x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Nie zgadzam się
Baseball jako sport jest dla mnie nudny (próbowałam oglądać transmisję meczu, odpadłam bardzo szybko; ale już mecz treningowy szkolnej drużyny oglądało mi się całkiem nieźle, może dlatego, że na żywo, z bliska i widziałam tylko końcówkę, w dodatku całkiem zabawną (w „Ookiku Furikabutte” była też jedna taka scena, uśmiałam się jak norka w obu przypadkach)), ale jako sport w anime ogląda mi się go dobrze. Bardzo lubiłam „Majora”, kiedy go oglądałam (czyli jak wychodził), i pierwszy sezon „Ookiku Furikabutte”, ale już do DnA zniechęcił mnie główny bohater w pierwszym odcinku i darowałam sobie to anime. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę.
No niestety, nie tym razem
Aha, a graficznie starsze panie z domu (zamku?) na wsi bardzo przypominają mi wcześniejsze postaci z filmów Miyazakiego, jak właścicielka łaźni z „Sen to Chihiro no Kamikakushi” i jej siostra albo Wiedźma z Pustkowia po przemianie z „Hauru no Ugoku Shiro”. Ta druga szczególnie. Ten nos…
Tak, jak lubię filmy Ghibli, ze szczególnym uwzględnieniem Miyazakiego‑ojca, tak ten w ogóle do mnie nie trafił. Był bardzo chaotyczny i brakowało w nim wielu wyjaśnień zachowań bohaterów. Nie chodzi mi o to, że mam mieć powiedziane wprost, dlaczego ktoś coś robi, ale postępowanie tych postaci wydawało się momentami kompletnie bezsensowne, bo nie miało jakichkolwiek podstaw, w każdym razie nie dla widza. Mogę się domyślać, dlaczego Mahito użył kamienia w wiadomej sytuacji, choć wyjaśnień, co właściwie chciał zrobić – bo skutki mogły być zupełnie inne, niż były, i trudno zawyrokować, co właściwie chciał osiągnąć, o ile cokolwiek konkretnego – już mi brakowało; a efekty w sumie nie miały wpływu na dalszy przebieg akcji, więc poza pokazaniem stanu psychicznego i emocjonalnego chłopca ten wątek wydaje się nie mieć fabularnego sensu. Ale już dlaczego jego ojciec zainteresował się szwagierką do tego stopnia, żeby mieć z nią dziecko, nie rozumiem. Dlaczego ta młoda kobieta postanowiła urodzić, gdzie postanowiła – nie rozumiem. Skąd nagła przemiana Mahito i jego decyzja, żeby postawić na szali własne życie w celu odnalezienia macochy – nie rozumiem. Dlaczego nie chciał przejąć roli przodka – nie rozumiem. Co takiego było w książce, którą matka zostawiła dla dorosłego już syna – nie mam pojęcia (a to chyba ma jakieś znaczenie, skoro reżyser w oryginale dał swojemu filmowi tytuł tej książki…). O co chodzi z tym całym czaplą, skąd się wziął i kto zacz – nie rozumiem. Ogólnie ten film jest dla mnie zlepkiem wątków, które tworzą bardzo słaby ciąg przyczynowo‑skutkowy, a idea wieloświatów nie jest tu żadnym wytłumaczeniem.
I nawet muzyka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak zazwyczaj w przypadku utworów Joe Hisaishiego! To już jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, ale ja tam muzyki albo nie słyszałam, albo jeśli owszem, słyszałam, to mnie irytowała. Tego mi wcześniej Ghibli w żadnym filmie nie zafundowało.
Jedyne, do czego nie mam zastrzeżeń, to grafika. Podobała mi się. Nie jestem znawcą, mam słaby wzrok i rzadko zauważam graficzne kiksy (no chyba że wytwórnia poleci po bandzie jak Mappa w ostatnim sezonie JJK momentami), więc dla mnie była porównywalna z poprzednimi filmami Ghibli, zwłaszcza mniej dawnymi, gdzie bywały i sceny wręcz przeładowane szczegółami (sypialnia Hauru, na ten przykład), i praktycznie akwarelkowe tła. Więc to na plus. I tylko to.
