x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Czy nigdy nie dożyję porządnego yaoi?
Podsumowując, Love Stage sprawdza się jako komedia, jako romans raczej nie, bo naprawdę nic nowego i zaskakującego nie pokazuje. Zaś o jakiejkolwiek głębi czy czymś w tym rodzaju nie może być mowy.
Kocham i kochać nie przestanę
Trzy miłosne historie są nieprzypadkowe i dobrze przemyślane. Podobało mi się to, że zgrabnie się ze sobą przeplatają. Postaci odróżniały się charakterami, każda miała zestaw swoich cech i zachowań. Ale najwięcej czasu ekranowego poświęcono parze Misaki‑Usagi. Nie brakowało w niej zabawnych zwrotów akcji, z drugiej strony twórcy anime zaserwowali nam wiele pikantniejszych scen. To połączenie sprawia, że seria będzie odpowiadać zarówno zagorzałym zwolenniczkom yaoi, jak również nowicjuszkom w tym gatunku.
Pozostałe pary miały zdecydowanie mniej pola do popisu, bo i mniej odcinków im poświęcono. Jednak wszytkie historie trzymały poziom i niejednokrotnie śmiałam się przy nich tak, że byłam bliska spadnięcia z krzesła.
To były plusy… A teraz pogadajmy o wadach serii. Przede wszystkim kreska, przez którą miałam ochotę dokarmić przez monitor niektóre postaci. Wszyscy seme wyglądali podobnie (wysocy, niemiłosiernie chude twarze, te same fryzury), ale również trójka uke zlewała się w jedno (wszyscy z grzywka, obdarzeni podobną mimiką). Ok, może się czepiam, jednak skoro bohaterowie różnili się od siebie charakterem, mogli także różnić się wyglądem. Opening i ending słabe, ale do przeżycia. Tekst tego pierwszego to jedna wielka beka, polecam się zapoznać :)
Mimo otoczki komedii romantycznej, w niemal każdym odcinku znajduje się czas na przystopowanie akcji i przemyślenia bohaterów. Jednak nie są to melodramatyczne, przesadzone pytania w stylu „dlaczego ja?”. Myślę, że właśnie połączenie trzech wątków romantycznych, z bezpretensjonalnym humorem oraz szczyptą refleksji dały taki fajny efekt, dzięki któremu Junjou Romantica odróżnia się od innych yaoi. Seria niezwykle wciąga i ogląda się ją jednym tchem. Polecam wszystkim.
Dobre, naprawdę dobre :)
Dopiero Night Head Genesis sprawiło, że na dobre zainteresowałam się tematyką M&A. Dlaczego? Od pierwszych sekund coś się tam działo! Zaintrygowała mnie historia tych dwóch braciszków, mimo dość często powtarzanego schematu „ludzi po przejściach z super‑mocami”. I ten świetny, nieco przyciężki, lecz jedyny w swoim rodzaju klimat… Seria mnie nie rozczarowała, wciągnęła maksymalnie, choć miejscami dialogi między nimi mogły się wydawać strasznie denne, zbyt dramatyczne. Przeżyli swoje i jest to oczywiście zrozumiałe, ale było niekiedy trochę trudne do przełknięcia. Spodobały mi się drugoplanowe postaci, dobrze uzupełniały Naoto i Naoyę.
Mimo to, rzucają się w oczy błędy fabularne, mam na myśli niektóre „akurat przydatne” rzeczy, biorące się niewiadomo skąd.
Kreska często zawodziła – kiedy już na chwilkę się poprawiała, potem znów robiła się niemiłosiernie krzywa… jednak wygląd postaci przypadł mi do gustu. Muzyka? Opening znakomicie wpasowuje się w klimat NHG, jest taki odmienny od tego, co zwykle widzimy. Natomiast endingi – fantastyczne. Wciąż słucham ich i nie mam dość <3 Poza tym, da się usłyszeć jeszcze dwa, może trzy motywy, do znudzenia przewijane na przestrzeni tych 24 odcinków. Pod koniec naprawdę mnie denerwowały, ale rozumiem, że nie była to wysokobudżetowa produkcja, więc wybaczam.
Reasumując, Night Head Genesis byłby świetną pozycją w gatunku supernatural, gdyby tylko twórcy umieli go ładnie opakować i podać! Niestety, dobrą fabułę często przesłania jęczący Naoya albo rozkminy w stylu „skąd on wytrzasnął ten samochód”? Przydałoby się też trochę poprawić kreskę. Ale polecam bardzo, wbija w fotel i zostaje na długo w pamięci.
Do zapomnienia!...
Mianowicie chodzi mi o fenomenalną recenzję Okane ga Nai – tak się przy niej uśmiałam, że koleżanka zaglądała do pokoju, w którym przebywam, by sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku. Droga recenzentko, podziwiam Cię za to, że wytrwałaś przy tym strasznym tytule i zdołałaś jeszcze popełnić dobry tekst, ja odpadłam po dwóch odcinkach.
