Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 36
Średnia: 6,36
σ=1,49

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Jaku-chara Tomozaki-kun

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2021
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Bottom-Tier Character Tomozaki
  • 弱キャラ友崎くん
Gatunki: Komedia, Romans
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Samouczek do gry zwanej życiem przeznaczony dla sceptyków i malkontentów. Szkoda tylko, że zawiera porady i wskazówki jedynie dla początkujących.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Nie będzie chyba przesadą, jeśli napiszę, że w ostatnim czasie Japonia i jej kultura wzbudzają coraz większe zainteresowanie zachodniego świata. Jak to często bywa w przypadku eksploracji egzotycznej kultury, pojawia się coraz więcej książek i publikacji opisujących rozmaite aspekty japońskiej sztuki, historii, ale i problemów tamtejszego społeczeństwa. Choć dzieła te różnią się w postrzeganiu poszczególnych elementów, większość publicystów jest raczej zgodna co do trudnej doli japońskich nastolatków – czują oni coraz większą presję otoczenia, są zestresowani i boją się przyszłości (według badań UNICEF­‑u z 2020 roku, aż 40% młodych Japonek i Japończyków jest niezadowolonych z życia). Uważam, że ludzie cierpiący na duszy i zżerani przez uczucie bezsilności wobec ustalonego porządku chętniej uciekają do rozmaitych rozrywek i używek, które pozwalają im się schronić przed rzeczywistością. W ten sposób bywa wykorzystywane anime, bez względu na to ile byśmy się nie nachwalili poziomu artystycznego rozmaitych serii. Tym bardziej zaciekawił mnie omawiany dziś tytuł – czyli serial, który próbuje wyciągnąć przestraszonych, wycofanych nastolatków z ich strefy komfortu.

Fumiya Tomozaki jest zamkniętym w sobie, nieśmiałym licealistą. Nie najlepiej się uczy, nie udziela się społecznie i nawet jeśli nie ma wrogów, to dysponuje dokładnie taką samą liczbą kolegów i przyjaciół. Jedyna sfera, w której sobie radzi, to świat gier. Szczególnie dobrze mu idzie z Atafami – bijatyką, w której gracze walczą w pojedynkach jeden na jednego, w sposób niepozostawiający wątpliwości nawiązującą do Super Smash Bros. W tej grze Fumiya zajmuje nawet pierwsze miejsce w rankingu. Pewnego dnia dostaje propozycję spotkania od gracza z drugiego miejsca. Zaskoczony zaproszeniem Tomozaki odkrywa, że nie dość, iż jego rywal nie jest mężczyzną, ale jeszcze jest to Aoi Hinami, dziewczyna z jego klasy, najlepsza uczennica i jedna z najpopularniejszych osób w szkole.

Do tego momentu fabuła podążała tak utartym szlakiem, że gdybym nie wiedział więcej o tym tytule, już dawno bym podziękował za seans. Na szczęście jeszcze w pierwszym odcinku przełamujemy schemat – Hinami jest zawiedziona tożsamością rywala z sieci i nie ukrywa rozczarowania. Jednak w jej reakcji nie ma nic z rozwydrzonej nastolatki rodem ze szkolnych komedii; zachowuje się raczej jak rozczarowany zamówieniem klient. Pretensjonalny sposób zachowania dziewczyny sprawia, że Tomozakiemu w końcu puszczają nerwy. Wyrzuca jej, że jako osoba, która na starcie gry zwanej życiem wylosowała doskonałą postać, nie ma prawa wygłaszać mu kazań. Dziewczyna spokojnie przyjmuje te zarzuty, punktując go, że może i faktycznie nie dostały mu się najmocniejsze statystyki, ale mógł się chociaż przyłożyć do kilku prostych rzeczy (na przykład przyjść na spotkanie w czystych ciuchach). Przedłużająca się rozmowa prowadzi do rozpoczęcia ciekawego, ciągnącego się przez cały serial szkolenia – Tomozaki aktywnie przystąpi do gry zwanej życiem, zaś Hinami będzie mu wyznaczać kolejne zadania, niczym w grze MMORPG.

Dalsza część tej historii to współczesna wersja My Fair Lady (musicalu powstałego w oparciu o dramat Pigmalion Bernarda Shawa). Z taką różnicą, że tym razem to kobieta wprowadza mężczyznę na salony, czy może raczej do kręgu najpopularniejszych uczniów. Przed Tomozakim niełatwa rozgrywka – przejdzie zewnętrzną metamorfozę, zacznie rozmawiać z koleżankami i kolegami, aż w końcu (zgiń, przepadnij, maro nieczysta!) będzie musiał znaleźć sobie dziewczynę.

