x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Właśnie wracam z kina i to był cudownie spędzony czas, magiczna podróż w której ponownie, dzięki Ghibli, mogłem wziąć udział. Moim zdaniem, tak najlepiej oglądać filmy Miyazakiego – za pierwszym razem nie myśleć, nie analizować, nie porównywać z innymi filmami (bo właściwie po co?) – tylko dać się ponieść opowieści. Analizy i porównania zostawmy na seans drugi, czwarty, siódmy… :D Tak samo czułem się oglądając pierwszy raz „Totoro” czy „W krainie bogów”. Niesamowite było też to, że w Cinema grali to na średniej sali i była w połowie zapełniona. I panowała kompletna cisza, żadnego szeleszczenia czipsami :) a 1/4 widzów nie wyszła w trakcie napisów tylko czekała do końca :)
Uwagę do recenzji – poza tym, że ogólnie się z nią nie zgadzam, ale to kwestia gustu – mam właściwie jedną: konstruowanie łuku przypominało raczej zabawę w Indian na podwórku, gdzie łuk i strzały robiło się z patyków, niż miało cokolwiek wspólnego z profesjonalizmem. Z konstruowaniem strzały było już lepiej, ale ten łuk to tragedia. I przykro mi, ale strzelanie z tego łuku też było mało, jak by to ująć, prawdopodobne? Abstrahując od jakości wykonania samej broni, skuteczne strzelanie z łuku wymaga pewnych technik, różnych wprawdzie dla różnych konstrukcji łuku i stylu strzelania, ale jednak. Bardzo wątpię, żeby na własną rękę, bez nauczyciela, znaczy się, Mahito był w stanie nauczyć się celnie strzelać z łuku, w dodatku w tak krótkim czasie.
Aha, a graficznie starsze panie z domu (zamku?) na wsi bardzo przypominają mi wcześniejsze postaci z filmów Miyazakiego, jak właścicielka łaźni z „Sen to Chihiro no Kamikakushi” i jej siostra albo Wiedźma z Pustkowia po przemianie z „Hauru no Ugoku Shiro”. Ta druga szczególnie. Ten nos…
Tak, jak lubię filmy Ghibli, ze szczególnym uwzględnieniem Miyazakiego‑ojca, tak ten w ogóle do mnie nie trafił. Był bardzo chaotyczny i brakowało w nim wielu wyjaśnień zachowań bohaterów. Nie chodzi mi o to, że mam mieć powiedziane wprost, dlaczego ktoś coś robi, ale postępowanie tych postaci wydawało się momentami kompletnie bezsensowne, bo nie miało jakichkolwiek podstaw, w każdym razie nie dla widza. Mogę się domyślać, dlaczego Mahito użył kamienia w wiadomej sytuacji, choć wyjaśnień, co właściwie chciał zrobić – bo skutki mogły być zupełnie inne, niż były, i trudno zawyrokować, co właściwie chciał osiągnąć, o ile cokolwiek konkretnego – już mi brakowało; a efekty w sumie nie miały wpływu na dalszy przebieg akcji, więc poza pokazaniem stanu psychicznego i emocjonalnego chłopca ten wątek wydaje się nie mieć fabularnego sensu. Ale już dlaczego jego ojciec zainteresował się szwagierką do tego stopnia, żeby mieć z nią dziecko, nie rozumiem. Dlaczego ta młoda kobieta postanowiła urodzić, gdzie postanowiła – nie rozumiem. Skąd nagła przemiana Mahito i jego decyzja, żeby postawić na szali własne życie w celu odnalezienia macochy – nie rozumiem. Dlaczego nie chciał przejąć roli przodka – nie rozumiem. Co takiego było w książce, którą matka zostawiła dla dorosłego już syna – nie mam pojęcia (a to chyba ma jakieś znaczenie, skoro reżyser w oryginale dał swojemu filmowi tytuł tej książki…). O co chodzi z tym całym czaplą, skąd się wziął i kto zacz – nie rozumiem. Ogólnie ten film jest dla mnie zlepkiem wątków, które tworzą bardzo słaby ciąg przyczynowo‑skutkowy, a idea wieloświatów nie jest tu żadnym wytłumaczeniem.
I nawet muzyka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak zazwyczaj w przypadku utworów Joe Hisaishiego! To już jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, ale ja tam muzyki albo nie słyszałam, albo jeśli owszem, słyszałam, to mnie irytowała. Tego mi wcześniej Ghibli w żadnym filmie nie zafundowało.
Jedyne, do czego nie mam zastrzeżeń, to grafika. Podobała mi się. Nie jestem znawcą, mam słaby wzrok i rzadko zauważam graficzne kiksy (no chyba że wytwórnia poleci po bandzie jak Mappa w ostatnim sezonie JJK momentami), więc dla mnie była porównywalna z poprzednimi filmami Ghibli, zwłaszcza mniej dawnymi, gdzie bywały i sceny wręcz przeładowane szczegółami (sypialnia Hauru, na ten przykład), i praktycznie akwarelkowe tła. Więc to na plus. I tylko to.
Re: No niestety, nie tym razem
11.02.2024 02:59
Ukrywam od razu odpowiedzi – żeby przypadkiem nie zaspojlerować.
kliknij: ukryte 1. Kamień – był po to według mnie, żeby chłopiec nie musiał chodzić do szkoły. A zwłaszcza, że była tam wcześniej bójka i czepiali się go. Taka to jakby manipulacja rodzicami, żeby uniknąć stresu w nowej szkole.
