x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Odcinek 24
Lepszy finał serii o Czarnym Księżycu wynika po prostu z tego, że Naoko w momencie zakańczania sagi o Królestwie Ciemności dopiero zaczynała sailorki, a koniec bitwy z Czarnym Księżycem to już jednak kawałek dalej. Zdążyła sobie niejedno przemyśleć i poukładać odnośnie uniwersum sailorek.
Wszyscy narzekają, więc ja pochwalę, a co!
Poza tym to nie wina animatorów, że Naoko Tekauchi rysowała tak a nie inaczej. I widocznie ludziom to nie przeszkadzało, skoro manga stała się bestsellerem. Nie naprawia się czegoś, co działa.
Dziwi mnie jednak bardzo narzekanie na tą konkretną serię, tak jakby ten chłam by Toei był lepszy w którymkolwiek punkcie. No litości, czy wy wszyscy poszaleliście? Wreszcie Usagi i Rei nie wrzeszczą na siebie co odcinek. Wreszcie nie zrobiono w Usagi małego dzieciaka co i rusz pokazującego jęzor. Wreszcie jedne i te same animacje ataków nie zajmują połowy odcinka – jedynie transformacje się powtarzają, a i one są ostro okrojone czasowo – tylko sama Sailor Moon ma długą animację transformacji, reszta senshi załatwia to o wiele krócej.
Przynajmniej wreszcie jeśli coś w serii nie pasuje, to wynika to z tego, jak było w mandze. Oryginalna seria Toei z mangą praktycznie nic nie miała wspólnego, tylko była wesołą „wariacją na temat”. Z naciskiem na wariację.
Jeśli chodzi o mnie – naprawdę bym chciał, by pociągnęli to dalej, aż do samego końca mangi. Idę o zakład, że wielu by spadło z krzesła jak by zobaczyli, jak tak naprawdę wyglądał związek Haruki i Michiru. Bo w mandze to wcale nie było tak do końca oczywiste, że to lesbijki kliknij: ukryte - w końcu Uran był(a) jednocześnie kobietą i mężczyzną, Michiru to jasno i klarownie wyjaśniła zdezorientowanej Usagi. Tym samym w anime „zmieniające płeć trio” Sailor Stars było z tyłka wyjęte, w mandze natomiast nie robiło to takiego wrażenia, bo już wcześniej mieliśmy zmieniającą płeć Harukę.
Re: zamknijcie recenzenta w pokoju, gdzie nie będzie miał dostępu do klawiatury
Tak z ciekawości – co to jest „podstawnie uargumentowana” recenzja?
Uargumentowana i postawiona na podstawce?
Kwestia strachu przed śmiercią ma bardzo dużo do tematemi głównym bohaterem bo właśnie tenże strach przed śmiercią robi na tej wyspie z ludzi psycholi. I jedni ludzie wychodzą z tego obronną ręką, jak Routa (drobnych szajb jak rozmowa z trupem nawet nie warto liczyć bo sytuacja na wyspie bynajmniej normalna nie jest). Innym kompletnie odbija (tak jak Tairze czy grubasowi który chciał zgwałcić Himiko). A są i tacy, dla których nie robi to różnicy bo oni całe życie żyli jak żądne krwi zwierzęta – tak jak tamten prawnik, dzieciak z bombami implozyjnymi czy Date.
Nie podoba ci się, że ten naiwniak Routa nie zdechł za karę, że miał zasady – okay. Ale to świadczy tylko i wyłącznie o tobie samym. W anime akurat pełno takich zwycięskich „naiwniaków” z zasadami więc doprawdy nie wiem, czego się czepiasz.
Tu nie chodzi wcale o to czy jesteś naiwny czy nie jesteś. Możesz sobie pochlebiać, że na tobie taka sytuacja nie zrobi wrażenia, ale to tylko twoje pobożne życzenia.
Niby co cię przygotowało na takie widoki, na ciągły strach i na odbieranie życia ludziom? Gry komputerowe? Filmy? Człowieku, bądź poważny. Oglądając film nie ryzykujesz życiem w każdej sekundzie.
