x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Zaznaczam też od razu, że będzie to z punktu widzenia osoby, która nigdy nie oglądała Bleacha, oprócz właśnie tych trzech nowych sezonów Sennen Kessen Hen.
ALE… odkąd zainteresowałam się anime, ten Bleach zawsze gdzieś się pałętał. Interesowały mnie postacie, sporo o tym googlałam, wypytywałam koleżankę która oglądała, oglądałam interesujące mnie sceny na YouTube, itp.
Więc troszkę się orientowałam. Znam imiona większości zapamiętywalnych postaci i wiem jaką rolę pełnią/pełnili. Po prostu nigdy nie zdecydowałam się oglądać. Trochę ze względu na długość, trochę ze względu na brzydkie estetycznie pierwsze sezony i straszenie fillerami.
No i w sumie cieszę się, że jednak się za to nie wzięłam. Bo to, co widziałam w tych 3 sezonach daje dobry obraz tego, jak to anime działa. I moje przemyślenia zostały potwierdzone przez partnera, który oglądał ze mną, i dodatkowo widział wszystko od początku + prawie cała manga.
Więc seans dla niego przeplatany był moimi pytaniami: „w sumie to czemu jedni z drugimi się nie lubią?”, „gdzie Byakuya/Yumichika/ten blondas z grzywką?”, „czy oni są już parą czy jeszcze nie?”, „czemu gadają po niemiecku?”, oraz „kiedy w końcu wyjdzie Aizen i wszystkich pozabija? :D”
W skrócie.
Na starcie; animacja była fajna, postacie atrakcyjne (w tym kilku teoretycznych ulubieńców na których czekałam), niektóre retrospekcje nawet niezłe, pojedynki całkiem ciekawe, acz rozwleczone.
Zanim znowu wyliczę wady i ktoś być może się zirytuje, przyznam, że w sumie dobrze się bawiłam – przynajmniej przez część odcinków. Zdaję sobie też sprawę, że dla większości osób Bleach ma wartość sentymentalną i przez taki pryzmat jest oceniany. I ja mam swoje anime, na które tak patrzę. Bleach pewnie też by się tam znalazł, gdybym za „młodych lat” jednak się za niego wzięła.
1. Mój pierwszy zawód jest taki, że myślałam, że te postacie są po prostu… fajniejsze. A wydawały się trochę nijakie. Partner stwierdził, że ogólnie są tacy cały czas i to tylko iluzja fajności, ale potem przyznał też, że jednak trafiały się ciekawe odcinki kiedy poszczególne postacie zostawały fajnie przedstawione. Przypuszczam, że ten brak charyzmy teraz, to kwestia tego konkretnego arcu i nagromadzenia postaci, których…
2. …Jest po prostu za dużo. I to takich ciągle aktywnych, które cały czas się przewijają, muszą wziąć udział w akcji choćby jednym słowem, i autor każe nam wierzyć, że są tu koniecznie niezbędnie potrzebne. Mało tego, tutaj naprawdę prawie nikt kliknij: ukryte nie ginie. A nawet jeśli, to tak naprawdę nie, bo zaraz ktoś go wskrzesza, a w ogóle to wcale nie umarł tylko się zmęczył, wsadźmy go do magicznej tuby i wyciągniemy jak będzie potrzebny. I jeszcze gorzej, wracają postacie, które powinny być dawno martwe i też każdy ma „ogromną” rolę do odegrania. Słabe to jest i nie ma sensu. I to nie tak, że akurat ja nie wykrzykiwałam radosnych powitań na cześć Grimmjawa, ale tak szczerze, czy on tu jest naprawdę potrzebny? To jest fanserwis emocjonalny. Z drugiej strony osobiście wolę taki, niż mundurek Orihime, heh. Ale co ja tam wiem, nie jestem grupą docelową. Jakby ktoś chciał mi to wypomnieć.
3. Walki, z których nic nie wynika. Przez prawie cały środkowy sezon męczyli nas takimi niekończącymi się spiralami, tylko po to, żeby w sumie kliknij: ukryte nikt nawet nie zginął. I wszystko sprowadza się do "- moja moc jest mojsza – nie, moja, bo umiem jeszcze tak – jednak moja, bo nie mówiłem, ale w zasadzie to zrobię jeszcze taki myk i wtedy…" – i tak mogło być nawet i pięć razy podczas jednej potyczki. W dodatku znowu wracamy do zbyt dużej ilości postaci w jednym miejscu, i potem czterech walczy, reszta stoi i wygląda lub nie.
