x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Napisałabym to szybciej, gdyby nie fakt, że obejrzenie ostatnich odcinków wymagało czasochłonnego grzebania w internecie i innych poświęceń.
Dobre, ładnie zrobione anime. Z ciekawymi bohaterami, światem przedstawionym i z ciekawą sytuacją, w której sam środek zostajemy wrzuceni.
Problem jest taki, że fabularnie jest bardzo wyraźnie podzielone na dwie części w tym sezonie, i ta pierwsza część była bardzo dobra, a druga była tylko “ok”.
To jest rzecz jasna kwestia gustu, mnie jakoś nie wciągnął wątek kryminalny z kliknij: ukryte potworami i szychami z podziemia, i nawet smutno mi było, że dotychczasowy wątek polityczny został odłożony na bok.
Widzę ku czemu to idzie i że to dopiero wstęp, niemniej straciło to trochę klimatu.
Zostawię więc drugą część, a skupię się na tym, co było najlepsze.
Pierwsza część, czyli bodajże odcinki do 13 włącznie, to był naprawdę dobry wątek.
Jak zazwyczaj neutralnie lub niezbyt chętnie podchodę do tematów polityki czy walki o sukcesję, tak tutaj mi się podobało. W połączeniu z kwestią wyboru przyszłej małżonki to już w ogóle piękna kompozycja.
Jeśli chodzi o dramat czterech pań w zmaganiach o zostanie wybranką, to klimatem gdzieś tam przypominał Kusuriya no Hitorigoto, trochę Ooku.
Ale nie będę kłamać, mnie się to tak strasznie podobało głównie dlatego, że zakończenie tej części sprawiło mi ogromną satysfakcję. Ogromniastą.
I nie dlatego, że mnie to zaskoczyło, bo ja się akurat spodziewałam takiego obrotu spraw – tylko właśnie dlatego, że jedna z moich teorii okazała się strzałem w dziesiątkę.
Bo jeśli chodzi o kliknij: ukryte Asebi, to w grę wchodziły tylko dwie opcje. Pierwsza taka, że ona naprawdę była taka niewinna, naiwna i idealna. Ja nie wiedziałam, czego się spodziewać po twórcach, i chociaż nie życzyłabym sobie takiej ścieżki, to nadal było to możliwe. Bo bądźmy szczerzy, kobieta może być głupia, nudna i nie mieć własnego zdania, ale jak jest ładna, miła i usłużna, to będzie się wpisywać w ramy pewnego ideału, który w anime czasem widać. Więc martwiłam się o to, co twórcy chcą tu promować.
No i był drugi trop, który nabrał mocy po krótkim przedstawieniu, w czym się specjalizuje każdy ród. I na wzmiankę o tym, że Wschód lubi knuć, zapaliła się czerwona lampka. Pozostawało pytanie, czy Asebi jest tylko nieświadomym, wykorzystanym ze względu na urodę pionkiem, czy bierze faktyczny udział w tym wszystkim. Drugi mocny argument był taki, że ona jako jedyna w openingu posłała mam uśmieszek. Ach te spoilery z czołówek…
I tak we mnie walczyły te skrajności, z jednej strony pewność że coś tu śmierdzi, z drugiej brak wiary w twórców w kwestii niesztampowych kobiecych postaci.
I kiedy nadszedł odcinek bodajże 11, to aż trudno mi opisać, jaką frajdę mi to sprawiło. I od razu punkty szacuneczku poleciały na konto twórców. Tak więc nie zdziwił mnie sam fakt, kliknij: ukryte że Asebi to podły złol. Zdziwiło mnie natomiast to, ile tego wszystkiego można było jej udowodnić. Za jak wieloma rzeczami tak naprawdę stała, i jak szeroka była sieć którą uwiła.