Przyznam, że recenzowanie Jaku­‑chara Tomozaki­‑kun to dla mnie ogromna frajda. Nieraz rezygnuję z napisania tekstu, bo nie mogę wymyślić niczego oryginalnego i moja recenzja mogłaby być zrobiona metodą kopiuj­‑wklej z opinii innych internautów. Natomiast w tym serialu znalazłem tak barwny zestaw pozytywów i niedociągnięć, że tekst aż sam prosił się o napisanie. Powiem więcej, cała masa elementów składowych stanowi jednocześnie i wadę, i zaletę.

Zacznijmy może od interesującego zagadnienia, jakim jest szeroko rozumiany walor edukacyjny. Pod wieloma względami seria naprawdę ładnie pokazuje metody, które mogą pomóc w wyciągnięciu współczesnej młodzieży ze społecznego letargu. Hinami uczy naszego outsidera, że poprawa wielu statystyk leży w jego zasięgu i faktycznie sam udzieliłbym mu podobnych rad. Nie każdy mężczyzna wygląda jak Adonis, ale nikomu nie zaszkodzi zadbać o swoją postawę, higienę osobistą i dostęp do czystych ubrań. Nie każdy przemawiając, musi porywać tłumy, ale dzięki pracy nad dykcją i zasobem słownictwa można przynajmniej opuścić strefę klasowego wyrzutka. Zresztą niektóre proste rady niekoniecznie dotyczą tylko tych najbardziej towarzysko pogrążonych – sam od lat stosuję jeden z podanych tu trików, a jakoś radzę sobie w społeczeństwie.

Kolejny duży plus tej serii to dopasowanie języka szkolenia do perspektywy bohatera – perfekcyjna panna nie wymaga od Tomozakiego, by zrozumiał psychologiczną głębię swoich koleżanek i kolegów, za to stosuje przyswajalne porównania i opisy rodem z gier komputerowych. Jednocześnie Hinami nie ma zamiaru pieścić się ze swoim podopiecznym – choć bywa wyrozumiała, to doskonale wie, że nie może się cackać z tak pesymistycznie nastawionym uczniem. Skoro już mówimy o ich relacjach, to seria dość mocno podkreśla, że pomiędzy naszymi bohaterami nie będzie związku (no, chyba że zapowiedziany drugi sezon coś zmieni, ale o tym później) – Hinami zleca Tomozakiemu znalezienie dziewczyny i nie mówi tu o sobie. Ta decyzja scenarzystów cieszy mnie podwójnie, bo poza tym, że zostaliśmy pozbawieni wątpliwej jakości kliszy „wycofany bohater trafia na stado panienek i wybiera tę, którą poznaliśmy jako pierwszą”, to jeszcze uniknęliśmy moralnego dysonansu. Gdyby to był romans, przez całą serię bylibyśmy świadkami, jak Hinami niejako „buduje” swojego wymarzonego chłopaka od podstaw, aż uzyska zadowalający efekt. A wtedy z ciekawego, edukacyjnego eksperymentu wskoczylibyśmy w etycznie szemrany dramat o toksycznej miłości, co nijak ma się do charakteru serii.

Nauka i rozwój osobisty naszego bohatera konsekwentnie postępują i ciekaw byłem, czy w akcie trzecim scenarzyści wprowadzą grę z wyższą stawką. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu to właśnie zakończenie najbardziej przypadło mi do gustu. Tomozaki zmienił się już na tyle, by wreszcie zastanowić się nad skutkami swojego treningu, a jego wnioski są dość interesujące. Nie chcę niczego zdradzać, napiszę więc tylko, że seria kończy się nadzwyczaj ciekawą konkluzją, że należy nieustannie pracować nad sobą i szukać pomocy, ale nie warto przy tym zatracić pierwotnego celu gry. Dzięki zgrabnie podanemu kompromisowi serial uniknął odium coachingowej szarlatanerii oferowanej przez licznych trenerów personalnych i oferuje mądrą lekcję życiową pozbawioną dydaktycznego patosu.

