
Komentarze
Kidou Senshi Gundam: Suisei no Majo
- Powolne budowanie fundamentów pod dalsze sezony - acz problemy już widać. : Zwykły pożeracz Gundamów : 2.07.2023 20:42:28
- Re: no tak... : FireCat : 18.01.2023 10:46:32
- komentarz : blob : 9.01.2023 21:23:49
- Re: W przyszłym tygodniu recap, więc i ja mogę zrobić podsumowanie... : Harashiken : 9.01.2023 12:58:26
- W przyszłym tygodniu recap, więc i ja mogę zrobić podsumowanie... : Zwykły pożeracz Gundama : 6.11.2022 21:18:32
- Re: no tak... : Harashiken : 19.10.2022 12:52:31
- Re: no tak... : chi4ko : 16.10.2022 19:52:26
- Re: no tak... : Zwykły pożeracz Gundama : 16.10.2022 14:59:00
- Re: no tak... : chi4ko : 15.10.2022 19:10:43
- Re: aha : bedlamite : 12.10.2022 09:23:46
Powolne budowanie fundamentów pod dalsze sezony - acz problemy już widać.
Sezon pierwszy okazał się powolną budową relacji oraz stosunków w świecie przedstawionym. Choć powolność ta jest mocno zauważalna, daje jednak nadzieję na solidne podstawy dla 50 odcinkowego anime, jakim zwykle są Gundamy.
Niestety – anime ma łącznie 25 odcinków (z prologiem) ;) Ale wrażenia z części drugiej opiszę pod nią. Tutaj są tylko wrażenia ze pierwszego sezonu.
Dalej strzeż się spoilerów.
kliknij: ukryte Fabuła
Na początku był prolog i moim skromnym zdaniem to najlepsza część tego anime. Jasno przedstawiony świat oraz oś konfliktu Ziemia‑Kosmos, co definiuje w tym uniwersum roboty jako Gundamy oraz zarysowanie potencjalnych antagonistów czy bohaterów. Ba, jest też temat przewodni – użycie technologii Gundamów do osiągnięcia transhumanizmu, mającego przygotować ludzkość do podboju kosmosu. I kwestia użycia technologii jako technologii militarnej.
Krótko mówiąc – mamy porządny fundament pod dramatyczną historię.
A potem ktoś zdecydował się wrzucić szkołę.
Początek głównej serii jest tak odległy od tonu prologu, jak niebo i ziemia. Mamy szkołę, uczniów i toczone w niej pojedynki na wielkie roboty, a które mają zdecydować o tym, kto poślubi córkę król… znaczy się szefa największej korpo w okolicy. Ziemianie są więc „tymi gorszymi”, panuje rywalizacja między trzema „domami” (korporacjami pod skrzydłami Holdingu Benerit) o rękę „księżniczki” Miorine – przyzwyczajcie się, korporacjonizm i kapitalizm w tym settingu ma mocny oddźwięk monarchistyczny. To w ten właśnie teren trafia Suletta, pilot‑as o niezwykłej maszynie, niezwykłej nieśmiałości przejawiającej się jąkaniem oraz niezwykłym szczęściu w postaci władowania się w pojedynek z naczelnym dupkiem szkoły, w wyniku którego ląduje jako narzeczona Miorine, co tylko zaczyna serię kłopotów.
Niemal natychmiast widać, że szkoła to artefakt – pozbawiona znaczenia scenografia, której mogłoby nie być, a która całymi garściami bierze z typowych motywów fabularnych innych anime opartych o ten schemat. Robot Suletty jest tak świetny, że w najgorszym razie z niewielkimi problemami bije pozostałe, wystawione przeciwko niemu maszyny. Brak tu jakichkolwiek nauczycieli czy kompetentnych dorosłych, co jest dosyć niezwykłe jak na Gundama. Tak, serie tego typu czynią nastolatki bohaterami, ale często dają dorosłe postacie jako mentorów. Tym razem do tego nie dochodzi – te występują jedynie w postaci antagonistów. Wracając jednak do szkoły – dosyć średnio wypadają tutaj same pojedynki. Poza początkowym nie popychają one fabuły do przodu, ale stanowią gloryfikowaną pokazówką kolejnych modeli dostępnych dla widzów w sklepach z Gunplą.