Ten motyw z czerwonym kimonem był genialny – ten, kiedy wiedziała, że jej dama dworu zabroni jej wywiesić prezent od rywalki, więc jedynym czerwonym kimonem było to od Masuho i tam poszedł służący – niby z początku taka pozbawiona znaczenia scena, a dowiadujemy się, jak zręczną była manipulatorką. Nawet nie można jej było udowodnić winy.
Cały żart w tym, że dopiero kiedy to wszystko się potwierdziło, Asebi stała się ciekawą postacią i zaczęłam z uznaniem postrzegać to, jak ją napisano. Wspominałam, że chcąc nie chcąc trochę to przypominało Kusuriya no Hitorigoto, ale właśnie, moim zdaniem twórcy Kusuriya… powinni się uczyć od twórców Karasu… jak się takie małe zagadki i większe intrygi pisze, jak się je wykonuje, odkrywa i jak się je wyjaśnia. Nie mogłam o tym nie myśleć podczas seansu.
Natomiast zgrzytał mi długo motyw kliknij: ukryte Shiratamy i jej kochanka – ponowne spotkanie, które powinno być prywatne, na siłę zostaje upublicznione. Widowisko w stylu “żyli długo i szczęśliwie”, niepasujące do reszty sytuacji. Ale teraz sobie myślę, dopiero pisząc ten komentarz, że książę w swej chłodnej wyrozumiałości być może zrobił to dlatego, żeby tę dziewczynę uwolnić z okowów jej rodziny i obowiązków. Bo skoro już i tak wszyscy widzieli, to teraz będzie jak ma być.
A wracając do głównej sprawy, jeszcze bardziej cieszyłam się, że to moja absolutna faworytka, kliknij: ukryte czyli Hamayu, nie tylko zaliczyła powrót w dobrym stylu, ale najprawdopodobniej będzie pełnić rolę o którą było tyle szumu. W dodatku okazało się, że się z księciem znają i w sumie lubią. Nawet mi serduszko szybciej zabiło na ich wspólnej scenie. Tak, tej gdzie dostał w dziób.
Odcinki 10‑13 to był naprawdę dobre widowisko i łyknęłam je wszystkie naraz, mimo że 10 miał być ostatnim obejrzanym przed snem.
No, a potem zaczęła się druga część i czar trochę prysł – ale na chwilę obecną jestem bardzo chętna do obejrzenia kontynuacji, jeśli takowa się pojawi.
Życzyłabym sobie jednak więcej wątków obyczajowych czy chociażby walki o sukcesję, bo w tym wydaniu dobrze mi się to ogląda. Martwi mnie jednak przeczucie, że to może pójść bardziej w akcję.
Bohaterowie byli przyjemni i wyjątkowo… zwyczajni jak na fakt, że do zwyczajności im daleko. No i jak się przekonaliśmy nie tylko na przykładzie kobiet, każdy ma tu potencjał, żeby czymś widza zaskoczyć.
Opening też mi się podobał, rzadko przewijałam.
Jedno z najciekawszych tegorocznych anime, zagadką dla mnie pozostaje tak małe zainteresowanie widzów i porzucenie serialu przez tłumaczy po 12 odcinku.
Właściwie to jest czyste fantasy, im dalej tym bardziej. Trudno napisać coś więcej bez spoilerów :)
A
Nanami
22.09.2024 10:23 Jak dla mnie czarny koń sezonu 10/10
Uwielbiam historie, które zaczynają się przeciętnie i niepozornie, a potem rozkręcają się na maksa i totalnie oczarowują widza. I „Karasu…” jest dla mnie właśnie takim tytułem. Idealnie wpasowującym się w mój gust, czarny koń tego sezonu, którego większość pominęła albo odpadła na początku.
Ogromnie się cieszę, że dałam szanse temu tytułowi.