Jednak to, co w przypadku tego serialu można śmiało nazwać oryginalną zaletą, jest i fascynującą wadą. Wynika to częściowo z przyjętej konwencji (pewnych rzeczy zwyczajnie nie robi się w lekkich seriach edukacyjnych), częściowo z niedoróbek technicznych, częściowo z ograniczeń czasowych. Po kolei.

Proces wprowadzania Tomozakiego do szkolnej społeczności jest świetną bazą dla całej serii, bardzo fajnie pokazującą, że każdy może wyjść z towarzyskiego dołka. Problem polega na tym, że twórcy trochę przesadzili zarówno z „surowcem początkowym”, jak i z czynionymi przez ów surowiec postępami. Podobnie było we wspomnianym pierwowzorze – w My Fair Lady naukowiec­‑dżentelmen usiłuje zrobić z pyskatej kwiaciarki wielką damę, ozdobę londyńskich salonów. Niby wyzwanie trudne, ale „dziwnym trafem” jego obiektem nie jest krzepka, nieatrakcyjna, zniszczona pracą fizyczną przedstawicielka angielskiej klasy robotniczej, tylko Audrey Hepburn, uważana do dziś za jedną z najpiękniejszych kobiet Hollywood. Oczywiście nie nazwałbym Tomozakiego nieoszlifowanym diamentem, ale w sumie wygląda jak najzwyczajniejszy nastolatek, a nie chłopak z uzasadnionymi kompleksami. Zresztą na jego niebrzydką fizjonomię jeszcze mógłbym przymknąć oko – bardziej razi mnie to, że w zasadzie każdy problem, z którym się mierzy, szczęśliwie rozwiązuje się bez większych problemów. Jasne, kilkakrotnie słyszymy, że Hinami sprawnie ciągnie za sznurki, by usunąć z jego drogi niepotrzebne przeszkody, ale nie sposób nie zauważyć, że bohater zwyczajnie za łatwo sobie radzi. Być może gdyby seria zasugerowała nam kilka jego zalet na początku, byłbym w stanie uwierzyć w niektóre z jego spektakularnych sukcesów. Na przykład mógł być uczniem z dobrymi ocenami albo bawić się w pisarza­‑amatora, który nieźle ocenia otaczającą go rzeczywistość. Wtedy opowieść o dziewczynie, która uwalnia drzemiący potencjał z ucznia­‑przegrywa miałaby więcej sensu. Efekt pogłębia szybkie tempo wydarzeń. Seria trwa raptem dwanaście odcinków, zaś historia jest tak skondensowana, że można by ją spokojnie rozpisać na dwa sezony. Brakuje tu przestrzeni i miejsca na refleksję. Z drugiej strony twórcy wpadli we własne sidła, bo gdyby Tomozaki wcześniej dostał czas antenowy na przemyślenia, akt trzeci nie wybrzmiałby tak dobrze.

Mam też pewien problem z wątkiem mentorki protagonisty. Cieszę się, że Hinami skutecznie wspomaga Tomozakiego, nie tylko dostarczając cennych wskazówek, ale i ułatwiając mu rozgrywkę. Tylko nie rozumiem jednej rzeczy – dlaczego to robi? Romansu z tego nie będzie, nie znali się wcześniej, a nadzorowanie takiej metamorfozy jest zajęciem żmudnym i czasochłonnym. Zbyt czasochłonnym jak na pannę idealną, która starannie dba o to, by nikt nie zajął jej pozycji prymuski i gwiazdy sportu. I żeby nie było – piszę to jako ktoś, komu w liceum było zdecydowanie bliżej do niej niż do Tomozakiego. Przez dwanaście odcinków szukałem odpowiedzi i znalazłem dwa potencjalne, choć niezbyt satysfakcjonujące wyjaśnienia. Po pierwsze, dziewczyna chce naprawić protagonistę, bo dostrzega w tym projekcie ambitny cel, łechcący jej ego. Ciekawy koncept, ale z drugiej strony dość ryzykowny – jeśli sprawa się wyda, to wśród szkolnej elity mogłyby się pojawić pytania, czy przypadkiem sami nie padli ofiarą jej manipulacji. Drugie wyjaśnienie to kierowanie się współczuciem i pewnego rodzaju solidarnością pomiędzy graczami. Hinami może patrzeć na Tomozakiego z góry, ale imponują jej jego niekwestionowane kompetencje w Atafami, więc pomaga mu jak jeden gracz drugiemu. Fakt, osoby ze specyficznym hobby często udzielają sobie istotnego wsparcia, jednak trudno mi uwierzyć, że nieznany użytkownik aż tak entuzjastycznie pomógłby komuś innemu. Co więcej, jeśli są rywalami w grze, to równie dobrze ich relacje w szarej rzeczywistości mogą być potencjalnie toksyczne – wszak sport to nie tylko prezentowanie dżentelmeńskiej postawy, ale i stosowanie zasady, że cel uświęca środki.

