Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 4/10 grafika: 9/10
fabuła: 5/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 22
Średnia: 6,73
σ=0,96

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Melmothia
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Nige Jouzu no Wakagimi

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2024
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Elusive Samurai
  • 逃げ上手の若君
Tytuły powiązane:
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Samuraje/ninja; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przeszłość
zrzutka

Młody arystokrata z pomocą przyjaciół próbuje odzyskać należny mu status po obaleniu szogunatu w dawnej Japonii. Wizualnie zachwycający miszmasz przeznaczony dla bardzo specyficznego odbiorcy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W 1333 roku siły cesarza Japonii pokonały nieformalnie władający państwem klan Houjou, zaś kraj kwitnącej wiśni wszedł w okres Muromachi (1333­‑1573). Los pokonanych nie był godny pozazdroszczenia i rezydujący w Kamakurze klan stracił na znaczeniu. Jednak z wojennej masakry ocalał syn dowódcy, Tokiyuki Houjou. Młody książę uciekł na prowincję (w okolice dzisiejszego Nagano), by tam zebrać armię niezbędną do odzyskania swej pozycji społecznej. Autor mangi Nige Jouzu no Wakagimi wykorzystuje te wydarzenia jako bazę dla swojej opowieści. Choć głównym bohaterem jest wspomniany Tokiyuki Houjou, który walczy z założycielem nowego szogunatu, Takaujim Ashikagim, w recenzji pominę kronikarskie niuanse scenariusza. Nie znam się na tej epoce i inni na pewno mogą o niej opowiedzieć w ciekawszy sposób. Poza tym anime operuje faktami dość swobodnie i historyczne nawiązania stanowią raczej ciekawostkę niż element niezbędny do przyswojenia treści.

Przed seansem miałem spore oczekiwania wobec tego tytułu. Studio Clover Works ma na swoim koncie kilka naprawdę głośnych tytułów (SeiButa, Bocchi the Rock!, Spy x Family), a materiały promocyjne zapowiadały pełnego werwy shounena wypełnionego po brzegi znakomitą rozrywką. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Nie. Czy w takim razie uważam, że to złe anime? Również zaprzeczam. Czy jest to seria, którą bym polecił? To już trudniejsze pytanie. W trakcie pisania recenzji staram się, by dominowały w niej moje subiektywne przemyślenia i odczucia, ale chcę również omawiać aspekty, które da się zmierzyć w sposób „obiektywny” (a przynajmniej bardziej bezstronny niż kierowanie się własnymi upodobaniami). Analiza Nige Jouzu no Wakagimi stanowi zatem dla mnie wyzwanie, bo choć serial sprawił mi niewiele przyjemności, to bezsprzecznie zawiera elementy prezentujące przyzwoity, a miejscami znakomity poziom.

Moim największym zastrzeżeniem wobec serii jest bardzo niespójny ton. Książę i jego ekscentryczny doradca, kapłan Yorishige Suwa, przemierzają kraj, zbierając kompanię dziarskich dzieciaków i nastolatków dysponujących wybitnymi umiejętnościami. Co więcej, sam arystokrata jest wręcz nadnaturalnie uzdolniony w zakresie nieuchwytności (stąd całkiem zgrabny angielski tytuł, Elusive SamuraiNieuchwytny samuraj). Kolejne odcinki to coraz śmielsze działania ruchu oporu i pokonywanie żołnierzy regularnie nasyłanych przez złych urzędników. Krótko mówiąc, walka Tokiyukiego z nowymi władzami ma w sobie coś ze starych animacji, gdzie dzielny dzieciak ze swoją wierną paczką co odcinek daje łupnia lokalnym łobuzom. Niestety, pojawia się jeden problem – w fabule bardziej pasującej do kina dla młodszych widzów dostajemy ekstremalnie duże dawki przemocy. Pod tym kątem Nige Jouzu no Wakagimi przypomina świetne Stranger – Mukou Hadan, gdzie w trakcie bitwy krew leje się strumieniami, a jeden niewłaściwy ruch może doprowadzić do śmierci nawet pozornie istotnych bohaterów. Nie mam nic przeciwko przygodowym dziełom familijnym, nie jestem też przeciwnikiem brutalnych animacji skierowanych do odbiorców dorosłych. Ba, uważam się również za wielkiego entuzjastę łączenia rozmaitych form i narracji, także tych na pozór wykluczających się. Tylko trzeba to robić tak, by scalać je w sposób spójny i klarowny. Według mnie omawiane dziś anime, najdelikatniej mówiąc, składa się z bardzo niekompatybilnych elementów.

