x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Z jednej strony, jak już parokrotnie tu wspominano, przeintelektualizowany. Niesamowite sposoby, w jaki bohaterowie rozwiązują te zagadki, ich tok myślenia, szybka analiza. Wszystko tylko po to, żebyśmy się dowiedzieli, jak kolo podgrzał mleko na kakao.
Z drugiej strony… no właśnie.
To anime mnie nieco nużyło, nie będę kłamać. Ale się nie nudziłam, o ile to możliwe. Trochę paradoks.
Nudziłam się na innych ogólnie lubianych anime, takich jak Spy x Family czy ten nieszczęsny Wind Breaker, ale tu… Coś jednak trzymało mnie przed ekranem. Powstrzymywało od przewracania oczami, pauzowania i chodzenia w kółko po pokoju żeby się obudzić. Po prostu patrzyłam. Nie jak zaczarowana, ale wystarczająco uważnie.
To anime jest dla mnie średnie, równie średnie jak dwie wymienione parę zdań wyżej serie. Ale tutaj nie mam ochoty marudzić czy śmieszkować z głupiej fabuły. I raczej mam pozytywne odczucia po jakże mało emocjonującym i niesatysfakcjonującym seansie.
A dlaczego? Musiało chodzić o bohaterów. Których też jakoś specjalnie nie lubię.
Ale ja od początku czułam, że coś tu nie gra. Że są ze sobą nieszczerzy, i nie chodzi mi o fakt, że próbowali być normalni, a im nie wychodziło i w sumie wcale nie chcieli. Tylko o to, że coś między nimi wisiało, i nigdy szczerze ze sobą nie rozmawiali – do momentu ostatnich odcinków. Było doskonale widać, że o czymś cały czas myślą, ale sobie tego nie mówią.
I Kobato to wcale nie jest taki miły i cichy chłopak (zresztą właśnie w epizodzie z kakao Kengo o tym mówi wprost), a Osanai… Tutaj podejrzane wibracje były jeszcze silniejsze.
Bingo.
To, że ludzie ze szkoły mieli ich za parę, to dość oczywiste, skoro spędzali ze sobą dużo czasu. Ale widzów nikt nie starał się nabrać. Nikt nam przecież niczego nie wmawiał. Nawet tego, że są dobrymi przyjaciółmi. Zdecydowanie nie byli. Może widzowie tego się spodziewają po tego typu anime, ale jak się to rozłoży na czynniki pierwsze, rozmowy dwójki głównych bohaterów są albo bardzo powierzchowne, albo dotyczą stricte danej sprawy.
Nie będę bronić tej serii, bo nie mam powodu. Nie jest zła, nie jest dobra. Przed ekranem trzymało mnie głównie przeczucie, że coś tu jest nie tak, i chciałam się dowiedzieć, co. Postaci raczej nie zagrzeją miejsca w moim skamieniałym sercu, ale takich INTJ‑otów i INTP‑eków zawsze dobrze się ogląda w akcji, tak po prostu. Są mi zdecydowanie bliżsi niż „uczuciowcy”, nawet jeśli, jak w tym przypadku, są bardzo odlegli :D i w zasadzie nie da się ich poznać. Może to dobrze, że niezbyt wiele się o nich dowiadujemy. Może tak powinno być akurat tu.
I taka luźna uwaga na koniec; Nad poziomem zagadek rozwodzić mi się nie chce, ale mój ulubiony przykład przekombinowania to była właśnie sprawa z pączkami.
Z jednej strony mnóstwo możliwości, przez które przeszli, wydedukowali, odrzucili, wytypowali.
Tymczasem trop równie – jeśli nie bardziej – prawdopodobny jak ten, że ktoś kłamie, zostawili na sam koniec, bo skończyły im się inne opcje.
Nie wiem jak resztę, ale ta sprawa nieco mnie sfrustrowała. Bo sądzę, że zdecydowana większość widzów, którzy choćby pobieżnie zastanawiali się nad rozwiązaniem, od razu pomyślała o możliwości, że kliknij: ukryte pączków było pięć od samego początku. I że nikt nie kłamie, tylko ten piąty dostał się w niepowołane ręce. I już w fazie gdzie wypytywali chłopka nadziewającego o nadzienie, wystarczyło zapytać – „chłopku, a ile było pączusi?”. Albo nie wiem, przynajmniej ja bym tak zrobiła, żeby wykluczyć tę opcję. Tymczasem bohaterowie rzucają się w wir swojego myślenia, ignorując spore przeszkody.
