x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Jednak co ważniejsze – obecna recenzja nie jest pozbawiona błędów formalnych. Wypowiedź:
i dalej sformułowanie o „domyślnych osobach” jest nie tylko nieeleganckie (bo po co pisać recenzję, którą prawie na wstępie może odrzuć część czytelników), ale wraz jeszcze innym:
stanowią klasyczny, choć subtelny przykład błędu spotykanego w wielu recenzjach anime: „mnie się nie podobało, widziałem wady, ale ja jestem mądry, inni niekoniecznie aż tak bardzo i im się może spodobać”. Moim zdaniem jest to nie fair w stosunku do czytelników, którzy mają odmienne zdanie na temat owych „wad” czy „uchybień” niż autor.
Ile faktów z fabuły można zdradzić w recenzji, to kwestia wyczucia. Nie ma tu znaczenia, że recenzent uznaje rozwój akcji za schematyczny, bo to jego zdanie i jego schematy. Analiza owej schematyczności nie jest usprawiedliwieniem, tak samo jak wyżej przytaczane zdanie, by czytelnicy przestali czytać (sic!).
Dlaczego bronię tego filmu? By nie pisać własnej recenzji, uogólnię: moim zdaniem on jedynie wydaje się schematyczny, szablonowy, nudny; albo jest nim celowo, do pewnego stopnia. Jeśli przyjrzeć się bliżej, jakiś element obrazu zwykle jest zaskakujący. Im fabuła bardziej się rozwija, tym jest ciekawiej, a kulminacją i dowodem na to wrażenie jest rozwiązanie „kto, z kim i jak”, jak to zgrabnie ujął recenzent, nie zdradzając na szczęście szczegółów. Udowadnia to, że nie wszystko w świecie przedstawionym jest takie, jak się z pozoru wydaje, bohaterowie mają swoje życie i swoje tajemnice, których nie zna widz ani główna bohaterka. I nie cenię go za ckliwość, nie pamiętam już nawet czy mnie w ogóle wzruszył; zaciekawiło mnie za to to, jak przedstawione były próby radzenia sobie młodych ludzi ze swoimi problemami; pewnie, brak tu jakiegoś hiperrealizmu, pewne rzeczy dzieją się zbyt szybko, są uproszczone, ale mimo to zakończenie jest satysfakcjonujące.
A, no i kwestia jajka. Recenzja zaczyna się od niego i kończy się na nim – cóż, w filmie mogliby wykorzystać inny motyw; mógłby to być to słoń, piernik, koń lub wiatrak, moim skromnym zdaniem, wszystko wygląda śmiesznie. Małe dziecko z wyobraźnią wybrało jajko, które – z tego co pamiętam – jest obecne w lokalnym folklorze, więc nie wzięło się z kosmosu. Poza tym stanowi mniej lub bardziej oklepany symbol przeobrażenia, nowego życia. Nie da się zaprzeczyć, że do filmu pasuje, nawet jeżeli jego użycie może wydawać się groteskowe i skłaniać do żartów.