
Komentarze
Dan Da Dan
- komentarz : ZSRRKnight : 16.02.2025 08:13:55
- Sztuka oględnego mówienia godna Japonii : Jiri50 : 16.02.2025 07:43:31
- Dzieciom stanowczo dziękujemy za wspólny seans : Jiri50 : 17.01.2025 05:43:16
- Re: Chiquita, you and I cry : kircia : 15.01.2025 21:14:22
- Re: Chiquita, you and I cry : Kurubuntu : 15.01.2025 18:05:09
- Re: Chiquita, you and I cry : kircia : 15.01.2025 17:23:39
- Re: Chiquita, you and I cry : Kurubuntu : 15.01.2025 16:13:51
- komentarz : Kurubuntu : 15.01.2025 16:09:07
- Chiquita, you and I cry : kircia : 7.01.2025 19:24:23
- komentarz : Użytkownik : 30.12.2024 03:43:15
Przy grafice można było jeszcze napomknąć o bardzo ciekawej i niestandardowej momentami kompozycji kadrów oraz zabawie perspektywą, ale w sumie to drobiazg – jak ktoś obejrzy lub już widział to od razu to wyłapie.
Sztuka oględnego mówienia godna Japonii
Chyba jedno z ciekawszych stwierdzeń jakie się tu pojawiły. Ale chyba generalnie trzeba się zgodzić z wnioskiem autora. Może nie tracąc z oczu tego stwierdzenia.
Dzieciom stanowczo dziękujemy za wspólny seans
Jeśli po obejrzeniu jakiejś serii zaczynasz się czuć podobnie jak po pierwszym obejrzeniu filmu o pewnym zielonym ogrze . . . zaleca się zastosowanie podobnej procedury. Co przyznaję musiałem uczynić w swoim przypadku.
Przesada? Może trochę. Jak dla mnie seria naprawdę jest mocna. Jak nie przymierzając ta nasza łącka śliwowica – daje krzepę krasi lica.
Co ciekawe to franken anime poszywane z wielu „zapożyczonych” koncepcji jest spójne i nie sprawia wrażenia jakiejś prowizorki. Nawet te nowoczesne kolorki a la chemiczny Ali jakoś tu się znośnie komponują. Zabawa jest przednia.
Chciało by się powiedzieć . . . dystans do opowieści i żonglerka konwencją jak u tego zielonego typa. Dzieci śmieją się w zupełnie innych momentach niż rodzice.
Tfu . . . co ja bredzę . . . dzieci . . . nie no, dzieci stanowczo nie polecam przy seansie. To jest raczej kreskówa z której dzieci bez pardonu wykluczamy. Powody opisali już inni.
Dla mnie ta zabawa ma jeszcze pewien szczególny wymiar. Wiadomo kto to powiedział. Zaczyna się trzęsieniem ziemi . . . . a potem jest tylko gorzej.
Cóż, trzęsienie ziemi? Niech im będzie. Ta perełka na samym początku wystarczy dla mnie aby tę serię zaliczyć do wybitnych. Akcja głównej bohaterki z jej „księciuniem na białym rumaku” to jest coś odpalającego klapy bezpieczeństwa w moim zwapniałym mózgu.
Doprawdy . . . gdybym szukał nie wiem jak długo . . . chyba bym nie znalazł lepszej odpowiedzi na pewien krążący po sieci lament.
- „Gdzie są ci porządni, rycerscy faceci na których można polegać?”
Ależ drogie panie, są tam gdzie ich posłaliście – na śmietniku historii. Przecież te upragnione emocje zapewniają typy jak ten z pierwszego epizodu. I reakcje naszej bohaterki na całą sytuację – dla mnie czyste złoto!
No i ta ziemia nam zadrżała . . .. a potem jest tylko lepiej. ;-)
To może jako pierwsze – wizualia.