Tutaj było doskonale widać, jak to anime działa.
Dobrze, że to było tylko 10 odcinków. Dodatkowe 2 mogłyby przesądzić o porzuceniu serii przez czyste lenistwo.
A
yor32
6.10.2024 11:47 Przeintelektualizowane
Moim zdaniem seria ta jest za mocno przeintelektualizowana.
Twórcy starają się dokręcić śrubę tak bardzo, byleby tylko się dało, a jak człowiek zastanowi się nad pewnymi rozwiązaniami i tokiem rozumowania, to nagle z „fajnej zagadki” robi się „dziurawa logika”.
A
Dragonite~
5.10.2024 20:21 Anime dla specyficznej grupy odbiorców
Sięgnąłem po ten tytuł zachęcony faktem, że jest na podstawie książki tego samego autora co Hyouka. Ja tam Hyoukę uwielbiam, więc mi wystarczyło. Opinie były mocno niepochlebne, więc oczekiwania miałam niskie. Tak szczerze: całkiem dobry tytuł.
Tak bardzo brakuje anime o zagadkach bez wątków nadprzyrodzonych. Mamy licealistów, którzy nie rozwiązują sprawy morderstwa, co również jest plusem, bo śmieszy mnie, gdy uczeń nagle zastępuje policję albo ma dostęp do ściśle tajnych informacji. I wreszcie inteligencja postaci: łatwo jest powiedzieć, że bohater jest mądry, ale trudno to pokazać. Przejechał się na tym Code Geass i Death Note – zamiast powtarzać nam w kółko, że bohater jest superinteligentny, niech to po prostu pokażą, i w tej serii (mniej więcej) to się udało.
Jak widać, seria ma wszystko, by trafić w moje gusta.
To znaczy, prawie. Trochę zawodzą bohaterowie, bo galeria postaci jest uboga i mało wyrazista. Nie ma niezwykłej chemii między bohaterami (w odróżnieniu od wspomnianej Hyouki).
Tempo jest trochę powolne, co może zniechęcić wielu widzów. A fabuła… po prostu jest, moim zdaniem sprawna, choć nie wybitna.
Do tego ładna, ale nieco zbyt statyczna kreska. Format obrazu (z przyciętą górą i dołem trochę mnie zdziwił, ale nie przeszkadzało mi to. Jedynie wspomniane w recenzji nagłe zmiany tła mnie irytowały, bo na początku pogubiłem się, gdzie bohaterowie w końcu rozmawiają.
Jeśli wymienione wady nikogo nie zrażą, a zalety brzmią zachęcająco – koniecznie trzeba dać szansę i obejrzeć. Ja dołączam ten tytuł do grona moich niszowych przyjemności, obok takich pozycji jak Sakurada Reset czy Sakurako‑san (chociaż zastrzegam, że jedyne co łączy te serie, to fakt, że miło się oglądało, chociaż nie są ani wybitne, ani popularne). Chętnie sięgnę po drugi sezon i tym razem mam już pewne oczekiwania.
yor32
6.10.2024 11:46 Re: Anime dla specyficznej grupy odbiorców
Słucham?
Przecież to właśnie tutaj, cały czas wszyscy powtarzają, że główny bohater jest wybitnie inteligentny, i to co nie potrafił.
Może i nie rozwiązują zagadek pokroju morderstw, ale rozwiązują pokroju, kto zażarł moją babeczkę.
A
Navigator
1.10.2024 16:50 150% sie zgadzam z recenzją
Gratuluje wspaniale subiektywnie/obiektywnie napisanej recenzji, doskonale pokazuje co jest nie tak w tym anime, a także co jest dobre.
Ja doszło do kakao i zaczeła się detektywistyczna jazda, całe anime i fabuła została zniszczona tym zagraniem, kto w miarę normalny poświęci tyle czasu na rozkminę ?
