x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: 1
Trzeba dać tej serii szansę. ;p
Jedno imię samo mi się nasuwa, może w tej nowej produkcji Hanyo No Yashahime ze świata Inuyashy to potwierdzą ;p.
Raczej nic jej nie można było zrobić. kliknij: ukryte Skoro w wieku gimnazjalnym potrafiła wpływać na wszystkich kolegów z klasy, to teraz po upływie tylu lat jak jej moc się jeszcze bardziej rozwinęła, to bez żadnego problemu mogła opanować wszystkich ludzi w tym budynku i pewnie z jego okolic. Spokojnie mogła się bawić w te swoje „testowanie ludzkości” bez żadnych przeszkód. Zgodzę się jednak z Tobą, że słabo wyszło to wyjaśnienie(czy raczej jego brak) jak dokładnie ta jej moc działała. Niemniej zakończenie dla mnie tej dobrej serii mnie się podobało.
To jest chyba sztuka mówić do kogoś miłym takim ciepłym łagodnym głosem i kliknij: ukryte jednocześnie bestialsko rąbać siekierą osobę przywiązaną do stołu.
Re: To be continued
Kto by przypuszczał, że świat złudzeń w którym żyje Kazuhiro Nakamura pozwoli kliknij: ukryte mu wyrwać dziewczynę. Jeszcze dodatkowo kliknij: ukryte zaatakuje nawet umysł jego bezpośredniego rywala ;p.
Mnie seria też zaciekawiła. Podobał mi się ten odcinek z kliknij: ukryte przesłuchaniem świadka. Mocna była także scena końcowa w trzecim z kliknij: ukryte tym zbiorowym samobójstwem. Teraz mam tylko nadzieje, że autorzy w następnych odcinkach tej serii nie schrzanią.
Re: Kolejność oglądania
Z tych wszystkich części w tą akurat ja osobiście bawiłem się najlepiej. Fajnie by było jakby na bazie tej gry anime kiedyś zrobili.
kliknij: ukryte Więc Tao przybył się pożegnać z Angelą. Podczas rozmowy wyjawił jej swój sekret z którego wynika, że na swój sposób on i ona są dla siebie bratem i siostrą. Wyjaśnił tez jej podwód dlaczego musi teraz odejść. Angela co było do przewidzenia nie przyjęła tego dobrze. Plącząc zaczęła błagać go by on ją ze sobą zabrał, ale on z uwagi na to, że od teraz będzie się musiał przed odwetem Schwartza ukrywać nie zgodził się. Zamiast tego powiedział jej, że od teraz ma ona samodzielnie stanąć na nogi i zacząć śpiewać swoje własne piosenki. Na końcu obiecał jej, że zawsze będzie ją obserwował i pożegnał się z nią w stylu „Do zobaczenia po pewnym czasie” i wyszedł. W tym momencie jakby Angela byłaby kimś takim jak Faye Valentine, to pewnie oddałaby parę strzałów ostrzegawczych. Później jest też ciekawa scena na moście między dziennikarzem, a Spencerem. Po której uważam, że Spencer miałby znaczne większe szanse na wyrwanie tego dziennikarza niż jego siostra.
Zaczyna się wielki koncert na którym zjawili się prawie wszyscy znani nam muzycy z poprzednich odcinków. Do kompletu brakuje mi tam tylko jeszcze Cybelle i Syrenich sióstr – no, ale tak po prawdzie to Cybelle chyba swoim zachowaniem na to raczej nie zasłużyła, a siostry Syrenki są zbyt dobre, by śpiewać razem z tymi amatorami. Zjawiła się też Angela, która najwyraźniej po rozmowie z Tao doszła już do siebie i jest zdeterminowana teraz by zaśpiewać wspólnie wraz z Carole i Tuesday. Piosenka którą artyści zaśpiewają nazywa się „Mother”. Lecz zanim to całe wielkie show nastąpi to…
To przed samym koncertem dowiadujemy się, że powiódł się cyber atak którego dopuścił się Tao. W wyniku czego zostaje aresztowany Schwartz główny sponsor kampanii wyborczej Valerie i osoba odpowiedzialna także za niektóre złe rzeczy – czyli jedno zagrożenie znika. Potem matka Tuesday po przejrzeniu dowodów jakie zgromadził Spencer wycofuje się z walki o urząd Prezydencki – znika także i drugie zagrożenie. Tak więc wydaje się, że ten koncert to już właściwie nie sensu? No chyba, że jest on teraz skierowany w obecnego Prezydenta Hamiltona, która chyba nie ma wpływu na to co się teraz dzieje. Może teraz jakiś Marsjański minister spraw wewnętrznych podczas słuchania koncertu i na wieść o wycofaniu się Valerie przyjedzie właśnie do Hamilotna i powie mu „Panie Prezydencie no głupia sprawa z tym pałowaniem i aresztowaniem muzyków… Watanabe to naprawdę tym razem przesadził, ale wie Pan co? Tak się akurat składa, że mam właśnie przy sobie kluczyki od celi, więc zaraz jadę wypuścić z więzienia tego zdolnego muzyka Skipa. A co do Ezekiela, to on może już wracać na Marsa, bo naprawdę niepotrzebnie z niego wyjeżdżał”.
