Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Gizmo

  • Avatar
    Gizmo 21.07.2025 09:54
    Re: Side chesto!
    Komentarz do recenzji "Hoshiai no Sora"
    Ale tu nie chodzi o sport, nie w większości przypadków. Na ośmiu członków drużyny – dziewięciu, jeśli liczyć Yuu – soft tenis jest problemem jednego rodzica (ojca Tsubasy, który chciałby, żeby syn grał w piłkę nożną, jak jego bracia), a w przypadku kolejnego jest wymówką (matki Nao; dla niej każda aktywność klubowa byłaby zła, o ile nie byłby to jakiś klub przygotowań do egzaminów wstępnych do liceum). Matki Toumy nie obchodzi, co robi młodszy syn, bo złe dla niej jest samo jego istnienie. Itsuki już nie ma problemu z matką, ale ten, który miał kiedyś, zostawił mu ślady na całe życie, a żadnego sportu wtedy nie uprawiał, siłą rzeczy. Rodzice Taiyou wydają się być w porządku, dopóki nie zaczynają mówić, że ich syn za nic nie ponosi odpowiedzialności – to zupełnie inny poziom nadopiekuńczości, rozumiem, że to ich słoneczko (Taiyou dosłownie znaczy słońce), ale bez przesady. Jedyną winą Shingo jest chyba to, że jest nastoletnim chłopcem, a nie małą, słodką dziewczynką. Yuu ma w pewnym sensie w drugą stronę, może powinni zamienić się rodzicami. Problem Rintaro tak naprawdę tkwi w nim samym, a nie w jego rodzicach, bo odkąd dowiedział się, że  kliknij: ukryte  nie umie siebie zaakceptować. Albo zaakceptować sytuacji, na jedno wychodzi. A ojciec Makiego to już w ogóle kompletny buc i żaden sport nie ma tu nic do rzeczy.