Graficznie swietne ale Hyouka była bardziej zjadliwym daniem.
Sulpice9
2.10.2024 21:11 Re: 150% sie zgadzam z recenzją
Dziękuję bardzo ;)
Ja doszło do kakao i zaczeła się detektywistyczna jazda, całe anime i fabuła została zniszczona tym zagraniem, kto w miarę normalny poświęci tyle czasu na rozkminę ?
Zgadzam się w pełni. Po napisaniu recenzji kolega zgrabnie to podsumował (również po seansie drugiego odcinka) „W zasadzie bardzo ładne, tylko przez te 20 minut zastanawiałem się co ja robię ze swoim życiem?”
Sulpice9
2.10.2024 21:11 Re: 150% sie zgadzam z recenzją
Aczkolwiek, jak wspomniałem, rozumiem dlaczego ta seria może się podobać ;)
dziwna seria, ale podobało mi się. W sumie nawet za bardzo nie wiem jak do tego podejść xd. No ale będzie drugi sezon i może on rozwieje moje wątpliwości
Ciekawi mnie mocno, czy ta bajka dostanie 2 sezon. Myślałem, że skoro już pokazali początek historii z 3 tomu nowelki, to zatrzymają się na kliknij: ukryte przedstawieniu nowych partnerów naszej szajbniętej dwójki, co byłoby w sumie nawet ładną kropką nad „i” w tej ( kliknij: ukryte części) historii, natomiast ostatnia scena mocno namieszała w tych przewidywaniach. Szczerze powiedziawszy, to przez tę scenę, to aż ciężko mi nie myśleć, że studio nie ma już w planach kolejnego sezonu, a może nawet i w produkcji.
Co do samej bajki, to ostatni akt historii strasznie popsuł mi jej odbiór. Jestem w stanie zrozumieć to przekombinowanie i ogólnie edgy charakter głównych bohaterów, jako mniej przerysowane przedstawienie syndromu gimbusa (w porównaniu chociażby do Rikki z Chuunibyou), ale to, do czego posunęła się Osanai pod koniec i jak szybko, z jaką wręcz łatwością Kobato to wszystko rozwiązał, jest już z lekka przesadą.
Wiem, komu mogę to polecić. Komuś, kto lubi obejrzeć graficzne fajerwerki i ma kompletnie, TOTALNIE wywalone w każdy inny aspekt anime. Ktoś, komu chociażby minimalnie zależy na czymkolwiek innym – obawiam się, że się odbije, albo obejrzy i będzie bardzo skołowany i niezadowolony z poświęcenia swojego czasu.
A, długo nawet nie musiałem szukać.
Drugi sezon wyjdzie już na wiosnę 2025. Informacja z twittera Hiny Youmiyi, seiyuu Osanai Yuki.
Teraz ta ostatnia scena ma sens.
No i nie wytrzymałem, zaspoilerowałem sobie resztę sezonu i przeczytałem LN.
I muszę przyznać, jednocześnie jestem zaskoczony i kompletnie niezaskoczony na raz. Niezaskoczony tym, jak potoczy się dalej historia, natomiast zaskoczony kompletnie, jak świetnie autorowi powieści i twórcom anime udało się mnie „zaprogramować”, żebym na podstawie kilku tak prostych, wręcz banalnych i niepowiązanych ze sobą historii, potrafił nie tylko przewidzieć dalszą fabułę, ale też potrafić się nią ciszyć.
To przywróciłeś mi trochę nadziei, bo jestem po odcinku szóstym i dalej nie wiem co zacz, poza ładną grafiką (a ma być podobno tylko dziesięć odcinków…) :D
niby taki trochę banał ubrany w piękną warstwę wizualną, ale bardzo podoba mi się to anime, szczególnie po ostatnich dwóch odcinkach. To chyba faktycznie jest jeden z tych przypadków, gdzie ciężko wskazać obiektywne zalety i całość sprowadza się do podobania lub niepodobania się…
Mam mieszane uczucia… Wszyscy już wiemy, że jest to ładne i nie ma sensu odmieniać tego przez następne przypadki. Ale kurde, fabuła (a raczej jej brak) to dla mnie jakiś kosmos. Szczególnie ten 5 odcinek. W życiu chyba jeszcze nie widziałem tak przekombinowanej i jednocześnie tak banalnej zagadki. Do tego te postaci – znowu, tak absurdalnie nierealistyczne, na czele z tym całym Kengo, kolegą Jogoro, że to się w głowie nie mieści.