Historię śledzimy z punktu widzenia nastoletniego Yukiyi, który niespecjalnie ma ochotę być zamieszany w jakieś dworskie i polityczne intrygi, a co tak naprawdę myślą inni bohaterowie – tego nie wiemy, bo i on tego nie wie. I tak naprawdę to jedna z najmocniejszych i zarazem najsłabszych elementów – jesteśmy jako widzowie ograniczeni do punktu widzenia Yukiyi, a że brak mu wiedzy o relacjach między przełożonymi oraz oczywiście nic nie wie o intrygach, to również widzowi są tak pokazywane. Tak więc z początku wszystko wydaje się boleśnie oczywiste – tego wspieramy, ten to antagonista, a tu jakaś mdła intryga haremowa, jakoś zupełnie od czapy tu pasująca. Młody jest też często wrzucany w różne sytuacje bez słowa wytłumaczenia, wystawiany na próby, zostawiany sam sobie… Czasem też podziewa się coś zupełnie niespodziewanego, na co trudno znaleźć uzasadnienie i w co trudno uwierzyć. ALE! Z biegiem odcinków historia przekuwa ten „najsłabszy” punkt w „najmocniejszy”, bo wszystko zaczyna się tworzyć w skomplikowaną, misternie splecioną, spójną całość. Czasem biorąc elementy, które totalnie nie spinają się ze sobą. I te układanie się w spójną całość jest absolutnie genialne i każdy, kto lubi takie historie, doceni to na pewno.
Sezon dzieli się na dwie historie, które lekko się różnią wydźwiękiem. Pierwsza połowa to dworskie intrygi o to, który z braci będzie następnym władcą. Przeplata się z nim wątek haremu, gdzie młode dziewczęta z wasalskich rodów konkurują o to, która powinna zasiąść u boku przyszłego władcy. A knucia jest tutaj dużo… Historia też lubi wodzić za nos, niby pokazując, że tak tak na pewno będzie tak… po czym odwala taki plot‑twist (ale bardzo solidnie osadzony!), że szczękę się zbiera z ziemi.
Po domknięciu tych wątków otwiera się kolejny nowy (i tutaj podczas emisji było kilka tygodni przerwy w nadawaniu nowych odcinków). Ten ma zupełnie inny ton – opowiada o morderczych małpach, które zaczynają siać spustoszenie w krainie Yatagarasu. O pewnym narkotyku. I o… ludziach. Widząc „kruki” w ludzkiej postaci nie tak trudno zapomnieć, że to nie „ludzie”, a zupełnie inne istoty. Tak więc wątek „świata ludzkiego” też się pojawia i choć nie znajduje rozwiązania (nawiązania do niego są ewidentnie subtelne ze wskazaniem na „to sprawa na osobną historię w przyszłych sezonach”), to intryguje jak to się dalej potoczy. kliknij: ukryte Bo jedno to to, że Yamauchi okazuje się małą krainą, ukrytą przed ludzkim światem… Ale że to nie jest osadzone w przeszłości tylko małe „feudalne” Yamauchi jest zagrożone przez współczesny świat?! Jak to połączyć, co z tego może wyniknąć? Jestem zaintrygowana.
Oba wątki mają genialne budowanie napięcia, plot‑twisty, a zakończenie to miodzio. Zawsze gdy wydaje się, że już nic nie zdziwi, zdarza się coś, co powoduje zbieranie szczęki z podłogi.
No i animacja jest ładna, bez 3D potworków. Muzyka świetnie buduje atmosferę (choć poza openingiem i endingiem nic nie kojarzę). Jak ktoś lubi takie historie jak matrioszki, takie z drugim dnem… To się nie zawiedzie.
Dla mnie 10/10. Zaczynałam od mocnego 7/10, a w trakcie seansu konsekwentnie i powoli podwyższałam ocenę, by po ostatnim odcinku dać te 10/10.