2. Co do szwagierki, to może ojciec chciał po prostu ułożyć sobie i synowi życie, a może związał się z nią, bo była podobna do jego żony, a może chodziło o kwestie majątkowe. Albo o wszystko naraz.
3. Z tym ratowaniem macochy – może chłopak ją poszedł ratować, a może poszedł ratować przyszłe rodzeństwo.
No bo w pętlę czasową i ratowanie samego siebie to nie wierzę.
4. „Dlaczego nie chciał przejąć roli przodka – " bo według mnie każdy ma do przeżycia własne życie. I do tego to może być symboliczny manifest autora o odcięciu młodych od tradycyjnego podążania ścieżką przodków i od kontynuacji tradycji rodzinnych.
Może też być, że Chłopak wolał wrócić do własnego, gotowego świata (nieidealnego świata) niż brać na barki kreację nowego, tak idealnego.
5. Czemu czapla… Bo to symbol nowego początku, nowej drogi i szczęścia. Nareszcie znowu była szansa na pełną rodzinę, oraz by wygoić emocjonalne traumy chłopaka. A że czapla była jaka była, to cóż, życie nie jest idealne, a nowe początki tym bardziej.
Każdy ma i może mieć tez inne, własne odpowiedzi na te pytania.
A
Chłopiec i "Czapla"
1.02.2024 00:45 Wow... Tak ciekawe, że aż ktoś usnął.
Serio, póki trwała część obyczajowa, to nawet osoba obok mnie, nie lubiąca obecnie anime – patrzyła z ciekawością.
A w połowie części fantastycznej, czyli po minięciu 1,5h seansu nastąpiło jej nagłe odejście w sen.
Zacytuję za Sun:
Druga połowa filmu strasznie chaotyczna i kompletnie zniszczyła pierwszą (ciekawszą), połowę filmu.
O estetyce już pisały Kircia i Arielka.
Od siebie dodam, że dobrze iż owa osoba usnęła, bo przegapiła te według mnie chore wizje kliknij: ukryte papugo‑potworów z nożami.
Mógł to być niezły film o pogodzeniu ze stratą i z życiem obecnym i niby taki miał być, ale dla mnie ta groteskowa część zabiła ten produkt. Wybaczcie wielbiciele tej produkcji, ale dla mnie to częściowo spokojna obyczajówka, a częściowo (ech, druga połowa) to chora wydmuszka.
Trzeba było autorom w usta bohatera włożyć dosłowny przekaz, żeby widz mógł powiedzieć „ACHA, TO NA TYM POLEGA SENS I PRZEKAZ…”
No chyba nie powinno tak być.
Sens powinien jak dla mnie wynikać z fabuły i obrazu.
Zachwyt nad seansem też mógłby z tego wynikać.
A nie z tego, że tu upchniemy mitologię, tam trochę makabry i już ma być cudnie BO TO GHIBLI. Wow.
I nawet nie mogę dać niskiej oceny, bo mi się te obyczajowe fragmenty zwyczajnie podobały.
Ale ta „fantastyka”, cóż. Zwykle bardzo lubię alegorie i metafory.
Tu było łopatą i szuflą podawane to samo. PRZEZ GODZINĘ.
Jedyny sens mojego pójścia do kina był taki, że dopełniłam „obowiązku”. Trzy bilety do puli oglądalności.
Sto razy bardziej wolałabym, żeby propagowane były w Polsce w kinach anime takie jak BLUE GIANT. Czyli coś co ma sens, wygląd i treść.
I NIE robi dla anime kreciej ROBOTY.
Chłopiec i „czapla” może zrazić widza nie obeznanego z anime.
Jednym słowem MEH.
PS. TO JEST MOJE ZDANIE, NIKOGO NIE PRZEKONUJĘ I ABSOLUTNIE NIKT NIE MUSI SIĘ ZE MNĄ TUTAJ ZGADZAĆ.
Pps. W wielu miejscach mogłabym się także przyczepi do grafiki, ale już nie mam ochoty.
Ci co będą to oglądać w komputerze może nie zauważa wad tej produkcji.
Nie wiem też dla jakiej grupy wiekowej to było.
I komu chciałabym to polecić.
Jakby wyciąć „fantastykę” i dodać kilka scen, to byłyby przyzwote slice of life.
„Zdania ekspertów są podzielone” – tak mój partner żartobliwie skomentował informację, że jedni piszą „super film” a inni „najgorszy film Miyazakiego”.
Ja się tylko utwierdziłam w przekonaniu, że Miyazakiego po prostu nie lubię – możecie mnie szkalować, lata mi to.
Ten film zapowiadał się inaczej, więc poszłam – i gratuluję sobie, że poczekałam spokojnie na najtańszą możliwą opcję, zamiast przepłacać na przed‑premierze.
Odnosząc się do komentarza pod spodem, u mnie na sali, przy wychodzeniu ktoś powiedział tylko „strasznie dziwny!”
No, dokładnie. Nie spodziewałam się czegoś szczególnie, ale z tych trailerów miałam wrażenie, że to będzie kliknij: ukryte historia, która pod przykrywką fantastyczności i odrobiny magii opowiada o radzeniu sobie tego chłopca z uczuciami po stracie matki – i ewentualnie zaakceptowaniu tej nowej kobiety w rodzinie. Ale nie, tego, co się tam działo, po prostu nie sposób rozpatrywać w ten sposób. To był zupełnie ślepy zaułek jeśli chodzi o interpretację.
