Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 28
Średnia: 7,82
σ=1,49

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Patka)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Blue Lock

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2022
Czas trwania: 24×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ブルーロック
Tytuły powiązane:
Gatunki: Sportowe
Widownia: Shounen; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Trzystu młodych napastników bierze udział w projekcie mającym na celu wyłonienie nadziei japońskiej piłki nożnej. Jak coś z tak durnym zawiązaniem akcji może być takie dobre?!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Yoichi Isagi to zdolny piłkarz mający okazję poprowadzić drużynę ku turniejowi narodowemu. Niestety, w decydującym momencie podejmuje złą decyzję, co przekreśla szansę zespołu na osiągnięcie wymarzonego sukcesu. Wkrótce chłopak otrzymuje zaproszenie na specjalny obóz szkoleniowy o nazwie Blue Lock. Pośród trzystu utalentowanych napastników Japoński Związek Piłki Nożnej, na czele z trenerem Jinpachim Ego, zamierza wybrać tego jednego, najlepszego, który odmieni oblicze narodowej reprezentacji. Pomimo początkowej niechęci Isagi decyduje się zostać w ośrodku i rozpoczyna trudną i długą drogę ku zostaniu najznakomitszym japońskim piłkarzem.

Jeśli ktoś po powyższym opisie uznał: „matko, jakie to głupie!”, niech wie, że i autorka recenzji łapała się za głowę. Bo jak brać poważnie serię sportową, w której kilkuset zawodników grających na jednej i tej samej pozycji (zero bramkarzy, obrońców) musi teraz utworzyć zgrane drużyny i rozgrywać między sobą spotkania? Co więcej, piłkarze nie mogą kontaktować się ze światem zewnętrznym ani liczyć na rady trenerów, zaś odpadnięcie z projektu oznacza koniec kariery sportowej – innymi słowy, panowie i panie z JZPN skazują na porażkę dwustu dziewięćdziesięciu dziewięciu utalentowanych graczy, którzy mogliby w przyszłości stanowić o sile narodowej ekipy. Seria również bardzo szybko pokazuje specyficzne podejście do piłki nożnej, wygłaszane głównie ustami Ego, co także niejednego widza zniechęci do seansu, zwłaszcza jeśli jest nastawiony na poważną i realistyczną rozgrywkę. Coś jednak musiało się zadziać, skoro autorka recenzji, jak i wielu widzów, nie zraziła się wstępem i polubiła anime. Pierwowzór, manga autorstwa duetu Muneyukiego Kaneshiro i Yuusuke Nomury, cieszy się niemałym uznaniem i choć wysokie oceny i popularność nie zawsze idą w parze z dobrym poziomem, tak tutaj musiałam sprawdzić, czy seria z góry zasługuje na ironiczne uśmieszki. I napiszę wprost – zdecydowanie nie. Wychodząc od dziwnego pomysłu, twórcy potrafili zaprezentować sprawnie zrealizowaną, a przede wszystkim wciągającą serię sportową, pod pewnymi względami znacznie odmienną od typowych przedstawicieli gatunku.