Zaczyna się ostatnia piosenka czyli cudowne siedem minut. Na początku poszczególni muzycy śpiewają solo jej partie, a na końcu już wszyscy razem śpiewają tą piosenkę na scenie. Jak przyszła kolej na Florę, to Guss zrobił taką minę jakby mu się naglę coś przypomniało. Wszyscy co słuchają tej piosenki są zadowoleni, część z nich nawet płacze ze szczęscia. Pokazany nam jest jeszcze jakis tajemniczy osobnik w kapelusza, który ogląda ten koncert na tablecie. Ogólnie piosenka nie powala, ale zakończenie tej serii w taki właśnie sposób jest urocze. Mnie najbardziej podoba się moment na samym końcu jak Angela ustawia się na scenie między Carole i Tuesday i śpiewa razem z nimi. A potem ze szczerym uśmiechem przyciąga je do siebie mocno obejmując – naprawdę ładny obrazek. No i ciesze się widząc ją na końcu wraz z Carole i Tuesday wreszcie szczęśliwą. Takim to właśnie ładnym obrazkiem się serial zakończył.
Jego twórcy jeszcze na końcu pokazują nam napis, że seria będzie kontynuowana w naszej wyobraźni. Znaczy co? Tao będzie teraz chodził po domach i ludzi do maszyn ze specjalnym programem podłączał? W wolnym czasie sprawę zbadam.
Podsumowanie
Jeśli komuś muzyka i piosenki zawarte w tej serii po trzech odcinkach się nie spodobają, to zdecydowanie nie jest to seria dla niego. Bo pozostałe wątki(poza jednym) jeśli się je nie potraktuje z przymrużeniem oka raczej do gustu nie przypadną. A o czym jest Carole & Tuesday? Głównie o muzyce ;p, a poważniej to…. Mija pięćdziesiąt lat, odkąd ludzkość rozpoczęła migrację na Marsa. Watanabe też tam przybył i po naciśnięciu przycisku „AI dla każdego” postanowił jeszcze zajrzeć w dusze artystów. Szybko doszedł do wniosku, że są oni wyszczy na tym Marsie samotni, sami i odizolowani. A jedynie co im sprawia przyjemność, to ich własna muzyka – no i w dużym skrócie to właśnie o tych ludziach jest ta seria, która mnie się osobiście cholernie spodobała, a czemu? Bo oprócz muzyki, to pierwsza cześć serii kupiła mnie jeszcze tym Marsjańskim show Mam Talent. Zawsze byłem fanem tego typu programów, a zwłaszcza rywalizacji miedzy muzykami jaka siłą rzeczy musi nastąpić w takim show. No i właśnie tutaj ta rywalizacja między tytułowymi głównymi bohaterkami, a pewną „marionetką” jest prawdziwą ozdobą tej serii.
No i właśnie w tej rywalizacji to mieliśmy z jednej strony sympatyczny duet głównych bohaterek czyli Carole i Tuesday, a z drugiej…. no właśnie z drugiej to mieliśmy dwie najlepsze(oczywiście według mnie) postacie tej serii, czyli Angelę i Tao.
Angela jest osobą niezwykle emocjonalną. Jest niepewna i czasami kocha aż za bardzo, co w końcu ją zraniło, gdy zdała sobie sprawę, że jej miłość nie była odwzajemniona, niezależnie od tego, czy była to Dahlia, czy jej rodzinka – która postawiła ją jako trofeum w swoim domu i zmusiła do emocjonalnej dorosłości, kiedy ona jeszcze nie była na to gotowa.