Bardzo dużo też tzw. „ass‑pull”, do przesady. Wiem, shounen, ale no…
Do tego dochodzi skakanie z miejsca na miejsce – dopiero gdzieś przybyli, wyczekiwani, ale w sumie to trzeba się wrócić, po tym jak prawie nic nie zrobili.
Szkodzi to straszliwie tempu akcji, cały przepływ i konstrukcja fabuły czasem są w strzępach przez to. Nie było to dobre, i chyba najbardziej ucierpiał na tym środkowy sezon. Spodziewałam się trochę lepszego pisarstwa po autorze tak dużej marki, ot co.
4. Opowiadanie o swoich umiejętnościach i atakach przeciwnikom – tak, ja wiem że shounen ma swoje prawa, ale tutaj to już przegięcie. Są przecież alternatywy, gdzie widz też się wszystkiego dowiaduje, ale np. od narratora w tle. Moglibyśmy też posłuchać po prostu wewnętrznego monologu bohatera w zamian, ale tutaj wszyscy odkrywają swoje karty, bo tak. Moglibyśmy też w ogóle się czasem nie dowiadywać. To, jak działa czyjaś moc, samo w sobie jest fajną tajemnicą.
5. Quincy girlsband złożony z tych wrzeszcząco‑piszcząco‑skrzeczących dziewczynek kliknij: ukryte i jednego chłopa, hehe, ależ mnie głowa bolała przez nie, psuły seans… Ale żeby być fair, było tam więcej takich postaci z obu płci, natomiast tutaj była kumulacja wszystkiego czego nie lubię.
Co mnie zaskoczyło na plus:
– Mayuri – z odcinka na odcinek coraz bardziej mi się ten sadysta podobał i teraz jest jednym z moich faworytów
– ogólnie po Byakuyi spodziewałam się więcej, lub w zasadzie czegokolwiek bo był nudnawy, ale jedną akcję miał genialną, wręcz niespotykaną w shounenach – mówię oczywiście o scenie, gdy jako jedyny kliknij: ukryte nie dał wrogowi dokończyć mówić, tylko po prostu go odstrzelił w trakcie przemowy :D. Niestety wyjątek musi potwierdzić shounenowskie reguły, i słabo na tym wyszli… Pamiętajcie, zawsze trzeba grzecznie poczekać i dać się zaatakować.
Tak, oglądało się fajnie na odmóżdżenie, nawet trochę się wkręciłam i jakieś emocje dało radę wykrzesać.
Ogólnie to ja przecież lubię shouneny, więc w większości znajdę coś dla siebie.
Nie czuję, że straciłam czas, te lepsze odcinki i momenty spokojnie wyceniam na 7/10. Czasem trzeba przymknąć oko, czasem wyłączyć logiczne myślenie. Jak w życiu w sumie.
Jednak dobrze pamiętałem że Thousand‑Year Blood War to najsłabszy arc z mangi. Fakt, wizualnie jest super i Bleach zawsze był bardziej serią widowiskową a nie czymś więcej niż typowym „power‑spike” shounenem, ale to ile razy ci cali Sternritter robią akcję w stylu „o patrz, jednak nic mi nie jest a oto moja dziesiąta (coraz głupsza) forma ostateczna!” już przekracza chyba standardy shounenów. „Quincy na sterydach” to najbardziej naciągani przeciwnicy w całym Bleachu, po prostu czuć że ich siła jest szyta gruby nićmi bo po prostu zgodnie z zasadą shounenów każdy kolejny przeciwnik po prostu musi być 10x silniejszy niż poprzedni. Pamiętam jakie fajne były walki z Gotei 13, albo Arrancarami, ich design/formy były pomysłowe itp. A teraz? Koleś ze snajpera zmienia się w jakąś szafę a później kurczako‑centaura xD (tak wiem że to pewnie niby jakaś anielska symbolika, ale design jest po prostu idiotyczny).
