x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Pozwolę sobie na niewielki komentarz do tego fragmentu recenzji:
„dziewczyna z ulicy sprzedana do haremu, zbiegiem okoliczności jednocześnie piękna i genialna”
Genialna? Tak. Piękna… można polemizować, bo piękno to rzecz względna ze względów indywidualnych i kulturowych. Maomao nie jest przedstawiana jako piękna, podkreśla się głównie jej intelekt. Jej uroda jest podziwiana głównie wtedy, kiedy jest ładnie ubrana i umalowana. Co prawda jest niska i szczuplutka, co zgadza się z panującym w Chinach sprzed kilkuset lat kanonem urody, nieco odstaje od innych kobiet znajdujących się na dworze cesarskim. W anime dodatkowo ma nieco ciemniejszą karnację od niektórych bohaterek, kiedy pożądana była bladość. Kobiety nakładały na siebie pudry, by mieć jak najjaśniejszą karnację, co często źle się dla nich kończyło, bo niektóre składniki w nich zawarte były śmiertelnie szkodliwe. Z tego, co pamiętam, ówczesne pudry zawierały rtęć. Już w pierwszym odcinku mieliśmy o tym wątek. Mało tego, w tamtych czasach pożądane było, żeby kobieta miała też jak najmniejsze stopy, przez co praktykowano krępowanie stóp dziewczynkom. Było to też oczywiście wspomniane zarówno w anime, jak i mandze i LN. Maomao mówiła, że takie kobiety rozpoznaje po chodzie. Ona sama nóg krępowanych nie miała.
A
gilgamesz2
28.04.2025 20:45 że jakie oceny, to chyba nie porozumienie
chińska wygenerowana przez AI bajeczka bez wyobraźni z bardzo nudną obsadą, fajne oba openingi i ciekawe ambience. 5/10
Solidne 8/10, aczkolwiek liczyłem na zielarkę, a znalazłem Sherlocka HolMaoMaomsa.
Seria przyjemna dla oka i ucha, postaci całkiem ciekawie napisane z dobrymi dialogami, widać budżet i napracowanie. Okazyjne spadki jakości i kanciata rotoskopia/animacje rzadko kłują w oczy (ale jednak).
Questy i setting tak średnio bym powiedział, zagadki bardzo powierzchowne, zielarstwo znikome, ten świat i pałac się jakoś „nie klei”.
Tak, napisałem „questy”, bo zadania które dostaje MaoMao przypominają te z gier komputerowych; trzeba posznupać, popytać i do dizenniczka samo wpada dość oczywiste rozwiązanie, którego nie widzi nikt inny oprócz naszej głównej bohaterki.
A i jeszcze jeden drobny osobisty zarzut: no nie umiem spamiętać tych Chińskich imion. Może to wina tego, że za dużo postaci wlatywało na raz na ekran, nie lubię też jak „Pani Yangyong” nazywana jest czasem „Niebiańską Mądrością” czy innym przydomkiem zamiennie, ale Chińczycy tak lubią.
A
Annemon bez logowania
4.12.2024 22:00 (Prawie) każdy znajdzie coś dla siebie
Wow, dawno się tak dobrze nie bawiłam przy anime. Na socialach co i rusz widziałam jakieś kadry, spodobały mi się projekty postaci i chciałam zobaczyć, o co tyle hałasu. I już rozumiem, naprawdę wciągnęła mnie ta historia i to do tego stopnia, że raz‑dwa nadrobiłam mangę po ang (w sumie trochę żałuję, bo już wiem, co będzie w drugim sezonie). Przymierzałam się nawet do LN, ale to chyba ponad moje siły (nie bardzo trawię ten konkretny typ twórczości). W kazdym razie bardzo sympatyczne postacie i poczucie humoru to dla mnie dwa główne atuty tej serii. Oczywiści, jak w tych memach z cyklu „oglądam to tylko dla fabuły” kliknij: ukryte szczególnie interesuje mnie wątek romantyczny, który jest z kategorii bardzopowolnorozwijających się i będzie trzeba czekać wieczność na jakieś konkrety (przy czym z góry można sobie dośpiewać, jakiego typu przeciwności i konflikty staną na drodze do szczęścia domniemanej pary), ale jaka to zabawa ;) Uwielbiam te śmieszne, kociopodobne dźwięki, które wydaje z siebie MaoMao i jej przemyślenia – oczywiście głównie nt. pięknego Jinshiego, coś wspaniałego.
Ocena na głównej stronie namówiła. Miałem opory bo mam alergie na historyczne/kostiumowe/cesarsko‑dworskie produkcje. Kompletnie nie trawie takiego settingu.
No i jak miło mnie ta seria zaskoczyła!
Sherlock Holmes w spódnicy (bez Watsona, ale z normlanym doświadczeniem zawodowym) w cesarskim haremie i okolicach rozwiązuje przeróżne sprawy. Jest też szczypta romansu. Ten nasz Sherlock – imieniem Maomao – oczywiście trochę dziwny i jedocześnie pozytywnie zakręcony na punkcie swojej ulubionej dziedziny.
Może nie ma Watsona, ale za to może jest… Mycroft? kliknij: ukryte Tatusiek wydaje się jeszcze większym kozakiem od zagadek/intryg.
Maomao w akcji cudownie się ogląda. Dużo obserwowania, myślenia, kombinowania, komentowania w myślach i celowego zamknięcia się kiedy sytuacja tego wymaga. Może nawet ciut za dużo tego „ja się nie wychylam” bo prowadzi to do kilku komplikacji fabularnych, ale i taka postawa wobec „przełożonych” się broni w całości. Do tego obserwujemy ją na ekranie przez ponad rok. Powoli zyskuje zaufanie u różnych potężnych osób.
Humoru nawet sporo, ale takiego w punkt i szczerze zabawnego. Nic wymuszonego. Pasuje idealnie do raczej neutralnej atmosfery serialu.
Trochę z początku setting rozczarował. Niby fajno, że taki bardziej chiński niż japoński, ale zdecydowanie zbyt słodko było. kliknij: ukryte Niby to odcięty od świata harem, na ekranie hurtowy skup niewolników, a tu tylko niewinne chłosty za niedopilnowanie obowiązków, bo strażnik pozwolił zachować służce część trującego pudru. Dopiero później robi się (przynajmniej chwilami) mniej kolorowo: powieszenie służki od miodu.
Sprawy/zlecenia z serii:
Wyleczenie – kliknij: ukryte misja od samego Cesarza – „tej niebieskiej” (za chiny *żarcik!* nie wiem jak odmienić imię Lihua xD) Maomao cierpliwie podchodzi do tematu z początku, potem furia i powolne leczenie. Super!
Podwójne samobójstwo kliknij: ukryte w burdeliku. Trucizna na górnej warstwie drineczka. Plusik głównie za to, że dostaliśmy finał: obie strony się dogadały i bez skandalu dla problematycznego klienta jak i burdeliku.
Otrucie oficera. kliknij: ukryte Przedawkowanie soli u kogoś kto nie czuje słonego smaku, pomysłowe!
Wybuch kliknij: ukryte magazynu z żywnością. NUDA!
Otrucie kupca kliknij: ukryte , czyli młodszy brat wykańcza starszego z zazdrości. Niby nic ciekawego. Wystarczy wspomnieć „przypadkiem” w gospodzie o wodorostach, które akurat są trujące i morderstwo przyklepane. Tutaj odkrycie czemu ofiara zapadła w śpiączkę było fajne. Dotarcie do kucharzy, kupca, badanie wodorostów. Solidne podejście.
Testament kliknij: ukryte i trzej bracia. Tuuuurbo Nuuuda! Chociaż nawet ta sprawa zostaje fajnie podsumowana przez Maomao: że nie idzie ustalić czy ojcac też nie zabili zamachowcy, żeby to mniej doświadczeni synowie wykonali nowe elementy konstrukcji w świątyni. Ale to tylko domysły zielarki bez dowodów. Takie smaczki ratują gorsze sprawy.
Róża kliknij: ukryte niebieska na zamówienie tatuśka. Ograny motywy, ale w tamtejszych realiach zrobić szklarnie z ogrzewanym powietrzem i tego non stop jej doglądać. Fajno wyszło.
I najlepsze, że kilka z powyższych spraw łączy się w jedną większą intrygę. Nawet sensowną! kliknij: ukryte Podstawy/drobniejsze wydarzenia starannie zaplanowane i dobrze przemyślane. Niestety finał spisku jest fatalny. Miałem nadzieję, że połącznie kropek przez Maomao to dopiero przedsmak do dalszego śledztwa, selekcji podejrzanych i udowodnienia komuś winy, a dostałem przedramatyzowaną Hollywoodzką akcje i uratowanie księciunia w ostatniej sekundzie, kosztem własnego zdrowia oczywiście. Oj jak to to bolało :(
OP1 Ryokuoushoku Shakai – Hana ni Natte (花になって) Cudny. OP2, ED1, ED2 już meh.
Soundtrack niestety nudny. Turbo chiński/azjatycki. Gdybym nie doczytał podczas słuchania, że za jeden krążek z trzech odpowiada Kevin Penkin to bym nie poznał. Motywy nawet przyjemne, od razu się kilka przypomina, ale kompletnie nic się nie wybija ponad „fajne, ale nie chce mi się więcej tego słuchać”. Szkoda, szkoda. Z drugiej strony co taka historyczna drama detektywistyczna może więcej muzycznie zaoferować?
Oglądało się fantastycznie. Daje mocno naciągane 9 na szynach. Gdyby tylko kliknij: ukryte lepsze mniejsze sprawy dostarczyć i lepiej zakończyć ten nieszczęsny główny spisek to byłoby luźno 10/10.
Drugi sezon potwierdzony i czekam! Oby znowu 24 epki na raz do emisji, bo kontynuacje po 12 epków co kilka kwartałów zaczynają mnie drażnić…
Zgadzam się, że są słabe, jednak ja oglądam to jak np. Colombo, gdzie istotny jest główny bohater i jak dochodzi on do rozwiązania sprawy, chociaż przecież wiemy już wszystko od samego początku. Moim zdaniem, to jest opowieść o Maomao i reszta ma drugorzędne znaczenie. Owszem, setting jest też istotny, myślę, że więcej czerpano tu z dobrze zachowanych opowieści o funkcjonowaniu dworu cesarskiego w Japonii – w epoce Heian, niż faktycznie dworu chińskiego, chociaż stroje i architekturę stylizowano na chińskie.
Kolejny raz odnoszę wrażenie, że… W sumie nie wiem, jak to ująć. Następna seria, o której mówi się tylko w superlatywach, a która po prostu na to specjalnie nie zasługuje.
Na wstępie jednak zaznaczę, że oglądało mi się przyjemnie, i to takie 7/10 jak dla mnie, ale żeby pod niebiosa wychwalać ten tytuł…?
Nie wiem, jak skonstruować swoją wypowiedź bo jedno wynika z drugiego, zacznę więc od rzeczy najmniej istotnej i tutaj to już tylko kwestia mojego gustu, że tak do tego podchodzę; otóż świat przedstawiony wygląda jak Chiny i teoretycznie mogły być to Chiny. Ale nie są, to jest fikcyjne państwo. Nie jest to wada sama w sobie, jak mówię, tylko ja osobiście wolałabym jednak setting bardziej wierny historycznie. I tu chyba tylko brak chęci ze strony osoby stojącej za fabułą, żeby to faktycznie były Chiny. Bo wystarczyłoby trochę poczytać, wybrać konkretną dynastię (nie czepiałabym się nawet drobnych nieścisłości) i osadzić to w konkretnych realiach, zamiast robić miszmasz, bo tak wygodniej.
Ponownie, to akurat bardziej moje marudzenie, niż faktyczny zarzut. I moje poczucie szeroko pojętej, także w kwestiach historycznych, estetyki. Może.
A teraz tak… Te zagadki to są jakieś śmieszki chyba. Część z nich jest po prostu głupawa, jakby dla dzieci. Z rozwiązaniem niektórych mogłabym się kłócić, bo chociaż fakty się zgadzają, to konkretna sytuacja była naciągana – kliknij: ukryte chociażby to z mąką. Czasem do wniosków żadnych dojść się nie da, a czasem wszystko od razu wiadomo. Dajmy na to, od razu wiedziałam, że kliknij: ukryte woły będą miały coś wspólnego z pogorszeniem jakości papieru, zostało mi tylko biernie czekać, którą z możliwych opcji sobie wybiorą jako wytłumaczenie. Albo ten odcinek ze szklaną kulą i zamkniętą skrzynią, wystarczyło spojrzeć na ślad na półce żeby wiedzieć, co będzie dalej. No i to jak się wojsko zatruło – założyłam, że użyli gałązek jakiejś trującej rośliny jako pałeczek, ale nie dostałam niestety żadnych konkretów, chociaż to akurat mnie zaciekawiło. Tymczasem wyczekiwane rozwiązanie brzmiało tak: Maomao coś powiedziała o trujących roślinach, a oni: „Aha, dzięki :D sprawę uważamy za zamkniętą” – ...........serio? I to nie jedyny raz, jak ona coś pozbawionego konkretów mówi tym swoim kolegom szychom, a oni po prostu to przyjmują.
Do wielu konkluzji Maomao dochodzi skacząc między lichymi dowodami i uzupełniając dziury swoimi historyjkami. Co śmieszne, kilka razy przewijają się w tle słowa jej ojca, żeby nie snuła domysłów i nie wyciągała pochopnych wniosków, a ona dokładnie to robi cały czas. To jak sobie łączy różne rzeczy, nie opiera się ani mocno na dowodach które ma, ani na sztuce dedukcji. Na niczym się nie opiera, tylko na snuciu domysłów, właśnie. Przyjmuje sobie, że tak to było, i zawsze ma rację, mimo że powodów ku czemuś zawsze mogło być kilka.
Były 24 epizody, to jest dużo, a bardzo niewiele się stało. To akurat mi nie przeszkadza, ale tyle się naczytałam pochwał o wolnym tempie, myślałam, że coś tu konkretniejszego będzie narastać…
I tutaj chcę poruszyć temat tej największej akcji, do której jesteśmy ślepo prowadzeni… Serio? Dajcie spokój. To było akurat słabe. Gdyby streścić tę jakże misterną intrygę, to to brzmiałoby tak: kliknij: ukryte ktoś zadaje sobie mnóstwo trudu na przestrzeni wielu miesięcy, żeby zatruć tego i tamtego, żeby podczas ceremonii była możliwość zrzucenia Jinshiemu na łeb części wystroju. I teraz najlepsze – ten tajemniczy metal musiałby się stopić dokładnie wtedy, kiedy Jinshi był akurat pod tym, ani trochę wcześniej, ani później, a przecież sobie łaził po tej sali. Tyle trudu dla tak niepewnego sposobu?… xD I oczywiście, Maomao dokładnie w tym momencie wbiega i go ratuje. Jeszcze dodajmy, że do rozwiązania tej zagadki dotarła tylko dlatego, że spotkała dwie osoby, które podały jej wszystkie fakty na talerzu. Napieraj Lihaku zarzucił ją plotami, a potem w bibliotece AKURAT trafiła na chłopa, który wcześniej pracował przy ceremoniach…
Jeszcze raz się pytam, SERIO?
Na domiar złego kliknij: ukryte robili taką szuję z tego jej prawdziwego ojca, wprowadzili niepokój i jakieś domniemane traumy, a potem się okazało, że facet nic złego w sumie nie zrobił. Nie wiem, po co tak to nakręcali.
No i tak, spodziewałam się, że jak to będzie anime o zielarce, to ktoś się tutaj faktycznie popisze jakąś wiedzą o ziołach.
Pffft…
Taa… Ja Wam powiem, czego możecie się dowiedzieć z tego anime. A mianowicie: wiele gatunków roślin jest leczniczych lub/oraz trujących. Koniec.
Faktyczne możliwe wykorzystanie jakże fascynujących zagadnień zielarstwa zostało sprowadzone do kilku nazw i jakichś ogółów, które, przysięgam, można by znaleźć w typowym „Przewodniku po ziołach” dorzucanym jako dodatek do Faktu czy innej Pani Domu.
No nie wiem, może jak jest się typowym mieszczuchem z Nowego Jorku, który myśli że ptaki to drony, to coś go tutaj zaskoczy…
Ok, była jedna rzecz, która faktycznie ma jakąś wartość – kliknij: ukryte otóż to, że niemowlętom nie wolno dawać miodu. To się może komuś przydać.
Ehh..
I cóż jeszcze… jak pisałam na początku, czasu było dużo, a w sumie nic się nie stało. Tylko jedno zdarzenie chyba było ważne dla przyszłej fabuły, czyli kliknij: ukryte próba zabicia nie‑eunucha podrywacza. No i pewnie też wątek tej najnowszej konkubiny jakoś pociągną, bo wydaje się, że coś z nią jest nie tak… Z drugiej strony z biologicznym starym Maomao też się tak wydawało.
Postacie były przyjemne, ale poza dwójką tych najgłówniejszych, reszta była dość płaska i wyjątkowo mało skomplikowana.
Generalnie Maomao miała głupie szczęście, że kliknij: ukryte otaczały ją mniej lub bardziej życzliwe osoby i ominęły ją prawdziwe kwasy, jakie w takich haremach mogłyby się zdarzyć. I dlatego ubolewam, że to środowisko nie było bardziej realistyczne. Z chęcią obejrzałabym chociaż namiastkę tego, co działo się w książkach Anchee Min. No ale trudno…
Na plus natomiast ciekawa relacja między Maomao i Jinshim, szczerze to głównie to trzymało mnie przed ekranem, chociaż, ponownie, to nie jest nic specjalnie wyjątkowego…
Oglądałam w swoim życiu parę anime, o których mogłabym powiedzieć, że były nietuzinkowe, niebagatelne, czy nazwać je majstersztykami.
Czasem ze względu na fabułę, czasem postacie, czasem tylko grafikę, bywało też, że ze względu na wszystko.
Ale Kusuriya no Hitorigoto nie jest takim anime, w żadnym z wymienionych elementów.
Przyjemne, całkiem ciekawe. Emocjonalnie i uczuciowo niegłupie (chociaż przedstawione historie mnie osobiście niezbyt obeszły, ale nie zabieram im wartości), natomiast jeśli chodzi o teorię i pożywkę dla umysłu… MEH.
Po raz kolejny nie wiem, a co AŻ tyle szumu.