Efektem jest kompletny brak napięcia w serii. Nic i nikt bowiem nie może zagrozić bohaterom oraz ich ekipie z lekceważonej przez wszystkich ekipy Ziemian. Scenarzyści, niejako wiedząc to, mocniej skupiają się na relacjach. Scenarzyści poświęcają de facto po kilka odcinków na jeden „dom”, dając dobry obraz początkowy postaci. Ba, jedną z nich – Elana – decydują się ubić po zaprezentowaniu jej w pierwszych odcinkach i zastąpieniu jego kolejnym klonem ukrytego w cieniu oryginały. Niestety potem karuzela fabularna przeskakuje do kolejnego z domów i reprezentującego ich „biszonena”, odkładając temat na nieokreśloną przeszłość.
Ona śmierć Elana służy też scenarzystom do umrocznienia całego settingu. Szybko jednak okazuje się, że to wydmuszka – fabuła wraca zaraz potem do lekkiego tonu. Do tego nastoletni bohaterowie szybko zaczynają robić rzeczy przynależne isekaiom. I tak Miorine, w przypływie chwili i próbie ochorny Suletty zakłada firmę za miliony pesos, która babrać się będzie w zakazanej technologii Gundamów. I dzięki swojemu znienawidzonemu przez siebie ojcu to czyni.
Rozumiałbym jednak, gdyby te rzeczy miałyby potem być użyte, ale – spoiler – na końcu okazują się bez znaczenia. Uwiera to jednak jak diabli, bo ta seria jak żadna inna do tej pory zrzuca jakiekolwiek karby prawdopodobieństwa.
Kiedy jednak już przepłyniemy przez dziesięć odcinków budowania fundamentów, nagle akcja przyspiesza. Wróg bohaterek organizuje atak terrorystyczny, w które obie zostają wplątane. I oto nagle pojawia się stawka, realna walka o życie i konsekwencje czynów. A całość kończy dosyć ciekawy zwrot fabularny, mogący poprzestawiać co nieco w relacji Miorine oraz Suletty.
Spoiler – nic takiego się nie dzieje.
Tyle więc o fabule. To ledwo fundament, budujący relacje między frakcjami oraz postaciami, a który dopiero na koniec sezonu dodaje gazu, by pchnąć akcję do przodu. Do tego wypełniony motywami, typowymi dla obecnych trendów w anime, a od których do tej pory Gundam potrafił skutecznie uciekać jak np. „bezużyteczni dorośli”. Ciekawe motywy jak np. wykorzystanie technologii gundamów nie w wojnie, a medycynie, pojawia się raptem parę razy i potem znika, by nigdy nie powrócić. W powietrzu wisi też kilka tajemnic, ale twórcy nie odważyli się ich ruszyć w tym sezonie.
Postacie
Tu trzeba oddać Sunrise – robią bardzo charakterystyczne projekty postaci i potrafią im nadać takie cechy, że nawet jeśli nie pamięta się imienia, to jednak się je kojarzy. To dobre dla postaci pierwszo-, drugo‑oraz trzecioplanowych. Niestety w Wiedźmie jest takowych za dużo. Cały Dom Ziemian (sojusznicy Miorine i Suletty), ekipa‑harem Shadiqa (jednego z antagonistów), ekipa Gurena (o nim za moment), a potem nieprzeliczone rzesze dorosłych szefów korporacji – mnogość ich przytłacza, a anime szafuje swój czas jedynie na wybranych. Dostajemy więc często niedogotowane charaktery, proszące się o dodanie choćby paru szczegółów.