Więc dość szybko zrezygnowałam z takiej perspektywy.
Z niektórymi się zgodzę, początek był bardzo fajny i klimatyczny. I naprawdę miałam spore nadzieje na to, że to będzie „film dla mnie”.
Ale ten film podobał mi się do momentu, w którym kliknij: ukryte czapla, po dostaniu strzałą, zmieniła się w tego śmiesznego ludka. I magia mi prysła, a powoli wyszła z cienia ta brzydota, tak charakterystyczna dla tego konkretnego twórcy.
I potem dosłownie każda kolejna scena, każdy kolejny etap były już tylko gorsze.
A kiedy zaczynał się jakiś nowy segment, te wszystkie poprzednie po prostu przestawały mieć znaczenie i w żaden sposób się nie łączyły.
Animacja ani muzyka nie uratują mojego rozczarowania.
Przesłanie – pewnie jakieś było.
Metafory – pewnie też.
Nie chce mi się ich szukać w tym bałaganie.
Ariel-chan
26.01.2024 18:13 Re: ogień, ptaszyska i wieże
Mnie się też specjalnie nie podobał.
Czapla, kliknij: ukryte jak się zmieniała w ludka, była po prostu obrzydliwa. Babcie wyglądały groteskowo, jak trochę ładniejsze wiedźmy z pustkowia niż „normalne” babcie. Poza tym wyglądały tak nienaturalnie, że miałam wrażenie, że będą tymi figurkami z drugiego świata. No i faktycznie, jedna zmieniła się niby w tę figurkę, ale czy one faktycznie figurkami były, czy po prostu babcia się w figurkę na chwilę zmieniła, czy o co chodziło – to nie wiadomo. Poza tym nic się praktycznie w filmie nie wyjaśniło. kliknij: ukryte Dlaczego ciotka musiała rodzić w tamtym świecie i nikt nie mógł wchodzić do jej pokoju? Dlaczego ostatecznie wyszła z rozpadającego się świata z brzuchem, a nie z dzieckiem? To po co tam w ogóle szła, skoro nie musiała tam rodzić?! Sorry, ale będąc w ciąży, to raczej myślałabym o szpitalu, niż o szwędaniu się po lesie, wieżach i obcych światach xD
No i najbardziej mnie zmyliło to, że w którymś momencie zaczęli nazywać ciotkę „przyszłą matką chłopca”. Ja miałam takie WTF i myślałam, że to może jakieś czaso‑maso rodem z „Doktora Who” i się okaże, że ciotka, która jest w ciąży, tak naprawdę jest matką chłopca, który dopiero ma się narodzić! To by wyjaśniało to, dlaczego musiała iść urodzić do innego świata i dlaczego nikt nie mógł wchodzić do pokoju – no bo dziwne by było, jakby chłopiec zobaczył narodziny samego siebie albo mógłby powstać jakiś mezalians czasowy, gdyby załóżmy jeszcze ktoś inny to zobaczył. To by było dla mnie super rozwiązanie, no ale czegoś takiego nie było. Matką chłopca okazała się mała dziewczynka, która pochodziła z przeszłości, a ciotka była nazywana „przyszłą matką chłopca” tylko przez to, że będzie żoną jego ojca ^_^' Strasznie to było dla mnie mylące, zwłaszcza w zestawieniu z innym światem podróżami w czasie itp. No i w sumie co z prawdziwą matką chłopca się stało też nie wiadomo. Skoro niby zginęła w pożarze, ale kontrolowała ogień i mówiła, że ogień jej nie straszny, to znaczy, że przeżyła ten pożar, czy nie? A jeśli przeżyła, to gdzie jest i dlaczego porzuciła własne dziecko? Generalnie nic się nie wyjaśniło w tym filmie.
kircia
26.01.2024 19:05 Re: ogień, ptaszyska i wieże
kliknij: ukryte Bardzo ciekawy pomysł z tym, że ta ciotka była tak naprawdę matką, czytałam Twoją odpowiedź i przez chwilę miałam takie „och…” – no ale jak piszesz, koniec końców nawet i ta teoria nie trzymała się kupy.
kliknij: ukryte Nic się nie wyjaśnia, jak bohater o coś pyta, to mówią mu „bo tak jest, bo tak to tu działa”, a on na to „aha”.
No szlag może trafić.
I jakoś fantastycznie szybko chłopiec zmienia nastawienie i nagle na wszystkich mu zależy.
I tak, kliknij: ukryte ten ludek i te babcie to jest dla mnie kwintesencja miyazakowskiej brzydoty. Zupełnie nie moja estetyka – czemu wszyscy starzy ludzie są u Miyazakiego karykaturalnie brzydcy?
Próbowaliśmy jeszcze dyskutować nad tym z partnerem i z kazda minutą czuliśmy się coraz bardziej oszukani przez ten film.
Nie po to się idzie do kina, żeby oglądać pomniczek, który autor stawia samemu sobie, i szukać nawiązań do innych jego prac – chciałam dostać historię, a nie krzywy torcik uginający się pod niepotrzebnymi ozdobami.