Nanami
22.09.2024 10:37 Re: Jak dla mnie czarny koń sezonu 10/10
A, zapomniałam jeszcze dodać kilka słów o naszym „głównym bohaterze” :D
Bardzo polubiłam Yukiyę. Chłopak ma swoje wady i zalety, co czyni go po prostu bardziej „ludzkim” i sympatycznym. Na dodatek nie zapomniano o tym, że jest po prostu nastolatkiem i bywa, że chce się walnąć facepalma jak się widzi co on odwala. Często daje się ponosić emocjom i powie coś za dużo, ale ma też tą fajną stronę, że potrafi dostrzec swoje błędy i nachodzą go refleksje oraz chęć naprawy tego co schrzanił. Nie da się ukryć, że z racji na wiek też często nie ponosi bezpośrednio konsekwencji swoich czynów – ponoszą je dorośli w jego otoczeniu, którzy go nie „dopilnowali”. Bardzo mi się jednak podobało, jak Yukiya dosłownie dojrzewa na naszych oczach. I z chęcią zobaczyłabym jak dalej będzie dorastał.
O ja pierdziu, co tam się wyprawia… Człowiek myśli: e, już mnie niczym nie zaskoczą, jestem przygotowany na wszystko, a tutaj wchodzi na końcówkę sezonu taki odcinek, że zbierasz szczękę z podłogi.
Rewelacyjne ma ta seria zwroty akcji, po prostu rewelacyjne. I to, trzeba podkreślić, wynikające ze świetnie stworzonej historii, a nie chęci szokowania/zaskakiwania na siłę.
Serio mocno mnie zdziwiło, gdy Yukiya spytał o kliknij: ukryte ludzi. Dotychczas nie traktowałam bohaterów jako kliknij: ukryte nie ludzi, to znaczy widziałam ich jako kliknij: ukryte ludzi umiejących zmieniać postać, a tu się okazuje, że cały czas obcowaliśmy z kliknij: ukryte osobnym gatunkiem/osobną rasą. Plus ten kliknij: ukryte świat zewnętrzny – był już zapowiedziany wcześniej, ale że będzie mu bliżej do kliknij: ukryte współczesnego świata...
Błagam, dajcie drugi sezon! Albo chociaż żeby dwa ostatnie odcinki wyszły bez opóźnień, heh.
A
Karasu wa Aruji o Erabanai
1.07.2024 16:56 Do odcinka 13
Ładne, pseudohistoryczne i z dodatkiem fantasy.
Początkowo w jakiś sposób przypominało mi o pierwszym sezonie Kingdom, może przez „prawie głównego bohatera”.
W teorii główną rolę „powinien” dzierżyć pretendent do tronu, ale dobrze że tak się nie stało.
I póki co do odcinka nr 7 oglądało mi się to w miarę, wydawało proste, jasne, trochę schematycznie poprowadzone i z wiadomym od początku czarnym charakterem. I równie prostymi spiskami, oraz nieskomplikowanymi postaciami.
Na szczęście od odcinka 7ego, a właściwie od początku ósmego fabuła ruszyła do przodu, wreszcie kliknij: ukryte książę się wykazał intelektem. I zadziało się.
Naprawdę zaczęło się dziać i nastąpiły zwroty fabularne, połączone ze znakomitym podkręceniem nastroju w odcinkach od jedenastego do nr trzynaście.
I tu, gdyby się tak właśnie zakończyło, to rozważałabym wyższą ocenę oraz głos w ankiecie na anime sezonu.
Niestety zakończenie odcinka 13ego, sugerujące nowy kierunek fabuły i nazwijmy to kliknij: ukryte mniej ludzkie wątki mnie osobiście zniechęciło.
A szkoda.
Pewnie za jakiś czas dokończę cały seans. Jednak to poczucie, że mogli to uciąć takim mocnym i zgrabnym akcentem… No szkoda.
Niestety zakończenie odcinka 13ego, sugerujące nowy kierunek fabuły i nazwijmy to kliknij: ukryte wątki mnie osobiście zniechęciło.
A szkoda.