Jak to się mówi po angielsku? Let them cook? No to ktoś to chyba overcooked tę opowieść. I to ostro overcooked.
A
Sulpice9
19.07.2024 20:40 Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Od lat nie byłem tak skołowany kontrastem między monumentalnością stylu graficznego, a prostotą fabuły = pompa rodem z kinowego hitu, połączona z okruchami życia i średnio skomplikowaną historią… Seans dziwny, ale na swój sposób wciągający.
ZSRRKnight
19.07.2024 21:05 Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Hyouka to było prawie to samo, tyle że animacja jeszcze ładniejsza i postacie ciekawsze (póki co, może jeszcze się zmienić) xd
Sulpice9
19.07.2024 21:30 Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Tak (zresztą to ten sam mangaka ;) ), z tym, że Hyouka, jeśli mnie pamięć nie myli, była narysowana bardzo ładnie, ale dość konwencjonalnie. Z tego co kojarzę, to w momentach ekspozycji było sporo ciekawej, abstrakcyjnej animacji, lecz tak „na co dzień” prezentowało się jako bardzo atrakcyjny wizualnie, ale konencjonalny serial. Tutaj z kolei prezentuje się to bardzo „filmowo”. Cóż, póki co ekipa się przyłożyła, to pewne :) Natomiast czy taka oprawa serialowi pomaga? Nie jestem do końca przekonany. Choć przekonali mnie do dalszego seansu, a to już coś ;)
brrr
19.07.2024 21:44 Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Nie mangaka, a pisarz. Hyouka i Shoushimin to adaptacje książek.
Sulpice9
19.07.2024 21:46 Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
A, ok, myślałem, że robił też adaptacje mangowe. Dziękuję.
Dobra, jednak FMC lubi zachodnie słodycze.
Nadal nie wiem o co chodzi w tej serii i powoli zaczynam mieć wrażenie, że jak się nie obejrzę całej serii, to się nie dowiem. Pytaniem jest, czy ładnymi obrazkami i dopieszczoną animacją ruchu dłoni autorzy będą w stanie zatrzymać widzów przed ekranem. Mówiąc w swoim imieniu – raczej wątpię, bo już się złapałem na skipowaniu fragmentów, a to dopiero drugi odcinek.
Ładne to – nawet nie pod względem animacji, a ogólnej estetyki – dobra kompozycja, świetne tła, oświetlenie, projekty postaci, za które odpowiada Atsushi Saitou…
Jedyne, co mnie martwi to to, że bohaterowie są mało charyzmatyczni. Cóż, może się wyrobią, a może zagadki będą na tyle ciekawe, że nie będzie się zwracało uwagi na ich nudne charaktery. Póki co wygląda na to, że przynajmniej w przeciwieństwie do Hyouki będziemy mieć do czynienia z prawdziwym przestępstwem, czyli… kradzieżą roweru xd
Jeżeli ta kinowa rozdziałka będzie przez całą serię, to chyba dostanę szału.
Szczytem komedii było dla mnie to, że przedstawia nam się FMC jako osobę lubującą się w zachodnich słodyczach, po czym wcina ona truskawkowy shortcake – najbardziej zjaponizowany (tak się mówi?) deser – no, może na równi z Mount Blanc – jaki chyba istnieje.
Dobra, to tak właściwie o czym ma być ta seria? Bo pierwszy odcinek w sumie nie przedstawił nic, co sprawiłoby, że mógłbym przykleić temu tytułowi jakąś łatkę. Hyouka tak samo się zaczynała? Bo już nie pamiętam.
Szczytem komedii było dla mnie to, że przedstawia nam się FMC jako osobę lubującą się w zachodnich słodyczach, po czym wcina ona truskawkowy shortcake – najbardziej zjaponizowany (tak się mówi?) deser – no, może na równi z Mount Blanc – jaki chyba istnieje.