Ariel-chan
27.01.2024 03:35 Re: ogień, ptaszyska i wieże
W mojej wersji to by mogło być tak, kliknij: ukryte że matka chłopca ożeniła się z mężem, w ciążę jeszcze nie zaszła i wtedy niechcący przeniosła się w przyszłość, skąd nie umiała/nie chciała z jakiegoś powodu wrócić. W przyszłości poznała swojego męża, który miał ją już za martwą, a ona, nie wiedząc, jak mu to wyjaśnić, podała się za swoją siostrę (babcie mogłyby być przekupione/przekonane, że były dwie siostry, by niczego nie zdradziły), po czym zaszła z nim w ciążę. Jednocześnie nie znałaby chłopca i od razu kapnęłaby się, że to jego ma urodzić. W związku z tym poszłaby go urodzić do innego świata, po czym wzięłaby narodzone dziecko do odpowiednich drzwi do przeszłości, podała je przeszłej sobie i powiedziała: „Twoje dziecko, wychowaj je”, a potem… potem zginęłaby w przeszłości jako matka (albo nie zginęła, bo jej się ogień nie ima), ale żyłaby w przyszłości jako ciotka XD Dobra, niezły galimatias czasowy mi tu wyszedł. Ale byłoby ciekawie XD
kircia
28.01.2024 10:16 Re: ogień, ptaszyska i wieże
Bardzo ciekawa perspektywa, rzuciłaś mi trochę światła na różne wydarzenia.
Ale jak już się za dużo myśli, to nadal nic się nie zgadza – kliknij: ukryte obie kobiety wyraźnie się rozróżniały, nie były tą samą osobą. Kolor włosów też miały inny. Więc jak piszesz, mogłoby być ciekawie, a jak dla mnie tam było mnóstwo niepotrzebnego bałaganu.
Dalsze próby analizy już odpuściłam.
Nie będę się zachwycać reżyserskim prezentem dla siebie samego.
Re: ogień, ptaszyska i wieże
1.02.2024 17:41
Nie będę się zachwycać reżyserskim prezentem dla siebie samego.
Ja to odbieram jako prezent autora dla samego siebie w wymiarze symbolicznym.
kliknij: ukryte Te wszystkie sceny z pelikanami, oraz albo raczej zwłaszcza z papugami w pierwszym świecie odbieram także jako ukryte emocje autora. „gdybym mógł to bym was wszystkich… Na kawałki.”
Ale że dziadek Miyazaki to „kulturalny człowiek” – to kiedy wchodzi do tzw realnego świata – to jego potworkowe papugi zmieniają się w zwykłe, a jedyne co on może legalnie, to się nimi… na wszystkich… na biało.
Tyle może i to pokazał, co myśli moim zdaniem.
Pokazał moim zdaniem – że może wypchać swój film także słomą, oraz może narobić na wszystkich bohaterów – bo ma już swoje lata i ma wszystko głęboko gdzieś. Tak bardzo głęboko – niczym w tym innym świecie.
Nie bez powodu w wieży schodzi się pod podłogę. Tam gdzie instynkt, emocje i wewnętrzne piekło.
Pokazując zaś, że młodzi mają szansę budować własny, nieskażony świat ale z tego nie korzystają – niejako się poddaje.
A on w tym wszystkim jest tym dziadkiem (wujkiem) z wieży
i czuje, że ten jego świat zbudowany już jest z nagrobnego kamienia.
Takie to jego symboliczne pożegnanie z życiem.
No i swoje papugi wysyła w świat,
żeby pokazały dobitnie, co on o wszystkich myśli.
Nawet gdy jego świat zmurszał i się wali,
to jeszcze ma siłę wysłać papugi. I narobić na wszystkich.
I ten jego czarny humor na koniec seansu rozbawił mnie w taki mocno specyficzny, absurdalny i sarkastyczny sposób.
Końcowe zdania Pana Autora scenariusza i reżyserii mogłyby brzmieć:
"Mogę – to narobię. Na wszystko. A jak!! "
Przypominam,
że to tylko moja interpretacja tych scen.
Drogi Widzu, jeżeli to co widziałeś na ekranie kinowym Ciebie wzruszyło, to masz do tego swoje prawo.
Możesz też widzieć to wszystko zupełnie inaczej niż ja.
Jako że w Nowych Horyzontach film już od 2 tygodni to czekałem na jakieś pierwsze komentarze… ale w sumie nie dziwię się że ich nie ma.
To jest film laurka. Artystyczny autoportret Miyazakiego – wielkiego budowniczego światów. Jakkolwiek by nie był napakowany smaczkami i odniesieniami do osoby Miyazakiego – nie ratuje go zupełnie jeżeli chodzi o całokształt. Oprócz charakterystycznych elementów filmu Ghibli (u mnie ktoś na sali krzyknął „bingo” bo chyba ułożył cały rządek jak zobaczyć papugi :D) to niestety film nie ma tej magii, tego ponad‑pokoleniowego przekazu; film nawet nie próbuje go mieć.
Nie sądziłem nigdy że to napiszę ale Shinkai wypuścił w 2023r lepszy – pod każdym względem – film niż Ghibli (Miyazaki).
5/10
Nie sądziłem nigdy że to napiszę ale Shinkai wypuścił w 2023r lepszy – pod każdym względem – film niż Ghibli (Miyazaki).
Ciekawe, bo akurat w styczniu nadrobiłem „Suzume”, a parę tygodni później poszedłem na „Chłopca i czaplę” i wrażenia mam dokładnie odwrotne :D „Suzume” było dla mnie drogą przez mękę, a „Chłopiec i czapla” bardzo pozytywnie zaskoczył.
