesteś wyznacznikiem jedynie słusznej normy.
Ostatnie zdanie się kłania. Mówimy tutaj o naszym świecie anime.
W realu wygląda to inaczej i nie jest już tak kolorowo ;) Jak macie ból zadka i jedno z drugim odróżnić nie potraficie to trudno.
Dla wielu osób może to być duży argument, żeby właśnie dalej czytać/oglądać :D Nie wiem czy wiesz, ale ludzie mają różne gusta i wielu kręci gore/mroczne klimaty, gdzie w Made in Abyss jest dużo. Ja mając 8‑9 lat nie lubiłam South Park i The Simpsons, ponieważ postacie były dla mnie „bardzo niemiłe” (serio xD), ale to nie znaczy, że seriale były złe – wręcz przeciwnie. Przede wszystkim nie byłam docelowym odbiorcą – tak samo jest z Made in Abyss i Tobą. Nie przepadasz za brutalnością i gore, więc Ci się nie podoba, ale to nie znaczy, że ogólnie cały tytuł jest do d*py i nikt nie chce tego oglądać. Że zacytuję komentarz nade mną:
Zdawało mi się po prostu że jest za mało materiału źródłowego żeby JUŻ zrobić z tego kontynuację.
Nie mówię wcale, że „autor odjechał i zrobiło się brutalnie”. Zawsze było, to naturalistyczne podejście było dobre i wyjątkowe (chociaż dziecięce cycki i penisy bym sobie odpuścił).
Problem w tym, że ciężko się po prostu teraz połapać o co chodzi. Dotychczas wszystkie postacie i miejsca dało się jako‑tako zracjonalizować, ogarnąć umysłem, włożyć w opowieść. Znaczy, nie wiem jak działa wirujące miasto z filmu, ale jestem w stanie w nie uwierzyć.
Ale (spoiler:) kliknij: ukryte miasto i wydarzenia z następnego Arc? Jakieś wyrównywanie wartości na przez wszechmocny byt na podstawie subiektywnej wyceny, księżniczki pragnące je zniszczyć, znowu Mitty, ale teraz w śnie na jawie, jacyś giganci atakujący miasto, jacyś obrońcy, Reg walczy raz z nimi raz z Faputą i generalnie nawet nie rozumiem dlaczego, wszyscy dookoła to gluty bloby, wszystko wygląda jakby było pisane i rysowane po ostrym kwasie.
Ja rozumiem że na dnie otchłani miały dziać się rzeczy niestworzone… Ale mam wrażenie że w otchłań szaleństwa wpadliśmy trochę za wcześnie.
Wow
Przy zastosowaniu bardzo istotnego dla mnie kryterium „brak nudy podczas oglądania” – 8/10. „Czy to obiektywnie dobry film?” – 6/10. „Na ile miło się to ogląda?” – 3/10, bo gore, loli, znowu sikanie po nogach i inne rzeczy, które jakoś mało mnie kręcą.
Z jednej strony… Film bardzo dobrze spełnił swoją rolę ciekawego zapychacza czasu. Jak już zaczęłam oglądać, musiałam zarwać nockę, tak mnie wciągnęło. Wizualnie i dźwiękowo materiał jest na wysokim poziomie. Walki mają w sobie sporą dozę efektu „wow”, nawet jeśli z góry zna się ich wynik. Taki moment, w którym Bondrewd, walcząc z mocno przepakowanym Regiem, spokojnie odpala swój atak specjalny, dotykając hełmu – no ładne to jest, po prostu.
Sam Bondrewd jako antagonista wypada fantastycznie. Jedna z ciekawszych, najbardziej wyrazistych postaci z tej kategorii, jakie widziałam ostatnio. Wielowymiarowy, działający na wyobraźnię, prawdziwie groźny. Fantastyczna jest też jego relacja z Nanachi, i to z obu punktów widzenia. Nanachi jest zresztą kolejnym jasnym punktem filmu i w ogóle całej serii. Każda scena z jej udziałem wypada dobrze, jest mniej lub bardziej naładowana prawdziwym napięciem, w tym szczególnie moment, kiedy idzie porozmawiać z Bondrewdem sam na sam, i później, kiedy opowiada o kartridżach, o tym, co własnoręcznie robiła z dziećmi, które dopiero co zachwycały się jej futerkiem.
To są dla mnie niewątpliwe plusy kinówki. Z drugiej strony…
Historia Pruszki nie poruszyła mnie nawet w dziesiątej części równie mocno co historia Mitty, przy której spłakałam się równo. Film niby kreuje Pruszkę na czysto tragiczną postać, niby próbuje wykrzesać współczucie widza, ale robi to niezbyt skutecznie. Po pierwsze, mamy już efekt deja vu po Mitty, brak świeżości i zaskoczenia, że oto Bondrewd robi coś potwornego dzieciakowi, który mu ufa. Po drugie – Pruszka ma zwyczajnie za mało czasu antenowego. Jej przeszłość zostaje pokazana zbyt późno, po fakcie – człowiek nie zdąży się przywiązać i wczuć. A jej rzekomo głęboka relacja z Mary Sue… przepraszam, z Riko, też nijak nie umywa się do relacji Nanachi z Mitty. Ile te dziewczynki się znają, dzień, dwa?