Re: Rozczarowujące anime
Dlaczego biegają? Zaczęli w ogromnej większości dlatego, że zostali zaszantażowani albo na swój sposób przekupieni (głównie bliźniacy, obietnicą zwrócenia na siebie uwagi dziewcząt) przez Haijiego. Yuki włącza się do tych zaszantażowanych – ja wiem, że to była jedna scena, podobnie jak inne sceny szantażu, ale to było pokazane. W trakcie pierwszego treningu pojawia się dziewczyna, więc bliźniacy są tym bardziej przekonani, a i część pozostałych zaczyna się bardziej starać, bo nagle mają menadżerkę (bawi mnie ta scena, kiedy panowie z błyskiem w oku zaczynają przykładać się do rozciągania). Również wtedy pojawia się dawny kolega z drużyny Kakeru, co najpewniej też ma znaczenie dla pozostałych, bo widzą konflikt, którego nie rozumieją, a jedną ze stron jest ich kolega z drużyny i współlokator w dodatku, co z tego, że taki, który wyraźnie chce, żeby dać mu święty spokój. A potem jest ten moment, kiedy przepracowany Haiji ma kłopoty, co zdecydowanie pomaga drużynie lepiej się zintegrować, zbliżyć się do siebie, a przede wszystkim do niego; większość mieszkańców tego akademika znała się zresztą od dość dawna, Haiji mieszka tam czwarty rok, pozostali różnie, ale jedynymi pierwszorocznymi są bliźniacy i Kakeru. Po tej sprawie z przepracowanym Haijim różne osoby mają wzloty i upadki, osobiste i sportowe, ale pozostali członkowie drużyny starają się im pomóc w ten czy inny sposób. Typowo dla anime, szczególnie shounenów, gdzie pomaganie sobie nawzajem jest jedną z zasadniczych kwestii, na które kładzie się nacisk.
Co do japońskiego Musy, to po pierwsze facet uczęszcza na japoński uniwersytet, gdzie wykłady prawie na pewno są po japońsku, więc musi znać ten język, szczególnie, że to nie jest pierwszy rok jego studiów w Tokio; pewnie chodził wcześniej do szkoły językowej. A po drugie to nie jest to ani jedyna, ani pierwsza postać w anime, która pochodzi z zagranicy, a mówi po japońsku. Czasem jest tak dlatego, żeby nie wprowadzać zamieszania, bo nie dość, że japońscy seiyuu mówią dość kiepsko po angielsku, nie wspominając o innych językach (Musa w swoim kraju posługuje się pewnie suahili (choć angielski pewnie też zna); żal by mi było jego seiyuu, gdyby miał mówić w suahili przez cały serial…), to jeszcze widzowie by nie rozumieli, więc trzeba by wprowadzić napisy, a do tego japońscy widzowie anime nie są przyzwyczajeni i raczej by się im to nie podobało. Jak ktoś oglądał np. „Dr. Stone”, to pragnę zauważyć, że na MSK/ISS był słownie jeden Japończyk, a wszyscy mówili po japońsku – i nie dlatego, że ich postaci znały ten język, bo go nie znały (jedna, mówiąc po japońsku, wspomniała nawet, że chciałaby się japońskiego nauczyć…), ale tak było łatwiej i dla studia, i dla widzów. Więc czepianie się akurat Musy, którego postać prawie na pewno mówiła po japońsku (przypomnę, że on nie tylko studiował w Tokio, ale również pracował w sklepiku przy obsłudze klienta, również w Tokio), sprawia wrażenie, jakby nie znało się innych anime, w których występują postaci spoza Japonii.