Kurka pieczona, dostaliśmy anime, które faktycznie zasługuje na miano serialu ANIMOWANEGO. Tyle ruchów, ujęć, mimiki, deformacji na kurcze, jeszcze to wszystko okraszone taką ładną estetyką i stylem. Dosłownie, można tymi wygibasami obdzielić jakąś połowę pozostałych anime z sezonu, a i by jeszcze zostało.
Muzyka też wysoko, ale głównie za sprawą dwóch remixów pewnej znanej piosenki. Jeśli muzyka potrafi się wybić i być czymś więcej niż tłem, to już leci ode mnie leci.
Jako drugie fabuła – cóż, dość oczywista, ale solidnie wykonana i dość bogata w wątki. Ogólnie mam takie wrażenie, że Dan Dan mocno czerpie z anime przed 20 lat. Wiecie, dwójka bohaterów, ta trochę zbyt przebojowa, ten wycofany ale z potencjałem. Dodatkowo wyraźnie zarysowany wątek romantyczny, trochę obyczajówki, jakaś niewielka ekipa. Niby melodia znana, ale bardziej śpiewana za czasów Slayersów niż dzisiejszych isekajów.
Jest to anime akcji, które w składzie oprócz nawalania ma sporo wątków społeczno‑obyczajowych. Na tyle żeby nadać postacią ludzki sznyt i nie zanudzić.
No właśnie postacie (główne). Powiedzmy szczerze, to właśnie one powoduje, że ten fabularnie odgrzewany kotlet jest tak smaczny. Są trochę przerysowane, ale jednocześnie bardzo sympatyczne i ludzkie. Miłe dla siebie, ale potrafiące też się pokłócić, i dzięki Bogu, szybko pojednać. Tu nie doświadczymy żadnej taniej dramy jak z romansidła Aż człowiek chcę im kibicować i życzy im jak najlepiej, co nie jest takie oczywiste w innych tytułach.
Gorzej wypadają postacie drugoplanowe, ale nie tyle że źle, a że średnio. No dobra, to różowa jest kiepska, zbyt odrealniona, będąca bardziej postacią komediową niż faktyczną osobą. Trochę to wybija z rytmu.
W sumie jest sporo golizny, ale bardziej niż fanserwis, traktowana jest jako element komediowy. Mógłbym powiedzieć, że Dan Dan jest w bardzo niewielkim stopniu komedią erotyczną.
Polecić można praktycznie wszystkim, szczególnie fanom „grafiki”. No, może oprócz tych, dla których liczy się tylko i wyłącznie nietuzinkowa opowieść, tutaj wyjdą raczej nienasyceni.
Chiquita, you and I cry
Produkt z zautomatyzowanej fabryki przetwarzającej elementy setek innych serii i łączącej je w coś „nowego”, zgodnie z oczekiwaniami obecnego rynku.
Czyli dużo hałasu, wrzasków, chaosu i rozbierania niewinnych nastolatków, przymusem lub z własnej woli. Żeby do odbiorcy z niską zdolnością skupienia uwagi też dotarło.
Trochę romansu, trochę dramy, bielizna lub jej brak, jedna niepasująca do reszty scena dla wrażliwych, żeby ci co lubią płakać, też mieli coś dla siebie.
I akcja, oczywiście, okraszona efektowną animacją. Momentami tak męcząca, jakby twórcy myśleli „mało akcji w tej scenie akcji, więcej akcji!”
Przy tym brak głębi, czy chociażby odrobiny oryginalności.
Nie, tym razem Pani Maruda nie jest rozczarowana, bo nie miała żadnych oczekiwań.
Chciałam czas zabić, w oczekiwaniu na kolejny odcinek innego anime.
Fabuła jakaś jest, postacie też jakieś są. Dwójka głównych bohaterów sympatyczna, i tyle. Konflikty przewidywalne jak pojedynki Power Rangers z Kitowcami.
Jeśli to miała być komedia, to nie zauważyłam.