Bez zalogowania
1.06.2024 23:45 Re: No jednak nie.
Emocjonalnie i uczuciowo niegłupie (chociaż przedstawione historie mnie osobiście niezbyt obeszły,
No i tu chyba jest pies pogrzebany.
Ani się raczej nie zaangażowałaś emocjonalnie w to, co działo się z postaciami, ani seria nie spełnia Twoich intelektualnych oczekiwań stworzonych na podstawie hajpu w trakcie emisji.
Poza tym oglądanie w sezonie, co tydzień, czasami osłabia emocje związane z fabułą, a czasami je wzmaga jak tu.
No i nie wiem, czy serio oczekiwałaś cudownego animowanego, idealnego objawienia?
Ja do końca prawie wyceniałam serię na maks ok 8,5 i to też nie od początku, ale właśnie historia kliknij: ukryte Lakana, a właściwie zakończenie tej historii mnie poruszyło no i dorzuciłam 2 punkty. Za to właśnie, że serial dostarczył mi rzadkich przy seansie anime emocji.
Do tego grafika jest staranna, fabuła wyważona, fanserwis z sensem.
No i główna bohaterka. Dla Ciebie Maomao to wg tego co piszesz postać obdarzona chyba tylko szczęściem. A raczej szczęśliwymi zbiegami okoliczności. Ale inteligentne dochodzenie do wniosków nie musi oznaczać wyłącznie chłodnej kalkulacji. Albo inaczej. Inteligencja to nie tylko IQ.
Jeżeli zaś ani nie ujął Ciebie klimat, ani nie związałaś się w żaden sposób z bohaterami (jak osoby oglądające serię przez dobrych kilka miesięcy), to logiczne że nie ocenisz tego tak wysoko jak Ci, którzy są czy byli związani emocjonalnie z tą serią.
Nie ma idealnych wytworów cudzej myśli twórczej. Zawsze można do czegoś przypiąć łatkę, albo skrytykować. Albo zwyczajnie mieć inne oczekiwania.
Zapiski są (według mnie) świetną adaptacją, dla mnie lepszą niż manga. Do tego mają niezłą grafikę, doborowych według mnie VA tzn idealnie dopasowanych do postaci i podkreślających to co się dzieje na ekranie.
Nie ma schematyzmu.
Połączono zgrabnie w jedno kilka gatunków.
Bohaterka jest mocno niestandardowa jeśli porównać z innymi w tej roli.
Do tego ma ona swoją historię wykładaną po trochu jak karty na stół.
kliknij: ukryte PS. kliknij: ukryte Ceremonia nie trwała minutę. Miała trwać długo. Wystarczająco długo. Poza tym popatrz na zamachy udane i na te nieudane w historii. Nikt tu nie zakładał, że na pewno się uda danego dnia, ale szansa była.
W tych konkretnych intrygach najważniejsze było, żeby wyglądały na przypadki.
Tak poza tym jest tu wszędzie naprawdę dużo i dramatu i dramatyzmu, tylko twórcy starali się stworzyć stoickie, plus czasami lekko komediowe podejście, żeby materiału nie przedramatyzować, nie popaść w patos, ani w nie stworzyć depresyjnego dzieła niestrawnego w odbiorze.
Za to zgrabnie połączono niemal wszystkie wątki.
A jeszcze, że ech, wielu rzeczy można było się domyślić itp… A czy istnieją idealne kryminały, gdzie nikt się nie domyśla z widzów bądź czytelników a dostał wskazówki?
Czasami też (jak tu według mnie) dużą zaletą danego anime jest brak wad kardynalnych.
Ba, kliknij: ukryte były ten serial w stanie oglądać osoby nielubiące anime. A już to było wg mnie niezwykłe same w sobie.
Jeżeli nie czujesz tej serii, oraz protagonistki i jeżeli nie budził seans w Tobie głębszych emocji, to i tak wysoko oceniłaś, że na 7/10
Poza tym oglądanie w sezonie, co tydzień, czasami osłabia emocje związane z fabułą, a czasami je wzmaga jak tu.
Bardzo chybiona teza, jeśli o mnie chodzi. Ja praktycznie żadnego anime nigdy nie oglądałam na bieżąco. I zawsze dozowałam po 3, 4 odcinki. No i co z tego?
Nadal w sumie obejrzenie Zielarki zajęło mi z dwa tygodnie. Tyle mniej więcej czytam grubszą książkę. To jest mało? Nie robią na mnie wrażenia te książki, bo nie czytam ich kilka miesięcy?
Bywały krótkie, dwunastoodcinkowe serie które „łykałam” w 3 dni i do teraz zdarzenia i postacie widzę wyraźnie i często wracam do nich myślami.
Jak pojawia się postać, która mnie interesuje, to od pierwszych minut mam ją w głowie i całkowity czas w jakim oglądam daną serię nie ma większego znaczenia.
I dalej po latach jestem z nimi bardzo związana.
To samo z poboczną nawet historią, która mnie ujmie.
Więc nie, to nie jest moja wina ani kwestia tego, bo za szybko obejrzałam. W Twoim komentarzu ten zarzut przewija się kilkukrotnie, ale nie będę już do tego wracać, odpowiedź jest zawsze taka sama.
Oglądanie na bieżąco nie sprawiłoby magicznie, że bohaterowie zagoszczą w mym sercu i będę się przejmować ich losami jakoś bardziej.
Ale pomysł ciekawy.
No i nie wiem, czy serio oczekiwałaś cudownego animowanego, idealnego objawienia?
Cóż za dziwaczne pytanie.
No tak, dokładnie tak. Jak anime dostaje noty 9 i 10, czyli sugerujące, że jest jeszcze lepsze niż po prostu bardzo dobre, to właśnie tego oczekuję. A przynajmniej tego, że podstawy będą lepiej dopracowane :/
Chyba że miałam z góry założyć, że anime jest tylko dobre, a oceny sztucznie zawyżone?… I mam tak zakładać już po wsze czasy, żeby już nic mnie nie mogło mile zaskoczyć?
9 i 10 to twory, których elementy są dopracowane, a historia i postacie powyżej przeciętnej. I za takie uważam anime którym ja wystawiam najwyższe oceny. Jeden jest tylko przypadek, że dałam całościową ocenę za wszystkie przeżyte emocje na przestrzeni wielu lat i za niepowtarzalność, a nie za to, jak dobrze jest wszystko zrobione i czy ma sens.
Więc tak, wysokie oceny to dla mnie wysoka jakość. Dziwne, że muszę się tłumaczyć z takiego toku myślenia.
Ale inteligentne dochodzenie do wniosków nie musi oznaczać wyłącznie chłodnej kalkulacji. Albo inaczej. Inteligencja to nie tylko IQ.
To jest chyba oczywiste, że rodzajów inteligencji jest kilka i Maomao jest obdarzoną znaczną ich częścią. Dla uproszczenia przyjmijmy, że oprócz wiedzy i umiejętności wyciągania wniosków z teorii, posiada tzw. inteligencję emocjonalną i potrafi połączyć sobie różne rzeczy, bo dość łatwo wyobraża sobie, co dane osoby czują lub czego chcą.
Problem pojawia się wtedy, że w tych przypadkach też zdarza jej się popłynąć.
Wątek z jedną z konkubin kliknij: ukryte i oficerem wojskowym. Maomao dosłownie wzięła motyw „przyjaciela z dzieciństwa” z powietrza. W ciągu paru sekund można wysnuć jeszcze co najmniej dwie inne teorie, których też nie da się w żaden sposób udowodnić.
kliknij: ukryte Albo to z tym nieszczęsnym miodem.
To już jest leniwe prowadzenie fabuły w taki sposób, bo równie dobrze można by założyć, że akurat kobieta, której rodzina od pokoleń zajmuje się pozyskiwaniem miodu, będzie dobrze wiedziała, że nie wolno go podawać niemowlętom.
Tylko że wtedy intryga nabrałaby innego charakteru.
Im dalej w las… zapomniałam jeszcze o tym, że na cały wewnętrzny pałac był jeden lekarz?…
Fajna głupota, ponownie, taka wygodna dla fabuły.
Poza tym z tym jej szczęściem chodziło mi raczej o otoczenie. Wszyscy są dla niej mili i ją wspierają, mimo że w takim haremie kliknij: ukryte trwałaby walka o zostanie cesarzową i dzieciobójstwa zdarzałyby się zdecydowanie nie przez pomyłkę. Dwie osoby jeszcze przede mną też stwierdziły, że nie pasuje im ten cukierkowy klimat, i mamy prawo odbierać to po swojemu. Ja Ci powiem, która scena wywołała we mnie jakieś faktyczne emocje. Otóż dokładnie ta, gdy Maomao kliknij: ukryte została brutalnie zdzielona w twarz przez strażnika. Bo oto w końcu spotkało ją coś bardzo realistycznego. A i tak dziwne, że nie miała z tego tytułu innych konsekwencji.
Za jakąś bzdurę kliknij: ukryte ją wywalili parę odcinków temu, a tutaj przeszło bez echa? xD
kliknij: ukryte
Ceremonia nie trwała minutę. Miała trwać długo.
No, nie wiemy ile trwała ceremonia.
Nic do jasnej anielki nie wiemy w zasadzie, bo nie dostajemy w tym anime żadnych konkretnych informacji. Może i miała trwać długo, a ile miał stać pod tym ustrojstwem? Tego też nie wiemy.
Czy ktoś obliczył dokładnie, ile czasu będzie potrzeba i jaka temperatura?
Przecież w anime to się stało dosłownie jak dopiero co podszedł – mogło to równie dobrze spaść pół minuty wcześniej.
Nie ma schematyzmu.
Połączono zgrabnie w jedno kilka gatunków.
Skoro tak uważasz, dla mnie to właśnie było średnio zgrabne. Sens mojej wypowiedzi brzmi tak, że ja uważam, że to właśnie nie jest jakoś przesadnie dobrze skonstruowane, stąd nie rozumiem zachwytów w tej materii. Ale przecież co kto lubi.
A jeszcze, że ech, wielu rzeczy można było się domyślić itp… A czy istnieją idealne kryminały, gdzie nikt się nie domyśla z widzów bądź czytelników a dostał wskazówki?
Nie, nie to stanowi problem. Czy się domyślam czy nie, frajdę z dobrej zagadki mam taką samą.
Mnie chodzi o to, że rozwiązania tych przedstawionych były zupełnie niesatysfakcjonujące. Albo widz nie mógł domyślić się niczego – kliknij: ukryte pierwsza sprawa z noworodkami zatrutymi ołowiem – jeśli nie ma się stricte tej wiedzy co i podobnych doświadczeń co bohaterka, to opisane objawy mogą dotyczyć naprawdę różnych chorób i ich przyczyn.
Albo z kolei – można się było domyślić, aczkolwiek to jak bohaterka sobie skacze między punktami, albo samo wytłumaczenie pozostawia wiele do życzenia. Najlepszy przykład to właśnie sprawa z metalem. kliknij: ukryte Dostaliśmy informację, że to jakiś stop xD aha. Tak samo jak podawano nam informacje, że to jakaś roślina. Chciałabym fakty, chciałabym konkrety. Państwo jest fikcyjne, ale założenia się nie zmieniają. Nie zmieniamy sobie praw fizyki, nie wymyślamy ziół, więc logicznym jest myślenie, że metali też sobie nie wymyślamy.
Grzebałam trochę w tym temacie i użytkownicy różnych forów są w stanie wycisnąć z tej historii więcej niż ona sama.
Ludzie zainteresowani metalurgią dość jednogłośnie wskazują, bazując na proporcjach i opisie, że to był stop Rosego, lub coś podobnego. Topi się w temperaturze ok. 98 stopni. Czy ciepło świec faktycznie będzie tu odgrywać rolę?
Chciałabym dostać odpowiedź, a nie „bo różne metale są różne” xD
Możemy też założyć, że autorzy sobie po prostu wymyślili taki metal, i on się zachowuje dokładnie tak jak oni chcą, skutkiem czego nikt nie byłby w stanie się do tego odnieść ani nawet tego zweryfikować, ale to się nazywa słabe pisarstwo. Knox się w grobie przewraca.
Dla Ciebie to pewnie nie ma żadnego znaczenia, a dla mnie ma duże i mogę to wytknąć, jeśli mam ochotę.
Ja szczególnie mam uczulenie na wykorzystywanie faktów bez uprzedniego sprawdzenia i dostosowania do danej historii. Jest duża różnica między „taka jest prawda” a „bo tak mi się wydaje”.
Ktoś niżej pisał o czekoladzie, ja akurat o tym nawet nie pomyślałam, ale to było ciekawe spostrzeżenie.
były ten serial w stanie oglądać osoby nielubiące anime. A już to było wg mnie niezwykłe same w sobie.
To akurat dla mnie absolutnie nic nie znaczy.
Tylko tyle, że jest jednym z tych tytułów „dla każdego”, co dla mnie też w sumie nie jest zaletą, bo niby czemu.
Osoby które nie lubią anime oglądają też tytuły pokroju Monster, Vinland Saga, lub cokolwiek, co mieści się w bardzo konkretnych gatunkach które ich interesują, o ile nie są w 100% uprzedzone.
Osoby nielubiące anime oglądają też filmy z Ghibli, z innych zupełnie powodów.
„Nawet xxx się podobało, a nie lubi animców” – ostatnio coś takiego usłyszałam. Jeśli dla kogoś to argument, to super, dla mnie to jest bezwartościowe zdanie.
Jeżeli nie czujesz tej serii, oraz protagonistki i jeżeli nie budził seans w Tobie głębszych emocji, to i tak wysoko oceniłaś, że na 7/10
Nie wiem skąd to stwierdzenie.
Anime było przyjemne i nawet ciekawe, postacie nie wzbudzały we mnie negatywnych emocji, więc wszystko OK. Mnie akurat bardziej podobała się pierwsza część, potem jakby coś się zepsuło.
Uważam je za dobre i taką właśnie ocenę dostaje – dobrą.
Te wady, które wyliczam, nie są istotne na poziomie emocjonalnym czy nawet fabularnym tego tytułu, ale na merytorycznym już tak. Zbyt dużo tu niekonsekwencji i pójścia na łatwiznę. I to dlatego w mojej ocenie nie ma tu miejsca na 9 i 10, bo „ładna grafika i emocje takie piękne”.
No nie i już.
Bez zalogowania
2.06.2024 16:55 Więcej goryczy niż słodyczy w serii
A mnie mocno rozbawiło, że można bazując na mainstreamie i jego 9tkach i 10tkach oczekiwać cudów od jakiejkolwiek serii. Aż mi się klasyczne zdanie Króla Juliana do Morrisa przypomniało.
Przecież wystawianie oceny ogólnej (nie cząstkowych!! ) to rzecz głównie subiektywna, w dużej mierze podyktowana emocjami właśnie, albo własnym systemem oceniania.
Dla Ciebie pierwsza połowa, ta bardziej stoicka i mniej emocjonalna była bardziej kompatybilna z Twoim gustem, a inni którzy polubili główną bohaterkę i „życzyli jej” dobrze byli bardziej usatysfakcjonowani drugą połową serialu.
Skoro „podobał” Ci się (znaczy wywołał uczucie satysfakcji) moment kliknij: ukryte brutalnego zdzielenia Maomao przez strażnika to widać wyraźnie Twój stosunek do głównej bohaterki.
Skoro (zakładam) drażniło Cię, że wszyscy jej tak sprzyjają i idzie jej jak po masle (co jest nieprawdą i moze być wynikiem pobieżnego, czy nieuwaznego oglądania, lub braku czytania między wierszami kliknij: ukryte te wszystkie sceny, gdy Maomao mówi jak bardzo jej życie jest nieważne i ulotne i niewiele znaczące nie brały się z powietrza.
Z powietrza nie brało się, że x razy została spoliczkowana.
Nie widziałaś wielu różnych momentów, gdy jej się obrywało?? Albo wcześniej, to że przez wiele tygodni była lekceważona, wyrzucana i utrudniano jej wykonywanie poleceń Głównego Eunucha w kwestii leczenia chorej konkubiny. Była x razy poniżana i wyśmiewana, także za urodę.
Do tego pełniła funkcje testera, nic nie wartego człowieka, niżej niż pies – bo mogła zginąć w każdej chwili od trucizny, albo edyktu. )
Mogę mnożyć kolejne przykłady jak jej tam było „miło.”
Gdyby była wredna, plotkarska, bądź niemiła, bądź krytykancka, to nie zyskałaby tam powoli atencji.
A zamiast tego była cierpliwą, znoszącą wiele, solidną, zaangażowaną, znającą na wielu rzeczach i pomocną osobą.
Tak, według mnie zasłużyła sobie, ciężko i przez wiele, wiele miesięcy pracując na ten szacunek, sympatię etc.
Naprawdę nie widziałaś jej starań, ogromu wkładu pracy, oraz jej uczynności??
Tylko dlatego, że twórcy nie przedramatyzowali serii?
No tak to działa w świecie rzeczywistym. Jedni mają od razu z górki, a inni jak Maomao muszą włożyć wiele wysiłku, wiedzy, oraz starań żeby cokolwiek osiągnąć w dorosłym życiu.
Możesz negować punkty, które Ty chciałabyś widzieć w tej serii czyli braki w instruktażu ziololeczniczym, bądź niedostatek dokładnych wyjaśnień z zakresu fizyki i chemii.
Ale oglądać Zielarkę i nie widzieć ile w tym haremie działo się zła, ile zakulisowych knowań, intryganctwa, dramatow, poniżeń i zagrożeń dla życia… Serio oglądałyśmy tę samą serię?
Tego, że dla Ciebie czyjeś zdanie jest nic nie znaczące to już nawet nie skomentuję.
Dla mnie – owszem, jest ważna opinia osób które szanuję.
A wracając do Zielarki. Gdyby serial zrobiony został w taki sposób, żeby Ciebie usatysfakcjonować, to dla wielu osób stałby się suchy, przedramatyzowany, zbyt smutny i niestrawny.
Dramat Maomao miał tu miejsce cały czas. Nie wiem jak można było go pominąć, czy przeoczyć, ale widocznie da się. Jak widać dało się nie widzieć jej smutku, czy cierpienia, czy złego traktowania w wielu przypadkach
Lukier? Przesłodzenie? To nie cappuccino, to była mocna kawa, wymagała cukru, bo nie każdy lubi gorzką i gorycz.