Co jednak z tymi, którym się poszczęściło? Niestety, tutaj nie jest za dobrze. Na plus wybijają się raptem dwie, i to wcale nie bohaterki.
Pierwszą jest Guel Jetruk, pierwszy przeciwnik Suletty, który po skopaniu mu tyłka zaczyna swoją drogę do stania się mniejszym dupkiem. To bardzo ciekawa postać, bo na przestrzeni całego sezonu widzimy to tu, to tam sceny jego powolnej przemiany. Najpierw zaczyna darzyć szacunkiem (a potem nieodwzajemnionym uczuciem) samą Sulettę za to, że ta staje w jego obronie, potem traci wszystko w wyniku kolejnego nieprzemyślanego pojedynku, by na koniec uciec od swojego ojca i zacząć pracę na własny rachunek – a to wszystko na przestrzeni dziesięciu odcinków, dokonując dalszego skoku niż nawet główne bohaterki! Dodatkowo dwa ostatnie serwują mu bardzo ciekawy punkt wyjściowy do drugiego sezonu, kiedy to w samoobronie i nieświadomie zabija swojego ojca (toksycznego gościa, którego mimo wszystko darzył szacunkiem – nie pytajcie czemu, nie wyjaśniono tego w tym sezonie). Ciekawa droga, pokazana w dobrym tempie na przestrzeni całego sezonu.
Drugą postacią jest matka Suletty – Prospera Mercury. Dosyć szybko wychodzi, że to ocalała z prologu Eleonora, pragnąca zemsty na sprawcach swego cierpienia, w który nie wtajemniczyła swojej córki. Zamiast tego manipuluje ją, okazując przywiązanie, cierpliwie słuchając, a potem podsuwając jej gotowe wytłumaczenia. To ta toksyczna relacja świeci w tym sezonie pośród wielu innych, typowych. Jej okręcanie sobie córki wokoło palca, widok spijania słów przez rudowłosą bohaterkę buduje fundament pod niechybną przyszłą konfrontację.
Ale jak na tym tle wypadają dwie główne postacie? Przede wszystkim anime, odwołując się do scen z Uteny, próbuje sugerować tu relacje homoseksulaną. „Sugeruje” to dobre słowo – relacja Suletty i Miorine nie wychodzi poza pewne dozwolone w Japonii czy Chinach cenzorskie pozwolenia, tak iż jawi się ona jako lekka. Do tego przez relację z Prosperą, Suletta jest tu raczej niczym dziecko, a nie świadoma dziewczyna. Przez to ciężko w tym sezonie brać ich relację romantyczną na poważnie. Nie powiem – na koniec pachniało mi to więc yuri‑baitem.
Pozostałe postacie niestety nie dostają za wiele rozwoju, nawet gdy kamera jest na nie skierowana. Shadiq i jego „harem” (a w rzeczywistości współ‑terrorystki) antagonistek dostają szkielet motywacji oraz wstępny plan, Elan (kolejne repliki i oryginał) to postacie jednej cechy (często negatywnej), towarzysze Guela oraz Dom Ziemian tak samo. Tylko mechanik Nika – niechętna zdrajczyni terrorystów z finału – ma jakiś potencjał. Tak jak uwielbiana Chuchu – współpilotka Suletty z Domu Ziemian. Obie nie mają jednak nicpoza bardzo wstępną motywacją i często nikną potem w tłumie.
A dorośli antagoniści? Poza Prosperą okazują się zbiorem typowych motywów i zwrotów. Promowany od prologu na antagonistę Delling Rembrant, znienawidzony też przez córkę, okazuje się nie być tak bardzo zły. Cztery szefowe jednej z jego korporacji to banda karykatur nic nie wnoszących do produkcji oraz fabuły. Vim – ojciec Guela – to błazen bijący syna i nieudolny konspirator wykiwany na koniec przez wszystkich.
Innymi słowy – przerost ilości nad treścią. W połączeniu z powolnym tempem pierwszego sezonu wzbudzający ciekawość, ale niestety głównie niewykorzystani.