Po tak intrygującym zawiązaniu akcji łatwo spocząć na laurach i pójść w kierunku kopaniny, od czasu do czasu ożywiając seans banalnymi zwrotami akcji. Twórcy Blue Lock na szczęście wiedzieli, że niebezpiecznie opierać się wyłącznie na koncepcie i od pierwszego odcinka przygotowali masę fabularnych atrakcji. Już chociażby pierwsza rozgrywka, w której bierze udział Yoichi w ośrodku, przebiega i kończy się nieoczekiwanie, zwłaszcza dla jednego bohatera, który w typowej sportówce pewnie mógłby liczyć na inne potraktowanie (i tego też spodziewaliby się widzowie). Tytuł nie zwalania tempa – a jeśli nawet, to na bardzo krótko – co rusz racząc nas niespodziankami i ogólnie ciekawie poprowadzoną historią Isagiego i innych piłkarzy. Siła anime najwyraźniej objawia się jednak w drugiej połowie, gdy po wyeliminowaniu sporej liczby piłkarzy projekt przechodzi do kolejnych etapów znacząco różniących się od poprzedniego. Wcześniej oglądaliśmy zwykłe mecze (z tym wyjątkiem, że rozgrywane między drużynami składającymi się z samych napastników na różnych pozycjach) z przejrzystymi zasadami, gdzie zwycięzcy zdobywali istotne punkty, a przegrani musieli drżeć o swoje „być albo nie być” w ośrodku. Gdyby odjąć cały wątek dziwnego ośrodka, w miejsce Ego i jego wywodów dać normalnych trenerów, dorzucić trybuny pełne kibiców, otrzymalibyśmy zwyczajną część turniejową, jaką widzieliśmy w niejednej sportówce. Prawdziwe „mięsko” dopiero nadchodzi i, wierzcie lub nie, ujawnia ogromny potencjał wyjściowego pomysłu na serię. By za dużo nie zdradzać, powiem jedynie, że jedenastoosobowe drużyny zostają zastąpione znacznie mniejszymi zespołami, a przegrana w meczu niekoniecznie musi oznaczać dla zawodnika pożegnanie się z obozem. Sytuacja zmienia się niczym w kalejdoskopie, dawni przeciwnicy stają się sojusznikami i na odwrót, innymi słowy, dzieje się dużo, co w normalnie poprowadzonej sportówce nie miałoby racji bytu. To tu właśnie seria pięknie rozprawia się z dobrze znanym schematem „siły przyjaźni”, ukazując bohaterów ponad dobro współtowarzyszy przedkładających własny sukces i rozwój. Szkoda jedynie, że, skupiwszy się na kręgu Yoichiego, seria nie pozwala nam pooglądać zmagań innych grup, co najwyżej urywki i to często w scenkach po endingu (warto je oglądać nie tylko dlatego, po prostu są bardzo zabawne). Najprawdopodobniej jednak (sądząc po mandze i o ile twórcy anime nie zdecydują się inaczej) zapowiedziana już kontynuacja trochę w tej kwestii nadrobi – szczególnie sytuacja jednego z czołowych bohaterów wymaga należytego wyjaśnienia.

Końcowa ocena – a przynajmniej ocena za postaci – byłaby wyższa, gdyby nie protagonista. Cóż powiedzieć, Yoichi, choć dobry, ambitny i wciąż rozwijający się chłopak, mojego serca nie podbił. Ponadto problem z nim jest taki, że postaci poboczne prezentują się od niego dużo lepiej. Tak, Blue Lock należy do tych anime, w których drugi i trzeci plan bardziej przyciąga do ekranu niż główny bohater. Nie mówię, że z Yoichim jest aż tak źle, że nie da się na niego patrzeć, po prostu przy takich chłopakach jak Meguru Bachira, Hyouma Chigiri, Seishirou Nagi czy Shouei Barou wypada blado. Szczególnie żałuję, że na protagonistę nie zdecydowano się wybrać Bachiry, chłopaka ciekawego zarówno pod względem sposobu gry, jak i osobowości. Samo jego wejście w fabułę uważam za jeden z najbardziej emocjonujących momentów w anime, zaś śledzenie jego ścieżki rozwoju w Blue Lock sprawiło mi więcej przyjemności niż oglądanie poczynań Isagiego. Na drugim miejscu postawiłabym Barou, zawodnika jednej z przeciwnych drużyn, przy czym jeśli ktoś jest dopiero w trakcie obserwowania poczynań tego bohatera, pewnie się mocno na moje wyznanie zdziwi. Zdecydowanie nie jest to postać, która od początku wzbudza sympatię… Twórcy przy wymyślaniu sporego grona postaci nie uniknęli stworzenia sztampowych czy jednowymiarowych kreacji. O ile mnie specjalnie nie przeszkadzało obcowanie na przykład z wiecznie przepraszającym Aoshim Tokimitsu, o tyle rozumiem, jeśli ktoś nie będzie mieć do niego cierpliwości.

