Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 5/10
fabuła: 3/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 17
Średnia: 5,76
σ=1,06

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Melmothia
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sayonara Ryuusei, Konnichiwa Jinsei

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2024
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Good Bye, Dragon Life
  • さようなら竜生, こんにちは人生
Gatunki: Fantasy
zrzutka

Potężny smok odradza się jako człowiek i cieszy się prostą egzystencją na sielankowej prowincji. Serial na podstawie powieści sprzed ponad dekady i o wspomnianą dekadę spóźniony.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W krainie fantasy zostaje zabity smok. Choć w chwili śmierci pradawna istota godzi się ze swoim losem, ku swojemu zaskoczeniu odradza się w ludzkiej postaci, do tego ze świadomością i przynajmniej częścią umiejętności z poprzedniego wcielenia. Pomimo niemałego potencjału magicznego i talentów, które z łatwością załatwiłyby mu stołek bohatera w każdej szanującej się epickiej historii, poznajemy niewyróżniającego się Dolana, syna prostych rolników. Niegdyś mitycznej istocie zupełnie nie przeszkadza zamieszkiwanie położonego na uboczu Verun. Przeciwnie – odnajduje niemało radości w życiu na wsi, ciesząc się wspólnymi chwilami spędzonymi z nową rodziną i pełnymi serdeczności mieszkańcami. Jednak sielanka nie trwa wiecznie i spokojna kraina zaczyna borykać się z problemami. Wkrótce wioska i okoliczne tereny (zamieszkałe przez inne pokojowo nastawione rasy) będą musiały zmierzyć się z siłami zła…

Jeżeli ktoś zna tę serię i uważa, że moje streszczenie pomija całą masę szczegółów, to zawiadamiam, że ta skondensowana pigułka informacyjna to celowy zabieg. Sayonara Ryuusei, Konnichiwa Jinsei operuje tak wielką ilością szablonów i schematów, że zwyczajnie nie mam ochoty przywoływać wątków, które ogromna część widzów zna z dziesiątków, jeśli już nie setek innych anime. Powiem szczerze – w pewnym momencie zastanawiałem się nawet, czy nie odpuścić sobie pisania tej mocno krytycznej recenzji. W końcu serial powstał na podstawie light novel wydawanej od 2013 roku, a przez te ostatnie kilkanaście lat temat odradzającego się w świecie fantasy bohatera dysponującego potężnymi mocami, został już przerobiony od A do Z. W związku z tym nie będę obwiniać oryginału, zwłaszcza że w pewnych kwestiach mógł być pionierem w swojej dziedzinie (choć tu pewności nie mam, w końcu trudno zapanować nad ogromną liczbą wydawanych w Japonii light novel). Jednak jedną rzeczą jest szacowny pierwowzór, a inną jego animowana wersja. Skoro studio Synergy SP zdecydowało się na adaptację po tak długim czasie od premiery, chyba mogłem oczekiwać czegokolwiek, co usprawiedliwiałoby powstanie tego serialu. Niestety, uważam, że animacja jest może nie tyle fatalna, co wręcz podręcznikowo niepotrzebna.

Przez ostatnie kilka lat świat anime wyprodukował astronomiczne ilości bardzo podobnych do siebie serii, których motywem przewodnim jest druga szansa dla protagonisty. Czy to odrodzenie się w nowym świecie, czy to opuszczenie drużyny bohaterów i rozpoczęcie działalności na własny rachunek, czy to podróż do innego uniwersum, które akurat potrzebuje wybawcy. To, że Sayonara Ryuusei, Konnichiwa Jinsei jest kolejnym niezbyt oryginalnym przedstawicielem tej nieprawdopodobnie licznej grupy, nie oznacza, że musi być serią nieudaną. Istnieje jednak granica, po której przekroczeniu nawet w adaptacjach light novel wtórność zaczyna drażnić. To jeden z tych seriali, gdzie praktycznie każdy wątek już gdzieś wcześniej wymyślono. Element romansu jest ograny do bólu zębów – na początku anime Dolan spotyka lamię Selinę. Jak wiele lat temu jej matka, tak i ona wyruszyła w wielką podróż, by znaleźć sobie męża. No zgadnijcie, w kim dziewoja się zakocha i jak jej relacja z obiektem westchnień się ułoży? Kwestie obyczajowe prezentują się podobnie, o niebywale wtórnych czarnych charakterach już nie wspomnę.

