x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Miyamura
meh
Wiem, że popularność nie znaczy że coś jest dobre, ale miałam też opinie znajomych i spodziewałam się czegoś pewnego, pokroju np. Gekkan Shoujo Nizaki‑kun. Albo chociaż Ao Haru Ride. Dodam, że nie jestem ogólnie fanką szkolnych romansów, ale czasem zwyczajnie mam na nie ochotę, bo potrafią być urocze.
No niestety, jeśli chodzi o Horimiyę, to jedyny plus jaki zauważyłam w tej serii to ten, że główna para kliknij: ukryte dość szybko parą zostaje, wszystko jest ustalone bez nadmiaru zaprzeczeń, i nie bujają się jak ofiary losu do samego końca, żeby w ostatnim odcinku wyznać sobie miłość przy fajerwerkach/kwitnących wiśniach.
Koniec plusów jeśli chodzi o fabułę. Reszta jest po prostu znośna, ale ani odkrywcza, ani zbytnio ciekawa, ot szkolne życie.
Co do bohaterów, tyłka mi nie urwało. Wręcz przeciwnie. Hori niczym się nie wyróżnia. Słusznie osoba w komentarzu poniżej zauważyła, że twórcy na siłę chcieli aby była wyjątkowa, więc dorzucili jej jakieś niesmaczne fetysze. Poza tym wciskają nam że nie patrzy na ludzi przez pryzmat wyglądu, co faktycznie jest prawdą, a jednak… jest dręczycielką i egocentryczką.
Miyamura z kolei jest nudny do bólu. Ponownie zgodzę się z komentarzem niżej, reklamowano to anime jako „Hori dobra uczennica, Miyamura taki outsider z piercingiem, patrzcie jakie combo”. Niestety, nic z tego nie zostało. Po pierwszym odcinku nie zobaczycie już ani piercingu, ani tatuaży, ani też jakichś większych nawiązań do tego. Jedyny skutek dla Miyamury jest taki, że musi nosić długi rękaw. Równie dobrze mogli z niego zrobić zmarzlucha, wyszłoby na to samo.
Te cięższe wstawki o jego przeszłości, eh… mam wrażenie że były tylko po to, żeby wydawał się bardziej interesujący, taki „po przejściach”. Trochę jakichś dziwnych psychologicznych zabiegów, żeby zbudować jakąś głębię, ale nie poruszyć przy tym żadnego prawdziwego problemu. Ja tego nie kupiłam. Po co to wszystko było? Nie miało to jakiegoś większego odbicia w jego charakterze.
Co do chorych fascynacji Hori i tego do czego zmusza Miyamurę, to jest po prostu niesmaczne. Nie wiem czy to dobry pomysł, zawierać takie treści w romansidle dla nastolatków. To się ociera o jakiś większy fetysz, i raz próbowali robić z tego komedię, a raz próbowali ocierać się o jakieś psychologiczne bełkoty: kliknij: ukryte „Mógłbyś uderzyć Hori? Nie? W takim razie nie mógłbyś z nią być. Litości. Cała ich relacja jest niezdrowa. W skrócie, Miyamura się poświęca i rezygnuje ze prawa do czucia się komfortowo w związku, żeby Hori była szczęśliwa.
To jest po prostu słabe. Bardzo słabe.
To anime szybko przestało być urocze.
Co do innych postaci, ja akurat lubię, kiedy na jakichś czas zostawiamy w spokoju główną parę (zwłaszcza gdy już ustalone co i jak i nie ma czym się ekscytować), i możemy poznać losy postaci drugoplanowych. Często są one dla mnie bardziej interesujące. Niestety, w tej serii także niewiele z tego wynika. Coś tam się wyklarowało, ale w sumie niewiele.
Ishikawę chyba było mi najłatwiej polubić z męskich postaci, ale to nadal nic szczególnego.
Co do żeńskich, tutaj małe zaskoczenie.
Najbardziej sensowną postacią okazała się być Remi, z której na samych początku próbowano zrobić słodką idiotkę. Odcinek o niej i Sengoku to chyba mój ulubiony. Nie tylko okazało się, że Remi wcale nie jest głupia, ale też pomimo bycia ładną i uroczą, w ogóle tego nie wykorzystuje. Dziewczyna czyta dużo książek, myśli o innych, a przede wszystkim jak zauważyłam w kilku odcinkach, to ona daje innym bohaterkom najlepsze rady i za pomocą prostych pytań pomaga im zrozumieć co tak naprawdę czują.
Także jej związek z Sengoku jest oparty na tym, że oboje starają się dla drugiej osoby i wyciągają z siebie to co najlepsze.
Przy niej taka Hori, która jest agresywna, ogląda tylko horrory, nie zauważa zbytnio że kogoś do czegoś zmusza i stawia ważną dla siebie osobę w niekomfortowych sytuacjach, wypada po prostu blado i nijak nie interesująco.