Ze swojej strony komentarzy nie dawałem, bo wysłałem recenzję do redakcji, mam nadzieję, że za jakiś czas się pojawi :)
No to faktycznie dość ciekawe odczucia, pewnie komisja filmowa Złotych Globów miała podobne odczucia, ale zabij mnie – nie mam pojęcia dlaczego (poza oczywistą chęcią docenienia Miyazakiego w jego ostatnim filmie)
Obiektywnie podchodząc do tematu – o ile to możliwe przy ocenianiu filmów – nie ma elementu które Ghibli by zrobiło lepiej niż Shinkai, nawet kreska i pejzaże mistrza Miyazakiego nie zrobiły roboty lepiej niż komputerowe tła u Shinkaia. No nie mogę nic znaleźć :D
Ponieważ temat zaczyna się ocierać o dwa filmy, a ja jakiś czas temu uznałem, że o „Suzume” nie będę się wypowiadać na forum (po co zresztą mam psuć ludziom humor, skoro moja ocena jest zdecydowanie niższa od pozostałych), to wysłałem wiadomość na PW.
Mam nadzieję, że „Chłopiec i czapla” pojawi się wkrótce :)
Confused Travolta
29.01.2024 17:22 Re: Jako że w
Nie sądziłem nigdy że to napiszę ale Shinkai wypuścił w 2023r lepszy – pod każdym względem – film niż Ghibli
U mnie podobnie. Jeżeli miałbym komuś polecić seans kinowy między tymi dwoma produkcjami to bez większej wątpliwości wskazałbym „Suzume”. (Choć przyznam, że „Chłopiec i czapla” podobał mi się bardziej niż ostatnie twory Ghibli jak „Marnie”, „Kaguya”, czy „Zrywa się wiatr”.)
A
Sun
14.01.2024 20:12 Miyazaki stracił moc
Specjalnie udałem się na przedpremierę, i niestety, ale to dla mnie najsłabszy film Miyazakiego. Druga połowa filmu strasznie chaotyczna i kompletnie zniszczyła pierwszą (ciekawszą), połowę filmu. A finał tak pusty, że złapałem się za głowę, jak można było tak film skończyć. Przynajmniej utwierdziłem się w przekonaniu, że „Zrywa się wiatr” nie był wypadkiem przy pracy, a po prostu Miyazaki stracił „tę moc” opowiadania ciekawych i magicznych historii.
Confused Travolta
15.01.2024 21:38 Re: Miyazaki stracił moc
Ha! U mnie odczucia całkowicie odwrotne. Świetny film. Podobał mi się o wiele bardziej niż poprzednie Marnie i Kaguya. Miyazaki wraca do formy. Ciekawa i magiczna historia. Końcówka piękna.
xx
15.01.2024 22:37 Re: Miyazaki stracił moc
Kaguya to nie Miyazaki, tylko Takahata.
Alfons
16.01.2024 10:56 Re: Miyazaki stracił moc
Marnie to też nie Miyazaki.
Confused Travolta
16.01.2024 22:35 Re: Miyazaki stracił moc
Absolutna racja. To mój błędny skrót myślowy – piszę „Miyazaki”, a mam na myśli „Studio Ghibli”.
Szybko zerkam na filmografię i się poprawiam: „Chłopiec i czapla” podobał mi się o wiele bardziej niż „Zrywa się wiatr” i „Ponyo”.
Wspaniałe
No niestety, nie tym razem
Aha, a graficznie starsze panie z domu (zamku?) na wsi bardzo przypominają mi wcześniejsze postaci z filmów Miyazakiego, jak właścicielka łaźni z „Sen to Chihiro no Kamikakushi” i jej siostra albo Wiedźma z Pustkowia po przemianie z „Hauru no Ugoku Shiro”. Ta druga szczególnie. Ten nos…
Tak, jak lubię filmy Ghibli, ze szczególnym uwzględnieniem Miyazakiego‑ojca, tak ten w ogóle do mnie nie trafił. Był bardzo chaotyczny i brakowało w nim wielu wyjaśnień zachowań bohaterów. Nie chodzi mi o to, że mam mieć powiedziane wprost, dlaczego ktoś coś robi, ale postępowanie tych postaci wydawało się momentami kompletnie bezsensowne, bo nie miało jakichkolwiek podstaw, w każdym razie nie dla widza. Mogę się domyślać, dlaczego Mahito użył kamienia w wiadomej sytuacji, choć wyjaśnień, co właściwie chciał zrobić – bo skutki mogły być zupełnie inne, niż były, i trudno zawyrokować, co właściwie chciał osiągnąć, o ile cokolwiek konkretnego – już mi brakowało; a efekty w sumie nie miały wpływu na dalszy przebieg akcji, więc poza pokazaniem stanu psychicznego i emocjonalnego chłopca ten wątek wydaje się nie mieć fabularnego sensu. Ale już dlaczego jego ojciec zainteresował się szwagierką do tego stopnia, żeby mieć z nią dziecko, nie rozumiem. Dlaczego ta młoda kobieta postanowiła urodzić, gdzie postanowiła – nie rozumiem. Skąd nagła przemiana Mahito i jego decyzja, żeby postawić na szali własne życie w celu odnalezienia macochy – nie rozumiem. Dlaczego nie chciał przejąć roli przodka – nie rozumiem. Co takiego było w książce, którą matka zostawiła dla dorosłego już syna – nie mam pojęcia (a to chyba ma jakieś znaczenie, skoro reżyser w oryginale dał swojemu filmowi tytuł tej książki…). O co chodzi z tym całym czaplą, skąd się wziął i kto zacz – nie rozumiem. Ogólnie ten film jest dla mnie zlepkiem wątków, które tworzą bardzo słaby ciąg przyczynowo‑skutkowy, a idea wieloświatów nie jest tu żadnym wytłumaczeniem.
