x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Udany seans
Re: Beznadziejna recenzja beznadziejnego portalu
Re: Beznadziejna recenzja beznadziejnego portalu
Re: Beznadziejna recenzja beznadziejnego portalu
Re: Podsumowanie
Nie twierdzę, że nie ma żadnej szansy na pozytywną recenzję alternatywną School Days, ale jest ona znacznie mniejsza niż w przypadku innych serii.
Re: Tytuł
Re: Nyc specjalnego
Często widuję ten argument w dyskusjach internetowych. I to jest trochę dziwne, bo właściwie to nie ma związku przyczynowo‑skutkowego pomiędzy „tworzą internauci” a „są błędy”. Jeżeli chodzi o definicje, Wikipedia pozostaje pod względem poprawności na poziomie „zwykłych” encyklopedii; za to więcej niż w wydaniach papierowych jest błędów metodologicznych (interpretacja danych źródłowych), redakcyjnych, bądź też związanych z korzystaniem z przestarzałego źródła.
Taka luźna dygresja…
Re: Do recenzji Szamana Fetyszy
seria lat 90.
Krótko pisząc – warto zobaczyć.
Re: ...
Gankutsuou
Gankutsuou ogladałem po lekturze Hrabiego Monte Christo, z jednej strony świadomy, że anime jest adaptacją powieści, z drugiej – znając japońską „inwencję” w tej dziedzinie, nie ustawiając poprzeczki zbyt wysoko. Co przede wszystkim rzuca się w oczy (czy może: bije po oczach), to grafika i efekty komputerowe. Pod tym względem Gankutsuou jest absolutnie wyjątkową produkcją. To bodaj pierwsze znane mi anime, w którym twórcy całkiem świadomie użyli animacji komputerowej nie dla uczynienia grafiki bardziej realistycznej, a przeciwnie, aby podkreślić umowność świata przedstawonego. To właśnie cenię w filmie animowanym, tę możliwość tworzenia „światów narysowanych”, Nibylandii, których nie sposób utożsamić z otaczającą nas rzeczywistością. I nawet mechy nie wzbudziły mojej niechęci – ich dziwaczny wygląd i specyficzna animacja nieźle wpisywały się w przyjętą konwencję. Kto wie, czy „klasyczne” roboty nie wyglądałyby po prostu nie na miejscu w groteskowo przerysowanym świecie Gankutsuou.
Gdyby jeszcze w ślad za znakomitą grafiką poszła równie dobra fabuła, mielibyśmy dzieło wybitne, a tak powstał film zaledwie dobry. A wydawałoby się, że tu akurat nie jest potrzebny żaden wysiłek; Hrabiego Monte Christo ekranizowano wielokrotnie i z powodzeniem, wystarczyło nieco rzecz skrócić i właściwie tyle. Niestety, Japończycy musieli zrobić po swojemu, wprowadzając zmiany zdecydowanie na niekorzyść. Uczynienie głównym bohaterem młodego Alberta nie było złym pomysłem (w rzeczy samej, oglądałem adaptację filmową powieści, w której również tak uczyniono), ale uczynienie z tegoż Alberta klasycznej, mangowej ciamajdy było wręcz idiotyczne (osobom, które nie czytały powieści wyjaśniam – Albert z Hrabiego Monte Christo był całkowicie normalny pod tym względem). W powieści Edmund Dantès sam uczynił się Hrabią, i ponosi pełną odpowiedzialność za swoje czyny; w anime dopilonowano, aby na tej postaci poczucie sprawiedliwości widza nie nadwyrężyło się zbytnio.
Mimo wszystko polecam obejrzeć ten film. Ale właśnie obejrzeć, nie zastanawiając się zbytnio, a już w szczególności nie analizować głębiej poczynanń głównego bohatera.
Re: hm..
Jest to tzw. lazy animation, czyli technika kręcenia filmu animowanego mająca na celu oszczędzenie budżetu. Powtórzenia tych samych scen i ograniczenie ruchu postaci pozwalają oszczędzić sporo pracy (a co za tym idzie – pieniędzy), niestety kosztem jakości. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że w Evangelionie technika lazy animation nie jest nadużywana, i raczej nie rzuca się w oczy.