Z drugiej strony Tao nie ma żadnych emocji i jest czysto racjonalny i logiczny. Nie rozumie obaw Angeli ani nie może jej pocieszyć. Wszystko, co może zrobić, to nauczyć się z programowania AI o jej emocjach i uczuciach. Ale jasne jest, że Tao jest kimś samotnym i odizolowanym podobnie jak Angela.
Właśnie dlatego są tak idealnie dopasowani do siebie. Ponieważ uzupełniają się nawzajem. Oboje są samotnymi ludźmi, którzy gdzieś zgubili swoje drogi, a kiedy ich ścieżka się przecięła, to myślę, że zdali sobie sprawę, że przez cały czas tęsknili, albo i nie;p. Ja na pewno z wielkim zainteresowaniem śledziłem ich relacje.
Wracając do głównych bohaterek, to szczerze przyznam, że na początku serii przyjemnie mi się oglądało jak te dwie dziewczyny pochodzące z rożnych światów wspólnie spędzają czas i razem tworzą muzykę dobrze się przy tym bawiąc – to jest naprawdę fajnie pokazane w tej serii. Carole to dziewczyna z charakterem, która nie boi się powiedzieć jak jej się coś nie podoba – choć przez to też musi często zmieniać pracę. Tuesday sympatyczna, ale nieśmiała dziewczyna. Przez matkę zamknięta w złotej klatce z której ostatecznie zwiała bez żadnych problemów. Obie dziewczyny kochają muzykę, dlatego też bez problemu potrafiły się ze sobą dogadać. Zaczynają współpracować tworząc duet, a owocem ich pracy jest najładniejsza piosenka tej serii czyli „The Loneliest Girl”. Natomiast w drugiej części serii autorzy mam wrażenie, że za bardzo zaczęli kreować Carole i Tuesday na jakieś ideały, których muzyka jest lekiem na całe zło. Przez to też zaczęły mnie one swoimi osobami trochę już pod koniec serii męczyć.
W drugiej części obserwujemy także dalsze losy Angeli, która po wygraniu show tak jak chciała stała się znaną na cały Mars gwiazdą muzyki, no i w związku z czym zaczynają ją spotykać plusy i minusy związane z bycia sławnym. Plusy liczne bankiety, wywiady, rzesze fanów. A minusy stalker oraz wielka presja i strach, że na końcu człowiek zostanie z tym wszystkim wyłącznie sam. Co też ostatecznie doprowadziło ją do załamania nerwowego.
Natomiast Carole i Tuesday po zajęciu w show drugiego miejsca decydują się na… właściwie, to ich menadżer Guss podejmuje decyzje o nie podpisaniu kontraktu z wytwórnią. Zamiast tego zabiera je gdzieś na południe, gdzie dziewczyny koncertują dla garstki ludzi, a wisienką na trocie jest załatwiony przez niego facet z siekierą, który ma im pomóc w nagraniu singla. Więc, gdy wątek kariery Angeli w tej serii jest dobrze i w ciekawy sposób dla widza poprowadzony, to u Carole i Tuesday pod tym względem dzieję się jakaś fantastyka. Dlatego ciesze się też, że to właśnie Angela dostała nagrodę Grammy, bo jakby po tym co Guss odstawiał w drugiej części serialu Carole i Tuesday miały by ją wygrać, to wtedy byłby to dla mnie chyba jakiś kosmos.
Jeszcze w drugiej części pojawia się też wątek polityczny, czyli wybory na Prezydenta Marsa, ale mam wrażenie, że został on napisany przez gospodynie domową dla gospodyń domowych. Ogólnie pierwsza cześć serii była dla mnie rewelacyjna, natomiast druga cześć jest jednak słabsza, a jedynie co w niej „błyszczy” to samotna gwiazda o nazwie Angela.
Bardziej mi się też podobały piosenki Angeli od tych Carole i Tuesday. Bo choć dziewczyny miały je naprawdę ładne, to jednak większość ich utworów była podobnych do siebie. Angela natomiast pod tym względem miała o wiele bardziej urozmaicony repertuar.