I nawet muzyka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak zazwyczaj w przypadku utworów Joe Hisaishiego! To już jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, ale ja tam muzyki albo nie słyszałam, albo jeśli owszem, słyszałam, to mnie irytowała. Tego mi wcześniej Ghibli w żadnym filmie nie zafundowało.
Jedyne, do czego nie mam zastrzeżeń, to grafika. Podobała mi się. Nie jestem znawcą, mam słaby wzrok i rzadko zauważam graficzne kiksy (no chyba że wytwórnia poleci po bandzie jak Mappa w ostatnim sezonie JJK momentami), więc dla mnie była porównywalna z poprzednimi filmami Ghibli, zwłaszcza mniej dawnymi, gdzie bywały i sceny wręcz przeładowane szczegółami (sypialnia Hauru, na ten przykład), i praktycznie akwarelkowe tła. Więc to na plus. I tylko to.
kliknij: ukryte
1. Kamień – był po to według mnie, żeby chłopiec nie musiał chodzić do szkoły. A zwłaszcza, że była tam wcześniej bójka i czepiali się go. Taka to jakby manipulacja rodzicami, żeby uniknąć stresu w nowej szkole.
2. Co do szwagierki, to może ojciec chciał po prostu ułożyć sobie i synowi życie, a może związał się z nią, bo była podobna do jego żony, a może chodziło o kwestie majątkowe. Albo o wszystko naraz.
3. Z tym ratowaniem macochy – może chłopak ją poszedł ratować, a może poszedł ratować przyszłe rodzeństwo.
No bo w pętlę czasową i ratowanie samego siebie to nie wierzę.
4. „Dlaczego nie chciał przejąć roli przodka – " bo według mnie każdy ma do przeżycia własne życie. I do tego to może być symboliczny manifest autora o odcięciu młodych od tradycyjnego podążania ścieżką przodków i od kontynuacji tradycji rodzinnych.
Może też być, że Chłopak wolał wrócić do własnego, gotowego świata (nieidealnego świata) niż brać na barki kreację nowego, tak idealnego.
5. Czemu czapla… Bo to symbol nowego początku, nowej drogi i szczęścia. Nareszcie znowu była szansa na pełną rodzinę, oraz by wygoić emocjonalne traumy chłopaka. A że czapla była jaka była, to cóż, życie nie jest idealne, a nowe początki tym bardziej.
Każdy ma i może mieć tez inne, własne odpowiedzi na te pytania.
Wow... Tak ciekawe, że aż ktoś usnął.
A w połowie części fantastycznej, czyli po minięciu 1,5h seansu nastąpiło jej nagłe odejście w sen.
Zacytuję za Sun:
O estetyce już pisały Kircia i Arielka.
Od siebie dodam, że dobrze iż owa osoba usnęła, bo przegapiła te według mnie chore wizje kliknij: ukryte papugo‑potworów z nożami.
Mógł to być niezły film o pogodzeniu ze stratą i z życiem obecnym i niby taki miał być, ale dla mnie ta groteskowa część zabiła ten produkt. Wybaczcie wielbiciele tej produkcji, ale dla mnie to częściowo spokojna obyczajówka, a częściowo (ech, druga połowa) to chora wydmuszka.
Trzeba było autorom w usta bohatera włożyć dosłowny przekaz, żeby widz mógł powiedzieć „ACHA, TO NA TYM POLEGA SENS I PRZEKAZ…”
No chyba nie powinno tak być.
Sens powinien jak dla mnie wynikać z fabuły i obrazu.
Zachwyt nad seansem też mógłby z tego wynikać.
A nie z tego, że tu upchniemy mitologię, tam trochę makabry i już ma być cudnie BO TO GHIBLI. Wow.
I nawet nie mogę dać niskiej oceny, bo mi się te obyczajowe fragmenty zwyczajnie podobały.
Ale ta „fantastyka”, cóż. Zwykle bardzo lubię alegorie i metafory.
Tu było łopatą i szuflą podawane to samo. PRZEZ GODZINĘ.
Jedyny sens mojego pójścia do kina był taki, że dopełniłam „obowiązku”. Trzy bilety do puli oglądalności.
Sto razy bardziej wolałabym, żeby propagowane były w Polsce w kinach anime takie jak BLUE GIANT. Czyli coś co ma sens, wygląd i treść.
I NIE robi dla anime kreciej ROBOTY.
Chłopiec i „czapla” może zrazić widza nie obeznanego z anime.
Jednym słowem MEH.
PS. TO JEST MOJE ZDANIE, NIKOGO NIE PRZEKONUJĘ I ABSOLUTNIE NIKT NIE MUSI SIĘ ZE MNĄ TUTAJ ZGADZAĆ.
Pps. W wielu miejscach mogłabym się także przyczepi do grafiki, ale już nie mam ochoty.
Ci co będą to oglądać w komputerze może nie zauważa wad tej produkcji.
Nie wiem też dla jakiej grupy wiekowej to było.
I komu chciałabym to polecić.
Jakby wyciąć „fantastykę” i dodać kilka scen, to byłyby przyzwote slice of life.
ogień, ptaszyska i wieże
Ja się tylko utwierdziłam w przekonaniu, że Miyazakiego po prostu nie lubię – możecie mnie szkalować, lata mi to.