Dennou Coil
Re: Kasimasi
Slayers TRY
Co nie znaczy, że uważam serię TRY za słabą, czy nie wartą uwagi. Wydaje się, że seria ta tworzona była w większym stopniu niż poprzednia, pod miłośników fantasy, dzięki czemu dostajemy większy i lepiej opracowany świat (poza Barierą). Jego egzotyka dla głównych bohaterów została podkreślona w sposób subtelny i wyraźny jednocześnie (np. stosunek do magii, różnice w traktowaniu zwierzoludzi). Gorzej prezentuje się strona fabularna; o ile sam główny wątek Mrocznej Gwiazdy jest dosyć interesujący, o tyle poboczny – z Valgaavem w roli „średniego Głównego Złego” – wypada raczej słabo, i nieco melodramatycznie. Twórcom udało się za to zachować po większej części oryginalny slayersowy humor, co z braku inspiracji mangowej należy uznać za spore osiągnięcie.
Wreszcie, podkreślić trzeba, że seria TRY nie została oparta na mandze. Wedle dzisiejszych kryteriów, należałoby ją właściwie nazwać wypełniaczem. Na co mogę powiedzieć tylko jedno – więcej takich wypełniaczy…
Niestety, ja również odpadłem.
No i dostałem mniej więcej to, czego chciałem, ale z tak mizerną i przewidywalną fabułą, że nie sposób było tego wytrzymać. Rzecz w tym, że ja bardzo lubię absurdalne pomysły z rodzaju statków kosmicznych na korbę, elementów wuxia w dramacie szekspirowskim, itp. Ale potrzebuję też jakiegoś fabularnego spoiwa, które wszystkie te absurdy zepnie w jakąś strawną całość.
W „Romeo x Juliet” wychodziło to mniej więcej przez trzy odcinki, do momentu w którym autorzy zdecydowali się na rozwinięcie „własnych” pomysłów. Patrząc na coraz to głupsze wyczyny głównych bohaterów, nie mogłem powstrzymać się od przypuszczenia, że woda w Neo Veronie powoduje uszkodzenia mózgu. Mniej więcej koło 14 odcinka stężenie głupoty osiągnęło poziom, którego nie byłem w stanie wytrzymać, i odpadłem. Nie bez znaczenia był fakt, że już na tym etapie można było domyślić się zakończenia, a przynajmniej jego elementów.
Tym sposobem zmarnowano całkiem nieźle zapowiadającą się serię, co dziwi tym bardziej, że przecież Gonzo miało gotowy, znakomity scenariusz. Gdyby postąpili tak, jak w Gankutsuou, i główny wątek zostawili w spokoju, problem by nie powstał. Ale cóż, musieli zrobić po swojemu. Że też nie przyszło im do głowy, że Szekspir był geniuszem, a scenarzyści Gonzo jednak nie…
Re: Smakowity kąsek - po prostu mniam ^^
Powiedziałbym, że dla specyficznej grupy, całkiem sporej, ale jednak nie dla każdego. Aby nacieszyć się FLCL, trzeba mieć poczucie humoru wrażliwe na ten rodzaj komedii. Dla mnie to po prostu „hałas” wizualny, oglądanie którego jest równie ekscytujące, co obserwowanie wody kapiącej z kranu. I cóż, nie dziwota że odpadłem po drugim odcinku.
Kiepścizna, niestety.
Osobny komentarz należy się scenom walki. Doprawdy, ile razy można oglądać schemat „wrogowie atakują -> naszym źle idzie -> do akcji wkracza Nodos i robi porządek”? Dramatyzm tych scen ogranicza się do odliczania, kiedy to nasz Tarzan wyskoczy, i kolejny raz pognębi wraży element.
Ujmę to tak – gdyby Heroic Age ukazał się 20 lat temu, byłby pewnie wydarzeniem, przełomem, inspiracją itp (przynajmniej co do grafiki, bo fabuła 20 lat temu też byłaby nędzna). Dzisiaj może co najwyżej służyć za lekcję poglądową, jakich błędów należy unikać tworząc serial animowany.
Poważna fantasy.