I mimo wszystko nie, to nie jest złe samo w sobie, bo seans zakończyłam – trochę znużona i zniesmaczona – ale bez większych oporów. Jednak oceniając to jako „dobre” tylko dlatego, że nie chwieje się w posadach i nie ma tu wad w czystej postaci, skrzywdziłabym dużo lepsze i ambitniejsze produkcje, które dostały ode mnie 7/10.
Jedyne, na co w mojej ocenie zasługuje, to wymęczone z ledwością 6, głównie za sprawą znośnego wątku obyczajowego.
I tego kosmity „śpiewającego” Chiquititę ABBY.
Postaci: Bardzo fajna parka głównych bohaterów, od samego początku czuć między nimi chemię. Dokuczają sobie, i bardzo dobrze, ale też zwracają uwagę na swoje uczucia i nie ranią ot tak, bez powodu. Poza tym bywają konkretni i niegłupi, na czym korzysta fabuła którą dzielnie pchają do przodu. Szkoda, że mamy do czynienia z romansem, wolałbym ich widzieć jako bliskich przyjaciół. Gorzej wypada dwójka pobocznych postaci, które w pewnym sensie dołączają do 'drużyny'. Aira, koleżanka ze szkoły, dalej ma pewien potencjał, ale musi trochę przystopować z powtarzaniem cały czas tego samego, bo jest blisko stania się jednym z tych bohaterów składających się z pojedynczej obsesji lub cechy charakteru. A Jiji po prostu mnie irytuje, choć pojawia się dopiero w przedostatnim odcinku więc jeszcze nie mogę być pewien jak to tam z nim dalej będzie. Reszta postaci drugoplanowych na plus.
Fabuła: kontrolowane szaleństwo, które naprawdę dobrze się ogląda. Mimo tej całej dziwności nie miałem poczucia, że wrzuca się tu wszystko bez ładu i składu, byle tylko na ekranie był chaos i wybuchy. Fabuła wydała mi się całkiem przemyślana. Przez większość czasu jest bardzo dynamiczna, nawet wtedy gdy skupia się bardziej na bohaterach i rozwoju ich wzajemnych relacji niż na walkach i kontakcie z duchami/kosmitami. Część wątków poprowadzono dość nieschematycznie. Część, ale nie wszystkie. Ona jest zazdrosna o niego, on jest zazdrosny o nią, ona coś widzi i źle to interpretuje, on nie potrafi wyrazić swój uczuć i tak dalej, a my oglądamy jak krążą wokół siebie i tracą czas, bo przecież i tak wiadomo, że prędzej czy później wszystko się wyjaśni. Zwróciłem na to większą uwagę dlatego, że to anime jest tak dobre i w znacznym stopniu pozbawione dłużyzn.
Dialogi: bardzo dobre. Bohaterowie często naprawdę próbują coś ustalić, zrozumieć coś lub do czegoś dojść, a nie jedynie gadają dla samego gadania. Poza tym są naprawdę zabawne.
Nastrój: jest to groteskowa komedia, śmiechu co niemiara, a od czasu do czasu mamy bardziej drastyczną scenę lub nieco poważniejszy akcent. I tak jest przez cały czas, przyzwyczajamy się do tego i nie ma tutaj rażących, nienaturalnych i drastycznych przejść od wesołości do powagi. A to się często zdarza w anime i potrafi zrujnować klimat. Zaskoczyła mnie tylko trochę historia ducha matki, nie spodziewałem się czegoś aż tak poważnego i brutalnego. Potem mamy historię kosmity‑ojca, obie oparte są na trochę podobnym schemacie, ale ta druga przedstawiona jest w czysto humorystyczny sposób. Zastanawiam się czy to przypadek, czy też takie zestawienie miało czemuś służyć, może zabawie z widzem i pokazaniu, jak bardzo forma może zmienić przekaz. Choć w sumie ta historia z ojcem identyczna nie jest, i kończy się też zupełnie inaczej, więc może po prostu doszukuję się czegoś czego nie ma.
