Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

gromo11

  • Avatar
    A
    gromo11 8.07.2013 03:12
    Całkiem nieźle.
    Komentarz do recenzji "Date a Live"
    Powiem tak… największą bolączką jest motyw haremu. Nie twierdzę że takowych nie lubię, ale tutaj… nie wiem, czy mi się nagle gusta zmieniły, ale po prostu przełknąć nie mogę. Tohka, okej, dla mnie miodzio, ale dalej… no cóż, nie ustrzegło się to anime schematów typowych dla haremu.
    Ale, ale. Źle nie jest, wcale a wcale. Co prawda, potwornie rozdzielono serię na dwie części, urywając fabułę nagle i bez powodu, na której kontynuację przyjdzie nam czekać do następnego lata (bo wątpię by grudniowa OVA coś istotnego dodała). Pomimo tego, bawiłem się dobrze. Pierwszy odcinek wymęczyłem, chyba przysnąłem nawet pod koniec. Za dużo się dzieje, za mało czasu na jakiekolwiek wytłumaczenia, z których i tak nic nie zrozumiałem. Odcinek drugi… Wraz z wyraźnie dobrym openingiem wkracza całkiem raźniejszy klimat.
    Summa summarum – za mało Tohki, za dużo haremu, komedyjka jest, fantastyczny jak dla mnie opening… 8/10. Tylko dlatego, że przerwana seria w pół… a można było sklecić coś innego. Gdyby tylko zdecydowano się dokończyć trwający wątek zamiast wtrącać i wykańczać kolejny.
  • Avatar
    A
    gromo11 19.06.2013 15:20
    Jedno z lepszych... choć zdecydowanie nie najlepsze.
    Komentarz do recenzji "K"
    Krótko mówiąc, seria dość ciekawa. Trochę poślizgów było, ale twórcy wykaraskali się z tego dość gładko. Niestety, myślę, że seria zaczęła się zbyt gwałtownie i skończyła za szybko na to, by odnaleźć się w tym wszystkim… Czułem się, jakbym usiadł za kółkiem jadącego z pełnym rozpędem samochodu, w pewnym momencie nieoczekiwanie powrócił do początkowych metrów jazdy (lecz nie samego początku), a potem gwałtownie przywrócony do poprzedniego miejsca, gdzie samochód po kilku metrach nieoczekiwanie wypadł z drogi, gubiąc po drodze parę w miarę ważnych komponentów.
    Muszę przyznać, świat przedstawiony zaciekawił od początku, tatuaże całkiem solidnie dodające poczucie bliskości między członkami HMR, pomysł na skontrastowanie Kuro i Shiro nie tylko imionami, ale również charakterami, całkowicie na plus… ale gdzie w tej serii sens? Rolą deus ex machina obarczono Neko, która zakręciła otoczeniem Shiro dość mocno, co niekoniecznie było przyjemne do oglądania… Czułem się mniej więcej jak podczas seansu Steins;Gate, oglądając wątek Mayuri  kliknij: ukryte . W jednej chwili jest tak, w drugiej inaczej, ale nikogo to oczywiście nie dziwi.
    Postaci były przedstawione dość dobrze, ale zdecydowanie nie rozwinięte do końca. Poza tym, nie dowiedziałem się sporo rzeczy o niektórych bohaterach… To te 'komponenty', o których mówiłem podczas przyrównywania serii do samochodu. Niby nie znaczą zbyt wiele, ale ich brak również da się odczuć.
    Oprawa muzyczna była solidna. Szczególnie do gustu przypadł mi OST 'IKari' jak i sam ending serii. Oprawa graficzna również prezentuje się z jak najlepszej strony, kolory tu i tam wyglądają dość dziwnie na początku, ale jak już się do tego oko przyzwyczai, jest to po prostu czysta przyjemność.

    Overall, overall… 7­‑8/10. Dość solidnie, jednak do pełnego obrazu brakowało paru rzeczy.
  • Avatar
    A
    gromo11 3.06.2013 09:44
    Niepoprawny perwert powraca. Czyli nigdy więcej.
    Komentarz do recenzji "Sora no Otoshimono Forte"
    Sora no Otoshimono, jako seria luźna o nieco innym podłożu 'fabularnym' całkiem mnie zaciekawiła, więc gdy wyszła kontynuacja, od razu chciałem się za nią zabrać. Zwlekałem z tym do teraz, mając wiele ciekawszych pozycji… i nie żałuję tak długiego zwlekania. Drugi sezon przygniata. W negatywnym sensie. Ilość fanserwisu znacząco przewyższyła pierwszą serię, co za tym idzie moje oczekiwania również. Więcej cycków niż sensu… nie mówię że fanserwis jest zły, było parę gemów w tych klimatach, ale wpychanie wszystkiego do oporu nie wyszło tej serii na dobre.