Ichigo przeszedł „wielkie szkolenie” a w sumie dostaje wciry cały arc. Dodatkowo poza Mayurim z kapitanów zrobiły się straszne popychadła – o ile jeszcze odebranie im Bankajów miało sens, tak teraz nie wiem na czym polega ta „wyższość” Sternriterów np. Zaraki padł jak leszcz. Wogóle to się zastanawiam po kiego grzyba Kubo robi tę całą otoczkę (choćby ta cała mini historyjka z Zarakim i Unohaną) jak kapitanowie ostatecznie dostają od Ritterów wciry. W tej chwili wielu z nich, gdzie tak skrupulatnie budowano ich postacie przez kilka arców (były jeszcze filmy), nagle stały się po prostu tłem.
No nic, oglądam mimo przewracania oczami, bo jednak jest to kawałek mojego dzieciństwa i chce już to skończyć wreszcie :D
kliknij: ukryte W sumie bardziej zaskakujące by było, gdyby Ishida naprawdę był zdrajcą xd. I tak jak w poprzednim sezonie na koniec odcinka był segment zapychaczowy, tyle że tym razem powiedzieli wprost, że to zapychacz, bo zostało parę minut czasu antenowego do wykorzystania xd.
A w ogóle z całego Sennen Kessen Hen była to chyba najlepsza część, ale może z tego względu, że były walki (i to naprawdę dobre) moich ulubionych bohaterów. A tak w ogóle wiele się wyjaśniło, parę wątków się zamknęło i wszystko w miarę gładko zmierza do wielkiego, epickiego finału, na który, mam nadzieję, nie przyjdzie nam czekać zbyt długo (trzymam kciuki za lato lub jesień 2025).
A w ogóle z całego Sennen Kessen Hen była to chyba najlepsza część…
Zgadzam się i troszeczkę dopowiem. W tej części dużo rzeczy zostało dopowiedzianych/rozszerzonych, głównie na początku, jak i w tych dwóch odcinkach (szczerze kliknij: ukryte ciekawiło mnie jak wybrną z sytuacją z Renjim po walce z Uryu, której w mandze nie było, ale niech będzie. Liczyłem też, że pojawi się trochę później, a tak wyszło trochę zbyt bezpiecznie i po „mangowemu”.Prócz tego po ogarnięciu trochę burdelu, związanego ze zbyt szybkim wypuszczeniem drugiego kwartału, ta część miała więcej czasu i produkcyjnie udało się domknąć ją bez większych zgrzytów.
Czwarty kwartał jeszcze przed premierą intryguje bardzo. Do zakończenia pozostało około trzydziestu rozdziałów, co oznacza, że połowa ostatniej części będzie tym, czego Kubo nie zdążył zawrzeć w oryginale. Można jedynie się domyślać, co tam się pojawi. Osobiście liczę na termin jesienny roku 2025. Wydaje mi się, że ten czas pozwoli Studiu Pierrot dowieźć z ostatnimi dwunastoma odcinkami Bleacha i zapowie chociaż OVA lub kinówkę rozszerzającą Hell Arc.
kliknij: ukryte Odcinek ósmy – Mayuri pokonał Pernidę. Odcinek dziesiąty – o, jednak nie xd. A za tydzień – o, jednak Shunsui nie pokonał Lille'a xd. A tak poza tym walki Mayuriego zawsze są jednymi z najfajniejszych i najbardziej szalonych i nie inaczej było tym razem. A tym razem nawet była pewna dawka emocjonalna, czyli pokazanie (prawie)ludzkiej strony naszego ulubionego szalonego naukowca. kliknij: ukryte No i oczywiście skoro mowa o Mayurim to oczywiście musiał zrobić deus ex machinowe kapsuły do leczenia i wskrzeszania trupów. Z pierwszych dwóch wyszli Toushirou i Rangiku, łącznie było ich cztery, więc jeszcze zapewne Kira i… ktoś jeszcze. W sumie Kubo naprawdę nie lubi zabijania pozytywnych bohaterów i na wszystkie sposoby kombinuje, by w jakiś sposób ich ratować, mimo pozornie śmiertelnych ran i niemalże pewnych śmierci.