Fabuła drugiej powieści, na której bazowane jest anime zakończyło się z 13 odcinkiem. Od 14‑tego anime adaptuje trzecią powieść „Kin no Karasu”.
Co do samego animca, pierwsze odcinki nie porywały, lecz z każdym kolejnym robiło się coraz lepiej i oglądałem z wielkim zaciekawieniem. Nie skłamię, jeżeli powiem, że Yatagarasu to jedno z nielicznych anime, które może ubiegać się o tytuł anime sezonu wiosennego.
A
Anon2
21.04.2024 11:53 Po 3 odcinkach
Póki co moje anime sezonu. Naprawdę podoba mi się chemia między Yukiyą i paniczem. Jeśli komuś brakuje Zapisków Zielarki to to anime będzie idealne. Nie ma tu w głównej obsadzie kobiet, ale póki co nie jest to też żaden BL, co jest dla mnie plusem
Nevermore
Dobre, ładnie zrobione anime. Z ciekawymi bohaterami, światem przedstawionym i z ciekawą sytuacją, w której sam środek zostajemy wrzuceni.
Problem jest taki, że fabularnie jest bardzo wyraźnie podzielone na dwie części w tym sezonie, i ta pierwsza część była bardzo dobra, a druga była tylko “ok”.
To jest rzecz jasna kwestia gustu, mnie jakoś nie wciągnął wątek kryminalny z kliknij: ukryte potworami i szychami z podziemia, i nawet smutno mi było, że dotychczasowy wątek polityczny został odłożony na bok.
Widzę ku czemu to idzie i że to dopiero wstęp, niemniej straciło to trochę klimatu.
Zostawię więc drugą część, a skupię się na tym, co było najlepsze.
Pierwsza część, czyli bodajże odcinki do 13 włącznie, to był naprawdę dobry wątek.
Jak zazwyczaj neutralnie lub niezbyt chętnie podchodę do tematów polityki czy walki o sukcesję, tak tutaj mi się podobało. W połączeniu z kwestią wyboru przyszłej małżonki to już w ogóle piękna kompozycja.
Jeśli chodzi o dramat czterech pań w zmaganiach o zostanie wybranką, to klimatem gdzieś tam przypominał Kusuriya no Hitorigoto, trochę Ooku.
Ale nie będę kłamać, mnie się to tak strasznie podobało głównie dlatego, że zakończenie tej części sprawiło mi ogromną satysfakcję. Ogromniastą.
I nie dlatego, że mnie to zaskoczyło, bo ja się akurat spodziewałam takiego obrotu spraw – tylko właśnie dlatego, że jedna z moich teorii okazała się strzałem w dziesiątkę.
Bo jeśli chodzi o kliknij: ukryte Asebi, to w grę wchodziły tylko dwie opcje. Pierwsza taka, że ona naprawdę była taka niewinna, naiwna i idealna. Ja nie wiedziałam, czego się spodziewać po twórcach, i chociaż nie życzyłabym sobie takiej ścieżki, to nadal było to możliwe. Bo bądźmy szczerzy, kobieta może być głupia, nudna i nie mieć własnego zdania, ale jak jest ładna, miła i usłużna, to będzie się wpisywać w ramy pewnego ideału, który w anime czasem widać. Więc martwiłam się o to, co twórcy chcą tu promować.
No i był drugi trop, który nabrał mocy po krótkim przedstawieniu, w czym się specjalizuje każdy ród. I na wzmiankę o tym, że Wschód lubi knuć, zapaliła się czerwona lampka. Pozostawało pytanie, czy Asebi jest tylko nieświadomym, wykorzystanym ze względu na urodę pionkiem, czy bierze faktyczny udział w tym wszystkim. Drugi mocny argument był taki, że ona jako jedyna w openingu posłała mam uśmieszek. Ach te spoilery z czołówek…
I tak we mnie walczyły te skrajności, z jednej strony pewność że coś tu śmierdzi, z drugiej brak wiary w twórców w kwestii niesztampowych kobiecych postaci.
