x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Do mniej więcej połowy moje zainteresowanie serią wzrastało – ba, pomyślałam sobie nawet, że jeśli tak dalej pójdzie, będę „zmuszona” dać 9/10. Ale chyba za wcześnie wykrakałam, bo później już mi się oglądało coraz gorzej. Za dużo chcieli upchnąć w te 24 odcinki, nie udało się w pełni/dobrze pokazać żadnego meczu, większość to skróty, urywki albo rzucone informacje o wyniku. I nie mówię tu o jakichś mało ważnych starciach, tylko tych istotnych pojedynkach – nawet ostatni mecz potraktowano po macoszemu, ech.
Poza tym – powtarzalność. W anime śledzimy losy bohaterów przez ponad dwa lata, widzimy więc dwa (czy chyba nawet trzy) razy mecze rankingowe, dwa razy zawody dla początkujących, oczywiście jest też inter‑high dwa razy. Niby mecze są różne, wyniki inne (tylko kliknij: ukryte Yusa wciaż wygrywa), no ale brakuje jakiegoś rozróżnienia, większej chwili oddechu między kolejnymi rozgrywkami, skupienia się na bohaterach – no ale jak to mieć, skoro to tylko 24 odcinki.
No właśnie, bohaterowie i strona obyczajowa też w większości zawalona. Kapitalny był odcinek jedenasty pt. „Fajerwerki”, gdzie wspólne świętowanie było jedynie tłem dla poważnej rozmowy między kliknij: ukryte Mizushimą a Sakakim; w ogóle wszyscy bohaterowie do tej pory w anime wypadali nad wyraz dojrzale i mądrze niż można się by było po pierwszym wrażeniu spodziewać. Liczyłam, że ich rozwój, emocjonalne rozterki itp. będą kontynuowane. Niestety, potem to już były niemal tylko mecze i skupienie się na Ryou (drugi fajny moment w anime to kiedy kliknij: ukryte Matsuda grał swój ostatni mecz – sporo banalnej dramy, ale nawet się wzruszyłam). Pomijam już fakt, że kompletnie twórcy nie mieli pomysłu na nowych pierwszoroczniaków.
Najbardziej chyba jednak mnie boli słabe wykorzystanie potencjału postaci Yusy, a szczególnie jego wpływu na młodszych kolegów, zwłaszcza Ryou. Za mało było między tą dwójką interakcji poza meczami, które lepiej by ukazały ich „więź sportową” i fakt, że właśnie Yusa, mimo że grali w jednym klubie, kliknij: ukryte był najważniejszym przeciwnikiem protagonisty. Sam Yusa wypadł jeszcze jako tako – najfajniej mi się na niego patrzyło przy scenach kliknij: ukryte z Riką/gdy chodziło o Rikę; pociesznie wtedy wyglądał. ;P
Koniec końców więcej niż 6/10 dać nie mogę. Czuję spory zawód, bo to naprawdę mogło być bardzo dobre połączenie sportówki i okruchów, gdyby tylko zdecydowano się rozłożyć fabułę na więcej sezonów (przynajmniej o jeden więcej).
Seria bardziej się opiera na rozwoju emocjonalnym bohaterów, aniżeli na samych meczach. To nie oznacza, że ich w ogóle nie ma – są, niektóre nawet zapierają dech w piersiach (szczególnie ostatni), ale jednak bardziej chodzi o dojrzewaniu młodych zawodników badmintona w prawdziwych sportowców. Czyli tak, to są bardziej okruchy życia, aniżeli sportówka. Kto lubi (jak ja), ten polubi, kto nie, to nie :) Ja osobiście mogę polecić, bo mocno się zżyłam z tymi chłopakami i miło było oglądać ich podróż.
Poza tym – powtarzalność. W anime śledzimy losy bohaterów przez ponad dwa lata, widzimy więc dwa (czy chyba nawet trzy) razy mecze rankingowe, dwa razy zawody dla początkujących, oczywiście jest też inter‑high dwa razy. Niby mecze są różne, wyniki inne (tylko kliknij: ukryte Yusa wciaż wygrywa), no ale brakuje jakiegoś rozróżnienia, większej chwili oddechu między kolejnymi rozgrywkami, skupienia się na bohaterach – no ale jak to mieć, skoro to tylko 24 odcinki.
No właśnie, bohaterowie i strona obyczajowa też w większości zawalona. Kapitalny był odcinek jedenasty pt. „Fajerwerki”, gdzie wspólne świętowanie było jedynie tłem dla poważnej rozmowy między kliknij: ukryte Mizushimą a Sakakim; w ogóle wszyscy bohaterowie do tej pory w anime wypadali nad wyraz dojrzale i mądrze niż można się by było po pierwszym wrażeniu spodziewać. Liczyłam, że ich rozwój, emocjonalne rozterki itp. będą kontynuowane. Niestety, potem to już były niemal tylko mecze i skupienie się na Ryou (drugi fajny moment w anime to kiedy kliknij: ukryte Matsuda grał swój ostatni mecz – sporo banalnej dramy, ale nawet się wzruszyłam). Pomijam już fakt, że kompletnie twórcy nie mieli pomysłu na nowych pierwszoroczniaków.
Najbardziej chyba jednak mnie boli słabe wykorzystanie potencjału postaci Yusy, a szczególnie jego wpływu na młodszych kolegów, zwłaszcza Ryou. Za mało było między tą dwójką interakcji poza meczami, które lepiej by ukazały ich „więź sportową” i fakt, że właśnie Yusa, mimo że grali w jednym klubie, kliknij: ukryte był najważniejszym przeciwnikiem protagonisty. Sam Yusa wypadł jeszcze jako tako – najfajniej mi się na niego patrzyło przy scenach kliknij: ukryte z Riką/gdy chodziło o Rikę; pociesznie wtedy wyglądał. ;P
Koniec końców więcej niż 6/10 dać nie mogę. Czuję spory zawód, bo to naprawdę mogło być bardzo dobre połączenie sportówki i okruchów, gdyby tylko zdecydowano się rozłożyć fabułę na więcej sezonów (przynajmniej o jeden więcej).