    Ciągłe utrzymanie Tomokiego w postaci deformed okazało się dość dobrym pomysłem, bo gdybym miał go widzieć jak każdego innego nastolatka w jakimś anime to dzięki bracie, ale porzuciłbym to na bank po pierwszych dwóch odcinkach.

    Idiotyzm rośnie w tej serii na potęgę. Jakby fanserwisu było mało, to nawet 'wyłączając mózg' miałem kłopoty ze znalezieniem przyjemności w oglądaniu tego anime. Niespójności jest od cholery… chociaż nie. Niespójności nie ma żadnych, bo i fabuły się nie dopatrzysz. Kolejna postać, Astrea, to nic innego jak dodatkowy boost do fanserwisu i idotyzmu.

    Akcji, w porównaniu do pierwszej serii, jest również więcej. Szczerze mówiąc, za taką akcję to ja dziękuję. Kiepska próba wyniesienia tej serii wyżej niż na to zasługuje. Poza tym, motyw jeszcze jednego Angeloida, tym razem drugiej generacji (cokolwiek to miało znaczyć, bo jakichś szczególnych różnic się nie dopatrzyłem), dobił mnie całkowicie. Jakbym oglądał kiepskawego shounena… No, może i to shounen, ale ecchi robi swoje… co nie pozwala mi wkładać tej pozycji do tego samego worka. Chociaż nawet w tych kiepskawych shounenach znajdowałem więcej sensu.

    2/10. I szczerze mówiąc, nawet Sekirei oglądało się lepiej.
  • Avatar
    gromo11 29.05.2013 15:44
    Re: Jak widze mało kto ogląda anime do końca
    Komentarz do recenzji "Hentai Ouji to Warawanai Neko"
    Dodam do tego, że jak na razie wyszło tylko 7 odcinków, więc nie mi i nie Tobie oceniać. Kto wie, może właśnie zakończenie będzie zaskakujące? Jeszcze pięć odcinków przed nami, więc wstrzymajcie konie i odczekajcie z krytyką czy przypuszczeniami.
  • Avatar
    A
    gromo11 10.10.2012 17:49
    Direct Link.
    Komentarz do recenzji "Accel World"
    No, co ja mogę powiedzieć na temat tego anime…?

    Na początku serii miałem nadzieję na anime, które zaskoczy i pozostanie na długo w pamięci. Szczególnie ze względu na Haru, który od samego początku wydawał się być dla mnie kimś wyjątkowym – patrząc na niego, miałem wrażenie, jak gdybym obserwował samego siebie.

    Cały system, wprowadzony na początku również był intrygujący. Wszędzie sieć, Neuro Linker i tak dalej. Poziom 10, siedmiu króli, punkty, pierwsza intryga (Cyan Pile). Krótko mówiąc, anime wciągnęło, do granic możliwości. Niestety, anime to poszło po najmniejszej linii oporu i wzięło wzór z wielu innych shounenów, a mianowicie potencjalnie świętną fabułę zepchnęło w tło, na pierwszy plan wyciągając dwa główne arc'i (Armor of Catastrophe oraz Dust Taker), w międzyczasie ukazując problemy trójki „przyjaciół na zawsze” i niedoszłej pary ( kliknij: ukryte ).

    Głównie cała ta akcja mi się podobała, choć przeżyłem pewne momenty „mam tego dość”, gdy zorientowałem się, że do głównego punktu fabuły już nie będzie powrotu, lub gdy  kliknij: ukryte , czy też kiedy  kliknij: ukryte .

    Najbardziej jednak boli zupełny brak zakończenia i pozostawienie rzeczy samych sobie, niewyjaśnionych…  kliknij: ukryte .

    Soundtrack był naprawdę chwytliwy, grafice nic nie można zarzucić (zwłaszcza oprawa związana z grą Brain Burst czy interfejs Neuro Linkera wyglądały świetnie). Co do ulubionej postaci… poza Haru (oczywiście), najlepiej kojarzę Ash Rollera i Fuuko Kurasaki. Tego chyba nie trzeba wyjaśniać.

    Koniec końców, ocena… Dam 6/10. Jeśli jednak jakakolwiek kontynuacja ma kiedykolwiek wyjść, sięgnę po nią z radością, mając nadzieję na rozwiązanie pewnych wątków.
  • Avatar
    gromo11 9.09.2012 12:20
    Re: Nie jestem przekonana.
    Komentarz do recenzji "Danshi Koukousei no Nichijou"
    co innego Tadakuni, który do końca wydawał mi się bezbarwny