Re: 8/10 bardzo spójna i rzeczowa produkcja
Wątpliwości budzi też we mnie pochodzenie ludzi w wioski, bo widzę w tym, w każdym razie na początku, zbyt małą pulę genów, żeby to się miało udać na dłuższą metę. Jestem ciekawa, czy to zostanie jakoś wyjaśnione…
Re: 6+/10
- Senkuu to geniusz, zainteresował się, dlaczego kliknij: ukryte odkamieniał, przeprowadził śledztwo, znalazł źródło, proste.
- Senkuu to geniusz, ale nie jasnowidz, nie mógł wiedzieć, że kliknij: ukryte nazwa wioski ma znaczenie, ani nawet, że wioska ma jakąkolwiek nazwę (po co ma mieć nazwę jedyna wioska na świecie?), nie mógł podejrzewać, że pochodzenie mieszkańców po 3700 latach może mieć jakiekolwiek znaczenie, sto opowieści bez kontekstu to dla niego najpewniej bajki. Nie ignorował wioski, tylko robił to, co jego zdaniem zapewniłoby mu współpracę jej mieszkańców, czyli produkował lek dla ichniej kapłanki. Co do niesprawdzenia, czy śmiertelny cios był śmiertelny, to sprawdzenie nic by nie dało, bo ten cios BYŁ śmiertelny, Senkuu wtedy naprawdę umarł. Odwrót nastąpił, kiedy okazało się, że wioska posiada nie tylko broń palną, ale również chemiczną. Z piątki atakujących została dwójka, reszta umarła. Czekanie kolejne pół roku na atak też zostało uzasadnione.
- Dążenie do jakiego uzbrojenia uznałbyś za plus, skoro kliknij: ukryte broń palna nie wchodzi w grę, bo brakuje materiałów do produkcji prochu?
- Supermocy nie przewiduję, ale zobaczymy. Raczej będzie kupa luda z epoki kamienia na nieliczne osoby wyposażone w coś bardziej nowoczesnego kliknij: ukryte (bardzo wątpię, żeby poprzestali na komunikacji).
- Piosenki po angielsku śpiewa postać będąca Amerykanką. Miała kliknij: ukryte flagę na skafandrze. To była międzynarodowa stacja kosmiczna i był na niej słownie jeden Japończyk.
Co do plusów, to zauważę tylko, że część mężczyzn też na koturnach xD.
Re: odcinek 9
Re: hmmmm...
Wioska była na terenie dawnej Japonii, fakt, ale nie wiadomo, kiedy się tam znalazła. Nie ma szans, żeby liczyła tysiące lat. Byakuya wspominał o powrocie do Japonii, ale przecież nie zdążył tam wrócić za życia, więc musieli to zrobić potomkowie tych astronautów. Być może kazała im to zrobić któraś z opowieści, a być może wyszło tak przypadkiem, może część potomków z tej wyspy po prostu pewnego dnia wyemigrowała z jakiegoś powodu, znalazła inny ląd i tam założyła kolejną (albo nową) wioskę. Przez 3700 lat dużo mogło się wydarzyć.
Re: Bardzo dobre, ale ma swoje wady
Na samym początku Senkuu odkamienił te dwie osoby, które znał i którym ufał. Oraz jedną, którą musiał, żeby nie umrzeć (choć podejrzewam, że mogliby być w stanie uciec przed tymi lwami, ale widać woleli pewniejsze wyjście). Nawet gdyby po odkamienieniu tych trzech osób Senkuu miał możliwość odkamienić kogoś innego, to kogo niby? Kogokolwiek na chybił trafił? Nie wiedząc, czy nie trafi na seryjnego zabójcę albo psychopatę? I tak się dziwię, że próbował z potłuczonymi, bo przecież mogło się okazać, że będą żyli po odkamienieniu, a wtedy miałby ożywione przypadkowe osoby, więc patrz wyżej.