    Szczerze, jestem kompletnie zaskoczona, że ci z nich, którzy mają rodzeństwo, nie mają z nim żadnych starć. Aż trudno uwierzyć, że w takich problematycznych rodzinach dzieci żyją ze sobą w całkowitej zgodzie i wspierają się nawzajem.
  • Avatar
    Gizmo 21.07.2025 09:27
    Re: Ok boomer
    Komentarz do recenzji "Hoshiai no Sora"
    Matka Toumy nie ma z nim problemu z powodu sportu, to na pewno. Ryouma (TnO, LOL) uprawiał tą samą dyscyplinę, a jest przez matkę praktycznie hołubiony. Matka ma jakiegoś rodzaju problem z Toumą najpewniej od dnia jego narodzin albo i wcześniej – padło z jej ust, że nigdy nie chciała być jego matką. Może nie jest jej dzieckiem, tylko dzieckiem jej męża z inną kobietą, a ona musi go wychowywać? Albo chodzi o coś innego, z ludźmi nigdy nie wiadomo, dziwne z nas zwierzęta.
  • Avatar
    Gizmo 21.07.2025 09:21
    Komentarz do recenzji "Hoshiai no Sora"
    Klub nie zostałby rozwiązany tak od razu, bez dalszych meczy, bo było wyraźnie powiedziane, że przed chłopcami jeszcze rozgrywki drużynowe. Na razie wzięli udział w indywidualnych, które, no cóż, poszły im bardzo dobrze. Myślę, że już za same indywidualne ich klub powinien trwać dalej i dostawać fundusze, bo nie da się ukryć, że wszyscy zrobili ogromne postępy, więc sens istnienia klubu został utrzymany.
  • Avatar
    Gizmo 21.07.2025 09:16
    Re: Hoshiai no Sora
    Komentarz do recenzji "Hoshiai no Sora"
    „Bokurano” znasz? Tam też traumy się piętrzą, a do tego mamy twist fabularny, który sprawia, że nastoletni bohaterowie mają kompletnie przerąbane, bardziej się chyba nie da.
  • Avatar
    Gizmo 21.07.2025 09:13
    Re: Nieładnie tak używać złego imienia [...]
    Komentarz do recenzji "Hoshiai no Sora"
    O ile dobrze pamiętam, Yuu czuje się najbliżej bycia osobą niebinarną. Z całą pewnością wie, że nie czuje się chłopcem, nie jest pewny, czy czuje się dziewczynką. W sumie Maki ma rację, że mają jeszcze czas na to, żeby się lepiej poznać i odkryć, kim tak naprawdę są. Na razie Yuuta woli być Yuu i mieć prawo ubierać się jak dziewczynka, przynajmniej czasami. Przy okazji: Yuu nie jest imieniem kobiecym, ale może być uznane za bardziej neutralne płciowo niż Yuuta.
  • Avatar
    Gizmo 21.07.2025 09:09
    Re: Nieładnie tak używać złego imienia [...]
    Komentarz do recenzji "Hoshiai no Sora"
    Ależ w Polsce istnieje „poprawna konstrukcja nijaka”, istnieje rodzaj nijaki, choć podejrzewam, że mało która osoba niebinarna chce być nazywana „to”. Co nie dziwi, w końcu jest to forma (dotychczas) nieosobowa, ale nie można powiedzieć, że jej w języku polskim nie ma.
  • Avatar
    Gizmo 16.11.2024 19:17
    Re: Przyjemne, ale bez rewelacji
    Komentarz do recenzji "Bakuten!!"
    Patka napisał(a):
    Co do zarzutu.. tak, znam pojęcie „gimnastyki artystycznej” i trochę czytałam o nazwach (nie tylko na wikipedii – złośliwość niepotrzebna!).
    To nie miała być złośliwość, przepraszam, jeśli tak to zabrzmiało. Chodziło mi o to, że z jednej strony wiele osób używa Wikipedii jako jedynego albo przynajmniej podstawowego źródła wiedzy, a z drugiej są osoby, które odsądzają ją od czci i wiary – napisałam więc, że te informacje są dostępne zarówno dla jednych, jak i dla drugich, bo są na Wikipedii, ale nie tylko. I po polsku, bo przecież nie wszyscy szukają źródeł informacji w językach innych niż polski (co akurat w tym przypadku byłoby dodatkowo chybione, bo czepiałam się przecież kalki z języka angielskiego w nazwie dyscypliny sportu, w czym anglojęzyczne źródło by nie pomogło, a wręcz przeciwnie). To tyle. Złośliwa być nie zamierzałam.
  • Avatar
    Gizmo 16.11.2024 19:11
    Re: Przyjemne, ale bez rewelacji
    Komentarz do recenzji "Bakuten!!"
    Dziękuję za informacje. Nie szukam zwykle wiadomości o anime, które oglądam, oceniam seriale i filmy na podstawie tego, co widzę. Ale dobrze wiedzieć, więc dziękuję.
  • Avatar
    Gizmo 16.11.2024 19:04
    Komentarz do recenzji "Bakuten!!"
    Mocno podejrzewam, że oświetlenie zostało tak zrobione wyłącznie po to, żeby nie trzeba było animować całego ekranu. Takie zabiegi ze światłem w animacji oszczędzają rysownikom i animatorom kupę czasu, czyli kupę czasu i pieniędzy producentom. A to tylko serial tv, raczej średnio budżetowy (albo gorzej), więc pewnie oszczędzali, na czym się dało. Z jednej strony szkoda, bo chciałabym móc zobaczyć ten układ od początku do końca w całości, jak na prawdziwych zawodach sportowych, z drugiej nie ma to w moim przypadku bardzo dużego wpływu na odbiór całego serialu. I może na to drugie – w wykonaniu większości widzów, oczywiście – liczyli producenci.
  • Avatar
    R
    Gizmo 10.07.2024 21:32
    Zastanawiam się...
    Komentarz do recenzji "Dr. Stone: New World [2023]"
    ...której konkretnie części anime dotyczy ta recenzja. Bo ok, są wspomniane „wynalazki” Senkuu właśnie z drugiej części trzeciego sezonu, ale z drugiej strony czepianie się przy okazji tej konkretnej serii faktu, że wyspa jest zamieszkana przez wrogo nastawione osoby, albo że Senkuu jest na statku (musiał być, bez niego nikt by nie wiedział, jak ta nieszczęsna platyna wygląda), chyba jest trochę nie na miejscu, bo to są pytania do pierwszej części tego sezonu, kiedy bohaterowie ruszają na wyprawę, docierają do Wyspy Skarbów i mają już pierwsze kontakty z jej mieszkańcami. Ponadto niewspomnienie żadnych konkretów na temat piosenki otwierającej (dość nietypowej dla tego anime) ani grafiki towarzyszącej endingowi (pierwszy raz widziałam coś takiego w anime, choć przyznam, że nie jestem znawcą, widziałam całkiem niewiele anime; ale jak ktoś zna inny przykład takiej grafiki, chętnie się zapoznam) uważam za, no cóż, dziwne. Ale może to tylko ja.
  • Avatar
    Gizmo 10.02.2024 23:54
    Komentarz do recenzji "Jujutsu Kaisen 0"
    Podejrzewam, że Yuuta pojawił się w drugim openingu po to, żeby pokazać/przypomnieć, gdzie jest, skoro w szkole go nie ma. Choć ta informacja to już w sumie dla osób, które wiedzą o jego istnieniu i roli, czyli znają film albo prequel mangi.
  • Avatar
    Gizmo 10.02.2024 23:26
    Re: Nie zgadzam się
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou"
    Mam wrażenie, że odkąd zmieniły się przepisy siatkówki (chodzi mi o zmianę z 1998 roku), każdy jeden punkt jest na wagę złota, bo każdy może mieć wpływ na wynik końcowy. Z drugiej strony gdyby mieli pokazywać cały mecz, w jaki sposób zdobyto/stracono każdy jeden punkt, anime byłoby nudne, bo te sytuacje są mocno powtarzalne i trudno wymyślić coś unikatowego dla wszystkich punktów obu drużyn w pięciu setach. Zresztą powinno się pamiętać, że to anime jest adaptacją mangi – w komiksie również nie zostało pokazane zdobywanie wszystkich punktów, a jedynie tych, które miały z jakiegoś powodu kluczowe znaczenie (dla meczu jako całości albo dla rozwoju tej czy innej postaci), więc chyba trudno wymagać, żeby twórcy anime ekranizowali coś, czego nie było w pierwowzorze.