Ty sobie po prostu nie zdajesz sprawy co taka sytuacja robi z człowiekiem. Ryouta i tak bardzo dobrze się trzyma.
Nie wiem czy byłeś kiedyś w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Ja byłem. Wiem co to znaczy wiedzieć, że za chwilą możesz umrzeć. Ale ja mam nad tobą jedną ważną przewagę. Taką, że ja nie boję się śmierci. Mi nie robi różnicy czy umrę jutro czy za kilkadziesiąt lat. Ja po prostu chcę pozostać dobrym człowiekiem. A jeśli ma mnie to kosztować życie – to trudno.
I to nie jest naiwność. To jest posiadanie zasad.
Re: 5/10
Ryouta jest jedyną osobą na tej całej wyspie, która ma bardzo konkretne zasady i z żelazną konsekwencją się ich trzyma, choćby nie wiem co.
Sam sobie odpowiedz, co by ta wyspa zrobiła z Tairą czy Himiko gdyby nie Ryouta udowadniający im, że mogą przetrwać i się nie skundlić. Nawet takie zero moralne jak Date czegoś się nauczyło.
Bardzo dobre anime
Czepialstwo, że Ryouta nie dostał odłamkami (a taki argument podniósł autor recenzji w dyskusji ze mną) bnie ma sensu. Nie było informacji, jakoby używane w anime bomby raziły odłamkami. Koniec tematu.
Co do naiwności Ryouty to moim zdaniem jest to właśnie pozytywna cecha. Do diabła, gdyby Ryouta był takim samym hipokrytą jak reszta postaci (wliczając Himiko na pewnym etapie) – anime rzuciłbym w kąt i nigdy bym już do niego nie wrócił. Mam wrażenie, że pewni ludzie mają za złe Ryoucie udowadnianie im, że da się być dobrym człowiekiem, dobrym graczem i wyjść z opałów mając niewzruszone zasady.
kliknij: ukryte Dla Ryouty priorytetem jest nie stać się bestią w ludzkiej skórze. Może to naiwne, ale dla mnie to cecha godna najwyższego szacunku, zwłaszcza w dzisiejszych do cna zdemoralizowanych czasach, w dobie powszechnego usprawiedliwiania nawet skrajnych podłości „koniecznością radzenia sobie jakoś w życiu”. Na pewnym etapie sam Ryouta nawet się zżyma że cała ta przeklęta wyspa uparła się zrobić z niego potwora, to jednak tylko go motywuje bardziej. I do choroby, przecież właśnie to daje Ryoucie taką siłę oddziaływania na ludzi i dlatego to on jest osią drużyny i to on trzyma tych ludzi w kupie, właśnie swoją niewzruszoną moralną postawą, dzięki której ludzie nabierają do niego zaufania w sytuacji, gdy nie ufają absolutnie nikomu innemu. I takie właśnie przesłania bardzo lubię w anime.
Postacie które w toku serii zmieniły się na lepsze – zmieniły się głównie pod wpływem Ryouty. Gdyby nie Ryouta, Himiko nawet jeśliby przeżyła – do końca życia byłaby wrakiem emocjonalnym. Gdyby nie Ryouta, Taira na wyspie do końca by się skundlił, a tak stało się dokładnie odwrotnie, zrozumiał błędy i choć na końcu mu odbiło, to jednak umarł jako lepszy człowiek. Parę innych postaci mniej lub bardziej zmienionych na skutek kontaktu z Ryoutą również by się znalazło.
Moim zdaniem to bardzo dobre anime. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon.
Re: Recenzja złośliwa... i bardzo dobrze!
A nie jest tak, że ci co są popularni z reguły tak naprawdę mają ludzi za podnóżki? To nie udawanie, że ludzie cię nie obchodzą czyni popularnym tylko popularność przewraca ludziom w głowie. kliknij: ukryte Mayune jest tutaj bardzo klarownym przykładem ze swoimi wiecznymi ekscesami i wyobrażeniami z kosmosu że każdy facet z automatu musi za nią szaleć. Wcale nie jest taka znów przegięta, znałem na pęczki takich idiotek jak ona.