I kiedy nadszedł odcinek bodajże 11, to aż trudno mi opisać, jaką frajdę mi to sprawiło. I od razu punkty szacuneczku poleciały na konto twórców. Tak więc nie zdziwił mnie sam fakt, kliknij: ukryte że Asebi to podły złol. Zdziwiło mnie natomiast to, ile tego wszystkiego można było jej udowodnić. Za jak wieloma rzeczami tak naprawdę stała, i jak szeroka była sieć którą uwiła.
Ten motyw z czerwonym kimonem był genialny – ten, kiedy wiedziała, że jej dama dworu zabroni jej wywiesić prezent od rywalki, więc jedynym czerwonym kimonem było to od Masuho i tam poszedł służący – niby z początku taka pozbawiona znaczenia scena, a dowiadujemy się, jak zręczną była manipulatorką. Nawet nie można jej było udowodnić winy.
Cały żart w tym, że dopiero kiedy to wszystko się potwierdziło, Asebi stała się ciekawą postacią i zaczęłam z uznaniem postrzegać to, jak ją napisano.
Wspominałam, że chcąc nie chcąc trochę to przypominało Kusuriya no Hitorigoto, ale właśnie, moim zdaniem twórcy Kusuriya… powinni się uczyć od twórców Karasu… jak się takie małe zagadki i większe intrygi pisze, jak się je wykonuje, odkrywa i jak się je wyjaśnia. Nie mogłam o tym nie myśleć podczas seansu.
Natomiast zgrzytał mi długo motyw kliknij: ukryte Shiratamy i jej kochanka – ponowne spotkanie, które powinno być prywatne, na siłę zostaje upublicznione. Widowisko w stylu “żyli długo i szczęśliwie”, niepasujące do reszty sytuacji. Ale teraz sobie myślę, dopiero pisząc ten komentarz, że książę w swej chłodnej wyrozumiałości być może zrobił to dlatego, żeby tę dziewczynę uwolnić z okowów jej rodziny i obowiązków. Bo skoro już i tak wszyscy widzieli, to teraz będzie jak ma być.
A wracając do głównej sprawy, jeszcze bardziej cieszyłam się, że to moja absolutna faworytka, kliknij: ukryte czyli Hamayu, nie tylko zaliczyła powrót w dobrym stylu, ale najprawdopodobniej będzie pełnić rolę o którą było tyle szumu. W dodatku okazało się, że się z księciem znają i w sumie lubią. Nawet mi serduszko szybciej zabiło na ich wspólnej scenie. Tak, tej gdzie dostał w dziób.
Odcinki 10‑13 to był naprawdę dobre widowisko i łyknęłam je wszystkie naraz, mimo że 10 miał być ostatnim obejrzanym przed snem.
No, a potem zaczęła się druga część i czar trochę prysł – ale na chwilę obecną jestem bardzo chętna do obejrzenia kontynuacji, jeśli takowa się pojawi.
Życzyłabym sobie jednak więcej wątków obyczajowych czy chociażby walki o sukcesję, bo w tym wydaniu dobrze mi się to ogląda. Martwi mnie jednak przeczucie, że to może pójść bardziej w akcję.
Bohaterowie byli przyjemni i wyjątkowo… zwyczajni jak na fakt, że do zwyczajności im daleko. No i jak się przekonaliśmy nie tylko na przykładzie kobiet, każdy ma tu potencjał, żeby czymś widza zaskoczyć.
Opening też mi się podobał, rzadko przewijałam.
Skreślam takie serie równie szybko co azjatyckie live actiony kostiumowe/historyczne ;) Alergia.
Ale jak widzę tyle pozytywnych komentarzy to sobie zapisuje „na kiedyś” :)
Jak dla mnie czarny koń sezonu 10/10
Ogromnie się cieszę, że dałam szanse temu tytułowi.
