x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
OK, w końcu serial wrócił do tematów, które mnie ciekawią :D Czyli więcej turystyki.
Przyznaję, że rzadko mam flashbacki z moich podróży po Japonii, a tu w jednym odcinku pojawiły się aż dwa – po pierwsze, kliknij: ukryte tunel. Pamiętam, by dostać się muzeum Ichiku Kuboty musiałem przejść czterdzieści minut tunelem mijając samochody. Generalnie nie mam klaustrofobii i nie lękam się ciemności, ale minuty wlekły się wtedy w nieskończoność… Po drugie – ostrzeżenie o niedźwiedziach… Ech… niestety, też musiałem rezygnować z trasy./ukryj]
A z mniej osobistych spraw – świetna reżyseria kliknij: ukryte oddająca lęk przy przechodzeniu przez most i ładne przejście do strefy relaksu z onsenie. Jak już muszą być kawaii scenki, to już przynajmniej będą one logicznie wplecione w całość :)
Po wstępnym sceptycyzmie, chętnie sięgnę po następne odcinki :) Zwłaszcza jeśli będą się pojawiać nowe regiony.
Po drugie – ostrzeżenie o niedźwiedziach… Ech… niestety, też musiałem rezygnować z trasy.
Ostrzeżenie to nie zakaz wejścia, trzema samemu ocenić zagrożenie i stwierdzić, czy się chce podjąć ryzyko. Ja się zdecydowałem zignorować znak i iść dalej trasą. Faktycznie po takim ostrzeżeniu człowiek podświadomie wygląda takiego miśka za każdym pniakiem, ale stwierdziłem, że miasteczko jest praktycznie tuż obok, a poza tym była jesień więc matki z młodymi nie chodzą, a takie by mogły być szczególnie agresywne. Po drodze minąłem innych turystów, więc to mnie już uspokoiło zupełnie, bo jeżeli jakieś zwierzaki się tam kręciły, to już je pewnie wypłoszyli. Nosili dzwoneczki przy plecakach i stwierdziłem, że warto by się w taki zaopatrzyć na przyszłość. A potem poczytałem w Internecie i okazuje się, że w tamtym roku była jakaś rekordowa ilość ataków niedźwiedzi na ludzi (aczkolwiek głównie na północy, w Tōhoku i Hokkaido, jak się zdaje tam się ich kręci więcej). No ale co to za życie bez odrobiny adrenaliny.
Fakt, słowo „musiałem” jest tu nieadekwatne. Ja również byłem poza dziką północą, aczkolwiek miasteczko obok było sennie opustoszałe, a na trasie nikogo, więc z perspektywy czasu myślę, że postąpiłem roztropnie zważywszy na okoliczności (no i ja byłem na wiosnę, wtedy niedźwiedzie są podobno bardziej agresywne).
W każdym razie cieszy mnie, że w serialu pojawiają się akcenty, których sam doświadczyłem w czasie podróży po Japonii :)
PS – nie byłem w Shiretoko (gdzie chyba mają największą populację niedźwiedzi na metr kwadratowy), ale tam te dzwonki do odstraszania zwierząt ma podobno każdy turysta ;)
A
Sulpice9
13.04.2024 13:08 Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Lepsze niż film, ale cierpi na podobny przypadek co „Non, non biyori” – po prostu nic się nie dzieje, a bohaterowie w ogóle się nie zmieniają. Rozumiem jeden sezon, rozumiem dwa (zwłaszcza, że ładnie rozwinęli turystyczną mapę świata przedstawionego), natomiast już trzeci sprawia, że z „fajnego kontynuowania sprawdzonej formuły” przechodzimy w „odcinanie kuponów do przesady”.
Mam nadzieję, że choć pojawią się nowe lokacje, wtedy chętnie będę kontynuować jako nieformalny przewodnik po Japonii :)
ZSRRKnight
13.04.2024 13:32 Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Tutaj to nie wiem, ale w Non Non Biyori wszystkie sezony pokazywały wydarzenia z tego samego roku (z małymi wyjątkami) i tam chodziło o nostalgię i radość dzieciństwa, a nie rozwój postaci.