Tym samym przejdźmy do mojego ulubionego miecza obosiecznego tej serii, czyli do obsady drugoplanowej. Pod wieloma względami bardzo mi się podoba – nowo poznana śmietanka towarzyska szkoły to żaden zbiór tajemniczych bytów schowanych pod maską licealnych idoli, ale normalni ludzie ze swoimi talentami i słabostkami. Co więcej, są to postacie całkiem nieźle napisane – dość szybko poznajemy ich bazowy charakter, jednak później potrafili mnie miło zaskoczyć. Do tego walor edukacyjny znów działa, sugerując nieśmiałemu widzowi, że ci obcy w klasie to żadne bestie, gotowe pożreć pierwszego naiwnego, tylko sympatyczne osoby, do których wystarczy po prostu wyciągnąć rękę. Z drugiej strony ktoś może zadać całkiem trafne pytanie, czy to towarzystwo nie jest trochę za idealne. Tu już dobrych wieści nie mam. Jasne, to nie jest tak, że liceum głównego bohatera to siedlisko przyszłych członków mensy, mistrzów olimpijskich i laureatów pokojowej nagrody Nobla. Znajdziemy tu osoby przeciętne, niekoniecznie zdolne w każdej dziedzinie i nie zawsze panujące nad swoimi emocjami. Natomiast zabrakło mi choć jednej osoby, która byłaby w podobny sposób trudna w relacjach społecznych jak Tomozaki. Nawet popularny dzieciak, który za wszelką cenę usiłuje wygrać z protagonistą w Atafami sprawia wrażenie dającej się obłaskawić męskiej wersji tsundere, a nie prawdziwego łotra. Cieszę się, że serial stawia na ludzi dobrych i życzliwych, po prostu brakuje tego kogoś, z kim bohater mógłby mieć większe problemy. Skoro już życie ma być grą, a Tomozaki jest doświadczonym graczem (choć akurat nie w tym konkretnym tytule), to scenariusz mógłby mu trochę podnieść poziom trudności.

Jeżeli piszę o drugim planie, to koniecznie muszę wspomnieć o licznych romansach, które przewijają się przez całą fabułę. Nie będę szczegółowo wymieniać, kto wiąże się z kim i w jakich okolicznościach, natomiast pary, które budują relacje, zostały dość dobrze dobrane pod kątem podobieństw charakterologicznych i statusu szkolnego. Nikt tu nie popełnia „mezaliansu”; gdy pojawiają się trudności, młodzi ludzie sięgają po rozwiązanie nieznane współczesnym polskim komediom romantycznym (czyli po prostu ze sobą rozmawiają), a niektóre miłosne opowieści mają naturalne przerwy. Lecz, ponownie – zauważam problem dotyczący głównego bohatera. To, w jaki sposób Hinami dedukuje, że jedna dziewczyna ze szkoły jest zainteresowana Tomozakim, jeszcze złożę na karb gatunku. Natomiast protagonista znów miał wyjątkowe szczęście: wskazana przez szkolną prymuskę koleżanka jest nie tylko zakochana w graczu, ona najchętniej na pierwszej randce wycałowałaby mu stopy. Dawno już skończyłem liceum, ale szkolne romanse chyba nie przebiegały w aż tak łatwy sposób.

