x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Brawa dla recenzentki
Jeszcze raz, brawa dla młodej recenzentki, oby tak dalej.
Nie dla każdego.
HotD to anime o tematyce raczej nie poruszanej i dlatego już na samym początku anime zasługuje na plus. Mamy tu wszystko czego potrzeba takiemu anime… krew, śmierć, ofiary, oprawcy, postaci dobre i złe, lubiane i znienawidzone, mamy obie płcie, które się do siebie przyciągają nawet w najbardziej krytycznej sytuacji, mamy walkę o przetrwanie, proste przyjemności i proste instynkty. Powiedzmy to wprost… anime świetnie oddaje prawdziwą naturę człowieka. W sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie, nie myśli się o górnolotnych rzeczach, jak np. ratowanie obrazów da Vinci, tylko o tym żeby ratować własny tyłek. A że człowiek zrobi wszystko by przetrwać… zabija i się rozmnaża. I dlatego też nie widzę nic złego w pokazywaniu tu ponętnych ciał bohaterek (tak, bronię tu tych znienawidzonych przez was cycków i w ogóle nagich ciał). Fakt, pewne części ciała są przesadzone i przeczą prawom fizyki ale na Boga, to jest anime czysto rozrywkowe, nie ma uczyć czy robić mętlik w głowie za pomocą zawiłej fabuły i niedopowiedzianych sytuacji. Zasada jest prosta, tu trzeba przeżyć za wszelką cenę! Odzywają się podstawowe ludzkie popędy i instynkty. Brawo za tak dobre odwzorowanie ich w anime…
W sumie mógłbym pisać w samych superlatywach ale wtedy to będzie tak samo subiektywne zdanie jak przyszła recenzja xD
Anime nie ustrzegło się błędów. Mamy tu dosłownie atak klonów, większość zombie wygląda tak samo. Postaci główne nie są jakoś specjalnie interesujące, mało która ma ciekawą historię a czas antenowy nie pozwala im się za bardzo rozwinąć. Da się ich lubić ale bez przesady. Z muzyki bardzo dobrze wypada opening oraz ciekawy zabieg – za każdym razem inny ending. Pozostała muzyka jest mało zauważalna a niektóre głosy przesadzone (trochę za dużo histerii, choć z drugiej strony im się nie dziwię). Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa… przeżyć i ocalić bliskich… koniec :P
Podsumowując:
Anime nie dla wszystkich a już na pewno nie dla tych co piszą tu większość recenzji. HotD spełniło swoje zadanie jako amine z dużą ilością krwi i cycków, bawiło do ostatniego odcinka. Nie ma sensu tu szukać głębokiej fabuły czy przemyśleń, nie tędy droga. Ocena od fana zombie: 8/10.
Dziękuję i powodzenia z obiektywną recenzją :P
Re: Nie znacie się!
OK konkrety. Namieszali ze strojami ale z tego co widziałem w trailerach, to nie tylko stroje będą ci się tu nie podobać. Namieszają też z miejscem i czasem akcji. Wydaje mi się, że to będzie coś w stylu Samurai Champloo tyle, że bardziej pokręcone i z większym cycem. Jak już pisałem wcześniej, to po prostu trzeba lubić.
Ostatnich linijek nie skomentuję bo nie ma sensu.
Re: Nie znacie się!
Wycięto teksty odnoszące się do życia seksualnego recenzentów.
Morg
Re: Nie znacie się!
Mnie w twojej wypowiedzi natomiast fascynuje ta nienawiść do . Zachodzę w głowę, czego nie zrozumiałeś w słowie „Ecchi”. Otóż to anime takie ma być i jak widać po odcinku, producenci starają się jak mogą by pokazać jak najwięcej. Nie wiem, nie rozumiem, może po prostu jestem zbokiem ale mi się tam fanservice podoba o ile jest tam gdzie być powinien. Może po prostu trzeba ten gatunek naprawdę lubić.
Nie znacie się!
Tak, to jest ocena po jednym odcinku. Najwyższy czas by ktoś powiedział coś dobrego o tej serii, bo póki co to tylko czytam opinie świętoszków, dla których nagie ciało to chyba jakaś herezja… wstyd mi za was ludzie.
