
Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 4/10 |
fabuła: 8/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry




Top 10
The Fable
- ザ・ファブル

Policjant, który wyrusza na urlop i przypadkiem trafia na trupa w szafie, to znany motyw. Co jednak czeka seryjnego mordercę, który przez rok nie może wykonywać swojej profesji?
Recenzja / Opis
The Fable wita nas monologiem narratora o szlachetnej sztuce poszukiwania perfekcji w każdym zawodzie. Bowiem zgodnie z japońską filozofią pracy – nieważne, czym się zajmujesz, ważne, byś prezentował najwyższy poziom. Główny bohater tej opowieści jest mistrzem w swoim fachu, czyli w zabójstwach na zlecenie. Anonimowy protagonista znany w swoim środowisku pod pseudonimem „Fable” to legenda przestępczego światka, budząca grozę na samą myśl o potencjalnym trafieniu na listę jego celów. Już w pierwszym odcinku obserwujemy, jak Fable bez większych problemów wycina w pień grupkę mafiozów, nie okazując przy tym jakichkolwiek emocji. Po takim pokazie umiejętności łatwo zrozumieć, dlaczego w półświatku panuje tak wielki popyt na jego usługi.
Jednak każdy kij ma dwa końce i po wykonaniu zlecenia pojawiają się zaskakujące wieści. Przełożony zabójcy informuje go o nieoczekiwanym urlopie. W ciągu ostatnich sześciu lat Fable zabił aż 71 osób – co prawda żaden zleceniodawca nie uskarża się na jakość usług, jednak „popularność” płatnego mordercy może sprowadzić na nich niemałe kłopoty. W związku z tym zabójca musi zniknąć na rok i wieść zwyczajną egzystencję. Fable nie ma nic przeciwko, zresztą wszystko i tak zostało wcześniej ustalone – on i jego asystentka przeprowadzą się do Osaki, gdzie zamieszkają w domu należącym do zaprzyjaźnionej mafii. Tam będą udawać rodzeństwo i postarają się nie wyróżniać na tle innych praworządnych obywateli. Szef nie zostawia duetu na lodzie: wręcza im 50 milionów jenów, załatwia lewe papiery i nie ma żadnych wymagań, poza luźną sugestią, by spróbowali zakosztować żywota prostych ludzi. Jedynym wyraźnym poleceniem jest bezwzględny zakaz zabijania. Od tej pory śledzimy losy „rodzeństwa Satou”, które stawia pierwsze kroki w mieście znanym z kolorowych neonów, rozwiniętego handlu i hedonistycznego stylu życia.
Gdy pojawiły się pierwsze informacje o tej serii, byłem średnio zainteresowany seansem. Plakat promocyjny przywodził na myśl emitowane nieco wcześniej, niezłe, ale mocno przekombinowane i przesadzające z epatowaniem brzydotą Under Ninja. Później pogrzebałem w internecie, by dowiedzieć się więcej o produkcji, i okazało się, że moje skojarzenia są słuszne, bowiem za oba projekty odpowiada studio Tezuka Production. Z drugiej strony serial został zamówiony przez platformę Disneya, a o ile mam sporo zastrzeżeń do większości współczesnych projektów amerykańskiego giganta, o tyle w kwestiach anime dość często podejmuje trafne decyzje. Skoro takie tytuły jak Tajemnica wyspy, Tengoku Daimakyou lub Ishura dostały ode mnie dobre noty, uznałem, że The Fable przynajmniej zasługuje na szansę. I dobrze się stało, bo choć nie jest to serial idealny, to zdecydowanie jedna z ciekawszych pozycji tego roku.