Re: Recenzja złośliwa... i bardzo dobrze!
kliknij: ukryte Tak się składa, że Hayate ma bardzo dobre powody ku temu, żeby zachowywać się wobec Himeno tak a nie inaczej, co wychodzi dopiero pod koniec. A do tego im dalej w anime, tym dokładniej widać, że gość po prostu rzuca Himeno piasek w oczy, a tak naprawdę myśli co innego niż mówi. Ja to dostrzegłem już po dwóch‑trzech odcinkach. I nie wiem jakim ślepym trzeba być, żeby tego nie zobaczyć.
Nie mogę z czystym sumieniem winić Himeno że dała się zwieść Sasame oraz Takako jako pokojówce. Bo mi też ani na myśl nie przyszło, że sprawy mogą się potoczyć tak a nie inaczej. Mimo to nie dziwię się Himeno że nie miała pretensji do Sasame bo do choroby O CO? Facet pokochał niewłaściwą kobietę, to wszystko. O co tu mieć do niego pretensje? Poza tym w ostatecznym rozrachunku „zdrajca” okazał się mieć rację. Dopiął swego. Gdyby nie jego „zdrada”, Takako by się nie zorientowała o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, Himeno by się nie przebudziła jako Biała Pretear i świat zostałby zniszczony.
Jesteś niesprawiedliwa, Ave.
To anime dla tych, którzy lubią baśniowy klimat. Świetnie się autorom udało właśnie w ten klimat wstrzelić. Himeno jest taką klasyczną baśniową postacią, która z nikomu nie potrzebnego brzydkiego kaczątka przekształca się w najpiękniejszego łabędzia ze wszystkich. I wcale nie żadnym cudem, wcale nie spada jej wszystko z nieba, nie dostaje cudownych power‑upów na zasadzie Deus ex Machina jak pewni skądinąd znani bohaterowie z shounenów. Himeno stopniowo stara się być coraz lepsza pomimo że wcale nie zapowiada się, żeby miała jakiekolwiek szanse. Ale udaje jej się.
Dlaczego jej się udaje? Ano dlatego, że ma się na kim oprzeć w krytycznej chwili. Zjawia się ktoś, kto dla niej stawia życie na szali. Mało tego. Finałowa walka polega na czymś diametralnie innym tak naprawdę niż nawalanie się, krew, pot i łzy – „survival of the fittest” nie ma tutaj zastosowania. Wcale nie potęga decyduje. Decyduje prosty fakt, że ktoś się okłamywał a ktoś inny potrafił sprawić, by okłamująca się osoba dostrzegła ten fakt. I to jest właśnie jest najpiękniejsze w „Pretear”.
A mi się podoba
Tak naprawdę nie wiem co takiego dziwnego ludzie widzą w postępowaniu Sakai. Moim zdaniem on został postawiony pod ścianą. Jego sposób myślenia też nie jest nowy, podobnie myśleli chociażby Alianci w czasie Drugiej Wojny Światowej. kliknij: ukryte Mam na myśli pogląd, że lepiej jest zabić tysiąc ludzi próbując coś zrobić, niż chronić ludzi i patrzeć jak kilkuset ginie każdego dnia pomimo twoich wysiłków. To sytuacja w przypadku której nie ma już moralnego wyboru, bo wybór jest między złem (zabiciem ludzi by przerwać konflikt) a innym złem (pogodzeniem się z faktem, że nie wszystkich możesz uratować i nie robieniem nic w kierunku przerwania konfliktu, ograniczając się do miminalizowania strat). Inaczej mówiąc – jedynie ratując ofiary nie wygrasz wojny.
Z tego punktu widzenia problem z atomówką zrzuconą na Hiroshimę i Nagasaki nie był taki, że zginęli niewinni ludzie, bo oni zginęliby tak czy inaczej. Problem był taki, że Japonia skapitulowałaby i tak najdalej w kilka miesięcy więc użycie bomby atomowej było nieuzasadnione.
Dobre anime z KRETYŃSKIM zakończeniem
Mam zasadę. Anime z zakończeniem którego nie akceptuję (nielogicznym i po prostu głupim) nigdy nie oceniam wysoko, choćby sama seria była nie wiem jak dobra. Dlatego FSN też dostało ode mnie marną ocenę.