    Z Tadakunim właściwie jest tylko jeden problem, dostał za mało czasu antenowego. Jako że Hidenori i Yoshitake pełnili jakoby funkcję głównych kół napędowych serii, dostali tego czasu o wiele więcej, a twórcy mieli czas na ukazanie ich charakteru. Tadakuni, jak mi się wydawało od pierwszego odcinka (spódniczki), miał również należeć do grona protagonistów tej serii, ale później zagubił się gdzieś pośrodku drugiego planu. Twórcy sięgali po niego tylko wtedy, kiedy nie dawali rady wycisnąć więcej humoru za pomocą samych Hidenoriego i Yoshitake.
    Poza tym, seria ta to 'nichijou', czyli ma ukazywać znane do bólu aspekty życia codziennego w komediowy sposób, co tej serii udało się genialnie. Znaleziono oczywiście czas na wtrącenie paru parodii innych serii (jak np. z Madoki 'Tiro Finale' w 8 odcinku), zachowując właściwe tempo serii. Nie mogło się też obyć bez nagłych wstawek typu 'wtf' a następnie znów wrócić na tor główny.
    Dla mnie Danshi Koukousei no Nichijou jest w swoim rodzaju perłą wśród tego typu serii, jako że trafił do mnie najlepiej, a co najważniejsze, mogłem utożsamić się z niektórymi postaciami lub sytuacjami.
    Dla mnie mocne 9.5/10, ale szykuję się do re­‑watcha, by przypomnieć sobie atuty i wady tej serii, co może nieznacznie zmienić moją ocenę.
  • Avatar
    gromo11 1.04.2012 11:21
    Re: lol
    Komentarz do recenzji "Zero no Tsukaima F"
     kliknij: ukryte 


    Tego akurat nie byłbym taki pewien. Moim zdaniem to, że nic o tym nie wiadomo, było po prostu zależne od kwestii zatrudnienia seiyuu czy może stworzenia koncepcji nowej postaci… Proste – czy w jakiejkolwiek z tych czterech serii widziałaś matkę, czy może ojca Saito?
    W końcu trudno sobie nie wyobrazić tej sceny: póki będą ukrywali pewne tajemnice swoich osobowości, wszystko pójdzie aż do bólu schematycznie…
  • Avatar
    gromo11 17.02.2012 18:23
    Re: Aż dziwi...
    Komentarz do recenzji "Steins;Gate"
    No cóż, zgadzam się. Twórcy prawdopodobnie polecieli sobie „na łatwego”, myśląc, że skoro bohater stworzony przez nich nie od razu się we wszystkim połapie, to i widzowie się nie załapią i z zapartym tchem będą czekać na to, co się stanie, bo przecież  kliknij: ukryte  Taa… Można jednak przymknąć na to oko, patrząc sobie na ilość używanych punktów IQ przez Okabe z tych jego rzekomych 170… To, że tyle miał (jak sam twierdził), nie znaczy, że wszystkich szarych komórek naraz używał. (Racja, mówi się, że jest cienka linia między geniuszem a szaleństwem, w końcu taki Einstein był i szalony, i geniusz, ale co do Okabe, miałbym pewne wątpliwości, czy rzeczywiście był geniuszem…)
    Co do Mayuri… Wątek nie wydał mi się tylko nudny (chociaż to uczucie dominowało, w końcu ile razy można słyszeć, że zegarek jej się popsuł, wiedząc, co za chwilę się stanie…). To było po prostu… chore. Biorąc pod uwagę wcześniejsze założenia dotyczące linii czasu, to  kliknij: ukryte , można by założyć, że skoro  kliknij: ukryte  Z drugiej strony, to, jak sprawy się potoczą, zależy od decyzji ludzi. Różne decyzje prowadzą do różnych rozwiązań (taki diagram drzewa), przynajmniej w moim rozumowaniu. Ale biorąc i to pod uwagę, to i tak liczba  kliknij: ukryte  to zwyczajne przegięcie.
    Szczerze mówiąc, skomplikowanie tego anime zaliczam na plus, ale jeżeli pewnych okoliczności twórcy nie potrafią wytłumaczyć, mogą sobie te okoliczności oszczędzić, prawda? :)
  • Avatar
    A
    gromo11 15.02.2012 12:42
    Aż dziwi...
    Komentarz do recenzji "Steins;Gate"
    ... że ChaoS;HEAd pochodzi od tych samych twórców. Jako że na ChaoS;HEAdzie przejechałem się dość mocno, to i do tego anime nabrałem dystansu. Jak się okazuje – niepotrzebnie. Pierwszy odcinek zaskoczył mnie dość… negatywnie. Niespecjalnie zaciekawiły mnie wydarzenia ukazane w nim. Pod koniec odcinka jednak coś we mnie zaskoczyło i nabrałem chęci zobaczenia drugiego odcinka… i trzeciego… i dziesiątego… Na dwudziestym czwartym zdziwiłem się, że tak szybko mi to zeszło. No cóż, ale po kolei.

    Pierwsze co rzuca się w oczy, to grafika. Jest to pod tym względem jedno z lepszych anime, ponieważ grafika w pełni oddaje klimat anime, będąc przyjemną dla oka.