Re: Jak bohaterowie
Manga o pradziadku Lulu i C.C. (Shikkoku no Renya, czy jakoś tak, dokładnie nie pamiętam, choć też czytałam na ten temat w Arigato!) to zupełnie odrębny projekt od kolejnego sezonu. Nie czytałam jej, lecz sądząc po opisie – beznadzieja.
Natomiast Gaiden, czyli trzecia seria spod szyldu Code Geass (podtytuł: Boukoku no Akito) to OVA, które wyjdzie na początku sierpnia tego roku. Opowiada o jednostce, która walczy w Europie w roku 2017, wtedy, gdy Lelouch rozkręcał Zakon Czarnych Rycerzy w pierwszym sezonie. Mają się pojawić zarówno znane nam postaci, jak i zupełnie nowe.
Polecam fanpage Boukoku no Akito na facebooku – są już rysunki bohaterów i więcej szczegółów. Trochę boję się, że to będzie naciągane i nawet najbardziej oddani fani nie będą mogli tego przełknąć, jednak na razie wstrzymajmy się z opiniami do premiery.
Genialne!
Na szczęście, trzeci sezon utrzymuje poziom jedynki. To znaczy, zdecydowano się bardziej postawić na rozwijanie bohaterów, ich uczuć, niż humoru, ale mogliśmy oglądać coś zdecydowanego, nie zaś twora, który miał zadowolić wszystkich, a który w zasadzie nie satysfakcjonował nikogo. Relacje Nodame i Chiakiego przybierają bardziej poważny obrót, jednak uniknięto przesadnego patosu czy zupełnie typowego happy endu ze sceną kliknij: ukryte oświadczyn Chiakiego. To, mimo narzekań niektórych fanów, było dobre posunięcie, przecież dzięki byciu niesztampową serią, Nodame Cantabile wyróżnia się spośród innych serii o podobnej tematyce.
Ponadto – ten sezon to także genialna muzyka. Jako Polce, bardzo miło mi się zrobiło, gdy usłyszałam pięknie zagrany koncert fortepianowy Chopina i kilka słów na temat jego życiorysu. (Kurcze, głupio, że Japończycy bardziej się nim interesują, niż jego rodacy.) Poza tym – śliczne Bolero Ravela w wykonaniu Rui i wiele innych utworów, które długo pozostaną w pamięci.
Polecam wszystkim i z czystym sumieniem daję 10/10!
Re: Jak bohaterowie
Podsumowując – Code Geass Gaiden: Boukoku no Akito (tak się będzie to nazywać) to NIE kontynuacja R2, więc tego genialnego (moim skromnym zdaniem) zakończenia nie zepsują.
Pewnie kwestia kliknij: ukryte śmierci Lulu nie będzie wyjaśniona, ponieważ ciągłe spekulacje na ten temat podgrzewają atmosferę i wciąż fani się o niego spierają – a twórcy lubią, gdy o ich anime jest głośno, nie? ;)
Miło spędzona godzina!
Kreska to oczywiście bishouneny, ale oka nie rani, dobrze się oglądało (wracając do uke, to przypominał Soubiego z Loveless!) Muzyka nieco tandetna, po niej widać, że to niskobudżetowa produkcja. Mimo wszystko polecam fankom gatunku.
Świetne, mimo kilku błędów
Wszystko dlatego, że seria ma fajny, pełen kontrastu, klimat. Raz jest smutno, raz wesoło; niekiedy śmiesznie i majtkowo, ale nie do przesady. Z brzmienia prezentuje się to średnio, prawda? Jednak CG mnóstwo ludzi uważa za genialny tytuł i coś za tym musi stać. Przede wszystkim charyzmatyczny główny bohater i cała plejada drugoplanowych, które wzbudzają pozytywne emocje. (Przyczepiłabym się tylko do Niny, która z przesadzonym dramatyzmem mnie zwyczajnie wkurzała, kliknij: ukryte w końcu rozmawiała z Euphemią kilka minut, a gotowa była dla niej poświęcić życie – WTF? Niepotrzebny zapychacz kilku minut większości odcinków)
Ale oprócz tego, właśnie poprzez miszmasz postaci, emocji, ciekawych pojedynków między mechami (mi się przynajmniej podobały) i odmiennych strategii anime jest bliskie zwykłym widzom, mimo patetycznej otoczki, „dzyndzlów u kapelusika i dziwnych strojów” (jak to szanowna recenzentka określiła) bo nic nie jest białe albo czarne. W końcu nawet ktoś z reguły smutny czasem się śmieje, a pogodny wesołek popada w zadumę i na chwile znika mu uśmiech z twarzy. Ludzie ciągle się zmieniają i to nie jest wcale niedociągnięcie fabularne, tylko udowadnia prawdziwość tej serii i zasługuje na dużego plusa. Radzę niektórym ciut bardziej uczuciowo popatrzeć na anime, a niektóre sprawy się wyjaśnią. Na przykład ta z Rolo – kliknij: ukryte przecież on nigdy nie miał nikogo bliskiego! Wczujcie się w jego sytuację. Nie dziwota, że nawet jako zabójca od urodzenia niemal poleciał z Lelouchem, gdy ten prawił mu o „byciu braciszkami”
Poza tym np. kwestia kliknij: ukryte „skąd Lelouch wytrzasnął nagle mechy, gdy przyjechała Cornelia?” (nie wiem, kto, ale ktoś o tym pisał). Odpowiedź jest prosta: po prostu Lelouch dogadał się z klanami z Kioto, którzy mieli sporo forsy, i dlatego mieli swoje Knightmary.