Re: Dawno się tak nie uśmiałam
Zastanawia mnie natomiast oświetlenie: na normalnych zawodach gimnastyki artystycznej – przynajmniej tych międzynarodowych, ale wątpię, żeby na mniej prestiżowych było inaczej – oświetlenie jest jasne, stałe i równe, obejmuje całą halę praktycznie z takim samym natężeniem. A tu podczas układów mamy oświetlenie nie dość, że często punktowe, to zmienne, latające po macie i niejednokrotnie nieobejmujące wszystkich zawodników przez cały czas. Jak niby sędzia ma ocenić takiego zawodnika, który momentami nie jest oświetlony i przez to prawie go nie widać? Dziwnie to wygląda…
Przyjemne, ale bez rewelacji
Co do realizmu, to wszystko wydaje mi się iść zbyt szybko, znaczy, wiecie, poza Misato żaden z członków drużyny Soushuukan nie trenował gimnastyki przed liceum, rok szkolny zaczyna się w kwietniu, eliminacje są już niby w maju – kto w niewiele ponad miesiąc jest w stanie opanować gimnastykę artystyczną na tyle, żeby nie dość, że nie obniżać poziomu dłużej ćwiczących kolegów, to jeszcze zsynchronizować się z nimi w skomplikowanym jednak układzie? Pierwsze w życiu salto w tył po dwóch czy trzech godzinach treningu? Naprawdę? Przez to gimnastyka artystyczna w układzie zbiorowym to łatwizna, której każdy głupi nauczy się w miesiąc. Hej, kilka lat starszym chłopakom z Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru przebiegnięcie głupich pięciu kilometrów w wymaganym czasie zajęło więcej miesięcy! A nie robili przy tym salt i nie musieli zgrywać nawet swojego tempa z innymi (w większości przypadków)!
Grafika się broni, animacja przypadła mi do gustu (należę do tych widzów, których CGI nie gryzło jakoś wyjątkowo; z jednej strony nie było niezauważalne, z drugiej nie wyobrażam sobie, żeby układy mogły tak dobrze wyglądać bez CGI, nie w serii TV, która z pewnością miała mocno ograniczony budżet (to nie jest tytuł‑gigant na miarę SnK, w który można ładować kasę, bo się na pewno zwróci) i niewiele czasu na realizację, biorąc pod uwagę, jak szybko po rozdziałach mangi wychodziły odcinki anime), ścieżka dźwiękowa nie wybiła się specjalnie, ale może jak obejrzę jeszcze kilka razy to anime (o ile to nastąpi), to będzie lepiej.
W fabule, cóż, mam mocne wrażenie, że odcinek o zabawie w chowanego jest fillerem, ale, jak wspomniałam, nie znam mangi (mam nadzieję to zmienić). Owszem, nie jest całkowicie zbędny, ale na powiedzenie tych istotnych rzeczy, jakie zostały w nim powiedziane, doprawdy nie potrzeba całego odcinka. No i jego zakończenie jest kompletnie od czapy, nie zgrywa się nijak z resztą tego anime. Ponadto zaskoczyło mnie, że najważniejszy pokaz odbył się w przedostatnim odcinku, a nie w ostatnim; cały czas się zastanawiam, czy to była dobra decyzja, ale nie potrafię się zdecydować. Dobrze, że to nie ja musiałam ją podjąć. A poza tym, jak wspomniałam w akapicie o realizmie, za szybko to wszystko idzie. Ja rozumiem, że Inter‑High w Japonii odbywa się w sierpniu dla wszystkich dyscyplin sportowych, ale ile z nich jest tak wymagających, jak gimnastyka artystyczna w układzie zbiorowym? W każdym razie dla osoby, która nigdy wcześniej się w to nie bawiła i – przynajmniej teoretycznie – nie jest niby żadnym geniuszem? To się dla mnie kupy nie trzyma. No, ale to najpewniej wina mangi, a nie tylko i wyłącznie samego anime.