Albo może raczej to było jak yerba mate, nie poczułaś tego, tej kofeiny/mateiny – no trudno.
To nie był serial typowo budujący karykaturalnie napięcie.
Nie widzisz (prawie) jego głównych zalet? No trudno.
I to jest uwazam problem z rozbudowanymi oczekiwaniami. Tak, lepiej dla własnej przyjemności założyć, że każda seria jest jakaś tam, wtedy rozczarowania są mniejsze, a być może jakieś anime zaskoczy pozytywnie.
Mnie w ten sposób skonstruowana i inteligentna bohaterka zaskoczyła pozytywnie.
Nareszcie nie musiałam patrzeć na kolejne żeńskie tsun‑fochy, mimozy w opałach, ani hersztbaby.
Za główną bohaterkę dałam te trzy punkty dodatkowe.
A także za jej historię osobistą, oraz za osoby z jej otoczenia.
W tym gorzkosłodkim dramacie było wbrew pozorom dużo więcej goryczy niż słodyczy, tylko nie był ten gorzki smak pokazany w prostacki, ani w prosty shounenowy sposób.
Cytując użytkownika Saarverock
przepiękne i dojrzałe anime z dawkami subtelnego humoru :) I w sumie dużo więcej nie jestem w stanie napisać, Maomao jest po prostu dobrze rozpisaną postacią i owszem, możemy pewne absurdalne rzeczy uznać za mocno naciągane na potrzeby fabuły, jednak w tym wypadku nie zmienia to mojego odbioru. Uważam, że trzeba to zobaczyć – jak nie siądzie trudno, ale absolutnie na to zasługuje, żeby chociaż spróbować
kircia
2.06.2024 18:48 Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
A mnie mocno rozbawiło, że można bazując na mainstreamie i jego 9tkach i 10tkach oczekiwać cudów od jakiejkolwiek serii. Aż mi się klasyczne zdanie Króla Juliana do Morrisa przypomniało.
To wręcz wybornie, mam nadzieję, że dalej dobrze się bawisz.
To już będzie jedna z nas dwóch.
Wiesz, to nie tak że patrzę na same oceny, aczkolwiek nadal – anime, którym ja takie wysokie wystawiam, też takie mają, więc to nie jest tak, że nie można się nimi sugerować. Wtedy oczekiwałam świetnych anime i takie dostałam.
Tak jak nie podchodziłabym do serii zbierających 1 i 2 i łudziła się, że może będzie dobre.
No a sedno rzeczy jest takie, że jestem tu dość długo i wiele nicków kojarzę od dłuższego czasu, więc spora część oceniających jest, jeśli nawet nie w moim wieku, to przynajmniej nie jakoś bardzo młodszych.
Patrzyłam też zresztą na opinie a nie same oceny i cóż, style wypowiedzi też sugerują, że nie mam do czynienia z dziećmi, więc… o czym rozmawiamy?
Skoro „podobał” Ci się (znaczy wywołał uczucie satysfakcji) moment [...] to widać wyraźnie Twój stosunek do głównej bohaterki.
O, tak. Niedokładne czytanie i przekręcanie moich słów, sugerowanie, że o to mi chodziło, żeby sobie znaleźć punkt zaczepienia – jakże orzeźwiające.
Napisałam, że ta scena wywołała we mnie największe emocje. Gdzie użyłam słowa „pozytywne”?
No niestety, muszę Cię rozczarować, ale nie jestem tutaj czarnym charakterem, który nienawidzi Twojej ukochanej Maomao.
Szukaj dalej.
Ta scena była dla mnie przykra, podziwiam też determinację tej dziewczyny i nigdzie nie napisałam, że kogokolwiek tam nie lubię.
Ale chciałaś zrobić cyrk, i zrobiłaś. Potrzebowałaś spuścić parę i zostałam obrzucona peanami czczącymi Maomao.
Jestem debilem i ogólnie złą osobą, bo nie zakochałam się bez reszty w głównej bohaterce? Heh.
Lubię ją i doceniam jej postać – ale się nie przyłączę do Twoich lamentów nad jej ciężkim życiem, bo dużo różnych fikcyjnych postaci przewija mi się w życiu i nie uważam Maomao za wyjątkową. Co pewnie znowu odczytasz, że dosłownie napisałam, że jest beznadziejna i ja nie widzę jak ona się stara xD.
Nie no, już nie mogę tego ciągnąć.
Tobie się nie podoba, że mam jakieś „ale” do anime które uważasz za wspaniałe, a może ja zacznę Ci pisać, jak to bardzo jesteś przewrażliwiona na punkcie głównej bohaterki i w ogóle do wszystkiego podchodzisz tak emocjonalnie, i po co, itd itp.
No, ale nie będę tam schodzić. Każdy sobie przeżywa inaczej. Ja nie rozumiem, jak można się niektórymi rzeczami aż tak przejmować, za to fiksuję się na innych, których reszta nie rozumie.
Jak sobie inni odbierają to anime, to jest ich sprawa.
Czy komuś odpowiada takie akurat podanie tych wszystkich trudnych tematów, jakich to anime dotyka – też jego sprawa.
Nie można pisać, że ta forma jest lepsza od innych – ale może komuś odpowiada najbardziej, bo z naturalizmem sobie nie radzi jako widz.
Mam swoje postacie, które mnie poruszyły, i których losy przeżywałam, a nie łażę po serwisie i wtrącam się komuś ze swoim uwielbieniem, bo „trzeba im pokazać jedyną słuszną ścieżkę”.
Ponownie też uwieszasz się na jednej kwestii, takiej tylko, że mnie i kilku innych nie przekonała ta otoczka. I w dodatku wrobiłaś mnie jakimś cudem w rzekome ataki na główną bohaterkę, heheh.
Tymczasem moim głównym zarzutem od początku były kwestie merytoryczne i sposób podania części kryminalnej, która jednak gra tu sporą rolę, a nie czy to jest za bardzo komediowe i wygładzone czy nie – nie obchodzi mnie to nawet w części tak bardzo, jak Ci się wydaje i jak próbujesz mnie i sobie wmówić.
Nie potrzebowałam tu dramatu, jak sugerujesz. Nie za bardzo lubię dramatyzm. Mam wrażenie, że każda z nas ma w głowie zupełnie inną definicję tego słowa i nie życzę sobie dalszych sugestii co do moich gustów (suchych i niestrawnych), co bym wolała i czy coś potrafię dostrzec, czy nie.
Saarverok
3.06.2024 17:16 Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Ale jazda :D
Ale tak, zgadzam się z Twoimi wypowiedziami, nie muszę uznawać że anime jest za mało gore by jednak gdzieś tą subtelność zobaczyć i właśnie no cóż, cytując Gobrowicza, jak nie zachwyca jak tłumaczę, że zachwyca :D
Dla mnie był taki mocny kontrast między tym pięknem i przepychem a ilością intryg w tle. Niby wszystkie konkubiny są podziwiane za urodę, ale jednak gdzieś w tle jest ta walka o pozycję, poczucie uwięzienia w złotej klatce czy nawet jakieś dowodzenie swojej wartości innej niż uroda. Tak nawet na szybko ilość wątków, która się przerzuciła wokół konkubin – kliknij: ukryte jedna straciła możliwość rodzenia dzieci przez nieobecność lekarza, który w tym czasie odbierał poród cesarzowej. Potem z troski o bezpieczeństwo syna cesarza zamieniła Jinshiego i wychowywała cesarskie jak swoje, które następnie zginęło z powodu tego miodu akacjowego. Druga straciła swoje przez puder z ołowiem i prawie sama przez to zginęła. Trzecia jest w zasadzie podrzutkiem po poprzednim cesarzu, który delikatnie mówiąc miał zamiłowanie do ekhem, młodszych. A czwarta została podrzucona z niewiadomych celów politycznych, bo jest córką jakiegoś ministra. Także ja tutaj cukierkowatości nie widzę, całkiem sporo ciężaru te dziewczyny dźwigają.
Podobnie jak główny zarzut do logiki serii i kliknij: ukryte zamachu na Jinshiego. Sama Maomao podkreśla, że z perspektywy czasu te zdarzenia wyglądały jak zbiegi okoliczności. Być może również inne wydarzenia działy się równolegle, a te akurat udało się powiązać z tym konkretnym przypadkiem. Może tych prób było więcej, ale były mniej udane. Raczej jest jakiś powód, dla których kliknij: ukryte syn cesarza i konkubiny udaje eunucha, pewnie dowiemy się w kolejnym sezonie. Tutaj przychylam się do twierdzenia, że no cóż, nie znamy dokładnego czasu trwania takiego rytuału, więc mógł tam stać nawet godzinę pod tym filarem. A życiem rządzą przypadki, jak sobie człowiek poczyta o tym, ile rzeczy zawiodło/się nie udało w zamachu Hitlera w Wilczym Szańcu czy podczas awarii elektrowni w Czarnobylu to aż się człowiek łapie za głowę, więc nie rozbrajałbym tego tak na części pierwsze. No i teza, że Maomao sporo rzeczy dopowiada i zawsze ma rację – często robi to w myślach, gdzie uzupełnia jakąś historię i raczej jest to rzucone w formie domysłu, gdzie dla mnie wygląda to bardziej jak ćwiczenie umyślowe niż faktyczna odpowiedź na zagadkę. Natomiast jak podrzuca jakieś rozwiązanie, to ma podstawy, żeby coś podejrzewać i z reguły ktoś to najpierw sprawdza, po czym potwierdza się, że miała rację, co buduje zaufanie do jej osądów i dlatego też ludzie proszą ją o radę lub jej słuchają.
Przynajmniej ja to tak interpretuję, natomiast jak widać to niekoniecznie wystarczy, bo ta legendarna „10” pozostaje dla niektórych jako ekstremalne objawienie. Ja szczerze takich ekstremalnych objawień, za które miałbym przydzielić z marszu „10” to mam okrągłe zero. Natomiast właśnie „10” wystawianych za to, ile frajdy mi dało dane anime czy dany sezon to mam już sporo, pewnie teraz z perspektywy czasu miałbym totalnie inaczej i pewnie już by „10” nie były. Ale co zabawne, anime, które obejrzałem więcej niż raz i mam radochę jak do niego raz na jakiś czas wrócę to mam takie cztery, które wymienię z głowy – Pierwsze SAO, Oregairu, Tengen Toppa i Grimgar. Żadne z nich nie jest wybitne, pod wieloma względami są nawet generyczne do bólu, ale dają mi sporo funu i dla mnie zawsze będą „moją” dychą i na tym w zasadzie chciałbym to podsumować.
Nie zgadzam się z opinią o obrzuceniu peanami, tylko w zasadzie przedstawiłaś słuszną perspektywę, dlaczego ta recenzja wyglądała tak a nie inaczej i że są całkiem spore podstawy, żeby taką ocenę a nie inną wystawić. Bo recenzja to ocena subiektywna, jeżeli ktoś uważa, że anime zasługuje na „10” całokształtem to zdecydowanie to popieram. Najwyżej obejrzę, zobaczę, że nie wchodzi i nie przekonają mnie argumenty o super seiyuu, wybitnym montażyście czy zastosowaniu nowatorskiej techniki animacyjnej. Czasem nawet czytam o takich rzeczach w recenzjach i się dziwię, że serio? takie rzeczy tam były? :D gdzie robiłem drop po odcinku czy dwóch.
A do drugiej Pani – podziwiam za biegłość w rozwiązywaniu zagadek, ja nie byłem taki bystry i nie zastanawiałem się nad tym aż tak bardzo, że były to takie proste sprawy. Najwidoczniej wielkie umysły myślą inaczej :) i być może faktycznie potrzebują lepszej pożywki intelektualnej. Jeżeli jest możliwość podania jakiegoś dobrego tytułu z tego gatunku, to poproszę, porównam sobie w wolnej chwili.
Saarverok
3.06.2024 17:31 Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
No i zapomniałem, zarzut, że nie dowiadujemy się zbyt dużo o zielarstwie jako takim. Z mojej perspektywy samo określenie Maomao jako „Zielarki” jest pochodną tego, że nie ma uznanego tytułu doktora, natomiast brała lekcje u takiego, zajmuje się badaniami na swoją własną rękę i ma genialny umysł po rodzicach. Więc ok, nie dowiadujemy się zbyt wiele o ziołolecznictwie, ale są poruszane rzeczy z zakresu ogólnej chemii, biologii i wszystkiego, co możemy postawić obok zagadnień medycyny znanej dla tamtego uniwersum czasowego, a niekoniecznie dla tamtejszych przeciętnych obywateli. No bez przesady, szczepionek nie mają :) Akacja mnie trochę zaskoczyła, temat z mąką to też akurat prawda, nawet kiedyś widziałem filmik jak gdzieś w jakimś młynie wybuchła i to było całkiem niedawno, jakie składniki na lakier do paznokci to akurat średnio mnie interesuje, ale wszystko jest w miarę logiczne i przynajmniej nie biorą z powietrza tych przypadków, tylko z grubsza mają odniesienie do rzeczywistości.
kircia
3.06.2024 18:37 Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Dzięki za obiektywną na miarę możliwości odpowiedź.
Tylko właśnie, ja nigdzie nie napisałam, że anime jest złe bo za mało smutne czy gore. I nigdy nie miałam zamiaru się kłócić o osobowość Maomao bo nie mam o co przecież, zuch dziewczyna.
Tylko druga osoba przekręciła fragmenty mojej wypowiedzi tak, że tak to właśnie wygląda.
Nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś tak po prostu napisał co uważa o takich czy siakich elementach przy moim komentarzu – rozmawiajmy. Ale wykorzystywanie moich słów, żeby swoje zdanie przedstawić w fałszywej opozycji, to mnie już mocno zirytowało.
I po części też, i nie jestem z tego dumna, doszło tu chyba do drobnych wycieczek osobistych i ta rozmowa niekoniecznie powinna się toczyć w komentarzach. Stało się.
Jeśli chodzi o spiski w haremie, to ja je odbieram trochę inaczej, być może po książkach wspomnianej Anchee Min i jej „Cesarzowej Orchidei” i pochodnych – tam to dopiero się działo. Skutkiem czego harem w Zielarce nadal wydaje mi się ugrzeczniony, co nie znaczy, że nie dostrzegam kwasów.
I tak właśnie działa mi mózg podczas oglądania, że wszystko kwestionuję, stąd do zagadek i reszty teorii się przyczepiłam.
I tak, ja pamiętam jak „wybuchali” mąkę w Pogromcach Mitów :D kliknij: ukryte Tak więc fakt łatwopalności rozpylonej mąki to jedno, bardziej zastanawiało mnie jej liche stężenie w powietrzu bo „zawiał wiaterek”... Ale to już nie do końca moja działka.
Saarverok
3.06.2024 19:25 Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Na szybko spojrzałem, akurat Xici była historycznie w tej epoce, gdzie tam naprawdę było grubo, nawet coś pamiętam, że sama sprzeniewierzyła pieniądze chyba na wybudowanie floty. Tak czy owak upadek Chin i początek stulecia wstydu, czasu ogólnej korupcji, wojen opiumowych, czyli dużo bliższa współczesność, chociaż pewnie nie pozbawiona tła historycznego. Co akurat wiemy z historii, to zawsze klasy uprzywilejowane mocno pomiatały klasami niższymi, a ich życie miało zerową wartość.
A tak to nie ma co się za bardzo przejmować „chińskimi bajkami” :D jak to mój kolega nazywa. Chociaż chciałoby się, żeby faktycznie z sezonu na sezon były jakieś perełki, to nie jest to wystarczająca przekładnia czasowa, żeby się zbytnio nad tym pochylać, tutaj chociaż mam dużo większą tolerancję na fikołki logiczne niż w serialach, no i czas odcinka jest krótszy, więc nawet jak się trafi coś średniego to aż tak nie boli :)
kircia
3.06.2024 20:30 Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Tak, to dokładnie było o Cixi właśnie.
No jasne, że nadmiernie się przejmować nie powinno, koniec końców to tylko anime/manga, czyjaś wymyślona historia. Ale jednak budzi emocje, zwłaszcza u nerwusów jak ja, heh.
Pytałeś wcześniej o ewentualne tytuły do polecenia z gatunku kryminałów, niestety to nie jest typowo „mój” gatunek.
Nie lubię też w ciemno czegoś nieznajomym (których gustów przecież nie znam) polecać, tylko dlatego, że mnie się podobało. Jak ktoś sam z siebie nie chciał nigdy obejrzeć Monstera, to nie należy go namawiać. Z kolei Mouryou no Hako, które osobiście stawiam na piedestale w tym temacie, jest na tyle specyficzne, że też ciężko mi go będzie polecić. Aczkolwiek to właśnie seanse tych anime sprawiły, że teraz reszta „zagadek” często wydaje mi się po prostu mdła w porównaniu :D
Bez zalogowania
3.06.2024 22:37 Moim zdaniem...
Najpierw podziękowania dla uż. Saarverok.
Ze zmęczenia nie uzupełniłam wcześniej mojej wypowiedzi, ale na szczęście Ty zgrabnie opisałeś wiele z tych rzeczy, bądź myśli, które chciałam tu jeszcze dopisać i doprecyzować. Dziękuję za wszystkie Twoje wpisy do serii :))
Dalej – przepraszam (serio) – uz.Kircia.
Poniosło mnie zanadto gdy czytałam ten pierwszy akapit i resztę Jej pierwszej wypowiedzi, brzmiące dla mnie nie tylko autorytatywnie, ale też (w moim odbiorze) mocno zaniżająco nie tylko serial, ale też wartość ocen użytkowników, którym seria się podobała.
W sumie cała Jej pierwsza wypowiedź do serii brzmi dla mnie jak jeden wielki sarkazm wynikający być może z rozczarowania, oraz z tego, że nie dostało się tego, czego się oczekiwało.
Tzn naprawdę rozumiem, że każdy ma prawo czuć się rozczarowany.
Każdy też ma prawo mieć własne zdanie w temacie danego anime, ale – nie musi przy tym dezawuować innych użytkowników, bądź dezawuować ich zdolność oceniania.
Nawet, gdy robi to w dużo bardziej kulturalnej, bądź inteligentnej formie, niż :
„jesteście gupi bo wam się podobało, a dla mnie to je d…, a nie arcydzieło”
No jakby… według mnie taki był wydźwięk tej pierwszej wypowiedzi ;)
A teraz wrócę do samej serii. To nie jest tak , że od początku się nią zachłysnęłam albo uważam że to skończony cud animacji.
