x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Uuu ła, dawno na tanuku alternatywki nie widziałem.
Rozumiem ból recenzenta, sam przerobiłem go po drugim sezonie.
Co do fragmentu morskiego, ja nie nazwałbym go wypełniaczem. Tzn. fabularnie to faktycznie, stoimy na mieliźnie, ale według mnie jest to bardzo ważny krok, by wreszcie ruszyć wątek familijny. Że już nie tylko Anyi zależy na prawdziwej rodzinie. A że zajęło to ponad połowę sezonu? Według mnie udało się dzięki temu bardziej uwiarygodnić tą przemienię. Cała ta wycieczka to taki punkt gdzie przegięła się pała goryczy. Oczywiście pewnie bredzę, bo wyjdzie następny sezon, zbliżony najpewniej reżysersko(?) do dwójki xd
Anonek
17.03.2024 10:16
To anime przypomina Modę na sukces. Pierwszy sezon to był przyjemny powiew świeżości, ale drugi sezon to po prostu nuda i pomyje. Poza kilkoma odcinkami na statku pozostałe nadają się do kosza. Wielu widzów oczekiwało bardziej szpiegowskich klimatów. Zamiast tego dostajemy cały czas klimaty rodzinne i nudne i powtarzalne gagi z Anią i jej dziwnymi minami w roli głównej.
Bez zalogowania
17.03.2024 11:20 De gustibus...
Dla mnie akurat część z tych familijnych okruchów była tym, czego oczekuję od Spy and family, choć racja, że gagi w wielu miejscach bywały powtarzalne.
Natomiast ta cała część na statku to dla mnie takie kino sensacyjne klasy B, albo i C, jakich w dzieciństwie oglądałam mnóstwo. Czyli proste i przewidywalne.
Znaczy, gdyby to był w całości taki serial akcji, to bym nie marudziła :p
A co do serialu szpiegowskiego, to dla mnie Spy and family jest serialem „szpiegowskim” w pierwszym sezonie.
Ilość bredni kwalifikuje do miana komedii absurdu, niż do szpiegowskiej serii.
Znaczy realia świata, te wizualne są super. I nawet część z tych realiów tamtych czasów też jest Ok.
Ale już samo przedstawienie pracy osób pracujących w tym zawodzie jest momentami tak „romantycznie” przedstawione, momentami ilość głupoty predestynuje tylko do miana komedii nonsensu, tzn komedii aktorskich ze Stanów typu „Naga Broń”, czy „Akademia Policyjna”.
Plus elementy niejednej kreskówki ze Stanów.
Tak że dla mnie pierwszy sezon to była komedia o spreparowanej familii, a nie serial szpiegowski.
Tzn taki według mnie z niego serial szpiegowski, jak Naga broń mówi o realiach pracy w policji xd
Anonek
17.03.2024 13:17 Re: De gustibus...
Cóż, każdy ma inne podejście i oczekiwania :P. Patrząc po komentarzach tu, czy na MALu nie jestem jedyny, a ocena z każdego kolejnego couru/sezonu też leci w dół, bo ta seria już niczym nowym nie zaskakiwała. Jeśli kiedyś w 3 sezonie miałoby być to samo, co w 2, to już będzie naprawdę seans dla znacznie węższej grupy odbiorców
Bez zalogowania
17.03.2024 13:32 Re: De gustibus...
W sumie – jeśli ma ta seria iść w kierunku „mniej komedii więcej sensacyjnego „Hałasu o nic”" to i ja podziękuję.
Ile razy już zepsuto coś, co błysnęło pierwszym sezonem, to się nie da zliczyć.
Telenowela, żeby była udana, to też musi odpowiednio oddziaływać na emocje :)
Mnie to jeszcze tak nie zniechęciło, bo oglądałam wszystkie te trzy części niedawno i to ciągiem. Ale jakbym to oglądała z przestojami, jak prawie wszyscy, to i wrażenie spadku jakości fabuły było by zapewne większe.
Jedyne co się tu utrzymało na wysokim poziomie wg mnie to grafika, animacja.
Ale… z pustego i Salomon nie naleje;)
Bez zalogowania
17.03.2024 12:50 Sztuka pisania recenzji
Uuu ła, dawno na tanuku alternatywki nie widziałem
I jak dla mnie całe szczęście, że się pojawiła, bo ja akurat wolę recenzje bardziej powściągliwej (emocjonalnie) natury i rzeczowe, wieloaspektowe, jak rzeczona recenzja alternatywna Mr S.
do tego sezonu SxF.
Znaczy nie mam nic do tego, gdy hurraoptymistyczne są komentarze – pisane często jeszcze pod wpływem emocji, na gorąco.( kliknij: ukryte Pod warunkiem, że nie oceniają w złośliwy sposób innych komentujących, oraz ich osobistego punktu widzenia)
Jakby to ująć – pisanie o innych według mnie świadczy tylko o piszącym.
Natomiast jasne jest, że każdy ma swój własny punkt widzenia i ma do niego prawo.
Pod warunkiem jednak, że prawo to realizuje w sposób w miarę możliwości taktowny i nie obrażając innych. Parafrazując Alexisa de Tocqueville :
„Prawo do stosowania pięści przez jednego człowieka kończy się kilka centymetrów przed nosem drugiej osoby”
Serio, osobiście miałam nadzieję, że akapity jak ten w recenzji podstawowej pana Z., czyli według mnie nietaktownie a może nawet złośliwie odnoszący się do wieku komentujących i nazywający wyrażane przez nich opinie „marudzeniem” – znikną na zawsze z tego serwisu.
A dopiero co Jiri50 pochwalił wzrost poziomu recenzji tu w serwisie… ech…
Panie Zegarmistrzu, autorze recenzji głównej – miałam na bieżąco, zaraz po pojawieniu się Pana recenzji zapytać, po co umieścił Pan ten akapit?
Czy raczej czemuużył Pan tak nietaktownie (według mnie) brzmiącej formuły do (być może) – próby przeforsowania własnego zdania?
Czy to był tylko chwilowy upust emocji?
Czy nie daj P.B. próba zyskania w ten sposób atencji…
I tu już mała dygresja niezwiązana z sezonem i z recenzją:
kliknij: ukryte Ego to rzecz bolesna i sprawiająca głównie problemy.
Ego to ten element „wyposażenia” psychiki, który stwarza w relacjach międzyludzkich największe problemy.
Oddalający nas od innych. I jego budowanie tylko przysparza w efekcie bólu i cierpienia (polecam spokojne czytanie panów Junga i Siddarthy Gautamy i innych)
Ale jak mówią…co kto lubi… :/
Nie musi mi Pan odpowiadać tu, publicznie. Może Pan to potraktować jako mój osobisty wyraz smutku i rozczarowania…
Autor pierwszej recenzji użył tych określeń żatrobliwie, w odniesieniu do samego siebie.
A
Zepsuty Zegar
13.03.2024 12:57
kliknij: ukryte Proponowałbym więc nie zwracać uwagi na marudzenie panów w średnim wieku i po prostu oglądać kolejne odcinki tego wspaniałego w końcu anime. Nawet skisłem z głupoty tego komentarza XD
Swoją drogą, ten sezon musi być jeszcze słabszy, niż myślałem, skoro podstarzały redaktor go broni.