Historię śledzimy z punktu widzenia nastoletniego Yukiyi, który niespecjalnie ma ochotę być zamieszany w jakieś dworskie i polityczne intrygi, a co tak naprawdę myślą inni bohaterowie – tego nie wiemy, bo i on tego nie wie. I tak naprawdę to jedna z najmocniejszych i zarazem najsłabszych elementów – jesteśmy jako widzowie ograniczeni do punktu widzenia Yukiyi, a że brak mu wiedzy o relacjach między przełożonymi oraz oczywiście nic nie wie o intrygach, to również widzowi są tak pokazywane. Tak więc z początku wszystko wydaje się boleśnie oczywiste – tego wspieramy, ten to antagonista, a tu jakaś mdła intryga haremowa, jakoś zupełnie od czapy tu pasująca. Młody jest też często wrzucany w różne sytuacje bez słowa wytłumaczenia, wystawiany na próby, zostawiany sam sobie… Czasem też podziewa się coś zupełnie niespodziewanego, na co trudno znaleźć uzasadnienie i w co trudno uwierzyć. ALE! Z biegiem odcinków historia przekuwa ten „najsłabszy” punkt w „najmocniejszy”, bo wszystko zaczyna się tworzyć w skomplikowaną, misternie splecioną, spójną całość. Czasem biorąc elementy, które totalnie nie spinają się ze sobą. I te układanie się w spójną całość jest absolutnie genialne i każdy, kto lubi takie historie, doceni to na pewno.
Sezon dzieli się na dwie historie, które lekko się różnią wydźwiękiem. Pierwsza połowa to dworskie intrygi o to, który z braci będzie następnym władcą. Przeplata się z nim wątek haremu, gdzie młode dziewczęta z wasalskich rodów konkurują o to, która powinna zasiąść u boku przyszłego władcy. A knucia jest tutaj dużo… Historia też lubi wodzić za nos, niby pokazując, że tak tak na pewno będzie tak… po czym odwala taki plot‑twist (ale bardzo solidnie osadzony!), że szczękę się zbiera z ziemi.
Po domknięciu tych wątków otwiera się kolejny nowy (i tutaj podczas emisji było kilka tygodni przerwy w nadawaniu nowych odcinków). Ten ma zupełnie inny ton – opowiada o morderczych małpach, które zaczynają siać spustoszenie w krainie Yatagarasu. O pewnym narkotyku. I o… ludziach. Widząc „kruki” w ludzkiej postaci nie tak trudno zapomnieć, że to nie „ludzie”, a zupełnie inne istoty. Tak więc wątek „świata ludzkiego” też się pojawia i choć nie znajduje rozwiązania (nawiązania do niego są ewidentnie subtelne ze wskazaniem na „to sprawa na osobną historię w przyszłych sezonach”), to intryguje jak to się dalej potoczy. kliknij: ukryte Bo jedno to to, że Yamauchi okazuje się małą krainą, ukrytą przed ludzkim światem… Ale że to nie jest osadzone w przeszłości tylko małe „feudalne” Yamauchi jest zagrożone przez współczesny świat?! Jak to połączyć, co z tego może wyniknąć? Jestem zaintrygowana.
Oba wątki mają genialne budowanie napięcia, plot‑twisty, a zakończenie to miodzio. Zawsze gdy wydaje się, że już nic nie zdziwi, zdarza się coś, co powoduje zbieranie szczęki z podłogi.
No i animacja jest ładna, bez 3D potworków. Muzyka świetnie buduje atmosferę (choć poza openingiem i endingiem nic nie kojarzę). Jak ktoś lubi takie historie jak matrioszki, takie z drugim dnem… To się nie zawiedzie.
Dla mnie 10/10. Zaczynałam od mocnego 7/10, a w trakcie seansu konsekwentnie i powoli podwyższałam ocenę, by po ostatnim odcinku dać te 10/10.