Sulpice9
13.04.2024 13:50 Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Faktycznie, tam był tylko rok, dzięki. Natomiast co do nostalgii – no spoko, tylko prezentowanie tego samego w kółko i w kółko jest jak opowiadanie tego samego dowcipu, bez względu na to jak bardzo byłby udany. Dlatego pierwszy sezon „Non, non biyori” wspominam szalenie miło, drugi już trochę nudził, trzeci był drogą przez mękę.
Może tylko ja tak mam, jednak trzeba też wiedzieć kiedy kończyć iyashikeie albo przynajmniej wpuścić w historię nieco świeżego powietrza. Dla tego „Yuru camp 2” mi się podobał, bo poszli w „szeroką” turystykę. Z drugiej strony, „Mikołajki” Gościnnego i Sempe jak najbardziej działają do dziś, mimo dziesiątek opowiadań i podobnych dla CGDCT założeń (a to dla mnie praprzodek gatunku). Może to kwestia tego, że były one raptem kilku stronnicowymi historyjkami?
Nic, mam nadzieję, że „Yuru Camp” jednak wróci do podróży w ciekawe miejscówki, bo to mój ulubiony element tej serii :)
Klemens
13.04.2024 16:55 Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
A czy to czasem nie zależy od tego, jak potoczy się pierwowzór? W sensie, autorowi mangi Non Non Biyori sodówka nie odbiła po sukcesie serii i konsekwentnie poprowadził ją od początku do końca według jakichś swoich założeń. Może właśnie dlatego nie uważam, że Non Non Biyori było jakoś mocno nużące. W przypadku Yuru Camp… Mangi nie znam i nie będę ukrywał, że średnio mnie ona interesuje, więc tylko pobieżnie rzuciłem okiem i odnoszę wrażenie, że autor za bardzo nie ma pomysłu na ładne zakończenie, przez co historia wydaje się być cienka jak resztka masła rozsmarowana na zbyt dużej kromce chleba (czy jakoś tak to się mówi). A przez sukces serii zwyczajnie prowadzi ją dalej z myślą „póki dają, bierz”.
Sulpice9
13.04.2024 17:20 Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
W sumie to ciekawe otwarcie dyskusji o tym kiedy zaczyna się „tanie odcinanie kuponów”, a kiedy „zgrabne kontynuowanie dobrze przyjętej formuły” trwa w najlepsze.
Być może w mandze „Non, non biyori” historia wypada znakomicie, ale dla mnie trzeci sezon był zbyt podobny do drugiego i szybko straciłem zainteresowanie. Z drugiej strony, są franczyzy, które od lat prowadzą dokładnie taką samą formułę, nie rozwijając bohaterów ani o centymetr i wciąż są popularne. Nie wiem, może po prostu mam złe oczekiwania wobec wielosezonowych serii CGDTCT albo zwyczajnie nie jestem grupą docelową takich seriali. Ewentualnie trawię je wyłącznie w krótszym formacie. W sumie nie przypominam sobie, bym jakaś tego typu seria zainteresowała mnie na dłużej niż dwa sezony… Podobno „Girls und panzer” jest wybitne i emitowane przez lata, ale tam tematyka mnie średnio interesuję.
Drugi sezon „Yuru Camp” przekonał mnie do siebie tym, że mogłem sobie zaznaczać kolejne miejsca do zwiedzenia w Japonii i miałem cichą nadzieję, że tak będzie i teraz. Oby, choć z drugiej strony ten sezon ma dość ciekawych rzeczy, by rezygnować z mniej interesujących serii.
Jakieś to takie meh
Czwarty odcinek
Przyznaję, że rzadko mam flashbacki z moich podróży po Japonii, a tu w jednym odcinku pojawiły się aż dwa – po pierwsze, kliknij: ukryte tunel. Pamiętam, by dostać się muzeum Ichiku Kuboty musiałem przejść czterdzieści minut tunelem mijając samochody. Generalnie nie mam klaustrofobii i nie lękam się ciemności, ale minuty wlekły się wtedy w nieskończoność… Po drugie – ostrzeżenie o niedźwiedziach… Ech… niestety, też musiałem rezygnować z trasy./ukryj]
A z mniej osobistych spraw – świetna reżyseria kliknij: ukryte oddająca lęk przy przechodzeniu przez most i ładne przejście do strefy relaksu z onsenie. Jak już muszą być kawaii scenki, to już przynajmniej będą one logicznie wplecione w całość :)
Po wstępnym sceptycyzmie, chętnie sięgnę po następne odcinki :) Zwłaszcza jeśli będą się pojawiać nowe regiony.