A
Prox
6.03.2024 14:41 Drop
Jak jeszcze pierwszy sezon jakoś pod koniec znosiłem, tak ten dropnąłem po bodaj 3‑4 odcinkach. kliknij: ukryte Absolutnie NIC się nie dzieje, ot głupia komedyjka o niczym się zrobiła. Bleh.
Dobry sezon, Spy pokazuje pazur właśnie w dłuższych wątkach. Podoba mi się też ten kontrast między słodziutkim codziennym życiem, faktyczną akcją. Ta scena, gdzie Yor rzuca dłubadłem przez drzwi, miodzio!
Jedyna faktyczna wada (naprawdę niewielka), to wspomniane w recenzji ujęcia statku w 3D. Serio, jakim cudem to wygląda tak źle?
Świetnie zrealizowano te walki na statku, oczywiście są przesadzone i często absurdalne, więc traktuję je jako czarny humor. Wrażenie potęguje jeszcze soundtrack – pewnie dlatego te krwawe sceny odbierałem jako komediowe. Świetnie, że Anya też miała w tej rozgrywce istotny udział :)
Kurcze, ja to jestem jednak głuchy xd. Według mnie muzyka w żaden sposób się nie wyróżniała, doskonałe tło. A w tej scenie walki? To tam coś grało? xd.
/////////////////////////////////////////////////////////////////
Mam nadzieje, że następne sezony, będą szły właśnie w takim kierunku – duży, długi wątek + kilka odcinków epizodycznych. Plusem ogromnym jest to, że wreszcie coś ruszyło w kwestii romansowej. W tym wypadku Yor, może następny sezon będzie pod znaku Loyda?
A
Navigator
3.03.2024 21:18 omfg
Obejrzałem jak narazie dwa odcinki, to jest nieziemsko fantastycznie pyszne.
Słyszałem o tym anime ale zawsze unikałem, sądząc, to nie moja alejka.
Ogromy błąd jak się okazuje, już mogę wystawić ocenę 10/10 za dwa pierwsze odcinki.
Bez zalogowania
4.03.2024 04:11 Re: omfg
Ale te dziesiątki to za dwa pierwsze odcinki pierwszego, czy „trzeciego” sezonu, bo jakby coś, to tu jest omawiana trzecia odsłona serialu.
Anonek
4.03.2024 12:30 Re: omfg
Bez jaj. To nazewnictwo rocznikowe na Tanuki może zmylić. Dziwne, że nie podają oficjalnych nazw (cour x, season x).
A
Spy x Family [2023]
3.03.2024 12:20 "Już taki jestem zimny drań "
Aż mi się słowa piosenki przypomniały.
Dekady mijają, a w anime nadal króluje model zimnego, twardego mężczyzny jako podpory związku i rodziny.
Sopel Lodu (vel Zimna Skała).
Przykładów setki.
Tomoe z Kamisama Kiss wygrywa z innymi,
Przyszły Cesarz z 7krotnej pętli odrodzenia wygrywa z innymi,
Kolejny – Zimny Następca Tronu wygrywa z np doktorem Grahamem w Dr Elise.
Itd…
Przykładów serio jest na pęczki, byłaby z tego wielka lista. Zwłaszcza tam, gdzie jest romans dorosłych postaci. Ale nie tylko.
Taki szablon wręcz.
Że jak już jest „samiec alfa” – to musi być jak sopel lodu z kołkiem w… sercu chyba. Taka wizja wschodniego silnego mężczyzny.
Bo przecież silny mężczyzna nie może być czuły i troskliwy i czuć coś więcej niż zazdrość, czy zaborczość.
To już nawet nie jest model tsundere, to według mnie gorzej.
W pierwszym sezonie Pan Szpieg wydawało mi się że zyska trochę bardziej ludzkich uczuć.
Ale w trzecim sezonie wszedł już w rolę Zimnej Skały (według mnie.)
Widać to po Jego zachowaniach względem Ani, względem Yor i w braku zrozumienia uczuć współpracowników.
Za to jego kumpel – to postać ciepła, rodzinna, a nawet Romantyczna.
Dlatego zapewne dostał rolę drugoplanową, ech.
xx
3.03.2024 14:35 Re: "Już taki jestem zimny drań "
No nie wiem. Kazehaya z Kimi ni Todoke zimny nie był, tak samo Zen od Shirayuki albo ten tam z Aishiteruze Baby… Oczywiście, opisany przez ciebie typ jest bardzo popularny, ale to nie jest tak, że z drugiej strony nic nie ma ;) Wydaje mi się, że w mangach takich sympatyczniejszych panów łatwiej znaleźć – i tam też wyraźniej widać, że raz popularniejsi są zimni i nieszczerzy, a raz otwarci i przyjaźni.
Ale zgadzam się co do Loida, początek przyciągał właśnie tym, ze wydawało się, ze nasi bohaterowie zaczną się otwierać i stworzą prawdziwą rodzinę – a tu tymczasem on od pewnego momentu stoi w miejscu albo i nawet się cofa. Nie wiem, autor oryginalnej mangi uznał, że taki oziębły bohater nierozumiejący uczuć jest śmieszniejszy? Łatwiej się o nim pisze?
Spy x Family [2023]
3.03.2024 18:31 Re: "Już taki jestem zimny drań "
. Nie wiem, autor oryginalnej mangi uznał, że taki oziębły bohater nierozumiejący uczuć jest śmieszniejszy? Łatwiej się o nim pisze?
Może uznał, że „prawdziwy mężczyzna”, czy tam „głowa domu” ma taki właśnie być, ma patrzeć z góry na domowników jako „pan i władca”. Czyli szpieg wchodzi w rolę głowy rodu, tylko niekoniecznie jest to kierunek pożądany przez widza, (czyli tu – przeze mnie) a reprezentuje tradycyjnie japoński model konfucjański, czyli model sprzed lat.
Tzn faktycznie, umiejscowienie w latach 60tych zeszłego wieku ma to sens.
Tylko ja takiego „progresu” oglądać nie mam ochoty.
Co do tego co wyżej, to nie chodziło mi, że wszyscy główni bohaterowie romansów tacy są, ale nadal silny oznacza często zimny, nieprzyjemny, nieprzystępny, zaborczy, zazdrosny.
Jakby silny mężczyzna musiał taki być. Albo naprawdę twórcom brak wyobraźni, albo to tak silne uwarunkowania kulturowe.
Chyba, że masz jeszcze inny pomysł na wyjaśnienie tego „fenomenu”
Kurubuntu
4.03.2024 13:43 Re: "Już taki jestem zimny drań "
Też czuje ból braku progresu u Loida (być może będzie to główny temat następnego sezonu, tak jak w tym była Yor), ale nie traktowałbym go jak zimnego drania. Przez cały ten czas (3 sezony), chyba ani razu nie pomyślał, żeby rzucić to całe szpiegowanie i żyć razem ze swoją „adoptowaną” rodziną. Dla niego to cały czas jest zadanie, służba. Ma postawiony, jasny cel do którego dąży za wszelką cenę. I prawdopodobnie, jeśli sytuacja by tego wymagała, poświęcił by swoją rodzinę. Bo dla niego to cały czas tylko narzędzie.
W porównaniu do Yor, Loid nie ma żadnych rozterek i pewnie dla tego nadal jest w tym samym miejscu co na początku. Taki bardziej krzyżowiec, niż zimny drań.
Ale wydaje mi się, że ten pancerz powoli pęka.
A
Bez zalogowania
29.02.2024 04:50 Nie jest źle
Dało się prawie ciągiem obejrzeć. No trochę przegięli na statku, ów popis reżyserski mnie osobiście zmęczył i zniesmaczył.
Dobrze kliknij: ukryte że potem była scenka z Anią w szkole i to spuentował i rozładowało emocje.
Nadal Anya mi tu świeci. Główny bohater też, zwłaszcza we fragmentach obyczajowych. Taki to dla mnie Tomoe z Kamisama kiss, tylko w dużo lepszej obyczajowo odsłonie.
Nawet Yor jest dla mnie strawna, zabawne ze połączyli W JEDNO postać impulsywnego mięśniaka, mega zabójcy, (prawie)perfekcyjnej pani domu, oraz uroczej głupiutkiej i dobrej, a do tego naiwnej idealistki. Zwykle męczą mnie te składowe, ale tu jest wszystko tak fajnie, absurdalnie złączone w jednej postaci, i do tego bywa mocno kawaii, że jakoś mi ona do tego szpiega i do takiej dziwnej córki pasuje.
No i dzieci ze szkoły, hehe, lubię, bawią mnie. Zwłaszcza przyjaciółka i kliknij: ukryte niedoszły amant.
Generalnie czekam na więcej :)
Bez zalogowania
29.02.2024 05:07 Re: Nie jest źle
Ach, no i najzabawniejsze dla mnie w tym sezonie – krótka scenka, gdy kliknij: ukryte siedzą w domu we czworo przy stole, po popisie Ani szkolnych wymysłów o ludziach ośmiornicach
i dorośli omówili właśnie, jak to źle jest kłamać xd No – scena trwa kilka sekund, a popłakałam się ze śmiechu.
Życiowe po prostu xd kliknij: ukryte gdy rodzice uczą dziecko, żeby pewnych rzeczy nie robić – przy czym sami dokładnie to robią xd
Co cię zniesmaczyło? Coś konkretnego, czy ogólne mordobicie (dość brutalne)?
Bez zalogowania
6.03.2024 08:16 Re: Nie jest źle
Ogólnie, ta kliknij: ukryte scena kulminacyjna na statku, czyli robienie show z zabijania, w rytm muzyki.
Znaczy – jasne, mogę oglądać dużo bardziej brutalne rzeczy, ale żeby robić fetę z mordowania po kolei jednostek ludzkich to jakoś średnio to widzę.
I nie, komedia to akurat wg mnie nie bardzo jest w tamtym momencie. Nawet nie taka czarna.
Nie chodzi nawet o zabijanie, tylko o takie przedstawienie tego widzowi, żeby uznał te sceny za piękne.
Gdyby tu tylko chodziło o walki… Ale tu jest zwykłe zarzynanie.
Wiesz, to jest dla mnie coś w stylu,
jakby nakręcić anime o zarzynaniu zwierząt w rzeźni
i dodać do tego podkład muzyczny
Wiesz, taki w rytmie zabijania dołączyć.
No to też by mnie zniesmaczyło.
Myślę, że to ta subtelna różnica miedzy pierwszą, a częścią trzecią – w sposobie ukazania profesji Yor.
Najpierw pokazano jako coś jednak bardziej odrażającego
i budzącego momentami grozę w Ani,
a potem pokazywanie, że nie, że to jednak fajny zawód.
Podobnie widzę to w niektórych innych produkcjach.
Wg mnie jest Celebracja zabijania, na granicy z pastwieniem czasami.
Mnie trochę obrzydziło, czy raczej zniesmaczyło.
Komuś innemu się spodoba.
Parafrazując pewną łacińską sentencję
- „o preferencjach się nie dyskutuje”
Dla mnie było to podobne do starych filmów z Bondem (sprzed Craiga), gdzie trup padał gęsto, a jednak nikogo to nie bulwersowało – właśnie przez wysoki poziom absurdu. Podobnie jest w Spy x Family i dodajmy, że giną tu tylko najgorsze oprychy, równie groteskowe jak Buźka z Bonda, nie ucierpiał żaden pasażer :)
Bez zalogowania
6.03.2024 15:21 Re: Nie jest źle
kliknij: ukryte Nie bulwersuje mnie to, ze trup ściele się gęsto, tylko odraża to, że robią z tego jakieś dla mnie chore misterium.
Coś jakby ktoś mi nałożył na talerz tatara z surowej wątróbki. Albo 15 kotletów naraz i mam to zjeść, bo dobre.
A fakt, czy to są oprychy czy nie to jakby w… familijnej komedii oczekuję czegoś innego.
Spy and family raczej nie pretendowało od startu do bycia nr 2 po Chainsaw Man
Chodzi mi o to, że w pierwszym sezonie próbowano nam wmówić, że owszem główne dwie dorosłe postacie robią brudną robotę, ale właśnie to, że tworzą rodzinę ma niejako ocalić ich człowieczeństwo, sprawić, że obudzi się ich sumienie, moralność, wrażliwość.
Natomiast z czasem zamiast iść w tym kierunku zaczęto iść do eskalacji przemocy, robienia z samej przemocy sztuki dla sztuki.
Coś, co początkowo przerażało Anię – teraz ma być powodem do dumy? No jak dla mnie nie.
Jest taki żart jednego z naszych kabaretów, gdy mąż wojskowy bije żonę, a sąsiedzi do tego stopnia są już zmęczeni tą przemocą, że postanawiają owemu sprawcy pomóc uciszyć jegomalzonke. Czyli do owej przemocy dołączyć.
To mnie jakoś obrzydzilo, nie rozśmieszyło i ta scena jako że Spy i family pretendowało do miana komedii familijnej też.
Chyba, że ktoś się nastawił na szpiegowską, ale to też nie
było to. Nie była tu zaawansowana intryga, tylko zwykłe siekanie kotletów z ludzkich ciał. I kolejny kotlet, kolejny człowiek. Rozumiem, że tak się tworzy op postacie, ale tego było dla mnie po prostu TUTAJ za dużo.
Może to bug mojego nastawienia.
Może oczekiwałam familijnej komedii, gdzie bycie razem tworzy nową wartość, uczłowiecza ludzi dotąd pozbawionych człowieczeństwa.
A twórcy postanawiają zmienić kierunek.
Ania zaczyna być momentami pełna pychy,
szpieg zaczyna tu w ten odsłonie być zimnym antypatycznym rodzicem i kimś, kto cofa się w emocjonalnym rozwoju,
a do tego z zawodu Yor robią sobie jakieś dla mnie chore misterium.
Może to kwestia wrażliwości, może oczekiwań od kierunku serialu. Może po prostu chciałam się zrelaksować, a nie oglądać jatki. Jak idę do kawiarni na kawę i ciasto, to chce jeść kawę i ciasto, a nie surową wątróbkę.
Tatar po zjedzeniu czekolady też mi się średnio widzi.
A befsztyki lubię wysmażone, nie krwiste xd
Znaczy rozumiem, że niektórzy ludzie pracują jako kat,
ale zawsze mnie dziwiło, że są osoby chętne oglądać jak płoną stosy, tną gilotyny, pokazują publicznie wieszanie czy jak włączają krzesła elektryczne.
Kwestia preferencji myślę :p
Też zresztą nie chciałabym w rzeźni pracować, a mięso przecież znowu jem :p
No i Bondy, Święci i Mission Imposible są przecież mitologizowaniem brudnej roboty. Nie ma w zarzynaniu ludzi nic pięknego, heroicznego itp. A tu w tej części próbuje się widzowi wmówić, że to co robi Yor jest szlachetne. Ekhm… Ekhm…
Jak będę chciała powtórzyć seans Ch M, to sobie zrobię reseans ChM, a nie włączę komedię teoretycznie famjlijną.
Tego nie rozumiem, w poprzednich seriach były sceny jak Yor właśnie zakończyła mokrą robotę albo wraca do brata z „pracy” zakrwawiona. To było dość przerażające, tym bardziej, że początkowo nie było wiadomo dla kogo właściwie pracuje. Były sceny pokazujące jak bardzo Yor uwielbia przemoc, nic w przypadku Yor nie sugerowało kina familijnego. Tymczasem twórcy w omawianych tu scenach zredukowali całe to napięcie do zera pokazując walkę z groteskowymi postaciami będącymi (jak i cała ta organizacja Yor) bezpośrednim nawiązaniem do Bonda z czasów Rogera Moora. Nie darmo pies dostał takie imię :) W tym kontekście był to dla mnie żart twórców, bo poprzednie „wejścia” Yor sugerowały, że będzie znacznie mroczniej niż się w rezultacie okazało :)
Bez zalogowania
6.03.2024 19:48 Re: Nie jest źle
No ja to odbieram zupełnie inaczej, Raczej w pierwszej serii to co piszesz nie było takie wprost, raczej pokazywali to jako mały dodatek, tu zachlapanie, tu wchodzi między podmioty akcji, a za chwilę już pozamiatane.
Ale co najważniejsze wg mnie fakt, że stworzyli rodzinę sugerował w pierwszym sezonie, że główny Pan zacznie coś czuć, jakieś ciepło, jakieś przywiązanie, jakieś ludzkie odruchy.
To samo Yor, były sugestie, że będzie chciała zrezygnować z zawodu.
Czy ona lubiła swoją pracę? No właśnie, ona chciała tylko zapewnić byt rodzinie, oraz miała przeświadczenie, że robi coś dobrego eliminując jednostki społecznie szkodliwe.
W pierwszym sezonie był wg mnie nawet taki wydźwięk propokojowy, że oni to robia, żeby zachować pokój na świecie i stworzyć bezpieczniejszy świat. Na zasadzie, że ktoś to musi sprzątać, czy posprzątać.
A reszta była tak absurdalna i nierealna… To właśnie w pierwszym sezonie kliknij: ukryte była ta mega abstrakcyjna wycieczka mająca spełnić marzenie Ani.
Tu natomiast serial staje się bardziej rzeczywisty, idzie momentami w kierunku „komedii gore” . O ile taki gatunek istnieje.
Tam przemoc jest uzasadniona i nikt się nad tym nie zawiesza.
Tu przemoc jest według mnie gloryfikowana.
Dla Ciebie było to abstrakcyjne, że ona ich kliknij: ukryte po kolei wykańcza. Dla mnie nie, bo to normalne, że ktoś bardziej zaawansowany w fachu wygrywa. Jeżeli byś zestawił grupę ludzi na średnim poziomie zaawansowania sztuk walki z kimś kto jest mistrzem, to wiadomo, że mistrz będzie wygrywał.
Gdyby to były same walki, bądź gdyby anihilowano gremliny w serialu fantasy.
Nie. Tu się szlachtuje ludzi w rytm muzyki.
Możesz ich oceniać, że to „najgorsze oprychy” ale jednak każdy z nich to człowiek. Gdzieś po drodze wyzbył się zasad, czy człowieczeństwa, ale nadal to człowiek.
A jeżeli nie, to powinno się przywrócić karę śmierci i „utylizować” takie jednostki, nie dając im szansy na naprawę swojego życia.
W tym przede wszystkim zutylizować Yor i Głównego bohatera.
Wiem, to już skrajność, ale zabijanie to nadal zabijanie i gloryfikowanie go w ten sposób – Tobie wydaje się abstrakcją – ale komuś bez wykształconego bardzo silnie poczucia tego co jest właściwe może to być zielone światło dla stosowania przemocy.
Taaak, możesz uznać, że odpłynęłam. Tylko, że jak piszę. Sezon pierwszy sugerował że „ten statek” popłynie w stronę zachodzącego słońca, a się okazuje że mało zauważalnie zboczył z kursu i pojechał eksplorować jaskinie. Albo wysypisko odpadów toksycznych.
To jest moja ocena kierunku serii, a scena o której mówimy jest tego drugiego kierunku apoteozą.
Myślę, że statek jest na właściwym kursie, tylko będzie bardzo długo płynął i zawinie do wielu portów. Przewiduję co najmniej 5 serii, bo nie zabija się kury znoszącej złote jajka :)
Tu natomiast serial staje się bardziej rzeczywisty, idzie momentami w kierunku „komedii gore” . O ile taki gatunek istnieje.
W anime kojarzyłbym „Baccano!”, gdzie kilka scen jest tak ociekających przemocą, że sprawiają wrażenie niemal zabawnych. Na pewno w seriach z okolic thrillera coś jeszcze się znajdzie :)
W kulturze zachodniej najbliższe byłoby chyba francuskie „grand guignol”, czyli stworzenie horroru tak przerażającego, że jest aż zabawny (na zasadzie „nie da się być aż tak złym”). Australijska produkcja „Opowieści Hoffmanna” z 1985 świetnie oddaje nastrój horroru i komedii (polecam nagrania z próby, o ile wiem, to są legalnie zamieszczone na YouTube). No, ale to już taka dygresja :)
Przewiduję co najmniej 5 serii, bo nie zabija się kury znoszącej złote jajka :)
Jak dla mnie serial może mieć i dziesięć sezonów, by w końcu coś istotnego zaczęło się dziać coś istotnego dla wątków głównych :D
No nic, ale tu akurat omawiane są inne kwestie, o samej fabule to gdzie indziej :)
Spy nie jest serialem familijnym, nie pamiętam już zbyt dobrze pierwszych sezonów, ale nie sprawiały one wrażenia produkcji dla najmłodszych. Bajka jest od 13 roku życia (przynajmmniej według MALa) i to by się zgadzało.
Zabijanie w rytm muzyki? Rozumiem, że w kinie familijnym to może oburzać, ale w takiej serii? Powiem szczerze, mnie bardziej poruszyła ta bezceremonialność zabijania i te headshoty, niż to że było do rytmu. Czego nawet nie zauważyłem.
Re: Nie jest źle
8.03.2024 04:24
Chłopiec i czapla też jest bodajże od 13 lat.
Sezon pierwszy udawanej rodzinki, to było niemal kino familijne. Jednak im dalej tym klimat coraz bardziej się zmienia.
To częste w produkcjach anime.
Start jest lekki potem drama
Albo jest komedia a potem tragedia.
Albo pokazana lekka przygoda, a potem wybijanie ludzkości i rzeź.
Seriale możnaby na pęczki wyliczać z tym schematem.
Mangi też.
Aż mi się przypomniało, czemu ludzie mieli bulwers oglądając School days.
A przecież to tylko trzy sekwencje: romans szkolny‑dramat obyczajowy‑wiadome zakończenie.
Żadna z tych części istniejąc samodzielnie nie rusza.
Cytowane Chainsaw man mnie nie ruszyło. Było spójne, może poza przedramatyzowania pierwszym epizodem.
Ale gdy chcę się zrelaksować opowiastką o budowaniu niestandardowej rodziny plus abstrakcyjną komedią – to nie włączam sobie tego typu szatkowania.
No – krwisty befsztyk z cukrem to po prostu nie dla mnie.
A tu w serii cukru było na poczatku całkiem sporo. Nadal bywa sporo, tylko komedii coraz mniej niestety (według mnie mniej, niestety)
Sam fakt zmiany podejścia i klimatu – oglądając ciągiem te trzy części rodzinki Yor – widzi się zmianę kierunku.
Cóż, czar prysnął i okazuje się, że Spy x Family jest serią bez jakiegokolwiek polotu.
Nudy, powtarzalność, brak spójnej fabuły, kompletne odejście od początkowych założeń, za które ludzie pokochali tę serię. Spy x Family kompletnie przeszło w tryb „dojenia krowy”.
Nie życzę źle mangace, ale przydałby mu się jakiś pstryczek w nos, dzięki któremu postawiłby serię z powrotem na właściwe tory, bo póki co… Przyszłość tej serii nie wygląda ciekawie.
Właściwie to tylko odcinki na promie uważam za takie w duchu tej serii. Poza małymi wyjątkami reszta to już faktycznie fillery i nudne slice of life.
yor32
1.03.2024 16:28
Podobno autor nie lubi tej serii i kontynuuje ją na siłę.
Może to praca w stylu „na rozgrzewkę” by się wyrobić narracyjnie i graficznie albo wydawca tak kazał poprzerabiać, że sam autor nie wyrabia. Ale ile w tym prawdy to nie wiem.
trochę mam wrażenie, że Spy x Family średnio się nadaje do podziału na sezony albo po prostu reżyser trochę źle rozkłada akcenty. Ogólnie fajnie się to ogląda, ale ma się poczucie, że akcja trochę stoi w miejscu i te wszystkie odcinki czysto komediowe/obyczajowe zyskałyby, gdyby częściej działo się coś konkretniejszego, zmieniającego status quo.
Kilkanaście lat temu mogliby z tego zrobić pięćdziesięcioodcinkową serię i myślę, że trochę by to pomogło całości, biorąc pod uwagę jak epizodyczna jest cała fabuła.
Jestem podobnego zdania. Zupełnie inaczej się oglądało, gdy był pierwszy sezon i jako „nowość” bardzo ładnie się przyjęło. Niestety bardzo szybko też się znudziło..
Tak jak kolega wyżej napisał, to się nie sprawdza jako sezonówka.
Może na starość doczekamy się innej formuły wystawiania odcinków i w końcu standardowe 12/13 odcinków o długości 20min pójdą do lamusa.
Czy naprawdę nie mogą tak kombinować, jak chociażby ci od oshi no ko? Tam praktycznie jedna decyzja rzuciła wszystko na kolana i zadecydowała o ogromnej popularności serii.
Kilkanaście lat temu mogliby z tego zrobić pięćdziesięcioodcinkową serię i myślę, że trochę by to pomogło całości, biorąc pod uwagę jak epizodyczna jest cała fabuła.
Pełna zgoda – mam zresztą wrażenie, że skoro to serial retro, to chyba też chcieli pójść starym formatem, gdzie po rozdaniu kart akcja robi się epizodyczna. To dalej fajny seans, ale zachwyt już zniknął…
Może na starość doczekamy się innej formuły wystawiania odcinków i w końcu standardowe 12/13 odcinków o długości 20min pójdą do lamusa.
Może coś się zmieni – w ostatnim czasie poza „Oshi no ko”, „Sousou no Frieren” poleciało z czterema odcinkami naraz, a nawet nie najlepsze „Nanatsu no Maken ga Shihai Suru” doczekało niestandardowo 15 odcinków, co bardzo szanuję ;) .
Wokalnie może i tak, ale za animację odpowiadał Masaaki Yuasa, pan odpowiedzialny do tej pory za Devilmana Crybaby, Eizoukena czy Ping Ponga, więc tak miernie to nie jest. Just saying… xD
W poprzednim sezonie opening robił Tetsurou Araki, a teraz Maasaki Yuasa… Aż strach pomyśleć kto będzie odpowiadał za animację kolejnego xd.
A sam odcinek to dość typowy odcinek komediowy, który jest bardzo sympatyczny, choć nie popycha fabuły do przodu. Zapewne w następnych epizodach będzie ciekawiej.
Rozumiem ból recenzenta, sam przerobiłem go po drugim sezonie.
Co do fragmentu morskiego, ja nie nazwałbym go wypełniaczem. Tzn. fabularnie to faktycznie, stoimy na mieliźnie, ale według mnie jest to bardzo ważny krok, by wreszcie ruszyć wątek familijny. Że już nie tylko Anyi zależy na prawdziwej rodzinie. A że zajęło to ponad połowę sezonu? Według mnie udało się dzięki temu bardziej uwiarygodnić tą przemienię. Cała ta wycieczka to taki punkt gdzie przegięła się pała goryczy. Oczywiście pewnie bredzę, bo wyjdzie następny sezon, zbliżony najpewniej reżysersko(?) do dwójki xd
De gustibus...
Natomiast ta cała część na statku to dla mnie takie kino sensacyjne klasy B, albo i C, jakich w dzieciństwie oglądałam mnóstwo. Czyli proste i przewidywalne.
Znaczy, gdyby to był w całości taki serial akcji, to bym nie marudziła :p
A co do serialu szpiegowskiego, to dla mnie Spy and family jest serialem „szpiegowskim” w pierwszym sezonie.
Ilość bredni kwalifikuje do miana komedii absurdu, niż do szpiegowskiej serii.
Znaczy realia świata, te wizualne są super. I nawet część z tych realiów tamtych czasów też jest Ok.
Ale już samo przedstawienie pracy osób pracujących w tym zawodzie jest momentami tak „romantycznie” przedstawione, momentami ilość głupoty predestynuje tylko do miana komedii nonsensu, tzn komedii aktorskich ze Stanów typu „Naga Broń”, czy „Akademia Policyjna”.
Plus elementy niejednej kreskówki ze Stanów.
Tak że dla mnie pierwszy sezon to była komedia o spreparowanej familii, a nie serial szpiegowski.
Tzn taki według mnie z niego serial szpiegowski, jak Naga broń mówi o realiach pracy w policji xd
Re: De gustibus...
Re: De gustibus...
Ile razy już zepsuto coś, co błysnęło pierwszym sezonem, to się nie da zliczyć.
Telenowela, żeby była udana, to też musi odpowiednio oddziaływać na emocje :)
Mnie to jeszcze tak nie zniechęciło, bo oglądałam wszystkie te trzy części niedawno i to ciągiem. Ale jakbym to oglądała z przestojami, jak prawie wszyscy, to i wrażenie spadku jakości fabuły było by zapewne większe.