Ktoś mógłby mi zwrócić uwagę, że trochę się czepiam, bo przecież to tylko lekka seria fantasy, a nie kino moralnego niepokoju na siłę szukające oryginalności. Szczerze mówiąc – w przypadku wielu innych tego typu serii uznałbym ten kontrargument za słuszny. Istnieje sporo tytułów prostych jak konstrukcja cepa, które niejeden miłośnik anime pochłania taśmowo bez większego marudzenia, bo zwyczajnie potrzebuje miłego zapychacza czasu po trudnym dniu. Żeby nie było – sam od czasu do czasu poszukuję takiej rozrywki. Problem polega na tym, że nawet te schematyczne serie zazwyczaj oferują coś, co je wyróżnia i czyni je na swój sposób uroczymi. Na przykład w emitowanym w tym samym roku, zdecydowanie lepszym Lv2 kara Cheat datta Moto Yuusha Kouho no Mattari Isekai Life po raz pierwszy pokusiłem się o seans bez napisów (mając certyfikat JLPT tylko na poziomie N4) i przez lwią część serialu orientowałem się w wydarzeniach. I nie, nie chwalę się, jaki to jestem zdolny językowo, tylko ta fabułka była tak przewidywalna, że znajomość kilkuset słówek wiecznie powtarzanych w adaptacjach light novel w zupełności wystarczyła. Mimo to seria prezentowała się całkiem przyjemnie, bo główni bohaterowie byli nadzwyczaj sympatyczni, a w ich role wcielali się znakomici seiyuu. W przeciwieństwie do Sayonara…, które nie ma do zaoferowania ani uroczej ekipy, ani interesującego pomysłu na świat przedstawiony, ani nawet ciekawej mocy dla protagonisty.

Niestety, postacie są równie bezbarwne jak cała fabuła. Dolan to typowy „starszy bohater w ciele młodszego”, który faktycznie zachowuje się jak dorosły, nie licząc relacji z Seliną – tu z kolei postępuje jak przystało na tendencyjnego nastoletniego protagonistę light fantasy. Inaczej mówiąc, pomimo całej swojej mądrości, nawet się nie domyśla, że dziewczyna jest w nim zakochana po uszy. Ponownie – dekadę temu byłoby to do wybaczenia. Jednak już od jakiegoś czasu pojawiają się anime z dojrzalszymi bohaterami, którzy odpowiadają na nieśmiałe sygnały zakochanych panien. Skoro o nich mowa, to najważniejsza kobieca postać jest równie nudna i nieciekawa, niczym trzecioplanowa „ładna pani” z bardziej udanych shounenów. Pozostali sojusznicy i przyjaciele także nie robią wielkiego wrażenia – już w pierwszym odcinku poznajemy Christinę, szlachciankę i wojowniczkę, która z pewnych powodów zdecydowała się zamieszkać w wiosce. Całą istotę tej ważnej postaci można skwitować zdaniem „pozornie chłodna perfekcjonistka po przejściach”. Z drugiej strony – tak ciekawy jest bohater, jak pozwala mu na to jego przeciwnik, a czarne charaktery sprawiają wrażenie, jakby na szybko wyrwano je z losowych isekajów.

Na drobny plus wyróżnię postać Maguru. Spośród wielu mieszkańców wioski, którzy są ledwie stereotypem, lokalna wiedźma i nauczycielka Dolana prezentuje się lepiej. W przeciwieństwie do wielu współczesnych anime tym razem nie mamy „czarownicy – ociekającej seksapilem panny”, a bardziej typową dla europejskiej fantastyki niezbyt urodziwą starszą panią. Co więcej, od czasu do czasu ma nawet coś ciekawego do powiedzenia i ją jako jedyną będę miło wspominać po seansie. To wciąż za mało, bym nazwał tę postać „nowatorską”, ale faktycznie wnosi do serii nieco świeżości. Poza tym, jeżeli serial będzie planowany na wiele sezonów (jest co adaptować, bo podobno to raptem adaptacja trzech pierwszych tomów; szczerze wątpię by było to coś więcej niż reklama light novel), to należy się pochwała za odważne wprowadzenie tak wielu bohaterów i miejscówek. Obszerne rozpisanie uniwersum pomoże w zbudowaniu mnogości relacji – wtedy, pomimo banału, serial będzie nadrabiać skalą wydarzeń.