Ten film zapowiadał się inaczej, więc poszłam – i gratuluję sobie, że poczekałam spokojnie na najtańszą możliwą opcję, zamiast przepłacać na przed‑premierze.
Odnosząc się do komentarza pod spodem, u mnie na sali, przy wychodzeniu ktoś powiedział tylko „strasznie dziwny!”
No, dokładnie. Nie spodziewałam się czegoś szczególnie, ale z tych trailerów miałam wrażenie, że to będzie kliknij: ukryte historia, która pod przykrywką fantastyczności i odrobiny magii opowiada o radzeniu sobie tego chłopca z uczuciami po stracie matki – i ewentualnie zaakceptowaniu tej nowej kobiety w rodzinie.
Ale nie, tego, co się tam działo, po prostu nie sposób rozpatrywać w ten sposób. To był zupełnie ślepy zaułek jeśli chodzi o interpretację.
Więc dość szybko zrezygnowałam z takiej perspektywy.
Z niektórymi się zgodzę, początek był bardzo fajny i klimatyczny. I naprawdę miałam spore nadzieje na to, że to będzie „film dla mnie”.
Ale ten film podobał mi się do momentu, w którym kliknij: ukryte czapla, po dostaniu strzałą, zmieniła się w tego śmiesznego ludka.
I magia mi prysła, a powoli wyszła z cienia ta brzydota, tak charakterystyczna dla tego konkretnego twórcy.
I potem dosłownie każda kolejna scena, każdy kolejny etap były już tylko gorsze.
A kiedy zaczynał się jakiś nowy segment, te wszystkie poprzednie po prostu przestawały mieć znaczenie i w żaden sposób się nie łączyły.
Animacja ani muzyka nie uratują mojego rozczarowania.
Przesłanie – pewnie jakieś było.
Metafory – pewnie też.
Nie chce mi się ich szukać w tym bałaganie.
Re: ogień, ptaszyska i wieże
Czapla, kliknij: ukryte jak się zmieniała w ludka, była po prostu obrzydliwa. Babcie wyglądały groteskowo, jak trochę ładniejsze wiedźmy z pustkowia niż „normalne” babcie. Poza tym wyglądały tak nienaturalnie, że miałam wrażenie, że będą tymi figurkami z drugiego świata. No i faktycznie, jedna zmieniła się niby w tę figurkę, ale czy one faktycznie figurkami były, czy po prostu babcia się w figurkę na chwilę zmieniła, czy o co chodziło – to nie wiadomo.
Poza tym nic się praktycznie w filmie nie wyjaśniło. kliknij: ukryte Dlaczego ciotka musiała rodzić w tamtym świecie i nikt nie mógł wchodzić do jej pokoju? Dlaczego ostatecznie wyszła z rozpadającego się świata z brzuchem, a nie z dzieckiem? To po co tam w ogóle szła, skoro nie musiała tam rodzić?! Sorry, ale będąc w ciąży, to raczej myślałabym o szpitalu, niż o szwędaniu się po lesie, wieżach i obcych światach xD
No i najbardziej mnie zmyliło to, że w którymś momencie zaczęli nazywać ciotkę „przyszłą matką chłopca”. Ja miałam takie WTF i myślałam, że to może jakieś czaso‑maso rodem z „Doktora Who” i się okaże, że ciotka, która jest w ciąży, tak naprawdę jest matką chłopca, który dopiero ma się narodzić! To by wyjaśniało to, dlaczego musiała iść urodzić do innego świata i dlaczego nikt nie mógł wchodzić do pokoju – no bo dziwne by było, jakby chłopiec zobaczył narodziny samego siebie albo mógłby powstać jakiś mezalians czasowy, gdyby załóżmy jeszcze ktoś inny to zobaczył. To by było dla mnie super rozwiązanie, no ale czegoś takiego nie było. Matką chłopca okazała się mała dziewczynka, która pochodziła z przeszłości, a ciotka była nazywana „przyszłą matką chłopca” tylko przez to, że będzie żoną jego ojca ^_^' Strasznie to było dla mnie mylące, zwłaszcza w zestawieniu z innym światem podróżami w czasie itp. No i w sumie co z prawdziwą matką chłopca się stało też nie wiadomo. Skoro niby zginęła w pożarze, ale kontrolowała ogień i mówiła, że ogień jej nie straszny, to znaczy, że przeżyła ten pożar, czy nie? A jeśli przeżyła, to gdzie jest i dlaczego porzuciła własne dziecko? Generalnie nic się nie wyjaśniło w tym filmie.
Re: ogień, ptaszyska i wieże
kliknij: ukryte Nic się nie wyjaśnia, jak bohater o coś pyta, to mówią mu „bo tak jest, bo tak to tu działa”, a on na to „aha”.
No szlag może trafić.
I jakoś fantastycznie szybko chłopiec zmienia nastawienie i nagle na wszystkich mu zależy.
I tak, kliknij: ukryte ten ludek i te babcie to jest dla mnie kwintesencja miyazakowskiej brzydoty. Zupełnie nie moja estetyka – czemu wszyscy starzy ludzie są u Miyazakiego karykaturalnie brzydcy?
Próbowaliśmy jeszcze dyskutować nad tym z partnerem i z kazda minutą czuliśmy się coraz bardziej oszukani przez ten film.