    Następnie postaci… Jak już mówiłem, początek pierwszego odcinka nie przechodził mi zbyt płynnie, żeby być szczerym – ciągnął się niemiłosiernie. Z powodu… Okabe. Okabe Rintarou (lub Hououin Kyouma, whatever) zaskoczył mnie charakterem. Był szorstki i mocno ekscentryczny, co niezbyt umożliwiało mi utożsamienie się z nim. Jednak z czasem zacząłem podchodzić do niego jak do kiepskiego żartownisia, co znacznie zaplusowało. Pozostałe postaci zabarwiły tę serię i dodały nieco uroku, za co należy się kolejny plus.

    Fabuła. A raczej supeł zrobiony z wielu sznurów, niekoniecznie łatwy do rozwiązania. Czytając komentarz Hexa, miałem podzielone zdanie –  kliknij: ukryte  W każdym razie. Fabuła dla mnie na plus, dużo się dzieje, zagmatwane ale da się rozwiązać + wątek  kliknij: ukryte  = miodzio.

    Oprawa dźwiękowa bez zarzutu, opening jak i ending wpadły mi w ucho.

    + ciekawa fabuła
    + świetna grafika
    + wpadająca w ucho muzyka
    + projekty postaci
    + wątek  kliknij: ukryte 
    + liczne nawiązania do realizmu (IBN [czy IBM], John Titor…)
    - niektóre elementy nie były zbyt spójne (mały minus wg mnie)
    - dłużenie się pierwszego odcinka i dość nudna  kliknij: ukryte 
    Ocena końcowa: 9. Polecam.
  • Avatar
    gromo11 30.01.2012 14:25
    Mała uwaga...
    Komentarz do recenzji "Bleach"
    Pomimo że wiele osób krytycznie komentuje ogrom ilości odcinków, ja chwalę sobie za to Bleach'a i mam nadzieję że będzie ich jak najwięcej

    W produkcjach tego typu (tasiemcach) problem jest generalnie taki sam, spowodowany właśnie dużą ilością odcinków: brak pomysłu na to, jak posunąć fabułę do przodu. Przez to właśnie rodzą się fillery, które mają za zadanie dać twórcy trochę czasu na obmyślenie dalszej fabuły, przy okazji nie przerywając serii i dając to, co się da, by zatrzymać potencjalnych widzów przy regularnym oglądaniu serii, bo (przynajmniej w moim przypadku) po dłuższej przerwie, gdy najdzie ochota na powrót do Bleacha, nadchodzi czas na wypominki zalet i wad, co często odradza od kontynuowania.
    Tak więc jak dla mnie może być dużo odcinków, jak najbardziej, ale odcinków ciekawych (za ciekawe w Bleachu uważam początek serii, czyli do uratowania Rukii), a mam wrażenie, że im dalej w las, tym więcej drzew – nawet jeśli cały arc z Arrancarami i Vizardami był w miarę ciekawy, to fillery znacznie utrudniały oglądanie… A ten cały Fullbring to już lekka przesada. Jeśli Bleach skończyłby się w momencie  kliknij: ukryte , to mam wrażenie, że wyszłoby to serii na dobre…
    A tak między Bogiem a prawdą… Zmniejszenie o połowę kwestii Orihime typu „Kurosaki­‑kun!” wyszłoby serii jeszcze lepiej…
  • Avatar
    A
    gromo11 28.01.2012 21:19
    9.5/10
    Komentarz do recenzji "Kami-sama Kazoku"
    Szczerze mówiąc, po Angel Beats nic mnie na tyle nie wciągnęło, by poświęcić temu całą uwagę w ciągu jednej nocy. A jednak, Kamisama Kazoku wciągnęło mnie i nie chciało puścić, póki nie skończyłem. Generalnie wszystko mi się podobało, z wyjątkiem ostatecznej „walki”, dla mnie to był jeden wielki bulszit. Ale zakończenie jak najbardziej na plus, co rzadko się zdarza. :) kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    gromo11 20.12.2011 13:42
    Co prawda nie genialne, ale...
    Komentarz do recenzji "MM!"
    Seria zaskakująca. To pierwsze anime, w którym znalazłem takie nagromadzenie „dziwnych” postaci. Masochista, sadystka (czy może raczej sadystka tsundere?), androfobiczka, transwestyta, pielęgniarka o wiadomych upodobaniach, loli (wraz ze swoim wielbicielem), damski bokser… A tak, jeszcze siostra i matka, które… Ech. Nudno przynajmniej nie było. Jako komedia – była śmieszna, naprawdę się uśmiałem przy niektórych sytuacjach (jak bezsensowna parodia DragonBalla). Jako romans – leci schematycznie ścieżkami tsundere i nieśmiałej dziewczyny. A co za tym idzie, brak wyraźnego zakończenia (kolejne takie anime, ale kto by liczył?). Zawiera jednakowoż parę cięższych chwil, które o dziwo nie przeszkadzają. Ogląda się przyjemnie, jeśli weźmie się pod uwagę założenie, że anime powstało w celu ukazania ludzkich dziwactw. Grafika… Może nie dzieło sztuki, ale zawsze coś przyjemnego dla oka. Opening… Ach, oba openingi – były jak dla mnie przyzwoite z przyjemną dla ucha piosenką Help!! w dwóch odmianach – Hell side i Heaven side. Ogólna ocena… Coś pomiędzy mocnym 7 a słabym 8, jako że nie było aż tak źle.
  • Avatar
    A
    gromo11 20.12.2011 13:21
    Zło...
    Komentarz do recenzji "Sekirei"
    Szczerze mówiąc, po obejrzeniu tej serii nie potrafiłem zakwalifikować jej do żadnego gatunku. Ba, wytworzone podczas seansu uczucie „WTF” (bo tylko tak mogę je określić) utrzymało się na tyle, że wziąłem się za serię drugą. A zrobiłem to tylko dlatego, żeby znaleźć choć krztę sensu w tym bagnie ecchi. I do tej pory nie wiem, o czym jest Sekirei. Jako że jest to komedia (przynajmniej ja tak ją odebrałem) nie pasowało mi kilka przewrażliwionych elementów. Miały sens, nie przeczę, ale wśród całego bezsensu było to… bez sensu. Postaci jednak były plusem jak dla mnie, mimo że były naprawdę schematyczne (to mi akurat nie przeszkadza). Główna bohaterka wyglądająca jak Ryu ze Street Fightera, młodsza „siostrzyczka”, szalona dziewczyna­‑naukowiec, „żona”, dziwna współlokatorka, homo­‑nie wiadomo (Homura), groźna właścicielka… Jak już wspomniałem, bagno. Nie wiem, jaką ocenę wystawić, ale byłoby to coś koło 3­‑5 (za wywołanie długotrwałego uczucia „WTF”). Tyle ode mnie.
  • Avatar
    gromo11 26.11.2011 16:57
    Re: wzruszające
    Komentarz do recenzji "Wieczność, której pragniesz"
    Potwierdzam. Mi się podobało, a również jestem facetem. Po tym, jak nie znalazłem jakielkolwiek dopiski „shoujo” wziąłem się za to anime (nie żebym był jakiś specjalnie uprzedzony, czy jak, niektóre shoujo potrafią zainteresować, ale większość shoujo, jak sama nazwa wskazuje, jest typowo dla dziewczyn). No cóż, nie żałuję. Po prostu warte polecenia.
  • Avatar
    A
    gromo11 14.09.2011 13:25
    Wyrównane.
    Komentarz do recenzji "Nagasarete Airantou"
    Sam już nie wiem, jak zacząć. Coś w tym anime jest, a jednak to za mało. No dobrze, po kolei.

