x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Tuvo
24.08.2021 13:06 jak wybiec z dworca i już nie wracać
Ten Evangelion ma wszystko to, do czego Anno przyzwyczaił nas w swoich poprzednich produkcjach. To, co – jak się zdaje – zasługuje na szczególną uwagę jest fakt, jak bardzo symboliczna jest ta produkcja. Nie symboliczna w kontekście wykorzystania symboli z szeroko pojętego kręgu cywilizacji europejskiej, ale symboliczna na poziomie meta.
Myślę sobie, że ten Evangelion był bardziej dla Anno niż dla całej fanbazy. Kiedy oglądałem ostatnią scenę, kliknij: ukryte w której Shinji i Mari opuszczają dworzec kolejowy, pomyślałem sobie, że to Anno wychodzi ze swojego Evangeliona, w którym siedział przez tyle lat. Świat zaczyna nabierać realnych kształtów, zaczyna się jakieś prawdziwe życie bohaterów (przynajmniej niektórych) w prawdziwym – a nie narysowanym – świecie. To zresztą znajduje wyraz w przedostatnich scenach filmu, gdzie kliknij: ukryte z sekundy na sekundy warstwa wizualna przekształca się z wielobarwnej planszy w szkicownik. To ciekawy zabieg, bo zaczyna angażować widza w sposób, który wcześniej był niedostępny – w sposób bezpośredni pokazuje, że dzieło filmowe jest dziełem filmowym, o czym może chciałoby się zapomnieć, bo przecież rozrywka jest po to, żeby nie przypominała prawdziwego świata.
Ostatnia część serii z pewnością pozostanie z pewnością na długo w pamięci fanów i fanek, bo zakończenia z reguły się pamięta. W mojej pamięci przede wszystkim zostanie muzyka – jak zawsze świetnie dobrana, piękna animacja, czasami celowo uproszczona (co przed niektórych interpretowane jest jako brak budżetu (?!), psychologiczne profile bohaterów, które chyba od zawsze przyciągały psychoanalityków i miłośników filozofii egzystencjalistycznej.
Niezła pierwsza część kliknij: ukryte w wiosce, w miarę satysfakcjonująca końcówka kliknij: ukryte choć Gendo tłumaczący się znienacka i cały motyw „nie walczmy, pogadajmy” wyszły moim zdaniem trochę pokracznie, a nie poruszająco i mnóstwo sieczki pomiędzy.
Sieczki w postaci ogromnych ilości ekspozycji (oryginalny Evangelion przesadzał czasem z symboliką i dziwnością, ale tutaj osiągnięto wybitne poziomy absurdu), deus‑ex machin, fanserwisu, kiepskich scen walk kliknij: ukryte z paskudnym CGI w scenie 01 vs 13 na czele i momentami naprawdę słabej reżyserii kliknij: ukryte scena z braniem Shinjiego na muszkę była tak zła, że aż zła.
Jako domknięcie Rebulidów jakoś to funkcjonuje i proces wyciągania Shinjiego z dna, na którym skończył po 3.0, wyszedł całkiem nieźle, ale uważam, że film jest bardzo nierówny i w ostatecznym rozrachunku podobał mi się najmniej. Po prostu momentami męczyłem się w czasie seansu i kilka razy miałem ochotę darować sobie i wyłączyć.
Świeżo po seansie…
Produkcja jest co najmniej dziwna. Domyka większość wątków i zalana jest współczesną pozytywnością, etc. Niestety wizualnie w wielu miejscach jest porażka. Film sprawia wrażenie że powstawał w mocnym pośpiechu i był robiony przez 2‑3 lata max. Niektóre potyczki bardziej przypominają sezonowy zapychacz meacha i brakowało jeszcze tylko chóru panienek które by śpiewały… Pierwsze 50 min filmu napawało mnie dość mocnym optymizmem co do całości niestety potem wszystko się sypie. Wiele interakcji/historii między postaciami zdaje się być wrzuconych na siłę ale w miarę składnie domyka ich wątki. Film jest dobry i jest ok domknięciem cyklu kinówek ale nie umywa się do serii tv.
jak wybiec z dworca i już nie wracać
Myślę sobie, że ten Evangelion był bardziej dla Anno niż dla całej fanbazy. Kiedy oglądałem ostatnią scenę, kliknij: ukryte w której Shinji i Mari opuszczają dworzec kolejowy, pomyślałem sobie, że to Anno wychodzi ze swojego Evangeliona, w którym siedział przez tyle lat. Świat zaczyna nabierać realnych kształtów, zaczyna się jakieś prawdziwe życie bohaterów (przynajmniej niektórych) w prawdziwym – a nie narysowanym – świecie. To zresztą znajduje wyraz w przedostatnich scenach filmu, gdzie kliknij: ukryte z sekundy na sekundy warstwa wizualna przekształca się z wielobarwnej planszy w szkicownik. To ciekawy zabieg, bo zaczyna angażować widza w sposób, który wcześniej był niedostępny – w sposób bezpośredni pokazuje, że dzieło filmowe jest dziełem filmowym, o czym może chciałoby się zapomnieć, bo przecież rozrywka jest po to, żeby nie przypominała prawdziwego świata.
Ostatnia część serii z pewnością pozostanie z pewnością na długo w pamięci fanów i fanek, bo zakończenia z reguły się pamięta. W mojej pamięci przede wszystkim zostanie muzyka – jak zawsze świetnie dobrana, piękna animacja, czasami celowo uproszczona (co przed niektórych interpretowane jest jako brak budżetu (?!), psychologiczne profile bohaterów, które chyba od zawsze przyciągały psychoanalityków i miłośników filozofii egzystencjalistycznej.
Sieczki w postaci ogromnych ilości ekspozycji (oryginalny Evangelion przesadzał czasem z symboliką i dziwnością, ale tutaj osiągnięto wybitne poziomy absurdu), deus‑ex machin, fanserwisu, kiepskich scen walk kliknij: ukryte z paskudnym CGI w scenie 01 vs 13 na czele i momentami naprawdę słabej reżyserii kliknij: ukryte scena z braniem Shinjiego na muszkę była tak zła, że aż zła.
Jako domknięcie Rebulidów jakoś to funkcjonuje i proces wyciągania Shinjiego z dna, na którym skończył po 3.0, wyszedł całkiem nieźle, ale uważam, że film jest bardzo nierówny i w ostatecznym rozrachunku podobał mi się najmniej. Po prostu momentami męczyłem się w czasie seansu i kilka razy miałem ochotę darować sobie i wyłączyć.
Produkcja jest co najmniej dziwna. Domyka większość wątków i zalana jest współczesną pozytywnością, etc. Niestety wizualnie w wielu miejscach jest porażka. Film sprawia wrażenie że powstawał w mocnym pośpiechu i był robiony przez 2‑3 lata max. Niektóre potyczki bardziej przypominają sezonowy zapychacz meacha i brakowało jeszcze tylko chóru panienek które by śpiewały… Pierwsze 50 min filmu napawało mnie dość mocnym optymizmem co do całości niestety potem wszystko się sypie. Wiele interakcji/historii między postaciami zdaje się być wrzuconych na siłę ale w miarę składnie domyka ich wątki. Film jest dobry i jest ok domknięciem cyklu kinówek ale nie umywa się do serii tv.
kliknij: ukryte Btw. Mari wygrała…