    Baseball jako sport jest dla mnie nudny (próbowałam oglądać transmisję meczu, odpadłam bardzo szybko; ale już mecz treningowy szkolnej drużyny oglądało mi się całkiem nieźle, może dlatego, że na żywo, z bliska i widziałam tylko końcówkę, w dodatku całkiem zabawną (w „Ookiku Furikabutte” była też jedna taka scena, uśmiałam się jak norka w obu przypadkach)), ale jako sport w anime ogląda mi się go dobrze. Bardzo lubiłam „Majora”, kiedy go oglądałam (czyli jak wychodził), i pierwszy sezon „Ookiku Furikabutte”, ale już do DnA zniechęcił mnie główny bohater w pierwszym odcinku i darowałam sobie to anime. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę.
  • Avatar
    A
    Gizmo 10.02.2024 22:45
    No niestety, nie tym razem
    Komentarz do recenzji "Chłopiec i czapla"
    Uwagę do recenzji – poza tym, że ogólnie się z nią nie zgadzam, ale to kwestia gustu – mam właściwie jedną: konstruowanie łuku przypominało raczej zabawę w Indian na podwórku, gdzie łuk i strzały robiło się z patyków, niż miało cokolwiek wspólnego z profesjonalizmem. Z konstruowaniem strzały było już lepiej, ale ten łuk to tragedia. I przykro mi, ale strzelanie z tego łuku też było mało, jak by to ująć, prawdopodobne? Abstrahując od jakości wykonania samej broni, skuteczne strzelanie z łuku wymaga pewnych technik, różnych wprawdzie dla różnych konstrukcji łuku i stylu strzelania, ale jednak. Bardzo wątpię, żeby na własną rękę, bez nauczyciela, znaczy się, Mahito był w stanie nauczyć się celnie strzelać z łuku, w dodatku w tak krótkim czasie.

    Aha, a graficznie starsze panie z domu (zamku?) na wsi bardzo przypominają mi wcześniejsze postaci z filmów Miyazakiego, jak właścicielka łaźni z „Sen to Chihiro no Kamikakushi” i jej siostra albo Wiedźma z Pustkowia po przemianie z „Hauru no Ugoku Shiro”. Ta druga szczególnie. Ten nos…

    Tak, jak lubię filmy Ghibli, ze szczególnym uwzględnieniem Miyazakiego­‑ojca, tak ten w ogóle do mnie nie trafił. Był bardzo chaotyczny i brakowało w nim wielu wyjaśnień zachowań bohaterów. Nie chodzi mi o to, że mam mieć powiedziane wprost, dlaczego ktoś coś robi, ale postępowanie tych postaci wydawało się momentami kompletnie bezsensowne, bo nie miało jakichkolwiek podstaw, w każdym razie nie dla widza. Mogę się domyślać, dlaczego Mahito użył kamienia w wiadomej sytuacji, choć wyjaśnień, co właściwie chciał zrobić – bo skutki mogły być zupełnie inne, niż były, i trudno zawyrokować, co właściwie chciał osiągnąć, o ile cokolwiek konkretnego – już mi brakowało; a efekty w sumie nie miały wpływu na dalszy przebieg akcji, więc poza pokazaniem stanu psychicznego i emocjonalnego chłopca ten wątek wydaje się nie mieć fabularnego sensu. Ale już dlaczego jego ojciec zainteresował się szwagierką do tego stopnia, żeby mieć z nią dziecko, nie rozumiem. Dlaczego ta młoda kobieta postanowiła urodzić, gdzie postanowiła – nie rozumiem. Skąd nagła przemiana Mahito i jego decyzja, żeby postawić na szali własne życie w celu odnalezienia macochy – nie rozumiem. Dlaczego nie chciał przejąć roli przodka – nie rozumiem. Co takiego było w książce, którą matka zostawiła dla dorosłego już syna – nie mam pojęcia (a to chyba ma jakieś znaczenie, skoro reżyser w oryginale dał swojemu filmowi tytuł tej książki…). O co chodzi z tym całym czaplą, skąd się wziął i kto zacz – nie rozumiem. Ogólnie ten film jest dla mnie zlepkiem wątków, które tworzą bardzo słaby ciąg przyczynowo­‑skutkowy, a idea wieloświatów nie jest tu żadnym wytłumaczeniem.