Albo że nie mam bohaterek, które lubię, czy cenię bardziej od Maomao.
Po prostu w ogóle nie oczekiwałam od tej serii, że będzie czymś w rodzaju intrygi kryminalnej, bądź serialem z zagadkami.
Przeciwnie, od startu widziałam w niej slice of life w pseudochińskich, pseudohistorycznych dekoracjach, gdzieś w haremie przypominającym Zakazane Miasto. Przypominającym, a nie będącym nim. Aż tak wysokich wymagań (historycznej zgodności) nauczyłam się nie mieć od twórców anime :) To naprawdę oszczędza rozczarowań.
Co do Zielarki i jej historii…no właśnie, dla mnie cała ta „intryga” przez te 24 odcinki nie miała jako głównego celu ujawnienie kliknij: ukryte spisku, ale tym numero uno było tu odsłonięcie historii życia Maomao i jej otoczenia i rodziny.
To uważam zostało poprowadzone ciekawie. I tak, właśnie
historia pewnego Pana z Monoklem została według mnie świetnie poprowadzona, bo pokazuje widzowi, żeby nigdy nie wyrokować na czyjkolwiek temat jeżeli nie zna się wszystkich szczegółów, a także – że oceniając kogoś innego powierzchownie, bez jakiegokolwiek zagłębienia w jego życie [/b] można go skrzywdzić kliknij: ukryte jak to zrobiła rajfurka ukrywając przed Nim pewne fakty .
Ten serial pokazuje (według mnie), że można się pomylić patrząc po pozorach, bądź nie mając pełnej wiedzy na czyjś temat czyjś i na temat jego intencji. Przykład z serialu: Pewna osoba (postać) w serii dokonała kliknij: ukryte okaleczeń i samookaleczenia, bo była zbyt dumna, żeby o coś zapytać wprost. A i wcześniej, przegrała, bo była zbyt dumna, żeby coś powiedzieć wprost.
Dla mnie ta seria uczy inteligencji emocjonalnej, oraz wrażliwości, a rzecz to naprawdę rzadka w anime według mnie. I chociażby z tego powodu ma u mnie dużego plusa.
Uczy, żeby nie oceniać innych po pozorach.
Uczy też – żeby wnioskować na podstawie konkretów, oraz nie dzielić się własnymi wrażeniami póki się je nie zweryfikuje.
A także, żeby nie unosić się dumą jak wiadoma kobieta, ani nie zaniżać własnej wartości jak Maomao, bo można wiele przegrać we własnym (i nie tylko własnym) życiu.
To, że te przegrane wyszły Maomao na korzyść, bo nauczyła się ziołolecznictwa i wiele więcej, to tylko dobry traf, bo równie dobrze mogła skończyć źle, albo mogła któregoś dnia zatruć eksperymentując. I to chyba jej jedyne szczęście – Że przeżyła to wszystko.
Ps.
Nawet jeśli są widzowie, którzy wiedzą to w.w wszystko od dawna, to jest także spora część, i to nie tylko tych młodszych widzów, którym seans Zielarki to wszystko pokaże jako pierwszy.
Natomiast być może pewnym problemem dla części widzów, oraz dla wiadomej postaci w serii ;) – jest to, że Maomao mówi językiem ericssonowskim. Stąd wynikły zresztą określone zdarzenia w połowie serii :) co zresztą Maomao potwierdza, że inni mają z nią ten problem (problem z jasnym, konkretnym rozumieniem , gdy chce przekazać coś osobistego, o samej sobie)
A i tak według mnie postać Maomao jeszcze pełniej i spójniej przedstawiona jest w mandze. Manga dla mnie ma bardziej pesymistyczny wydźwięk, a anime o wiele bardziej stoicki.
Ok, na dzisiaj tylko tyle :)
Chcę tylko podkreślić, że to moje widzenie tej serii i mój odbiór jej/propagowanych wartości :))
Pps.
Zdanie zacytowane z Gombrowicza bardzo mi się spodobało:)
Haha, podpisuję się tutaj pod tym:
„jak nie zachwyca, skoro tłumaczę, że zachwyca” :)))
Saarverok
4.06.2024 19:23 Re: Moim zdaniem...
Spoko, polecam się na przyszłość :P
Bez zalogowania
4.06.2024 22:48 Re: Moim zdaniem...
Jasne mr.Saarverok :)
Zwłaszcza, że Twoja argumentacja była wyważona, kliknij: ukryte no i nie dolała oliwy do ognia, lecz ugasiła żarzące jeszcze wciąż węgielki :)
Udało Ci się wejść między dwie „warczące” sarkazmem kobiety i nie tylko wyjść bez szwanku, co i uspokoić atmosferę :)
A co do zdania uż. Kurubuntu, że Zielarka to fastfood, to daj P. B. same takie fastfoody i z taką ilością witamin, składników odżywczych i bez zwyczajowych i częstych w anime toksycznych dodatków.
Navigator
5.06.2024 15:36 Re: Moim zdaniem...
Bez zalogowania napisał(a):
Udało Ci się wejść między dwie „warczące” sarkazmem kobiety i nie tylko wyjść bez szwanku, co i uspokoić atmosferę :)
Saarverok'a zwą Highlander lub Nieśmiertelny (takie pogłoski chodzą po forach) „there can be only one”
Spoko komentarz, mocno pokrywa się z moimi odczuciami po seansie. Też uważam, że niektóre zagadki to były takie mocne xd kliknij: ukryte (to z tym szajsem spadającym na łeb to szczyt). Albo kreowanie kliknij: ukryte ojca Mao Mao na jakiegoś straszliwego złodupca, co koniec końców okazał się dość zwykłym ziomkiem.
Zielarka to dla mnie anime, które świetnie się ogląda, pod warunkiem, że wysoko zawiesisz swoją niewiarę. Bo w momencie gdy zaczniesz analizować „co, jak i dlaczego” to wszystko zacznie się psuć.
Dlatego to może mieć też tak wysokie oceny, bo jak nie będziesz drążyć i dasz się ponieść wydarzeniom, to machniesz całość na 2 posiedzenia. Bo nie mu tu błędów kardynalnych, są najwyżej takie se zagadki, będące uzupełnieniem niż daniem głównym (którym są relacje bohaterów) oraz pewne głupotki fabularne.
Zielarka to taki fastfood, mega smaczny, ale nie ma co patrzeć na skład.
Lubię sobie marudzić i szukać dziur, ale to naprawdę zależy od tytułu. Są anime, których niedociągnięcia czy wręcz głupota mi nie przeszkadza – pierwszy lepszy przykład, Tokyo Revengers. Ale wtedy musi być inny mocny element, np. dużo fajnych postaci. W Zielarce tymczasem do nikogo cieplejszym uczuciem nie zapałałam.
Nie nazwałabym jej mimo wszystko fast‑foodem. Skład ma dobry, ja jednak wolę – jeśli już mówimy o ludzkich trudnościach – bardziej złożone problemy egzystencjalnej natury. Tutaj, mimo subtelności pezedstawienia, nadal mamy grę na prostych emocjach; współczucie, zazdrość, problemy biedoty i problemy bogaczy. Nie trzeba nad tym myśleć, tylko oglądać „empatycznie”, co nie jest dla mnie ciekawe.
Ja bym Zielarkę opisała jako danie zdrowe i w zasadzie smaczne, aczkolwiek niezbyt ambitne i słabo przyprawione.
[...] „dziewczyny tak żałośnie takie, że kurwiąc się, na chleb nie macie” jak śpiewał to Kurt Weill [...]
Powinno być chyba „żałośnie tanie”.
I śpiewał chyba raczej Kazik Staszewski. Z tego co się orientuję, Kurt Weill był kompozytorem muzyki do oryginalnych tekstów Bertolta Brechta.
Dzięki za uwagę! Autor potwierdził, więc poprawiłam.
A
Saarverok
28.04.2024 08:27
Podzielam ocenę recenzji, absolutnie przepiękne i dojrzałe anime z dawkami subtelnego humoru :) I w sumie dużo więcej nie jestem w stanie napisać, Maomao jest po prostu dobrze rozpisaną postacią i owszem, możemy pewne absurdalne rzeczy uznać za mocno naciągane na potrzeby fabuły, jednak w tym wypadku nie zmienia to mojego odbioru. Uważam, że trzeba to zobaczyć – jak nie siądzie trudno, ale absolutnie na to zasługuje, żeby chociaż spróbować.
A
:)
16.04.2024 01:31
Smutne jest to że Friren jest absurdalnie gloryfikowane a o tej produkcji się nie mówi…
Była w zasadzie numerem dwa w poprzednim sezonie, zaraz po Frieren, więc aż tak zaniedbana nie była ;) Mnie osobiście Zielarka dużo bardziej przypadła do gustu, głównie ze względu za postacie i ogólną scenerię, ale też dlatego, że konsekwentnie trzymała równy poziom. Gdzie w przypadku Frieren już tak nie było IMO.
:)
16.04.2024 22:24
Zakończenie pozamiatało jak dla mnie Friren :)
Łowca czarownic
16.04.2024 12:36 Mówi się bo jest bardzo dobra
Mówi się i to dużo. Też jest gloryfikowana i też ma swoje dobre oceny ale cóż miała potężną konkurencję Dla równowagi dla mnie produkcja ostatecznie okazała się gorsza od przygód elfki ale to dalej spokojne 8/10. Jeśli chodzi o pewne znużenie które niektórzy odczuwali przy Frieren ja odczuwałem przy Zielarce. Ta pierwsza jako anime miała też trudniejsze zadanie aby się nie wywalić – bo w większej liczbie miejsc mogło coś pójść nie tak i trudniejszy gatunek.
Zegarmistrz
19.04.2024 08:07 Re: Mówi się bo jest bardzo dobra
Recenzji „Zielarki” nie ma jeszcze tylko dlatego, że kazali mi w pracy wybierać zaległy urlop, więc zrobiłem sobie wyjazd na city break.
Natomiast ta seria faktycznie miała pecha pojawić się w tym samym momencie, co Frieren. Gdyby nie to, to spokojnie zostałaby okrzyknięta co najmniej anime sezonu, jeśli nie roku.
Anime sezonu w 2023
27.04.2024 14:53
Przecież tutaj w serwisie Zielarka była anime sezonu :)
co prawda w połowie serii. Ale druga połowa choć nieco inna to jest równie zacna.
Jestem wdzięczna za recenzję, nawet jeżeli wieloma punktami w niej zawartymi się nie zgadzam ;)
Doprawdy doskonała rozrywka! Dawno już nie oglądałam raz w tygodniu jednego odcinka i już nie mogłam się doczekać następnego. Ta seria ma w sobie coś urzekającego. Coś, czego na początku dobrze nie widać, ale potem się rozkręca i widać wyjątkowe relacje między bohaterami i dalsze tło. Polecam!
Szkoda. Wielka szkoda, że ta bajka wyszła w tym samym czasie co Frieren. Gdyby tylko wyszło sezon później, z palcem w nosie Maomao zdobyłaby tytuł anime sezonu.
Cóż można o tym powiedzieć. Czarny koń sezonu zdecydowanie. O Frieren wiedziałem, ze będzie wspaniałe, natomiast co do tego tytułu nie miałem żadnych oczekiwań, a tu proszę. Jedna z lepszych bajek ostatnich lat.
Serdecznie polecam każdemu, bo po prostu warto.
I hej! Drugi sezon jest w produkcji! Cieszmy się i radujmy się!
A
Navigator
19.03.2024 23:26 po 10-sięciu
To jest fantastycznie dobre, taki szerlok holms po chisku który mówi po japońsku.
Heh, jak nie lubię melodramatów, tak ten odcinek zielarki baaardzo mi się spodobał. Znam mange, jednak to wersja animowana wywarła na mnie wręcz piorunujące wrażenie. I jakie to poetycko‑przekombinowane (na chińską modłę), zamiast powiedzieć cokolwiek wprost – zwiędła niebieska róża.
Spodziewałem się trochę innego klimatu, bardziej poważnego, bardziej naturalistycznego, bo to co mamy, to taka seria przygodowa o rozwiązywaniu zagadek, z dużą dawką lekkiego dramatu obyczajowego. Choć muszę przyznać, że niektóre sceny potrafią wywołać sporę napięcie/negatywne emocje. To na plus.
Seria kojarzy mi się z kilkoma tytułami, ale najbliżej jej chyba będzie do Akatsuki no Yona. Przez „dziewczęcość” Co przez to rozumiem? Że wszystko jest takie delikatne, bezpieczne, miłe, ładne, a ludzie też ładni, mili, niegroźni, delikatni. Wiem, jak to brzmi, ale nie potrafię tego lepiej określić. Taka słodycz, wchodząca w mdłości. Na szczęście Aptekarka jest tylko słodka.
A co do tej słodyczy…, serial może wywoływać pewien dyskomfort. No bo mamy to co napisałem wyżej, czyli te całe słodkości itp., a jednocześnie cała fabuła dzieje się wokół burdeli, porwań, handlu żywym towarem, prostytucji, dzielnic biedy, zabójstw itd.
I z jednej strony mamy wesołe przygody wesołej aptekarki, a w tle, schowane pośród tych bajkowych przygód, jedne z gorszych ludzkich zachowań.
Czepne się tylko jeszcze polskiego tytułu. Zielarka faktycznie brzmi lepiej, ale mocno ujmuje to głównej bohaterce, aptekarka byłaby bardziej zgodna ze stanem faktycznym.
O Zielarkach
9.03.2024 07:55
Tylko że wiesz, „zielarka” to nie jest „dziewczę chodzące po zboczu pagórka zbierające kilka kwiatków”.
Nawet u nas, wcześniej, w medycynie ludowej, zielarstwo służyło także leczeniu ludzi, nie polegając „tylko” na zbieraniu ziółek.
Natomiast w ujęciu tradycyjnej medycyny chińskiej ziołolecznictwo to jeden z jej zaawansowanych, od dawna doskonale poznanych jej fundamentów. To dużo więcej niż fitoterapia w naszym rozumieniu.
Ale trudno, żeby na okładce mangi znalazło się słowo znachorka, albo fitoterapeutka ;) Jednak słowo „Zielarka” brzmi według mnie całkiem nieźle.
kliknij: ukryte A co do zarzutu o „słodycz wchodząca w mdłości” przy Akatsuki no Yona. Prawie każdy harem jest*bądź stara się być słodki. Obojętnie czy to zwykły harem, czy to revers. Akurat Yona należy do tych bardzo strawnych w porównaniu z innymi.
Natomiast Zielarka została posłodzona trochę, ale to tutaj, w anime, i wg mnie nie za bardzo.
W mandze dużo dalej jej do słodyczy.
No i chyba nikt nigdy tu nie pisał, że Zielarka to gore, thriller, mroczny kryminał, czy horror, albo nie wiem co jeszcze.
Przykładowo mnie się podoba poprowadzenie narracji, fabuły, splecenie wątków, nie zatracenie się całkowicie w nadmiernie poważnym, obyczajowym tonie. Ten momentami lżejszy feeling jest tu wg mnie potrzebny. Ten cukier osładza gorycz tematyki.
Bo owa tematyka jest trudna.
Bo te czasy takie były.
Przecież nie piszę, że zielarstwo to tylko zbieranie badyli po okolicy. Tyle że, bohaterka, oprócz wiedzy o ziołach, ma pewne doświadczenie medyczne, zna się coś na chemii, potrafi używać innych składników, niż składniki stricte roślinne, jest wykształcona (w jakimś stopniu). Dlatego jej profesję lepiej ujęli w angielskim tytule. Bardziej mi przypomina naukowca, niżli znachorkę ludową.
Wiesz, ja nie mam Zielarce za złe (w tym akapicie mówię o anime, o tytule już nie wspominam), że nie jest ciężkim dramatem psychologicznym. Zwyczajnie, mi ta cała kolorowa, wesoła otoczka, nie licuje z miejscem akcji. Jakby to była czysta komedia, to by nie było problemu. A tutaj mamy poważną fabułę, która niezbyt poważnie traktuje miejsce akcji.
Ale żeby nie było, ja to traktuje jako przysłowiową łyżkę dziegciu. W szczególności, że ten dysonans to bardzo subiektywna sprawa.
Muszę przyznać, że kiedy oglądałam początkowe odcinki, sądziłam, że to zbiór luźnych pseudo‑detektywistycznych opowieści. Po 20. odcinku widać, że wszystko jest tu ładnie ze sobą splecione, co naprawdę zaskakuje! Widać, że ktoś miał pomysł na tę opowieść i z chęcią z tego korzystał! Podoba mi się!
Ech… i jednocześnie jest mi przykro, że zostały mi tylko 4 odcinki :(
Już jestem po 21. odcinku i muszę przyznać, że to jedna z lepszych serii, jakie dawno oglądałam. No cudownie się ogląda tych bohaterów. A sam rozwój postaci sprawia, że serce rośnie. Bardzo mi się podoba !
A
Bez zalogowania
20.02.2024 00:58 Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie adaptacja mangi sięga wysoko, zdecydowanie podbija klimat, no i ogólnie odbiór tych scen… kliknij: ukryte emocjonalnie wg mnie było świetne, wszystkie sceny dały radę wybrzmieć. Tego brakuje mi czasami w mandze, która bywa lekko przegadana jak dla mnie, natomiast tu jest przekazują mi większy ładunek emocji, nie przesadzony jednak w typowy dla anime sposób.
Za ten odcinek twórcy adaptacji mają u mnie wielkiego, wielkiego plusa.
abunia
21.02.2024 00:10 Re: Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Warto wspomnieć, że to anime nie jest adaptacją mangi, tylko light novel. Zarówno anime, jak i manga są adaptacją książki.
Bez zalogowania
21.02.2024 05:34 Re: Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Dla mnie jest to przeniesieniem mangi na ekran, często niemal panel w panel. Tylko rozszerzają niektóre sceny, które w mandze nie zolaly wybrzmieć kliknij: ukryte Jak ta gdy Jinshi był pijany i „ratował” Maomao spadającą z muru, albo odcinek Eunuch i Kurtyzana ale wizualnie to jest to samo. Są adaptacje które realizują bardziej ln, ale ta tutaj według mnie dosłownie przenosi mangę na ekran. Więc trudno mi tu mówić o adaptacji pierwowzoru, skoro widzę punkt w punkt zaadaptowaną mangę ;)
pierdyknę jeszcze jeden komentarz, żeby anime chociaż na chwilę trafiło w listę ostatnio komentowanych, bo naprawdę warto obejrzeć ten serial. Może ktoś to zauważy i skusi się na seans napisał(a):
Nie dość że się skusiłam, to odcinek za odcinkiem seria mnie tak wciągnęła że teraz czytam mangę. To jest coś zupełnie innego niż się spodziewałam. Seria łączy kilka gatunków i robi to według mnie dobrze. Jest jak potrawa w której odnajdujemy kolejne smaki.