odkopywania postaci ciąg dalszy xd kliknij: ukryte W sumie to całkiem zapomniałem o istnieniu Fullbringerów xd, a i Nel jakoś wyleciała mi z głowy… A oprócz tego jest jeszcze masa postaci na ekranie i całkiem sporo, których od wielu odcinków nie było, a pewnie jeszcze się pojawią. No, pewnie każdy dostanie swoje pięć minut, z naciskiem na „pięć” xd. Na pewno prędzej czy później będzie bankai Kyouraku, Yoruichi pokaże pełnię swoich możliwości, może nawet Urahara w końcu powalczy, a gdzieś mi mignął spojler, że Aizen też będzie miał swoją walkę (choć póki co odstawili go na boczny tor…). Tak czy owak mamy też nową arenę walk, tym razem w purpurze, bieli i czerni i paru innych kolorkach. Także następne odcinki to pewnie będą klasyczne bleachowe pojedynki i ewentualnie jakieś jeszcze zwroty akcji (pewnie związane z mocami Yhwacha i sposobami na pokonanie go). A, i jeszcze oczywiście jest Ishida (który, mam wrażenie, coś planuje/ukrywa) i jego konflikt z Ichigo (może to będzie finałowa walka tego sezonu?)
Jak to szło? Avengers, assemble? xD
Szkoda tylko, że w mandze do końca to nie wypaliło i wiele postaci zostało kliknij: ukryte „urwanych” bez wyjaśnienia i o ich losach można było się dopiero dowiedzieć z novelki.. Ale skoro Kubo tym razem trzyma stery w nowej adaptacji, to istnieje wielka szansa, że to naprawi.
PełneGacie
12.11.2024 12:36 Re: 6
Tak jak co to nie nastawiaj się na poważne walki Aizena, Urahary i Yoruichi w tym parcie. Ten part to spory setup i focus na pewnych Quincy, Shunsui i Mayuriego – przynajmniej według mangi, bo oryginalnych scen nikt nie zna jakie będą. Nie traktuję tego jako spoiler, bo wszystko jest w openingu.
PełneGacie
12.11.2024 12:38 Re: 6
6 odcinek dał nam bardzo dużo wyjaśnień (czego zabrakło w 2 parcie, bo tam były tylko walki i walki) i potwierdził kanoniczność pierwszego filmu. Trzeba w końcu było odetchnąć od tych walk na trochę
To był moment, kiedy kliknij: ukryte Ichigo i spółka spotkali się z Riruką i Yukio. Urahara poprosił Fullbringerów o zmodyfikowanie jednego z Kyogoku (Doliny Krzyku), by użyć jej do wejścia do pałacu Króla Dusz. Ichigo potwierdził, że był już w jednej. Ma to nawiązanie do pierwszej kinówki, gdzie Kurosaki i reszta ruszyli ratować porwaną przez złoli Sennę. Zresztą w samym filmie Kyogoku było dość mocno rozbudowane, ale pamięć już nie taka xD
Zresztą, ludzie nagle teraz robią z tego wielki huk. W mandze Ichigo również to potwierdził, jednak w samym eyecatchu dotyczącego Kyogoku było wspomniane o incydencie z Senną. Były tam również wstążka i liście, które były z nią związane.
kliknij: ukryte Heh, Aizen nie musi nawet wstawać z krzesła, by pokazać, że jest silniejszy niż wszyscy wokół razem wzięci.A tak poza tym trochę odcinek przejściowy, czyli bohaterowie zbierają siły, posiłki przybywają kliknij: ukryte (ogólnie nie jestem fanem odgrzewania postaci, ale i tak – Grimmjow <3 – mam nadzieję, że będzie miał okazję się wykazać xd), ogólnie cisza przed burzą.
A
PełneGacie
13.10.2024 10:19
Świetne kino.
Tutaj nikt nie jest w stanie stawić się Yhwachowi. Ichigo nic nie mógł zrobić, a co dopiero jego przyjeciele xd.
Dla osób, które nie znają mangi: zapamiętajcie szczątki srebra w dłoni Ryukena. To jest bardzo ważny foreshadowing, którego w mandze nie było.
To nie jest pierwsza rzecz, której nie było w mandze. Na przykład kliknij: ukryte bankai Hirako w drugim kwartale. Pojawił się dopiero w książkach Can't Fear Your Own World
PełneGacie
14.10.2024 13:18
Oj, nie musisz mi mówić. Jestem na bieżąco :P.
Walk Squadu 0 i Bankai Senju też nie było – tylko walka Ichibe.