    I nawet muzyka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak zazwyczaj w przypadku utworów Joe Hisaishiego! To już jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, ale ja tam muzyki albo nie słyszałam, albo jeśli owszem, słyszałam, to mnie irytowała. Tego mi wcześniej Ghibli w żadnym filmie nie zafundowało.

    Jedyne, do czego nie mam zastrzeżeń, to grafika. Podobała mi się. Nie jestem znawcą, mam słaby wzrok i rzadko zauważam graficzne kiksy (no chyba że wytwórnia poleci po bandzie jak Mappa w ostatnim sezonie JJK momentami), więc dla mnie była porównywalna z poprzednimi filmami Ghibli, zwłaszcza mniej dawnymi, gdzie bywały i sceny wręcz przeładowane szczegółami (sypialnia Hauru, na ten przykład), i praktycznie akwarelkowe tła. Więc to na plus. I tylko to.
  • Avatar
    Gizmo 25.08.2023 23:07
    Re: Rozczarowujące anime
    Komentarz do recenzji "Kaze ga Tsuyoku Fuite Iru"
    Będę bronić bohaterów, bo ich lubię, a co!

    Dlaczego biegają? Zaczęli w ogromnej większości dlatego, że zostali zaszantażowani albo na swój sposób przekupieni (głównie bliźniacy, obietnicą zwrócenia na siebie uwagi dziewcząt) przez Haijiego. Yuki włącza się do tych zaszantażowanych – ja wiem, że to była jedna scena, podobnie jak inne sceny szantażu, ale to było pokazane. W trakcie pierwszego treningu pojawia się dziewczyna, więc bliźniacy są tym bardziej przekonani, a i część pozostałych zaczyna się bardziej starać, bo nagle mają menadżerkę (bawi mnie ta scena, kiedy panowie z błyskiem w oku zaczynają przykładać się do rozciągania). Również wtedy pojawia się dawny kolega z drużyny Kakeru, co najpewniej też ma znaczenie dla pozostałych, bo widzą konflikt, którego nie rozumieją, a jedną ze stron jest ich kolega z drużyny i współlokator w dodatku, co z tego, że taki, który wyraźnie chce, żeby dać mu święty spokój. A potem jest ten moment, kiedy przepracowany Haiji ma kłopoty, co zdecydowanie pomaga drużynie lepiej się zintegrować, zbliżyć się do siebie, a przede wszystkim do niego; większość mieszkańców tego akademika znała się zresztą od dość dawna, Haiji mieszka tam czwarty rok, pozostali różnie, ale jedynymi pierwszorocznymi są bliźniacy i Kakeru. Po tej sprawie z przepracowanym Haijim różne osoby mają wzloty i upadki, osobiste i sportowe, ale pozostali członkowie drużyny starają się im pomóc w ten czy inny sposób. Typowo dla anime, szczególnie shounenów, gdzie pomaganie sobie nawzajem jest jedną z zasadniczych kwestii, na które kładzie się nacisk.