Oprawa audiowizualna jest nierówna tak jak cały serial. Zrobiono to dość estetycznie, mamy liczne tła, a projekty bohaterów narysowano z zachowaniem proporcji, choć prawie wszyscy są mniej lub bardziej atrakcyjni (z drugiej strony należą do szkolnej elity, a wiadomo, że uroda jest jakimś wyznacznikiem statusu społecznego nastolatków). Pomimo kilku dziwnych ujęć serial na szczęście nie szasta fanserwisem, choć zachowanie jednej z bohaterek w stosunku do swojej koleżanki może być czymś więcej niż szczeniackim łamaniem konwenansów (ale jestem chyba trochę zbyt niewinny, by się w to zagłębiać). Natomiast jeśli chodzi o szczegóły, to mamy naprawdę dużo niedociągnięć: po pierwsze, serial stosuje starą, leniwą sztuczkę korzystania z tych samych szablonów postaci, zmieniając im jedynie fryzury, kolor oczu i włosów (w ostatnim odcinku jest nawet jeden kadr, gdzie trzy główne kobiece postacie zostały tak pokazane, że nie sposób tego nie zauważyć). Ciekawą wpadką jest akcja z odcinka pierwszego, kiedy Hinami pokazuje się Tomozakiemu „bez makijażu”, jest narysowana niemalże dokładnie tak samo – zaś bohater nawet jej nie rozpoznaje… Do tego łatwo znaleźć kadry, które są podejrzanie podobne do tych z poprzednich odcinków, a i tła nie grzeszą bogactwem szczegółów. Ja wiem, że współczesna animacja to świat cięcia kosztów, dotrzymywania terminów i ponownego wykorzystania ujęć, ale są serie, które robią to lepiej i takie, które robią to gorzej. Ta zdecydowanie zalicza się do drugiej grupy.

Dość ciekawie prezentuje się muzyka. Przed seansem doszły mnie słuchy, że anime ma raczej kiepską ścieżkę dźwiękową. Trochę się zdziwiłem, kiedy w trakcie seansu co jakiś czas zwracałem uwagę na ładnie dopasowane utwory. Natomiast za każdym razem, gdy wyłączałem odcinek, niemalże natychmiast o nich zapominałem. Tak więc jako ilustracja muzyczna do serialu działa całkiem dobrze, ale rozumiem skąd ta niechęć internautów.

Jest jednak jeden element, który nie działa i nie potrafię znaleźć pozytywów – serial wypada dość blado pod kątem aktorskim. W anime, gdzie pozornie znamy bohaterów, ale po jakimś czasie odkrywamy ich warstwy, dobrzy seiyuu są szczególnie istotni. Tutaj zaś każdy odgrywa zaprezentowany stereotyp, niespecjalnie wychodząc poza schemat. Być może jest to wina reżysera, skoro każdy prezentuje jedynie solidną rutynę. Na pewne wyróżnienie zasługuje Gen Satou w roli tytułowej, który gdzieś tam stara się dodać niuansów bohaterowi. Zresztą ktoś chyba odkrył jego potencjał, bowiem kariera młodego aktora szybko nabrała rozpędu – tylko w sezonie wiosennym 2023 wystąpił w kilku większych rolach jako Rokudou w Rokudou no Onna­‑tachi, Maru w Tengoku Daimakyou, Ganta w Kimi wa Houkago Insomnia i Kenta Kanzaki w Boku no Kokoro no Yabai Yatsu.

O ile dość łatwo było mi wymienić liczne wady i zalety tej serii, o tyle ostateczna ocena jest ciut trudniejsza. Myślę, że sporo zależy od tego jakie macie oczekiwania wobec tej historii. Jeśli liczycie na dwunastoodcinkowy poradnik, który odmieni wasze życie, to uprzedzam, że możecie być mocno rozczarowani. Stosowane tu rady są raczej dla początkujących, a takie osoby poza przekonującymi wykładami Hinami potrzebują przede wszystkim wsparcia ze strony bliskich (choć jako suplement taka kuracja na pewno nie zaszkodzi). Dla pozostałych będzie to wariacja na temat My Fair Lady, tylko dostosowana do potrzeb współczesnego młodego odbiorcy. Przyznaję, że to anime wzbudziło we mnie jakieś emocje i nie sądzę, bym zapomniał o nim tuż po seansie, czego nie mogę powiedzieć o wielu współczesnych seriach. Inna rzecz, że zapowiedziano właśnie drugi sezon i nie mam pojęcia, co się tam wydarzy. Wiem, że light novel jest dalej wydawana, natomiast serial skończył się w bardzo satysfakcjonującym punkcie i kontynuacja będzie wymagała nie lada zdolności. Zważywszy na to, że jednak nie uniknięto wielu błędów, a relacje między głównymi bohaterami bardzo łatwo zepsuć, to nie wiem, czy nie lepiej byłoby zakończyć na wysokiej nucie.

Sulpice9, 3 października 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: project No. 9
Autor: Yuuki Yaku
Projekt: Akane Yano, Fly
Reżyser: Shinsuke Yanagi
Scenariusz: Fumihiko Shimo
Muzyka: Hiromi Mizutani

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Jaku-chara Tomozaki-kun - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl