x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Anonimowa
29.08.2024 13:02 O przesłaniu słów kilka
„Dość szybko można dojść do wniosku, że tytułowa „arystotelesowska fabryka iluzji” to w gruncie rzeczy znany motyw pętli czasowej, równie dobrze sprawdzający się w dowolnej szkolno‑magicznej obyczajówce. Wówczas przestaje się aktywnie szukać ambitnego przesłania”
No właśnie…
Każdy w tym filmie może zobaczyć inne przesłanie.
Bez względu na to, „co krzyczy bohater w ostatnich minutach”.
Dla mnie tym przesłaniem wynikającym z całości treści, fabuły, dialogów – jest to, żeby docenić codzienną rutynę. Żeby robić to co dla nas ważne, codziennie, krok po kroku. Nie zniechęcać, nie poddawać, nie uciekać w iluzję – iluzji, lub filozoficznego myślenia.
Po prostu żyć, robić to co należy i co ma znaczenie.
Nawet mimo poczucia nietrwałości, beznadziejności, bądź przy niezauważaniu, że ta codzienna rutyna daje efekty, rezultaty, nawet jeśli ich nie doceniamy, nie zauważamy, nie skupiamy się na nich.
Drugie przesłanie to fokus przesunięty z egoistycznego i destrukcyjnego myślenia tylko o sobie – na myślenie o innych, na robienie czegoś dla nich. Nawet jeżeli oznacza to „tylko” wspólne spędzenie czasu, czy umycie kogoś.(jak tutaj).
To nieprzekreślanie kogoś, bo jest inny, to odrzucenie ksenofobii. I wyciągnięcie pomocnej dłoni.
Kolejna rzecz przekazywana w tym filmie – to nie bać się własnych emocji ani własnych uczuć. I przekraczać strefę komfortu. Ponosić ryzyka emocjonalne.
I wcale jak widać w tym filmie nie dotyczy to tylko nastolatków dorastających do związków.
Są przecież pokazane postacie dorosłe, które boją się owych ryzyk jeszcze bardziej niż te nastolatki.
Kolejne przesłanie – żyć Carpe Diem.
Nie w znaczeniu nihilistycznym, ani w dionizyjskim.
Celebrować każdy dany nam dzień i każdy moment. Bez umartwiania się tym, ile nam zostało czasu, ani tym co nas czeka. Umieć cieszyć się codziennością, oraz żyć tu i teraz, pozostawiając po sobie jakiś wkład. Nawet jeśli jest to tylko napis na ścianie tunelu „Tu byłem”. Albo rysunek przedstawiający dwoje kochających się osób.
Nie twierdzę, że wymienianych przez Ciebie tematów tu nie ma, tylko że ich złożoność jest nieadekwatna do obranego języka. The Anthem of the Heart czy Her Blue Sky też są filmami o otwieraniu się na innych i przezwyciężaniu życiowej prokrastynacji, ale do ich pełnego zrozumienia nie trzeba sobie odświeżać Historii filozofii Tatarkiewicza.
Bez zalogowania
30.08.2024 21:07 Re: O przesłaniu słów kilka
No jakby… Ja tu prokrastynacji w tym filmie nie widzę. Ani otwierania się na innych.
Tylko dojrzewanie. Do życia tu i teraz. I do odejścia od egoizmu. Czy to jednak musi od razu oznaczać otwieranie się na innych?
kliknij: ukryte Znaczy ja otwieranie na innych rozumiem jako dopuszczenie ich do siebie.
A przecież główny bohater nie jest wyalienowany. Ani aspołeczny. Jest raczej zasmucony, że to co robi nie przyniesie efektów, że jest bezcelowe.
Topi się w tych codziennych czynnościach, a dopiero przełamując rutynę zauważy (także dzięki innym) że to co robił zawsze miało sens. Że te drobne codzienne czynności przynosiły rezultaty, tylko ich nie dostrzegał, nie doceniał.
Film wg mnie pokazuje, że ludzie często nie doceniają swojego życia, że wydaje im się bezcelowe i pozbawione głębszego znaczenia.
Tymczasem poprzez te drobne czynności bohaterowie dokonają dużych zmian. W życiu swoim i w życiu innych ludzi.
Raczej więc – ten film to dla mnie przekaz o adoracji życia. I adoracji codzienności i rutyny. O podniesieniu rangi profanum – do tego co jest istotne.
Jak tlen, jak oddech, jak coś co bywa w codzienności niezauważalne, ale jest fundamentalne.
Omawianego filmu nie znam, więc tym bardziej doceniam, że tak dobrze udało się pokazać cztery aspekty:
- wprowadzenie do fabuły,
- eskpozycję założeń artystycznych i z czego mogły wynikać poszczególne decyzje producenta (lub w tym przypadku – samowolę pani reżyser/scenarzystki),
- jaka jest prywatna opinia Autora wobec filmu,
- do kogo może być skierowana ta pozycja.
Co do mojego stosunku do filmu po lekturze – cóż, akapit:
perspektywie przypomina trylogię prequeli Gwiezdnych wojen albo późniejsze dzieła M. Nighta Shyamalana – kino popularne z wyraźnym autorskim stemplem, gdzie pochłonięty własną wizją uznany twórca był do pewnego stopnia wolny od producenckiej kontroli, bez której całościowa kompozycja rozłazi się w szwach.
Skutecznie przekonuje mnie, bym jednak odpuścił. Zwłaszcza, że w obydwu przypadkach w pełni się zgadzam co do problemów producenckich (choć w prequelach Gwiezdnych wojen jest kilka niezłych elementów – z drugiej strony to też rodzi frustrację jak dobra mogła to być trylogia, gdyby Lucas chciał przyjąć do wiadomości życzliwe głosy krytyczne).
Jedyna drobna uwaga – choć stereotyp jest mi znany, to w Cannes zdarzały się i bardzo dobre rozrywkowe filmy zgarniające nagrody (np. jedna z moich ulubionych komedii romantycznych „Marty” i trochę bardziej znane „Pulp Fiction”) ;)
W każdym razie, świetny tekst i liczę na następne :)
Dzięki wielkie!
Bez zalogowania
27.08.2024 23:36 Re: Wyśmienita recenzja
Moim zdaniem zawsze warto samodzielnie zweryfikować czyjś lub swój wstępny pogląd na dany produkt.
Film ten można rozpatrywać jako kino rozrywkowe, np z nastolatkami dla nastolatków.
Ja jednak uważam, że wielość wartw i możliwych interpretacji pozwala się cieszyć seansem… raczej tylko tym dojrzalszym widzom.
Bohaterowie nie są płascy, motyw sci‑fi, czy elementy fantastyki to tylko mikro dodatek do obyczajowej warstwy.
I co ciekawe, mimo że to dramat, to zarówno w trakcie seansu, jak i po – towarzyszyły mi pozytywne odczucia.
Nie zgodzę się też że kliknij: ukryte występuje tu wątek niemal kazirodczy.
To raczej uczucie kilkulatki do rodzica. Dzieci bywają zaborcze. I bardzo przywiązane emocjonalnie.
Dla mnie to jedna z ciekawszych produkcji wśród obejrzanych przeze mnie w ostatnim roku. Aczkolwiek trzeba wziąć poprawkę na to, że jestem wielbicielką serii i filmów obyczajowych.
Przeciwnie, kto szuka tu prostej rozrywki, bądź rozbudowanej fantastyki, to może się srogo rozczarować.
Ze swojej strony polecam.
A
Bez zalogowania
27.08.2024 10:37 A mnie owszem, a mnie tak
Film mi się podobał. Pod niemal każdym względem,
narracyjnie, przekaz, nieźle oddana japońska mentalność życia w ciągłym poczuciu stanu zagrożenia życia i próby obejścia owego strachu poprzez rutynę codziennych czynności i uciekanie od prawdy o rzeczywistości.
Bohaterowie, choć niby nastoletni także są dla mnie na tak. Jedyną postacią na nie – był według mnie kaznodzieja, mimo, że intencje miał zapewne dobre.
Wizualnie także sprawił mi przyjemność.
Miło było obejrzeć coś, co pod „pazłotkiem” jeszcze coś skrywa.
O przesłaniu słów kilka
No właśnie…
Każdy w tym filmie może zobaczyć inne przesłanie.
Bez względu na to, „co krzyczy bohater w ostatnich minutach”.
Dla mnie tym przesłaniem wynikającym z całości treści, fabuły, dialogów – jest to, żeby docenić codzienną rutynę. Żeby robić to co dla nas ważne, codziennie, krok po kroku. Nie zniechęcać, nie poddawać, nie uciekać w iluzję – iluzji, lub filozoficznego myślenia.
Po prostu żyć, robić to co należy i co ma znaczenie.
Nawet mimo poczucia nietrwałości, beznadziejności, bądź przy niezauważaniu, że ta codzienna rutyna daje efekty, rezultaty, nawet jeśli ich nie doceniamy, nie zauważamy, nie skupiamy się na nich.
Drugie przesłanie to fokus przesunięty z egoistycznego i destrukcyjnego myślenia tylko o sobie – na myślenie o innych, na robienie czegoś dla nich. Nawet jeżeli oznacza to „tylko” wspólne spędzenie czasu, czy umycie kogoś.(jak tutaj).
To nieprzekreślanie kogoś, bo jest inny, to odrzucenie ksenofobii. I wyciągnięcie pomocnej dłoni.
Kolejna rzecz przekazywana w tym filmie – to nie bać się własnych emocji ani własnych uczuć. I przekraczać strefę komfortu. Ponosić ryzyka emocjonalne.
I wcale jak widać w tym filmie nie dotyczy to tylko nastolatków dorastających do związków.
Są przecież pokazane postacie dorosłe, które boją się owych ryzyk jeszcze bardziej niż te nastolatki.