    Co do japońskiego Musy, to po pierwsze facet uczęszcza na japoński uniwersytet, gdzie wykłady prawie na pewno są po japońsku, więc musi znać ten język, szczególnie, że to nie jest pierwszy rok jego studiów w Tokio; pewnie chodził wcześniej do szkoły językowej. A po drugie to nie jest to ani jedyna, ani pierwsza postać w anime, która pochodzi z zagranicy, a mówi po japońsku. Czasem jest tak dlatego, żeby nie wprowadzać zamieszania, bo nie dość, że japońscy seiyuu mówią dość kiepsko po angielsku, nie wspominając o innych językach (Musa w swoim kraju posługuje się pewnie suahili (choć angielski pewnie też zna); żal by mi było jego seiyuu, gdyby miał mówić w suahili przez cały serial…), to jeszcze widzowie by nie rozumieli, więc trzeba by wprowadzić napisy, a do tego japońscy widzowie anime nie są przyzwyczajeni i raczej by się im to nie podobało. Jak ktoś oglądał np. „Dr. Stone”, to pragnę zauważyć, że na MSK/ISS był słownie jeden Japończyk, a wszyscy mówili po japońsku – i nie dlatego, że ich postaci znały ten język, bo go nie znały (jedna, mówiąc po japońsku, wspomniała nawet, że chciałaby się japońskiego nauczyć…), ale tak było łatwiej i dla studia, i dla widzów. Więc czepianie się akurat Musy, którego postać prawie na pewno mówiła po japońsku (przypomnę, że on nie tylko studiował w Tokio, ale również pracował w sklepiku przy obsłudze klienta, również w Tokio), sprawia wrażenie, jakby nie znało się innych anime, w których występują postaci spoza Japonii.
  • Avatar
    Gizmo 16.08.2023 00:09
    Re: 8/10 bardzo spójna i rzeczowa produkcja
    Komentarz do recenzji "Dr. Stone"
    Z tym możliwym przebiegiem zdarzeń to nie jestem taka pewna. Bo co z ludźmi, którzy przebywali wtedy pod ziemią? W piwnicach, garażach podziemnych, kopalniach… Na całym świecie to musiały być co najmniej tysiące osób; jak głęboko pod ziemię sięgnęło to promieniowanie, czy cokolwiek to miało być, o ile w ogóle sięgnęło pod ziemię?

    Wątpliwości budzi też we mnie pochodzenie ludzi w wioski, bo widzę w tym, w każdym razie na początku, zbyt małą pulę genów, żeby to się miało udać na dłuższą metę. Jestem ciekawa, czy to zostanie jakoś wyjaśnione…
  • Avatar
    Gizmo 15.08.2023 23:55
    Re: 6+/10
    Komentarz do recenzji "Dr. Stone"
    Co do minusów:
    - Senkuu to geniusz, zainteresował się, dlaczego  kliknij: ukryte , przeprowadził śledztwo, znalazł źródło, proste.
    - Senkuu to geniusz, ale nie jasnowidz, nie mógł wiedzieć, że  kliknij: ukryte 
    - Dążenie do jakiego uzbrojenia uznałbyś za plus, skoro  kliknij: ukryte 
    - Supermocy nie przewiduję, ale zobaczymy. Raczej będzie kupa luda z epoki kamienia na nieliczne osoby wyposażone w coś bardziej nowoczesnego  kliknij: ukryte 
    - Piosenki po angielsku śpiewa postać będąca Amerykanką. Miała  kliknij: ukryte 

    Co do plusów, to zauważę tylko, że część mężczyzn też na koturnach xD.
  • Avatar
    Gizmo 15.08.2023 23:30
    Re: odcinek 9
    Komentarz do recenzji "Dr. Stone"
    Przyjęłam, że za izolację nadal robi ten lakier, którym od początku Senkuu izolował przewody.
  • Avatar
    Gizmo 15.08.2023 23:23
    Re: hmmmm...
    Komentarz do recenzji "Dr. Stone"
    Senkuu nie „znalazł się” w rejonie Japonii, tylko tam skamieniał i tam odkamieniał. Wiedział, gdzie mniej więcej jest, bo wiedział, gdzie był, kiedy skamieniał.

    Wioska była na terenie dawnej Japonii, fakt, ale nie wiadomo, kiedy się tam znalazła. Nie ma szans, żeby liczyła tysiące lat. Byakuya wspominał o powrocie do Japonii, ale przecież nie zdążył tam wrócić za życia, więc musieli to zrobić potomkowie tych astronautów. Być może kazała im to zrobić któraś z opowieści, a być może wyszło tak przypadkiem, może część potomków z tej wyspy po prostu pewnego dnia wyemigrowała z jakiegoś powodu, znalazła inny ląd i tam założyła kolejną (albo nową) wioskę. Przez 3700 lat dużo mogło się wydarzyć.
  • Avatar
    Gizmo 15.08.2023 23:07
    Re: Bardzo dobre, ale ma swoje wady
    Komentarz do recenzji "Dr. Stone"
    Jak można po obejrzeniu 22 z 24 odcinków sezonu nie rozumieć, dlaczego nie pokazano odkamienienia ludzi z wioski, to ja nie mam pojęcia.