    1. Ogólny plot.
    Co będzie, to będzie – pomyślałem, sięgając po tą serię. I – niespodzianka. Początek wyjątkowo udany. Ale z doświadczenia wiem, że jeśli początek uchodzi za dobry, zwykle końcówka to wyrównuje do poziomu zerowego (lub niższego). Jako że rzekomy „pocałunek” (w postaci reanimacji) wsadzony został na sam początek, to na końcu już go sobie oszczędzono. Co w sumie nasuwa pewne pytanie – po jakiego grzyba  kliknij: ukryte  Jak również kolejnym niedociągnięciem było  kliknij: ukryte  Kamień na kamieniu, aby tylko fabuła była. Moim zdaniem jednak wystarczyłoby 13 odcinków w zupełności.

    2. Grafika.
    Szczerze? Jedyna rzecz, która mi się szczerze podobała w tym anime. Jednakowoż od realizmu baaardzo daleko. Dla przykładu – okrągła świnia, kieszonkowa krowa… What the…? Kreska bądź co bądź narysowana nietuzinkowo.

    3. Postaci.
    O tak, postaci. Po pierwsze, nasz „nieszczęśliwy” rozbitek, czyli Ikuto. Gdy słyszy słowo „niemożliwe”, szlag go trafia i dostaje dziwnego power­‑upa, dzięki któremu… nic nie zmienia? Poza tym nie był draniem względem dziewczyn, co jako tako cenię w męskich bohaterach. Potem Suzu, jako postać przejawiająca się koło Ikuto najczęściej. Daje się polubić. Chociaż na dźwięk słów „mame daifuku” dostaje małpiego rozumu. I tyle. A cała reszta? Grupka z charakterem bądź co bądź komediowym.