Do tego bardzo przyjemna oprawa graficzna.
A Zielarka już jest w mojej topce żeńskich postaci z anime za swoją niebanalność.
Zwykle nie głosuję w połowie serialu, ale znając zdarzenia z mangi nie wiem co by się tu mogło popsuć, żebym miała żałować oddanego głosu.
Z czystym sumieniem polecam. Warto dać szansę nawet jeżeli nie od startu nas przyciągnie.
Ps. Pierwszy akapit to cytat za użytkownikiem Klemens.
Korzystając z okazji – dzięki że polecałeś Zielarkę.
Według mnie warto było posłuchać :)
A
Bez zalogowania
26.12.2023 05:49
Nawet pomimo kliknij: ukryte tych nieruchomych plansz i retrospekcji z odc 12 to ogląda mi się Kusuriya no Hitorigoto z każdym odcinkiem coraz lepiej. Wkręciłam się w to anime zupełnie.
Wreszcie! Wreszcie te wszystkie pojedyncze wątki zaczynają tworzyć spójną całość, a i ja mogę wejść lepiej w świat bohaterów! Bardzo podoba mi się kreacja głównych bohaterów – są przekomiczni, a przy tym nieprzerysowani. Oby tak dalej!
A
Sulpice9
25.11.2023 17:43 Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Kurczę, trochę mi z tym źle, że w tym sezonie nie znalazłem ani jednej serii, której nie traktowałbym z mniejszymi lub większymi zastrzeżeniami. Miałem cichą nadzieję, że może dołączę tu do chóru zachwyconych forumowiczów, ale nie…
Może kwestia jest taka, że są tu złe tagi? Całość podpisano jako „okruchy życia” i „zagadki…”, ale jakoś tego nie czuję.
kliknij: ukryte Porwanie i sprzedaż dziewczyny do pałacu jest deus ex machiną, by wprowadzić kogoś z zewnątrz do cesarskiej socjety, a jej zachowanie wobec tego epizodu jest bardziej komediowe niż dramatyczne. To, że wszyscy tam żyją w lukrowanej bańce jeszcze mogę kupić, bo kojarzy mi się z Francją Ludwika XV czy innym dworskim, oderwanym od problemów odpowiednikiem nowożytnej Europy lub nawet Stanów (teraz na HBO wychodzi „Pozłacany wiek”, beztroski klimat bogatej socjety podobny).
Natomiast odcinek z czekoladą – kurde, naprawdę nie mogli wymyślić czegoś co na bank było w dynastii Ming? Nie mówiąc o tym, że nawet jak kakao się tam pojawiło, to w Europie potrzebowali lat, żeby wymyślić co zrobić, żeby stworzyć z tego jakiś deser :D Może protagonistka powinna była zostać wielką kucharką? ;)
Sama bohaterka jest szalenie sympatyczna i podoba mi się jej zadziorność, ale jeżeli to ma być na poważnie, to jakoś trudno mi uwierzyć, że wobec swoich przełożonych zwraca się w tak, powiedzmy, nieco pozbawiony ogłady sposób. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to bohaterka jakiegoś isekaja, która trafiła do innego świata niż osoba z tamtej epoki.
Nie mówię, seria ma zalety – jest bardzo ładna technicznie, pozostali bohaterowie są jednowymiarowi, ale sympatyczni, no i nawet jak protagonistka nie bardzo mi pasuje do tych czasów, to jest ciekawą postacią.
Chyba, że po prostu usiadłem ze złymi oczekiwaniami i to ma być bajkowe, lekkie dworskie romansidło z komediowymi akcentami? Jeśli tak, to będę wdzięczny za informację – przy innym nastawieniu to może być dobry seans :)
tamakara
25.11.2023 20:39 Re: Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Tak, masz złe nastawienie :(
Znaczy zarzut co do wiarygodności, albo raczej braku wiarygodności historycznej jest zasadny zawsze, nawet jeśli ma tylko stanowić wzmiankę na marginesie. Ale – jak zauważasz – kojarzy Ci się to z isekajem. Jest to skojarzenie słuszne. To ta sama literacka „nisza”, opierająca się na podobnych schematach.
Bez zalogowania
26.11.2023 01:27 Re: Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Tzn do trzeciego odcinka miałam podobne jak Ty wątpliwości.
Potem jednak tagi zaczynają się zgadzać.
I mamy kliknij: ukryte Sherlocka Holmesa w spódnicy i to made in China (bo jak wiadomo japońskie dziewczęta nie mogą za dużo myśleć, ani być stoickie i mieć zasady. A już na pewno nie powinny być kreatywne, inteligentne i sprytne i ładne jednocześnie;)
Długo zabierałam się za seans, w sumie w ogóle go nie chciałam napoczynać.
Jak to, mieszkańcy Kraju Kwitnących Wiśni tworzą okołohistoryczny serial w chińskich realiach?
To nie może się dobrze skończyć;)
Po pierwszym odcinku jestem bardzo mile zaskoczona. Seans jest lekki, przyjemny, ładnie animowany.
Co prawda mężczyzni (bisze) chińscy nie są tak ładnie ukazani jak w chińskich produkcjach, ale co tam. Z przyjemnością popatrzę dalej na serial :))
A
:)
16.11.2023 00:52
Aptekarka rzeczywiście jest czarnym koniem tego sezonu. Sam podchodziłem do produkcji sceptycznie zważywszy na „seting” który jest niemal idealny dla przesadzonego fanservisu(seria dzieje się w imperialnym haremie i jego dotyczy) okazał się być niemal całkowicie pozbawiony tych elementów.
Postać główna niesie bezkompromisowo całą produkcje a aktorka głosowa powinna dostać solidne wyróżnienie za swój „performance”. Lekko zachrypnięty głos niesamowicie dobrze komponuje się z piegowatym ideałem Chińskiego piękna(dla tych którzy nie wiedzą jadeitowe włosy + opalowe oczy to swoistego rodzaju ideał wyimaginowanego Chińskiego piękna).
A pierdyknę jeszcze jeden komentarz, żeby anime chociaż na chwilę trafiło w listę ostatnio komentowanych, bo naprawdę warto obejrzeć ten serial. Może ktoś to zauważy i skusi się na seans (szczególnie, że seria nie dostała swoich wpisów na blogu :( ).
Będę szczery – to anime nie powala tempem, ale zdecydowanie nadrabia postaciami, muzyką, grafiką i budowaniem historii.
Chociaż z drugiej strony, to szczerze? Ludziom niecierpliwym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, polecam poczekać z seansem do końca emisji. Nie każdemu podejdzie tak wolny rozwój historii. Tak, rozwój – kliknij: ukryte wydarzenia bowiem, pomimo tego, że wydają się być luźno powiązanymi historyjkami, tworzą spójną całość.
I na miły bóg – nie czytajcie nowelki/mangi przed końcem ekranizacji, bo kompletnie zepsujecie sobie seans… Nie popełniajcie mojego błędu.
Mnie się to anime przewinęło gdzieś przypadkowo, i zainteresowała mnie tematyka, a nieco odstraszyła ilość kobiecych bohaterek. Jak głupio by to nie zabrzmiało, czasem mnie to zniechęca. Ale przez Twój komentarz sprawdziłam to nieco dokładniej i jednak dodam sobie do listy. Twój zamysł zaowocował :D
Muszę przyznać, że ta historia ma coś w sobie. Może i nie rozwija się w zawrotnym tempie, ale ma coś, czego nie ma większość anime -> posiada sympatycznych bohaterów. Naprawdę polubiłam głównych antagonistów, a to już jest dużo!
Z niecierpliwością czekam na każdy następny odcinek.
Komentarz do recenzji
„dziewczyna z ulicy sprzedana do haremu, zbiegiem okoliczności jednocześnie piękna i genialna”
Genialna? Tak. Piękna… można polemizować, bo piękno to rzecz względna ze względów indywidualnych i kulturowych. Maomao nie jest przedstawiana jako piękna, podkreśla się głównie jej intelekt. Jej uroda jest podziwiana głównie wtedy, kiedy jest ładnie ubrana i umalowana. Co prawda jest niska i szczuplutka, co zgadza się z panującym w Chinach sprzed kilkuset lat kanonem urody, nieco odstaje od innych kobiet znajdujących się na dworze cesarskim. W anime dodatkowo ma nieco ciemniejszą karnację od niektórych bohaterek, kiedy pożądana była bladość. Kobiety nakładały na siebie pudry, by mieć jak najjaśniejszą karnację, co często źle się dla nich kończyło, bo niektóre składniki w nich zawarte były śmiertelnie szkodliwe. Z tego, co pamiętam, ówczesne pudry zawierały rtęć. Już w pierwszym odcinku mieliśmy o tym wątek. Mało tego, w tamtych czasach pożądane było, żeby kobieta miała też jak najmniejsze stopy, przez co praktykowano krępowanie stóp dziewczynkom. Było to też oczywiście wspomniane zarówno w anime, jak i mandze i LN. Maomao mówiła, że takie kobiety rozpoznaje po chodzie. Ona sama nóg krępowanych nie miała.
że jakie oceny, to chyba nie porozumienie
Seria przyjemna dla oka i ucha, postaci całkiem ciekawie napisane z dobrymi dialogami, widać budżet i napracowanie. Okazyjne spadki jakości i kanciata rotoskopia/animacje rzadko kłują w oczy (ale jednak).
Questy i setting tak średnio bym powiedział, zagadki bardzo powierzchowne, zielarstwo znikome, ten świat i pałac się jakoś „nie klei”.
Tak, napisałem „questy”, bo zadania które dostaje MaoMao przypominają te z gier komputerowych; trzeba posznupać, popytać i do dizenniczka samo wpada dość oczywiste rozwiązanie, którego nie widzi nikt inny oprócz naszej głównej bohaterki.
A i jeszcze jeden drobny osobisty zarzut: no nie umiem spamiętać tych Chińskich imion. Może to wina tego, że za dużo postaci wlatywało na raz na ekran, nie lubię też jak „Pani Yangyong” nazywana jest czasem „Niebiańską Mądrością” czy innym przydomkiem zamiennie, ale Chińczycy tak lubią.
(Prawie) każdy znajdzie coś dla siebie
9=/10
No i jak miło mnie ta seria zaskoczyła!
Sherlock Holmes w spódnicy (bez Watsona, ale z normlanym doświadczeniem zawodowym) w cesarskim haremie i okolicach rozwiązuje przeróżne sprawy. Jest też szczypta romansu. Ten nasz Sherlock – imieniem Maomao – oczywiście trochę dziwny i jedocześnie pozytywnie zakręcony na punkcie swojej ulubionej dziedziny.
Może nie ma Watsona, ale za to może jest… Mycroft? kliknij: ukryte Tatusiek wydaje się jeszcze większym kozakiem od zagadek/intryg.
Maomao w akcji cudownie się ogląda. Dużo obserwowania, myślenia, kombinowania, komentowania w myślach i celowego zamknięcia się kiedy sytuacja tego wymaga. Może nawet ciut za dużo tego „ja się nie wychylam” bo prowadzi to do kilku komplikacji fabularnych, ale i taka postawa wobec „przełożonych” się broni w całości. Do tego obserwujemy ją na ekranie przez ponad rok. Powoli zyskuje zaufanie u różnych potężnych osób.
Humoru nawet sporo, ale takiego w punkt i szczerze zabawnego. Nic wymuszonego. Pasuje idealnie do raczej neutralnej atmosfery serialu.
Trochę z początku setting rozczarował. Niby fajno, że taki bardziej chiński niż japoński, ale zdecydowanie zbyt słodko było. kliknij: ukryte Niby to odcięty od świata harem, na ekranie hurtowy skup niewolników, a tu tylko niewinne chłosty za niedopilnowanie obowiązków, bo strażnik pozwolił zachować służce część trującego pudru. Dopiero później robi się (przynajmniej chwilami) mniej kolorowo: powieszenie służki od miodu.
Sprawy/zlecenia z serii:
Wyleczenie – kliknij: ukryte misja od samego Cesarza – „tej niebieskiej” (za chiny *żarcik!* nie wiem jak odmienić imię Lihua xD) Maomao cierpliwie podchodzi do tematu z początku, potem furia i powolne leczenie. Super!
Podwójne samobójstwo kliknij: ukryte w burdeliku. Trucizna na górnej warstwie drineczka. Plusik głównie za to, że dostaliśmy finał: obie strony się dogadały i bez skandalu dla problematycznego klienta jak i burdeliku.
Otrucie oficera. kliknij: ukryte Przedawkowanie soli u kogoś kto nie czuje słonego smaku, pomysłowe!
Wybuch kliknij: ukryte magazynu z żywnością. NUDA!
Otrucie kupca kliknij: ukryte , czyli młodszy brat wykańcza starszego z zazdrości. Niby nic ciekawego. Wystarczy wspomnieć „przypadkiem” w gospodzie o wodorostach, które akurat są trujące i morderstwo przyklepane. Tutaj odkrycie czemu ofiara zapadła w śpiączkę było fajne. Dotarcie do kucharzy, kupca, badanie wodorostów. Solidne podejście.
Testament kliknij: ukryte i trzej bracia. Tuuuurbo Nuuuda! Chociaż nawet ta sprawa zostaje fajnie podsumowana przez Maomao: że nie idzie ustalić czy ojcac też nie zabili zamachowcy, żeby to mniej doświadczeni synowie wykonali nowe elementy konstrukcji w świątyni. Ale to tylko domysły zielarki bez dowodów. Takie smaczki ratują gorsze sprawy.
Róża kliknij: ukryte niebieska na zamówienie tatuśka. Ograny motywy, ale w tamtejszych realiach zrobić szklarnie z ogrzewanym powietrzem i tego non stop jej doglądać. Fajno wyszło.
I najlepsze, że kilka z powyższych spraw łączy się w jedną większą intrygę. Nawet sensowną! kliknij: ukryte Podstawy/drobniejsze wydarzenia starannie zaplanowane i dobrze przemyślane. Niestety finał spisku jest fatalny. Miałem nadzieję, że połącznie kropek przez Maomao to dopiero przedsmak do dalszego śledztwa, selekcji podejrzanych i udowodnienia komuś winy, a dostałem przedramatyzowaną Hollywoodzką akcje i uratowanie księciunia w ostatniej sekundzie, kosztem własnego zdrowia oczywiście. Oj jak to to bolało :(
OP1 Ryokuoushoku Shakai – Hana ni Natte (花になって) Cudny. OP2, ED1, ED2 już meh.
Soundtrack niestety nudny. Turbo chiński/azjatycki. Gdybym nie doczytał podczas słuchania, że za jeden krążek z trzech odpowiada Kevin Penkin to bym nie poznał. Motywy nawet przyjemne, od razu się kilka przypomina, ale kompletnie nic się nie wybija ponad „fajne, ale nie chce mi się więcej tego słuchać”. Szkoda, szkoda. Z drugiej strony co taka historyczna drama detektywistyczna może więcej muzycznie zaoferować?
Oglądało się fantastycznie. Daje mocno naciągane 9 na szynach. Gdyby tylko kliknij: ukryte lepsze mniejsze sprawy dostarczyć i lepiej zakończyć ten nieszczęsny główny spisek to byłoby luźno 10/10.
Drugi sezon potwierdzony i czekam! Oby znowu 24 epki na raz do emisji, bo kontynuacje po 12 epków co kilka kwartałów zaczynają mnie drażnić…
Zagadki i intrygi
No jednak nie.
Na wstępie jednak zaznaczę, że oglądało mi się przyjemnie, i to takie 7/10 jak dla mnie, ale żeby pod niebiosa wychwalać ten tytuł…?
Nie wiem, jak skonstruować swoją wypowiedź bo jedno wynika z drugiego, zacznę więc od rzeczy najmniej istotnej i tutaj to już tylko kwestia mojego gustu, że tak do tego podchodzę; otóż świat przedstawiony wygląda jak Chiny i teoretycznie mogły być to Chiny. Ale nie są, to jest fikcyjne państwo. Nie jest to wada sama w sobie, jak mówię, tylko ja osobiście wolałabym jednak setting bardziej wierny historycznie. I tu chyba tylko brak chęci ze strony osoby stojącej za fabułą, żeby to faktycznie były Chiny. Bo wystarczyłoby trochę poczytać, wybrać konkretną dynastię (nie czepiałabym się nawet drobnych nieścisłości) i osadzić to w konkretnych realiach, zamiast robić miszmasz, bo tak wygodniej.
Ponownie, to akurat bardziej moje marudzenie, niż faktyczny zarzut. I moje poczucie szeroko pojętej, także w kwestiach historycznych, estetyki. Może.
A teraz tak… Te zagadki to są jakieś śmieszki chyba. Część z nich jest po prostu głupawa, jakby dla dzieci. Z rozwiązaniem niektórych mogłabym się kłócić, bo chociaż fakty się zgadzają, to konkretna sytuacja była naciągana – kliknij: ukryte chociażby to z mąką. Czasem do wniosków żadnych dojść się nie da, a czasem wszystko od razu wiadomo. Dajmy na to, od razu wiedziałam, że kliknij: ukryte woły będą miały coś wspólnego z pogorszeniem jakości papieru, zostało mi tylko biernie czekać, którą z możliwych opcji sobie wybiorą jako wytłumaczenie. Albo ten odcinek ze szklaną kulą i zamkniętą skrzynią, wystarczyło spojrzeć na ślad na półce żeby wiedzieć, co będzie dalej. No i to jak się wojsko zatruło – założyłam, że użyli gałązek jakiejś trującej rośliny jako pałeczek, ale nie dostałam niestety żadnych konkretów, chociaż to akurat mnie zaciekawiło. Tymczasem wyczekiwane rozwiązanie brzmiało tak: Maomao coś powiedziała o trujących roślinach, a oni: „Aha, dzięki :D sprawę uważamy za zamkniętą” – ...........serio?