Re: Jak dla mnie czarny koń sezonu 10/10
Bardzo polubiłam Yukiyę. Chłopak ma swoje wady i zalety, co czyni go po prostu bardziej „ludzkim” i sympatycznym. Na dodatek nie zapomniano o tym, że jest po prostu nastolatkiem i bywa, że chce się walnąć facepalma jak się widzi co on odwala. Często daje się ponosić emocjom i powie coś za dużo, ale ma też tą fajną stronę, że potrafi dostrzec swoje błędy i nachodzą go refleksje oraz chęć naprawy tego co schrzanił. Nie da się ukryć, że z racji na wiek też często nie ponosi bezpośrednio konsekwencji swoich czynów – ponoszą je dorośli w jego otoczeniu, którzy go nie „dopilnowali”. Bardzo mi się jednak podobało, jak Yukiya dosłownie dojrzewa na naszych oczach. I z chęcią zobaczyłabym jak dalej będzie dorastał.
po 18 odcinku
Rewelacyjne ma ta seria zwroty akcji, po prostu rewelacyjne. I to, trzeba podkreślić, wynikające ze świetnie stworzonej historii, a nie chęci szokowania/zaskakiwania na siłę.
Serio mocno mnie zdziwiło, gdy Yukiya spytał o kliknij: ukryte ludzi. Dotychczas nie traktowałam bohaterów jako kliknij: ukryte nie ludzi, to znaczy widziałam ich jako kliknij: ukryte ludzi umiejących zmieniać postać, a tu się okazuje, że cały czas obcowaliśmy z kliknij: ukryte osobnym gatunkiem/osobną rasą. Plus ten kliknij: ukryte świat zewnętrzny – był już zapowiedziany wcześniej, ale że będzie mu bliżej do kliknij: ukryte współczesnego świata...
Błagam, dajcie drugi sezon! Albo chociaż żeby dwa ostatnie odcinki wyszły bez opóźnień, heh.
Do odcinka 13
Początkowo w jakiś sposób przypominało mi o pierwszym sezonie Kingdom, może przez „prawie głównego bohatera”.
W teorii główną rolę „powinien” dzierżyć pretendent do tronu, ale dobrze że tak się nie stało.
I póki co do odcinka nr 7 oglądało mi się to w miarę, wydawało proste, jasne, trochę schematycznie poprowadzone i z wiadomym od początku czarnym charakterem. I równie prostymi spiskami, oraz nieskomplikowanymi postaciami.
Na szczęście od odcinka 7ego, a właściwie od początku ósmego fabuła ruszyła do przodu, wreszcie kliknij: ukryte książę się wykazał intelektem. I zadziało się.
Naprawdę zaczęło się dziać i nastąpiły zwroty fabularne, połączone ze znakomitym podkręceniem nastroju w odcinkach od jedenastego do nr trzynaście.
I tu, gdyby się tak właśnie zakończyło, to rozważałabym wyższą ocenę oraz głos w ankiecie na anime sezonu.
Niestety zakończenie odcinka 13ego, sugerujące nowy kierunek fabuły i nazwijmy to kliknij: ukryte mniej ludzkie wątki mnie osobiście zniechęciło.
A szkoda.
Pewnie za jakiś czas dokończę cały seans. Jednak to poczucie, że mogli to uciąć takim mocnym i zgrabnym akcentem… No szkoda.
Re: Do odcinka 13
Fabuła drugiej powieści, na której bazowane jest anime zakończyło się z 13 odcinkiem. Od 14‑tego anime adaptuje trzecią powieść „Kin no Karasu”.
Co do samego animca, pierwsze odcinki nie porywały, lecz z każdym kolejnym robiło się coraz lepiej i oglądałem z wielkim zaciekawieniem. Nie skłamię, jeżeli powiem, że Yatagarasu to jedno z nielicznych anime, które może ubiegać się o tytuł anime sezonu wiosennego.
Po 3 odcinkach