Grafika: dobra, bardziej za sprawą fajnych ujęć i kadrów niż projektów postaci, którym zresztą też niczego nie brakuje. Do tego ekscytujące walki i jeszcze bardziej ekscytujące pościgi i ucieczki. Dawno nie czułem takiej adrenaliny przy scenach w których bohaterowie po prostu biegną.
Muzyka: trochę się bałem, że przy tak szalonym anime sprowadzi się ona tylko do jakichś eksperymentalnych utworów, mających podkreślać dziwność tego co się akurat dzieje na ekranie, ale tak nie było. Jest trochę spokojnych, nastrojowych kawałków, jest trochę muzyki klasycznej w wersji techno, jest dobrze.
Inne: dawno tak bardzo nie podobała mi się erotyka w anime. I to nie dlatego, że jest ona jakoś subtelna lub oryginalna, bo taka nie jest. Chodzi o to, jak jak bezpardonowa i naturalnie podchodzą do niej bohaterowie. Trochę typowych reakcji i gagów jest, ale nie sprowadza się ona tylko do nich. A głównemu bohaterowie składam wyrazy współczucia i zgłaszam go jako kandydata do top 10 postaci z anime które najwięcej wycierpiały. I dalej cierpią, bo przygoda i wielkie poszukiwania trwają.
po pierwszym odcinku
Mam nadzieje że taka jazda będzie dalej.
Nie no....
Pierwsza styczność z mangą nie zachwyciła mnie z racji na pobieżne przeglądnięcie tomika i uznanie,że nawtykanie wszystkiego do jednej fabuły nie jest za dobre.
Bardziej przekonałem się do tego tytułu po obejrzeniu pierwszego odcinka. Dobrze złożona fabuła i akcja. I dobrze trzymany humor przepleciony scenami rodem z horroru. Autor umie w dramat. Tu nawiązuje do odc. 7, gdzie wielu ujęła i w tym mnie, geneza powstania Acrobatic Silky.
Na pewno, na spory plus zasługuje relacja Okaruna z Momo Ayase mająca cechy typowej szkolnej miłości. Nie ma dram, nie ma tysiąca przerabianych sytuacji rodem z teatru, tylko proste uczucia młodych ludzi zrodzone przez nietypowe przygody. I to jest piękne!
Jak dla mnie 8,5/10. I czekam na sezon 2, który będzie w lipcu 2025.
12
A tak poza tym bardzo przyjemne anime. Proste w założeniach, ale te założenia realizujące nadzwyczaj dobrze. Bohaterowie bardzo sympatyczni, relacje między nimi ciekawe, odpowiednio rozbudowane, a tak poza tym masa świetnej akcji, dobrego humoru, a czasem nawet dramatu (vide odcinek 7). Jestem też pod wrażeniem, że ta seria tak dobrze wygląda, biorąc pod uwagę bardzo napięty harmonogram i ogólnie wszelkiego rodzaju problemy produkcyjnego, z którym musiał się zmagać zespół z Science Saru. Dlatego też trochę niepokoi mnie fakt, że następny sezon będzie już za pół roku, ale cóż – skoro tym razem udało im się wszystko zrobić bez większych turbulencji, to może następnym razem też się uda.
7
A tak na marginesie to się zastanawiam jakim cudem Momo i Okarun nadal żyją. No bo na przestrzeni tych siedmiu odcinków parę razy tak mocno oberwali, że powinny z nich zostać mokre plamy, a chyba nigdzie nie było wspomniane, że ich moce dają również superwytrzymałość i odporność na obrażenia (nie licząc przemiany Okaruna). Co prawda to tylko drobiazg i zapewne celowe uproszczenie ze strony twórców, ale i tak nie mogę przestać o tym myśleć xd
7...
6
kliknij: ukryte No i nie spodziewałem się, że akurat Aira będzie miała syndrom gimnazjalisty.
Po 4 odcinku
Miło czekać na więcej.
Dobre :D
Dan Da Dan po 1... openingu?
Oho
Przypomina Zom 100: Zombie.
Raczej drop, choć dam jeszcze kilka odcinków, by się nie sparzyć ;)
1