Być może również czasami doświadczacie sytuacji, gdy w trakcie seansu pojawia się scena, po której prostujecie się w fotelu, odkładacie smartfona i skupiacie całą uwagę na ekranie, bo niezobowiązująca rozrywka do obiadu okazała się o wiele lepsza, niż podejrzewaliście. W przypadku The Fable taki punkt zwrotny zaliczyłem mniej więcej w połowie pierwszego odcinka. Gdy milczący zabójca kończy zlecenie, jego asystentka odbiera go z miejsca pracy, a ten rozsiada się z tyłu samochodu i bezbarwnym głosem prosi o włączenie telewizora. Spodziewałem się, że bohater będzie chciał dowiedzieć się czegoś z wydania wiadomości albo przeprowadzić błyskawiczną telekonferencję ze zleceniodawcą. Tymczasem Fable ogląda program rozrywkowy komika Jackala serwującego skecze na poziomie najbardziej żenujących współczesnych kabaretów. To nie tak, że zimny zabójca zdecydował się na ironiczny seans lub w czasie nieudolnych popisów kabareciarza pozwala sobie na pełen klasy, ukryty uśmieszek. W zasadzie w ciągu całego dnia Fable dopiero w tym momencie ociera się o niebezpieczeństwo, bowiem grozi mu śmierć ze śmiechu. Jasne, zimny profesjonalista, który ma niepasujące do swojego wizerunku hobby, to żadna nowość, jednak wyreżyserowano to tak dobrze, że studio bezproblemowo wzięło mnie z zaskoczenia. Zresztą podziwiam nie tylko zręczność reżysera, Ryousuke Takahashiego, ale też pracę scenarzysty, Yuuyi Takashimy, który z miejsca zmusił mnie do refleksji – obserwując rechoczącego donośnie Fable’a, zacząłem się zastanawiać, w którą stronę skręci ta seria.
No i właśnie – jednym z większych pozytywnych zaskoczeń tej serii jest interesujący ton. Owszem, spodziewałem się, że The Fable będzie przeznaczony dla dorosłych, lecz z bardziej konwencjonalnych powodów. Kiedy japońska animacja bierze na warsztat temat yakuzy i zabójców na zlecenie, pierwsze skojarzenia przywodzą mi na myśl ogrom przemocy i równie dużo scen o charakterze erotycznym. Chociaż mafiozom z The Fable daleko do nieskalanych złą myślą harcerzy, a wątek stręczycielstwa zajmuje sporo czasu ekranowego, fabuła nie ucieka się do epatowania niepotrzebnym naturalizmem. Gdybym miał tę serię porównać do jakiegokolwiek dzieła zachodniego, powiedziałbym, że najbliżej jej do Rodziny Soprano. Przez dwadzieścia pięć odcinków towarzyszymy mafijnej socjecie, ale zamiast brudnymi interesami i starciami gangów, zajmujemy się raczej relacjami między postaciami i wątkami obyczajowymi bardziej zrozumiałymi dla dorosłych niż nastolatków. Oczywiście The Fable liczy raptem 25 odcinków, więc siłą rzeczy dzieje się tu zdecydowanie więcej niż w sadze o Soprano, lecz poznajemy ten świat bardziej z perspektywy szarej codzienności gangsterów niż mafijnych wojen. Natomiast samej serii bardzo daleko do reklamy japońskiego półświatka. Żywot mafioza jest pełen niebezpieczeństw, trzymania się trudnych reguł i przede wszystkim – sprawia wrażenie niesamowicie pustego i bezcelowego (to chyba najbardziej przesądza o podobieństwie do serialu HBO).
Stosunki między członkami yakuzy z Osaki zostają poddane próbie w momencie przybycia Fable’a. Co prawda o jego prawdziwej profesji wie tyko on, jego „siostra”, boss i jego zastępca, ale nietrudno o plotki, gdy do pustego domu należącego do przywódcy mafii wprowadzają się dwie młode osoby spoza miasta. Ponadto, o ile szef Hiroshi Hamada nie ma zamiaru wchodzić Fable’owi w paradę, o tyle jego kapitan, Takeshi Ebihara, jest o wiele bardziej podejrzliwy i skłonny do konfliktów. Młodzi Tokijczycy muszą balansować pomiędzy codziennym życiem, ubijaniem interesów z yakuzą a widmem konfliktów z innymi organizacjami przestępczymi.