Re: Czwarty odcinek
Ostrzeżenie to nie zakaz wejścia, trzema samemu ocenić zagrożenie i stwierdzić, czy się chce podjąć ryzyko. Ja się zdecydowałem zignorować znak i iść dalej trasą. Faktycznie po takim ostrzeżeniu człowiek podświadomie wygląda takiego miśka za każdym pniakiem, ale stwierdziłem, że miasteczko jest praktycznie tuż obok, a poza tym była jesień więc matki z młodymi nie chodzą, a takie by mogły być szczególnie agresywne. Po drodze minąłem innych turystów, więc to mnie już uspokoiło zupełnie, bo jeżeli jakieś zwierzaki się tam kręciły, to już je pewnie wypłoszyli. Nosili dzwoneczki przy plecakach i stwierdziłem, że warto by się w taki zaopatrzyć na przyszłość. A potem poczytałem w Internecie i okazuje się, że w tamtym roku była jakaś rekordowa ilość ataków niedźwiedzi na ludzi (aczkolwiek głównie na północy, w Tōhoku i Hokkaido, jak się zdaje tam się ich kręci więcej). No ale co to za życie bez odrobiny adrenaliny.
Re: Czwarty odcinek
W każdym razie cieszy mnie, że w serialu pojawiają się akcenty, których sam doświadczyłem w czasie podróży po Japonii :)
PS – nie byłem w Shiretoko (gdzie chyba mają największą populację niedźwiedzi na metr kwadratowy), ale tam te dzwonki do odstraszania zwierząt ma podobno każdy turysta ;)
Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Mam nadzieję, że choć pojawią się nowe lokacje, wtedy chętnie będę kontynuować jako nieformalny przewodnik po Japonii :)
Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Może tylko ja tak mam, jednak trzeba też wiedzieć kiedy kończyć iyashikeie albo przynajmniej wpuścić w historię nieco świeżego powietrza. Dla tego „Yuru camp 2” mi się podobał, bo poszli w „szeroką” turystykę. Z drugiej strony, „Mikołajki” Gościnnego i Sempe jak najbardziej działają do dziś, mimo dziesiątek opowiadań i podobnych dla CGDCT założeń (a to dla mnie praprzodek gatunku). Może to kwestia tego, że były one raptem kilku stronnicowymi historyjkami?
Nic, mam nadzieję, że „Yuru Camp” jednak wróci do podróży w ciekawe miejscówki, bo to mój ulubiony element tej serii :)
Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Być może w mandze „Non, non biyori” historia wypada znakomicie, ale dla mnie trzeci sezon był zbyt podobny do drugiego i szybko straciłem zainteresowanie. Z drugiej strony, są franczyzy, które od lat prowadzą dokładnie taką samą formułę, nie rozwijając bohaterów ani o centymetr i wciąż są popularne. Nie wiem, może po prostu mam złe oczekiwania wobec wielosezonowych serii CGDTCT albo zwyczajnie nie jestem grupą docelową takich seriali. Ewentualnie trawię je wyłącznie w krótszym formacie. W sumie nie przypominam sobie, bym jakaś tego typu seria zainteresowała mnie na dłużej niż dwa sezony… Podobno „Girls und panzer” jest wybitne i emitowane przez lata, ale tam tematyka mnie średnio interesuję.
Drugi sezon „Yuru Camp” przekonał mnie do siebie tym, że mogłem sobie zaznaczać kolejne miejsca do zwiedzenia w Japonii i miałem cichą nadzieję, że tak będzie i teraz. Oby, choć z drugiej strony ten sezon ma dość ciekawych rzeczy, by rezygnować z mniej interesujących serii.