Przypatrzcie się bardziej fabule, a dopiero potem wypisujcie negatywne komentarze.
PS Nie wiem, dlaczego tak wielu osobom 1 sezon przypadł do gustu bardziej, niż drugi. Przecież w poprzedniczce R2 mieliśmy powtarzany do bólu schemat: kliknij: ukryte Japończycy atakują‑Brytyjczycy są zdziwieni, że przeciwnikom tak dobrze idzie‑przewaga Czarnych Rycerzy i świetne manewry Leloucha‑Brytyjczycy: O w mordę!-nagły zwrot akcji‑Japończycy przegrywają‑Lulu jest wkurzony‑zupełnie przypadkowy przypadek i Japończycy są górą
toż to dopiero drugi sezon jest ambitniejszy!
Można doszukiwać się luk w fabule czy śmiać się z mikrofalówek...
To anime nie jest co prawda majstersztykiem, który zapisze się na kartach historii anime, o którym do końca świata będziemy pamiętali, jednak ogląda się go z radością, a po obejrzeniu większość ludzi będzie miała sporą satysfakcję.
Myślę, że zbyt szczegółowo niektórzy rozpatrują fabułę serii, że nadmiernie zwracacie uwagę na takie pierdoły, jak to, iż częścią wehikułu czasu stanowił sprzęt AGD. Jasne, można się tego czepiać, bo dobry serial(którym z pewnością jest Steins; Gate)powinien być w miarę logiczny i nie wywoływać litościwego wyrazu twarzy.
Ale trzonem serii były uczucia bohaterów, ich przeszłość, charaktery, sympatie itp. Stąd na przykład odcinek kliknij: ukryte z randką Okarina i Ruki, który mnóstwo ludzi uważa (moim zdaniem niesłusznie) za niepotrzebny.
Natomiast nawet jako fanka serii, muszę przyznać, że pomysł kliknij: ukryte na zmianę płci dziecka poprzez jedzenie lub nie jedzenie czegoś wydał mi się zapychaczem czasu ekranowego i nie dziwię się, że wielu widzom nie przypadł do gustu.
Nie twierdzę jednak, żeby to jakoś szczególnie psuło ogólne wrażenie, a jest ono (przynajmniej u mnie) dobre ze względu na odmienność, lecz jednocześnie harmonię we współdziałaniu postaci. Każda miała jakieś charakterystyczne zachowania, była indywidualnością – oczywiście, najbardziej główny bohater, którego wręcz pokochałam, bo pozornie nadawał się do zakładu psychiatrycznego, ale tak naprawdę był świetnym gościem, który był autentycznie oddany przyjaciołom. Co więcej, ważne, że jego działania nie były czymś w rodzaju „zdejmę wszystkie koty z drzew i ludzie będą szczęśliwi, hurra!” i nie brały się niewiadomo skąd, tylko naprawdę czuło się jego uczucia i przywiązanie.
Poza tym ogromny plus za dwie bohaterki – Kurisu i Mayuri. Obie to pozornie schematyczne postaci (zdolna tsundere i słodziutko‑niewinna dziewczyneczka w kapelusiku). Kurisu pokazuje jednak swoją drugą twarz w bardzo nienachalny sposób, a Mayuri nie jest denerwująca. wręcz przeciwnie, to autentycznie miła osoba, dzięki której zespół nie padł jeszcze z głodu ;)
nie będę się rozpisywać o Daru, ale też zyskał moją sympatię, bo wniósł do serii sporo nienaciąganego i całkiem strawnego humoru. To rzadkość w anime, mówię Wam ^^
OGROMNY plus za kreskę i kliknij: ukryte sprawnie poprowadzony wątek miłosny między Kurisu i Okarinem. Ich naukowa odmienność i ciągłe sprzeczki to było coś pięknego, w miarę czasu przerodziły się w pełne autentyzmu uczucie. Co prawda wiedziałam, że tak będzie od początku, ale scena pocałunku pozytywnie mnie powaliła. Była po prostu przecudowna! Jak na sentymentalną dziewoję przystało, łzy napłynęły mi do oczu ^^"
Strasznie się rozpisałam. Podsumowując – serię polecam BARDZO, jest warta Waszego czasu, przy czym bardziej nadaje się dla miłośników wyrazistych bohaterów niż mistrzowskiej fabuły. Ale tym drugim też powinno się choć trochę spodobać ;)