Tak więc kończąc już i oceniając, Carole i Tuesday dla mnie, to najlepsza anime jakie obejrzałem w tym roku. Więc po raz ostatni Angelo moja nota jest specjalnie dla Ciebie!
kliknij: ukryte Dobra wielkie ufff, bo Angela przeżyła i leży sobie teraz w szpitalu. Nadal jest nieprzytomna, a opiekę nad nią przejęła teraz jej była menadżerka Katie – jest to ta sama osoba, która pomagała Angeli podczas jej występów w Marsjańskim Mam Talent). Menadżerka zorganizowała także pogrzeb jej matki na którym zjawiły się Tuesday wraz z Carole. Dziewczyny od razu miały prośbę do Katie o możliwość odwiedziny Angeli bo się o nią martwią, ale Katie łagodnie wszystko tłumacząc im odmówiła.
Potem akcja idzie do przodu, widzimy jak policja zaczyna na ulicach „pałować” znanych muzyków. Ich ofiarą został niejaki Skip, muzyk rockowy i jakiś tam stary znajomy Crystal. Policja go i jego kompanów zgarnęła jak jakiś pospolitych rzezimieszków. Oczywiście nie uszło to też uwadze mediów, które od razu to zdarzenie nagłośniły.
Spencer za to odwiedza Tuesday w domu Carole(właściwie to już jest wspólnie mieszkanie tych dziewczyn). Rozmawiają sobie razem, głównie o ich własnej matce. Spencer ogólnie nie zgadza się z pomysłem matki by oczyścić Mars z imigrantów, dodatkowo ujawnia siostrze, że za ostatnim atakiem terrorystycznym stoi sam Jerry, czyli główny szef sztabu wyborczego Valeri. Spencer chce to wszystko ujawnić w mediach zanim ich Matka zostanie prezydentem, ale nie wie też sam do końca czy powinien tak postąpić, bo to się przecież i tak wszystko odbije na ich matce. Dlatego prosi więc Tuesday o radę w tej sprawie. Ona natomiast uważa, że na pewno ich matka nie chciałaby wygrać i rządzić w taki sposób. Uważa też, że on najpierw o tym sprawach powinien porozmawiać z matką, a nie wbijać jej od razu nóż w plecy poprzez media. Ech Spencer pytać o radę młodszą siostrę? Coś czuje, ze ty kariery w polityce raczej nigdy nie zrobisz.
Teraz akcja przenosi się do szpitala. Angela została wybudzona ze śpiączki, ale o kontakt z nią jest trudno. Katie próbuje się z nią jakoś rozmawiać, no ale nie za bardzo jej to wychodzi. Potem znowu wracamy do mieszkania głównych bohaterek w którym aktualnie trwa teraz jakaś wielka narada. No i w ogóle zrobiło się tam tłoczno, bo dołączył tam Ertegun, dziennikarz, facet od siekiery, Guss i Roody. Wszyscy dowiedzieli się o aresztowaniu Skipa i chcą temu przeciwdziałać. Nie podoba im się to, że są wyciszani muzycy tylko i wyłącznie za krytykowanie władzy. Obwiniają o to wszystko Valeri, a zwłaszcza jej antyimigracyjną kampanią. W sumie to ciekawe, więc po co Valeri ta prezydentura skoro już ma takie wielkie wpływy? Chyba to raczej obecna władza napuszcza policję na muzyków i ich cenzuruje, no ale główny winowajca to jednak Valeri.
W każdym bądź razie Carole wraz z Tuesday mówią głośno „dosyć temu złu!” I wpadają na pomysł zorganizowania na Marsie wspólnego, wielkiego koncertu wszystkich artystów i muzyków. Bo podczas takiego koncertu władza usłyszy co to znaczy wolność! – W sumie to czemu nie? Znam przypadek jak jedna władza padła po tym jak się jeden facet w kiblu zatrzasnął;p. A taki koncert to potęga.
Wszyscy się więc zgadzają na ten pomysł i biorą się od razu do pracy. Jedni zajmują się częścią logistyczną, a drudzy wyruszają by przyłączyć jak najwięcej muzyków do tego koncertu. Szybko tez ustalają, gdzie on się odbędzie. To miejsce nazywa się Mars Immigration Memorial Hall – jest to tez miejsce w którym Carole i Tuesday po raz pierwszy „zadebiutowały”. Warto też odnotować, że facet od siekiery prawie w ogóle nie włączał się do dyskusji, a jedynie nad czym się skupił było to skuteczne obalanie flaszki.
