x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Netflix wypluł to obejrzałam, ale czy to była dobra seria?
Zastanówmy się nad plusami… hm. Zdumiewające jak trudno mi znaleźć coś dobrego. Aha! Opening i ending bardzo klimatycze.
Anime to usiłuje być odkrywcze i zaskakujące. Nie jest. Świat gry już od kiedy oglądałam pierwsze SAO był powielany mnóstwo razy.
patologia i drastyczność niektórych scen, wydają mi się bezsensowne. Nie mają znaczenia. (I mówi to miłośniczka Made in Abyss)
np. spoiler! kliknij: ukryte Facetowi odcinane są nogi, ale za chwilę zostaje on uleczony. Komuś leci czarna maź oczu, ale okazuje się, że to pęknięcie naczynka w powiece i za chwilę już jest dobrze. Ktoś ginie spektakularnie. Ale to w sumie tylko avatar…
Bohaterowie są nierówni i ich charaktery są jakieś pokiełbaszone. Główny bohater robi najpierw za hikikomori. Izoluje się i ukrywa 6 lat w pokoju. A potem wychodzi sobie na zewnątrz jak gdyby nigdy nic.
Brat jest taki trochę wyprany z emocji. Myślałam że może asperger czy coś, ale za chwilę jest już zupełnie normalnym nastolatkiem.
Mamusia, Tatuś i asystentka… Wszystko patologia i popapranie. Nie będę się zagłębiać, bo są za bardzo powiązani z fabułą. Ale żadnego jakoś nie kupuję i przede wszystkim nie współczuję im. W ogóle coś jest dziwnego z patosem gry, z tekstami, mimiką, tempem akcji, że nie czułam się emocjonalnie wciągnięta w wydarzenia.
To znaczy byłam ciekawa owszem. Bo mamy jakąś tajemnicę i zagęszczającą się fabułę i wiele postaci, ale wszystko dzieje się dość szybko. Niby to plus, ale mi przypominało bardziej relację. Jakby oglądać czyjeś zdjęcia z podróży. Postaci jest za dużo. Pojawiają się tłumnie dostajemy ich jakąś historię i wkrótce nie mają w fabule już udziału.
Akcja jest przewidywalna mimo największych starań. Nie było efektu łał. Nic mnie nie zaskoczyło.
Końcówka mnie zaś drażniła, a najbardziej cały ten gówniany ojciec.
Wydaje mi się, że to zmarnowany potencjał, niemniej nie mam pojęcia, czy dałoby się tu coś uratować.
zawyżone oczekiwania
Zastanówmy się nad plusami… hm. Zdumiewające jak trudno mi znaleźć coś dobrego. Aha! Opening i ending bardzo klimatycze.
Anime to usiłuje być odkrywcze i zaskakujące. Nie jest. Świat gry już od kiedy oglądałam pierwsze SAO był powielany mnóstwo razy.
patologia i drastyczność niektórych scen, wydają mi się bezsensowne. Nie mają znaczenia. (I mówi to miłośniczka Made in Abyss)
np. spoiler! kliknij: ukryte Facetowi odcinane są nogi, ale za chwilę zostaje on uleczony. Komuś leci czarna maź oczu, ale okazuje się, że to pęknięcie naczynka w powiece i za chwilę już jest dobrze. Ktoś ginie spektakularnie. Ale to w sumie tylko avatar…
Bohaterowie są nierówni i ich charaktery są jakieś pokiełbaszone. Główny bohater robi najpierw za hikikomori. Izoluje się i ukrywa 6 lat w pokoju. A potem wychodzi sobie na zewnątrz jak gdyby nigdy nic.
Brat jest taki trochę wyprany z emocji. Myślałam że może asperger czy coś, ale za chwilę jest już zupełnie normalnym nastolatkiem.
Mamusia, Tatuś i asystentka… Wszystko patologia i popapranie. Nie będę się zagłębiać, bo są za bardzo powiązani z fabułą. Ale żadnego jakoś nie kupuję i przede wszystkim nie współczuję im. W ogóle coś jest dziwnego z patosem gry, z tekstami, mimiką, tempem akcji, że nie czułam się emocjonalnie wciągnięta w wydarzenia.
To znaczy byłam ciekawa owszem. Bo mamy jakąś tajemnicę i zagęszczającą się fabułę i wiele postaci, ale wszystko dzieje się dość szybko. Niby to plus, ale mi przypominało bardziej relację. Jakby oglądać czyjeś zdjęcia z podróży. Postaci jest za dużo. Pojawiają się tłumnie dostajemy ich jakąś historię i wkrótce nie mają w fabule już udziału.
Akcja jest przewidywalna mimo największych starań. Nie było efektu łał. Nic mnie nie zaskoczyło.
Końcówka mnie zaś drażniła, a najbardziej cały ten gówniany ojciec.
Wydaje mi się, że to zmarnowany potencjał, niemniej nie mam pojęcia, czy dałoby się tu coś uratować.
6/10
a ocenę zawyża muzyka z czołówki.