Nie po to się idzie do kina, żeby oglądać pomniczek, który autor stawia samemu sobie, i szukać nawiązań do innych jego prac – chciałam dostać historię, a nie krzywy torcik uginający się pod niepotrzebnymi ozdobami.
Re: ogień, ptaszyska i wieże
Re: ogień, ptaszyska i wieże
Ale jak już się za dużo myśli, to nadal nic się nie zgadza – kliknij: ukryte obie kobiety wyraźnie się rozróżniały, nie były tą samą osobą. Kolor włosów też miały inny.
Więc jak piszesz, mogłoby być ciekawie, a jak dla mnie tam było mnóstwo niepotrzebnego bałaganu.
Dalsze próby analizy już odpuściłam.
Nie będę się zachwycać reżyserskim prezentem dla siebie samego.
Ja to odbieram jako prezent autora dla samego siebie w wymiarze symbolicznym.
kliknij: ukryte Te wszystkie sceny z pelikanami, oraz albo raczej zwłaszcza z papugami w pierwszym świecie odbieram także jako ukryte emocje autora. „gdybym mógł to bym was wszystkich… Na kawałki.”
Ale że dziadek Miyazaki to „kulturalny człowiek” – to kiedy wchodzi do tzw realnego świata – to jego potworkowe papugi zmieniają się w zwykłe, a jedyne co on może legalnie, to się nimi… na wszystkich… na biało.
Tyle może i to pokazał, co myśli moim zdaniem.
Pokazał moim zdaniem – że może wypchać swój film także słomą, oraz może narobić na wszystkich bohaterów – bo ma już swoje lata i ma wszystko głęboko gdzieś. Tak bardzo głęboko – niczym w tym innym świecie.
Nie bez powodu w wieży schodzi się pod podłogę. Tam gdzie instynkt, emocje i wewnętrzne piekło.
Pokazując zaś, że młodzi mają szansę budować własny, nieskażony świat ale z tego nie korzystają – niejako się poddaje.
A on w tym wszystkim jest tym dziadkiem (wujkiem) z wieży
i czuje, że ten jego świat zbudowany już jest z nagrobnego kamienia.
Takie to jego symboliczne pożegnanie z życiem.
No i swoje papugi wysyła w świat,
żeby pokazały dobitnie, co on o wszystkich myśli.
Nawet gdy jego świat zmurszał i się wali,
to jeszcze ma siłę wysłać papugi. I narobić na wszystkich.
I ten jego czarny humor na koniec seansu rozbawił mnie w taki mocno specyficzny, absurdalny i sarkastyczny sposób.
Końcowe zdania Pana Autora scenariusza i reżyserii mogłyby brzmieć:
"Mogę – to narobię. Na wszystko. A jak!! "
Przypominam,
że to tylko moja interpretacja tych scen.
Drogi Widzu, jeżeli to co widziałeś na ekranie kinowym Ciebie wzruszyło, to masz do tego swoje prawo.
Możesz też widzieć to wszystko zupełnie inaczej niż ja.
Jako że w
To jest film laurka. Artystyczny autoportret Miyazakiego – wielkiego budowniczego światów. Jakkolwiek by nie był napakowany smaczkami i odniesieniami do osoby Miyazakiego – nie ratuje go zupełnie jeżeli chodzi o całokształt. Oprócz charakterystycznych elementów filmu Ghibli (u mnie ktoś na sali krzyknął „bingo” bo chyba ułożył cały rządek jak zobaczyć papugi :D) to niestety film nie ma tej magii, tego ponad‑pokoleniowego przekazu; film nawet nie próbuje go mieć.
Nie sądziłem nigdy że to napiszę ale Shinkai wypuścił w 2023r lepszy – pod każdym względem – film niż Ghibli (Miyazaki).
5/10
Re: Jako że w
Ciekawe, bo akurat w styczniu nadrobiłem „Suzume”, a parę tygodni później poszedłem na „Chłopca i czaplę” i wrażenia mam dokładnie odwrotne :D „Suzume” było dla mnie drogą przez mękę, a „Chłopiec i czapla” bardzo pozytywnie zaskoczył.
Ze swojej strony komentarzy nie dawałem, bo wysłałem recenzję do redakcji, mam nadzieję, że za jakiś czas się pojawi :)
Re: Jako że w
Obiektywnie podchodząc do tematu – o ile to możliwe przy ocenianiu filmów – nie ma elementu które Ghibli by zrobiło lepiej niż Shinkai, nawet kreska i pejzaże mistrza Miyazakiego nie zrobiły roboty lepiej niż komputerowe tła u Shinkaia. No nie mogę nic znaleźć :D
jestem ciekawy Twojej opinii.
Re: Jako że w
Mam nadzieję, że „Chłopiec i czapla” pojawi się wkrótce :)
Re: Jako że w
U mnie podobnie. Jeżeli miałbym komuś polecić seans kinowy między tymi dwoma produkcjami to bez większej wątpliwości wskazałbym „Suzume”. (Choć przyznam, że „Chłopiec i czapla” podobał mi się bardziej niż ostatnie twory Ghibli jak „Marnie”, „Kaguya”, czy „Zrywa się wiatr”.)
Miyazaki stracił moc
Re: Miyazaki stracił moc
Re: Miyazaki stracił moc
Re: Miyazaki stracił moc
Re: Miyazaki stracił moc
Szybko zerkam na filmografię i się poprawiam: „Chłopiec i czapla” podobał mi się o wiele bardziej niż „Zrywa się wiatr” i „Ponyo”.