Jedyne co się tu utrzymało na wysokim poziomie wg mnie to grafika, animacja.
Ale… z pustego i Salomon nie naleje;)
Sztuka pisania recenzji
I jak dla mnie całe szczęście, że się pojawiła, bo ja akurat wolę recenzje bardziej powściągliwej (emocjonalnie) natury i rzeczowe, wieloaspektowe, jak rzeczona recenzja alternatywna Mr S.
do tego sezonu SxF.
Znaczy nie mam nic do tego, gdy hurraoptymistyczne są komentarze – pisane często jeszcze pod wpływem emocji, na gorąco.( kliknij: ukryte Pod warunkiem, że nie oceniają w złośliwy sposób innych komentujących, oraz ich osobistego punktu widzenia)
Jakby to ująć – pisanie o innych według mnie świadczy tylko o piszącym.
Natomiast jasne jest, że każdy ma swój własny punkt widzenia i ma do niego prawo.
Pod warunkiem jednak, że prawo to realizuje w sposób w miarę możliwości taktowny i nie obrażając innych. Parafrazując Alexisa de Tocqueville :
„Prawo do stosowania pięści przez jednego człowieka kończy się kilka centymetrów przed nosem drugiej osoby”
Serio, osobiście miałam nadzieję, że akapity jak ten w recenzji podstawowej pana Z., czyli według mnie nietaktownie a może nawet złośliwie odnoszący się do wieku komentujących i nazywający wyrażane przez nich opinie „marudzeniem” – znikną na zawsze z tego serwisu.
A dopiero co Jiri50 pochwalił wzrost poziomu recenzji tu w serwisie… ech…
Panie Zegarmistrzu, autorze recenzji głównej – miałam na bieżąco, zaraz po pojawieniu się Pana recenzji zapytać, po co umieścił Pan ten akapit?
Czy raczej czemu użył Pan tak nietaktownie (według mnie) brzmiącej formuły do (być może) – próby przeforsowania własnego zdania?
Czy to był tylko chwilowy upust emocji?
Czy nie daj P.B. próba zyskania w ten sposób atencji…
I tu już mała dygresja niezwiązana z sezonem i z recenzją:
kliknij: ukryte Ego to rzecz bolesna i sprawiająca głównie problemy.
Ego to ten element „wyposażenia” psychiki, który stwarza w relacjach międzyludzkich największe problemy.
Oddalający nas od innych. I jego budowanie tylko przysparza w efekcie bólu i cierpienia (polecam spokojne czytanie panów Junga i Siddarthy Gautamy i innych)
Ale jak mówią…co kto lubi… :/
Nie musi mi Pan odpowiadać tu, publicznie. Może Pan to potraktować jako mój osobisty wyraz smutku i rozczarowania…
Re: Sztuka pisania recenzji
Nawet skisłem z głupoty tego komentarza XD
Swoją drogą, ten sezon musi być jeszcze słabszy, niż myślałem, skoro podstarzały redaktor go broni.
Drop
Jedyna faktyczna wada (naprawdę niewielka), to wspomniane w recenzji ujęcia statku w 3D. Serio, jakim cudem to wygląda tak źle?
/////////////////////////////////////////////////////////////////
Mam nadzieje, że następne sezony, będą szły właśnie w takim kierunku – duży, długi wątek + kilka odcinków epizodycznych. Plusem ogromnym jest to, że wreszcie coś ruszyło w kwestii romansowej. W tym wypadku Yor, może następny sezon będzie pod znaku Loyda?
omfg
Słyszałem o tym anime ale zawsze unikałem, sądząc, to nie moja alejka.
Ogromy błąd jak się okazuje, już mogę wystawić ocenę 10/10 za dwa pierwsze odcinki.
Re: omfg
Re: omfg
"Już taki jestem zimny drań "
Dekady mijają, a w anime nadal króluje model zimnego, twardego mężczyzny jako podpory związku i rodziny.
Sopel Lodu (vel Zimna Skała).
Przykładów setki.
Tomoe z Kamisama Kiss wygrywa z innymi,
Przyszły Cesarz z 7krotnej pętli odrodzenia wygrywa z innymi,
Kolejny – Zimny Następca Tronu wygrywa z np doktorem Grahamem w Dr Elise.
Itd…
Przykładów serio jest na pęczki, byłaby z tego wielka lista. Zwłaszcza tam, gdzie jest romans dorosłych postaci. Ale nie tylko.
Taki szablon wręcz.
Że jak już jest „samiec alfa” – to musi być jak sopel lodu z kołkiem w… sercu chyba. Taka wizja wschodniego silnego mężczyzny.
Bo przecież silny mężczyzna nie może być czuły i troskliwy i czuć coś więcej niż zazdrość, czy zaborczość.
To już nawet nie jest model tsundere, to według mnie gorzej.
W pierwszym sezonie Pan Szpieg wydawało mi się że zyska trochę bardziej ludzkich uczuć.
Ale w trzecim sezonie wszedł już w rolę Zimnej Skały (według mnie.)
Widać to po Jego zachowaniach względem Ani, względem Yor i w braku zrozumienia uczuć współpracowników.
Za to jego kumpel – to postać ciepła, rodzinna, a nawet Romantyczna.
Dlatego zapewne dostał rolę drugoplanową, ech.
Re: "Już taki jestem zimny drań "
Ale zgadzam się co do Loida, początek przyciągał właśnie tym, ze wydawało się, ze nasi bohaterowie zaczną się otwierać i stworzą prawdziwą rodzinę – a tu tymczasem on od pewnego momentu stoi w miejscu albo i nawet się cofa. Nie wiem, autor oryginalnej mangi uznał, że taki oziębły bohater nierozumiejący uczuć jest śmieszniejszy? Łatwiej się o nim pisze?
Re: "Już taki jestem zimny drań "
Może uznał, że „prawdziwy mężczyzna”, czy tam „głowa domu” ma taki właśnie być, ma patrzeć z góry na domowników jako „pan i władca”. Czyli szpieg wchodzi w rolę głowy rodu, tylko niekoniecznie jest to kierunek pożądany przez widza, (czyli tu – przeze mnie) a reprezentuje tradycyjnie japoński model konfucjański, czyli model sprzed lat.
Tzn faktycznie, umiejscowienie w latach 60tych zeszłego wieku ma to sens.
Tylko ja takiego „progresu” oglądać nie mam ochoty.
Co do tego co wyżej, to nie chodziło mi, że wszyscy główni bohaterowie romansów tacy są, ale nadal silny oznacza często zimny, nieprzyjemny, nieprzystępny, zaborczy, zazdrosny.
Jakby silny mężczyzna musiał taki być. Albo naprawdę twórcom brak wyobraźni, albo to tak silne uwarunkowania kulturowe.
Chyba, że masz jeszcze inny pomysł na wyjaśnienie tego „fenomenu”
Re: "Już taki jestem zimny drań "
W porównaniu do Yor, Loid nie ma żadnych rozterek i pewnie dla tego nadal jest w tym samym miejscu co na początku. Taki bardziej krzyżowiec, niż zimny drań.