I to nie jedyny raz, jak ona coś pozbawionego konkretów mówi tym swoim kolegom szychom, a oni po prostu to przyjmują.
Do wielu konkluzji Maomao dochodzi skacząc między lichymi dowodami i uzupełniając dziury swoimi historyjkami. Co śmieszne, kilka razy przewijają się w tle słowa jej ojca, żeby nie snuła domysłów i nie wyciągała pochopnych wniosków, a ona dokładnie to robi cały czas. To jak sobie łączy różne rzeczy, nie opiera się ani mocno na dowodach które ma, ani na sztuce dedukcji. Na niczym się nie opiera, tylko na snuciu domysłów, właśnie. Przyjmuje sobie, że tak to było, i zawsze ma rację, mimo że powodów ku czemuś zawsze mogło być kilka.
Były 24 epizody, to jest dużo, a bardzo niewiele się stało. To akurat mi nie przeszkadza, ale tyle się naczytałam pochwał o wolnym tempie, myślałam, że coś tu konkretniejszego będzie narastać…
I tutaj chcę poruszyć temat tej największej akcji, do której jesteśmy ślepo prowadzeni… Serio?
Dajcie spokój. To było akurat słabe. Gdyby streścić tę jakże misterną intrygę, to to brzmiałoby tak: kliknij: ukryte ktoś zadaje sobie mnóstwo trudu na przestrzeni wielu miesięcy, żeby zatruć tego i tamtego, żeby podczas ceremonii była możliwość zrzucenia Jinshiemu na łeb części wystroju. I teraz najlepsze – ten tajemniczy metal musiałby się stopić dokładnie wtedy, kiedy Jinshi był akurat pod tym, ani trochę wcześniej, ani później, a przecież sobie łaził po tej sali. Tyle trudu dla tak niepewnego sposobu?… xD I oczywiście, Maomao dokładnie w tym momencie wbiega i go ratuje. Jeszcze dodajmy, że do rozwiązania tej zagadki dotarła tylko dlatego, że spotkała dwie osoby, które podały jej wszystkie fakty na talerzu. Napieraj Lihaku zarzucił ją plotami, a potem w bibliotece AKURAT trafiła na chłopa, który wcześniej pracował przy ceremoniach…
Jeszcze raz się pytam, SERIO?
Na domiar złego kliknij: ukryte robili taką szuję z tego jej prawdziwego ojca, wprowadzili niepokój i jakieś domniemane traumy, a potem się okazało, że facet nic złego w sumie nie zrobił. Nie wiem, po co tak to nakręcali.
No i tak, spodziewałam się, że jak to będzie anime o zielarce, to ktoś się tutaj faktycznie popisze jakąś wiedzą o ziołach.
Pffft…
Taa… Ja Wam powiem, czego możecie się dowiedzieć z tego anime. A mianowicie: wiele gatunków roślin jest leczniczych lub/oraz trujących.
Koniec.
Faktyczne możliwe wykorzystanie jakże fascynujących zagadnień zielarstwa zostało sprowadzone do kilku nazw i jakichś ogółów, które, przysięgam, można by znaleźć w typowym „Przewodniku po ziołach” dorzucanym jako dodatek do Faktu czy innej Pani Domu.
No nie wiem, może jak jest się typowym mieszczuchem z Nowego Jorku, który myśli że ptaki to drony, to coś go tutaj zaskoczy…
Ok, była jedna rzecz, która faktycznie ma jakąś wartość – kliknij: ukryte otóż to, że niemowlętom nie wolno dawać miodu. To się może komuś przydać.
Ehh..
I cóż jeszcze… jak pisałam na początku, czasu było dużo, a w sumie nic się nie stało. Tylko jedno zdarzenie chyba było ważne dla przyszłej fabuły, czyli kliknij: ukryte próba zabicia nie‑eunucha podrywacza. No i pewnie też wątek tej najnowszej konkubiny jakoś pociągną, bo wydaje się, że coś z nią jest nie tak… Z drugiej strony z biologicznym starym Maomao też się tak wydawało.
Postacie były przyjemne, ale poza dwójką tych najgłówniejszych, reszta była dość płaska i wyjątkowo mało skomplikowana.
Generalnie Maomao miała głupie szczęście, że kliknij: ukryte otaczały ją mniej lub bardziej życzliwe osoby i ominęły ją prawdziwe kwasy, jakie w takich haremach mogłyby się zdarzyć. I dlatego ubolewam, że to środowisko nie było bardziej realistyczne. Z chęcią obejrzałabym chociaż namiastkę tego, co działo się w książkach Anchee Min. No ale trudno…
Na plus natomiast ciekawa relacja między Maomao i Jinshim, szczerze to głównie to trzymało mnie przed ekranem, chociaż, ponownie, to nie jest nic specjalnie wyjątkowego…
Oglądałam w swoim życiu parę anime, o których mogłabym powiedzieć, że były nietuzinkowe, niebagatelne, czy nazwać je majstersztykami.
Czasem ze względu na fabułę, czasem postacie, czasem tylko grafikę, bywało też, że ze względu na wszystko.
Ale Kusuriya no Hitorigoto nie jest takim anime, w żadnym z wymienionych elementów.
Przyjemne, całkiem ciekawe. Emocjonalnie i uczuciowo niegłupie (chociaż przedstawione historie mnie osobiście niezbyt obeszły, ale nie zabieram im wartości), natomiast jeśli chodzi o teorię i pożywkę dla umysłu… MEH.
Po raz kolejny nie wiem, a co AŻ tyle szumu.
Re: No jednak nie.
No i tu chyba jest pies pogrzebany.
Ani się raczej nie zaangażowałaś emocjonalnie w to, co działo się z postaciami, ani seria nie spełnia Twoich intelektualnych oczekiwań stworzonych na podstawie hajpu w trakcie emisji.
Poza tym oglądanie w sezonie, co tydzień, czasami osłabia emocje związane z fabułą, a czasami je wzmaga jak tu.
No i nie wiem, czy serio oczekiwałaś cudownego animowanego, idealnego objawienia?
Ja do końca prawie wyceniałam serię na maks ok 8,5 i to też nie od początku, ale właśnie historia kliknij: ukryte Lakana, a właściwie zakończenie tej historii mnie poruszyło no i dorzuciłam 2 punkty. Za to właśnie, że serial dostarczył mi rzadkich przy seansie anime emocji.
Do tego grafika jest staranna, fabuła wyważona, fanserwis z sensem.
No i główna bohaterka. Dla Ciebie Maomao to wg tego co piszesz postać obdarzona chyba tylko szczęściem. A raczej szczęśliwymi zbiegami okoliczności. Ale inteligentne dochodzenie do wniosków nie musi oznaczać wyłącznie chłodnej kalkulacji. Albo inaczej. Inteligencja to nie tylko IQ.
Jeżeli zaś ani nie ujął Ciebie klimat, ani nie związałaś się w żaden sposób z bohaterami (jak osoby oglądające serię przez dobrych kilka miesięcy), to logiczne że nie ocenisz tego tak wysoko jak Ci, którzy są czy byli związani emocjonalnie z tą serią.
Nie ma idealnych wytworów cudzej myśli twórczej. Zawsze można do czegoś przypiąć łatkę, albo skrytykować. Albo zwyczajnie mieć inne oczekiwania.
Zapiski są (według mnie) świetną adaptacją, dla mnie lepszą niż manga. Do tego mają niezłą grafikę, doborowych według mnie VA tzn idealnie dopasowanych do postaci i podkreślających to co się dzieje na ekranie.
Nie ma schematyzmu.
Połączono zgrabnie w jedno kilka gatunków.
Bohaterka jest mocno niestandardowa jeśli porównać z innymi w tej roli.
Do tego ma ona swoją historię wykładaną po trochu jak karty na stół.
kliknij: ukryte PS. kliknij: ukryte Ceremonia nie trwała minutę. Miała trwać długo. Wystarczająco długo. Poza tym popatrz na zamachy udane i na te nieudane w historii. Nikt tu nie zakładał, że na pewno się uda danego dnia, ale szansa była.
W tych konkretnych intrygach najważniejsze było, żeby wyglądały na przypadki.
Tak poza tym jest tu wszędzie naprawdę dużo i dramatu i dramatyzmu, tylko twórcy starali się stworzyć stoickie, plus czasami lekko komediowe podejście, żeby materiału nie przedramatyzować, nie popaść w patos, ani w nie stworzyć depresyjnego dzieła niestrawnego w odbiorze.
Za to zgrabnie połączono niemal wszystkie wątki.
A jeszcze, że ech, wielu rzeczy można było się domyślić itp… A czy istnieją idealne kryminały, gdzie nikt się nie domyśla z widzów bądź czytelników a dostał wskazówki?
Czasami też (jak tu według mnie) dużą zaletą danego anime jest brak wad kardynalnych.
Ba, kliknij: ukryte były ten serial w stanie oglądać osoby nielubiące anime. A już to było wg mnie niezwykłe same w sobie.
Jeżeli nie czujesz tej serii, oraz protagonistki i jeżeli nie budził seans w Tobie głębszych emocji, to i tak wysoko oceniłaś, że na 7/10
Re: No jednak nie.
Bardzo chybiona teza, jeśli o mnie chodzi. Ja praktycznie żadnego anime nigdy nie oglądałam na bieżąco. I zawsze dozowałam po 3, 4 odcinki. No i co z tego?
Nadal w sumie obejrzenie Zielarki zajęło mi z dwa tygodnie. Tyle mniej więcej czytam grubszą książkę. To jest mało? Nie robią na mnie wrażenia te książki, bo nie czytam ich kilka miesięcy?
Bywały krótkie, dwunastoodcinkowe serie które „łykałam” w 3 dni i do teraz zdarzenia i postacie widzę wyraźnie i często wracam do nich myślami.
Jak pojawia się postać, która mnie interesuje, to od pierwszych minut mam ją w głowie i całkowity czas w jakim oglądam daną serię nie ma większego znaczenia.
I dalej po latach jestem z nimi bardzo związana.
To samo z poboczną nawet historią, która mnie ujmie.
Więc nie, to nie jest moja wina ani kwestia tego, bo za szybko obejrzałam. W Twoim komentarzu ten zarzut przewija się kilkukrotnie, ale nie będę już do tego wracać, odpowiedź jest zawsze taka sama.
Oglądanie na bieżąco nie sprawiłoby magicznie, że bohaterowie zagoszczą w mym sercu i będę się przejmować ich losami jakoś bardziej.
Ale pomysł ciekawy.
Cóż za dziwaczne pytanie.
No tak, dokładnie tak. Jak anime dostaje noty 9 i 10, czyli sugerujące, że jest jeszcze lepsze niż po prostu bardzo dobre, to właśnie tego oczekuję.
A przynajmniej tego, że podstawy będą lepiej dopracowane :/
Chyba że miałam z góry założyć, że anime jest tylko dobre, a oceny sztucznie zawyżone?… I mam tak zakładać już po wsze czasy, żeby już nic mnie nie mogło mile zaskoczyć?
9 i 10 to twory, których elementy są dopracowane, a historia i postacie powyżej przeciętnej. I za takie uważam anime którym ja wystawiam najwyższe oceny. Jeden jest tylko przypadek, że dałam całościową ocenę za wszystkie przeżyte emocje na przestrzeni wielu lat i za niepowtarzalność, a nie za to, jak dobrze jest wszystko zrobione i czy ma sens.
Więc tak, wysokie oceny to dla mnie wysoka jakość. Dziwne, że muszę się tłumaczyć z takiego toku myślenia.
To jest chyba oczywiste, że rodzajów inteligencji jest kilka i Maomao jest obdarzoną znaczną ich częścią. Dla uproszczenia przyjmijmy, że oprócz wiedzy i umiejętności wyciągania wniosków z teorii, posiada tzw. inteligencję emocjonalną i potrafi połączyć sobie różne rzeczy, bo dość łatwo wyobraża sobie, co dane osoby czują lub czego chcą.
Problem pojawia się wtedy, że w tych przypadkach też zdarza jej się popłynąć.
Wątek z jedną z konkubin kliknij: ukryte i oficerem wojskowym. Maomao dosłownie wzięła motyw „przyjaciela z dzieciństwa” z powietrza. W ciągu paru sekund można wysnuć jeszcze co najmniej dwie inne teorie, których też nie da się w żaden sposób udowodnić.
kliknij: ukryte Albo to z tym nieszczęsnym miodem.
To już jest leniwe prowadzenie fabuły w taki sposób, bo równie dobrze można by założyć, że akurat kobieta, której rodzina od pokoleń zajmuje się pozyskiwaniem miodu, będzie dobrze wiedziała, że nie wolno go podawać niemowlętom.
Tylko że wtedy intryga nabrałaby innego charakteru.
Im dalej w las… zapomniałam jeszcze o tym, że na cały wewnętrzny pałac był jeden lekarz?…
Fajna głupota, ponownie, taka wygodna dla fabuły.
Poza tym z tym jej szczęściem chodziło mi raczej o otoczenie. Wszyscy są dla niej mili i ją wspierają, mimo że w takim haremie kliknij: ukryte trwałaby walka o zostanie cesarzową i dzieciobójstwa zdarzałyby się zdecydowanie nie przez pomyłkę. Dwie osoby jeszcze przede mną też stwierdziły, że nie pasuje im ten cukierkowy klimat, i mamy prawo odbierać to po swojemu. Ja Ci powiem, która scena wywołała we mnie jakieś faktyczne emocje. Otóż dokładnie ta, gdy Maomao kliknij: ukryte została brutalnie zdzielona w twarz przez strażnika. Bo oto w końcu spotkało ją coś bardzo realistycznego. A i tak dziwne, że nie miała z tego tytułu innych konsekwencji.
Za jakąś bzdurę kliknij: ukryte ją wywalili parę odcinków temu, a tutaj przeszło bez echa? xD
kliknij: ukryte
No, nie wiemy ile trwała ceremonia.
Nic do jasnej anielki nie wiemy w zasadzie, bo nie dostajemy w tym anime żadnych konkretnych informacji. Może i miała trwać długo, a ile miał stać pod tym ustrojstwem? Tego też nie wiemy.
Czy ktoś obliczył dokładnie, ile czasu będzie potrzeba i jaka temperatura?
Przecież w anime to się stało dosłownie jak dopiero co podszedł – mogło to równie dobrze spaść pół minuty wcześniej.
Skoro tak uważasz, dla mnie to właśnie było średnio zgrabne. Sens mojej wypowiedzi brzmi tak, że ja uważam, że to właśnie nie jest jakoś przesadnie dobrze skonstruowane, stąd nie rozumiem zachwytów w tej materii. Ale przecież co kto lubi.
Nie, nie to stanowi problem. Czy się domyślam czy nie, frajdę z dobrej zagadki mam taką samą.
Mnie chodzi o to, że rozwiązania tych przedstawionych były zupełnie niesatysfakcjonujące.
Albo widz nie mógł domyślić się niczego – kliknij: ukryte pierwsza sprawa z noworodkami zatrutymi ołowiem – jeśli nie ma się stricte tej wiedzy co i podobnych doświadczeń co bohaterka, to opisane objawy mogą dotyczyć naprawdę różnych chorób i ich przyczyn.
Albo z kolei – można się było domyślić, aczkolwiek to jak bohaterka sobie skacze między punktami, albo samo wytłumaczenie pozostawia wiele do życzenia. Najlepszy przykład to właśnie sprawa z metalem. kliknij: ukryte Dostaliśmy informację, że to jakiś stop xD aha. Tak samo jak podawano nam informacje, że to jakaś roślina. Chciałabym fakty, chciałabym konkrety. Państwo jest fikcyjne, ale założenia się nie zmieniają. Nie zmieniamy sobie praw fizyki, nie wymyślamy ziół, więc logicznym jest myślenie, że metali też sobie nie wymyślamy.
Grzebałam trochę w tym temacie i użytkownicy różnych forów są w stanie wycisnąć z tej historii więcej niż ona sama.
Ludzie zainteresowani metalurgią dość jednogłośnie wskazują, bazując na proporcjach i opisie, że to był stop Rosego, lub coś podobnego. Topi się w temperaturze ok. 98 stopni. Czy ciepło świec faktycznie będzie tu odgrywać rolę?
Chciałabym dostać odpowiedź, a nie „bo różne metale są różne” xD
Możemy też założyć, że autorzy sobie po prostu wymyślili taki metal, i on się zachowuje dokładnie tak jak oni chcą, skutkiem czego nikt nie byłby w stanie się do tego odnieść ani nawet tego zweryfikować, ale to się nazywa słabe pisarstwo. Knox się w grobie przewraca.
Dla Ciebie to pewnie nie ma żadnego znaczenia, a dla mnie ma duże i mogę to wytknąć, jeśli mam ochotę.
Ja szczególnie mam uczulenie na wykorzystywanie faktów bez uprzedniego sprawdzenia i dostosowania do danej historii. Jest duża różnica między „taka jest prawda” a „bo tak mi się wydaje”.
Ktoś niżej pisał o czekoladzie, ja akurat o tym nawet nie pomyślałam, ale to było ciekawe spostrzeżenie.
To akurat dla mnie absolutnie nic nie znaczy.
Tylko tyle, że jest jednym z tych tytułów „dla każdego”, co dla mnie też w sumie nie jest zaletą, bo niby czemu.
Osoby które nie lubią anime oglądają też tytuły pokroju Monster, Vinland Saga, lub cokolwiek, co mieści się w bardzo konkretnych gatunkach które ich interesują, o ile nie są w 100% uprzedzone.
Osoby nielubiące anime oglądają też filmy z Ghibli, z innych zupełnie powodów.
„Nawet xxx się podobało, a nie lubi animców” – ostatnio coś takiego usłyszałam. Jeśli dla kogoś to argument, to super, dla mnie to jest bezwartościowe zdanie.
Nie wiem skąd to stwierdzenie.
Anime było przyjemne i nawet ciekawe, postacie nie wzbudzały we mnie negatywnych emocji, więc wszystko OK. Mnie akurat bardziej podobała się pierwsza część, potem jakby coś się zepsuło.
Uważam je za dobre i taką właśnie ocenę dostaje – dobrą.
Te wady, które wyliczam, nie są istotne na poziomie emocjonalnym czy nawet fabularnym tego tytułu, ale na merytorycznym już tak. Zbyt dużo tu niekonsekwencji i pójścia na łatwiznę. I to dlatego w mojej ocenie nie ma tu miejsca na 9 i 10, bo „ładna grafika i emocje takie piękne”.