    Generalnie, została tylko ocena (muzyki nie uwzględniam, po prostu moje słuchawki są do chrzanu i podkład wyszedł w postaci elektronicznego szumu). A więc – 8/10, tak jak poprzednik.
  • Avatar
    A
    gromo11 3.09.2011 19:47
    Hmmm... Czyli na skróty
    Komentarz do recenzji "Yosuga no Sora"
    Krótka piłka. Anime z niczego dla niczego. Składnia eroge. Gatunkowy hard ecchi. Średniak to to nie jest, coś gorszego.  kliknij: ukryte  3/10.
  • Avatar
    gromo11 3.09.2011 19:14
    Re: Całkiem przyjemne do oglądania.
    Komentarz do recenzji "Kami Nomi zo Shiru Sekai"
    Dobrze, przyznaję rację. Źle napisałem, mój błąd. Ale, jak już sama napisałaś, wyjaśnienie ukazało się w serii drugiej, a to komentarz do pierwszej. Mimo, iż w momencie pisania komentarza, byłem już po obu, nie wszyscy użytkownicy portalu Tanuki również. Tak czy siak, dzięki za poprawę.
  • Avatar
    gromo11 3.09.2011 19:06
    Re: Pomącili
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Dzięki za zgodę, ale nie jestem poprzedniczką, tylko poprzednikiem (avatar, co racja, może mylić). No i tak właściwie, również się z Tobą zgodzę – namącone, i to sporo. Nie zmienia to faktu, że ogląda się przyjemnie.
  • Avatar
    A
    gromo11 11.07.2011 15:03
    No właśnie.
    Komentarz do recenzji "Hidan no Aria"
    Niestety, ale trzeba to przyznać – recenzent odwalił świetną robotę. Tylu błędów w anime to i po głębokich przemyśleniach nie zdołałbym wymienić. Panie Slova, duży respekt.

    Za to do anime, jak już ów recenzent powiedział, „wystarczy wyłączyć myślenie” – nie da się zrobić, całkowicie popieram. Przecież takiej ilości absurdu to i dziecko nie da rady zignorować. A jednak… trudno przyznać, ale właśnie takie absurdalne serie ostatnimi czasy wciągam z zatrważającą prędkością.

    No cóż, po zobaczeniu pierwszego odcinka spodziewałem się dokładnie tego, co dostałem. Co prawda, miałem nadzieję na coś ciut lepszego, ale i tak trudno było wymagać czegoś więcej po anime z gatunku „Sensacja”, z dopiskami „Ecchi” i „Supermoce”.

    Dalej… Historyczne postaci, czy może raczej ich domniemani potomkowie, to pomysł nawet dobry, ale wykorzystany i porzucony, co zaliczam jako minus. Można było wyciągnąć z tego dużo więcej.

    Postaci… Co tu dużo mówić, recenzent opisał je wystarczająco dokładnie, nie ma co dodawać. Osobiście mam do nich mieszane uczucia – tyle tylko powiem, że na plusie zaliczam Kinjiego, z racji jego wytrzymałości, Riko, postać zarówno komediową, jak i nierealną, oraz Shirayuki, czyli jedyną względnie normalną w całej zgrai. Na minusie zaś Arię (te same powody co recenzenta) i nauczyciela (ale powodu nie wyjawię, byłby to zbyt duży spoiler).

    Fanserwis (tak jest, osobny akapit) – jednoczesne przekleństwo tego anime, jak i jego zbawienie. Już tłumaczę – ciekawe jest użycie fanserwisu ze względu na specjalną zdolność Kinjiego. Za to dokopanie na siłę m.in. sceny w przebieralni dziewczyn (w odcinku zdecydowanie przesiąkającym ecchi), która niby z Trybem Histerii miała coś wspólnego, ale została wrzucona ot tak, było jak najbardziej błędem. Fanserwis jest okej (tak jest, typowe myślenie nastolatka, którym jestem), ale nie w za dużych ilościach (a w tym anime trochę z nim przesadzono).

    Ogólna ocena, niech będzie, 5/10. Bardzo mocno naciągane, ale jest.
  • Avatar
    A
    gromo11 4.07.2011 16:10
    Całkiem przyjemne do oglądania.
    Komentarz do recenzji "Kami Nomi zo Shiru Sekai"
    Nie ma co tu ukrywać, pomysł na to anime producenci mieli przedni. Zwyczajny chłopak, jakich w mojej klasie pełno (to znaczy w byłej klasie, bo już są wakacje), zapaleniec do eroge (pseudo „Podbijający Bóg”), który oczu ze swojego PFP prawie nie spuszcza. I nagle  kliknij: ukryte  To w sumie cała fabuła.

    Pierwszy odcinek, który miał za zadanie wprowadzić widza w fabułę, spisał się znakomicie.  kliknij: ukryte 

    Reszta utrzymywała się w porządku: nowy demon (dziewczyna) > podbój > odcinek niezwiązany z fabułą i w kółeczko.

    Ostatni odcinek nie wyjaśnił niczego, nawet nie miał sprawiać takiego wrażenia – ot, odcinek dla samego odcinka, czyli zapychacz. Jednak nie sprawiło to mi zbytniego problemu, z prostego powodu, jakim jest seria 2, do której oglądania natychmiast przeszedłem.

