Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 2
Średnia: 5,5
σ=0,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Sulpice9)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Bullbuster

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2023
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ブルバスター
Postaci: Pracownicy biurowi; Pierwowzór: Projekt multimedialny; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Mechy
zrzutka

Znam niejedno anime o Japończykach walczących za sterami wielkich maszyn z potężnymi bestiami, ale to moje pierwsze, w którym dzielni wojownicy omawiają jednocześnie etyczny wymiar nadgodzin.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Gdyby przeprowadzić w Polsce ankietę dotyczącą współczesnej sytuacji gospodarczej Japonii, większość respondentów odpowiedziałaby zapewne, że to kraj zamożny, technologicznie zaawansowany, znany ze swojego przemysłu samochodowego i elektronicznego. Ci lepiej zorientowani wspomnieliby pewnie o problemach związanych z przepracowaniem, wysokim zadłużeniem kraju (największy dług per capita na świecie) i nie tak nowoczesną gospodarką, jak głosi stereotyp. Natomiast dość rzadko porusza się temat codziennej egzystencji przeciętnego pracownika (co najwyżej wspomni się o nadgodzinach i symbolicznym urlopie). Przy bliższym zbadaniu sprawy wyłania się ciekawy obraz pracownika korporacji wykonującego pracę żmudną, zorganizowaną, ale i szalenie nieefektywną. Skuteczność działań zwykle obniża rozbudowana biurokracja, do przesady sztywne trzymanie się reguł i przepastna ceremonialność spotkań działowych. Ktoś ładnie podsumował codzienność w japońskiej firmie twierdzeniem, że to świat rodem z PRL­‑owskiego zakładu pracy, tylko tu ludziom naprawdę zależy.

Co ciekawe, choć jest to temat nadzwyczaj bliski ogromnej rzeszy Japończyków, odnoszę wrażenie, że świat anime niechętnie zabiera się za opowieści o zwykłym życiu pracowników biurowych. Nie twierdzę, że nie ma ich wcale, natomiast w japońskich animacjach częściej prezentuje się losy uczniów dorabiających do kieszonkowego lub codziennej egzystencji przedstawicieli bardziej „ekscytujących” profesji (strażacy, policjanci, artyści, wszelkiej maści specjaliści). Wśród pozycji biurowych najczęściej natrafiam albo na lekkie komedie, albo na romanse, gdzie firma służy jedynie za miejsce akcji do zawiązania miłosnej historii. O samych obowiązkach i relacjach nieromantycznych jest raczej niewiele, zaś szefowie to nieraz znakomici towarzysze, wyidealizowani bardziej niż niejedna panienka z fanserwisowego isekaja.

Tym bardziej ucieszyła mnie zapowiedź serialu Bullbuster, który obiecywał nie tylko standardową opowieść o odważnych mężczyznach i równie heroicznych dziewojach walczących z groźnymi potworami, ale też o prozie życia pracowników małego przedsiębiorstwa. Zderzenie świata niszczycielskich mechów i równie przerażającej machiny biurokratycznej rokowało na udaną satyrę, satysfakcjonującą obyczajówkę albo jedno i drugie. Niestety, choć miejscami nieźle ukazano absurdy pracy w japońskiej firmie, to anime nie sprostało moim oczekiwaniom.

Zawiązanie historii jest nadzwyczaj interesujące, ponieważ ukazuje starcie z potworami z mało epickiej, ale bardzo rzeczowej perspektywy – w niedalekiej przyszłości na wyspie Ryugan pojawiły się tajemnicze bestie. Na szczęście ewakuacja ludności przebiegła w miarę sprawnie, zaś przerażające istoty nie kwapią się, by opuścić już zajęty teren. Z tego powodu japoński rząd niespecjalnie pali się do podjęcia poważniejszych kroków, zlecając rozwiązanie problemu koncernowi Shiota Chemical, który posiadał fabrykę na terenie wyspy. Ci z kolei nadzorują niewielką spółkę­‑córkę Namidome – jej zadaniem jest eliminacja bestii i dostarczanie martwych potworów do centrali, by pracownicy działu R&D mogli prowadzić badania. W jaki sposób Namidome walczy z tymi stworami? Przy pomocy mechów o wdzięcznej nazwie Bullbusters. Jednak stworzenie tak skomplikowanej maszyny dalece przekracza możliwości małej firmy, Namidome korzysta z usług innego przedsiębiorstwa, Kanie Technologies. Na samym początku historii przedstawiciele zaprzyjaźnionej firmy przywożą swoim klientom robota najnowszej generacji, dołączając „w pakiecie” Tetsurou Okino, młodego inżyniera będącego jednocześnie pilotem­‑instruktorem. Firma pozyskuje więc nie tylko nową maszynę, ale i pracownika z zewnątrz, który w przyszłości trochę namiesza.