O, to to!
Co do samej serii – szczerze mówiąc, dawno po pierwszym odcinku nie stawiałem tak dużego znaku zapytania. Jak napisał ZSRRKnight, bohaterowie są bladzi i bez osobowości, mamy piękną, kinową oprawę audiowizualną, która dziwnie kontrastuje z małą skalą wydarzeń, których, delikatnie mówiąc, jest niezbyt wiele (w „Hyouka” chyba była trochę bogatsza w wydarzenia). Ale szansę na pewno dam :)
Piąty pączuś u wozu
Z jednej strony, jak już parokrotnie tu wspominano, przeintelektualizowany. Niesamowite sposoby, w jaki bohaterowie rozwiązują te zagadki, ich tok myślenia, szybka analiza. Wszystko tylko po to, żebyśmy się dowiedzieli, jak kolo podgrzał mleko na kakao.
Z drugiej strony… no właśnie.
To anime mnie nieco nużyło, nie będę kłamać. Ale się nie nudziłam, o ile to możliwe. Trochę paradoks.
Nudziłam się na innych ogólnie lubianych anime, takich jak Spy x Family czy ten nieszczęsny Wind Breaker, ale tu… Coś jednak trzymało mnie przed ekranem. Powstrzymywało od przewracania oczami, pauzowania i chodzenia w kółko po pokoju żeby się obudzić. Po prostu patrzyłam. Nie jak zaczarowana, ale wystarczająco uważnie.
To anime jest dla mnie średnie, równie średnie jak dwie wymienione parę zdań wyżej serie. Ale tutaj nie mam ochoty marudzić czy śmieszkować z głupiej fabuły. I raczej mam pozytywne odczucia po jakże mało emocjonującym i niesatysfakcjonującym seansie.
A dlaczego? Musiało chodzić o bohaterów. Których też jakoś specjalnie nie lubię.
Ale ja od początku czułam, że coś tu nie gra. Że są ze sobą nieszczerzy, i nie chodzi mi o fakt, że próbowali być normalni, a im nie wychodziło i w sumie wcale nie chcieli. Tylko o to, że coś między nimi wisiało, i nigdy szczerze ze sobą nie rozmawiali – do momentu ostatnich odcinków. Było doskonale widać, że o czymś cały czas myślą, ale sobie tego nie mówią.
I Kobato to wcale nie jest taki miły i cichy chłopak (zresztą właśnie w epizodzie z kakao Kengo o tym mówi wprost), a Osanai… Tutaj podejrzane wibracje były jeszcze silniejsze.
Bingo.
To, że ludzie ze szkoły mieli ich za parę, to dość oczywiste, skoro spędzali ze sobą dużo czasu. Ale widzów nikt nie starał się nabrać. Nikt nam przecież niczego nie wmawiał. Nawet tego, że są dobrymi przyjaciółmi. Zdecydowanie nie byli. Może widzowie tego się spodziewają po tego typu anime, ale jak się to rozłoży na czynniki pierwsze, rozmowy dwójki głównych bohaterów są albo bardzo powierzchowne, albo dotyczą stricte danej sprawy.
Nie będę bronić tej serii, bo nie mam powodu. Nie jest zła, nie jest dobra. Przed ekranem trzymało mnie głównie przeczucie, że coś tu jest nie tak, i chciałam się dowiedzieć, co. Postaci raczej nie zagrzeją miejsca w moim skamieniałym sercu, ale takich INTJ‑otów i INTP‑eków zawsze dobrze się ogląda w akcji, tak po prostu. Są mi zdecydowanie bliżsi niż „uczuciowcy”, nawet jeśli, jak w tym przypadku, są bardzo odlegli :D i w zasadzie nie da się ich poznać. Może to dobrze, że niezbyt wiele się o nich dowiadujemy. Może tak powinno być akurat tu.
I taka luźna uwaga na koniec; Nad poziomem zagadek rozwodzić mi się nie chce, ale mój ulubiony przykład przekombinowania to była właśnie sprawa z pączkami.
Z jednej strony mnóstwo możliwości, przez które przeszli, wydedukowali, odrzucili, wytypowali.