    No dobra, dalej… Muzyka – tutaj czekała mnie zadziwiająco miła niespodzianka, albowiem muzyka była naprawdę chwytliwa, zaś openingu nie przewinąłem ani razu.

    Grafika – bez zarzutu, przyjemna dla oka.

    Moja ocena dla tej serii wynosi 9/10. Jeżeli trzecia seria kiedykolwiek się ukaże – z pewnością po nią sięgnę.
  • Avatar
    A
    gromo11 22.06.2011 15:03
    10/10
    Komentarz do recenzji "Angel Beats!"
    No, pierwsze anime o maksymalnej ocenie z mojej listy. Dlaczego? Już wyjaśniam…

    Po pierwsze, pomysł. Cała koncepcja „życia po życiu” spodobała mi się od razu, a jak do tego dorzucić wszelkich NPC, niby­‑anioła i zgraję SSS… Po prostu nic dodać, nic ująć – oryginalne i dobrze przemyślane anime.

    Po drugie, postaci. Jak już wyżej wspomniałem, są dość zróżnicowane. Anioł, który tak naprawdę nie jest aniołem, któremu sprzeciwili się członkowie SSS, pragnący bezpośredniego spotkania z Bogiem. Ponadto drugoplanowi NPC, którzy to wszystko mają gdzieś i patrzą na wszystko „sercem” (czyt. skryptem). Większość postaci ma charakter typowo komediowy, co przejawia się praktycznie w każdym odcinku. Przywódcza Yuri, dość rozkojarzony i ciut za ostrożny Otonashi, Hinata, czyli Natychmiastowy Przyjaciel Głównego Bohatera, tępawy i umięśniony okularnik Takamatsu, tępy i narwany Noda z siekierą, wyluzowany TK, cichociemna Shiina, mająca słabość do rzeczy słodkich, haker Takeyama, każący z uporem maniaka mówić na siebie „Chrystus”, narwana rock girl Yui… No i oczywiście „Tenshi”, czyli Anioł – Kanade Tachibana, kochająca mapo tofu, słabo kojarząca przewodnicząca, z początku Ta Zła, jednak z czasem…

    Po trzecie, umiejętne zmieszanie gatunków. Angel Beats! łączy w sobie komedię i dramat, dodając przygody. Nie ma przy tym elementów, w których nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, ani nie wrzuca elementów dramatycznych sekundę po zabawnym gagu. Wszystko jest dobrze zbalansowane, gagi przednie, a dramaturgia skłania do przemyśleń.

    Kreska i muzyka… Zazwyczaj nie przejmuję się zbytnio tego typu szczegółami, jednak w tym wypadku trudno o nich nie wspomnieć. Muzyka jest przednia, utwory Girls Dead Monster przednie. Opening i ending również bez zarzutu. Co do kreski zaś… Graficy postarali się o dopracowanie szczegółów, efekty itp. Po prostu – jest piękna.

    Myślę więc, że 10 to najtrafniejsza ocena.
  • Avatar
    A
    gromo11 13.06.2011 19:15
    9.5/10
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Tutaj nie ma co komentować, Toradora była jednym z najlepszych romansów, jakie widziałem ostatnimi czasy. Zaczyna się dość niewinnie, świetnie dopasowano postaci, wrzucono trochę humoru. A kończy… no cóż, można powiedzieć, że niespodziewanie, no i zdecydowanie zbyt smutno. Za to zakończenie poleciała ta połówka punktu. No niestety, ale jak dobre anime by nie było, zawsze coś można w nim spaprać, co producenci na ogół robią.  kliknij: ukryte 

    No cóż, mimo, że to anime wydano w 2008, wciąż liczę, że powstanie kontynuacja serii, która przynajmniej naprostuje parę spraw. J.C.Staff ma do tego okazję, bo wiele osób polubiło serię, więc na spadek oglądalności skarżyć się by nie mogli.

    Jak napisałem w temacie, 9.5/10.
  • Avatar
    A
    gromo11 12.06.2011 12:38
    Potencjał był, ale niewykorzystany.
    Komentarz do recenzji "Fortune Arterial: Akai Yakusoku"
    Oj, trudne to anime do skomentowania. Szczerze mówiąc, wziąłem się za nie wczoraj, a po obejrzeniu pierwszego odcinka zwyczajnie postanowiłem zakończyć ową serię w jedną noc. To znaczy, z początku, bo około piątego odcinka zacząłem się wahać, a końcówkę wymęczyłem niechętnie. Ale po kolei.

    Od pierwszego do czwartego odcinka według mnie wszystko było świetne, fabuła bardzo ciekawa. Jednak  kliknij: ukryte  Zaś odcinki końcowe zwyczajnie mi nie pasowały, bo zamiast cokolwiek wyjaśniać, gmatwały jeszcze bardziej. Na przykład  kliknij: ukryte  Innymi słowy, tajemnice są zostawione same sobie.