Należy zaznaczyć, że odcinek otwierający zdecydowanie różni się od reszty. Początkowo serial wita nas krajobrazem sennej, nieco sielankowej egzystencji pracowników żyjących gdzieś na uboczu (takich, którzy w bardziej epickich seriach zostaliby uratowani przez bohatera i wprowadzili niezbędną ekspozycję). Później dość płynnie przechodzimy do klasycznego anime z mechami – w czasie dyskusji o nowej maszynie włącza się alarm informujący o kolejnej bestii na terenie wyspy. Okino rusza do walki, w tle gra podniosła muzyka i… wszystko trafia szlag, bowiem księgowy domaga się, by najpierw wypełnił wszystkie papiery. Nowy pracownik może sobie ratować świat, ale dopiero po podpisaniu stosownych formularzy. Ten epizod zawiera chyba najlepszą scenę w serialu, gdzie w małym pomieszczeniu pilot z niecierpliwością czeka na niezbędne dokumenty. W dodatku napięcie rośnie, bo czas nagli, a firmowa drukarka nawala, drugiemu pilotowi właśnie wygasła licencja, no i całe zamieszanie dzieje się w obecności pracownicy Kanie Technologies. Na szczęście w końcu udaje się pokonać wszystkie trudności administracyjne i Okino wreszcie może przetestować nową machinę.

Po takim wprowadzeniu oczekiwałem przede wszystkim satyry – małe przedsiębiorstwo jest mocno prowincjonalną placówką, bohaterowie to żadne przepełnione ideałami typy wykrzykujące pokrzepiające hasła rodem z shounenów, a jedynie zwyczajni ludzie wykonujący swoją pracę. Zaś brak taryfy ulgowej dla biurokratycznych patologii zapowiadał komedię wykpiwającą wycyzelowany obrazek korporacyjnej społeczności. Krótko mówiąc, liczyłem na dzieło pełne cynicznego humoru z dawką akcji, która zadba o pozory intrygi. Ku mojemu zaskoczeniu już w drugim odcinku serial rezygnuje z tej koncepcji. Powiem więcej, choć wyraźnie zmienia ton, to tworzy zadziwiająco dobrze poukładaną historię. Okino jest zachwycony pierwszą potyczką, ale współpracownicy nie podzielają jego entuzjazmu – z rozmowy na rozmowę młody inżynier coraz lepiej rozumie ludzki wymiar tej specyficznej pracy. Z perspektywy wojownika walczącego w wielkim robocie bitwa może być przednią rozrywką i niczym więcej, jednakże bestie stanowią realne zagrożenie dla ludzi. Poza tym znaczna część mieszkańców schroniła się na wybrzeżu, oczekując jak najrychlejszego powrotu do domu. Zatem to żadna radosna bijatyka z potworami, a próba rozwiązania problemu, który dotknął całą społeczność.