    Na samym początku Senkuu odkamienił te dwie osoby, które znał i którym ufał. Oraz jedną, którą musiał, żeby nie umrzeć (choć podejrzewam, że mogliby być w stanie uciec przed tymi lwami, ale widać woleli pewniejsze wyjście). Nawet gdyby po odkamienieniu tych trzech osób Senkuu miał możliwość odkamienić kogoś innego, to kogo niby? Kogokolwiek na chybił trafił? Nie wiedząc, czy nie trafi na seryjnego zabójcę albo psychopatę? I tak się dziwię, że próbował z potłuczonymi, bo przecież mogło się okazać, że będą żyli po odkamienieniu, a wtedy miałby ożywione przypadkowe osoby, więc patrz wyżej.
  • Avatar
    Gizmo 18.06.2023 01:45
    Re: Dawno się tak nie uśmiałam
    Komentarz do recenzji "Saiki Kusuo no Psi Nan"
    Biorąc pod uwagę BMI – są. Średnie BMI zawodników sumo kształtuje się na poziomie przekraczającym 35, a to już nawet drugi stopień otyłości. Wartość prawidłowa nie powinna przekraczać 25, wg WHO, z pewnymi zastrzeżeniami. Również zawartość w ich ciałach tkanki tłuszczowej znacznie przekracza normy, podobnie jak obwód w pasie. To, że zawodnicy sumo są ogólnie zdrowi, z reguły nie dotykają ich przypadłości typowe dla osób otyłych, nie znaczy, że nie są otyli.
  • Avatar
    Gizmo 9.10.2022 09:01
    Komentarz do recenzji "Bakuten!!"
    Jeśli przez „ten taki trudny manewr” rozumiesz wyrzuty, czyli to, z czym problem miał Misato („mrukliwy kolega”, jak sądzę; owszem, też nie pamiętam ich imion i nazwisk, ale sprawdzam je sobie w necie, jak piszę – tak mam zresztą w przypadku większości anime, szczególnie krótszych, nawet tych, które podobały mi się bardziej niż Bakuten!!), to miało to miejsce pod koniec układu, ale faktycznie prawie trzeba było nie mrugać, żeby nie przegapić, mimo że oświetlenie podkreślało ten „manewr” – oświetlony był tylko pas maty po przekątnej, w pobliżu jednego narożnika stała trójka rzucająca Misato, kawałek dalej Tsukidate mający wyrzucić Futabę, a w samym przeciwległym rogu Futaba biorący rozbieg, a potem poszło już błyskawicznie. Cały ten układ zresztą był pokazany bardziej w migawkach niż płynnie, kamera ciągle gdzieś przeskakiwała, fragmenty były kompletnie wycinane, pourywane to wszystko wyszło, więc trudno to było śledzić. Ale mi się akurat podobało.

    Zastanawia mnie natomiast oświetlenie: na normalnych zawodach gimnastyki artystycznej – przynajmniej tych międzynarodowych, ale wątpię, żeby na mniej prestiżowych było inaczej – oświetlenie jest jasne, stałe i równe, obejmuje całą halę praktycznie z takim samym natężeniem. A tu podczas układów mamy oświetlenie nie dość, że często punktowe, to zmienne, latające po macie i niejednokrotnie nieobejmujące wszystkich zawodników przez cały czas. Jak niby sędzia ma ocenić takiego zawodnika, który momentami nie jest oświetlony i przez to prawie go nie widać? Dziwnie to wygląda…
  • Avatar
    A
    Gizmo 9.10.2022 08:04
    Przyjemne, ale bez rewelacji
    Komentarz do recenzji "Bakuten!!"
    Jak dla mnie – a anime sportowe lubię bardzo – było miło, ale to w sumie wszystko. Powiedziałabym, że nawet Ballroom e Youkoso zauroczyło mnie bardziej, nie wspominając już o Haikyuu!! czy Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru. Wszyscy bohaterowie gdzieś już wcześniej byli, co w sumie nie stanowi aż takiej wady, bo typów postaci jest skończona ilość, a mang i anime sportowych tak naprawdę całkiem sporo. W każdym razie dwójka pierwszoplanowych pierwszaków to praktycznie kopiuj­‑wklej para pierwszaków z Haikyuu!! (jeden seiyuu jest tu nawet ten sam…; a Shoutarou i Shouyo mają nawet takie samo pierwsze kanji w imieniu, przy czym w Bakuten!! zwrócono uwagę na jego znaczenie, a w Haikyuu!! nie, o ile dobrze pamiętam), z lekkim twistem w kierunku wspomnianego już wyżej anime o tańcach towarzyskich (Shoutarou i Tatarę łączy pewna zdolność; i seiyuu, seiyuu też ich łączy); jedyne, co różni Futabę od innych znanych mi głównych bohaterów anime o sporcie, to fakt, że wcześniej próbował innych dyscyplin. Dalej jest podobnie, o sempaiach dowiadujemy się, że poza sportem mają jakieś inne zainteresowania (tu się kłania Kuroko no Basket czy Tennis no Ouji­‑sama) i w sumie tyle. Tak, poznajemy historie ich wszystkich, ale w Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru było praktycznie tak samo. Istniejący rywal, który chce, żeby nasi protagoniści byli jeszcze lepsi i stanowili godnego przeciwnika, naprawdę przywodzi na myśl co najmniej Nekomę. Itd. itp. w ten rzucik. Można by uznać, że autorzy mangi (o ile adaptacja jest wierna) odrobili zadanie domowe z poznania innych godnych uwagi tytułów ze swojej tematyki i wyciągnęli z nich to, co dobre, żeby dość sprawnie wykorzystać to u siebie (choć np. humor w tym anime uważam za trochę bardziej naciągany niż w Haikyuu!!, ale to chyba kwestia gustu). Tylko i aż tyle.