No nie i już.
Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Przecież wystawianie oceny ogólnej (nie cząstkowych!! ) to rzecz głównie subiektywna, w dużej mierze podyktowana emocjami właśnie, albo własnym systemem oceniania.
Dla Ciebie pierwsza połowa, ta bardziej stoicka i mniej emocjonalna była bardziej kompatybilna z Twoim gustem, a inni którzy polubili główną bohaterkę i „życzyli jej” dobrze byli bardziej usatysfakcjonowani drugą połową serialu.
Skoro „podobał” Ci się (znaczy wywołał uczucie satysfakcji) moment kliknij: ukryte brutalnego zdzielenia Maomao przez strażnika to widać wyraźnie Twój stosunek do głównej bohaterki.
Skoro (zakładam) drażniło Cię, że wszyscy jej tak sprzyjają i idzie jej jak po masle (co jest nieprawdą i moze być wynikiem pobieżnego, czy nieuwaznego oglądania, lub braku czytania między wierszami kliknij: ukryte te wszystkie sceny, gdy Maomao mówi jak bardzo jej życie jest nieważne i ulotne i niewiele znaczące nie brały się z powietrza.
Z powietrza nie brało się, że x razy została spoliczkowana.
Nie widziałaś wielu różnych momentów, gdy jej się obrywało?? Albo wcześniej, to że przez wiele tygodni była lekceważona, wyrzucana i utrudniano jej wykonywanie poleceń Głównego Eunucha w kwestii leczenia chorej konkubiny. Była x razy poniżana i wyśmiewana, także za urodę.
Do tego pełniła funkcje testera, nic nie wartego człowieka, niżej niż pies – bo mogła zginąć w każdej chwili od trucizny, albo edyktu. )
Mogę mnożyć kolejne przykłady jak jej tam było „miło.”
Gdyby była wredna, plotkarska, bądź niemiła, bądź krytykancka, to nie zyskałaby tam powoli atencji.
A zamiast tego była cierpliwą, znoszącą wiele, solidną, zaangażowaną, znającą na wielu rzeczach i pomocną osobą.
Tak, według mnie zasłużyła sobie, ciężko i przez wiele, wiele miesięcy pracując na ten szacunek, sympatię etc.
Naprawdę nie widziałaś jej starań, ogromu wkładu pracy, oraz jej uczynności??
Tylko dlatego, że twórcy nie przedramatyzowali serii?
No tak to działa w świecie rzeczywistym. Jedni mają od razu z górki, a inni jak Maomao muszą włożyć wiele wysiłku, wiedzy, oraz starań żeby cokolwiek osiągnąć w dorosłym życiu.
Możesz negować punkty, które Ty chciałabyś widzieć w tej serii czyli braki w instruktażu ziololeczniczym, bądź niedostatek dokładnych wyjaśnień z zakresu fizyki i chemii.
Ale oglądać Zielarkę i nie widzieć ile w tym haremie działo się zła, ile zakulisowych knowań, intryganctwa, dramatow, poniżeń i zagrożeń dla życia… Serio oglądałyśmy tę samą serię?
Tego, że dla Ciebie czyjeś zdanie jest nic nie znaczące to już nawet nie skomentuję.
Dla mnie – owszem, jest ważna opinia osób które szanuję.
A wracając do Zielarki. Gdyby serial zrobiony został w taki sposób, żeby Ciebie usatysfakcjonować, to dla wielu osób stałby się suchy, przedramatyzowany, zbyt smutny i niestrawny.
Dramat Maomao miał tu miejsce cały czas. Nie wiem jak można było go pominąć, czy przeoczyć, ale widocznie da się. Jak widać dało się nie widzieć jej smutku, czy cierpienia, czy złego traktowania w wielu przypadkach
Lukier? Przesłodzenie? To nie cappuccino, to była mocna kawa, wymagała cukru, bo nie każdy lubi gorzką i gorycz.
Albo może raczej to było jak yerba mate, nie poczułaś tego, tej kofeiny/mateiny – no trudno.
To nie był serial typowo budujący karykaturalnie napięcie.
Nie widzisz (prawie) jego głównych zalet? No trudno.
I to jest uwazam problem z rozbudowanymi oczekiwaniami. Tak, lepiej dla własnej przyjemności założyć, że każda seria jest jakaś tam, wtedy rozczarowania są mniejsze, a być może jakieś anime zaskoczy pozytywnie.
Mnie w ten sposób skonstruowana i inteligentna bohaterka zaskoczyła pozytywnie.
Nareszcie nie musiałam patrzeć na kolejne żeńskie tsun‑fochy, mimozy w opałach, ani hersztbaby.
Za główną bohaterkę dałam te trzy punkty dodatkowe.
A także za jej historię osobistą, oraz za osoby z jej otoczenia.
W tym gorzkosłodkim dramacie było wbrew pozorom dużo więcej goryczy niż słodyczy, tylko nie był ten gorzki smak pokazany w prostacki, ani w prosty shounenowy sposób.
Cytując użytkownika Saarverock
Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
To wręcz wybornie, mam nadzieję, że dalej dobrze się bawisz.
To już będzie jedna z nas dwóch.
Wiesz, to nie tak że patrzę na same oceny, aczkolwiek nadal – anime, którym ja takie wysokie wystawiam, też takie mają, więc to nie jest tak, że nie można się nimi sugerować. Wtedy oczekiwałam świetnych anime i takie dostałam.
Tak jak nie podchodziłabym do serii zbierających 1 i 2 i łudziła się, że może będzie dobre.
No a sedno rzeczy jest takie, że jestem tu dość długo i wiele nicków kojarzę od dłuższego czasu, więc spora część oceniających jest, jeśli nawet nie w moim wieku, to przynajmniej nie jakoś bardzo młodszych.
Patrzyłam też zresztą na opinie a nie same oceny i cóż, style wypowiedzi też sugerują, że nie mam do czynienia z dziećmi, więc… o czym rozmawiamy?
O, tak. Niedokładne czytanie i przekręcanie moich słów, sugerowanie, że o to mi chodziło, żeby sobie znaleźć punkt zaczepienia – jakże orzeźwiające.
Napisałam, że ta scena wywołała we mnie największe emocje. Gdzie użyłam słowa „pozytywne”?
No niestety, muszę Cię rozczarować, ale nie jestem tutaj czarnym charakterem, który nienawidzi Twojej ukochanej Maomao.
Szukaj dalej.
Ta scena była dla mnie przykra, podziwiam też determinację tej dziewczyny i nigdzie nie napisałam, że kogokolwiek tam nie lubię.
Ale chciałaś zrobić cyrk, i zrobiłaś. Potrzebowałaś spuścić parę i zostałam obrzucona peanami czczącymi Maomao.
Jestem debilem i ogólnie złą osobą, bo nie zakochałam się bez reszty w głównej bohaterce? Heh.
Lubię ją i doceniam jej postać – ale się nie przyłączę do Twoich lamentów nad jej ciężkim życiem, bo dużo różnych fikcyjnych postaci przewija mi się w życiu i nie uważam Maomao za wyjątkową. Co pewnie znowu odczytasz, że dosłownie napisałam, że jest beznadziejna i ja nie widzę jak ona się stara xD.
Nie no, już nie mogę tego ciągnąć.
Tobie się nie podoba, że mam jakieś „ale” do anime które uważasz za wspaniałe, a może ja zacznę Ci pisać, jak to bardzo jesteś przewrażliwiona na punkcie głównej bohaterki i w ogóle do wszystkiego podchodzisz tak emocjonalnie, i po co, itd itp.
No, ale nie będę tam schodzić. Każdy sobie przeżywa inaczej. Ja nie rozumiem, jak można się niektórymi rzeczami aż tak przejmować, za to fiksuję się na innych, których reszta nie rozumie.
Jak sobie inni odbierają to anime, to jest ich sprawa.
Czy komuś odpowiada takie akurat podanie tych wszystkich trudnych tematów, jakich to anime dotyka – też jego sprawa.
Nie można pisać, że ta forma jest lepsza od innych – ale może komuś odpowiada najbardziej, bo z naturalizmem sobie nie radzi jako widz.
Mam swoje postacie, które mnie poruszyły, i których losy przeżywałam, a nie łażę po serwisie i wtrącam się komuś ze swoim uwielbieniem, bo „trzeba im pokazać jedyną słuszną ścieżkę”.
Ponownie też uwieszasz się na jednej kwestii, takiej tylko, że mnie i kilku innych nie przekonała ta otoczka. I w dodatku wrobiłaś mnie jakimś cudem w rzekome ataki na główną bohaterkę, heheh.
Tymczasem moim głównym zarzutem od początku były kwestie merytoryczne i sposób podania części kryminalnej, która jednak gra tu sporą rolę, a nie czy to jest za bardzo komediowe i wygładzone czy nie – nie obchodzi mnie to nawet w części tak bardzo, jak Ci się wydaje i jak próbujesz mnie i sobie wmówić.
Nie potrzebowałam tu dramatu, jak sugerujesz. Nie za bardzo lubię dramatyzm. Mam wrażenie, że każda z nas ma w głowie zupełnie inną definicję tego słowa i nie życzę sobie dalszych sugestii co do moich gustów (suchych i niestrawnych), co bym wolała i czy coś potrafię dostrzec, czy nie.
Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Ale tak, zgadzam się z Twoimi wypowiedziami, nie muszę uznawać że anime jest za mało gore by jednak gdzieś tą subtelność zobaczyć i właśnie no cóż, cytując Gobrowicza, jak nie zachwyca jak tłumaczę, że zachwyca :D
Dla mnie był taki mocny kontrast między tym pięknem i przepychem a ilością intryg w tle. Niby wszystkie konkubiny są podziwiane za urodę, ale jednak gdzieś w tle jest ta walka o pozycję, poczucie uwięzienia w złotej klatce czy nawet jakieś dowodzenie swojej wartości innej niż uroda. Tak nawet na szybko ilość wątków, która się przerzuciła wokół konkubin – kliknij: ukryte jedna straciła możliwość rodzenia dzieci przez nieobecność lekarza, który w tym czasie odbierał poród cesarzowej. Potem z troski o bezpieczeństwo syna cesarza zamieniła Jinshiego i wychowywała cesarskie jak swoje, które następnie zginęło z powodu tego miodu akacjowego. Druga straciła swoje przez puder z ołowiem i prawie sama przez to zginęła. Trzecia jest w zasadzie podrzutkiem po poprzednim cesarzu, który delikatnie mówiąc miał zamiłowanie do ekhem, młodszych. A czwarta została podrzucona z niewiadomych celów politycznych, bo jest córką jakiegoś ministra. Także ja tutaj cukierkowatości nie widzę, całkiem sporo ciężaru te dziewczyny dźwigają.
Podobnie jak główny zarzut do logiki serii i kliknij: ukryte zamachu na Jinshiego. Sama Maomao podkreśla, że z perspektywy czasu te zdarzenia wyglądały jak zbiegi okoliczności. Być może również inne wydarzenia działy się równolegle, a te akurat udało się powiązać z tym konkretnym przypadkiem. Może tych prób było więcej, ale były mniej udane. Raczej jest jakiś powód, dla których kliknij: ukryte syn cesarza i konkubiny udaje eunucha, pewnie dowiemy się w kolejnym sezonie. Tutaj przychylam się do twierdzenia, że no cóż, nie znamy dokładnego czasu trwania takiego rytuału, więc mógł tam stać nawet godzinę pod tym filarem. A życiem rządzą przypadki, jak sobie człowiek poczyta o tym, ile rzeczy zawiodło/się nie udało w zamachu Hitlera w Wilczym Szańcu czy podczas awarii elektrowni w Czarnobylu to aż się człowiek łapie za głowę, więc nie rozbrajałbym tego tak na części pierwsze. No i teza, że Maomao sporo rzeczy dopowiada i zawsze ma rację – często robi to w myślach, gdzie uzupełnia jakąś historię i raczej jest to rzucone w formie domysłu, gdzie dla mnie wygląda to bardziej jak ćwiczenie umyślowe niż faktyczna odpowiedź na zagadkę. Natomiast jak podrzuca jakieś rozwiązanie, to ma podstawy, żeby coś podejrzewać i z reguły ktoś to najpierw sprawdza, po czym potwierdza się, że miała rację, co buduje zaufanie do jej osądów i dlatego też ludzie proszą ją o radę lub jej słuchają.
Przynajmniej ja to tak interpretuję, natomiast jak widać to niekoniecznie wystarczy, bo ta legendarna „10” pozostaje dla niektórych jako ekstremalne objawienie. Ja szczerze takich ekstremalnych objawień, za które miałbym przydzielić z marszu „10” to mam okrągłe zero. Natomiast właśnie „10” wystawianych za to, ile frajdy mi dało dane anime czy dany sezon to mam już sporo, pewnie teraz z perspektywy czasu miałbym totalnie inaczej i pewnie już by „10” nie były. Ale co zabawne, anime, które obejrzałem więcej niż raz i mam radochę jak do niego raz na jakiś czas wrócę to mam takie cztery, które wymienię z głowy – Pierwsze SAO, Oregairu, Tengen Toppa i Grimgar. Żadne z nich nie jest wybitne, pod wieloma względami są nawet generyczne do bólu, ale dają mi sporo funu i dla mnie zawsze będą „moją” dychą i na tym w zasadzie chciałbym to podsumować.
Nie zgadzam się z opinią o obrzuceniu peanami, tylko w zasadzie przedstawiłaś słuszną perspektywę, dlaczego ta recenzja wyglądała tak a nie inaczej i że są całkiem spore podstawy, żeby taką ocenę a nie inną wystawić. Bo recenzja to ocena subiektywna, jeżeli ktoś uważa, że anime zasługuje na „10” całokształtem to zdecydowanie to popieram. Najwyżej obejrzę, zobaczę, że nie wchodzi i nie przekonają mnie argumenty o super seiyuu, wybitnym montażyście czy zastosowaniu nowatorskiej techniki animacyjnej. Czasem nawet czytam o takich rzeczach w recenzjach i się dziwię, że serio? takie rzeczy tam były? :D gdzie robiłem drop po odcinku czy dwóch.
A do drugiej Pani – podziwiam za biegłość w rozwiązywaniu zagadek, ja nie byłem taki bystry i nie zastanawiałem się nad tym aż tak bardzo, że były to takie proste sprawy. Najwidoczniej wielkie umysły myślą inaczej :) i być może faktycznie potrzebują lepszej pożywki intelektualnej. Jeżeli jest możliwość podania jakiegoś dobrego tytułu z tego gatunku, to poproszę, porównam sobie w wolnej chwili.
Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
Tylko właśnie, ja nigdzie nie napisałam, że anime jest złe bo za mało smutne czy gore. I nigdy nie miałam zamiaru się kłócić o osobowość Maomao bo nie mam o co przecież, zuch dziewczyna.
Tylko druga osoba przekręciła fragmenty mojej wypowiedzi tak, że tak to właśnie wygląda.
Nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś tak po prostu napisał co uważa o takich czy siakich elementach przy moim komentarzu – rozmawiajmy. Ale wykorzystywanie moich słów, żeby swoje zdanie przedstawić w fałszywej opozycji, to mnie już mocno zirytowało.
I po części też, i nie jestem z tego dumna, doszło tu chyba do drobnych wycieczek osobistych i ta rozmowa niekoniecznie powinna się toczyć w komentarzach. Stało się.
Jeśli chodzi o spiski w haremie, to ja je odbieram trochę inaczej, być może po książkach wspomnianej Anchee Min i jej „Cesarzowej Orchidei” i pochodnych – tam to dopiero się działo. Skutkiem czego harem w Zielarce nadal wydaje mi się ugrzeczniony, co nie znaczy, że nie dostrzegam kwasów.
I tak właśnie działa mi mózg podczas oglądania, że wszystko kwestionuję, stąd do zagadek i reszty teorii się przyczepiłam.
I tak, ja pamiętam jak „wybuchali” mąkę w Pogromcach Mitów :D kliknij: ukryte Tak więc fakt łatwopalności rozpylonej mąki to jedno, bardziej zastanawiało mnie jej liche stężenie w powietrzu bo „zawiał wiaterek”... Ale to już nie do końca moja działka.
Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
A tak to nie ma co się za bardzo przejmować „chińskimi bajkami” :D jak to mój kolega nazywa. Chociaż chciałoby się, żeby faktycznie z sezonu na sezon były jakieś perełki, to nie jest to wystarczająca przekładnia czasowa, żeby się zbytnio nad tym pochylać, tutaj chociaż mam dużo większą tolerancję na fikołki logiczne niż w serialach, no i czas odcinka jest krótszy, więc nawet jak się trafi coś średniego to aż tak nie boli :)
Re: Więcej goryczy niż słodyczy w serii
No jasne, że nadmiernie się przejmować nie powinno, koniec końców to tylko anime/manga, czyjaś wymyślona historia. Ale jednak budzi emocje, zwłaszcza u nerwusów jak ja, heh.
Pytałeś wcześniej o ewentualne tytuły do polecenia z gatunku kryminałów, niestety to nie jest typowo „mój” gatunek.
Nie lubię też w ciemno czegoś nieznajomym (których gustów przecież nie znam) polecać, tylko dlatego, że mnie się podobało. Jak ktoś sam z siebie nie chciał nigdy obejrzeć Monstera, to nie należy go namawiać. Z kolei Mouryou no Hako, które osobiście stawiam na piedestale w tym temacie, jest na tyle specyficzne, że też ciężko mi go będzie polecić. Aczkolwiek to właśnie seanse tych anime sprawiły, że teraz reszta „zagadek” często wydaje mi się po prostu mdła w porównaniu :D
Moim zdaniem...
Ze zmęczenia nie uzupełniłam wcześniej mojej wypowiedzi, ale na szczęście Ty zgrabnie opisałeś wiele z tych rzeczy, bądź myśli, które chciałam tu jeszcze dopisać i doprecyzować. Dziękuję za wszystkie Twoje wpisy do serii :))
Dalej – przepraszam (serio) – uz.Kircia.
Poniosło mnie zanadto gdy czytałam ten pierwszy akapit i resztę Jej pierwszej wypowiedzi, brzmiące dla mnie nie tylko autorytatywnie, ale też (w moim odbiorze) mocno zaniżająco nie tylko serial, ale też wartość ocen użytkowników, którym seria się podobała.