To wszystko prowadzi mnie do kolejnego zasadniczego punktu na minus: głównej bohaterki. W serialu Riko wkurzała mnie mocno, a film tylko umocnił mnie w poczuciu, że nie zasługuje na swój status i na biały gwizdek. Jest „wyjątkowa”, bo urodziła się wyjątkowa, plus momentami coś tam tym swoim uporem i rozumem ogarnie, ale jej działania wcale nie są tak wspaniałe, by przekładać się na status „legendy”. Gdyby nie wierni i ogarnięci przyjaciele, plus uśmiechy losu w postaci Pruszki, Riko już dawno by nie żyła. A pośmiertnie byłaby murowaną kandydatką do Nagrody Darwina.
Na ten moment Made in Abyss jest już w zasadzie kolejną historią, która trzyma się głównie dzięki idealizmowi głównej postaci, magicznej mocy przyjaźni i wygodnym power‑upom w kluczowych momentach – co brzmi jak pierwszy lepszy z brzegu shounen.
...Pomijając oczywiście aspekty gore i loli, które rzeczywiście budzą u mnie jakieś emocje, głównie odrazę. Największy moment „WTF” w całym filmie miałam na „bolcu tatki” zestawionym radośnie z penisem Rega. Brak słów. Ale jeśli celem autora jest szokowanie odbiorcy, to faktycznie ten cel osiąga.
Koniec końców, nawet po napisaniu tego komentarza, mam mętlik w głowie co do tego, czy mi się podobało czy nie, i jak toto ocenić.
Re: Wow
Film jest bardzo dobry, ale spodziewałem się czegoś co wstrząśnie mną tak mocno jak ostatnie odcinki serii TV, biorąc po uwagę jak porąbany jest Bonedrewd. Oczywiście seria nie zawodzi w kwestiach łamania etyki i makabry, ale jakimś cudem nie robi to na mnie aż takiego wrażenia.
Warstwa audio‑wideo jest świetna, natomiast momentami można się pogubić w tych wszystkich opisach rzeczy dziejących się na ekranie (i poza nim) . Oczywiście jak ktoś nie zna poprzednich wydarzeń to nie ma nawet co szukać w tym filmie…
Niemniej filmu nie mogę ocenić niżej niż takie 8+/10, bo mimo że parę rzeczy mi nie pasowało, to oglądało się go bardzo dobrze.
PS: możliwe że jednym podtestów serii jest „jak wiele poświęcisz żeby osiągnąć swoje cele”, natomiast mnie utwierdza w przekonaniu że autor nie jest normalny :D
Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Overrated
Nadal jest to stary, dobry Abyss, ale przez mocne skondensowanie materiału do jednego filmu, pacing jest koszmarnie szybki i trudno się dobrze wczuć.
Mam wrażenie, że też pewne wątki ugrzeczniono, bo film wydał się mniej brutalny niż seria TV, a powinno być na odwrót.
Nie zmienia to faktu, że film jest nadal solidny, taki na 8/10.
Czuję się jednak nieco rozczarowany, bo oczekiwałem czegoś znacznie lepszego.
Re: Overrated
Re: Overrated
Ostrzeżenie dla wrażliwych na gore
CUDO!
Dwie nowe postacie, niezwykle wyraziste z wyszczególnieniem Bondrewd'a dały niesamowite widowisko. Pomyśleć, że w 2 godziny przedstawią tak niesamowitego i jednocześnie autentycznego antagonistę. Czapki z głów za tą postać, jeden z najlepszych antagonistów, jakich widziałem w anime i wystarczyła na to tylko kinówka.
Niebywałe ilości emocji, wraz z niespotykaną atmosferą do tego świetne relacje postaci, dramy i okrucieństwo z jakimi się spotkasz, pozostaną w pamięci na długo. Do tego towarzysząca muzyka Kevin'a wraz z świetnym wizualnym wykonaniem wybijają wszystko na szczyt.
Żałuje, że obejrzałem teraz, bo po czymś takim, chęć na kolejny sezon wywindował po za skale..
Oj tak, zdecydowanie 10/10
10/10
Re: 10/10
Ochów i achów też nie rozumiem, bo film, choć raczej dobry (8/10), to wypadł słabo na tle serii TV.
Wciśnięcie całego arcu do jednego filmu to raczej nie był taki dobry pomysł. Typowy problem z pacingiem – za szybko to wszystko poszło.
No i niektóre sceny powinny być bardziej brutalne (tutaj też brakuje do serii TV).
Re: 10/10
Co do reszty, już całkowicie rzeczowej, wydaje mi się, że rożnica między nami wynika z tego, m in., że nie czytałam mangi. Nie mam więc porównania. Z drugiej strony, ostatnio mam mało czasu wolnego i zaczęły do mnie przemawiać pewne skróty myślowe tak długo, jak trzymają się w ramach. Po trzecie, film mi się po prostu zaje****** podobał, i tyle.
8/10
Cudowne