    Co do realizmu, to wszystko wydaje mi się iść zbyt szybko, znaczy, wiecie, poza Misato żaden z członków drużyny Soushuukan nie trenował gimnastyki przed liceum, rok szkolny zaczyna się w kwietniu, eliminacje są już niby w maju – kto w niewiele ponad miesiąc jest w stanie opanować gimnastykę artystyczną na tyle, żeby nie dość, że nie obniżać poziomu dłużej ćwiczących kolegów, to jeszcze zsynchronizować się z nimi w skomplikowanym jednak układzie? Pierwsze w życiu salto w tył po dwóch czy trzech godzinach treningu? Naprawdę? Przez to gimnastyka artystyczna w układzie zbiorowym to łatwizna, której każdy głupi nauczy się w miesiąc. Hej, kilka lat starszym chłopakom z Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru przebiegnięcie głupich pięciu kilometrów w wymaganym czasie zajęło więcej miesięcy! A nie robili przy tym salt i nie musieli zgrywać nawet swojego tempa z innymi (w większości przypadków)!

    Grafika się broni, animacja przypadła mi do gustu (należę do tych widzów, których CGI nie gryzło jakoś wyjątkowo; z jednej strony nie było niezauważalne, z drugiej nie wyobrażam sobie, żeby układy mogły tak dobrze wyglądać bez CGI, nie w serii TV, która z pewnością miała mocno ograniczony budżet (to nie jest tytuł­‑gigant na miarę SnK, w który można ładować kasę, bo się na pewno zwróci) i niewiele czasu na realizację, biorąc pod uwagę, jak szybko po rozdziałach mangi wychodziły odcinki anime), ścieżka dźwiękowa nie wybiła się specjalnie, ale może jak obejrzę jeszcze kilka razy to anime (o ile to nastąpi), to będzie lepiej.

    W fabule, cóż, mam mocne wrażenie, że odcinek o zabawie w chowanego jest fillerem, ale, jak wspomniałam, nie znam mangi (mam nadzieję to zmienić). Owszem, nie jest całkowicie zbędny, ale na powiedzenie tych istotnych rzeczy, jakie zostały w nim powiedziane, doprawdy nie potrzeba całego odcinka. No i jego zakończenie jest kompletnie od czapy, nie zgrywa się nijak z resztą tego anime. Ponadto zaskoczyło mnie, że najważniejszy pokaz odbył się w przedostatnim odcinku, a nie w ostatnim; cały czas się zastanawiam, czy to była dobra decyzja, ale nie potrafię się zdecydować. Dobrze, że to nie ja musiałam ją podjąć. A poza tym, jak wspomniałam w akapicie o realizmie, za szybko to wszystko idzie. Ja rozumiem, że Inter­‑High w Japonii odbywa się w sierpniu dla wszystkich dyscyplin sportowych, ale ile z nich jest tak wymagających, jak gimnastyka artystyczna w układzie zbiorowym? W każdym razie dla osoby, która nigdy wcześniej się w to nie bawiła i – przynajmniej teoretycznie – nie jest niby żadnym geniuszem? To się dla mnie kupy nie trzyma. No, ale to najpewniej wina mangi, a nie tylko i wyłącznie samego anime.