Tymczasem trop równie – jeśli nie bardziej – prawdopodobny jak ten, że ktoś kłamie, zostawili na sam koniec, bo skończyły im się inne opcje.
Nie wiem jak resztę, ale ta sprawa nieco mnie sfrustrowała. Bo sądzę, że zdecydowana większość widzów, którzy choćby pobieżnie zastanawiali się nad rozwiązaniem, od razu pomyślała o możliwości, że kliknij: ukryte pączków było pięć od samego początku. I że nikt nie kłamie, tylko ten piąty dostał się w niepowołane ręce. I już w fazie gdzie wypytywali chłopka nadziewającego o nadzienie, wystarczyło zapytać – „chłopku, a ile było pączusi?”.
Albo nie wiem, przynajmniej ja bym tak zrobiła, żeby wykluczyć tę opcję. Tymczasem bohaterowie rzucają się w wir swojego myślenia, ignorując spore przeszkody.
Tutaj było doskonale widać, jak to anime działa.
Dobrze, że to było tylko 10 odcinków. Dodatkowe 2 mogłyby przesądzić o porzuceniu serii przez czyste lenistwo.
Przeintelektualizowane
Twórcy starają się dokręcić śrubę tak bardzo, byleby tylko się dało, a jak człowiek zastanowi się nad pewnymi rozwiązaniami i tokiem rozumowania, to nagle z „fajnej zagadki” robi się „dziurawa logika”.
Anime dla specyficznej grupy odbiorców
Tak bardzo brakuje anime o zagadkach bez wątków nadprzyrodzonych. Mamy licealistów, którzy nie rozwiązują sprawy morderstwa, co również jest plusem, bo śmieszy mnie, gdy uczeń nagle zastępuje policję albo ma dostęp do ściśle tajnych informacji. I wreszcie inteligencja postaci: łatwo jest powiedzieć, że bohater jest mądry, ale trudno to pokazać. Przejechał się na tym Code Geass i Death Note – zamiast powtarzać nam w kółko, że bohater jest superinteligentny, niech to po prostu pokażą, i w tej serii (mniej więcej) to się udało.
Jak widać, seria ma wszystko, by trafić w moje gusta.
To znaczy, prawie. Trochę zawodzą bohaterowie, bo galeria postaci jest uboga i mało wyrazista. Nie ma niezwykłej chemii między bohaterami (w odróżnieniu od wspomnianej Hyouki).
Tempo jest trochę powolne, co może zniechęcić wielu widzów. A fabuła… po prostu jest, moim zdaniem sprawna, choć nie wybitna.
Do tego ładna, ale nieco zbyt statyczna kreska. Format obrazu (z przyciętą górą i dołem trochę mnie zdziwił, ale nie przeszkadzało mi to. Jedynie wspomniane w recenzji nagłe zmiany tła mnie irytowały, bo na początku pogubiłem się, gdzie bohaterowie w końcu rozmawiają.
Jeśli wymienione wady nikogo nie zrażą, a zalety brzmią zachęcająco – koniecznie trzeba dać szansę i obejrzeć. Ja dołączam ten tytuł do grona moich niszowych przyjemności, obok takich pozycji jak Sakurada Reset czy Sakurako‑san (chociaż zastrzegam, że jedyne co łączy te serie, to fakt, że miło się oglądało, chociaż nie są ani wybitne, ani popularne). Chętnie sięgnę po drugi sezon i tym razem mam już pewne oczekiwania.
Re: Anime dla specyficznej grupy odbiorców
Przecież to właśnie tutaj, cały czas wszyscy powtarzają, że główny bohater jest wybitnie inteligentny, i to co nie potrafił.
Może i nie rozwiązują zagadek pokroju morderstw, ale rozwiązują pokroju, kto zażarł moją babeczkę.
150% sie zgadzam z recenzją
Ja doszło do kakao i zaczeła się detektywistyczna jazda, całe anime i fabuła została zniszczona tym zagraniem, kto w miarę normalny poświęci tyle czasu na rozkminę ?
Graficznie swietne ale Hyouka była bardziej zjadliwym daniem.