Ale wydaje mi się, że ten pancerz powoli pęka.
Nie jest źle
Dobrze kliknij: ukryte że potem była scenka z Anią w szkole i to spuentował i rozładowało emocje.
Nadal Anya mi tu świeci. Główny bohater też, zwłaszcza we fragmentach obyczajowych. Taki to dla mnie Tomoe z Kamisama kiss, tylko w dużo lepszej obyczajowo odsłonie.
Nawet Yor jest dla mnie strawna, zabawne ze połączyli W JEDNO postać impulsywnego mięśniaka, mega zabójcy, (prawie)perfekcyjnej pani domu, oraz uroczej głupiutkiej i dobrej, a do tego naiwnej idealistki. Zwykle męczą mnie te składowe, ale tu jest wszystko tak fajnie, absurdalnie złączone w jednej postaci, i do tego bywa mocno kawaii, że jakoś mi ona do tego szpiega i do takiej dziwnej córki pasuje.
No i dzieci ze szkoły, hehe, lubię, bawią mnie. Zwłaszcza przyjaciółka i kliknij: ukryte niedoszły amant.
Generalnie czekam na więcej :)
Re: Nie jest źle
i dorośli omówili właśnie, jak to źle jest kłamać xd No – scena trwa kilka sekund, a popłakałam się ze śmiechu.
Życiowe po prostu xd kliknij: ukryte gdy rodzice uczą dziecko, żeby pewnych rzeczy nie robić – przy czym sami dokładnie to robią xd
Re: Nie jest źle
Re: Nie jest źle
Znaczy – jasne, mogę oglądać dużo bardziej brutalne rzeczy, ale żeby robić fetę z mordowania po kolei jednostek ludzkich to jakoś średnio to widzę.
I nie, komedia to akurat wg mnie nie bardzo jest w tamtym momencie. Nawet nie taka czarna.
Nie chodzi nawet o zabijanie, tylko o takie przedstawienie tego widzowi, żeby uznał te sceny za piękne.
Gdyby tu tylko chodziło o walki… Ale tu jest zwykłe zarzynanie.
Wiesz, to jest dla mnie coś w stylu,
jakby nakręcić anime o zarzynaniu zwierząt w rzeźni
i dodać do tego podkład muzyczny
Wiesz, taki w rytmie zabijania dołączyć.
No to też by mnie zniesmaczyło.
Myślę, że to ta subtelna różnica miedzy pierwszą, a częścią trzecią – w sposobie ukazania profesji Yor.
Najpierw pokazano jako coś jednak bardziej odrażającego
i budzącego momentami grozę w Ani,
a potem pokazywanie, że nie, że to jednak fajny zawód.
Podobnie widzę to w niektórych innych produkcjach.
Wg mnie jest Celebracja zabijania,
na granicy z pastwieniem czasami.
Mnie trochę obrzydziło, czy raczej zniesmaczyło.
Komuś innemu się spodoba.
Parafrazując pewną łacińską sentencję
- „o preferencjach się nie dyskutuje”
Re: Nie jest źle
Re: Nie jest źle
Coś jakby ktoś mi nałożył na talerz tatara z surowej wątróbki. Albo 15 kotletów naraz i mam to zjeść, bo dobre.
A fakt, czy to są oprychy czy nie to jakby w… familijnej komedii oczekuję czegoś innego.
Spy and family raczej nie pretendowało od startu do bycia nr 2 po Chainsaw Man
Chodzi mi o to, że w pierwszym sezonie próbowano nam wmówić, że owszem główne dwie dorosłe postacie robią brudną robotę, ale właśnie to, że tworzą rodzinę ma niejako ocalić ich człowieczeństwo, sprawić, że obudzi się ich sumienie, moralność, wrażliwość.
Natomiast z czasem zamiast iść w tym kierunku zaczęto iść do eskalacji przemocy, robienia z samej przemocy sztuki dla sztuki.
Coś, co początkowo przerażało Anię – teraz ma być powodem do dumy? No jak dla mnie nie.
Jest taki żart jednego z naszych kabaretów, gdy mąż wojskowy bije żonę, a sąsiedzi do tego stopnia są już zmęczeni tą przemocą, że postanawiają owemu sprawcy pomóc uciszyć jegomalzonke. Czyli do owej przemocy dołączyć.
To mnie jakoś obrzydzilo, nie rozśmieszyło i ta scena jako że Spy i family pretendowało do miana komedii familijnej też.
Chyba, że ktoś się nastawił na szpiegowską, ale to też nie
było to. Nie była tu zaawansowana intryga, tylko zwykłe siekanie kotletów z ludzkich ciał. I kolejny kotlet, kolejny człowiek. Rozumiem, że tak się tworzy op postacie, ale tego było dla mnie po prostu TUTAJ za dużo.
Może to bug mojego nastawienia.
Może oczekiwałam familijnej komedii, gdzie bycie razem tworzy nową wartość, uczłowiecza ludzi dotąd pozbawionych człowieczeństwa.
A twórcy postanawiają zmienić kierunek.
Ania zaczyna być momentami pełna pychy,
szpieg zaczyna tu w ten odsłonie być zimnym antypatycznym rodzicem i kimś, kto cofa się w emocjonalnym rozwoju,
a do tego z zawodu Yor robią sobie jakieś dla mnie chore misterium.
Może to kwestia wrażliwości, może oczekiwań od kierunku serialu. Może po prostu chciałam się zrelaksować, a nie oglądać jatki. Jak idę do kawiarni na kawę i ciasto, to chce jeść kawę i ciasto, a nie surową wątróbkę.
Tatar po zjedzeniu czekolady też mi się średnio widzi.
A befsztyki lubię wysmażone, nie krwiste xd
Znaczy rozumiem, że niektórzy ludzie pracują jako kat,
ale zawsze mnie dziwiło, że są osoby chętne oglądać jak płoną stosy, tną gilotyny, pokazują publicznie wieszanie czy jak włączają krzesła elektryczne.
Kwestia preferencji myślę :p
Też zresztą nie chciałabym w rzeźni pracować, a mięso przecież znowu jem :p
No i Bondy, Święci i Mission Imposible są przecież mitologizowaniem brudnej roboty. Nie ma w zarzynaniu ludzi nic pięknego, heroicznego itp. A tu w tej części próbuje się widzowi wmówić, że to co robi Yor jest szlachetne. Ekhm… Ekhm…
Jak będę chciała powtórzyć seans Ch M, to sobie zrobię reseans ChM, a nie włączę komedię teoretycznie famjlijną.
Re: Nie jest źle
Re: Nie jest źle
Ale co najważniejsze wg mnie fakt, że stworzyli rodzinę sugerował w pierwszym sezonie, że główny Pan zacznie coś czuć, jakieś ciepło, jakieś przywiązanie, jakieś ludzkie odruchy.
To samo Yor, były sugestie, że będzie chciała zrezygnować z zawodu.
Czy ona lubiła swoją pracę? No właśnie, ona chciała tylko zapewnić byt rodzinie, oraz miała przeświadczenie, że robi coś dobrego eliminując jednostki społecznie szkodliwe.
W pierwszym sezonie był wg mnie nawet taki wydźwięk propokojowy, że oni to robia, żeby zachować pokój na świecie i stworzyć bezpieczniejszy świat. Na zasadzie, że ktoś to musi sprzątać, czy posprzątać.