Spokojnie można powiedzieć, że adaptacja tego arcu to teraz prawdziwy kanon i myślę, że autor mangi odda sprawiedliwość zakończeniu. Tzn. wszystko będzie takie samo, ale wykonanie lepsze
Na to właśnie ja, jak i inni fani, a także sam Kubo liczymy. No i mam nadzieję, że nie zostawi losu kolejnych bohaterów tak bez echa, jak niestety wydarzyło się to w mandze.
Ta, z mangi pamiętam że ten Arc był najsłabszy. Pamiętam że wkurzały mnie te ciągłe power spike‑i, które nawet jak na te serię są przesadzone.
Ale anime ma to do siebie że nawet jak manga jest mega sztampowa, to wizualnie/klimatycznie jest to momentami uczta. Np. walka z Ichibe czy Senjumaru kliknij: ukryte lub Ichigo z Ishidą wyszły bardzo fajnie.
A
PełneGacie
6.10.2024 09:19
Jeśli poziom produkcji będzie taki przez cały cour jak w 1 odcinku to to jest moje AOTY
Poprzedni sezon skończył się cliffhangerem, więc od razu przechodzimy do akcji. Yhwach okazuje się być jeszcze silniejszy niż się wydawało, Oddział Zero zostaje pokonany i tak jak zwykle – cała nadzieja w Ichigo, choć, jak sugeruje między innymi opening, nie zabraknie sojuszników, w tym dość niespodziewanych…
Brzydki Alucard z wąsem
Zaznaczam też od razu, że będzie to z punktu widzenia osoby, która nigdy nie oglądała Bleacha, oprócz właśnie tych trzech nowych sezonów Sennen Kessen Hen.
ALE… odkąd zainteresowałam się anime, ten Bleach zawsze gdzieś się pałętał. Interesowały mnie postacie, sporo o tym googlałam, wypytywałam koleżankę która oglądała, oglądałam interesujące mnie sceny na YouTube, itp.
Więc troszkę się orientowałam. Znam imiona większości zapamiętywalnych postaci i wiem jaką rolę pełnią/pełnili. Po prostu nigdy nie zdecydowałam się oglądać. Trochę ze względu na długość, trochę ze względu na brzydkie estetycznie pierwsze sezony i straszenie fillerami.
No i w sumie cieszę się, że jednak się za to nie wzięłam. Bo to, co widziałam w tych 3 sezonach daje dobry obraz tego, jak to anime działa. I moje przemyślenia zostały potwierdzone przez partnera, który oglądał ze mną, i dodatkowo widział wszystko od początku + prawie cała manga.
Więc seans dla niego przeplatany był moimi pytaniami: „w sumie to czemu jedni z drugimi się nie lubią?”, „gdzie Byakuya/Yumichika/ten blondas z grzywką?”, „czy oni są już parą czy jeszcze nie?”, „czemu gadają po niemiecku?”, oraz „kiedy w końcu wyjdzie Aizen i wszystkich pozabija? :D”
W skrócie.
Na starcie; animacja była fajna, postacie atrakcyjne (w tym kilku teoretycznych ulubieńców na których czekałam), niektóre retrospekcje nawet niezłe, pojedynki całkiem ciekawe, acz rozwleczone.
Zanim znowu wyliczę wady i ktoś być może się zirytuje, przyznam, że w sumie dobrze się bawiłam – przynajmniej przez część odcinków. Zdaję sobie też sprawę, że dla większości osób Bleach ma wartość sentymentalną i przez taki pryzmat jest oceniany. I ja mam swoje anime, na które tak patrzę. Bleach pewnie też by się tam znalazł, gdybym za „młodych lat” jednak się za niego wzięła.
