Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Miss L.

  • Avatar
    A
    Miss L. 3.04.2011 21:19
    Hm!
    Komentarz do recenzji "X-Men"
    Zgadzam się z przedmówcą. Obawiałam się nieco jak to będzie się graficznie przedstawiać, ale póki co jest naprawdę nieźle. Klimat, przyjemne tła, postacie też przedstawiają się całkiem naturalnie (może z wyjątkiem twarzy Bestii). Z Wolverina nie zrobili przystojniaka o słodkiej buzi i słabym charakterze, dzięki im za to. Jest dokładnie taki jaki powinien być, nieco szorstki, ale poczciwy. Osobiście muszę też pochwalić dobór seiyū (Morikawa Toshiyuki jako Cyclop ). Jeśli tylko fabuła nie okaże się być najsłabszą stroną tego anime ( co jest w tym momencie moja największą obawą), seria ma duże szanse na sukces. No, ale to się jeszcze okaże w przyszłości.
  • Avatar
    A
    Miss L. 26.11.2010 22:32
    O! Jajko niespodzianka
    Komentarz do recenzji "Kaleido Star"
    Do anime zabrałam się ze sporą rezerwą, bojąc się, że będzie typowym dziełem dla młodych, mało ogarniętych dziewcząt. Innymi słowy dalekim temu, co mogłoby sprawić mi przyjemność. Co więcej, byłam pełna obaw odnośnie grafiki, fabuły…właściwie wszystkiego. A jednak, ku memu zdziwieniu, po ukończeniu ostatniego odcinka myślałam głównie o tym, czy jest jakaś szansa na trzecią serię. Oczywiście szans takich nie ma i może dobrze, bo kto wie czy nie zniszczyłaby tego, co już jest. Tak czy siak to wystarczyło bym zdała sobie sprawę z tego, że mimo wszystkich braków, jakie to anime ma i tak przez wszystkie odcinki myślałam tylko o tym, co będzie dalej, nie zwracając na nie uwagi. Uśmiech pojawiał mi się na buzi na samą myśl o ciągu dalszym. Nie powiem, miłe uczucie. I choć zakończenie jest od początku oczywiste ani razu nie pomyślałam, że może warto by je sobie darować z tego powodu. Przeciwnie. Do czego zmierzam. Ano do tego, że choć fabuła nie jest szalenie ambitna, a charaktery postaci niezbyt skomplikowane, Kaleido Star ma szansę wciągnąć każdego, kto ma jakąś pasję i cel, do którego dąży. Motywując, dodając energii. Tak po prostu. I wydaje mi się, że chyba o to w tym właśnie chodzi. Więc jeśli tylko macie czas i lubicie proste, ale wciągające opowieści z lekkim humorem i dużą dawką pozytywnego myślenia, warto się dobrać do tego tytułu. :) Ja z pewnością nie będę żałować, że się z nim zapoznałam.
  • Avatar
    A
    Miss L. 12.11.2010 21:59
    Majstersztyk w swojej klasie
    Komentarz do recenzji "Notatnik Śmierci"
    Bo inaczej ująć się tego nie da. Pośród serii o podobnej tematyce Death Note moim zdaniem nie ma sobie równych. Pośród wielu innych także, nie oszukując. Ciekawa, dobrze zaplanowana fabuła, postacie o wyrazistych charakterach, relacje między nimi, doskonale dopracowana strona graficzna. Wszystko to przemawia na plus. DN ma też swoje wady, oczywiście, ale jeśli mamy chwalić tylko anime bezbłędne…cóż, bardzo bym chciała żeby ktoś mi takowe pokazał. Wracając zaś do tematu, dwie największe wady są moim zdaniem oczywiste i pozwolę sobie rozpisać się na ten temat, bo aż mnie nosi. Pierwszą i najbardziej rzucającą się w oczy jest to, że postacie pana N. i pana M. niestety są daleko w tyle za tajemniczym L. Tak daleko, że to wręcz przykre. W porównaniu do niego, jak i większości pozostałych bohaterów, ci dwaj panowie są wyjątkowo bezbarwni. Poza tym, że chcą zastąpić L. i konkurują ze sobą (także pod względem charakterów) właściwie