Zdaję sobie sprawę, że motyw asa wśród przestępców, który musi świadczyć rozmaite usługi z narzuconymi ograniczeniami, jest wytartą kliszą (ile to razy w hollywoodzkim kinie zawodowy zabójca na emeryturze wraca do profesji, bo szantażują go na różne sposoby?), ale na szczęście tu udało się uniknąć rutyny. Zawdzięczamy to Fable’owi, jednemu z oryginalniejszych bohaterów kina gangsterskiego. Nie wchodząc w spojlery, mogę zdradzić tyle, że protagonista cierpi na przypadłość typową dla wielu wybitnych specjalistów, czyli nie ogarnia czegokolwiek, co nie jest potrzebne w jego profesji. Nie dowiadujemy się zbyt dużo o jego przeszłości, ale ze strzępków informacji można wysnuć wniosek, że wychowywał się z dala od ludzi, być może nawet w dziczy. Fable nie umie prowadzić normalnych rozmów, za nic ma konwenanse społeczne (co w Japonii ma o wiele większe znaczenie niż u nas), a z rozrywek bawią go jedynie programy z udziałem jego komediowego guru. Stworzenie zabójcy‑dzikusa w świecie ściśle określonych, niebezpiecznych reguł dało bardzo ciekawe rezultaty – ponieważ jego poczynania nie mają w sobie nic z działań bohatera konwencjonalnego, trudno przewidzieć, jaki będzie jego następny krok. Z jednej strony nieustannie podkreśla, że prawdziwy profesjonalista zawsze słucha rozkazów, z drugiej – nigdy do końca nie wiadomo, co tak naprawdę chodzi mu po głowie. W sytuacji, gdy mówimy o tak niebezpiecznej postaci, scenariusz zdecydowanie nabiera rumieńców.
Sprawy nie ułatwia postać „siostry”. Początkowo myślałem, że asystentka Fable’a posłuży nam za przewodnika po tym świecie. Będzie jedyną w miarę normalną osobą w najbliższym otoczeniu protagonisty, dzięki której będziemy w dość klarowny sposób poznawać mistrzowskiego zabójcę i struktury przestępcze. Jednak po dwóch odcinkach wychodzą na jaw jej problemy alkoholowe, które podbijają smutne wrażenie pustki tego świata – w wolnym czasie młoda kobieta w zasadzie nie robi nic innego poza upijaniem siebie i przystawiających się do niej facetów. Należy stwierdzić, że to drugie czyni, by spełniać swoje erotyczne fantazje, a te są dziwne nawet jak na świat anime. Cóż, przynajmniej szybko wyjaśniła się zagadka z pierwszych odcinków, dlaczego seiyuu odgrywa „pannę Saitou” niczym zapijaczoną karynę spod monopolowego.
Specyficzna prostota i nieokrzesanie Fable’a w ciekawy sposób kontrastują z wydarzeniami okołoprzestępczymi. Trzeba przyznać, że o ile wielu przewijających się bandziorów to zwyczajni kretyni, o tyle są tutaj także tęgie głowy, które nieraz mają w zanadrzu ciekawe i dobrze przemyślane plany. Co więcej, poszczególne wątki przynajmniej częściowo się zazębiają, sprawiając wrażenie dobrze napisanej epizodycznej fabuły z wyraźnym motywem przewodnim, czyli socjalizacją głównego bohatera. Na szczęście i tu uniknięto banału – co prawda wraz z nawiązywaniem nowych więzi Fable robi się coraz bardziej „ludzki”, ale to nie jest prosta historia o człowieku, który zmienił się na lepsze niczym w hollywoodzkim kinie. Jednocześnie nie nazwałbym The Fable dziełem pesymistycznym, w stylu Zagadki Kaspara Hausera (gdzie społeczeństwo konsekwentnie niszczy człowieka nieobytego z cywilizacją).
Wspomniałem o relacjach i promyku nadziei, więc wypadałoby dodać, skąd on się wziął. Ponieważ Fable ma zamiar spędzić ten rok czynnie, zatrudnia się w mikroprzedsiębiorstwie, gdzie robi za kuriera, a później dostaje ciekawsze zadania (nie mam serca zdradzać wam, jakie, jest to zbyt uroczo absurdalne). Co prawda pracujący tam Etsuji Kainuma wpisuje się w ponurą wizję tego świata, za to nowa koleżanka Fable’a, Misaki Shimizu oraz jego szef, Kenjirou Takouda, to dobre duchy w otoczeniu protagonisty. Misaki jest szczególnie ważną postacią – jej relacje z Fablem prezentują się dość specyficzne i gdyby główny bohater rozumował w bardziej „ludzki” sposób, mógłby wyjść z tego nawet związek. Z tym że Shimizu to młoda, atrakcyjna i zasuwająca na kilku etatach dziewczyna, która próbuje spłacić długi swoich rodziców. Krótko mówiąc – idealna ofiara dla przedsiębiorczego mafioza, a tak się składa, że mieszka w podejrzanej dzielnicy. Jednak, skoro coś ją łączy z głównym bohaterem, to chyba zdoła uniknąć kłopotów… prawda?