"Kończ Waść, wstydu oszczędź"
Absolutnie nie polecam, chyba że jesteś „zAkOffAna f Usui'U” i „LOfFciAsH” takie idiotyczne serię.
4/10 za dobry początek.
Wbrew pozorom...
Inna sprawa, większość oglądających uważa, że by lepiej poznać tą historię, trzeba najpierw oglądnąć część pierwszą. W sumie logiczne ale moim zdaniem (zwłaszcza jak ktoś nie cierpi starych jak świat tytułów ze strasznie płytką fabułą) jest to nie konieczne. Co najwyżej można sobie przeczytać gdzieś recenzję, by można było w tej części lepiej zrozumieć motywację Nono. IMO obie części mają ze sobą tyle wspólnego co nic. Jeśli mnie pamięć nie myli to Nono ledwie dwa może trzy razy wspomniała, że chce być taka jak jej idolka. Odegrała w sumie kilka „scen” z jedynki, naśladując swoją bohaterkę ale jak na mój gust jest to stanowczo za mało by trzeba było zaraz sięgać po stary gniot (ta, zlinczujcie mnie fani pierwszej części :P).
Zapowiadało się całkiem dobrze ale...
Osobny akapit odnośnie oprawy audio‑video.
BONES jak mogliście tak spieprzyć projekty postaci?! Pije tu do ich nosów... ta, zdecydowanie były to najgorzej narysowane nosy w tego typu anime. No bo jak to wyglądało?! Patrzysz z boku, jakieś pozadzierane do góry banany albo kartofle, patrzysz na wprost, tragedia(!), czy pada cień czy nie, ta kreska po cieniu cały czas tam jest, ba zamiast cienia było światło a kreska po cieniu nadal tam była! Do reszty grafiki przyczepić się nie mogę bo nie było źle, choć wiem że BONES stać na dużo więcej.
Muzyka… OP jest irytujący, za to ED trafił na moją listę ulubionych. Dawno nie słyszałem tak dobrego endingu. Reszta muzyki w tle nie była wybitna pod żadnym względem.
Ocena końcowa 6/10 (w tym +1 za ED).
Re: wrażenie
A jednak warto.
Ode mnie 7/10. Nie spodziewałem się wybitnego filmu po czymś co zapoczątkowała figurka postaci głównej bohaterki. Przyjemnie się ogląda, zwłaszcza że cieszy oko.
Re: nędza
Owszem, o gustach się dyskutuje, tylko ci co nie mają nic do powiedzenia w danym temacie, tym powiedzeniem się właśnie bronią. Chemik89 wyraził swoje własne zdanie, do którego miał pełne prawo, tak samo jak i twoim prawem jest się z tym zdaniem nie zgadzać ale teksty w stylu „rzuć anime” itp. są tak samo idiotyczne jak np. „twoja stara…”. Nie podoba ci się czyjeś zdanie? Wyraź własne a nie oburzasz się, że ktoś ci obraził „bajkę”.
Osobiście prawie, że się zgadzam z Chemik'em choć aż tak nisko tej serii nie oceniłem.
Ucięto wycieczkę osobistą.
Moderacja
Dobre ale...
Re: No i zauważyłem pierwszy easter egg
Sam nie wiem
Plusy
- główna bohaterka! Mina mnie urzekła i to wcale nie dlatego, że jest loli czy dlatego, że często odsłaniała nadmiar swojego powiedzmy sobie szczerze, niezbyt interesującego ciała. Urzekło mnie w niej jest to jak się zachowywała w sytuacjach kryzysowych. Potrafiła płakać, gdy jej wybrankowi lub jej działa się krzywda a jednocześnie potrafiła być twarda i pewna siebie niczym lwica broniąca swe małe. Podobał mi się jej sposób wypowiedzi.
- postaci poboczne. Sporo ich się przewinęło przez ekran w ciągu tych 12tu odcinków i muszę powiedzieć, że niektóre były oryginalne.
- strona techniczna. Tak grafika jak i muzyka nie powiem bardzo mi się podobały, jednak SHAFT przekombinował tu nieco graficznie, próbując przeciągać sceny statycznymi obrazami, które odniosły sukces w Bakemonogatari. O ile na raz jest to strzał w dziesiątkę, tak tutaj był to pomysł zupełnie nie trafiony. Nie zakładałem na nos kolorowych okularów więc nie wiem, czy efekt rozmazania kolorów czerwony/zielony był tu zamierzonym efektem dla 3D, czy może po prostu taki styl obrał sobie SHAFT. Tak czy inaczej, na początku było to irytujące ale się przyzwyczaiłem.