Do samej recenzji w sumie mam jeden główny zarzut: w języku polskim nie istnieje pojęcie gimnastyka rytmiczna. To, co po angielsku nazywa się rhytmic gimnastics, po polsku nazywa się gimnastyką artystyczną. Tak, to, co ci chłopcy wyprawiają w tym anime, to to samo, co panie – i tylko panie – na różnych zawodach z Olimpiadą włącznie robią z piłkami, wstążkami, maczugami, skakankami, obręczami i bez przyrządów, indywidualnie i grupowo. W Bakuten!! widzimy wyłącznie gimnastykę artystyczną zbiorową i bez przyrządów, ale w gimnastyce artystycznej mężczyzn (która jest na świecie bardzo mało popularna; dominuje w Japonii, gdzie została zapoczątkowana, i podobno jest popularna również w Rosji) także używa się przyrządów (tylko dwóch rodzajów: skakanki i maczug) i także występuje się indywidualnie. Nie trzeba wiele zachodu, żeby takie informacje znaleźć w internecie również po polsku, nawet na Wikipedii, ale nie tylko.
Re: 7++/10
Dawno się tak nie uśmiałam
W tym anime zawiodło mnie dosłownie nic. Owszem, nie powiem, że wszystkie odcinki podobały mi się tak samo, jeden z ostatnich epizodów nawet mnie dość mocno zniesmaczył (ja wiem, że w Japonii osoby otyłe są źle widziane (z wyjątkiem zawodników sumo), ale bez przesady), nie zmienia to jednak faktu, że ogółem bawiłam się świetnie i nic mi w tej zabawie nie przeszkadzało, ani sprawy techniczne, ani żaden z bohaterów. I chcę więcej, więc zaraz biegnę oglądać kolejne serie.
Natomiast podobała mi się muzyka, „Wadachi” jest ogólnie jedną z moich najulubieńszych piosenek Spyair (obok „I Wanna Be…” – nie mogę się zdecydować, którą z nich lubię najbardziej, „Genjou Destruction” bezwzględnie jest na trzecim miejscu, ogólnie uwielbiana „Sakura Mitsutsuki” o dziwo nie załapała się na podium), DOES też dało radę, choć żadna z ich dwóch insertowych piosenek nie trafiła do moich ulubionych. Dobrym zagraniem był też brak podkładu przy najważniejszej walce – to robiło efekt.
Fabularnie nie było źle, w moim odczuciu. Ci, co mieli dostać za swoje, dostali, ci, którym dobrze życzyłam, skończyli dobrze. Gintoki dostał chwilę z tym, z kim powinien był dostać, na co nie liczyłam (bo nie czytałam mangi…), co się chwali. Ogólnie jestem zadowolona z takiego zakończenia tej opowieści.
Jednak najbardziej z całego filmu, co może zabrzmi ciekawie, lubię scenę po napisach. Rozłożyła mnie na łopatki, była piękna, tak bardzo w stylu „Gintamy” – nagle przypomniałam sobie, dlaczego przy odcinkach pierwszej serii oglądałam wszystko do końca, włącznie z endingami, które zwykle oglądam tylko tam, gdzie mi się wyjątkowo podobają. Tym razem zdecydowanie też było warto. I pomyśleć, że gdyby endingiem filmu nie było „Wadachi”, zilustrowane dodatkowo fragmentami wielu endingów serii TV, mogłabym nie doczekać do końca…
Jedno z najlepszych sportowych anime, jakie widziałam
Co do seiyuu: to nie tak, że z Haikyuu!! mamy w tym anime jednego Daichiego – po przejrzeniu obsady wyszło mi na to, że około połowy to aktorzy, którzy w Haikyuu!! grali mniejsze i większe role. Z samego Karasuno jest jeszcze Suga i Kei, a poza tym jeszcze kilku innych bohaterów, których większość kojarzę z imienia. Z jednej strony żałuję, że Kakeru nie miał głosu Tobio, bo to by dopełniło podobieństwa tych postaci, z drugiej jego seiyuu zrobił tak dobrą robotę, że trudno sobie wyobrazić innego aktora w tej roli. Bardzo mi się podobało, pewnie będę śledzić jego karierę.
Jak dla mnie: i do śmiechu, i do płaczu
Re: PIOSENKAAA
Re: PIOSENKAAA