W tym samym czasie w tajnej siedzibie sztabu wyborczego Valeri. Jerry wyświetla Valeri grafikę na której widać jej syna Spencera w towarzystwie znanego już łamacza niewieścich serc. Jerry mówi do niej coś w stylu „zobacz ty głupia babo, gdy my wszyscy tutaj jak woły harujemy na twój dobry wynik, to Spencer zadaje się z tym cynglem wynajętym przez Hamiltona, który chce brudy na nas znaleźć* Valeri słucha go, ale interesuje ją co innego, a mianowicie ma ona podejrzenia co do Jerrego jeśli chodzi o ostatni atak bombowy. No, ale Jerry stary wyga oświadcza jej coś w stylu, że on i ona jadą na tym samym wózku.
Carole i Tuesday odwiedzają w szpitalu Angelę i próbują ją nakłonić do udziału we wspólnym koncercie. Wydaje mi się jednak, że mogły rozmowę z nią zacząć od złożenia jej kondolencji, może wtedy Angela bym im odpowiedziała, a nie odwróciłaby się do nich tyłkiem. Potem widzimy Spencera, który nadal ma wątpliwości co do tego co powinien zrobić z matką i przez to między nim i dziennikarzem dochodzi do kłótni. Carole i Tuesday pracują nad nową piosenką i idzie im to słabo. Potem znowu mamy Angele, która pod koniec odcinka postanowiła w końcu, że „przemówi”. W bardzo smutny sposób żali się ona do Katie, że nikt już jej nie potrzebuje, że nikogo ona już nie obchodzi. Mówi także, że ona nie da rady już więcej zaśpiewać. Katie stara się ją pocieszyć przypominając jej, że przecież ma ona mnóstwo fanów, którzy się o nią martwią. No, ale Angela uważa, że jakby teraz umarła to byliby smutni może tylko minute – no ciężki przypadek depresji. Na końcu odcinka widzimy jeszcze Tao, który po zgromadzeniu pewnych danych opuszcza swoją bazę.
Mamy teraz ending znowu z piosenką Angeli.
Tao jedzie taksówką i jest fajna scena jak po raz pierwszy w tej serii zdejmuje swoje okulary i uważnie spogląda na swój telefon, a zwłaszcza w treść pewnego SMS‑a. Zastanawia się nad czymś na moment, a potem podejmuje decyzje i mówi coś do taksówkarza. W endingu są też pokazane jeszcze inne postacie, ale nie są one dla mnie teraz w tym momencie istotne, bo istotna dla mnie jest tylko Angela ;p. Znowu ją widzimy jak lezy w pozycji pól siedzącej i smutno gdzieś spogląda. Potem powoli podnosi głowę, a na jej bladej twarzy zaczynają pojawiać się rumieńce bo dostrzegła Tao na środku swojego pokoju. Angela nie wierzy, że go widzi, wypowiada jego imię, no i w tym momencie pada magiczne „to be continued”....
Podsumowując, a więc władca przyjechał w końcu do swojej zepsutej marionetki. Pytanie czy przyjechał by ją naprawić? Czy tez może by się z nią pożegnać? Bo niestety ganiają za nim jacyś uzbrojeni najemnicy. Z zapowiedzi 24 odcinka( czyli finalnego) wynika, że Tao ma zdradzić Angeli jakiś swój sekret. Ciekawe więc co on jej powie? Wydaje mi się, że nagłe wyznanie jej swojej miłości byłoby bardzo niezgodne z jego własnym charakterem ;p. Mam tylko nadzieje, że go autorzy w finale nie zabiją.
Warto jeszcze tak na marginesie wspomnieć, ze w tym odcinku pojawił się Desmond, którego ja wcześniej uśmierciłem. No cóż…
kliknij: ukryte
Przywalili mi dzisiaj tym odcinkiem, a kurde zaczął się tak „niewinnie”.
Crystal by dowalić Angeli na gali połączyła siły z Carole i Tuesday. Tak dziewczyny mają plan wspólnie razem zaśpiewać na scenie. Pewnie Crystal jest przekonana o tym, że Angela umrze jak usłyszy ich wspaniały występ. Tak więc dziewczyny(poza Crystal)„zamykają” się w swoim pokoju i zaczynają tworzyć coś na ten występ. Tak na marginesie Carole w tym odcinku nic nie mówiła o Ezekielu, może chłopa już deportowali?