A reszta była tak absurdalna i nierealna… To właśnie w pierwszym sezonie kliknij: ukryte była ta mega abstrakcyjna wycieczka mająca spełnić marzenie Ani.
Tu natomiast serial staje się bardziej rzeczywisty, idzie momentami w kierunku „komedii gore” . O ile taki gatunek istnieje.
Tam przemoc jest uzasadniona i nikt się nad tym nie zawiesza.
Tu przemoc jest według mnie gloryfikowana.
Dla Ciebie było to abstrakcyjne, że ona ich kliknij: ukryte po kolei wykańcza. Dla mnie nie, bo to normalne, że ktoś bardziej zaawansowany w fachu wygrywa. Jeżeli byś zestawił grupę ludzi na średnim poziomie zaawansowania sztuk walki z kimś kto jest mistrzem, to wiadomo, że mistrz będzie wygrywał.
Gdyby to były same walki, bądź gdyby anihilowano gremliny w serialu fantasy.
Nie. Tu się szlachtuje ludzi w rytm muzyki.
Możesz ich oceniać, że to „najgorsze oprychy” ale jednak każdy z nich to człowiek. Gdzieś po drodze wyzbył się zasad, czy człowieczeństwa, ale nadal to człowiek.
A jeżeli nie, to powinno się przywrócić karę śmierci i „utylizować” takie jednostki, nie dając im szansy na naprawę swojego życia.
W tym przede wszystkim zutylizować Yor i Głównego bohatera.
Wiem, to już skrajność, ale zabijanie to nadal zabijanie i gloryfikowanie go w ten sposób – Tobie wydaje się abstrakcją – ale komuś bez wykształconego bardzo silnie poczucia tego co jest właściwe może to być zielone światło dla stosowania przemocy.
Taaak, możesz uznać, że odpłynęłam. Tylko, że jak piszę. Sezon pierwszy sugerował że „ten statek” popłynie w stronę zachodzącego słońca, a się okazuje że mało zauważalnie zboczył z kursu i pojechał eksplorować jaskinie. Albo wysypisko odpadów toksycznych.
To jest moja ocena kierunku serii, a scena o której mówimy jest tego drugiego kierunku apoteozą.
Według mnie – jest.
Re: Nie jest źle
Re: Nie jest źle
W anime kojarzyłbym „Baccano!”, gdzie kilka scen jest tak ociekających przemocą, że sprawiają wrażenie niemal zabawnych. Na pewno w seriach z okolic thrillera coś jeszcze się znajdzie :)
W kulturze zachodniej najbliższe byłoby chyba francuskie „grand guignol”, czyli stworzenie horroru tak przerażającego, że jest aż zabawny (na zasadzie „nie da się być aż tak złym”). Australijska produkcja „Opowieści Hoffmanna” z 1985 świetnie oddaje nastrój horroru i komedii (polecam nagrania z próby, o ile wiem, to są legalnie zamieszczone na YouTube). No, ale to już taka dygresja :)
Jak dla mnie serial może mieć i dziesięć sezonów, by w końcu coś istotnego zaczęło się dziać coś istotnego dla wątków głównych :D
No nic, ale tu akurat omawiane są inne kwestie, o samej fabule to gdzie indziej :)
Pozdrawiam :)
Re: Nie jest źle
Zabijanie w rytm muzyki? Rozumiem, że w kinie familijnym to może oburzać, ale w takiej serii? Powiem szczerze, mnie bardziej poruszyła ta bezceremonialność zabijania i te headshoty, niż to że było do rytmu. Czego nawet nie zauważyłem.
Sezon pierwszy udawanej rodzinki, to było niemal kino familijne. Jednak im dalej tym klimat coraz bardziej się zmienia.
To częste w produkcjach anime.
Start jest lekki potem drama
Albo jest komedia a potem tragedia.
Albo pokazana lekka przygoda, a potem wybijanie ludzkości i rzeź.
Seriale możnaby na pęczki wyliczać z tym schematem.
Mangi też.
Aż mi się przypomniało, czemu ludzie mieli bulwers oglądając School days.
A przecież to tylko trzy sekwencje: romans szkolny‑dramat obyczajowy‑wiadome zakończenie.
Żadna z tych części istniejąc samodzielnie nie rusza.
Cytowane Chainsaw man mnie nie ruszyło. Było spójne, może poza przedramatyzowania pierwszym epizodem.
Ale gdy chcę się zrelaksować opowiastką o budowaniu niestandardowej rodziny plus abstrakcyjną komedią – to nie włączam sobie tego typu szatkowania.
No – krwisty befsztyk z cukrem to po prostu nie dla mnie.
A tu w serii cukru było na poczatku całkiem sporo. Nadal bywa sporo, tylko komedii coraz mniej niestety (według mnie mniej, niestety)
Sam fakt zmiany podejścia i klimatu – oglądając ciągiem te trzy części rodzinki Yor – widzi się zmianę kierunku.
7/10
Nudy, powtarzalność, brak spójnej fabuły, kompletne odejście od początkowych założeń, za które ludzie pokochali tę serię. Spy x Family kompletnie przeszło w tryb „dojenia krowy”.
Nie życzę źle mangace, ale przydałby mu się jakiś pstryczek w nos, dzięki któremu postawiłby serię z powrotem na właściwe tory, bo póki co… Przyszłość tej serii nie wygląda ciekawie.
Może to praca w stylu „na rozgrzewkę” by się wyrobić narracyjnie i graficznie albo wydawca tak kazał poprzerabiać, że sam autor nie wyrabia. Ale ile w tym prawdy to nie wiem.
Serio, czy ludzie chcą oglądać Damiana?
Kilkanaście lat temu mogliby z tego zrobić pięćdziesięcioodcinkową serię i myślę, że trochę by to pomogło całości, biorąc pod uwagę jak epizodyczna jest cała fabuła.
Tak jak kolega wyżej napisał, to się nie sprawdza jako sezonówka.
Może na starość doczekamy się innej formuły wystawiania odcinków i w końcu standardowe 12/13 odcinków o długości 20min pójdą do lamusa.
Czy naprawdę nie mogą tak kombinować, jak chociażby ci od oshi no ko? Tam praktycznie jedna decyzja rzuciła wszystko na kolana i zadecydowała o ogromnej popularności serii.
Pełna zgoda – mam zresztą wrażenie, że skoro to serial retro, to chyba też chcieli pójść starym formatem, gdzie po rozdaniu kart akcja robi się epizodyczna. To dalej fajny seans, ale zachwyt już zniknął…
Może coś się zmieni – w ostatnim czasie poza „Oshi no ko”, „Sousou no Frieren” poleciało z czterema odcinkami naraz, a nawet nie najlepsze „Nanatsu no Maken ga Shihai Suru” doczekało niestandardowo 15 odcinków, co bardzo szanuję ;) .
Op
Re: Op
Re: Op
Taki to „krzykliwy” wizualnie opening. No mnie się nie podoba xD
1
A sam odcinek to dość typowy odcinek komediowy, który jest bardzo sympatyczny, choć nie popycha fabuły do przodu. Zapewne w następnych epizodach będzie ciekawiej.