Po takim zakręcie fabularnym z żalem pożegnałem się z wizją jeszcze jedenastu odcinków satyry. Na szczęście połączenie serii obyczajowej i walki z bestiami było równie ciekawym kierunkiem. Tym bardziej że serial wcale nie zamierzał rezygnować z punktowania rozmaitych bolączek japońskiej pracy biurowej. Małe przedsiębiorstwo może i ma wzniosły cel, ale ogromną część serii stanowią zwyczajne do bólu problemy dnia codziennego: brak funduszy na reklamę, utrata sponsorów, rosnące niezadowolenie dawnych mieszkańców wyspy i, przede wszystkim, kwestie kadrowe. Tu chyba najmocniej czuć specyfikę japońskiego rynku pracy, zwłaszcza w zobrazowaniu konfliktu pokoleń. Stara gwardia uważa, że jest dobrze jak jest (ewentualnie kiedyś było lepiej), ludzie w średnim wieku (na czele z panem prezesem) są zmęczeni i wypaleni zawodowo, a młodzież domaga się zmian. Kiedy mówię o „zmianach”, mam na myśli całkiem solidny zestaw postulatów – od wspomnianego w nagłówku kwestionowania nadgodzin, poprzez nacisk na korzystanie z dobrodziejstw internetu, kończąc na potrzebie uszanowania prywatności i niechęci do firmowych integracji. Jak na świat anime to całkiem rzeczowa próba ukazania pracowniczego mikrokosmosu.

Gdyby seria trzymała się tych stosownie realistycznych okruchów życia i dołożyła do tego interesującą historię walk z potworami, dostalibyśmy ciekawe i oryginalne anime. Niestety, Bullbuster po raz drugi zmienia ton (mniej więcej w połowie) i tym samym zaprzepaszcza szanse na stworzenie satysfakcjonującego dzieła. W pewnym momencie pracownicy Namidome trafiają na trop genezy wielkich bestii i… powiedzieć, że to, co się wydarzy, jest przewidywalne, to jakby nic nie powiedzieć. Od pisania w sposób całkowicie jawny odwodzi mnie jedynie recenzencka skrupulatność, ale podejrzewam, że zdecydowana większość widzów domyśli się puenty. Ba, wydaje mi się, że to, co napisałem w ramach streszczenia, już w znacznym stopniu podpowiada, w którym kierunku podąży fabuła.

Co więcej, przewidywalność to akurat najmniejszy problem scenariusza. Przede wszystkim, ze względu na oczywiste kłopoty, które pojawiają się w akcie trzecim, firma musi zewrzeć szyki, zdwoić wysiłki, przekroczyć normy, zapomnieć o dawnych sporach i dzielnie realizować wyznaczone zadania. Krótko mówiąc – serial rezygnuje z krytyki tego, z czym wcześniej polemizował. Po drugie, o ile Hiroyasu Aoki (reżyser i scenarzysta) całkiem nieźle radzi sobie z portretowaniem problemów małej firmy, o tyle wprowadzanie pełnych napięcia wątków typowych dla serii przygodowych ewidentnie nie jest jego specjalnością. Na przykład w pewnej scenie bohater musi zadzwonić po pomoc, jednak bateria w komórce wystarczy mu tylko na jedną rozmowę. W końcu dzwoni, z niepokojem oczekując, czy ktoś wreszcie odbierze… Tylko skoro miał tak słabą baterię, to nie było prościej wysłać SMS­‑a do kilkunastu osób? Poza korzystaniem z tak naciąganych chwytów, w akcie trzecim twórcy ratują się bardzo, bardzo dogodnym deus ex machina, a na koniec wprowadzają naciągane, otwarte zakończenie.

Finalna zmiana tonu zaszkodziła również postaciom, czy może raczej sprawiła, że w końcu się nimi zainteresowałem. Przez większą część seansu serial zdecydowanie skupiał się na fabule, zaś bohaterowie sprawiali wrażenie nakreślonych naprędce klisz prezentujących zestaw określonych poglądów. Nie wiem, jak to wyglądało w pierwowzorze (anime powstało w oparciu o projekt multimedialny), może tam poświęcono więcej czasu na ich rozwój. Niestety, w serialu sprawiają wrażenie wirtualnych „doradców” z gier strategicznych, którzy w ten lub inny sposób wpływają na wzrost wartości firmy. Albo nawet gorzej – są niczym zasoby dostarczające określone bonusy w zamian za określony koszt (obniżenie reputacji w firmie, wprowadzenie konfliktu z innymi „zasobami”, etc.). Z drugiej strony zastanawiam się, czy nie był to zabieg celowy – przedsiębiorstwo to de facto główny bohater tej serii, a więc może to i dobrze, że postacie są ledwie trybikami w opowieści o czymś większym. Nawet okruchy ich prywatnego życia (słowo „okruch” jest tym razem dobrym określeniem) zdają się potwierdzać, że ich egzystencja jest podporządkowana wyłącznie zakładowi pracy. I choć bardziej skłaniam się do twierdzenia o nieudanej kreacji bohaterów, to nie mogę całkowicie wykluczyć drugiego wariantu. Z tego powodu postanowiłem wstrzymać się od oceny postaci.