Choć Nige Jouzu no Wakagimi pod wieloma względami przywdziewa komediowy kostium, to jestem zaskoczony, jak strasznie nie pasuje on do „poważniejszych” fragmentów. Rozmaite wydarzenia (także te pełne przemocy) nieraz otrzymują komentarz z offu, w którym narrator sypie faktami z perspektywy obywatela XXI wieku, jakbyśmy oglądali reportaż. Nawet więcej, oglądamy ujęcia­‑setki niczym w paradokumentach, gdzie bohaterowie dzielą się przemyśleniami. Teoretycznie jest to oryginalne i jako narzędzie narracyjne może łagodzić mroczniejsze epizody, ale realizacyjnie wypada blado. Jeszcze gorzej prezentuje się wymieszanie wątków komediowych i tych na serio – przeskoki w tonie pojawiają się nie tylko w trakcie scen, ale nawet w połowie wypowiadanego zdania. Co gorsza, humor zwykle opiera się na sztubackich dowcipasach, więc nie przekonuje mnie ani żart, ani wcześniejszy fragment zrobiony na serio. Zdarza się, że po krwawej scenie dostajemy nieco później osobną komediową etiudę, ale wtedy prezentują to tak, jakby ktoś na ślinę skleił dwie niepasujące do siebie kartki scenariusza. Podręcznikowym przykładem jest fragment, gdy jeden z arcyłotrów dokonuje brutalnego mordu, a parę minut później Tokiyuki musi utemperować swojego nastoletniego doradcę, który biega po świątyni bez spodni, ze zwisającym wiadomo czym na wierzchu, budząc powszechną konsternację.

Wiem, że analizy porównawcze nie są najlepszym narzędziem w recenzji, ale nie mogę opędzić się od myśli, że mangaka jest wielkim fanem animacji Awatar: Legenda Aanga, tylko nie zrozumiał, co zadecydowało o sukcesie amerykańskiego serialu. Elementy składowe są bardzo podobne – w obydwu seriach mamy do czynienia z protagonistą wyspecjalizowanym w defensywie, wyznaczonym do objęcia wielkiej władzy. Na skutek działań z zewnątrz musi ukrywać się przed siłami zła, ostatecznie trafiając na głęboką prowincję. Później zbiera ekipę rówieśników i wraz z nimi próbuje pokonać tego, który pozbawił go zaszczytnej pozycji. Seriale stosują również na pozór podobne sceny komediowe, w których dominuje mało wysublimowany humor. Sęk w tym, że w amerykańskiej serii te głupkowate scenki rodzajowe pełnią ściśle określoną funkcję – świetnie kontrastują z bardzo poważnymi wątkami, gdzie na barki Aanga i jego towarzyszy złożono obowiązki zdecydowanie niedopasowane do ich wieku. Dzięki temu dostaliśmy animację ukazującą, jak wojna potrafi zmusić najmłodszych do przyspieszonego kursu dojrzewania. W przeciwieństwie do amerykańskiej produkcji Nige Jouzu no Wakagimi to krwawa jatka, która nie ma najmniejszego wpływu na umysły młodych bohaterów. Jasne, zdaję sobie sprawę, że dzieciaki w XIV wieku prowadziły bardziej darwinistyczny żywot niż dorośli Japończycy obecnie. Tylko skoro nie istnieje jakakolwiek „mentalna niewinność” młodych postaci w konfrontacji z tak trudnym tematem, to dlaczego nie zrobić serialu z podobnymi założeniami fabularnymi, za to z dorosłymi protagonistami?