nie da się o nich wiele powiedzieć. Są i tyle. Są, bo potrzeba przeciwwagi. Wraz z ich pojawieniem się na ekranie trzeba się nastawić na to, że choć fabuła idzie dalej, rozrywka towarzysząca oglądaniu niestety się zmniejsza, choć nie da się powiedzieć że nie ma jej wcale. To po prostu inny rodzaj zabawy. Byłabym co prawda skłonna stwierdzić, że późniejsze odcinki z ich udziałem są lepsze od tych, w których ich poznajemy, ale to wciąż nie to. I wtem dochodzimy do ostatniego odcinka, by napotkać coś, co mnie, niestety, przyprawiło niemalże o atak. A więc do drugiej wady, którą jest ni mniej ni więcej, jak tylko zakończenie. Oczywiście nie mówię o tym, kto wygrywa a kto przegrywa. Tego akurat należało się spodziewać. Nawet brak stosownego napięcia, ciekawego przedstawienia ostatnich momentów „konfliktu” dałoby się znieść. Tym co mnie zabiło jest to, że twórcy anime zdecydowali, że nie da się zakończyć go inaczej, jak tylko obrzydzając oglądającym głównego bohatera i jego ( skądinąd atrakcyjnego )pomocnika. Nagle obaj wyglądają jak szaleńcy, gną się, krzyczą, rozbryzgują wokół krew…innymi słowy istne cuda. Znana jest mi zasada, że jak bohater zły, to i brzydki i szalony. Jak przegrywa, to „po całości”. Należy go zgnieść. Wyraźnie dać do zrozumienia jak sprawy stoją. W tym wypadku jednak zakończenie jest tak wielką przesadą, że to aż niesmaczne. Trudno mi uwierzyć, by Light pod wpływem przegranej stracił rezon aż do tego stopnia. Z naciskiem na aż do tego, bo utrata części jest w pełni normalna. Ostatecznie był pewien zwycięstwa. Wciąż, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że twórcy po prostu chcieli pokazać palcem, kogo tu należy potępić. Zamiast pozostawić tę decyzje widzom, jak być powinno. Yagami stał się praktycznie innym człowiekiem no i cóż…magia wyparowała. Właściwie więc mogłabym polecić innym oglądającym, by ostatni odcinek sobie darowali. Naprawdę da się przeżyć bez niego. A poza tym? Cóż, seria jak najbardziej warta polecenia, i nawet N., M. i tragiczne zakończenie tego nie zmienią. Co tylko świadczy o tym, jak dobra jest, bo inaczej z pewnością nie utrzymałaby się pod ciężarem tych dwóch zarzutów. A trzyma się dzielnie.
  • Avatar
    A
    Miss L. 31.10.2010 20:39
    W istocie perełka
    Komentarz do recenzji "Kemono no Souja Erin"
    Muszę przyznać, że to jedno z lepszych anime, jakie miałam przyjemność oglądać. Och, oczywiście, nie ma tu wybuchów magii, fantastycznych wynalazków, panien pokazujących majtki i biusty, ani akcji pędzącej na złamanie karku. No właśnie, nie ma. I może dzięki temu ta historia jest tak niepowtarzalna, tak magiczna, bo to słowo wydaje mi się najlepiej do niej pasować. Historia o dorastaniu, przyjaźni, zmaganiu się z rzeczywistością która nie zawsze jest kolorowa, wreszcie o byciu wiernym swoim ideałom i podążaniu za nimi. Wszystko to otoczone pewną bajkowością, która pozwala poczuć się jak dziecko. Oczywiście można by doczepić się paru rzeczy, takich jak nie zawsze dopracowana grafika, czy ta „leniwość” następujących wydarzeń, mimo to jestem jednak przekonana, że ci którzy nie zrażą się pierwszymi odcinkami i szukają w anime czegoś więcej nie oprą się pokusie dotarcia do końca opowieści. I słusznie, bo przyglądanie się przeżyciom Erin to czysta przyjemność. Warto jest przymknąć oko na pewne niedociągnięcia związane z przeniesieniem opowieści na ekran, tylko po to, by ją poznać.