    Istnienie wampirów zostało odsunięte na dalszy plan, czasem tylko przekładane na przedni, co było dość irytujące.

    Teraz już nie wiem, jak określić to anime. Komedią jest, bądź co bądź, słabą, bo gagi, zabawne sytuacje itp. były, ale dość rzadko. Romans? Fakt, poruszony na początku, w wielu sytuacjach nawet można było go dostrzec wyraźnie, jednak nie doszło nawet do pocałunku, bycia parą, czegokolwiek. Harem – fakt faktem, anime podchodzi również pod ten gatunek, jednak, podobnie jak z wampirami w tej serii, został on odsunięty brutalnie na dalszy plan.

    Kreska i muzyka nienaganna, aczkolwiek nie mam jeszcze dość wyrobionego gustu, więc zwyczajnie nie znam się na tym i nie mnie to oceniać.

    Ocena końcowa:
    Naciągane 5/10.
  • Avatar
    A
    gromo11 29.04.2011 09:17
    Komentarz do recenzji "Akaneiro ni Somaru Saka"
    No, cóż. Jak do każdego anime, tak i do tego podszedłem z dużą dozą rezerwy. I zaoszczędziło mi to zawód, jaki bym przeżył, gdybym tego nie zrobił. Ale po kolei.

    Nie spróbuję tu w żaden sposób poniżać serii ani niczego innego, z prostego powodu – ogólne wrażenie nie było złe, ale i do dobrego dużo mu brakowało. Po dwóch pierwszych odcinkach byłem zadowolony z fabuły anime. Jak dla mnie, była dość niespodziewana, ale można się czegoś takiego było spodziewać. Nieznajoma dziewczyna, legenda szkolnego chuligana, ratunek, ta sama klasa, pocałunek, nienawiść, narzeczony. Okej. Za to odcinki 3­‑9 były klasyczną serią zapychaczy, nie wnoszącą nic poważniejszego do głównej fabuły. Ukazywały tylko kształtowanie się uczucia nietypowego dla brata i siostry i bezskuteczne próby znienawidzenia narzeczonego. 3 ostatnie odcinki uporządkowały co nie co, ale i tak pozostała jedna istotna sprawa do wyjaśnienia – co dalej? Ogółem, końcówka to jeden duży rozgardiasz, mówiący o zazdrości dwóch dziewczyn o jednego chłopaka (z czego jedna wcale zazdrosna być nie powinna, bo jest jego siostrą), o kłopocie w dokonaniu wyboru i nietypowej owego chłopaka decyzji. Całe anime kończy się tak, jak rozwijało – Junichi kocha obie, wybrał siostrę, ale Yuuhi tak łatwo się nie podda. I to by było na tyle. Żadnego dalszego wątku, a i obecny urywa się w kulminacyjnym momencie serii. Innymi słowy, jeśli druga seria kiedykolwiek wyjdzie, zabiorę się za nią, ale tylko po to, by wyjaśnić parę spraw. I tyle.

    Jeżeli chodzi o kreskę, nie mam żadnych zastrzeżeń, to samo z dubbingiem.

    Ocena końcowa – 5/10
  • Avatar
    A
    gromo11 28.04.2011 12:34
    Świetne.
    Komentarz do recenzji "Final Approach"
    Mimo kilku dość zniechęcających do oglądania komentarzy, zdecydowałem się sięgnąć po te anime. Dzisiaj nie mam do siebie żalu, że zacząłem. Po prostu dzięki temu anime, zacząłem sięgać po kolejne komedie romantyczne, bo moim zdaniem takowe są najśmieszniejsze (za wyjątkiem Lucky Star, bo to mistrzostwo).

    Co do Final Approach, już pierwszy odcinek zwalił mnie z nóg. Piękna, nieznajoma dziewczyna wpada ze spadochronem do domu Ryo i oświadcza, że jest jego narzeczoną. Sytuacja sama w sobie jest komiczna, ale jeszcze lepsza była reakcja Ryo, który mimo wszystko ją odrzucał. Co chwila miałem ochotę go walnąć i powiedzieć „Co ty, ułomie, robisz…”. No ale. Openingu ani endingu komentował nie będę, bo niezależnie od anime, zawsze je przewijam, zabierają mi czas oglądania. Podkładzik muzyczny – jest, moim zdaniem podkreśla komiczność czy tragizm sytuacji, ale rewelacji nie ma. Kreska przyjemna dla oka, co zaplusowało. Co do fabuły, no cóż, dość nietypowa, ale dlatego fajnie się oglądało. Mimo kilku sytuacji, które do mnie kompletnie nie trafiały (owe zbyt smutne momenty), anime prezentuje się kapitalnie. Końcowe wrażenie popsuł koniec – przedostatni odcinek ułożył wszystko, ale ostatni… Albo klasyczny zapychacz, albo anime zostało pozbawione końca.

    Ocena ogólna – 9/10.