Ktoś może wysunąć kontrargument, że przecież niejeden serial animowany jest przeznaczony wyłącznie dla starszych (w serwisie Crunchyroll Nige Jouzu no Wakagimi otrzymał rating 16+). Może więc nie ma potrzeby marudzić i zwyczajnie należy pogodzić się z tym, że to rozrywka dla dojrzałego widza? Tylko że tym samym przechodzimy do już całkiem „obiektywnego” problemu anime: z perspektywy dorosłego nie odczuwam potrzeby oglądania serii, której bohaterowie w ogóle się nie zmieniają. Co gorsza, także ich szablony nie zachwycają. Książę jeszcze jako tako się broni, choć nie wznosi się ponad przyzwoity poziom, ale jego doradcy to jednowymiarowe marionetki, które można podsumować zdaniem lub dwoma. W zasadzie najlepiej prezentuje się zdziwaczały kapłan Suwa, bo choć irytował mnie przez prawie cały sezon, to na tle całej tej gromady przynajmniej jest „jakiś”. Ostatecznie dostajemy serię, która moim zdaniem jest zbyt straszna dla dzieci i młodzieży, a jednocześnie zbyt infantylna dla dorosłych.

Jeżeli ktoś czytał powyższe akapity dość uważnie, to myślę, że dostrzegł częste wtręty w stylu „moim zdaniem”, „według mnie” lub „uważam, że”. Czego by nie mówić, poza problemem miałkich postaci i braku związku przyczynowo­‑skutkowego między wydarzeniami a rozwojem bohaterów, dotychczasowe narzekanie to przede wszystkim moje osobiste utyskiwania. Mam pełną świadomość, że Nige Jouzu no Wakagimi może zaoferować wiele każdemu, kogo przekona specyficzny ton. Żeby nie było – absolutnie nie uważam, by było w tym coś złego. W końcu każdy z nas zasiada do seansu z odmiennymi oczekiwaniami i potrzebami.

Przede wszystkim nie zdziwiłbym się, gdyby ten serial spodobał się miłośnikom czarnych komedii, w których z pozoru niewinne dzieciaczki prowadzą brutalną wojnę ze zdeprawowanymi urzędnikami cesarskiego dworu. Myślę, że serial może też zostać pozytywnie odebrany jako satyra na shouneny, parodiująca rozmaite schematy gatunku (młodzi bohaterowie wpływający na losy narodu, dorosły i nieprzewidywalny mentor, liczne nawiązania do historii Japonii…). Mnie taki pastisz nie przekonuje i brakuje mi bardziej skumulowanego purnonsensu, ale poczucie humoru jest zbyt indywidualną sprawą, bym całkowicie zaprzeczył istnieniu komicznego potencjału. Opowieść o księciu Houjou może też znaleźć grono zwolenników wśród amatorów tak zwanych „niegrzecznych serii”. Czyli takich pozycji, gdzie serial niby udaje kino familijne, ale tak naprawdę zawiera treści przeznaczone dla starszych. Chociaż w tym przypadku dotyczy to prawie wyłącznie przemocy, bo nie ma tu nic z frywolności oraz innych dorosłych elementów.