    Do samej recenzji w sumie mam jeden główny zarzut: w języku polskim nie istnieje pojęcie gimnastyka rytmiczna. To, co po angielsku nazywa się rhytmic gimnastics, po polsku nazywa się gimnastyką artystyczną. Tak, to, co ci chłopcy wyprawiają w tym anime, to to samo, co panie – i tylko panie – na różnych zawodach z Olimpiadą włącznie robią z piłkami, wstążkami, maczugami, skakankami, obręczami i bez przyrządów, indywidualnie i grupowo. W Bakuten!! widzimy wyłącznie gimnastykę artystyczną zbiorową i bez przyrządów, ale w gimnastyce artystycznej mężczyzn (która jest na świecie bardzo mało popularna; dominuje w Japonii, gdzie została zapoczątkowana, i podobno jest popularna również w Rosji) także używa się przyrządów (tylko dwóch rodzajów: skakanki i maczug) i także występuje się indywidualnie. Nie trzeba wiele zachodu, żeby takie informacje znaleźć w internecie również po polsku, nawet na Wikipedii, ale nie tylko.
  • Avatar
    Gizmo 9.10.2022 06:50
    Re: 7++/10
    Komentarz do recenzji "Bakuten!!"
    To anime powstało na podstawie dwutomowej mangi (acz nie czytałam jej, więc nie mam porównania z adaptacją), dlatego mocno wątpię w drugi sezon. No chyba że realizatorzy anime odejdą od pierwowzoru już kompletnie albo autorzy (autorki?) zdecydują się na kontynuację mangi, która później będzie dalej adaptowana na anime. Ale nie sądzę.
  • Avatar
    A
    Gizmo 20.08.2022 19:15
    Dawno się tak nie uśmiałam
    Komentarz do recenzji "Saiki Kusuo no Psi Nan"
    Sięgnęłam po „Saiki Kusuo no Psi Nan” tak naprawdę przez „Shingeki no Kyojin”, bo główny bohater ma głos Levia. Słyszałam o tym anime dużo wcześniej (w rankingu komedii WatchMojo pobiło „Gintamę”, a to dla mnie ogromna rekomendacja), ale zaczęłam oglądać, kiedy uświadomiłam sobie, że ten głos Kusuo to ja przecież znam… Tak, cóż, powód może i dziwny, ale wybór bardzo trafny. W dodatku oglądanie takiej komedii z takim głosem głównego bohatera to w ogóle była bajka. A to dlatego, że chociaż Kusuo odezwał się na głos w pierwszej serii słownie trzy razy, to jego seiyuu miał mnóstwo roboty, bo nie dość, że na bieżąco komentował poczynania innych postaci, to jeszcze porozumiewał się z nimi telepatycznie, a do tego przecież też potrzebny jest głos. Więc nasłuchałam się Hiroshiego Kamiyi aż miło.

    W tym anime zawiodło mnie dosłownie nic. Owszem, nie powiem, że wszystkie odcinki podobały mi się tak samo, jeden z ostatnich epizodów nawet mnie dość mocno zniesmaczył (ja wiem, że w Japonii osoby otyłe są źle widziane (z wyjątkiem zawodników sumo), ale bez przesady), nie zmienia to jednak faktu, że ogółem bawiłam się świetnie i nic mi w tej zabawie nie przeszkadzało, ani sprawy techniczne, ani żaden z bohaterów. I chcę więcej, więc zaraz biegnę oglądać kolejne serie.
  • Avatar
    Gizmo 30.01.2022 19:56
    Komentarz do recenzji "Gintama: The Final"
    Stroną wizualną tak, zgadzam się, też jestem rozczarowana. CGI było miejscami straszne – włosy niektórych postaci wręcz koszmarne – zdecydowanie wolałabym grafikę podobną do tej z serii TV.

    Natomiast podobała mi się muzyka, „Wadachi” jest ogólnie jedną z moich najulubieńszych piosenek Spyair (obok „I Wanna Be…” – nie mogę się zdecydować, którą z nich lubię najbardziej, „Genjou Destruction” bezwzględnie jest na trzecim miejscu, ogólnie uwielbiana „Sakura Mitsutsuki” o dziwo nie załapała się na podium), DOES też dało radę, choć żadna z ich dwóch insertowych piosenek nie trafiła do moich ulubionych. Dobrym zagraniem był też brak podkładu przy najważniejszej walce – to robiło efekt.

    Fabularnie nie było źle, w moim odczuciu. Ci, co mieli dostać za swoje, dostali, ci, którym dobrze życzyłam, skończyli dobrze. Gintoki dostał chwilę z tym, z kim powinien był dostać, na co nie liczyłam (bo nie czytałam mangi…), co się chwali. Ogólnie jestem zadowolona z takiego zakończenia tej opowieści.

    Jednak najbardziej z całego filmu, co może zabrzmi ciekawie, lubię scenę po napisach. Rozłożyła mnie na łopatki, była piękna, tak bardzo w stylu „Gintamy” – nagle przypomniałam sobie, dlaczego przy odcinkach pierwszej serii oglądałam wszystko do końca, włącznie z endingami, które zwykle oglądam tylko tam, gdzie mi się wyjątkowo podobają. Tym razem zdecydowanie też było warto. I pomyśleć, że gdyby endingiem filmu nie było „Wadachi”, zilustrowane dodatkowo fragmentami wielu endingów serii TV, mogłabym nie doczekać do końca…