I tu spoiler – potencjał 95% z nich nie zostaje wykorzystany. Ten rozmiar puli bohaterów jest dobry na 50 odcinków, nie zaś 24.
Światotwórstwo
Szkoła jako scenografia powinna dać dobry pretekst do prezentacji settingu Ad Stella. Niestety, przez brak jego użycia tak się nie dzieje. Do samego końca sezonu pozostaje tajemnicą jak powstały Gundamy terrorystów z końcówki, po co szefowe Elana tworzyły swoją wersję tych maszyn, czemu Ziemia jest tak zniszczona, czym jest ledwo wspomniana „Liga Kosmosu” (Space Assembly League). Twórcy trzymają informacje o uniwersum równie blisko orderów, co swoje zwroty fabularne. Niestety, to powoduje, że często wiele rzeczy widz musi się domyślać i sam łatać dziury.
Jedna sprawa – podobno wiele informacji ujawnianych jest w odcinkach re‑capach. Te jednak pozostały nieprzetłumaczone oraz niedostępne poza Japonią (nawet nie Azją). Pozostaje mi więc cytować znane powiedzenie Klubu Tfurców: „Nie da się dołączyć kopii autora do każdego jego dzieła”. Jeśli scenarzysta chciał coś powiedzieć o settingu serialu, niech to zrobi w jego kadrach, a nie obok.
Innymi słowy – nie jest dobrze. Drugi sezon może to jednak rozwinie.
Spoiler – nie zrobi tego.
Maszyny
Czym jest Gundam bez mechów? Wydawałoby się, że niczym. Do tego twórcy mieli świetny koncept, by każdej z korporacji tworzącej Holding Beneritta maszyny projektował inny twórca. Daje to niesamowite wrażenie i pozwala nam je rozróżniać po stylu. Naprawdę świetny pomysł!
Jednak to wszystko zostaje tragicznie niewykorzystane. Poza Aerialem (maszyną Suletty) żaden z nich nie występuje więcej niż raz czy dwa. To wręcz karygodne marnowane potencjału i sprawia wrażenie, że walki z nimi doczepiono dlatego, że marketing musiał sprzedać nowe Gunple na rynku. Do tego niemal brak walk między innymi maszynami niż Aerialem daje bardzo złe wrażenie fabularne. Po co robić tyle konceptów, skoro nie przyjdzie nam ich widzieć poza paroma scenami?
Jest więc potencjał, ale niestety póki co niewykorzystany.
Spoiler – i nie zostanie on wykorzystany. Kurcze, to już brzmi jak mantra szaleństwa…
Animacja i Muzyka
Nie jestem znawcą, ale tutaj nie mam się za wiele przyczepić. Muza jest w porządku, grafika jest ręczna nawet co do maszyn i daje to rewelacyjny efekt. To anime ma budżet i to widać.
I tyle o pierwszym sezonie. A co dalej? Dalej jest tylko gorzej…
ALE
Nie trzeba być jakimś szczególnym obserwatorem żeby zauważyć że pod płaszczykiem tej teen dramy jest jakieś mroczniejsze drugie dno kliknij: ukryte np. matka Suletty wyraźnie i wyrachowanie manipulująca swoją córeczką... i anime dopiero pod sam koniec (jakieś ostatnie dwa odcinki) zaczyna pokazywać kły – łącznie z dosyć zaskakującą końcówką kliknij: ukryte gdzie „wiedźma” Suletta pokazała swoją prawdziwą naturę? Czy to Aerial ją tak „odczłowiecza”?.
Albo chcieli spróbować czegoś innego, a przecież w tej franczyzie lubi się czasem eksperymentować (Orphans, Try, Reconguista), albo chcieli trochę uśpić czujność widza. Ale do ostatecznej oceny trzeba będzie poczekać na drugi sezon bo na razie te szkolne elementy za bardzo nie pasowały mi do mojego wyobrażenia o serii z Gundamami, a wszystko wskazuje na to że seria dopiero się rozkręciła na sam koniec pierwszego coura.