Zmiana tonu serii bardzo zaszkodziła także oprawie audiowizualnej. Grafika w serialu nie prezentuje się najlepiej – animacja jest słaba, tła i kadrowanie ledwie przeciętne, zdarzają się błędy kontynuacyjne (na przykład pomiędzy kadrami zmieniają się rozmiary przedmiotów), całość sprawia wrażenie mocno niedopracowanej produkcji. Tak długo, jak seria unikała banału, ten zabieg mi nie przeszkadzał. Przeciwnie, całkiem nieźle podkreślał kameralny charakter projektu, jakby ktoś wymyślił tę serię w swojej małej, prywatnej pracowni. Na tej samej zasadzie nikt chyba nie oczekuje bizantyjskiego przepychu od offowych, półamatorskich produkcji. Jednak czar prysł, gdy tylko anime weszło w dobrze znane schematy – w tym momencie stało się po prostu źle narysowaną serią. Również muzyka nie zachwyca, a aktorzy nie wychodzą poza odgrywanie podejrzanie znajomych stereotypów. Mimo wszystko przy kwestiach technicznych mogę wymienić jedną, sporą zaletę – serial ma ciekawe projekty postaci. Jasne, nieraz stosuje się tu starą sztuczkę, że niektórym bohaterom po prostu zmienia się fryzurę i kolor oczu, ale mimo to dostajemy postacie w różnym wieku i o różnym typie urody. Powiedziałbym wręcz, że jak na współczesne anime podjęto całkiem odważną decyzję, by darować sobie upiększanie bohaterów – większość postaci prezentuje się bardzo zwyczajnie, trafiają się nawet osoby o raczej radiowej urodzie.

Ostatecznie Bullbuster to ciekawy, ale nieco chaotyczny projekt. O ile na początku całkiem nieźle prezentuje blaski i cienie (głównie cienie) pracy w małym japońskim przedsiębiorstwie, o tyle w pewnym momencie seria wycofała się na bezpieczne pozycje. Zabrakło konsekwencji, odwagi lub pomysłu, jak to wszystko poprowadzić do końca. Nie mogę powiedzieć, że nie ma tu żadnych zalet – dość dobrze ukazano przyziemne problemy małych firm, podoba mi się mikroskala całego konfliktu, a raz czy dwa uśmiechnąłem się do ekranu. Powiem więcej, nawet w tym nieszczęsnym trzecim akcie znajdą się zaskakująco ciekawe rzeczy, jak choćby oskarżenie o szpiegostwo pracownika, którego „grzechem” było kwestionowanie kilku postulatów kierownictwa. Jednak czy mimo wszystko poleciłbym seans? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Natomiast podejrzewam, że nie zaszkodzi sięgnąć po odcinek lub dwa. Istnieje też szansa, że przemawia przeze mnie słowiańska dusza, bowiem w naszym kręgu kulturowym satyra na pracę biurową i urzędniczą jest zdecydowanie bardziej cięta. Istnieje więc spora szansa, że jak na standardy Japończyków, Bullbuster to i tak odważna produkcja. Natomiast jeżeli kogoś interesuje ten temat, to ze swojej strony polecam książkę Piotra Milewskiego, Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji, gdzie moim zdaniem lepiej sportretowano absurdy pracy w japońskiej firmie.

Sulpice9, 30 stycznia 2024

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: NUT
Autor: Hiroyuki Nakao, P.I.C.S.
Projekt: Eisaku Kubonouchi, Juuki Izumo, Takahisa Katagiri, Yuuya Takashima
Reżyser: Hiroyasu Aoki
Scenariusz: Hiroyasu Aoki
Muzyka: Masahiro Tokuda