Ani to złe, ani dobre. Trochę taki gniot wartościowo wątpliwy. Za dużo wrzucono do jednego worka bez zbytniego pomysłu na to, w którą stronę iść. Niektóre pomysły były urocze, inne niesmaczne lub wręcz budzące niepokój.
A, no i jeszcze przewija ten sentymentalny bełkot o kończeniu szkoły.
Raczej nie będę mile wspominać seansu ani wracać do tej produkcji.
po 13
Mieć w domu dobermana, który chroni przed obcymi, ale gryzie i zastrasza domowników, to mieć taką Hori za swoją dziewczynę, kliknij: ukryte oraz córkę albo żonę.
Gdyby to były aspekty akceptowane przez obie strony, czyli także odpowiadałyby Miyamurze, to ok. Ale tu jest wyraźnie układ z pozycji siły. Moim zdaniem Hori wykorzystuje fakt, że Miyamurze na niej zależy i dlatego pozwala sobie na za dużo w tym układzie. Przemoc to przemoc i tu jedna strona się cieszy, a druga strona układu poświęca się i wyraźnie cierpi. A płeć obu stron nic do rzeczy nie ma.
Mimo, że może to wyglądać zabawnie w anime jako komedii, to jednak takie nie jest. Anime jest mocno realistyczne, układ Hori i Miyamura też. I ich relacja niestety także. I plusy tego anime niestety są dla mnie zdruzgotane przez ten właśnie chory układ.
Horimiya po 13 odcinku (koniec)
Zgodzę się, że najlepsze co Horimiya miała to pierwsza połowa mangi, a później nawet jak bardzo zabawnie to troszkę nużąco i powtarzalnie, ale mimo wszystko… w tym gąszczu pojedynczych epizodycznych historyjek z codziennego życia szkolnego, było naprawdę kilka niezłych perełek wartych zaanimowania i spokojnie dałoby się z całego materiału źródłowego zrobić 25~ odcinkowiec, a oni tak to po prostu ucięli.
Nawet jeszcze nie wiem, czy to zakończenie jest zgodne z pierwowzorem, czy oryginalne wymyślone przez studio, bo nie doczytałem jeszcze 2 tomów. Dowiem się pewnie za jakiś czas.
Natomiast na pozytywną wzmiankę zasługuje z pewnością użyta muzyka i niektóre zabiegi wizualne, które urozmaicały seans, również powodując inny niż zazwyczaj w tego typu seriach odbiór i emocje.
Podsumowując, seans raczej pozytywny i jeden z tych lepszych romansideł szkolnych, ale ze średnim, nieco rozczarowującym oraz spłycającym wiele postaci i wydarzeń, przynajmniej dla mnie, zakończeniem. Ogólnie to CloverWorks nie wydoliło w tym sezonie. Wszystkie ich serie, które z początku zapowiadały się przednio, poszły w spalenie, jedne mniej i później, drugie bardziej i wcześniej. Mają nauczkę na przyszłość, zobaczymy tylko czy wyciągnął z tego jakieś konsekwencje. Tytuł polecam, ale mimo wszystko o wiele bardziej w wersji komiksowej.
Po całości - w swojej klasie bardzo przyjemny tytuł
Bohaterowie przyjemni – niektórym oczywiście chciałoby się dać więcej czasu antenowego ale pod tym względem seria się broni. Dobrze, że w ostatnim odcinku kliknij: ukryte Hori ukazała swoje mniej specyficzne oblicze natomiast szkoda, że niestety mocno interesujący mnie wątek kliknij: ukryte Toru oraz Yuki został taki niedopowiedziany – ale to jest wina pierwowzoru – akurat tą parkę polubiłem wyjątkowo
Przyjemna seria do oglądania i kilka razy się szczerze uśmiechnąłem. Polecać do obejrzenia będę – nie wyrwała mnie z butów ale nie zawiodłem się.
7/10
13
Najmocniejszym punktem zdecydowanie są bohaterowie – większość naprawdę świetna i interesująca, więc bardzo szkoda, że poza główną parą wszyscy dostali za mało czasu antenowego.
No a przede wszystkim przeszkadzały mi momenty, gdy seria próbowała być „poważna” – chyba ani jedna taka scena nie wyszła dobrze i tylko wywracałem oczami, obserwując te marny próby dodania życiowej głębi do komedii romantycznej.
I w ogóle całkiem dobrze się to trzymało jak na tak okrutnie poszatkowaną względem materiału źródłowego serię. Najbardziej widoczne były różne przeskoki i wynikający z nich brak miejsca na rozwinięcie wątków pobocznych.
Fajnie się to oglądało, momentami mocno wątpiłem, ale ostatecznie udany seans.
Ostro przeskoczyli materiał ale z drugiej strony fajnie, że jest to dzieło zamknięte i można traktować niezależnie od mangi. Ostatecznie adaptacja miała kilka swoich problemów ale nadal broni się jako naprawdę niezły romcom, z kilkoma naprawdę złotymi momentami.