1. Mój pierwszy zawód jest taki, że myślałam, że te postacie są po prostu… fajniejsze. A wydawały się trochę nijakie. Partner stwierdził, że ogólnie są tacy cały czas i to tylko iluzja fajności, ale potem przyznał też, że jednak trafiały się ciekawe odcinki kiedy poszczególne postacie zostawały fajnie przedstawione. Przypuszczam, że ten brak charyzmy teraz, to kwestia tego konkretnego arcu i nagromadzenia postaci, których…
2. …Jest po prostu za dużo. I to takich ciągle aktywnych, które cały czas się przewijają, muszą wziąć udział w akcji choćby jednym słowem, i autor każe nam wierzyć, że są tu koniecznie niezbędnie potrzebne. Mało tego, tutaj naprawdę prawie nikt kliknij: ukryte nie ginie. A nawet jeśli, to tak naprawdę nie, bo zaraz ktoś go wskrzesza, a w ogóle to wcale nie umarł tylko się zmęczył, wsadźmy go do magicznej tuby i wyciągniemy jak będzie potrzebny. I jeszcze gorzej, wracają postacie, które powinny być dawno martwe i też każdy ma „ogromną” rolę do odegrania. Słabe to jest i nie ma sensu. I to nie tak, że akurat ja nie wykrzykiwałam radosnych powitań na cześć Grimmjawa, ale tak szczerze, czy on tu jest naprawdę potrzebny? To jest fanserwis emocjonalny. Z drugiej strony osobiście wolę taki, niż mundurek Orihime, heh. Ale co ja tam wiem, nie jestem grupą docelową. Jakby ktoś chciał mi to wypomnieć.
3. Walki, z których nic nie wynika. Przez prawie cały środkowy sezon męczyli nas takimi niekończącymi się spiralami, tylko po to, żeby w sumie kliknij: ukryte nikt nawet nie zginął. I wszystko sprowadza się do "- moja moc jest mojsza – nie, moja, bo umiem jeszcze tak – jednak moja, bo nie mówiłem, ale w zasadzie to zrobię jeszcze taki myk i wtedy…" – i tak mogło być nawet i pięć razy podczas jednej potyczki. W dodatku znowu wracamy do zbyt dużej ilości postaci w jednym miejscu, i potem czterech walczy, reszta stoi i wygląda lub nie.
Bardzo dużo też tzw. „ass‑pull”, do przesady. Wiem, shounen, ale no…
Do tego dochodzi skakanie z miejsca na miejsce – dopiero gdzieś przybyli, wyczekiwani, ale w sumie to trzeba się wrócić, po tym jak prawie nic nie zrobili.
Szkodzi to straszliwie tempu akcji, cały przepływ i konstrukcja fabuły czasem są w strzępach przez to. Nie było to dobre, i chyba najbardziej ucierpiał na tym środkowy sezon. Spodziewałam się trochę lepszego pisarstwa po autorze tak dużej marki, ot co.
4. Opowiadanie o swoich umiejętnościach i atakach przeciwnikom – tak, ja wiem że shounen ma swoje prawa, ale tutaj to już przegięcie. Są przecież alternatywy, gdzie widz też się wszystkiego dowiaduje, ale np. od narratora w tle. Moglibyśmy też posłuchać po prostu wewnętrznego monologu bohatera w zamian, ale tutaj wszyscy odkrywają swoje karty, bo tak. Moglibyśmy też w ogóle się czasem nie dowiadywać. To, jak działa czyjaś moc, samo w sobie jest fajną tajemnicą.
5. Quincy girlsband złożony z tych wrzeszcząco‑piszcząco‑skrzeczących dziewczynek kliknij: ukryte i jednego chłopa, hehe, ależ mnie głowa bolała przez nie, psuły seans… Ale żeby być fair, było tam więcej takich postaci z obu płci, natomiast tutaj była kumulacja wszystkiego czego nie lubię.
Co mnie zaskoczyło na plus:
– Mayuri – z odcinka na odcinek coraz bardziej mi się ten sadysta podobał i teraz jest jednym z moich faworytów
– ogólnie po Byakuyi spodziewałam się więcej, lub w zasadzie czegokolwiek bo był nudnawy, ale jedną akcję miał genialną, wręcz niespotykaną w shounenach – mówię oczywiście o scenie, gdy jako jedyny kliknij: ukryte nie dał wrogowi dokończyć mówić, tylko po prostu go odstrzelił w trakcie przemowy :D. Niestety wyjątek musi potwierdzić shounenowskie reguły, i słabo na tym wyszli… Pamiętajcie, zawsze trzeba grzecznie poczekać i dać się zaatakować.
Tak, oglądało się fajnie na odmóżdżenie, nawet trochę się wkręciłam i jakieś emocje dało radę wykrzesać.
Ogólnie to ja przecież lubię shouneny, więc w większości znajdę coś dla siebie.
Nie czuję, że straciłam czas, te lepsze odcinki i momenty spokojnie wyceniam na 7/10. Czasem trzeba przymknąć oko, czasem wyłączyć logiczne myślenie. Jak w życiu w sumie.