Poza tym wspomniane już poczucie statyczności bohaterów, połączone z powtarzaniem fabularnego szablonu, też może zaskarbić sympatię. To, co ja nazywam „rutyną”, dla innych będzie „strefą komfortu” – powtarzalność połączona z niewielkim progresem charakterologicznym księcia i jego drużyny przywodzi na myśl klimat starych kreskówek, gdzie zdarzało się pominąć kilka odcinków i nadal orientować się w wydarzeniach. Ponownie – nie jestem przekonany, czy fabuła, która ma jednak zmierzać do konfrontacji dwójki arystokratów, nie powinna mieć nieco bardziej złożonej struktury, lecz mogę zrozumieć, że dla wielu właśnie ta prostota będzie atutem.

Jednak tym, co decyduje o pozytywnej nocie Nige Jouzu no Wakagimi, jest niesamowita strona techniczna. Clover Works znowu wspięło się na wyżyny swoich artystycznych możliwości. Tła są przepiękne i szczegółowe, animacja w większości przypadków zachwyca, nawet ruch włosów biegnących postaci robi wrażenie. Do tego cały projekt jest piękne stylizowany na „starą kreskę” i to nie tylko z powodu skojarzeń ze starszymi anime, ale także dawnym świątynnym malarstwem (np. konturowanie postaci skojarzyło mi się z obrazem smoka w świątyni Toshogu w Nikko). Studio bawi się saturacją, znakomicie kadruje i nie boi się zmiany perspektywy w trakcie dynamicznych scen (np. pościgu). Gdy akcja nieco spowalnia, poza pięknymi kompozycjami mamy bardzo zróżnicowanych bohaterów ze szczegółowymi i wyróżniającymi się ubraniami. Oczywiście, można się przyczepić, że gdzieś wkradnie się błąd kontynuacyjny, że czasami studio pomaga sobie nie zawsze dobrymi efektami komputerowymi, a gdzieniegdzie poziom graficzny spada. Mimo to, mając na uwadze, że serial to projekt wymagający sporych inwestycji finansowych i nakładów pracy oraz trudnych do dotrzymania terminów, te niedociągnięcia są według mnie jak najbardziej do zaakceptowania. Tym bardziej że całości towarzyszy naprawdę dobra muzyka, od stylizowanej na dawną muzykę ludową, poprzez typowy soundtrack kina przygodowego, a nawet raz wyłapałem wstawkę jazzową. Nie mówiąc już o rewelacyjnych piosenkach oprawionych znakomitymi pomysłami rysowników. Poza tym, choć aktorzy może i nie rzucają na kolana, to prezentują bardzo solidny poziom.

Zatem, czy polecam tę serię, czy nie? Myślę, że w tym przypadku działa hasło: „przekonajcie się sami”. Pierwsze dwa, góra trzy odcinki powinny dać wam wystarczająco dużo powodów, by zrezygnować z anime lub połknąć je w całości. Muszę jeszcze wspomnieć, że jeśli po początkowych przygodach młodego księcia spodziewacie się, iż anime zmieni ton i zrobi się nieco poważniejsze, to pukacie do niewłaściwych drzwi. Być może sytuacja zmieni się w zapowiedzianym już drugim sezonie, ale nie spodziewam się scenariuszowej rewolucji. Istnieje szansa, że sięgnę po kontynuację, lecz zrobię to wyłącznie w sytuacji, gdy odpowiedni sezon nie będzie miał niczego interesującego do zaoferowania. Ewentualnie, jeśli najdzie mnie ochota na kolejny seans pełen imponujących wizualiów od rysowników Clover Works. Nie zmienia to faktu, że jeżeli kogoś przekona ton i struktura serii, to znajdzie tu znakomitą rozrywkę okraszoną wspaniałą oprawą techniczną. Szczerze mówiąc, nie zdziwię się, jeśli dla kogoś będzie to anime sezonu, a może nawet roku.

Sulpice9, 19 grudnia 2024

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Clover Works
Autor: Yuusei Matsui
Projekt: Saki Takahashi, Yasushi Nishiya
Reżyser: Yuusuke Kawakami, Yuuta Yamazaki
Scenariusz: Yoriko Tomita
Muzyka: Akiyuki Tateyama, GEMBI