Kolejne przesłanie – żyć Carpe Diem.
Nie w znaczeniu nihilistycznym, ani w dionizyjskim.
Celebrować każdy dany nam dzień i każdy moment. Bez umartwiania się tym, ile nam zostało czasu, ani tym co nas czeka. Umieć cieszyć się codziennością, oraz żyć tu i teraz, pozostawiając po sobie jakiś wkład. Nawet jeśli jest to tylko napis na ścianie tunelu „Tu byłem”. Albo rysunek przedstawiający dwoje kochających się osób.
Re: O przesłaniu słów kilka
Re: O przesłaniu słów kilka
Tylko dojrzewanie. Do życia tu i teraz. I do odejścia od egoizmu. Czy to jednak musi od razu oznaczać otwieranie się na innych?
kliknij: ukryte Znaczy ja otwieranie na innych rozumiem jako dopuszczenie ich do siebie.
A przecież główny bohater nie jest wyalienowany. Ani aspołeczny. Jest raczej zasmucony, że to co robi nie przyniesie efektów, że jest bezcelowe.
Topi się w tych codziennych czynnościach, a dopiero przełamując rutynę zauważy (także dzięki innym) że to co robił zawsze miało sens. Że te drobne codzienne czynności przynosiły rezultaty, tylko ich nie dostrzegał, nie doceniał.
Film wg mnie pokazuje, że ludzie często nie doceniają swojego życia, że wydaje im się bezcelowe i pozbawione głębszego znaczenia.
Tymczasem poprzez te drobne czynności bohaterowie dokonają dużych zmian. W życiu swoim i w życiu innych ludzi.
Raczej więc – ten film to dla mnie przekaz o adoracji życia. I adoracji codzienności i rutyny.
O podniesieniu rangi profanum – do tego co jest istotne.
Jak tlen, jak oddech, jak coś co bywa w codzienności niezauważalne, ale jest fundamentalne.
Niczym krople, które drążą skałę.
Wyśmienita recenzja
- wprowadzenie do fabuły,
- eskpozycję założeń artystycznych i z czego mogły wynikać poszczególne decyzje producenta (lub w tym przypadku – samowolę pani reżyser/scenarzystki),
- jaka jest prywatna opinia Autora wobec filmu,
- do kogo może być skierowana ta pozycja.
Co do mojego stosunku do filmu po lekturze – cóż, akapit:
Skutecznie przekonuje mnie, bym jednak odpuścił. Zwłaszcza, że w obydwu przypadkach w pełni się zgadzam co do problemów producenckich (choć w prequelach Gwiezdnych wojen jest kilka niezłych elementów – z drugiej strony to też rodzi frustrację jak dobra mogła to być trylogia, gdyby Lucas chciał przyjąć do wiadomości życzliwe głosy krytyczne).
Jedyna drobna uwaga – choć stereotyp jest mi znany, to w Cannes zdarzały się i bardzo dobre rozrywkowe filmy zgarniające nagrody (np. jedna z moich ulubionych komedii romantycznych „Marty” i trochę bardziej znane „Pulp Fiction”) ;)
W każdym razie, świetny tekst i liczę na następne :)
Dzięki wielkie!
Re: Wyśmienita recenzja
Film ten można rozpatrywać jako kino rozrywkowe, np z nastolatkami dla nastolatków.
Ja jednak uważam, że wielość wartw i możliwych interpretacji pozwala się cieszyć seansem… raczej tylko tym dojrzalszym widzom.
Bohaterowie nie są płascy, motyw sci‑fi, czy elementy fantastyki to tylko mikro dodatek do obyczajowej warstwy.
I co ciekawe, mimo że to dramat, to zarówno w trakcie seansu, jak i po – towarzyszyły mi pozytywne odczucia.
Nie zgodzę się też że kliknij: ukryte występuje tu wątek niemal kazirodczy.
To raczej uczucie kilkulatki do rodzica. Dzieci bywają zaborcze. I bardzo przywiązane emocjonalnie.
Dla mnie to jedna z ciekawszych produkcji wśród obejrzanych przeze mnie w ostatnim roku. Aczkolwiek trzeba wziąć poprawkę na to, że jestem wielbicielką serii i filmów obyczajowych.
Przeciwnie, kto szuka tu prostej rozrywki, bądź rozbudowanej fantastyki, to może się srogo rozczarować.
Ze swojej strony polecam.
A mnie owszem, a mnie tak
narracyjnie, przekaz, nieźle oddana japońska mentalność życia w ciągłym poczuciu stanu zagrożenia życia i próby obejścia owego strachu poprzez rutynę codziennych czynności i uciekanie od prawdy o rzeczywistości.
Bohaterowie, choć niby nastoletni także są dla mnie na tak. Jedyną postacią na nie – był według mnie kaznodzieja, mimo, że intencje miał zapewne dobre.
Wizualnie także sprawił mi przyjemność.
Miło było obejrzeć coś, co pod „pazłotkiem” jeszcze coś skrywa.