Jinpachi Ego to główny pomysłodawca projektu, czuwający nad sportowym rozwojem zawodników. Jako osoba, której bardzo zależy na losach narodowej piłki, z chęcią dzieli się z chłopakami swoimi przemyśleniami i radami mającymi im pomóc wskoczyć na wyższy poziom. Dobra, poważniej mówiąc – Ego to dziwak, z którego refleksjami na temat piłki nożnej wielu widzów się nie zgodzi (także bohaterowie nierzadko kręcą głowami). Dla niego w zawodnikach liczy się przede wszystkim – a jakże – ego, wymaga więc od podopiecznych, aby stali się jak najbardziej samolubni na boisku. Biorąc pod uwagę, że mówimy o grze zespołowej, trudno brać go na serio, ale z drugiej strony, jeśli się zastanowić, zupełnych głupot nie przekazuje. Przynajmniej stara się jakoś pomóc chłopakom, poza nim bowiem nie mogą oni liczyć na żadne doradztwo. Z nie­‑zawodników da się wyróżnić jeszcze tylko asystentkę Ego, Anri Teieri – reszta robi za tło.

Często podkreślam, że w seriach sportowych od pojedynczych kreacji ważniejsi są dla mnie bohaterowie jako grupa – czy tworzą zgraną, wspierającą się paczkę przyjaciół, na której interakcje z przyjemnością się patrzy i za którą mocno trzyma się kciuki na zawodach. W Blue Lock sprawa wygląda nieco inaczej… Owszem, tytuł przedstawia nam protagonistę i jego drużynę, trudno jednak mówić tu o jakiejś sympatii czy chociażby przywiązaniu do nich. Od początku, mimo traktowania o grze zespołowej, anime stawia na indywidualność – sam cel projektu mówi wystarczająco dużo. Twórcy specjalnie się nie starają, żebyśmy szczerze pokochali zespół Isagiego, zamiast tego oczekując, że damy się porwać ekscytującej grze zawodników – a że poznajemy szereg barwnych postaci, łatwo znaleźć tę jedną, której się będzie kibicować (niekoniecznie to musi być nijaki Isagi).

Piłki nożnej w Blue Lock jest dużo… a zarazem jest jej mało. Czyli jak? Niewątpliwie meczów nie brakuje i nie mam tu na myśli spotkań streszczonych za pomocą kilku kadrów. Chłopaki grają dużo, skończy się jeden mecz, niemal od razu zaczyna się kolejny. To jeden z moich nielicznych zarzutów wobec serii – przydałoby się więcej oddechu między rozgrywkami, zaprezentowania chociażby pozasportowej codzienności bohaterów, zwłaszcza że te sceny, którymi anime nas raczy, na ogół są bardzo udane. Bywa też, że dany mecz zostaje niemiłosiernie przedłużony na kilka odcinków, co potrafi zmęczyć i wtedy przerwa w seansie jest mocno wskazana (sama dawałam radę obejrzeć na raz najwyżej cztery odcinki). Z drugiej strony samej gry w grze byłoby dużo więcej, gdyby nie skupianie się twórców na – jakże inaczej – retrospekcjach czy sportowych rozterkach graczy. Bohaterowie, zamiast kopać piłkę, częściej analizują niemal każdy ruch swój i współzawodnika lub przeciwnika, zastanawiają się nad idealnym przebiegiem danej akcji, później pokazywanej po kilka razy w różnych ujęciach. Sporo w tym także banalnego gadania i podawania widzom oczywistości, których sami by się domyślili po wydarzeniach na murawie. Oczywiście jeśli ktoś ogląda animowane sportówki nie od dziś, nie powinien się dziwić ani też traktować powyższego jako dyskwalifikującej wady.