W sumie cała Jej pierwsza wypowiedź do serii brzmi dla mnie jak jeden wielki sarkazm wynikający być może z rozczarowania, oraz z tego, że nie dostało się tego, czego się oczekiwało.
Tzn naprawdę rozumiem, że każdy ma prawo czuć się rozczarowany.
Każdy też ma prawo mieć własne zdanie w temacie danego anime, ale – nie musi przy tym dezawuować innych użytkowników, bądź dezawuować ich zdolność oceniania.
Nawet, gdy robi to w dużo bardziej kulturalnej, bądź inteligentnej formie, niż :
„jesteście gupi bo wam się podobało, a dla mnie to je d…, a nie arcydzieło”
No jakby… według mnie taki był wydźwięk tej pierwszej wypowiedzi ;)
A teraz wrócę do samej serii. To nie jest tak , że od początku się nią zachłysnęłam albo uważam że to skończony cud animacji.
Albo że nie mam bohaterek, które lubię, czy cenię bardziej od Maomao.
Po prostu w ogóle nie oczekiwałam od tej serii, że będzie czymś w rodzaju intrygi kryminalnej, bądź serialem z zagadkami.
Przeciwnie, od startu widziałam w niej slice of life w pseudochińskich, pseudohistorycznych dekoracjach, gdzieś w haremie przypominającym Zakazane Miasto. Przypominającym, a nie będącym nim. Aż tak wysokich wymagań (historycznej zgodności) nauczyłam się nie mieć od twórców anime :) To naprawdę oszczędza rozczarowań.
Co do Zielarki i jej historii…no właśnie, dla mnie cała ta „intryga” przez te 24 odcinki nie miała jako głównego celu ujawnienie kliknij: ukryte spisku, ale tym numero uno było tu odsłonięcie historii życia Maomao i jej otoczenia i rodziny.
To uważam zostało poprowadzone ciekawie. I tak, właśnie
historia pewnego Pana z Monoklem została według mnie świetnie poprowadzona, bo pokazuje widzowi, żeby nigdy nie wyrokować na czyjkolwiek temat jeżeli nie zna się wszystkich szczegółów, a także – że oceniając kogoś innego powierzchownie, bez jakiegokolwiek zagłębienia w jego życie [/b] można go skrzywdzić kliknij: ukryte jak to zrobiła rajfurka ukrywając przed Nim pewne fakty .
Ten serial pokazuje (według mnie), że można się pomylić patrząc po pozorach, bądź nie mając pełnej wiedzy na czyjś temat czyjś i na temat jego intencji. Przykład z serialu: Pewna osoba (postać) w serii dokonała kliknij: ukryte okaleczeń i samookaleczenia, bo była zbyt dumna, żeby o coś zapytać wprost. A i wcześniej, przegrała, bo była zbyt dumna, żeby coś powiedzieć wprost.
Dla mnie ta seria uczy inteligencji emocjonalnej, oraz wrażliwości, a rzecz to naprawdę rzadka w anime według mnie. I chociażby z tego powodu ma u mnie dużego plusa.
Uczy, żeby nie oceniać innych po pozorach.
Uczy też – żeby wnioskować na podstawie konkretów, oraz nie dzielić się własnymi wrażeniami póki się je nie zweryfikuje.
A także, żeby nie unosić się dumą jak wiadoma kobieta, ani nie zaniżać własnej wartości jak Maomao, bo można wiele przegrać we własnym (i nie tylko własnym) życiu.
To, że te przegrane wyszły Maomao na korzyść, bo nauczyła się ziołolecznictwa i wiele więcej, to tylko dobry traf, bo równie dobrze mogła skończyć źle, albo mogła któregoś dnia zatruć eksperymentując. I to chyba jej jedyne szczęście – Że przeżyła to wszystko.
Ps.
Nawet jeśli są widzowie, którzy wiedzą to w.w wszystko od dawna, to jest także spora część, i to nie tylko tych młodszych widzów, którym seans Zielarki to wszystko pokaże jako pierwszy.
Natomiast być może pewnym problemem dla części widzów, oraz dla wiadomej postaci w serii ;) – jest to, że Maomao mówi językiem ericssonowskim. Stąd wynikły zresztą określone zdarzenia w połowie serii :) co zresztą Maomao potwierdza, że inni mają z nią ten problem (problem z jasnym, konkretnym rozumieniem , gdy chce przekazać coś osobistego, o samej sobie)
A i tak według mnie postać Maomao jeszcze pełniej i spójniej przedstawiona jest w mandze. Manga dla mnie ma bardziej pesymistyczny wydźwięk, a anime o wiele bardziej stoicki.
Ok, na dzisiaj tylko tyle :)
Chcę tylko podkreślić, że to moje widzenie tej serii i mój odbiór jej/propagowanych wartości :))
Pps.
Zdanie zacytowane z Gombrowicza bardzo mi się spodobało:)
Haha, podpisuję się tutaj pod tym:
„jak nie zachwyca, skoro tłumaczę, że zachwyca” :)))
Re: Moim zdaniem...
Re: Moim zdaniem...
Zwłaszcza, że Twoja argumentacja była wyważona, kliknij: ukryte no i nie dolała oliwy do ognia, lecz ugasiła żarzące jeszcze wciąż węgielki :)
Udało Ci się wejść między dwie „warczące” sarkazmem kobiety i nie tylko wyjść bez szwanku, co i uspokoić atmosferę :)
A co do zdania uż. Kurubuntu, że Zielarka to fastfood, to daj P. B. same takie fastfoody i z taką ilością witamin, składników odżywczych i bez zwyczajowych i częstych w anime toksycznych dodatków.
Re: Moim zdaniem...
Saarverok'a zwą Highlander lub Nieśmiertelny (takie pogłoski chodzą po forach) „there can be only one”
Re: Moim zdaniem...
Re: No jednak nie.
Zielarka to dla mnie anime, które świetnie się ogląda, pod warunkiem, że wysoko zawiesisz swoją niewiarę. Bo w momencie gdy zaczniesz analizować „co, jak i dlaczego” to wszystko zacznie się psuć.
Dlatego to może mieć też tak wysokie oceny, bo jak nie będziesz drążyć i dasz się ponieść wydarzeniom, to machniesz całość na 2 posiedzenia. Bo nie mu tu błędów kardynalnych, są najwyżej takie se zagadki, będące uzupełnieniem niż daniem głównym (którym są relacje bohaterów) oraz pewne głupotki fabularne.
Zielarka to taki fastfood, mega smaczny, ale nie ma co patrzeć na skład.
Re: No jednak nie.
Lubię sobie marudzić i szukać dziur, ale to naprawdę zależy od tytułu. Są anime, których niedociągnięcia czy wręcz głupota mi nie przeszkadza – pierwszy lepszy przykład, Tokyo Revengers. Ale wtedy musi być inny mocny element, np. dużo fajnych postaci. W Zielarce tymczasem do nikogo cieplejszym uczuciem nie zapałałam.
Nie nazwałabym jej mimo wszystko fast‑foodem. Skład ma dobry, ja jednak wolę – jeśli już mówimy o ludzkich trudnościach – bardziej złożone problemy egzystencjalnej natury. Tutaj, mimo subtelności pezedstawienia, nadal mamy grę na prostych emocjach; współczucie, zazdrość, problemy biedoty i problemy bogaczy. Nie trzeba nad tym myśleć, tylko oglądać „empatycznie”, co nie jest dla mnie ciekawe.
Ja bym Zielarkę opisała jako danie zdrowe i w zasadzie smaczne, aczkolwiek niezbyt ambitne i słabo przyprawione.
Powinno być chyba „żałośnie tanie”.
I śpiewał chyba raczej Kazik Staszewski. Z tego co się orientuję, Kurt Weill był kompozytorem muzyki do oryginalnych tekstów Bertolta Brechta.
Mówi się bo jest bardzo dobra
Re: Mówi się bo jest bardzo dobra
Natomiast ta seria faktycznie miała pecha pojawić się w tym samym momencie, co Frieren. Gdyby nie to, to spokojnie zostałaby okrzyknięta co najmniej anime sezonu, jeśli nie roku.
co prawda w połowie serii. Ale druga połowa choć nieco inna to jest równie zacna.
Jestem wdzięczna za recenzję, nawet jeżeli wieloma punktami w niej zawartymi się nie zgadzam ;)
Koniec - daję 9/10
Co ważne – drugi sezon potwierdzony <3
Cóż można o tym powiedzieć. Czarny koń sezonu zdecydowanie. O Frieren wiedziałem, ze będzie wspaniałe, natomiast co do tego tytułu nie miałem żadnych oczekiwań, a tu proszę. Jedna z lepszych bajek ostatnich lat.
Serdecznie polecam każdemu, bo po prostu warto.
I hej! Drugi sezon jest w produkcji! Cieszmy się i radujmy się!
po 10-sięciu
9.9/10 (-0.1 za to że zaraz się skończy)
Mój ulubiony odcinek? (23)
Spodziewałem się trochę innego klimatu, bardziej poważnego, bardziej naturalistycznego, bo to co mamy, to taka seria przygodowa o rozwiązywaniu zagadek, z dużą dawką lekkiego dramatu obyczajowego. Choć muszę przyznać, że niektóre sceny potrafią wywołać sporę napięcie/negatywne emocje. To na plus.
Seria kojarzy mi się z kilkoma tytułami, ale najbliżej jej chyba będzie do Akatsuki no Yona. Przez „dziewczęcość” Co przez to rozumiem? Że wszystko jest takie delikatne, bezpieczne, miłe, ładne, a ludzie też ładni, mili, niegroźni, delikatni. Wiem, jak to brzmi, ale nie potrafię tego lepiej określić. Taka słodycz, wchodząca w mdłości. Na szczęście Aptekarka jest tylko słodka.
A co do tej słodyczy…, serial może wywoływać pewien dyskomfort. No bo mamy to co napisałem wyżej, czyli te całe słodkości itp., a jednocześnie cała fabuła dzieje się wokół burdeli, porwań, handlu żywym towarem, prostytucji, dzielnic biedy, zabójstw itd.
I z jednej strony mamy wesołe przygody wesołej aptekarki, a w tle, schowane pośród tych bajkowych przygód, jedne z gorszych ludzkich zachowań.
Czepne się tylko jeszcze polskiego tytułu. Zielarka faktycznie brzmi lepiej, ale mocno ujmuje to głównej bohaterce, aptekarka byłaby bardziej zgodna ze stanem faktycznym.
Nawet u nas, wcześniej, w medycynie ludowej, zielarstwo służyło także leczeniu ludzi, nie polegając „tylko” na zbieraniu ziółek.
Natomiast w ujęciu tradycyjnej medycyny chińskiej ziołolecznictwo to jeden z jej zaawansowanych, od dawna doskonale poznanych jej fundamentów. To dużo więcej niż fitoterapia w naszym rozumieniu.
Ale trudno, żeby na okładce mangi znalazło się słowo znachorka, albo fitoterapeutka ;) Jednak słowo „Zielarka” brzmi według mnie całkiem nieźle.
kliknij: ukryte
A co do zarzutu o „słodycz wchodząca w mdłości” przy Akatsuki no Yona. Prawie każdy harem jest*bądź stara się być słodki. Obojętnie czy to zwykły harem, czy to revers. Akurat Yona należy do tych bardzo strawnych w porównaniu z innymi.
Natomiast Zielarka została posłodzona trochę, ale to tutaj, w anime, i wg mnie nie za bardzo.
W mandze dużo dalej jej do słodyczy.
No i chyba nikt nigdy tu nie pisał, że Zielarka to gore, thriller, mroczny kryminał, czy horror, albo nie wiem co jeszcze.
Przykładowo mnie się podoba poprowadzenie narracji, fabuły, splecenie wątków, nie zatracenie się całkowicie w nadmiernie poważnym, obyczajowym tonie. Ten momentami lżejszy feeling jest tu wg mnie potrzebny. Ten cukier osładza gorycz tematyki.
Bo owa tematyka jest trudna.
Bo te czasy takie były.
Wiesz, ja nie mam Zielarce za złe (w tym akapicie mówię o anime, o tytule już nie wspominam), że nie jest ciężkim dramatem psychologicznym. Zwyczajnie, mi ta cała kolorowa, wesoła otoczka, nie licuje z miejscem akcji. Jakby to była czysta komedia, to by nie było problemu. A tutaj mamy poważną fabułę, która niezbyt poważnie traktuje miejsce akcji.
Ale żeby nie było, ja to traktuje jako przysłowiową łyżkę dziegciu. W szczególności, że ten dysonans to bardzo subiektywna sprawa.
Po 20. odcinku
Ech… i jednocześnie jest mi przykro, że zostały mi tylko 4 odcinki :(
Re: Po 20. odcinku
Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Za ten odcinek twórcy adaptacji mają u mnie wielkiego, wielkiego plusa.
Re: Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Re: Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Więc trudno mi tu mówić o adaptacji pierwowzoru, skoro widzę punkt w punkt zaadaptowaną mangę ;)
Must watch
Nie dość że się skusiłam, to odcinek za odcinkiem seria mnie tak wciągnęła że teraz czytam mangę. To jest coś zupełnie innego niż się spodziewałam. Seria łączy kilka gatunków i robi to według mnie dobrze. Jest jak potrawa w której odnajdujemy kolejne smaki.
Do tego bardzo przyjemna oprawa graficzna.
A Zielarka już jest w mojej topce żeńskich postaci z anime za swoją niebanalność.
Zwykle nie głosuję w połowie serialu, ale znając zdarzenia z mangi nie wiem co by się tu mogło popsuć, żebym miała żałować oddanego głosu.
Z czystym sumieniem polecam. Warto dać szansę nawet jeżeli nie od startu nas przyciągnie.
Re: Must watch
Korzystając z okazji – dzięki że polecałeś Zielarkę.
Według mnie warto było posłuchać :)
Po 11. odcinku
Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Może kwestia jest taka, że są tu złe tagi? Całość podpisano jako „okruchy życia” i „zagadki…”, ale jakoś tego nie czuję.
kliknij: ukryte Porwanie i sprzedaż dziewczyny do pałacu jest deus ex machiną, by wprowadzić kogoś z zewnątrz do cesarskiej socjety, a jej zachowanie wobec tego epizodu jest bardziej komediowe niż dramatyczne. To, że wszyscy tam żyją w lukrowanej bańce jeszcze mogę kupić, bo kojarzy mi się z Francją Ludwika XV czy innym dworskim, oderwanym od problemów odpowiednikiem nowożytnej Europy lub nawet Stanów (teraz na HBO wychodzi „Pozłacany wiek”, beztroski klimat bogatej socjety podobny).
Natomiast odcinek z czekoladą – kurde, naprawdę nie mogli wymyślić czegoś co na bank było w dynastii Ming? Nie mówiąc o tym, że nawet jak kakao się tam pojawiło, to w Europie potrzebowali lat, żeby wymyślić co zrobić, żeby stworzyć z tego jakiś deser :D Może protagonistka powinna była zostać wielką kucharką? ;)
Sama bohaterka jest szalenie sympatyczna i podoba mi się jej zadziorność, ale jeżeli to ma być na poważnie, to jakoś trudno mi uwierzyć, że wobec swoich przełożonych zwraca się w tak, powiedzmy, nieco pozbawiony ogłady sposób. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to bohaterka jakiegoś isekaja, która trafiła do innego świata niż osoba z tamtej epoki.
Nie mówię, seria ma zalety – jest bardzo ładna technicznie, pozostali bohaterowie są jednowymiarowi, ale sympatyczni, no i nawet jak protagonistka nie bardzo mi pasuje do tych czasów, to jest ciekawą postacią.
Chyba, że po prostu usiadłem ze złymi oczekiwaniami i to ma być bajkowe, lekkie dworskie romansidło z komediowymi akcentami? Jeśli tak, to będę wdzięczny za informację – przy innym nastawieniu to może być dobry seans :)
Re: Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Znaczy zarzut co do wiarygodności, albo raczej braku wiarygodności historycznej jest zasadny zawsze, nawet jeśli ma tylko stanowić wzmiankę na marginesie. Ale – jak zauważasz – kojarzy Ci się to z isekajem. Jest to skojarzenie słuszne. To ta sama literacka „nisza”, opierająca się na podobnych schematach.
Re: Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Potem jednak tagi zaczynają się zgadzać.
I mamy kliknij: ukryte Sherlocka Holmesa w spódnicy i to made in China
(bo jak wiadomo japońskie dziewczęta nie mogą za dużo myśleć, ani być stoickie i mieć zasady. A już na pewno nie powinny być kreatywne, inteligentne i sprytne i ładne jednocześnie;)
Pierwsze wrażenia
Jak to, mieszkańcy Kraju Kwitnących Wiśni tworzą okołohistoryczny serial w chińskich realiach?
To nie może się dobrze skończyć;)
Po pierwszym odcinku jestem bardzo mile zaskoczona. Seans jest lekki, przyjemny, ładnie animowany.
Co prawda mężczyzni (bisze) chińscy nie są tak ładnie ukazani jak w chińskich produkcjach, ale co tam. Z przyjemnością popatrzę dalej na serial :))
Postać główna niesie bezkompromisowo całą produkcje a aktorka głosowa powinna dostać solidne wyróżnienie za swój „performance”. Lekko zachrypnięty głos niesamowicie dobrze komponuje się z piegowatym ideałem Chińskiego piękna(dla tych którzy nie wiedzą jadeitowe włosy + opalowe oczy to swoistego rodzaju ideał wyimaginowanego Chińskiego piękna).
Będę szczery – to anime nie powala tempem, ale zdecydowanie nadrabia postaciami, muzyką, grafiką i budowaniem historii.
Chociaż z drugiej strony, to szczerze? Ludziom niecierpliwym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, polecam poczekać z seansem do końca emisji. Nie każdemu podejdzie tak wolny rozwój historii. Tak, rozwój – kliknij: ukryte wydarzenia bowiem, pomimo tego, że wydają się być luźno powiązanymi historyjkami, tworzą spójną całość.
I na miły bóg – nie czytajcie nowelki/mangi przed końcem ekranizacji, bo kompletnie zepsujecie sobie seans… Nie popełniajcie mojego błędu.
Po 5. odcinku
Z niecierpliwością czekam na każdy następny odcinek.
Re: Po 5. odcinku
Jestem po 3. odcinku i naprawdę jestem mile zaskoczona <3