Minusy
- główny bohater. On prawie nie myślał, on po prostu robił to co mu kazali i to co mu instynkt podpowiadał. Nie powiem, oddanie swojej wybrance oceniam na plus, raz się nawet sprzeciwił ale to zdecydowanie za mało.
- „potfory”. Duży pająk, jakieś tygrysy, sukkubusy i inne dziwadła do mnie nie trafiły. Anime miało być o wampirach a nie o jakichś mieszańcach. Nie wiem jak to wygląda w mandze ale jeśli podobnie to zdania nie zmienię.
- całokształt. 12cie odcinków, pierwsze 7 rewelacja, potem diametralny spadek i końcówka nieco naciągana. Ogólnie fabuła nie zachwyca, ani to opowieść o wampirach, ani o miłości ani o polityce. Taki mikser o nie wiadomo o czym.
- przemiana Miny. No proszę cię SHAFT…
Kto mu pozwolił...
Moderacja.
Na dłuższą metę...
Nikt nie zapłacze
9/10
Re: Dziękuję...
Dziękuję...
Dobra, moje zdanie.
Tak, Shinji jest emo! Dlaczego? Spróbuje nie przebarwiając, opisać tego gościa.
A więc, zacznijmy od początku… kliknij: ukryte facet przyjeżdża na żądanie ojca, widzimy tu brak własnej woli (skoro go nienawidzi, to po co się go słucha? No tak, on tak naprawdę wcale go nie nienawidzi, on po prostu chce by go tatuś chwalił). Telefon nie działa… brakuje tu emo scenki, gdzie płaczliwie skarży się na zepsuty telefon, tak czy inaczej, jest załamany. Przewijamy. „Będziesz prowadził tego Evangeliona. Nie, nie chcę! <histeria>" Straszne, jaki ten świat okrutny, mój własny ojciec mnie nie akceptuje, chyba że zacznę walczyć. Przewijamy. Wieczne rozterki nt. „jaki ten świat okrutny i jacy ci ludzie nieczuli, nie rozumieją że nawet w obliczu zagłady ludzkości ja się czuję podle, nikt mnie nie kocha – idę się pociąć”. Przewijamy. Coś mi znowu nie wyszło, no nic, obrażam się, rzucam wszystko i sobie idę… albo nie, wracam ale i tak jest mi źle (sytuacja powtarza się). Przewijamy. Nadchodzi dzień sądu ostatecznego, a głąba wcięło. Gdy już się znalazł, znów histeryzuje że nie chce, że sobie nie poradzi, że się boi itd. Na szczęście są tu ludzie, którzy potrafią utemperować młodego gniewnego. Przewijamy. No już koniec, zostało ich dwóch… czemu ten dureń próbuje zabić jedyną ocalałą kobietę? Bo wie, że ona ma go za płaczliwego emo! Strasznie się tym chłopak przejął. Koniec.
Serio, już Rei kliknij: ukryte choć to tylko marionetka, jest dużo przyjemniejszą postacią, ba nawet ją polubiłem. Asuka? Jej temperament/zachowanie też pozostawia wiele do życzenia ale i tak wypada ona znacznie lepiej niż Shinji.
Czy bycie emo w tym anime jest wadą? Zależy jak bardzo jest ta postać przekoloryzowana a w serii jest i to bardzo. Na szczęście w filmach tego tak nie widać, bo nie ma na to czasu. Wynik = filmy skupiające się na faktycznej fabule wypadły lepiej. Religijny bełkot owszem jest i nadal razi komercją.
Podkreślam, że to jest moje zdanie, macie prawo się z nim nie zgadzać ale nie macie prawa mnie w/g niego oceniać.
Odnośnie "religijnego bełkotu"
Osobiście filmy (pierwszy jak i omawiany tu drugi) podobały mi się znacznie bardziej niźli stara i powiedzmy to sobie szczerze przeciętna seria TV. Znikły dłużyzny, główny bohater nie miał czasu na bycie emo, a historia wydaje się zmieniła nieco kierunek. Jest znacznie lepiej niż w oryginale.