W przyszłym tygodniu recap, więc i ja mogę zrobić podsumowanie...
kliknij: ukryte Ciepliwość popłacała, bo seria ewidentnie skręca ze słodko‑pierdzącej atmosfery w dużo mroczniejszą. Już samo ubicie Elana nr 4 i pewnie zastąpienie go dużo mniej przyjazną wersją nr 5 odbije się mocno na psychice Suletty, a jeśli prawdą się okaże się pewna hulająca po japońskim internecie teoria o jej pochodzeniu, to ta postać może zostać przeczołgana nie gorzej niż Kamille z Gundam Z.
Jednak o ile taki zwrot to dla mnie duży plus, to nadal trzeba żreć całe łyżki dziegciu w postaci motywu „szkoły” i uproszczeń wspomnianych w poście Harashikena. kliknij: ukryte Scenarzysta Ooukuchi słynie z tego, że jest w stanie wcisnąć ten motyw wszędzie. Do teraz pamiętam, jak w Code Geas ważne wydarzenia na skalę światową działy się w sali gimnastycznej, a Valvrave to już ogólnie była jazda w tym zakresie. Więc nie spodziewam się, że motyw szkoły zniknie po sezonie, wprost przeciwnie – podejrzewam, że zostanie z nami do końca (oby nie).
A wracając do meritum – generalnie nic w tej szkole się nie klei: mamy pojedynki z bronią ostrą, mamy sponsoring ignorujący jakiekolwiek prawa logiki i olewających wszystko nauczycieli, którzy w moim headcanonie są wiecznie zjarani ziołem. To nie szkoła pilotów, to Latający Uniwersytet ze Świata Dysku, który najpewniej teleportował się między wymiarami i próbuje przeżyć.
Pewnym wytłumaczeniem samej obecności motywu są słowa twórców w pewnym wywiadzie. Mówią oni, że dodali oną szkołę w późniejszych szkicach scenariusza, chcąc przypodobać się młodszej widowni. To niestety wiele tłumaczy – czemu jest ona tak słabo osadzona w świecie uniwersum, czemu towarzyszące jej motywy są raczej baitami niż pełnowymiarowymi motywami fabularnymi oraz czemu nie widać nic, co choćby w najmniejszym stopniu udawało naukę.
Na osobną uwagę zasługuje tempo. kliknij: ukryte Jest ono wolne, bo po 6 odcinkach nie przerobiliśmy jeszcze nawet wszystkich postaci z pierwszego planu, a co dopiero z drugiego. Jeśli seria planowana jest na 50 i więcej odcinków, to da się tu przymknąć oko. Wszak taki Gundam ZZ tez powoli się rozkręcał, o Z czy Seed nie ma co mówić. Jeśli jednak ilość odcinków jest planowana tylko na obecnie potwierdzone 25, to jest to za wolne tempo jak na tak krótki serial. To, co teraz przebywamy żółwim tempem, potem będziemy nadrabiać biegiem bez trzymanki.
kliknij: ukryte Podsumowując: jest definitywnie mrocznej, widać że pewne motywy były tylko baitem i zasłoną dymną. Choć niestety osoba scenarzysty raczej gwarantuje, że w jakiejś formie pozostaną z nami do końca.
no tak...
Zastanawia mnie pewna kwestia. Być może jeśli siedzi się w uniwersum Gundama to odpowiedź jest oczywista, ale ja jednak wolałbym żeby dany tytuł sam udzielał odpowiedzi na pytania które tworzy. Padło tutaj bowiem stwierdzenie, że ludzkość potrzebuje odpowiednich kombinezonów by móc wyruszyć w kosmos i odpowiedzią na tę potrzebę ma być stworzenie Gundamów. To ja się pytam czym niby gundam różni się od zwykłego mobil suita że one na to nie pozwalają? Jakie ma ograniczenia? Bo to co zobaczyłem to tyle że różnią się wyglądem i gundamy są silniejsze, ale latają tak samo, działają tak samo, i te i te mogą przebywać w kosmosie. Coś ze źródłem zasilania? Zasięg? Jakieś argumenty? A no i gundamy początkowo kliknij: ukryte zabijały pilotów.