Nie zachęcają postacie, nie zachęca historia, nie zachęcają również walory techniczne. Świat przedstawiony sprawia wrażenie zrobionego ze skrawków wszystkiego, co gdzieś już się pojawiło. Lokacje są nieprzekonujące, projekty postaci jak spod sztancy, a walki pozbawione kreatywności. Skłamałbym, twierdząc, że jest fatalnie, ale też nic ponadto. Podobnie z muzyką – gdyby ktoś mi powiedział, że studio w ramach szukania oszczędności wykorzystało ścieżkę dźwiękową z paru innych anime fantasy, to bym się nie zdziwił. No i trzeci element realizacji, na który zwykle najbardziej liczę w japońskich animacjach, a tu zostałem rozczarowany – seiyuu. Hitomi Sekine to jeszcze młoda aktorka, która w swoim dorobku ma niewiele pierwszoplanowych ról (a przynajmniej ja znam ją jedynie z serii, gdzie grała na drugim planie). Nie chcę więc być przesadnie krytyczny wobec początkującej artystki, ale powiedzmy, że moim zdaniem ta rola nie będzie przełomem w jej karierze. Z kolei w tytułowej roli występuje Shunsuke Takeuchi, nieco bardziej doświadczony aktor głosowy, z kilkoma ciekawymi rolami na koncie (Harumi Takeda w Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi, Shiro w Tengoku Daimakyou, Maruta Tsutsumi w Migi to Dali), jednak Dolan nie zalicza się do takowych.

Czy jest jakaś grupa miłośników anime, której mógłbym tę serię polecić? Cóż, myślę, że jeżeli ktoś lubi pochłaniać taśmowo całe serie, które są proste, przewidywalne i wystarczy, że po prostu „nie są złe”, to można spróbować. Z tym że tego typu seriale są emitowane po kilka sztuk na sezon, więc jeśli ktoś czyta ten tekst na przykład rok od publikacji, to ma jeszcze kilkanaście konkurencyjnych tytułów do rozważenia. To zresztą naczelny problem Sayonara Ryuusei, Konnichiwa Jinsei – to nie jest koszmarnie zły serial, po prostu wtórny i zapychający czas zanim znajdzie się coś ciekawszego. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nawet gorzej – rozrywkowo zła seria pozwala przynajmniej znaleźć odrobinę przyjemności w obserwowaniu artystycznej nieudolności. Tu natomiast mamy do czynienia z podręcznikowo nijakim tytułem. Z drugiej strony, ta rutyna może zaciekawić jeszcze jeden typ odbiorców – ludzi, którzy próbują swoich sił w nauce japońskiego. Odmieniana tu przez wszystkie przypadki rutyna skutecznie obniża próg trudności i podejrzewam, że jeśli ktoś zna japoński na poziomie nieco lepszym niż podstawowy, to da radę ogarnąć te dwanaście odcinków bez napisów i wciąż orientować się w wydarzeniach. Natomiast uważam, że pozostali nie mają tu czego szukać. Choć lekkie, „okołoisekajowe” serie nie zawsze muszą być błyskotliwe i kreatywne, to mimo wszystko trzeba trzymać się jakichś standardów.

Sulpice9, 23 lutego 2025

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Synergy Japan, Vega Entertainment
Autor: Hiroaki Nagashima
Projekt: Kisuke Ichimaru, Nozomi Kawashige
Reżyser: Ken'ichi Nishida
Scenariusz: Naokatsu Tsuda
Muzyka: Hanae Nakamura, Tatsuhiko Saiki