Ichigo przeszedł „wielkie szkolenie” a w sumie dostaje wciry cały arc. Dodatkowo poza Mayurim z kapitanów zrobiły się straszne popychadła – o ile jeszcze odebranie im Bankajów miało sens, tak teraz nie wiem na czym polega ta „wyższość” Sternriterów np. Zaraki padł jak leszcz. Wogóle to się zastanawiam po kiego grzyba Kubo robi tę całą otoczkę (choćby ta cała mini historyjka z Zarakim i Unohaną) jak kapitanowie ostatecznie dostają od Ritterów wciry. W tej chwili wielu z nich, gdzie tak skrupulatnie budowano ich postacie przez kilka arców (były jeszcze filmy), nagle stały się po prostu tłem.
No nic, oglądam mimo przewracania oczami, bo jednak jest to kawałek mojego dzieciństwa i chce już to skończyć wreszcie :D
14
A w ogóle z całego Sennen Kessen Hen była to chyba najlepsza część, ale może z tego względu, że były walki (i to naprawdę dobre) moich ulubionych bohaterów. A tak w ogóle wiele się wyjaśniło, parę wątków się zamknęło i wszystko w miarę gładko zmierza do wielkiego, epickiego finału, na który, mam nadzieję, nie przyjdzie nam czekać zbyt długo (trzymam kciuki za lato lub jesień 2025).
Re: 14
Zgadzam się i troszeczkę dopowiem. W tej części dużo rzeczy zostało dopowiedzianych/rozszerzonych, głównie na początku, jak i w tych dwóch odcinkach (szczerze kliknij: ukryte ciekawiło mnie jak wybrną z sytuacją z Renjim po walce z Uryu, której w mandze nie było, ale niech będzie. Liczyłem też, że pojawi się trochę później, a tak wyszło trochę zbyt bezpiecznie i po „mangowemu”.Prócz tego po ogarnięciu trochę burdelu, związanego ze zbyt szybkim wypuszczeniem drugiego kwartału, ta część miała więcej czasu i produkcyjnie udało się domknąć ją bez większych zgrzytów.
Czwarty kwartał jeszcze przed premierą intryguje bardzo. Do zakończenia pozostało około trzydziestu rozdziałów, co oznacza, że połowa ostatniej części będzie tym, czego Kubo nie zdążył zawrzeć w oryginale. Można jedynie się domyślać, co tam się pojawi. Osobiście liczę na termin jesienny roku 2025. Wydaje mi się, że ten czas pozwoli Studiu Pierrot dowieźć z ostatnimi dwunastoma odcinkami Bleacha i zapowie chociaż OVA lub kinówkę rozszerzającą Hell Arc.
10
6
Re: 6
Jak to szło? Avengers, assemble? xD
Szkoda tylko, że w mandze do końca to nie wypaliło i wiele postaci zostało kliknij: ukryte „urwanych” bez wyjaśnienia i o ich losach można było się dopiero dowiedzieć z novelki.. Ale skoro Kubo tym razem trzyma stery w nowej adaptacji, to istnieje wielka szansa, że to naprawi.
Re: 6
Re: 6
Re: 6
Re: 6
Zresztą, ludzie nagle teraz robią z tego wielki huk. W mandze Ichigo również to potwierdził, jednak w samym eyecatchu dotyczącego Kyogoku było wspomniane o incydencie z Senną. Były tam również wstążka i liście, które były z nią związane.
5
Tutaj nikt nie jest w stanie stawić się Yhwachowi. Ichigo nic nie mógł zrobić, a co dopiero jego przyjeciele xd.
Dla osób, które nie znają mangi: zapamiętajcie szczątki srebra w dłoni Ryukena. To jest bardzo ważny foreshadowing, którego w mandze nie było.
Walk Squadu 0 i Bankai Senju też nie było – tylko walka Ichibe.
Spokojnie można powiedzieć, że adaptacja tego arcu to teraz prawdziwy kanon i myślę, że autor mangi odda sprawiedliwość zakończeniu. Tzn. wszystko będzie takie samo, ale wykonanie lepsze
Ale anime ma to do siebie że nawet jak manga jest mega sztampowa, to wizualnie/klimatycznie jest to momentami uczta. Np. walka z Ichibe czy Senjumaru kliknij: ukryte lub Ichigo z Ishidą wyszły bardzo fajnie.
1