A teraz spoilerowo o głupotach logicznych i nie tylko:
kliknij: ukryte
-co to za argument „broń ma zabijać wroga a nie tego kto go dzierży więc kończymy wspieranie badań które mają sprawić by stworzona silniejsza broń nie działała negatywnie na tego kto jej używa”??
-jakie tu są w ogóle strony konfliktu? bo w takim nie wiem Gundam Wing wiedziałem, że ziemia i kolonie kosmiczne mają sprzeczne poglądy i się tłuką o zasoby czy coś podobnego.
-typiara uciekła z córka i gundamem, a potem posyła ją z tym samym unikatowym gundamem wprost w ręce wroga jakby nie patrzeć bo to akademia kontrolowana przez tych którzy ich mordowali…
-córka typa który stoi na czele frakcji, która wymordowała naukowców wśród których był ojciec bohaterki i rzeczona bohaterka wpadają na siebie już pierwszego dnia szkoły. Ach jaki ten kosmos mały, zupełnie jak w Gwiezdnych Wojnach, jedno podwórko.
-tekst o tym że gundam bohaterki jest unikatowy i pada pytanie „sama go zbudowała?” – serio? ale tak serio? w tym świecie jakiś nastolatek może mieć wiedzę, fundusze i zasoby żeby zbudować sobie gundama w garażu? (no ewentualnie tutaj dobra, mogłaby pochodzić z bogatej rodziny i tatuś jej ufundował i zatrudnił mechaników okej)
-jak w tej szkole pojedynkują się, ćwiczą z pomocą mechów itp to chyba te mechy mają jakichś mechaników którzy się nimi zajmują nie? skoro tak to właśnie proszę pani matko oddajesz cenna technologie w ręce wroga bo ktoś na pewno się skapnie że to nie taki normalny mobil suit zwłaszcza jak się go maluje krzykliwie.
-a propos mecha, do stu piorunów, unikatowa technologia dla której narażali życie i weryfikacja pilota polega na włożeniu smartfona do kokpitu? Serio? Czy ktoś tu jest idiotą czy z widzów się ich robi?
-no i ten cały zakład, pierwszy dzień szkoły, laska przybywa do akademii by spełnić życzenie mamy, zdobyć wykształcenie i polepszyć życie na Mercurym i stawia to na szali dla jakiejś losowej typiary której nie zna, ryzykując wyrzucenie ze szkoły. Brawo!!
-następna geniuszka to typiara która nie ma pojęcia o pilotowaniu mecha i kradnie jej tego mecha, żeby walczyć z gościem który jest pierwszy w rankingu…
-no i wynik, bohaterka się zakłada o to żeby typ przeprosił typiare za to co zrobił, a jak ona przegra to wylatuje z akademi jasne nie? bohaterka wygrywa, a typiara stwierdza, że teraz to ona jest jej narzeczoną. WTF? Czego wy twórcy nie rozumiecie w tym co powiedzieliście kilka minut wcześniej o zakładzie? Dlaczego typiara która walczy przeciwko temu że ktoś jej narzucił małżeństwo pojedynkiem przyjmuje inne małżeństwo narzucając je pojedynkiem?
Ja pie… no nie mogę, po prostu nie mogę. Chyba za stary już jestem na anime, bo takich które traktują się poważnie i których logika nie jest dziurawa jak ser szwajcarski ze świecą szukać. Moje biedne zszargane nerwy…
Klatki animacji postaci można w niektórych momentach liczyć na palcach.
OK…
Przynajmniej ścieżka dźwiękowa zdaje się trzymać poziom.