Pomimo fascynującego protagonisty i interesującej fabuły, The Fable cierpi na kilka niedociągnięć. Obsada drugoplanowa jest duża i sporo tu barwnych osobowości, ale przyznaję, że parę postaci mogło być napisanych ciekawiej. Nie zagłębiając się w historię Shimizu, odnoszę wrażenie, iż trochę za dużo istotnych motywów dotyczy właśnie jej. Rozumiem, że atrakcyjna kobieta może liczyć na niezdrowe zainteresowanie płci brzydkiej, jednak serial buduje narrację, jakby była jedyną ładną panną w całej Osace. Co więcej, myślę, że wiele osób może być rozczarowanych poczuciem humoru, które miejscami prezentuje szczyty „suchego” dowcipu. Mnie nie przeszkadza i uważam, że bardzo pasuje do obranego tonu, ale lojalnie uprzedzam, że w scenach komediowych niejeden widz będzie czuł się zażenowany. Jeżeli powstanie kontynuacja, to liczę na kolejne scenki rodzajowe Jackala, bo w przypadku jego skeczy wchodzimy już na taki poziom humorystycznej żenady, że zaczynam wręcz podziwiać mangakę.
Jest jeszcze jeden problem, tym razem dość nietypowy. The Fable po raz pierwszy ukazał się jako manga, potem doczekał się dwóch pełnometrażowych filmów fabularnych i dopiero teraz (prawie 10 lat po premierze pierwszego tomu) zdecydowano się na anime. Przez cały seans uwierała mnie jedna myśl – czy wersja animowana naprawdę była potrzebna? Jasne, to nie tak, że pochodzę z frontu „nie należy robić kreskówek dla dorosłych” (w końcu napisałem już kilka recenzji). Nie mam też nic przeciwko animacji, jeśli tworzymy realistyczną historię, która bez przeszkód mogłaby być serialem fabularnym. Natomiast chciałbym, by pojawiło się sensowne uzasadnienie użycia konkretnych artystycznych środków, zaś tu nic nie stoi na przeszkodzie, by The Fable był „zwyczajnym” serialem obyczajowo‑sensacyjnym. Seria nie wymaga imponujących efektów specjalnych (zwłaszcza w erze rozwiniętego CGI), ciekawych scen oddających przemyślenia bohaterów ani wydarzeń, które dodawałyby dystansu do historii. Wiem, ktoś może wysunąć sensowny argument, że to przecież na podstawie mangi, czyli medium już obarczonego znaczną umownością i pewnie ma rację. Po prostu chciałbym, by pojawiło się cokolwiek, co uzasadni adaptację takiej fabuły do rysunkowego formatu.
Jest to o tyle kłopotliwe, że animacja i grafika nie zachwycają. Nie miałem wielkich oczekiwań wobec tego tytułu, zresztą brzydka kreska sprawiająca wrażenie „oldskulowej” bardzo tu pasuje. Tylko że studio popełnia karygodne błędy, których nie da się złożyć na karb stylu graficznego – bohaterowie często są rysowani w taki sposób, że nie patrzą sobie w oczy, a ruch i mimika nieraz nie pokrywają się z grą seiyuu (i tu aktorzy zdecydowanie mają rację). Tyle dobrego, że przynajmniej muzyka jest udana, a piosenki na otwarcie i zamknięcie odcinków prezentują świetny poziom.
Chociaż nie wszystko tutaj wyszło, uważam, że The Fable to kawał solidnego kina dla dorosłych, które oferuje dobrą rozrywkę z ciekawą i spójną fabułą. Główny bohater intryguje, jego otoczenie też dostaje ciekawe sceny, historia wciąga, zaś ton, nawet jeśli nie każdemu przypadnie do gustu, budzi szacunek konsekwencją. Nie będzie to moje ulubione anime tego roku, ale zapewne zajmie wysoką lokatę. Szczerze polecam, tym bardziej że przeszło tak jakoś bez echa, a zdecydowanie zasługuje na większe zainteresowanie.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Tezuka Production |
Autor: | Katsuhisa Minami |
Projekt: | Jun'ichi Hayama, Kyuuma Ooshita, Saki Hasegawa |
Reżyser: | Ryousuke Takahashi |
Scenariusz: | Yuuya Takashima |
Muzyka: | Shuuichirou Fukuhiro |