Re: 150% sie zgadzam z recenzją
Zgadzam się w pełni. Po napisaniu recenzji kolega zgrabnie to podsumował (również po seansie drugiego odcinka) „W zasadzie bardzo ładne, tylko przez te 20 minut zastanawiałem się co ja robię ze swoim życiem?”
Re: 150% sie zgadzam z recenzją
10
Koniec...?
Co do samej bajki, to ostatni akt historii strasznie popsuł mi jej odbiór. Jestem w stanie zrozumieć to przekombinowanie i ogólnie edgy charakter głównych bohaterów, jako mniej przerysowane przedstawienie syndromu gimbusa (w porównaniu chociażby do Rikki z Chuunibyou), ale to, do czego posunęła się Osanai pod koniec i jak szybko, z jaką wręcz łatwością Kobato to wszystko rozwiązał, jest już z lekka przesadą.
Wiem, komu mogę to polecić. Komuś, kto lubi obejrzeć graficzne fajerwerki i ma kompletnie, TOTALNIE wywalone w każdy inny aspekt anime. Ktoś, komu chociażby minimalnie zależy na czymkolwiek innym – obawiam się, że się odbije, albo obejrzy i będzie bardzo skołowany i niezadowolony z poświęcenia swojego czasu.
Re: Koniec...?
Drugi sezon wyjdzie już na wiosnę 2025. Informacja z twittera Hiny Youmiyi, seiyuu Osanai Yuki.
Teraz ta ostatnia scena ma sens.
7
I muszę przyznać, jednocześnie jestem zaskoczony i kompletnie niezaskoczony na raz. Niezaskoczony tym, jak potoczy się dalej historia, natomiast zaskoczony kompletnie, jak świetnie autorowi powieści i twórcom anime udało się mnie „zaprogramować”, żebym na podstawie kilku tak prostych, wręcz banalnych i niepowiązanych ze sobą historii, potrafił nie tylko przewidzieć dalszą fabułę, ale też potrafić się nią ciszyć.
Re: 7
6
Jak to się mówi po angielsku? Let them cook? No to ktoś to chyba overcooked tę opowieść. I to ostro overcooked.
Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Re: Bizantyjskie sceny o piciu kakao
Nadal nie wiem o co chodzi w tej serii i powoli zaczynam mieć wrażenie, że jak się nie obejrzę całej serii, to się nie dowiem. Pytaniem jest, czy ładnymi obrazkami i dopieszczoną animacją ruchu dłoni autorzy będą w stanie zatrzymać widzów przed ekranem. Mówiąc w swoim imieniu – raczej wątpię, bo już się złapałem na skipowaniu fragmentów, a to dopiero drugi odcinek.
2
Jedyne, co mnie martwi to to, że bohaterowie są mało charyzmatyczni. Cóż, może się wyrobią, a może zagadki będą na tyle ciekawe, że nie będzie się zwracało uwagi na ich nudne charaktery. Póki co wygląda na to, że przynajmniej w przeciwieństwie do Hyouki będziemy mieć do czynienia z prawdziwym przestępstwem, czyli… kradzieżą roweru xd
Szczytem komedii było dla mnie to, że przedstawia nam się FMC jako osobę lubującą się w zachodnich słodyczach, po czym wcina ona truskawkowy shortcake – najbardziej zjaponizowany (tak się mówi?) deser – no, może na równi z Mount Blanc – jaki chyba istnieje.
Dobra, to tak właściwie o czym ma być ta seria? Bo pierwszy odcinek w sumie nie przedstawił nic, co sprawiłoby, że mógłbym przykleić temu tytułowi jakąś łatkę. Hyouka tak samo się zaczynała? Bo już nie pamiętam.
O, to to!
Co do samej serii – szczerze mówiąc, dawno po pierwszym odcinku nie stawiałem tak dużego znaku zapytania. Jak napisał ZSRRKnight, bohaterowie są bladzi i bez osobowości, mamy piękną, kinową oprawę audiowizualną, która dziwnie kontrastuje z małą skalą wydarzeń, których, delikatnie mówiąc, jest niezbyt wiele (w „Hyouka” chyba była trochę bogatsza w wydarzenia). Ale szansę na pewno dam :)