7/10
Na plus na pewno jest to, że postacie nie wydają się być szablonami, są w pewien sposób dość urealnione.
W takim przypadku wolę jak serie mają bardziej realistyczną grafikę, ale nie można widać mieć wszystkiego ;p
Na pewno końcówka jest logiczna, wynikająca z całości, a nie z widzimisię autora.
No i główna para – Hori to trudna osoba, a jednocześnie świadoma siebie. Nie udająca przed swoją „drugą połówką” kogoś kim nie jest, kogoś lepszego niż w rzeczywistości. Odsłaniająca po trochu swoje oczekiwania i prawdziwą siebie – i w tym pozytywnym i w tym negatywnym sensie. Nie tworząca romantycznych złudzeń.
Miyamura też nie jest jednowymiarowy. A gdyby był prawdziwą osobą… To cóż, pogratulować trzeba by mu było cierpliwości do Hori ;)
PS.
kliknij: ukryte Nie polecam naśladować główną parę ;) – (kto oglądał, ten wie o co chodzi) bo takie „zabawy” w odwracanie ról mogą być początkiem końca. Albo skutkować degeneracją związku.
przecież ma być jeszcze jeden odcinek
bk z typa lol
Z tym, że jasne, mogą chcieć dorzucić coś na temat innych par. Bo jakiegoś wybitnego plot twista to się nie spodziewam.
Odcinek 9
Re: Odcinek 9
Horimiya po 7 odcinku
Re: Horimiya po 7 odcinku
Re: Horimiya po 7 odcinku
Parafrazując króla Juliana kliknij: ukryte
„Gryź Hori, gryź… Co znaczy jedno ugryzienie w kark wśród przyjaciół”
;p
Odcinek 1
W oavce upchnięto więcej zdarzeń w ciągu mniej niż 20 minut, ale miałam wrażenie, jakby wszystko było tam nieco subtelniej przedstawione. A tutaj Hori jest jaka jest. Może gdybym wcześniej nie oglądała oavki… Jeżeli drugi odcinek będzie podobny, to porzucę to jako jeden z nielicznych szkolnych romansów.
Re: Odcinek 1
Miło, że porzucone
C. D.
Ale jest dokładnie jak piszesz. Nie tylko zresztą projekty postaci są jakieś takie „kwadratowe”.
Może to tylko moje wrażenie, ale według mnie seiyu naprawdę dali tutaj ciała przy głównej parze.
Zniosłabym kanciastą grafikę (bo to nie jest tu zabieg celowy jak w niektórych przypadkach) ale i animacja też jest jaka jest.
A przecież głosy postaci to naprawdę jest coś, co niejedno anime potrafi uratować.
Albo jak w tym przypadku (według mnie) – zanudzić, zupełnie jakby aktorzy czytali to, co mówi postać – a nie grali daną postać , czyli się nią stawali.
Ale jak komuś to nie przeszkadza, to ok.
Plusem dla mnie jest to, że Miyamura wyłamuje się z typowego szablonu. Jest bardziej „ludzki” niż wiele postaci że szkolnych romansów. Choć po kilku odcinkach wiadomo (częściowo) dlaczego jest taki.
I w odróżnieniu od bohatera z „Bestia z ławki obok” kliknij: ukryte ma granice swoich agresywnych zapędów, czy też impulsów.
Albo tak to przedstawili do tej pory ;)
Naprawdę szkoda, że ktoś w ten sposób zrealizował ten materiał.
Horimiya po 3 odcinku
Mam za to sporo podziwu dla „wyluzowania” rodziców Miyamury, którzy dali mu pieniądze na taką hmmm… zachciankę (dali mu ją, nie okradł ich na kilkadziesiąt tysięcy, prawda? druga opcja, to że sam gdzieś zarobił… ciekawe gdzie?) i studia tatuażu, gdzie zgodzono się na obsłużenie tak mocno nieletniej osoby.
Horimiya po 1 odcinku
1
Styl graficzny również mi się podoba – przypomina mi momentami trochę mangi shoujo ale bez podkoloryzowania, czy stylizacji specjalnie pod żeńśką grupę odbiorców. Chardesigny nie są unikalne(co w tym wypadku działa na plus) ale wyróżniają się na tyle, żeby każdego bohatera można było odróżnić z osobna. Hori jest trochę szczegółowiej rozrysowana ale to wydaje się być oczywiste, skoro ma być tą „piękniejszą”.
Jako komedia w ogóle mnie nie bawi(zresztą ciężko obecnie w romcomach o unikalny, czy autentycznie zabawny humor) ale część okruchowa jest o wiele lepsza – relacje nie wydają się być wymuszone, dialogi względnie naturalne(nie licząc wstawek pod gagi) i ogólnie oglądanie sprawia przyjemność.
Na chwilę obecną jestem naprawdę zadowolony, zdaje się być to dość solidna pozycja.