A co tam u Angeli? Najpierw w odcinku widzimy pewną osobę, tą która pragnęła stworzyć idealnego sztucznego człowieka śpiewającego idealną piosenkę, widzimy jak ta osoba olała prośbę swojego własnego „narzędzia”. Potem widzimy Angelę zaraz po tym jak odleciała po tych swoich narkotykach. Przytomność odzyskała tylko po to by resztkami sił doczołgać się do szpitala aby być świadkiem jak jej TatkoMatka zwija się z Marsjańskiego świata.
Tak zmarło się tej postaci. Ja jej fanem raczej nie byłem, no bo z tego co mówił o niej Tao, oraz to jak wspomniała ją Angela wynika, że znęcała się w przeszłości nad córką. Poza tym jak już się wszystko zaczęło chrzanić po aresztowaniu Tao, to dalej pchała Angelę w tą „zabawę” bycia najlepszym, kompletnie nie zwracając uwagę na jej uczucia, oraz na jej stan psychiczny. Dobrze, że przed śmiercią udało się jej chociaż swoją adoptowaną córkę przeprosić.
Zaczyna się gala rozdania Grammy. Mnóstwo na niej znanych ludzi ze świata polityki, muzyki oraz sportu! – Dobra nie będę ściemniał nikogo tam nie rozpoznałem, mogli tam chociaż gdzieś na widowni Florę upchać przynajmniej byłoby mi z nią raźniej. Po jakimś czasie jak już wszyscy usiedli sobie wygodnie na scenie pojawił się ładnie ubrany pan, który zapowiedział występ Carole i Tuesday. Dziewczyny nie kazały długo na siebie czekać, szybko wyskoczyły ładnie ubrane na scenę.
Zaczęły śpiewać, gdzieś w połowie piosenki na scenę dołączyła do nich Crystal. Dziewczyny połączyły swoje głosy no i w sumie nawet ładnie im to wyszło. Bardziej mi się ta piosenka podobała od tej którą śpiewały w poprzednim odcinka. Swoją drogą, to z tej Crystal jest kawał baby. Stojące obok niej na scenie Carole i Tuesday wydawały się być takie małe ;p.
Tymczasem Angela na zapleczu ściemnia swoim agentom o tym, że czuje się dobrze i jego gotowa na występ.
Jej mocno podkrążone oczy od prochów raczej świadczą co innego, ale Angela jest mocno zdeterminowana by uhonorować swoim występem śmierć „rodzica” – bo tylko to jej pozostało. Wracając do samej gali, to właśnie na scenę wychodzi Ertegun w ręce trzyma kopertę, tak to on własne zaraz ogłosi tego kto otrzyma nagrodę Grammy. Chwila niepewności nagrodę dostaje… Ertegun w swoim stylu głośno i z entuzjazmem wykrzykuje imię Angela – swoja drogą, to mógł mu ktoś na zapleczu powiedzieć o śmierci jej TatkoMatki.
No i na końcu odcinka mamy występ samej Angeli. Dziewczyna śpiewa, ale jej występ to przykry widok. Angela jest półprzytomna, by się nie przewrócić trzyma się mocno statywu od mikrofonu. Widać, że walczy i stara się zaśpiewać swoją piosenkę do końca – jeśli jest to przejaw profesjonalizmu to na pewno tego niezdrowego. Co niektórzy na widowni zauważają, że coś jest z Angelą nie tak. Angela kończy piosenkę i zaraz po niej mdleje czym szokuje widownie…. No i mamy ending, który powstał chyba tylko po to bym oglądając go sobie żyły otworzył. Widzimy jak nieprzytomna Angela trafia do szpitala, ktoś ją tam chyba reanimuje. Dziewczyna cierpi, a na końcu jest pokazana jak lezy podłączona do respiratora… Dodatkowo całej tej akcji ratunkowej towarzyszy smutna piosenka(trochę w stylu Bjork).
Podsumowując co prawda chciałem więcej scen z Angelą w tej serii, ale zdecydowanie nie o takie mi wrażenia chodziło… Co do samej nagrody Grammy, to po tym jak narrator zaczyna każdy odcinek byłem raczej przekonany, że Carole i Tuesday ją dostaną. No, ale że ostatecznie dostała ją Angela jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie bez powodu jej piosenki znajdują się na pierwszych miejscach wszystkich listów przebojów. No, ale jeśli w następnych dwóch odcinkach autorzy dalej się będą nad nią znęcać, to ja wtedy tą serie porzucę.
Zwłaszcza po tym jak kliknij: ukryte Ishtar odesłali na przymusowe wakacje.