Ocena oprawy wizualnej nie ulega dla mnie wątpliwości – seria wygląda dobrze, zarówno jeśli chodzi o kreskę, projekty postaci (nieprzerysowane, może poza pojedynczymi wyjątkami), jak i animację. Animatorzy, owszem, lubią sobie pomagać uproszczeniami, nie brakuje statycznych ujęć, gdy jednak trzeba, wznoszą się (prawie) na wyżyny, prezentując pokaz swoich umiejętności. Trudno natomiast pochwalić serię za tła, jako że mecze rozgrywane są w zamkniętych, sterylnych pomieszczeniach bez widowni i nie bardzo było co rysować. Razić mogą także postaci w CGI na dalszym planie. Te czy inne drobnostki jednak nie zmieniają faktu, że ogólnie mamy do czynienia z całkiem ładną, porządnie animowaną serią z własnym stylem.

Stosunkowo wysoka ocena muzyki bardziej niż z ładnego brzmienia poszczególnych motywów muzycznych wynika z ich umiejętnego użycia, dzięki czemu wydarzenia na boisku ogląda się z jeszcze większymi wypiekami na twarzy. Momentami aż czułam dziką ekscytację, której by zabrakło – albo byłaby mniejsza – gdyby właśnie nie dobrze dobrany soundtrack. Openingi i endingi większego wrażenia na mnie nie zrobiły – najbardziej spodobało mi się drugie otwarcie, Judgement zespołu ASH DA HERO. Za pierwsze natomiast (jak i za drugi ending) odpowiada formacja UNISON SQUARE GARDEN dobrze znana fanom anime z utworów m.in. do Kaze ga Tsuyoku Futteiru czy Ballroom e Youkoso. By dopełnić informacji, pierwszą tyłówkę wykonuje odtwórca roli Gina Gagamaru (kolegi z pierwszej drużyny Yoichiego), Shuugo Nakamura. Skoro już o seiyuu mowa – do pracy nad anime zaproszono grono utalentowanych (i, co najważniejsze, robiących dobry użytek ze swojego talentu) aktorów, m.in. Soumę Saitou (Chigiri), Yuukiego Ono (Kunigami), Junichiego Subawe (Barou) czy Hiroshiego Kamiyę (Ego). Odtwórca protagonisty, Kazuki Ura, dopiero powoli zadomawia się w branży (poza Blue Lock może pochwalić się jeszcze kilkoma głównymi rolami, ale nie warto tych tytułów przywoływać), sprawnie sobie jednak poradził ze swoim zadaniem.

Nie chcę, broń Boże, umniejszać opinii widzów, którym Blue Lock się nie spodobało, bo każdy ma prawo do własnej opinii, sądzę jednak, że to, czy anime przypadnie do gustu, w dużej mierze zależy od podejścia. Nie, proszę mnie nie zarzucać uwagami „ale to przecież dotyczy każdego dzieła!” – w tym przypadku jak mało co jest ważne, by nie nastawiać się na miłą sportówkę z kilkunastoma bohaterami ramię w ramię dążącymi do wspólnego celu. Blue Lock to sportowy akcyjniak pełną gębą, mniej stawiający na ukazanie realistycznego obrazu piłki nożnej, a znacznie bardziej na widowiskowy pokaz sportowych umiejętności przeróżnych osobowości. Tu nie ma co analizować, czepiać się szczegółów, niewiarygodności itp., tylko dać się wciągnąć w emocjonującą rozgrywkę. I nie mówcie, że jesteście na to za starzy lub nie potraficie podczas seansu wyłączyć „krytykanctwa” – ja, osoba niejednokrotnie czepiająca się różnych błahostek, niebędąca w grupie docelowej tytułu, bawiłam się doskonale.

Patka, 24 czerwca 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: 8bit
Autor: Muneyuki Kaneshirou
Projekt: Kenji Tanabe, Kento Toya, Masaru Shindou, Toshiyuki Yamashita
Reżyser: Shunsuke Ishikawa, Tetsuaki Watanabe
Scenariusz: Taku Kishimoto
Muzyka: Jun Murayama